19/12
Dom babci był dość duży, jeśli porównać by go do innych znajdujących się w okolicy. Miał dwa piętra, wiele pokoi, kilka łazienek, strych, taras. Większość pomieszczeń była niewielka pod względem rozmiaru, ale wystarczająca, aby odetchnąć w nich bez uczucia bycia przyduszanym przez ściany. Mimo to kiedy ktokolwiek z nas potrzebował odetchnąć, zwykle nie szukał spokoju w dużym domu, a wychodził na zewnątrz. Okolica była przepiękna. Na horyzoncie widać było las, wokół było wiele drzew i górek. Nawet przy braku śniegu było co podziwiać. Wokół porozstawiane były ławki czy huśtawki, dlatego jeśli tylko pogoda na to pozwalała, zwykle spędzaliśmy czas na dworze.
Tym razem to ja potrzebowałem odpocząć odrobinę od reszty, dlatego po pozostawieniu Baekhyuna zajętego, ubrałem kurtkę i wyszedłem na dwór, licząc na to, że nikt nie zauważył mojego zniknięcia. Święta zbliżały się wielkimi krokami, dlatego spędzaliśmy więcej czasu w grupie, mniej we własnych pokojach. To był ciepły i rodzinny czas. W środku było więc głośno i żywo.
Za idealne miejsce do odpoczynku uznałem ulubioną ławkę. Znajdowało się przy niej okno kuchni, ale wiedziałem, że w pomieszczeniu z pewnością nie ma nikogo. Światła były zgaszone, a firanki połowicznie zasłonięte. Dłonią zrzuciłem śnieg z ławki i usiadłem, mocniej otulając się kurtką. Było zimno, ale nie tak zimno jak w ostatnich dniach. Nazwałbym to pogodą idealną, jeśli chodzi o tę porę roku. Na ziemi leżał śnieg, ale z nieba nie padał kolejny, nie było wiatru, a samo powietrze nie było przesadnie chłodne. Było dobrze.
- Chanyeol. - Usłyszałem i westchnąłem. Zza rogu wyłoniła się głowa Jongina, który posłał mi lekki uśmiech, po czym nie pytając mnie o zdanie zadbał o to, aby miejsce obok mnie również zostało odśnieżone.
- Chciałem pobyć sam. - Mruknąłem, kiedy usiadł obok, ramieniem trącając moje. Nie chciałem go wyrzucać, to mój najlepszy przyjaciel. Chciałem po prostu chwili spokoju.
- Musimy porozmawiać. - Oświadczył poważnie, a w jego głosie wyczuwałem tą jedną nutę, która jasno sygnalizowała kłopoty. Nie zdawało mi się, że zrobiłem cokolwiek złego. Baekhyun również ostatnio zachowywał się wyjątkowo spokojnie. Nawet jeśli były między nami jakieś sprzeczki, były dużo mniej intensywne niż początkowo. Nie wiedziałem więc czego powinienem się spodziewać. Powinienem był się domyślić. - Co dzieje się między waszą dwójką?
- Między naszą dwójką? - Powtórzyłem cicho, wiedząc dokładnie, że ma na myśl mnie i mojego byłego partnera. - Nic? Co się dzieje?
- Dziwnie się zachowujecie. - Oświadczył. Może i Jongin nie był najbystrzejszym obserwatorem, ale z pewnością nie był ślepy. - Coś się zmieniło.
- Nic się nie zmieniło. - Westchnąłem, a kiedy otworzyłem usta, aby zrelacjonować naszą relację, nagle zza rogu domu wyłoniła się twarz Minseoka. Musiałem powstrzymać się od przeklęcia, kiedy uświadomiłem sobie, że teraz moje spokojne rozmyślenia i kalkulacje z pewnością nie dojdą do skutku.
- Co tu robicie? - Zapytał, po czym podszedł bliżej i gestykulacją kazał nam się przesunąć. Zaledwie chwilę później zajął miejsce po drugiej stronie najmłodszego. - Plotkujecie?
- Jeszcze nie zaczęliśmy. - Wyznał Jongin. Wywróciłem oczyma. - Możesz zostać, Chanyeol mówił, że wszystko wiesz.
- Nie jestem pewny czy wszystko, ale coś na pewno. - Zaśmiał się. Siedzieliśmy tak blisko siebie, że byliśmy wręcz przyklejeni innych. Żeliwna rama ławki nieprzyjemnie wbijała się w mój bok przez brak miejsca. Odchyliłem się nieco i spojrzałem w okno, aby upewnić się, że nasza rozmowa nie ma żadnych dodatkowych świadków. Wyglądało na to, że słyszała ją jedynie nasza trójka. Nasza rodzina nie była przesadnie wścibska, gdyby odjąć ciągłe, wyjątkowo prywatne pytania. Wczorajsze wciąż raz po raz dudniło w mojej głowie.
Zamieszkanie z Baekhyunem powinno dojść do skutku. Mieliśmy dwa lata i nie rozumiem dlaczego tyle zwlekaliśmy. Mogliśmy stworzyć swój świat w tym pozbawionym duszy apartamencie. Nadal potwornie żałowałem, że nie było nam to dane.
- Tobie też wydaje się, że coś między nimi się zmieniło? - Westchnął Jongin, a ja natychmiast wychyliłem się, aby powstrzymać Minseoka przed jego kolejnymi słowami. Nie zdążyłem.
- Uprawiali seks. - Rzucił swobodnie. - Oczywiście, że coś się zmieniło.
- Co?! - Krzyknął Jongin natychmiast odwracając się w moim kierunku. Jego głos był niepotrzebnie doniosły. - Nic mi nie powiedziałeś!
- Nie było okazji. - Mruknąłem.
- Chanyeol, my razem mieszkamy!
- To prawda. - Przyznałem zawstydzony. To nie tak, że unikałem rozmowy z Kimem. Po prostu nie zdawała się na tyle ważna, abym miał starać się do niej doprowadzić. Sam jeszcze nie rozumiałem sytuacji między mną a Baekhyunem.
- To znaczy, że wróciliście do siebie?
- Nic z tych rzeczy. - Powiedziałem. Czułem różne uczucia przebiegające przez moje ciało, kiedy w ten sposób odpowiadałem na zadanie pytanie.
Ja i Baekhyun nie wróciliśmy do siebie. Nie byliśmy razem, ale z drugiej strony nie byłem pewny czy wciąż mogłem określać nas mianem wrogów. Może i Baekhyun zapewniał, że wciąż mnie nienawidzi, ale z drugiej strony ja nie czułem się w podobny sposób. W końcu było między nami lepiej i o ile początkowo bym się cieszył, w końcu zdawało się, że między nami może być tylko nienawiść lub miłość, tak jednocześnie byłem zmieszany, bo w jaki sposób nazwać naszą aktualną relację?
- Więc co to znaczy?
- To znaczy, że - Przerwałem. - Nie wiem co to znaczy, Jongin.
- Oni do siebie nie wrócą, nie tym razem. - Dodał po mnie Minseok. Przytaknąłem. Nie powinniśmy wracać do tego co było.
- Bądźcie ostrożni, Chanyeol. - Na słowa Jongina poczułem lekkie zirytowanie, którego nie potrafiłem ukryć.
- Dlaczego wszyscy powtarzają, że mamy być ostrożni. Przestańcie. - Oparłem się o oparcie i z głośnym westchnięciem spojrzałem w niebo. Było już ciemno, ale nie było zbyt późno. - Nie zabijemy się nawzajem. - Ze swojej pozycji nie mogłem zauważyć, jak obaj wymieniają spojrzenia.
- To nie chodzi o pozabijanie się, Chanyeol. - Mruknął Minseok, a ja poczułem jak zaciska dłoń na moim kolanie. Zdecydowałem się przenieś na niego wzrok. Siedział wyjątkowo blisko Jongina, chcąc do mnie dosięgnąć, ale drugi zdawał się tym zupełnie nie przejmować. - Byłeś w nim zabójczo zakochany i zerwanie zostawiło na tobie duże piętno. O to wszystkim chodzi.
- Czy to - Mruknąłem cicho, szukając odpowiednich, niezobowiązujących słów. - Gdybyśmy do siebie wrócili, czy to naprawdę byłoby takie okropne? - Zapytałem licząc na to, że swoimi słowami nie rozpętam burzy. Mężczyźni zdawali się spokojni, może nieco zmieszani i niepewni. Byłem pewny, że choć nie w takim stopniu jak u mnie, to i u nich w pewien sposób krzyżowały się ze sobą różne emocje. - Szczerze. - Dodałem czując się gotów na usłyszenie prawdy.
- To byłoby nieodpowiedzialne. - Rzucił Minseok, a ja przytaknąłem. Rozumiałem jego odpowiedź.
- Nie byłoby też niczym zaskakującym. - Wtrącił Jongin. - Zawsze do siebie wracacie, tak jakby nie było dla was innego zakończenia. - Zaśmiał się.
- Myślisz o tym, żeby do niego wrócić?
- Nie, to nie tak. - Odpowiedziałem, pocierając o siebie dłonie. Były dość zimne, dlatego włożyłem je do kieszeni. - Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. - Mruknąłem. - Rozum każe mi trzymać się z dala od niego, ale -
- Serce chce być blisko niego?
- Mhm. - Przyznałem. Przy Baekhyunie czułem się na miejscu. Miałem wrażenie, że po prostu powinienem być obok niego. Spędziliśmy ze sobą dwa lata, to wiele miesięcy, dni, chwil, momentów i wspomnień. Czułem się z nim związany. Znał mnie prawdopodobnie lepiej niż ktokolwiek inny. Był moim najdłuższym związkiem ale i pierwszą miłością. Był jedyny w swoim rodzaju, a w moim sercu w pewien sposób zawsze będzie dla niego miejsce. Silnie wierzyłem, że pierwsza osoba, którą się pokocha na zawsze w nim pozostanie.
- Cokolwiek zrobisz, będziemy cię wspierać. - Zapewnił Jongin. - Wiem, że kazałem ci zerwać z nim wszelki kontakt i wciąż uważam, że jest to najlepsze wyjście, ale jeśli dasz mu kolejną szasnę, jestem w stanie zrobić to samo.
- Ja też. - Zapewnił natychmiast starszy. - Baekhyun jest naprawdę wartościową osobą. - Ocenił, na co lekko się uśmiechnąłem. Ja też potrafiłem to zauważyć. - Ale pamiętaj, co ostatnio ci powiedziałem. - Dodał zgniatając moje przepełniające się nadzieją serce. Nie sposób było zapomnieć informacji, którą od niego dotrzymałem, ale cały czas w pewien sposób odpychałem ją w najczarniejszy zakątek umysłu.
- Co takiego?
- Baekhyun jest już zakochany w kimś innym. - Wyjaśnił Minseok spoglądając na Jongina. Mężczyzna zdawał się zupełnie zszokowany nowopoznaną informacją. Przegryzł lekko wargę i spojrzał na swoje kolana ze zmarszczonymi brwiami. Przez chwilę oczekiwaliśmy jego słów.
- Czy to możliwe?
- Najwyraźniej tak. – Westchnąłem. Najmłodszy wyglądał na przytłoczonego i chyba tak jak ja nie do końca potrafił zrozumieć słowa Minseoka. Baekhyun był z nim blisko, nie było wątpliwości, że mógł mu zdradzić taki sekret. Nie podważałem więc wiarygodności starszego. Miałem jedynie nadzieję, że za tymi słowami kryje się jakieś wyjaśnienie. Coś, czego wszyscy nie dostrzegamy.
Chwilę później dołączyła do nas ciocia z aparatem. Uśmiechaliśmy się do zdjęć, chociaż w mojej głowie wciąż panował bałagan. Wcześniej nie brałem pod uwagi kolejnej próby ratowania naszego związku. Zdawało mi się, że udało mi się zabić uczucie, które do niego żywiłem na tyle, aby uniknąć takich pomysłów. Wiedziałem, że nie była to rzecz, którą powinienem zrobić. Mimo wszystkich cudownych i niezapomnianych chwil, które razem spędziliśmy musiałem sam przed sobą przyznać, że to co było między mną a Baekhyunem było toksyczne. On zawsze szukał kłótni, ja byłem zaborczy, on potrafił podnieść na mnie rękę, ja potrafiłem mu oddać, nie baliśmy się obrzucać się wyzwiskami, nie omieszkaliśmy się zranić jeden drugiego. To był toksyczny związek w oczach każdej wtajemniczonej osoby. A jednak tak ciężko było mi go pogrążyć w przeszłości.
Baekhyun siedział w salonie. Śmiał się, trzymając w dłoni długie, drewniane patyczki. Obok siedziała trójka najmłodszych. Rozmawiali o czymś nabijając na drewno duże, białe pianki. Nie miałem pojęcia skąd je wzięli. Nie widziałem ich wcześniej chociaż popołudniu szukałem jakiejkolwiek słodkiej przekąski, mając nadzieję, że choć trochę poprawi mój humor.
Nasze spojrzenia się spotkały. Mina Byuna natychmiast nieco spoważniała i odniosłem wrażenie, że wdział maskę, która była przeznaczona tylko dla mnie. Nie dla mojej rodziny, a dla mnie. Zaraz jednak na jego twarz powrócił lekki uśmiech, a on odwrócił wzrok i odsunął piankę od płomieni dobiegających z kominka. Podał ją Haeun, po czym chwycił za kolejną, mówiąc coś do Seoyeon. Zdawało mi się, że prosi ją o ostrożność.
Podszedłem bliżej, zauważając, że kuzyni się ode mnie odłączyli. Poszli do kuchni, która prawdopodobnie stała się ich wymówką do obgadania całej sytuacji.
Westchnąłem i wcisnąłem się na miejsce koło Baekhyuna. Z kominka dobiegało miłe ciepło, które rozgrzało moje ciało po spędzonym na mrozie czasu.
- Co tam? - Zapytał swobodnie.
- Mogę wam pomóc? - Wypaliłem, nie umiejąc wymyślić lepszej odpowiedzi. Baekhyun przytaknął i podał mi jeden z patyczków. Nabił na niego piankę, dbając o to, aby nie miała możliwości zsunięcia się. Wsunąłem ją prosto w jeden z płomieni. Pamiętam, że gdy byłem młodszy rodzice nie pozwalali mi piec pianek w kominku. Ciocia zawsze nas broniła i kiedy skończyłem dziesięć lat udało jej się przekonać wszystkich do tego, że jesteśmy już wystarczająco odpowiedzialni i należy dać mi oraz moim kuzynom nieco więcej przestrzeni.
- Wszystko okej? - Zapytał Baekhyun. Rzadko bywał w stosunku do mnie miły.
- Tak. - Zapewniłem, ale nie zdawał się przekonany.
- Ktoś powiedział coś złego?
- Nie.
- Minseok?
- Nie. - Parsknąłem.
- Jongin?
- Nikt nic nie powiedział, Baekhyun. - Zaśmiałem się uświadamiając sobie, że nasze wyjście musiało zostać zauważone. Być może, gdybym wyszedł sam miałbym więcej szczęścia.
- Mogę z nimi porozmawiać, jeśli ci dokuczają. - Kontynuował zupełnie przekonany do swojego rozumowania sytuacji.
- I jak ta rozmowa by wyglądała, hm? - Zapytałem doskonale wiedząc jak Baekhyun rozwiązywał problemy. Zwykle za pomocą pięści.
- Na pewno nie odbyłaby się przy dzieciach. - Zapewnił, a ja pokręciłem głową.
- Naprawdę, nikt nic złego nie powiedział.
- Niech ci będzie. - Strzelił wciąż wyglądając na nieprzekonanego. Było w tym coś ujmującego. W przeszłości Byun zawsze rzucał się na ludzi, którzy byli w stosunku do nas nie w porządku. Umiał się bić. Jego rodzice zapisali go na sztuki walki, na które uczęszczał wiele lat. Problemem było to, że zawsze musiałem go odciągać, starając się jak najszybciej zabrać jego rzucające się ciało z miejsca zdarzenia. Mimo to było coś specjalnego w tym, że zawsze był gotów mnie bronić, nawet, jeśli nie było ku temu potrzeby.
- Jestem trochę zmęczony. - Przyznałem, a mniejszy przytaknął. Podał piankę Hanbinowi, po czy przejął tą trzymaną przeze mnie. Jego dłoń otarła się o moją, była przyjemnie ciepła i miękka. Blask flesza rozjaśnił pomieszczenie, a ja dobrze wiedziałem, że tym razem kamera skierowana była w naszą stronę.
- Ciociu. - Mruknąłem odwracając się w kierunku mamy Jongina, która wyśmiała moją reakcję.
- Przepraszam chłopcy. - Odparła, choć nie zdawała się czuć wyrzutów sumienia. - Nie mogłam się powstrzymać, jesteście taką piękną parą. - Oceniła, a ja nieco zawstydzony wróciłem spojrzeniem do mojego byłego chłopaka. Skupiony był na słodkim przysmaku, który zaraz wyjął z kominka i oddał w moje dłonie. Pianka była idealnie brązowa, dlatego natychmiast zabrałem się do jedzenia.
- Zaopiekujesz się dzieciakami? Pójdziemy położyć się z Chanyeolem.
- Oczywiście, że tak.- Zapewniła podchodząc bliżej. - Ale nie jest jeszcze zbyt wcześnie?
- Średnio się czuję. - Skłamał, a ja podniosłem na niego zaskoczony wzrok. Nie spodziewałem się, że weźmie powód na siebie. - Chyba musze się na trochę położyć.
- Może chcesz tabletkę?
- Już wziąłem.
- W porządku. - Wetchnęła, a ja widząc to wstałem i odłożyłem patyczek po piance na bok. Byłem zaskoczony, że nie dopytywała dlaczego idę do pokoju z Baekhyunem, ale jednocześnie byłem świadom tego, że prawdopodobnie uznała, że chcę dotrzymać mu towarzystwa, aby nie czuł się samotny.
Baekhyun chwycił za moją dłoń i wyprowadził mnie z pomieszczenia pod czujnymi, zainteresowanymi spojrzeniami. Szliśmy na piętro w ciszy, a kiedy znaleźliśmy się w pokoju mniejszy puścił mnie i odszedł w stronę łóżka.
- Może się przebierzesz? - Zasugerowałem patrząc jak rzuca się na nie w dziennych ubraniach.
- Nah. - Mruknął tylko, a ja decydując, że nie ma to już wiele znaczenia podszedłem i zająłem miejsce obok, zupełnie jak pierwszej nocy, którą spędziliśmy leżąc razem na łóżku. Wpatrywałem się w sufit, a kiedy spojrzałem w kierunku Byuna uświadomiłem sobie, że ma zamknięte oczy. Mimo to jego mimika mówiła, że myśli nad czymś intensywnie.
Decydując się iść w jego ślady zrobiłem to samo. Zamknąłem oczy i skupiłem się na własnych przemyśleniach, którym wcześniej nie mogłem poświęcić czasu. Teraz było idealnie. Cisza, spokój, ciemność. Nie potrzebowałem nic więcej.
- Co robisz? - Szepnąłem kiedy poczułem palce bruneta dotykające mojego nadgarstka. Zaraz zjechały niżej, a ja poczułem, jak zaciska dłoń na mojej. Nic nie mówił, po prostu trzymał moją dłoń, tak, jakby chciał mnie zapewnić, że jest obok.
Odwzajemniłem ten uścisk.
Nie ważne co oboje teraz przeżywaliśmy, mogliśmy być swoim wsparciem.
_____________________
Dobry wieczór 💖
Jestem już, jestem 🥺 Miałam małe problemy techniczne🥺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro