23/12
Coroczny bankiet hotelowy był dużym wydarzeniem. Zwykle odbywał się w najbardziej zyskownym z hotelów, a zaproszenia otrzymywali wszyscy pracownicy, współpracownicy oraz osoby, które w ciągu roku były w jakiś sposób ważne dla rozwoju firmy mojej rodziny. W każdym z hotelów odbywało się małe, świąteczne przyjęcie, ale w tym najpopularniejszym impreza była największa i najbardziej szykowna. To do tego hotelu wybieraliśmy się co roku, aby świętować wraz z innymi ludźmi.
W tym roku najbardziej zyskownym hotelem był jeden z tych znajdujących się w Seul. Nie było w tym nic zaskakującego, w końcu to do stolicy przyjeżdżało najwięcej osób. Mimo to zdarzało się, że miano to przypadało hotelom z Pyeongchang, który zyskał popularność podczas igrzysk olimpijskich, czy tym w Busan, przy samej plaży. Tym razem wracaliśmy do starego, dobrego Seul.
Dużo osób z mojej rodziny nie lubiło stolicy. Uważali, że jest zbyt głośna i tłumna. Sam uwielbiałem tam mieszkać, ponieważ zawsze coś się działo i ciężko było się nudzić. Nieoficjalnie zakładaliśmy, że w przyszłości to ja zajmę się Seulskimi hotelami. Nie miałem nic przeciwko. Kiedy jeszcze się spotykaliśmy, nieraz Baekhyun na to narzekał. Lubił stolicę, ale jednocześnie oboje wiedzieliśmy, że lepiej wpływają na niego cichsze i spokojniejsze miejsca. Zwykle wyciszał się razem z nimi. Czasami mówił, że kiedy tylko poczuje, że to odpowiedni moment chciałby przeprowadzić się w góry lub nad morze. Wspierałem go w tym. Co więcej, byłem gotów podążyć za nim, tylko po to, aby był szczęśliwy. Rozwój technologii i transportu pozwalały, aby ewentualna konieczność przejęcia części hotelów nie była żadnym problemem.
Mimo całej tej otoczki trochę martwiłem się powrotem do Seul. Był to mój dom, ale był to też dom Baekhyuna. Było to miejsce, które nas rozdzieliło, które widziało nasze najgorsze kłótnie i najsmutniejsze pożegnania. Nawet, jeśli tylko na jedną noc, czułem się dziwnie.
Baekhyun od samego rana chodził podekscytowany. Mówił o pysznym jedzeniu, alkoholu i ludziach, których spotkamy. Jongin tylko go podkręcał, samemu będąc podekscytowanym przez jutrzejszy przyjazd Kyungsoo, bo choć dziś nie mógł go spotkać, jutro w końcu się zobaczą. Sam siedziałem między nimi, patrząc jak w końcu atmosfera między nimi nieco się oczyściła. Wydawało mi się, że było to spowodowane nie tylko naszym ostatnim wyjściem, ale i rozmową, którą przeprowadziłem z Kimem i Minseokiem.
Zacząłem zastanawiać się nad kolejną szansą. Wciąż byłem zakochany w Baekhyunie. Nie miałem już najmniejszych wątpliwości. Mężczyzna zdawał się zupełnie nie zdawać sobie sprawy z moich rozmyślań. Póki co tak było dobrze. Najpierw musiałem posprzątać cały bałagan, jaki zrobiłem. Musiałem zacząć myśleć o powiedzeniu wszystkim prawdy dotyczącej naszego przyjazdu, powiedzeniu prawdy również Byunowi, tej o domu, który miał zostać mu przepisany oraz dowiedzieć się czy ten naprawdę był w kimś zakochany.
Nie byłem fanem rywalizacji, ale mogłem ją znieść. Jeśli tylko powiedziałby, że drzwi są dla mnie otwarte, starałbym się zrobić wszystko, aby wrócić do tego co było i pozbyć się zagrażającej temu osobie.
Nie chciałem robić sobie nadziei, ale ta sama się zrodziła, kiedy myślałem o powrocie do codzienności, do mojego życia w Seulu, ale też do codzienności, w której może w końcu wszystko będzie na miejscu. W której Baekhyun będzie na swoim miejscu.
- Chanyeol, przebieraj się, niedługo wychodzimy. - Spojrzałem w kierunku Junmyeona, który karcącym wzrokiem mierzył moją sylwetkę.
- Jest tak zimno. - Mruknąłem, przechylając się nieco na kanapie. Z kominka dobiegało przyjemne ciepło, które rozgrzewało moje ciało.
- Wychodzimy za pół godziny. - Powtórzył. Spojrzałem na swoją piżamę i westchnąłem. Elegancki strój miałem przygotowany w hotelu, ale musiałem tam jeszcze dotrzeć. W całych tych przyjęciach to podróż przyjmowałem najmniej chętnie. Do Seul był kawał drogi. Co prawda mieliśmy podjechać na najbliższe lotnisko i spędzić niecałą godzinę w samolocie, ale sam fakt konieczności wyjścia na zimowe powietrze był przytłaczający.
- Baekhyun jest gotów? - Zapytałem cicho. Junmyeon westchnął, po czym przytaknął. Widząc to wstałem i udając przesadne niezadowolenie, ruszyłem na piętro.
Znów zacząłem wypatrywać Baekhyuna we wszystkich swoich działaniach. Nie było to do końca dobre. Wiedziałem, że jeśli nic między nami się nie zmieni, po powrocie będę cierpiał tak samo mocno, jak kiedy pierwszy raz zniknął z mojego życia.
Baekhyun siedział na łóżku. Miał na sobie dużą bluzę, a w dłoniach trzymał mandarynkę. Ramieniem przyciskał telefon do ucha, próbując obrać owoc. Kiedy otworzyłem drzwi spojrzał na mnie krótko, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech.
- I co on na to? - Zapytał rozmówcy. Zabrałem swoje ubrania, zupełnie nie śpiesząc się z przebraniem. - A ty? - Zdecydowałem ubrać się równie luźno jak reszta rodziny. Miałem nadzieję, że po drodze nikogo nie spotkamy. W hotelu musieliśmy przywitać się z rodzeństwem ojca Jongina. Mimo rozwodu z jego mamą, tata Jongina wciąż uczestniczył w niektórych eventach. Nie było to coś czego doglądał, ale jego młodsze rodzeństwo zawsze cieszyło się na widok ojca. Kiedy jesteś dzieckiem nie zdajesz sobie sprawy z tego kto jest dobrym, a kto złym człowiekiem. Naiwnie wierzysz, że wszyscy są na równi. Nie rozumieli jak wiele bólu przyniósł cioci, ich mamie. Powtarzałem, że powinni zabronić mu wstępu do hotelów, ale ten wciąż nosił się niczym właściciel, wszędzie podając się za ojca Jongina. Czekałem na dzień, kiedy ten wybuchnie i wyrzuci go ze swojego życia. Wiedziałem, że taki w końcu nastąpi.
Nie tylko ojciec Jongina, ale i jego część rodziny była nie w porządku. Nikt z nas nigdy ich nie lubił. Zawsze zachowywali się jak osoby rządzące światem, podczas gdy na co dzień żyli z dochodów małego, osiedlowego sklepiku. Wszystkich nas denerwowali.
- Yah, Sehun! Powinieneś być milszy! - Usłyszałem zamykając za sobą drzwi łazienki. Szybko się przebrałem. Nie zostało nam wiele czasu do wyjścia, dlatego nie zamierzałem wszystkiego przeciągać.
Kiedy wyszedłem Baekhyun nie rozmawiał już przez telefon. Leżał na łóżku z rękami i nogami wyciągniętymi niczym rozgwiazda. Nucił coś pod nosem, ale nie miałem pojęcia jaka to piosenka.
- Niedługo jedziemy. - Powiedziałem, a on powoli otworzył oczy i przechylił głowę, aby móc na mnie spojrzeć. Usiadłem na wolnej przestrzeni przy jego boku.
- Jestem gotów.
- To dobrze. - Rzuciłem wyciągając dłoń. Przez moment trzymałem ją w powietrzu, aby mniejszy mógł ewentualnie zareagować zanim ułożyłem ją na jego policzku. Baekhyun przymknął jedną powiekę, ale pozwolił, abym ostrożnie pogładził jego twarz. Była ciepła i gładka. Kciukiem dotknąłem jego ust, tak naprawdę tylko czekając na złośliwą uwagę, która nie nadeszła. Brunet przyglądał mi się w zupełnej ciszy. Zacząłem się zastanawiać nad tym czy on też myśli o wróceniu do mnie. Nigdy go o to nie zapytałem, ale było to coś, na co chciałem znać odpowiedź. Tak samo, jak na wiele innych, mniej i bardziej istotnych pytań. - Do kiedy możemy tu zostać? - Zapytałem w zamian, nie mając odwagi powiedzieć o tym co zaprząta moją głowę.
- Nie wiem. - Odparł.
- Zostańmy tu jak najdłużej. - Poprosiłem. Nie chciałem się z nim rozdzielać. Czułem się związany z Baekhyunem. Tak, jakbym był lepszy przy nim. Jakby wszystko było w pewien sposób łatwiejsze.
Na swoim miejscu.
- Do końca miesiąca?
- Nie możemy do końca życia? - Zapytałem, a Baekhyun parsknął cicho. Uśmiechnąłem się na tą reakcję.
- Nie wytrzymałbyś ze mną do końca życia. - Zaśmiał się.
- Chcesz się przekonać?
- Nie jestem pewny czy wciąż byłbyś tym poszkodowanym.
- Nie chcesz spędzić ze mną reszty życia? - Moje pytanie było kontynuacją żartu, ale czułem, że jest poważniejsze, bardziej podchwytliwe. On chyba też to poczuł, ponieważ odtrącił moją dłoń i przewrócił oczyma. Nie odpowiedział.
- Chodźmy na dół. Za sześć minut zbiórka. - Powiedział w zamian. Przytaknąłem i podniosłem się z łóżka, po czym wyciągnąłem do niego rękę, którą przyjął. Zabrał telefon, który włożył do kieszeni spodni, po czym wyszedł pierwszy. Ruszyłem zaraz za nim.
Drogę na lotnisko spędziliśmy rozmawiając z moimi rodzicami, którzy wylądowali z nami w samochodzie. To głównie Baekhyun ich zagadywał mówiąc o ciekawych miejscach, które ostatnio odwiedził oraz snując śmieszne historie ze swojego życia. Sam też słuchałem, nie przerywając mu. Brzmiał radośnie, kiedy dzielił się swoimi przeżyciami. Zdawał się szczęśliwszy, niż kiedy przybyliśmy do domku w górach.
Cała podróż zajęła nam niemal dwie godziny, ale kiedy w końcu znaleźliśmy się w hotelu wszyscy wciąż mieli energię i pozytywne humory. Zapowiadało się, że cały wieczór przebiegnie spokojnie.
O nasze stroje co roku dbała jedna z przyjaciółek mamy, więc nie było z nimi żadnego problemu. Tutaj również pokój dzieliłem z Byunem. Nie istniała taka potrzeba, ale robiliśmy to co roku.
Na główną salę zeszliśmy o 19. Zaczęło się od podziękowań, życzeń i małych przemów. Nie dotyczyło to naszej dwójki, więc po prostu kręciliśmy się po sali pijąc szampana.
- W takim razie zostajemy do sylwestra? - Zapytałem w pewnej chwili. Baekhyun wzruszył ramionami.
- Jeśli chcesz. Nie mam potrzeby wracania tutaj. - Odparł pijąc alkohol.
- Potem wrócisz do Sehuna?
- Mhm. Całkiem dobrze nam się razem mieszka.
- Macie podobne życie. - Oceniłem, na co Baekhyun przytaknął. Stanął przy dużym oknie z widokiem na ogród, a ja zająłem miejsce tuż obok niego. Sala była w tym roku piękna. Dominowało złoto i czerwień, a na środku stała przepiękna choinka.
- Chyba tak. Przynajmniej podobny tryb. Wstajemy o podobnej godzinie, robimy podobne rzeczy, zasypiamy o podobnej godzinie.
- Żyje ci się lepiej niż ze mną? - Zapytałem z czystej ciekawości. Nie spodziewałem się żadnej konkretnej odpowiedzi.
- Zupełnie inaczej. - Przyznał. - Z tobą było trochę jak w filmie, a z Sehunem -
- Czyli to prawda. - Wtrącił ktoś. Od razu wiedziałem do kogo należy głos. Przewróciłem oczyma patrząc na Baekhyuna. Ten uśmiechnął się lekko, a kiedy się odwróciłem, moje spojrzenie spotkało postać cioci Jongina, siostry jego ojca. Tej samej kobiety, którą miałem nadzieję uniknąć.
Kobieta miała niewiele ponad czterdzieści lat. Zawsze ubierała się nad wymiar elegancko i wmuszała swoje przysłowiowe cztery grosze do każdej rozmowy. Nie przepadałem za nią ani za jej mężem, który z wymuszonym uśmiechem przywitał się z Baekhyunem.
- Plotki na temat waszego zerwania. - Powiedziała wzruszając lekko ramionami. - Są dość stare, ale skoro ty i Baekhyun nie mieszkacie dłużej razem, to rozumiem, że są prawdziwe?
- Nie są. - Rzucił brunet, obejmując moje ramię. Uśmiechnął się słodko, ale wiedziałem, że za tego typu uśmiechem kryją się głównie negatywne uczucia. - Nigdy nie mieszkaliśmy razem. - Wyjaśnił. Przynajmniej część jego odpowiedzi była zgodna z prawdą.
- Ojej, dlaczego? - Dopytywała wścibsko. - Tak długo się spotykacie.
- To po prostu dla nas wygodniejsze. - Powiedział utrzymując uśmiech. Kobieta przytaknęła lekko.
- Młodzież żyje teraz tak inaczej. - Zachichotała. Próbowałem nie skrzywić się na dźwięk jej głosu. W końcu odwróciła się nieco, patrząc na tłum ludzi. - Pójdę przywitać się z twoimi rodzicami, jeśli nie macie nic przeciwko. - Rzuciła spoglądając na mnie.
- Śmiało. - Odparłem. Chwilę później odeszła, a ja i Baekhyun wymieniliśmy krótkie spojrzenia.
- Teoretycznie to był dobry moment, żeby powiedzieć wszystkim prawdę. - Ocenił. Pokręciłem na to głową.
- Nieprawda. Lepiej powiedzieć to w małym gronie.
- Tylko ważnym osobą?
- Dokładnie. - Potwierdziłem. Patrzyłem jak Baekhyun łapie moją wolną dłoń. Pogładził ją lekko, wpatrując się za nas.
- Powiemy im kiedy nadejdzie dobry czas.
- My? - Zapytałem z lekkim uśmiechem. Czułem ciepło na myśl, że nie musiałem być w tym sam, chociaż to ja byłem inicjatorem całej tej sytuacji. Baekhyun wzruszył lekko ramionami.
- Przecież nie zostawię cię samego. - Powiedział swobodnie. Nie było to nic zobowiązującego, ale pierwszy raz od naszego spotkania ponownie poczułem, że zaczynami tworzyć team, że wychodzimy z tego pola " nieznajomi z przeszłością", do którego wrzuciliśmy naszą relację na początku wyjazdu.
Baekhyun był przy mnie i tylko to się liczyło.
_________________
Dobry wieczór 💖
Jestem💜 A wy?👀
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro