Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27/12

Szpital był dziwnym miejscem. Zwłaszcza w okresie świątecznym zdawał się nieprzyjazny. Wszyscy ludzie, rodziny pacjentów a nawet personel zdawali się wyjątkowo smutni i niezadowoleni. Nikt nie chciał spędzać tego czasu w obcym miejscu.

Sam przyjazd do szpitala był ciężki. Miasteczko, w którym znajdował się dom, nie miało nawet przychodni. Zdecydowaliśmy się sami zawieźć babcię do szpitala, w obawie, że karetka miałaby problem z przyjazdem. Kiedy w końcu dojechaliśmy, wiedzieliśmy, że będzie w porządku. Babcia była w dobrych rękach.

Z porankiem przyszła informacja o osłabieniu organizmu, ale braku jakichkolwiek większych zagrożeń. Babcia miała zostać pod obserwacją przez dwa dni. Jej życiu nic nie zagrażało. Musiała po prostu na nowo nabrać sił.

Większość osób wróciła do domu po otrzymaniu tej informacji. Niektórzy odwiedzili babcię nad ranem czy wczesnym południem. Nikt nie chciał jednak zostać w szpitalu.

Nikt poza jednym, konkretnym mężczyzną.

- Nie jesteś zmęczony, Baekhyun? – Zapytałem odchylając się na małym fotelu w pokoju babci. Upewniliśmy się, że kobieta dostanie najlepszy pokój z możliwych. Był to prywatny budynek, jak sam dowiedziałem się dopiero po rozmowie z mamą. Może i ściany nadal były białe, a powietrze pachnące sterylnymi preparatami, ale samo pomieszczenie było bardziej przystosowane do wygody pacjenta. Godziny odwiedzin też były dłuższe, z czego nie omieszkał się korzystać mój były partner.

Nadal były, ponieważ mimo moich nadziei, wczorajsza rozmowa nie doczekała się kontynuacji.

- Nie. – Oświadczył mniejszy obracając się w moim kierunku. Siedział na skraju łóżka, rozmawiając z kobietą na niezbyt interesujące, według mnie, tematy. Coś o książkach, o których nigdy nie słyszałem, coś o muzyce, która nie była dla mnie atrakcyjna, coś o gotowaniu, którego zarówno ja jak i Baekhyun nie cierpieliśmy.

- Głodny?

- Nie. – Powtórzył. Westchnąłem i spojrzałem na moją mamę, która przyjechała pół godziny temu. Czując na sobie mój wzrok odwróciła się od okna i zmierzyła Baekhyuna.

- Baekhyun, kochanie, chodźmy do jadalni, hm? Rozprostujesz chociaż nogi. – Powiedziała. Ku mojemu zaskoczeniu Baekhyun przytaknął bez żadnego komentarza. Posłałem mu lekki uśmiech, kiedy mnie minął. Sam postanowiłem zostać, aby babcia nie musiała spędzić tego czasu samotnie.

Po chwili wstałem i powoli zająłem miejsce Baekhyuna.

Starsza kobieta patrzyła na mnie wyczekująco, kiedy ja nic nie mówiąc wpatrywałem się w stojak z kroplówką. Było kilka tematów, które powinniśmy poruszyć. Sam nie potrafiłem zebrać się do rozmowy, co natychmiast zauważyła. Kontem oka widziałem jak unosi dłoń, aby po chwili ułożyć ją na moim kolanie.

- Dlaczego Baekhyun zareagował tak intensywnie? – Zapytała. Brzmiała, jakby znała mój sekret. Tak, jakby dobrze wiedziała, że go okłamałem.

Reakcja Baekhyuna była dużo bardziej zaniepokojona, niż kogokolwiek z nas. To on był pierwszym, który wybiegł z pokoju, aby sprawdzić jej stan, to on był tym, który nalegał na udanie się do szpitala, nawet, kiedy kobieta już się wybudziła. Jego dłonie i głos drżały, a w oczach natychmiast pojawiły się łzy. Czułem się okropnie. On nie był świadom tego, że ta sytuacja nie jest tak poważna, jak się zdaje. Gdybym mógł, dałbym sobie w twarz. Zasługiwałem na to.

Baekhyun był przerażony i była to tylko moja wina.

Nie potrafiłem przyznać, że go okłamałem. Byliśmy sami, we dwoje i czułem, że to nie jest odpowiedni moment, abym zdradził jej prawdę. Nie miałem za sobą wsparcia kuzynów, a obok nie było wszystkich osób, które musiały poznać mój sekret.

- Bardzo się zmartwił.

- Wy się nie zmartwiliście?

- Zmartwiliśmy. – Powiedziałem natychmiast. Podniosłem na nią spojrzenie. Wiedziała, że coś ukrywam. Nie miałem wątpliwości. – Ale Baekhyun... Nie wiem, babciu, nie wiem. – Rzuciłem w końcu. Kobieta nie naciskała. Przytaknęła lekko, po czym zabrała dłoń.

- Niedługo wracacie do Seul. – Zauważyła. Wszyscy już myśleli o powrocie, który zbliżał się wielkimi krokami. Mieliśmy opuścić nasz ukochany dom i wrócić do miasta. Miałem w związku z tym bardzo mieszane uczucia.

- Będziemy za tobą tęsknić. – Zapewniłem szczerze. Wiedziałem, że w tym przypadku mogę mówić nie tylko za siebie. Baekhyun uwielbiał babcie. Czuł się przy niej zupełnie chciany i spokojny. Co roku po powrocie do stolicy tęsknił za nią.

- Ja za wami też, bardzo. – Odparła. – Dom znów zostanie pusty. Pewnie wrócimy tu dopiero za rok. – Rzuciła spokojnie, a ja uświadomiłem sobie do czego zmierza.

Temat jej spadku pozostał nieporuszony od początku grudnia. Po przyjeździe kilkakrotnie o nim myślałem. W końcu byłem tutaj, aby przekonać ją co do naszego związku. Nieistniejącego związku, na którym później skupiłem się całkowicie. Miałem odzyskać dom, ale teraz było coś zupełnie innego, co pragnąłem odzyskać.

- Przepisz go Baekhyunowi. – Oświadczyłem zupełnie poważnie. Kochałem ten dom. Był miejscem, w którym stworzyłem najpiękniejsze wspomnienia. Był moją oazą, kryjówką. Nie był jednak dłużej istotny.

- Słucham? – Sapnęła zaskoczona.

- Przepisz dom Baekhyunowi. – Powtórzyłem. – Jeśli wciąż tego chcesz, oczywiście.

- Sądziłam, że nie jesteś przekonany do tego pomysłu. – Powiedziała. Gdybyśmy cofnęli się w czasie potwierdziłbym to. Początkowo pomysł wydawał mi się szalony, ale przez ten miesiąc zacząłem rozumieć skąd się narodził. Baekhyun, nie ważne czy jako mój chłopak czy wróg, był kimś komu w stu procentach zależało na babci. Jej również zależało na Baekhyunie i nie zamierzałem dłużej w to ingerować.

Poza tym nikt z nas nie zajmie się tym miejscem tak dobrze jak Byun. Wszyscy byliśmy skupieni na sobie, swojej pracy. Nikt poza mną nie brałby nawet pod uwagę zamieszkania w tym domu. Wierzyłem, że brunet włoży całe swoje serce w to, aby o niego zadbać.

- Wydawało mi się to trochę dziwne, przyznaję. – Odparłem ważąc swoje słowa. – Ale przemyślałem to dobrze i popieram twoją decyzję.

- Naprawdę?

- Mhm. – Przytaknąłem. Zaraz otrzymałem szeroki uśmiech. Jej wzrok się zmienił. Zdawało mi się, że poczuła ulgę. Być może nieświadomie zmartwiłem ją swoją reakcją. Może słusznie podejrzewała, że między mną a Baekhyunem coś się zmieniło.

Chwilę później drzwi się otworzyły, a do środka weszła moja mama.

- Chanyeol zgodził się na przepisanie Baekhyunowi domu. – Powiedziała babcia, kiedy tylko ją zobaczyła. Nie miałem nawet sekundy, aby ją powstrzymać.

Moje powieki natychmiast się rozszerzyły, a oddech zamarł w piersi.

Baekhyun przystanął w otwartych drzwiach, patrząc na nas ze zmieszaną, niepewną miną. Jego wzrok skakał między babcią a mamą, kiedy próbował zrozumieć zastaną sytuację. W końcu opuścił wzrok na mnie i być może to moja mina sprawiła, że zastygł w bezruchu.

- Słucham? – Zapytał ze zmarszczonymi brwiami.

- Przepiszę ci dom w górach, Baekkie. – Rozjaśniła najstarsza.

- Mówiłaś, że Chanyeol nie jest pewny tego pomysłu. – Rzuciła moja mama, wzrokiem szukając mojej sylwetki. Nagle poczułem, że spoczęły na mnie wszystkie spojrzenia. Jedno radosne, drugie zaskoczone, a ostatnie-

- Nie był miesiąc temu. Zmienił zdanie.

- Miesiąc temu? – Powtórzył Baekhyun cicho. Jego dłonie, które zaciskał na dwóch papierowych kubkach, zadrżały. Parujący napój spłynął na jego skórę, ale Byun nawet nie zareagował. Widząc to wstałem i ruszyłem w jego kierunku.

- Rozmawialiśmy zanim przyjechaliście, miesiąc temu. – Wyjaśniła babcia. Nie widziałem jej twarzy, ale w jej głosie wyczuwałem pojawiającą się niepewność. Na pewno spodziewała się innej reakcji Byuna, który skulił się w sobie patrząc na mnie. Zabrałem z jego dłoni gorące kubki, ale kiedy odłożyłem je stolik i sięgnąłem po jego zaczerwienione dłonie, Baekhyun natychmiast je zabrał.

Jego usta się uchyliły, wzrok na moment spoczął na mojej twarzy. Smutek, zdrada, może nawet rozpacz były tym, co w nim wyczytałem.

- Przepraszam. – Powiedział, zanim odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Nie oglądając się za siebie ruszyłem za nim. Słyszałem za nami wołania mojej rodziny, ale zupełnie się nimi nie przejąłem. Natychmiast dogoniłem Baekhyuna i złapałem go za nadgarstek, tylko po to, aby wyrwał go z mojego uścisku.

- Nie dotykaj mnie. – Warknął przyśpieszając chodu.

- Daj mi się wytłumaczyć.

- Nie masz czego tłumaczyć!

- Nic nie rozumiesz!

- Wszystko rozumiem, Chanyeol! Wszystko perfekcyjnie rozumiem! – Krzyknął na moment przystając. Obrócił się w moim kierunku, a ja ponownie spróbowałem złapać jego dłonie. Mniejszy odsunął się od mojego dotyku.

- Panowie! – Usłyszałem, a z jednego z pokoi wyjrzała młoda pielęgniarka. – Przypominam, że to szpital. Nie wolno tu krzyczeć.

- Przepraszamy. – Powiedziałem spoglądając na nią. Ten krótki ruch, niczym zapalnik, ponownie napędził chód Baekhyuna. Ruszyłem za nim, tym razem w ciszy.

W ciągu kilku minut znaleźliśmy się na zewnątrz. Nie miałem na sobie kurtki, więc zadrżałem na uczucie zimowego powietrza na skórze. Nawet jeśli Baekhyun czuł to samo, nie dał poznać po sobie dyskomfortu.

- Co teraz zrobisz? Jesteś tu ze mną. – Mruknąłem przystając na schodach. Baekhyun odetchnął głęboko rozglądając się po okolicy. – Wysłuchaj mnie.

- Nie chcę.

- Zawiozę cię do domu, jeśli mnie posłuchasz. – Oświadczyłem. Mniejszy w końcu odwrócił się w moim kierunku. Trząsł się od zimna, ale jego mina była pełna złości.

- Jakiego domu, Chanyeol? – Zapytał gorzko. – Nie chcę cię słuchać. Zabrałeś mnie tutaj tylko i wyłącznie dla swojego zysku! Wykorzystałeś mnie! – Krzyczał. Ludzie się za nami obracali, ale zupełnie się tym nie przejmowałem. Z każdym jego słowem czułem kolejne igiełki wbijające się w moim sercu. Oczy Baekhyuna lśniły niebezpiecznie. – Przyznaj, zabrałeś mnie tu po to, żeby przekonać ich do zostawienia ci domu.

- To prawda. – Powiedziałem. Mniejszy zacisnął usta. Po jego czerwonych policzkach spłynęły pierwsze łzy. Zszedłem po schodach, aby stanąć naprzeciw bruneta. Tym razem pozwolił mi dotknąć swoich drżących przedramion.

- W czym jeszcze mnie okłamałeś, hm?

To był ten moment. Moment, kiedy moja klatka piersiowa się zacisnęła, zabierając mi oddech. Patrzyłem prosto w oczy Baekhyuna, który czekał na moją odpowiedź. Zamknąłem oczy nie mogąc znieść bólu w jego spojrzeniu. Musiałem stawić czoła swoim błędom. Musiałem powiedzieć mu prawdę.

Uchyliłem powieki.

- Babcia. – Szepnąłem na wdechu. – Babcia nie umiera.

Dźwięk dłoni uderzającej moją twarz był głośny i intensywny. Pieczenie, które natychmiast się pojawiło dodało mi jedynie trzeźwości i świadomości co do tego, co się dzieje.

W oczach Baekhyuna była przede wszystkim furia.

- Myślałem, że możemy wszystko naprawić. – Powiedział drżącym, pełnym emocji głosem. – Dlatego tu przyjechałem. – Dodał. Przez mój umysł przebiegała masa myśli, ale żadna z nich nie była pomysłem na odpowiednią reakcję.

- Możemy to naprawić. – Zapewniłem cicho, ale Baekhyun pokręcił głową.

- Wracam do domu. – Oświadczył pewnie.

- W porządku, zawiozę-

- Do Seul. – Wyjaśnił, a moje serce zamarło. – Wracam do Seul. Sam. 

____________________

Dobry wieczór💜

Jestem, jestem, jestem!💖💓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro