Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18/12

- W co się ubieracie?

- Chyba sukienkę. - Odparła siedząca przy mnie kobieta. - Może tą ciemno zieloną?

- Powinnaś ubrać coś czerwonego.

- Tak myślisz?

- Dokładnie.

- Seulki we wszystkim będzie wyglądała zjawiskowo. - Wtrącił Baekhyun nie odwracając twarzy od trzymanego w dłoniach materiału. Przy nim, utrzymując czujne spojrzenie na jego ruchach, siedziała Haeun.

- Nie rozumiem dlaczego przywiązujecie tylko uwagi do stroju. - Dodałem również nie odrywając wzroku od bruneta. Siedział tuż przy mnie, raz po raz opierając się o moje nogi.

- Ciocia jest sama, a tam będzie pełno ludzi, Channie. - Wyjaśniła moja mama, która siedząc w fotelu zajmowała ulubione miejsce babci. Podejrzewałem, że to tylko kwestia czasu zanim starsza pojawi się i ją wyrzuci.

- Ciocia nie potrzebuje faceta. - Mruknąłem, a kiedy Baekhyun odwrócił się w moją stronę z proszącą miną. Widząc to sięgnąłem po trzymany przez niego materiał.
Tylko on wciąż nie ukończył skarpety na kominek, ale nie dziwiłem się. Lubił ładne rzeczy, ale brak talentu z tym nie współpracował.
Dotknąłem złotej litery B, która nieustannie odrywała się w jednym z rogów. - Użyj gorącego kleju.

- Już to zrobiłem.

- Musisz dać więcej. - Oświadczyłem, po czym wstałem z miejsca i usiadłem na ziemi tuż obok mężczyzny. Sięgnąłem po pistolet do kleju i po upewnieniu się, że jest naładowany, ostrożnie obrysowałem literę i przycisnąłem ją do czerwonego materiału.

- A wy jak się ubieracie? - Zapytała moja mama, bawiąc się włosami Haeun. Dziewczynka przeniosła się bliżej niej, kiedy tylko zauważyła, że wstaję z kanapy. Nie przepadała za mną.

- Ciepło. - Odpowiedział mniejszy, sięgając po małe, kolorowe ozdoby. Wysypał je na dłoń i zaczął przeglądać.

- Dokładnie. - Poparłem go. - Nie dość, że jest zima to jeszcze pada śnieg.

- Wszyscy będą tańczyć, nie będzie zbyt zimno.

- Jak można tańczyć do świątecznych piosenek? - Rzuciłem pod nosem, ale moje słowa zostały zupełnie zignorowane.

- Rozmawiając o ubraniach, przyszły już swetry do zdjęcia rodzinnego. - Podniosłem na moment wzrok na ciocię. Wyglądała na zadowoloną.

- Jakie wybraliście w tym roku?

- Zielone z bałwanami. Są okropnie brzydkie. - Zaśmiała się, a Baekhyun zaraz jej zawtórował. On również lubił takie tradycje. - Zastanawiam się czy domówić jeden dla Kyungsoo. Chanyeol, myślisz, że powinnam?

- Oh, z pewnością. - Zapewniłem próbując wyobrazić sobie jego minę, kiedy ujrzy prezent.

- Nie znasz Kyungsoo? - Zapytał Baekhyun ze zmarszczonymi brwiami.

- Nie.

- A Sunyoung? - Zapytał mając na myśli rodzicielkę Jongina.

- Nie. Jongin ich sobie jeszcze nie przedstawił.

- Oh. - Sapnął, po czym podał mi kilka gwiazdek i kokardę, rozkładając je na miejscach, w których miały być umiejscowione.

- Dziwne, prawda? - Zagadnęła moja mama. - Nas Chanyeol przedstawił sobie szybko.

- Jongin to nie ja. - Przypomniałem czując konieczność bronienia młodszego kuzyna. Kiedy spotykałem się z Baekhyunem chciałem wszystkim się nim chwalić. Baekhyun zawsze sprawiał na wszystkich dobre wrażenie i rzadko się zdarzało, że ktoś go nie polubił. Był ekstrawertyczny i interesujący. Kyungsoo był inny. Zdawał się cichy i nieśmiały, nie miał wielu przyjaciół i raczej niechętnie poznawał nowych ludzi. Prawdopodobnie dlatego Kim wciąż mało komu go przedstawił. Potrzebowali na to nieco więcej czasu, ale nie było w tym nic złego. Każda relacja działała inaczej.

- Nie mogę się doczekać, aż go poznam. - Zdradził Baekhyun, a ja nie potrafiłem przyznać, że istniało bardzo niewielki prawdopodobieństwo, że Do go polubi. Kyungsoo nie lubił mnie, Jongin nie lubił Baekhyuna. Ich ewentualna przyjaźń byłaby wręcz nie na miejscu. W końcu mniejszy wyprostował swoje skrzyżowane nogi i wstał, pozostawiając mnie samego. - Została tylko godzina do wyjścia, pójdę się szykować.

- A ja? - Zapytałem podnosząc na niego wzrok. W mojej dłoni znajdowała się jedna z gwiazdek, którą zamierzałem dokleić do skarpety.

- A ty... Dodaj trochę brokatu, hm? Haeun ci pomoże. - Zaśmiał się spoglądając na dziewczynkę, która nieśmiało przytaknęła. - Możesz do mnie przyjść, kiedy skończysz. - Dodał, po czym lekkim biegiem ruszył na piętro. Patrzyłem za nim przez moment, po czym westchnąłem.

- Baekhyun naprawdę ma cię wokół małego palca. - Rzuciła ciocia nie kryjąc rozbawienia. Słysząc jej słowa pokręciłem głową, próbując przypomnieć sobie gdzie trzymany przedmiot miał się znaleźć.

- Chanyeol po prostu zrobi wszystko, żeby go uszczęśliwić. - Tak właśnie zawsze było. Dobrze, że sprawialiśmy wrażenie, jakby wciąż było podobnie.

- To mi przypomina o tym, że jeszcze ani razu się nie pokłóciliście. - Rzuciła młodsza kobieta, na co parsknąłem.

- Seulki!

- Co?

- Mam ci przypomnieć ile razy kłóciłaś się ze swoim byłym mężem?

- Dlatego jest były. - Zaśmiała się, a ja poczułem jej słowa nieco zbyt intensywnie. - Żartuję przecież. Wiem, że Chan i Baekhyun pokazują w ten sposób, że im zależy.

Pokazujemy, że nam zależy? Nie byłem pewny czy to odpowiednie słowa. Może początkowo faktycznie tak było, ale później ciągłe sprzeczki stały się realnym problemem, który zdawał się nie do przebycia. Nie ważne ile razy próbowaliśmy się dogadać, ile razy któryś z nas przerywał kłótnie, aby zasugerować jej zakończenie, my wciąż wracaliśmy do tego samego miejsca.

Przykleiłem ostatnią gwiazdę i wstałem.

- Haeun, możesz sama zająć się brokatem? - Zapytałem, a kiedy ta przytaknęła westchnąłem i ruszyłem w stronę schodów.

- Idę zobaczyć czy jest już gotowy.

- Minęło zaledwie kilka minut. - Zauważyła ciocia, ale mimo to uciekłem w kierunku schodów. To nie tak, że byłem zły na którąkolwiek z kobiet czy źle czułem się w ich towarzystwie. Po prostu wolałem spędzić ten czas z Baekhyunem. Przecież nie zostało nam go wiele.

Do pokoju wszedłem bez żadnego zawahania. W końcu oficjalnie przypisany był właśnie mi. Ku mojemu zaskoczeniu przy oknie stał Baekhyun. Miał na sobie jedynie przydługi sweter, a w dłoni trzymał telefon. Prawdopodobnie ktoś przerwał mu przebieranie się.

Mężczyzna nie zauważył mojej obecności, dlatego po cichu zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Oparłem się na dłoniach i obserwowałem, jak w zupełnej ciszy słucha swojego rozmówcy. W pokoju nie było głośno, ale dobiegający zza okna szum zaciszył daną osobę na tyle, że nie mogłem jej usłyszeć.

- Nie krzycz na mnie, nie jestem głupi. - Powiedział w końcu, dłonią dotykając parapetu. Ponownie ucichł dając drugiej osobie chwile na odpowiedź. - Wiem, Sehun, wiem. - Więc jego rozmówcą był Sehun. Nie byłem tym ani trochę zaskoczony. Co więcej, powinienem był się tego od razu domyśleć. - Nie nazywaj tego bagnem. - Zaśmiał się nagle, a ja opadłem zupełnie na łóżko. Kiedy moje plecy spotkały się z materacem ten wydał zduszony odgłos, który spowodował, że mniejszy spojrzał w moim kierunku. Zmarszczył brwi, a ja niewiele myśląc puściłem do niego oczko. Nie chciałem, aby myślał, że go podsłuchuję. - Nie martw się o mnie, nie masz o co, naprawdę. - Powiedział. - Muszę lecieć, zadzwonię do ciebie jutro, dobrze? - Tym razem odpowiedź była krótsza. Chwilę później brunet rozłączył się i odłożył telefon na parapecie. Dopiero wtedy zauważyłem, że podpięty był do znajdującego się w pobliżu kontaktu.

Baekhyun podszedł do łóżka, a ja obserwowałem go uważnie, kiedy wspiął się na materac i oparł kolana po zewnętrznej stronie moich. Usiadł na moich udach z przebiegłym uśmiechem, którego zupełnie nie rozumiałem. Jedyne o czym myślałem to jego nagie uda oraz niedługi sweter.

- Co... Co mówił Sehun? - Zapytałem poprawiając się na materacu tak, abym bez problemu mógł ułożyć dłonie na udach Baekhyuna. Jego skóra była gładka i miękka. W świetle dnia zdawała się dużo jaśniejsza.

- Ah, nic istotnego. - Rzucił. - Jak to Sehun.

- Rozumiem. - Odparłem z uśmiechem, ale zaraz przypomniałem sobie naszą ostatnią rozmowę o mężczyźnie oraz wyznanie Baekhyuna dotyczące jego stanu. Sehun był nieszczęśliwy i zagubiony. Może dlatego dzwonił do mojego byłego chłopaka. Być może chciał usłyszeć jego głos, aby poczuć się lepiej. Ja też tak zawsze robiłem, kiedy jeszcze było to odpowiednim. - Niedługo wychodzimy.

- Ja jestem już prawie gotów, to ty wciąż nie zabrałeś się do wyjścia.

- Byłem zajęty robieniem za ciebie dekoracji.

- Mam nadzieję, że dobrze ci poszło.

- Oczywiście. Najlepiej. - Zapewniłem.

- Dobry chłopiec. - Zaśmiał się, a jego dłoń wylądowała na mojej głowie, kiedy kilkakrotnie ją poklepał. - Powinieneś dostać nagrodę? - Zapytał, a jego dłoń zsunęła się niżej. Palcem pogładził moją dolną wargę, a kiedy to zrobił poczułem rosnącą we mnie ekscytację. Przez naszą pozycję Baekhyun patrzył na mnie z góry, ale wiedziałem, że jeśli tylko -

- Chanyeol! - Słysząc głos kuzyna natychmiast zsunąłem z siebie Baekhyuna, działając zupełnie niczym na autopilocie. Ten biegiem uciekł do łazienki, której drzwi zatrzasnął zaledwie sekundy przed tym, jak w pomieszczeniu pojawił się Jongin.

Mina mężczyzny była nieco zakłopotana, kiedy podniosłem się z materaca i poprawiłem ubrania.

- Co jest? - Zapytałem.

- Zastanawiam się czy powinienem iść na festyn. - Westchnął, po czym wszedł w głąb pokoju i zajął miejsce na łóżku. Sam usiadłem tuż obok niego.

- Dlaczego?

- Co jeśli Kyungsoo pomyśli o tym jak o zdradzie? - Zapytał, a ja wywróciłem oczyma. Naprawdę to nie była odpowiednia chwila na takie rozmowy.

- Zapytaj go po prostu.

   Impreza miała miejsce pod odkrytym niebem. Odbywała się corocznie, a wstęp na nią był wolny. Obok znajdowała się restauracja, której drzwi były szeroko otwarte dla każdego, kto potrzebował się rozgrzać, ale to małe stragany i drewniany parkiet były gwiazdami wieczoru. Było już ciemno, ale nad parkietem porozwieszane były drobne, złote lampki, które oświetlały okolice w czarujący, subtelny sposób. Sprzedawano ciepłe napoje i posiłki, a głośników dobiegały najbardziej świąteczne hity. Po dwóch bokach sceny porozkładane były drewniane stoły i to tam początkowo udała się moja rodzina.

Baekhyun nie był tym do końca zadowolony. Wolał się bawić, tańczyć i pić grzane wino, a nie siedzieć przy stole. Mimo to podążył za grupą. Usiadł na samym końcu, prawdopodobnie licząc na szybką możliwość ucieczki. Sam usiadłem naprzeciwko, ponieważ jedynie w tym miejscu wciąż było wolne miejsce.

Nie chciałem tańczyć. Nie lubiłem tego robić, więc cały czas liczyłem, że uda mi się od tego wymigać. Zdawało się to możliwe, dopóki kilkanaście minut później nie padło pytanie ze strony mojej mamy, teoretycznie skierowane do Baekhyuna, ale w dużej mierze mnie dotyczące.

- Właściwie to mieszkasz już oficjalnie z Chanyeolem? Ostatnio kiedy go odwiedzałam nie było twoich rzeczy.

Próbowałem ukryć westchnienie, ale widząc rozbawioną minę Minseoka, nie potrafiłem.

- Oh. - Rzucił brunet zupełnie zaskoczony pytaniem. Spojrzał na mnie na kilka sekund po czym wzruszył ramionami. - Nie nazwałbym tego oficjalnym.

- Tak myślałam. - Westchnęła. - Nie chcę na was naciskać, ale -

- Naciskasz, mamo. - Mruknąłem obserwując jak mój tata podchodzi bliżej z kilkoma napojami w dłoniach. Miałem nadzieję, że mnie wesprze. - Zamieszkamy razem, kiedy będziemy gotowi.

- Cicho, Chanyeol. Nie rozmawiam z tobą.

- Męczysz mojego chłopaka!

- Nie męczę go. To rozmowa. - Oznajmiła ponownie spoglądając na biednego, zagubionego Baekhyuna. Oderwałem od nich wzrok nie chcąc tego oglądać, ale wtedy moje spojrzenie padło na wpatrującego się w Byuna mężczyznę. Bez wątpienia mężczyznę, którego spotkaliśmy kupując choinki. Świetnie. - Możemy ci pomóc z przeprowadzką. Mąż mojej przyjaciółki ma firmę, która zajmuje się przeprowadzkami, więc-

- Baekhyun mieszka blisko. Poradzimy sobie. - Wtrąciłem przenosząc wzrok na tłum ludzi na parkiecie. Były to osoby w różnym wieku, a każda z nich tańczyła w inny sposób. Niektórzy podskakiwali, inni trzymali się za ręce, jeszcze inni biegali ganiając roześmiane dzieci.

- Chanyeol bywa uciążliwy, ale nie musisz się obawiać. Na pewno kiedy razem zamieszkacie -

- Chodźmy zatańczyć. - Przerwałem jej czując rosnące zirytowanie tematem. Natychmiast wstałem i nie czekając na jakikolwiek komentarz chwyciłem za dłoń Baekhyuna. Ten szybko się podniósł, widząc mój wyraz twarzy. Nie chciałem tu być. Nie lubiłem tłocznych miejsc. Nie byłem jak on, który zawsze był gwiazdą imprezy.

- Chanyeol. - Mruknął, kiedy ciągnąłem go w same centrum zabawy. - Chanyeol. - Powtórzył. - Dlaczego jesteś zdenerwowany?

Ponieważ był to temat, którego chciałem uniknąć. Mieszkanie z Baekhyunem było czymś o czym zawsze dużo myślałem i do czego usilnie próbowałem go przekonać, tylko po to, aby na ostatnim etapie negocjacji zupełnie wyeliminować go z mojego życia. To było moje marzenie. Na mało czym zależało mi tak bardzo, jak na tym, aby mniejszy ze mną zamieszkał. Choć nieoficjalnie zdawało się, że tak było, oficjalnie nigdy nie nazwał mojego apartamentu domem. Te miejsce wciąż było puste i samotne. Nawet, jeśli pojawiły się w nim rzeczy Baekhyuna, wciąż brakowało jego samego. Chciałem budzić się i zasypiać u jego boku. Żyć tym baśniowym happy endem, który widziałem w niemal każdym filmie. Czułem, że to miał być dla nas nowy początek.

Nowy początek, który byłby tylko nasz.

- Chanyeol. - Szepnął mniejszy i choć jego głos ledwo przedarł się przez muzykę, udało mi się go usłyszeć. Westchnąłem czując w oczach łzy. Nie wiedziałem dlaczego akurat teraz byłem na granicy płaczu. Ze wszystkich sytuacji między nami to ta była najcięższa.

Baekhyun był zakochany w kimś innym.

Happy end nie był nam pisany.

- Nie lubię tłumów. - Mruknąłem cicho, zatrzymując się. Otaczali nas ludzie, którzy raz po raz ocierali się o nasze ciała. Nie było to miłe. Ich zapachy się mieszały i były tak intensywne, że zupełnie nie czułem truskawek. Muzyka była zbyt głośna i zbyt radosna.

Baekhyun westchnął, po czym posłał mi lekki uśmiech i rozłączył nasze dłonie. Zaniepokoiło mnie to, ale zaraz połączył je z powrotem, tym razem tak, aby to on mógł mnie prowadzić.

Minął tłum, idąc w przeciwnym kierunku do mojej rodziny. Byłem mu za to wdzięczny. W końcu stanął na skraju parkietu i podniósł dłonie do mojej twarzy. Były ciepłe, kiedy potarły moją skórę.

- Zimno ci?

- Nie. - Rzuciłem nachylając się nieco, aby objąć jego ciało.

- Smutno?

- Mhm. - Przyznałem. Baekhyun uśmiechnął się lekko, po czym puścił moją twarz i mocno odwzajemnił uścisk. Rzadko mnie przytulał. Nawet kiedy się spotykaliśmy raczej tego nie robił. Zdawało się to czymś niepotrzebnym, ale teraz pomyślałem, że powinienem był częściej o to prosić.

- Wszystko będzie dobrze, Chanyeol. - Powiedział nagle, a ja jak na zawołanie ponownie poczułem łzy w oczach. Tego wszystkiego było już po prostu za dużo. - Wszystko się ułoży.

Tak bardzo chciałem mu uwierzyć.

________________
Dobry wieczór 💖💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro