Chcę Być Sama.
- Alya to nie tak!
- Dobra Agrest'e nie tłumacz się.
- Alya to tylko muśnięcie ustami.
- A pomyślałeś czy ona by tego chciała?
- Tak, ale..-przerwała mi.
- Ale co?
- Skarbie spokojnie.-wtrącił Nino.
- Dobra idę ją zanieść do jej pokoju.
Sam nie wiem jak, ale udało mi się wyjść z tego samochodu z Marinette na rękach.
- Mamy ci towarzyszyć na górę, czy dasz sobie radę?-zapytał mulat.
- Spoko, dam. Możecie jechać.
- I więcej bez takich.-dodała Alya.
Ruszyłem w stronę domu z ciemnowłosą na rękach, a gdy już miałem je otwierać łokciem, usłyszałem że Nino odpala silnik.
Wszedłem na hol. Ciemno. Zapaliłem światło za pomocą głowy, i ruszyłem dalej.
- Adrien?-usłyszałem głos, gdy byłem przed drzwiami do pokoju dziewczyny.
- Co?
- Dlaczego niesiesz Marinette na rękach? Byliście na imprezie? Stało się coś?
- Mamo byliśmy u Aly'i na maratonie filmowym. Marinette zasnęła w aucie, nie chciałem jej budzić.-oby uwierzyła w moje kłamstwo.
- Okej. To zanieś Mari do pokoju i wracaj do siebie. Ja już gaszę światło.
- Przecież wiem. Nie mam 5 lat.
Drzwi do ciemnego wnętrza pokoju Marinette były lekko uchylone, przez co łatwo je otworzyłem, popychając je swoimi biodrami. Aby włączyć światło w pokoju, znów pomogła mi moja głowa.
Marinette nie miała tutaj zbyt dużego porządku, ale olałem to. Podszedłem do łóżka i położyłem na nim dziewczynę. Mając zamiar ją przykryć, zauważyłem że jej sukienka jest gdzieniegdzie potargana.
Ale ja jej przebierać nie będę. Nie to żebym nie chciał, ale wiem że wtedy ona by pomyślała nie wiadomo co.
- Czarny Kocie...czekaj!
Znów jej się coś śni. Znów lekko krzyknęła. Westchnąłem. Popatrzyłem na jej twarz. Jej usta. Znowu kuszą, ale tym razem się powstrzymam.
Wyjrzałem na korytarz zobaczyć czy moja mama wróciła do siebie.
Tak było.
Zamknąłem drzwi, po czym udałem się do łazienki.
- Dzieciaku ogarnij się.
- Plagg nie sraj się teraz do mnie. Jestem zmęczony. Chce się położyć spać.
- Z Marinette?
- Będę tylko obok, na wypadek gdyby miała w nocy wołać Czarnego Kota.
- Jesteś debilem.
- Wiem. Plagg wysuwaj pazury!
Wyszedłem z łazienki już jako Czarny Kot i od razu powędrowałem na łóżko, obok Marinette.
Była odwrócona w moją stronę, przez co mogłem przez chwilę popatrzeć na jej śliczną twarz, a szczególnie na jej kuszące usta.
Położyłem się wygodnie, przykryłem mnie i Marinette kołdrą i przysunąłem ją bliżej mnie.
- Czarny Kocie..
- Shh...jestem tu. Jestem tu Marinette.
- Gdzie Adrien?
- Poszedł do swojego pokoju.-na pewno.
Dziewczyna lekko przytaknęła i podnosiła się.
- Głowa mnie boli.-powiedziała szeptem.
- Chcesz tabletkę?
Pokiwała przecząco głową.
- Chce spać przytulona do ciebie.
Położyła się, przysunęła bliżej mnie, wtuliła w mój tors, a ja dałem moją jedną rękę na jej plecy, od razu ją przytulając.
- Kocham cię Księżniczko.
- Ja ciebie też Kotku.
Wtuleni w siebie, oddaliśmy się w ręce Morfeusza.
*RANO*
Obudził mnie ciężar tkwiący na mojej klatce piersiowej. Otworzyłem oczy. Leżała na niej moja słodka Mari. Tylko MOJA.
Z lekkim uśmiechem na twarzy, delikatnie zdjąłem Marinette ze mnie, i położyłem obok.
Swobodny wstałem i pierwsze co zrobiłem, to udałem się do kuchni po tabletki na ból głowy i szklankę wody.~Jak w nocy bolała ją głowa, to jak wstanie to będzie jeszcze bardziej.~powiedziałem sobie w myślach.
Kiedy wróciłem do pokoju Marinette jeszcze spała. Położyłem na szafkę nocną szklankę i tabletkę, po czym poszedłem się położyć obok MOJEJ Księżniczki.
Gładziłem jej miękkie policzki, jej piękne, ciemne włosy i oddawałem lekkie pocałunki na jej czole.
- Jeszcze pięć minut...-wymruczała.
Odpowiedziałem jej pocałunkiem w policzek. Rozglądając się po całym pokoju zauważyłem, że na ścianie wisi zegar,na którym ukazuje się godzina 11:25.
Kiedy tylko mocniej przytuliłem się do Marinette, ona zaczęła się rozciągać, po czym usiadła.
- Jak się spało Księżniczko?
- Nawet nie wiem.-przetarła oczy.- Ile wczoraj wypiłam?
- Nie pamiętasz nic z wczorajszego wieczoru?
- Trochę...-odparła zmieszana.- Głowa mnie boli.
- Tam masz tabletkę i wodę.
Dziewczyna obróciła się, i natychmiast zażyła lek.
- Dziękuję Kotku.
- Marinette..-wstałem z łóżka.- Możesz mi powiedzieć co pamiętasz z wczorajszego wyjścia?
[MARINETTE P.R.W.]
- Marinette..-Kot wstał z łóżka.- Możesz mi powiedzieć co pamiętasz z wczorajszego wyjścia?
Co pamiętam? W sumie mało... Tylko jakieś urywki... Westchnęłam. Mam nadzieję że nic głupiego nie zrobiłam.
- Pamiętam wszystko co działo się przed wejściem na statek. Później że wypiłam wódkę, a kiedy mi się skończyła poszłam po chyba następną, ale wtedy zaczepił mnie jakiś typ. Tańczyłam z nim, dał mi piwo. Następnie poszłam do Aly'i i...-urwałam.
- Tylko tyle?-zapytał troskliwym głosem Kot.
- Nie jestem pewna, ale chyba rozmawiałam z Adrienem przez telefon. Później zaczęło mi się kręcić w głowie i... Nie pamiętam co dalej. Mam tylko urywki...
- Powiesz mi o tych urywkach?-wypowiadając ostatnie słowo, Kot wykręcił oczami.
- Nie jestem ich pewna. W ogóle..-spojrzałam na siebie.- Dlaczego wciąż mam na sobie sukienkę?
- No bo..-przerwałam mu.
- I do tego gdzieniegdzie roztarganą!?
Natomiast wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Mój makijaż był rozmazany, włosy wyglądają jakbym przeżyła pierdolnięcie piorunem, sukienka cała brudna, a do tego ma gdzieniegdzie roztargane miejsca.
- Co się kurwa wczoraj odjebało!?
- Sam dokładnie nie wiem. Może powinnaś zadzwonić do Aly'i?-zaproponował.
- Em... Nie wiem, coś mi mówi że jest na mnie zła.
- Z tego co wiem, to nazwałaś ją suką.
- Co!? Dlaczego?
- Śmiesznie to zabrzmi, ale myślałaś że ona kocha Adriena.
- No to co!?
- To że mówiłaś podobno że jesteś w związku z Adrienem.
Zamarłam. Dlaczego ja tego kurwa nie pamiętam!? Ile ja wczoraj wypiłam!?
- Wiesz że to nie prawda?
- No...mam nadzieję.
- A poza tym, to co ty tu robisz?
- No... Przez sen raz krzyczałaś, a raz szeptałaś Czarny Kocie, więc Adrien dał mi znać i oto tu jestem.
- Wyjdź.
- Co? Ale dlaczego?
- Chce się iść umyć, a potem posprzątać pokój i się spakować.
- Poczekam na ciebie, a później pomogę ci w sprzątaniu.
- Jasne.
Nie chcąc dalej prowadzić tej rozmowy podeszłam do szafy i wyciągłam szary dres, czarny stanik i majtki, czarny top i szare skarpetki z napisem na kostce never.
- Będę czekał.-usłyszałam jeszcze za sobą, kiedy wchodziłam do łazienki.
Nie odpowiedziałam, tylko weszłam i zamknęłam drzwi.
Będąc w środku odłożyłam czyste ciuchy na szafkę. Dziś porządny prysznic.
Kiedy ściągnęłam z siebie sukienkę, odkręciłam ciepłą wodę, a gdy już byłam całkiem rozebrana, weszłam pod nią.
Zamoczyłam się cała. Pozwoliłam wodzie spływać po moim ciele przez jakiś czas, a gdy już byłam stuprocentowo "namoczona", wzięłam do ręki żel pod prysznic i wylałam trochę go sobie na rękę.
Zaczęłam mycie od rąk, ramion obojczyków, piersi, a skończyłam na nogach, kostkach i stopach.
Zabrałam się za umycie mojej głowy. Do tego użyłam szamponu o zapachu czekolady. Uwielbiam ten zapach.
Cała umyta nadal stałam pod tą spływającą po mnie wodą. Tak mi było przyjemnie. Niestety każda chwila spokoju, i relaksu musi się kiedyś skoczyć.
Zakręciłam wodę, ale nie wyszłam z kabiny prysznicowej. Wychyliłam tylko rękę po ręcznik.
Owinięta wyszłam spod prysznica, ale i tak uderzyło mnie lekkie zimno. A tak dokładniej to od zimnej podłogi.
Dokładnie się wytarłam, ubrałam wcześniej wzięte ubrania, i wzięłam się za wysuszenie głowy.
W miarę suche włosy uzyskałam po ponad 20 minutach. Wróciłam do pokoju. Kot leżał i miał zamknięte oczy.
Skąd wiem że nie spał?
Miał cwany uśmieszek na tej jego buźce.
- Myślałem że się utopiłaś.
- Cieszyłbyś się prawda?
- Jezu to tylko żarty.-wstał.
- Jakoś mnie nie śmieszą.
- O co ci chodzi?
- O nic.
Podeszłam do okna, po czym otworzyłam je.
- Właśnie widzę jak "o nic".-zrobił cudzysłów palcami.
- Myśl co chcesz.
Nawet na niego nie patrzyłam. Zabrałam się za sprzątanie pokoju. Tu jest naprawdę bałagan.
- Chciałeś mi pomóc sprzątać tak?
- Tobie zawsze Księżniczko.
- To pościel łóżko, a i nie podlizuj się tak.
- Co cię ugryzło? Okres?
- Wspominałam kiedyś że ja też mam wady.
- Dobrze wiesz że nie o to chodzi.
Zignorowałam go. Wzięłam się za sprzątanie.
- Już.-odezwał się po chwili.
- To teraz tam usiądź i się nie odzywaj.
- Chce ci pomóc.
- Ja nie chcę twojej pomocy.
- No do cholery Marinette powiesz mi o co ci chodzi?
- Jak było z rudą?
Mniej więcej skończyłam ogarniać mój pokój, ale nadal nie jest posprzątany. Moje ciuchy walają się po każdym kącie.
- To nie byłem ja. Wrabia mnie ktoś.
- To skąd niby o tym wiesz?
- Adrien.
- Nich ci będzie.
Zabrałam się za pakowanie ciuchów do walizki, a kiedy już były spakowane przyszła kolej na kosmetyki, żele i tym podobne.
- Serio chcesz wracać do domu?
- Kocie nie zadawaj głupich pytań. Oczywiście że chcę.
- Czyżbyś miała okres?
- Nie!
-
Dobra, dobra to wrzuć na luz.-powiedział cwano.
- Wrzuciła bym, gdybyś nie zabawiał się z innymi laskami!-podniosłam głos.
- Nie rozumiesz że to nie byłem ja!? Chcą mnie wrobić!
- Chcą czy nie chcą mało ważne. Ja i tak chcę być już sama.
Czy chcę? Nie wiem. Na pewno byłam szczęśliwa będąc z Kotem, ale on mnie zranił...
Możliwe że go ktoś wrabia, ale możliwe jest też to, że on po prostu chce wyjść z tego z twarzą.
- Marinette..-powiedział już łagodniejszym głosem.
Stanęłam w miejscu i na szczęście do niego plecami. Poczułam jak oczy zachodzą mi łzami.
- Z..z z nami koniec!-na początku się zająkałam.
- Mariś...
- Nie! Ja już postawiłam. Chcę być sama, z nami koniec.-dalej stałam do niego tyłem.
- Książniczko obróć się do mnie.
Zignorowałam jego prośbę. Ruszyłam szybko do łazienki, w której sprawdziłam jeszcze, czy niczego nie zapomniałam.
Nic tu nie ma. Wszystko spakowałam.
Wróciłam do pokoju. Kot stał i patrzył na moją walizkę, a jego zęby zagryzały dolną wargę.
Z łóżka wzięłam jeszcze telefon słuchawki i ładowarkę.
- Marinette proszę cię... Porozmawiajmy..
- Po co? Nie mamy o czym.
- Po co?-powtórzył pytanie.- Bo nie chcę cię kurwa stracić przez to, że ktoś mnie wrabia...
Poczułam że się rumienie, ale musiałam zignorować to uczucie.
Nie mogę tak reagować na jego teksty.
- Chat...ja już podje..-nie dane było mi dokończyć.
Chat w prędkości światła podbiegł do mnie i złączył nasze usta. Na początku chciałam się wyrwać, oderwać, odepchnąć go, ale on jest silniejszy. Całował namiętnie i prosił o dostęp do środka. Nie wiem kiedy, ale znaleźliśmy się pod ścianą.
- Cha..-w tym momencie wsunął mi swój język do buzi.
Starałam się go odepchnąć. Nic z tego. Jest jak skała.
Wbiłam mu paznokcie w żebra, myśląc że mnie puści. Myliłam się. Kot tylko uśmiechnął się i lekko ugryzł mnie w język.
O nie tak nie będzie!
Oddałam mu. Na jego ustach znów zagościł uśmiech.
Zaczęliśmy walczyć o dominację. Coraz szybciej, coraz mocniej, i coraz namiętniej.
Rozpłynęłam się i zapomniałam o wszystkich problemach.
Wsunęłam moje palce w jego włosy. On przysunął swoje ciało bliżej mojego, po czym chwycił mnie za uda dając mi znak, abym oplotła nogi na jego talii.
Teraz pocałunek zrobił się spokojniejszy, bardziej czuły, ale nadal namiętny.
Zwinnym ruchem Kot powędrował z moich ust na moją szyję, zaczepiając przy tym mój obojczyk.
- Cha..chat!
Jego delikatnie usta zostawiały mokre pocałunki na mojej nagiej szyi. Gdzieniegdzie przyssawał się, co oznacza że mogę mieć malinkę.
Nie zostałam mu dłużna i kiedy tylko chciał znów złączyć nasze usta, ja zaczęłam całować i ssać jego szyję.
Zrobiłam mu malinkę.
Znów połączył nasze usta, po czym przeniósł nas na łóżko.
- Marinette nie widzisz tego? Nie widzisz tego co jest między nami? Przecież to widać że łączy nas uczucie. Uczucie miłości. Nie możesz zaprzeczyć.
Leżałam pod Kotem i dokładnie chłonęłam każde jego słowo.
Niestety miał rację...
Kocham go. Jego humorki, wady, zalety, gesty i nie zawsze udane żarty, ale gdy sobie przypomnę tą akcję z rudą...
- Chat. Masz rację. Nie mogę zaprzeczyć, ale to nie zmienia faktu, za chcę być sama.
Nie chcę. Teraz to jedyne co chcę, to być w jego ramionach i się przytulać.
Ale życie to nie bajka. Nie mogę wiecznie leżeć i przytulać się do niego. Jest szkoła. Problemy. Obowiązki.
- Marinette przemyśl to jeszcze proszę..-złożył mi całusa na ustach.
- Nie wiem, zobaczę..
Westchnął i wstał, a ja tuż po nim. Dał obie ręce na tył głowy, a zaraz zjechał na kark.
- Ja już będę się zbierać.-podeszłam do walizki.
- Pomóc ci?
- Nie..nie trzeba. Wracaj do siebie.
- Czyli... Jak na razie to koniec?
W jego głosie dało się usłyszeć nutkę nadzieji.
- Chcę być sama Chat. Dziękuję za no.., że wczoraj przyszedłeś.
- Wiesz że dla ciebie wszystko.
- Dzięki. To do zobaczenia.-rzuciłam szybko i wyszłam z pokoju.
Kiedy znalazłam się już przed bramą, zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po 10 minutach.
Kierowca pomógł mi z walizką, wsadzając ją do bagażnika, a kiedy siedzieliśmy już zapięci pasami, podałam mój adres.
Pod moim domem znalazłam się po nie całych 15 minutach. Taksówkarz tym razem mi nie pomógł z bagażem.
Kierowca ruszył od razu, gdy tylko zobaczył w lusterku, że moja walizka stoi na chodniku.
Nawet nie zdążyłam zamknąć bagażnika.
Chcę być już w moim pokoju.
Złapałam za rączkę od walizki, i czym prędzej ruszyłam przed siebie.
Drzwi do domu były otwarte, zresztą jak brama, a na holu panował spokój i cisza.
- Rodziców panienki nie ma w domu.-z korytarza wyszła kobita.
- Kim Pani jest?
- Zostałam zatrudniona tutaj jako pomoc domowa.
- Dobrze. Ja idę do swojego pokoju. Nie ma Wiktora?
- Wziął sobie wolne. Podobno się rozchorował.
Przytaknęłam na znak że rozumiem, a kobieta około 40 znikła za ścianą.
- A i jestem Kinga.-wróciła, a przedstawiając się złożyła mały ukłon.
- Ja Marinette. Nie mów do mnie panienko. Mów po imieniu.
- Dobrze, ale przy rodzicach będę mówić tak jak należy.
Kiwnęłam głową i w końcu ruszyłam do swojego pokoju.
Będąc w nim poczułam jakby spadł ze mnie jakiś ciężar.
Tu mogę być sobą.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- Nie jest tak źle.-powiedziałam sama do siebie.
- Marinette!
- Tikki! Gdzie byłaś?
- W twojej walizce.
- Ohh..moja ty biedna.-kwami przytuliło się do mojego policzka.
- Nigdy więcej takich numerów jak wczoraj.
- Nawet całości nie pamiętam. Myślałam nieźle wypić.
- Ty nie piłaś dużo, przynajmniej tak mi się zdaje.
- To w takim razie co się stało?
- Zapytaj Aly'ę albo Adriena.
- Alya jest pewnie na mnie zła, a Adrien...
- Co Adrien?
- Nic.
Kwami zamyśliło się, po czym zrobiło minę, jakby dostała olśnienia.
- Luka.
- No tak.-przybiłam piątkę z moim czołem.- Przecież to było u niego.
- Zapytaj go.
- Tak właśnie zrobię.
Klasnęłam w dłonie i wyszłam z pokoju kierując się do wyjścia. Zabrałam ze sobą tylko telefon i bomberkę. Tikki schowała się w wewnętrznej jej kieszeni, a przed schowaniem się wzięła jeszcze ze sobą dwa ciastka.
Będę mieć nakruszone. Fajnie prawda?
Spojrzałam na telefon. Jest przed 15, a do Luki idę na piechotę. Spacer dobrze mi zrobi.
W połowie drogi jeszcze zadzwoniłam do ciemnowłosego, aby upewnić się czy jest w domu.
-(Hejka Mariś.)-odebrał po drugim sygnale.
- Hej Luka. Jesteś może w domu?
-(Tak, a stało się coś?)
- Chcę z tobą pogadać o wczorajszej imprezie.
-(Ahh..no okej, tylko wiesz... Mam mały bałagan po wczoraj, więc się nie przestrasz.)
- Haha spoko. Nawet ci pomogę w sprzątaniu.
-(Nie ma mowy. Ja prawie kończę.)
- Jakoś ci nie wierzę.
-(No dobra. Zacząłem godzinę temu.)
- Haha dobra. Zaraz tam będę.
-(Okej. Czekam. Pa.)
Rozłączyłam się, a gdy zamierzałam schować telefon do kieszeni, na wyświetlaczu pojawił mi się numer Adriena.
Dzwoni do mnie.
Nie chcę z nim gadać. Nie teraz.
Przesunęłam palcem na czerwoną słuchawkę, rozłączając się przy tym i od razu wyciszyłam dzięki.
Kiedy dotarłam na miejsce, Luka akurat był na moście prowadzącym na statek. Czyli w skrócie, przed wejściem.
- Hej.-odezwałam się pierwsza.
- Siemano.-podszedł do mnie i mnie przytulił na przywitanie.
- Jak tam?
- Mam lekkiego kaca, ale mi tak bardzo nie przeszkadza. A jak u ciebie? Jak się czujesz?
- Nie jest źle, ale połowy nie pamiętam. Ile ja wypiłam?
- Mari..to nie przez alkohol połowy nie pamiętasz.
- Nie rozumiem.-aż się boję odpowiedzi.
- Wejdźmy do środka. Wszystko ci opowiem.
Luka zaczął iść do wnętrza statku, zapraszając też mnie gestem dłoni.
Ruszyłam za nim trzymając głowę w dół. Teraz żałuję że ubrałam dres. Wyglądam jak wsiur.
- Luka twoja siostra mówi żebyś przyniósł jej drabinę z piwnicy!
- Powiedz jej że mam gościa!
- Jakiego?-nagle na schodach pojawiła się Rose.- O Marinette! Hejka!-przyszła się przywitać szybkim przytulasem.
- Cześć Rose.
- Rose co ty tak długo...o hej Marinette.-teraz na schodach pojawiła się Juleka.
- Hej.
- Luka wstydził byś się zapraszać dziewczyny do takiego bałaganu.-Rose wykręciła oczami.
- Przecież Marinette nie jest moją dziewczyną, ona jest z..-przerwałam mu.
- Jestem singielką.
Luka poparzył na mnie niezrozumiale, a dziewczyny tylko kiwnęły głową że rozumieją i wróciły na górę.
- Jak to jesteś singielką? Ty nie byłaś przypadkiem z Czarnym Kotem?-odezwał się Luka, gdy byliśmy już w jego pokoju.
- Byłam z nim, ale to już koniec. Chcę być sama.
- Coś się stało?
- Nie ważne, tak czy siak, chcę być sama. Chcę być singielką. Proszę nie drąż tematu i powiedz mi co się stało wczoraj.
- Spoko, lecz ja nie wiem co było, gdy Adrien wziął cię do siebie.
- Dobra. Mów to co wiesz.
Zaczął mi opowiadać to co wiedział. Na początku było spokojnie, ale gdy skoczył opowiadać, miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- A później Adrien dostał telefon, powiedział że musi lecieć.
- Ja pierdole..
Właśnie uświadomiłam sobie, że byłam pod wpływem narkotyków.
- Nie wierzę..
- Mari..
- Wiesz jak mi wstyd?-schowałam głowę w dłoniach.
- To nie twoja wina. To ten skurwiel Kamil Tsurugi. W ogóle kim jest ta cała Kagami?
- Nie ważne.
Rozejrzałam się po jego pokoju. Może nie było tu dużego bałaganu, ale był.
- Luka chcę się odstresować trochę. Proszę pozwól mi pomóc w sprzątaniu.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
2840 słów! 😱♥️
Jak myślisz co będzie dalej? 😏😶
(Lubię czytać wasze teorie 😅)
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, więc życzę wam, zdrówka, szczęścia, aby nowy rok był lepszy od tego, dobrych ocen w szkole, dużo niezapomnianych i wesołych chwil. Udanego Sylwestra. Dobrego humoru w ten świąteczny czas, chodź za oknami nie ma śniegu (przynajmniej u mnie). Spędzania czasu z rodziną. Fajnych prezentów pod choinką i czego sobie tam jeszcze życzycie.
⭐=motywacja
💬=motywacja
WY=motywacja
Do następnego 😎❤️
Kochu was!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro