Prolog
Iruka obudził się czując kojące ciepełko na plecach. Rozmemłanym wzrokiem rozejrzał się po pomieszczeniu. Było inne niż te do tej pory i na pewno nie było szpitalem. Odwrócił się i zobaczył, że to Kakashi śpi przytulając się do jego pleców. Znał jego obawę jak swoją własną. Zupełnie jakby mieli ją ta samą. Jakby dzielili lęki między sobą. Wtulił się w niego i objął łapkami. Zamknął oczy. Gdziekolwiek są jest bezpiecznie, póki on jest przy nim. Poczuł jeszcze jak ręce Kakashiego go obejmują i usłyszał senne mruknięcie: moje.
Chciał być jego. Zasnął.
Było przed południem, kiedy do sypialni cicho wszedł nieproszony gość. Iruka wzdrygnął się przez sen jakby wyczuwał intruza, co zaalarmowało śpiącego Hatake. Otworzył oko i zobaczył, że Tsunade z tą swoją walizą się wprosiła. Widząc uroczy widoczek chciała im zrobić zdjęcie, ale powstrzymało ją warknięcie białowłosego.
- Nawet się nie waż.
- Och, no weź. Tylko jedno. Tak uroczo wyglądacie.
- To idź do Shizune po odbitkę. Jestem pewien, że zrobiła nam w jaskini na postoju.
- Normalnie instynkt wilczycy się w tobie odezwał.- zaśmiała się widząc jak broni bruneta śpiącego w jego ramionach.
- Nazywaj to jak chcesz. Musisz nas nękać w domu? Powiedziałem, że przyjdziemy.
- Sądzę, że domowe warunki są mniej stresujące niż szpital, hmm?
- Pf...
Nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż ta dość nerwowa rozmowa obudziła jednak Irukę.
- Szo się dzieje?- zapytał rozmemłanym głosem
- Tsunade przyszła cię zbadać. Sama się musi przekonać.
- Właśnie teraz? Miałem taki przyjemny sen.- miauknął
- Teraz, teraz, bo żyć nie da i sobie nie pójdzie.
- Geeeez.....- westchnął cierpiętniczo i i usiadł trąc zaspane oczy.
- Bądź grzeczny. Idę kawy nam zrobić.
Iruka tylko pokiwa głową, że się zgadza i siedział wciąż jeszcze zaspany na łóżku. Tsunade zbadała go dokładnie i pobrała próbkę krwi do badania.
- jak się czujesz?
- Ogólnie dobrze. Czuję, że nawet poziom energii wrócił mi do normy. Będę mógł wrócić do pracy?- zapytał niepewnie
- Tak, ale nie wcześniej niż 1 września. Rozumiemy się?
- Umrę z nudów.
- Nawet tak nie żartuj. Trzeci nie cofnął ci pozwolenia na stare rulony, wiesz?
- Naprawdę?!- ożywił się nagle i rozpromieniał radością
- Naprawdę mały molu.- zaśmiała się
- No bardzo śmieszne.- bąknął
- Oszczędzaj się, pij dużo płynów i drzemki dalej cię obowiązują.- pogroziła mu jeszcze palcem i wyszła.
Po drodze zahaczyła o kuchnię i to samo powiedziała " jego opiekunce". Wróciła do szpitala i zniknęła w laboratorium.
Iruka zszedł na dół i poszedł za zapachem kawy do kuchni. Zaraz też dostał w łapki swój kubek.
- I co powiedziała?
- Że dalej mam się oszczędzać i nie mogę wrócić do pracy przed początkiem roku, ale mogę kopać w archiwum.
- Bardziej przydałby ci się trening. Wciąż jesteś żałośnie słaby fizycznie.
- Ty to wiesz jak sobie wziąć wyzwanie.- westchnął ciężko i siorbał swój napój.
- Trenowałem siódmą, to i ciebie na ludzi wyprowadzę.
- Czym ty mi, dzikusie, grozisz?- zaśmiał się
- Katorżniczym treningiem ponad twoje marne siły i egzaminem na wyższą rangę, niezdaro.- odpowiedział siląc się na poważny ton głosu
- Ojoj. Teraz to się zacząłem ciebie bać.
Kakashi miał coś powiedzieć, ale ostatecznie obaj się roześmiali. Po pobudzającej kawie nie było już mowy o drzemaniu, więc wypuścili się na spacerek i małe zakupy. W końcu cały miesiąc ich nie było, a nie tylko w lodówce hulały zaledwie wiry powietrza.
Szli tak samo pełni obaw i nadziei, co będzie jak choroba całkiem się wycofa i ślad po niej będzie tylko w medycznej kartotece Iruki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro