25/12
- Co byś zrobiła, gdybym powiedział ci, że ja i Baekhyun zerwaliśmy?
Był wczesny wieczór, kiedy świąteczny chaos nieco zelżał. Za oknem sypał śnieg i wiele osób zbierało się na kulig. Nie każdy był chętny, dlatego była to aktywność, która zawsze nieco nas dzieliła. Niektórzy szli na kulig, inni korzystali z chwili, aby udać się do kościoła, a jeszcze inni zostawali w domu, gdzie siedzieli przy kominku lub zajmowali się codziennym sprzątaniem. Należałem do tej ostatniej grupy. Nie była ona liczna, dlatego pozwalała na złapanie tchu po godzinach spędzonych z rodziną. Lubiłem moją rodzinę. Problem tkwił w tym, że kiedy w końcu udawało nam się zebrać całością, rozmowy nie cichły. Od tych o świętach, noworocznych postanowieniach, do tych po poglądy, pracę, a nawet politykę. Czasem potrzeba było się wycofać, aby powrócić do nich z nową energią.
Samotny czas spędzałem w kuchni, zmywając naczynia w zupełnej ciszy. Baekhyun był na piętrze, gdzie przebierał się ze świątecznego swetra, który założył, tak jak każdy inny gość, do świątecznych zdjęć. Zdjęcia te co roku w okresie świątecznym zajmowały miejsce w biurze moich rodziców. Uwielbiali na nie patrzeć. W tym roku było to nieco moim przekleństwem, ponieważ zeszłoroczne zawisło w biurze już w okolicy listopada, zmuszając mnie do oglądania uśmiechniętej twarzy byłego chłopaka.
Po kilku minutach ciszy dołączyła do mnie mama, mówiąc o tym jak cudownie mijają nam święta oraz o tym jak cieszy się na widok Baekhyuna i Kyungsoo, którzy zdawali się całkiem dobrze dogadywać. Nie było to coś, czego się spodziewałem. Jeśli Baekhyun był ogniem to Kyungsoo z pewnością był wodą. Mimo wszystko do istnienia świata potrzebne były oba te żywioły. Może i w relacji dwóch mężczyzn zadziałała przede wszystkim harmonia.
- A co miałabym zrobić, skarbie? – Zapytała mama. W dłoniach trzymała bawełnianą ścierkę, którą wycierała czyste naczynia. – Skąd w ogóle wzięło ci się takie pytanie?
- A tak, znikąd. Po prostu się zastanawiam. – Odparłem wzruszając ramionami.
- Zaakceptowałabym to. – Powiedziała nie patrząc na mnie. Jej wzrok utkwiony był w trzymanym talerzu. Nie uniosła go nawet na moment. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę i ja wróciłem spojrzeniem do zlewu, w którym wciąż pozostało kilka naczyń.
- Byłoby ci przykro? – Dopytywałem. Nie chciałem się zdradzać, ale interesowały mnie jej odpowiedzi. Jeśli nie udałoby mi się odzyskać Baekhyuna, będę musiał powiedzieć jej prawdę. Była bolesna i przykra, ale nie mogłem ukrywać jej do śmierci, udając, że między nami wszystko jest w porządku.
- Na pewno byłoby mi przykro. – Przyznała. Spodziewałem się takiej odpowiedzi. – Wszyscy uwielbiają Baekhyuna. – Dodała. Baekhyun był na swój sposób czarujący. Miał uroczy uśmiech i szczenięce spojrzenie. Zawsze traktował moją rodzinę zupełnie jak swoją. Kiedy spędzałem z nim czas z jego rodzicami i rodzeństwem, nie czułem żadnej różnicy niż kiedy spędzaliśmy go z moją rodziną. Roztaczał wokół siebie ciepło i pełną akceptację. Sprawiał, że ludzie czuli się przy nim dobrze, jeśli tylko zależało mu na nich.
- To prawda.
- Ale to ty jesteś moim synem, Chanyeol. Jeśli podjęlibyście decyzję o zerwaniu, byłoby mi smutno, ponieważ wydajecie się dla siebie stworzeni. Dopełniacie się w sposób, w jaki robią to bratnie dusze. Dlatego wszyscy zakładają, że Baekhyun zostanie z nami na zawsze, ale zależy mi na twoim szczęściu i jeśli poczułbyś, że musisz poszukać go gdzieś indziej, będę cię wspierać.
- To... To miłe. – Przyznałem. Wiedziałem, że nie istniał scenariusz, w którym rodzice odwróciliby się ode mnie po zerwaniu z Byunem, ale często zastanawiałem się jak bardzo skrzywdziłbym ich wyznając prawdę. Chyba byli na nią gotowi bardziej niż ja.
- Nie wiem jak zareagowałaby babcia. – Rzuciła chwilę później. Odłożyła talerz i sięgnęła po kolejny, ale tym razem zamyśliła się wpatrując w ścianę, zamiast się na nim skupić. – Kocha Baekhyuna całym sercem.
- Bardziej niż nas. – Wtrąciłem mając na myśli mnie oraz moje kuzynostwo.
- To nie tak. – Oceniła szukając odpowiednich słów na przekazanie mi swoich myśli. – Babcia kocha Baekhyuna w trochę inny sposób niż waszą siódemkę.
- Jak to?
- Baekhyun jest od was zupełnie inny. – Zgodziłem się z tym kiwnięciem głowa. Nie dało się ukryć różnicy między nami. – Wydaje się zupełnie beztroski, ale jeśli go poznasz możesz zauważyć, że wcale taki nie jest. Martwi się za dużo o swoje rodzeństwo, przyjaciół, rodziców, ale nigdy o siebie.
- Myśli, że zawsze upadnie na cztery łapy. – Wtrąciłem.
- Dokładnie! – Przyznała, kiedy spojrzałem na nią, dostrzegłem na jej twarzy lekki uśmiech. – Babcia kocha go trochę jak takiego zaadoptowanego kota. – Zaśmiałem się głośno na to porównanie, ale nie miałem szansy go skomentować, ponieważ moja mama zupełnie nie przyjęła się moją reakcją. – Wiesz, dlaczego starsi ludzie nie adoptują zwierząt? – Pokręciłem głową. – Ponieważ martwią się tym kto zaopiekuje się nimi kiedy oni odejdą. Ponieważ dają im całą swoją troskę i miłość widząc w nich bezbronne i nieporadne istoty, ale nie mogą im zapewnić nic po śmierci. Te zwierzęta zostają same, zdatne tylko na dobroć innych.
- Wspomniała, że martwi się tym co stanie się z Baekhyunem po jej śmierci. – Wspomniałem, pamiętając o naszej rozmowie z dnia, kiedy dowiedziałem się o jej decyzji dotyczącej domu.
- Zależy jej na nim. – Mama wzruszyła ramionami, po czym nagle odwróciła się w kierunku drzwi. Zrobiłem to samo, a moim oczom ukazała się sylwetka Jongina, który patrzył na nas opierając się o ścianę. – Jongin. – Sapnęła zaskoczona.
- Nie chciałem podsłuchiwać. – Odparł z przepraszającą miną. Twarz mojej mamy wyglądała na zaniepokojoną i niepewną. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że decyzja babci teoretycznie wciąż była tajemnicą. – Wiem o wszystkim, ciociu. Chanyeol mi powiedział. – Mama spojrzała na mnie, a ja przytaknąłem. W końcu westchnęła i wytarła dłonie w dodatkowy ręcznik.
- Pomożesz mu, prawda? Ja pójdę się przebrać.
- Oczywiście. – Przytaknął młodszy. Mama posłała mi lekki uśmiech, po czym wyszła z kuchni. Jongin westchnął i podszedł do mnie, po czym chwycił za wcześniej porzuconą ścierkę. Sięgnął po kubek, który wytarł. Był w tym nieco bardziej niechlujny niż moja mama.
- Co jest? – Zapytałem, kiedy cisza między nami zaczęła się przedłużać.
- Musisz mu powiedzieć prawdę. – Rzucił cicho. Tak cicho, że ledwo to usłyszałem przez szum wody. Prawdopodobnie zrobił to specjalnie, w razie, gdyby ktokolwiek postanowił do nas dołączyć lub znajdował się na tyle blisko, że mógłby usłyszeć naszą rozmowę.
- Baekhyunowi?
- A komu? – Parsknął uderzając moje ramie mokrą dłonią. – O domu.
- Myślisz, że to teraz najważniejsze? – Zapytałem odwracając się do niego.
- Myślę, że jeśli chcesz z nim coś zbudować musisz mu powiedzieć. – Wyjaśnił. Nasze spojrzenia spotkały się, a mężczyzna utrzymał mój wzrok. Jego oczy mówiły wiele, ale przede wszystkim zdawały się przesiane prawdziwą troską. – Podjąłeś już decyzję, prawda? O tym, żeby do niego wrócić. Widzę, jak się zachowujesz.
- To nie takie proste. Ta decyzja należy przede wszystkim do Baekhyuna.
- Chyba masz rację. – Westchnął. – W końcu to ty z nim zerwałeś.
- Jest coś jeszcze. – Mruknąłem, przysuwając się bliżej drugiego. Odłożyłem ostatni kubek, ale nie wyłączyłem wody wiedząc, że nikt nie może usłyszeć moich kolejnych słów. – Baekhyun powiedział Minseokowi, że jest ktoś inny.
- Ktoś zajął twoje miejsce? – Przytaknąłem, zaciskając usta. Nie brzmiało to dobrze, kiedy padało z ust kogoś innego. – Niemożliwe. – Ocenił z lekkim uśmiechem. Jego dłoń ponownie spotkała moje ramie, tym razem w mocniejszym uderzeniu. – Baekhyun wciąż jest w tobie zakochany, idioto. Wiem co mówię!
- Tak myślisz? – Zapytałem wpatrując się w kuzyna, który energicznie przytaknął.
- Oczywiście! To Baekhyun! Wydrapałby ci oczy, gdyby-
- Baekhyun co? – Zacisnąłem oczy na dźwięk melodyjnego głosu. Kuchnia z pewnością nie była najlepszym miejscem na dzielenie się sekretami. – Co takiego zrobił?
- Um. – Mruknął Jongin wyłączając kran. Odwrócił się do mniejszego z nieco głupkowatym, przepraszającym uśmiechem. – Baekhyun wygląda świetnie w nieswoich ubraniach? – Parsknął. Odwróciłem się do Byuna w momencie, kiedy uniósł dłoń w zastraszającym geście. Jongin zaśmiał się, po czym odłożył ścierkę i wyminął bruneta uciekając z pomieszczenia.
Baekhyun miał na sobie mój sweter. Nie miałem co do tego wątpliwości, ponieważ był na niego zbyt duży i kolorem z pewnością nie pasował do zwyczajowych, stonowanych ubrań, które nosił. Mimo to Baekhyun wyglądał dobrze w ciemnej, ale soczystej zieleni. Jego skóra zdawała się przy niej jaśniejsza, a usta bardziej wyraziste. To na nich zatrzymałem swój wzrok na dłużej.
- Plotkowaliście o mnie? – Zapytał zakładając ramiona na piersi. Chciałem zaprzeczyć, ale nie chciałem tworzyć kolejnych kłamstw.
- Może? – Odparłem podchodząc bliżej. – Ale nic złego. Tak po prostu, wiesz, rozmawialiśmy.
- Na jaki temat?
- Jak świetnie wyglądasz w nieswoich ubraniach. – Powtórzyłem z uśmiechem. Baekhyun parsknął kręcąc głową.
- Jak chcesz. – Rzucił przewracając oczyma. Przez chwilę utrzymaliśmy spojrzenia, aż w końcu mniejszy odwrócił się na pięcie i ruszył na górę. Zatrzymałem go, zaciskając dłoń na jego nadgarstku. Byun zmarszczył brwi, prawdopodobnie nie spodziewając się tego.
- Wino?
- Czerwone?
- Mhm.
- W porządku. – Słysząc to zabrałem butelkę wina z lodówki. Nie miałem pojęcia kto ją tam włożył, być może była na coś przygotowana, ale kiedy w domu było tyle osób, panowały zasady dżungli. Kto pierwszy ten lepszy. Chwyciłem otwieracz oraz dwa kieliszki, a kiedy to zrobiłem Baekhyun ruszył na piętro.
W naszym pokoju było dość ciemno, ale w taki sposób, że nie było to niczym uciążliwym. Widzieliśmy swoje twarze i sylwetki, więc nie było potrzeby zapalać światła. Włączone były ledowe światełka, które Baekhyun powiesił w tamtym roku, zaś przy łóżku stała rozpalona świeczka.
Baekhyun usiadł na ziemi, opierając się o dół łóżka plecami. Zaczął machać stopami, kiedy ja usiadłem obok ze skrzyżowanymi nogami. Czułem na sobie jego wzrok, kiedy ostrożnie otworzyłem butelkę. Korek puścił z cichym odgłosem.
- Dziękuję. – Powiedział brunet odbierając ode mnie kieliszek z winem. Nalałem kolejny, po czym niechlujnie zabezpieczyłem butelkę. Po zrobieniu tego zapadła między nami cisza. Byliśmy sami w pomieszczeniu i choć kilka tygodnie temu uznałbym to za niezręczne, teraz zupełnie mi to nie przeszkadzało. Odnajdowałem to przyjemnym.
Nie musieliśmy rozmawiać, aby ten wieczór minął dobrze. Sama obecność Baekhyuna podnosiła mnie na duchu. Cieszyłem się, że jest obok. Mimo tego wszystkiego co przeżyliśmy w ciągu ostatnich miesięcy czułem, że teraz w końcu doszliśmy do momentu, w którym powinniśmy się znaleźć. Razem, w naszym ukochanym domu.
Zacząłem zastanawiać się jak przekazać Baekhyunowi prawdę o całej sytuacji. Zdecydowałem się, że to z nim na początku powinienem oczyścić sytuacje. Musiał się dowiedzieć o tym, co przed nim ukryłem. Miałem nadzieję, że wszystko zaakceptuje.
Po świętach, pomyślałem, spoglądając na jego lekko oświetloną twarz. On też zdawał się pogrążony w rozmyślaniach, kiedy powoli upijał alkohol.
- Co jest? – Zapytałem, kiedy zmarszczył lekko brwi.
- A, nic takiego. – Rzucił wzruszając ramionami. Widziałem jednak, że coś go gryzie. Nie byłem pewny co dokładnie. Zdawało mi się, że w otoczce, którą dla niego stworzyłem, nic nie powinno zaprzątać jego umysłu.
- No dalej. – Baekhyun podniósł na mnie spojrzenie. Uśmiechnąłem się lekko, próbując dodać mu otuchy. W końcu westchnął cicho.
- Myślę o babci. – Tym razem to ja byłem zmieszany. Babcia prawdopodobnie od dawna spała zupełnie nieświadoma tego co robimy. Miałem nadzieję, że jej sny są spokojne. Wciąż nie wiedziałem jak powiedzieć jej prawdę o mojej relacji z Baekhyunem, ale wiedziałem, że spędzi jej ona sny z powiek. Musiałem wymyślić coś, aby to wszystko uporządkować w sposób najmniej bolesny. – Mówiłeś, że to jej ostatnie święta.
Cholera, pomyślałem. Zupełnie zapomniałem, że kłamstwo o domu nie było jedynym, którym go karmiłem. Zmierzyłem Baekhyuna wzrokiem. Zdawał się realnie zmartwiony stanem babci. Poczułem żal do Chanyeola, który na początku grudnia zdecydował się, że koniecznym jest skłamanie również w tej kwestii.
Westchnąłem.
- Nie martw się, Baekhyun. – Powiedziałem, ponieważ nic więcej nie potrafiłem z siebie wykrzesać. Byłem zły na siebie.
Mniejszy westchnął, po czym przysunął się bliżej. Po chwili jego głowa opadła na moje ramię.
Bałem się powiedzieć prawdę.
Nie chciałem znów go stracić. Nie, kiedy ledwo go odzyskałem.
_____________
Dobry wieczór aniołki 💖
Jak mijają wam święta?
Ja czuję się coraz gorzej 😭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro