10/12
Nasze poglądy na świat zawsze się różniły, moje i Baekhyuna. On żył swobodniej i bez obaw, powtarzając, że cokolwiek się stanie wszystko na końcu dotrze do miejsca, w którym powinno być. Wierzył w los i oddawał mu się zupełnie. Szukał wrażeń i uwagi, chciał być w centrum uwagi, nie ważne czy dobrej czy złej, a gdy dzień stawał się zbyt spokojny zaczynał rozglądać się za jakąkolwiek rozrywką.
Ja lubiłem komfort. Byłem wychowany przez rodziców, którzy zanim zdecydowali się na dziecko wykorzystali swoje możliwości do maksimum. Zawsze chciałem, aby wszystko było jasne i naturalne oraz starałem się, by inni mieli o mnie dobre zdanie. Wiedziałem kiedy jest pora na pracę, a kiedy na zabawę, a kiedy pracowałem dawałem z siebie wszystko. Gdy mało co było dla mnie limitem.
Baekhyun był tą poważniejszą częścią mojego życia. Nie pracą, ale czymś o co musiałem dbać i się starać. Byłem gotów poświęcić wszystko, aby i romantyczna część mojego życia była spełniona. Problemem było to, że Baekhyun zawsze patrzył na nas inaczej. Starał się na swój sposób i kiedy byliśmy razem, nie kłócąc się, byliśmy szczęśliwy. Kiedy się nie sprzeczaliśmy Baekhyun był dobrym chłopakiem. Potrafił w środku nocy przyjść do mojego apartamentu, czy przyjechać do miasta, w którym aktualnie przebywałem, tylko dlatego, że za nim tęskniłem. Choć lubił mieć na sobie uwagę, ta jego zawsze skierowana była na minie. Zawsze starał się, aby moja rodzina go lubiła i nawet jeśli nie zawsze się z nimi zgadzał, nic nie mówił, wiedząc jak bardzo mi na nich zależy.
Baekhyun był typem chłopaka, który wokół innych zdawał się brutalny, ale zmieniał się u mojego boku. Starał się. Widziałem, że się stara pogodzić swój drapieżny charakter z moimi wymaganiami. On po prostu... Był inny niż ja. Był buntowniczym dzieckiem i wiele z jego charakteru ukształtowała ulica, na której zawsze walczono. O wszystko.
Chciał się zmienić. Widziałem, że stara się zmienić.
Akceptowałem to. Nasze zerwania nie miały takiej wagi jak zerwania innych osób i choć nigdy o tym nie rozmawialiśmy, oboje się z tym zgadzaliśmy.
Mimo że niektóre nasze definicje naturalnie nakładały się na siebie, były pewne, które zdawały się podążać zupełnie innymi drogami.
Zdrada.
Dla Baekhyuna zdrada była czymś czysto cielesnym. Uważał, że zdradzić można tylko fizycznie. Ja miałem na ten temat inne poglądy. Uważałem, że poza oczywistą zdradą cielesną można zdradzić kogoś na innym poziomie.
I to właśnie ta zdrada stanowiła ogromną część w naszym zerwaniu.
__________
- Chanyeol?
- Hm? - Mruknąłem nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. Z satysfakcją patrzyłem jak postać Junmyeona upada na ziemię z towarzyszącymi temu krzykami dochodzącymi z słuchawek. Zaśmiałem się słysząc rozpacz starszego mężczyzny. Znów przegrał.
- Chyba powinieneś to zobaczyć. - Rzucił Jongin z drugiego końca pokoju. Spojrzałem na moment w jego kierunku, gdzie przy wyspie kuchennej, z zimnym piwem w dłoni spoglądał na mój telefon. Zmarszczyłem brwi widząc jego niepewną, zaskoczoną minę. Jongin nigdy nie był niepewny ze swoim ciałem greckiego Boga i umysłem rozpieszczonego nastolatka.
- Za chwilę wrócę. - Powiedziałem do mikrofonu, po czym wstałem z kanapy. Moje nogi zaprotestowały po najmniej godzinnym, skrzyżowanym siadzie. Poprawiłem bluzkę, która podwinęła się odsłaniając mój brzuch, po czym powoli podszedłem do mężczyzny i spojrzałem na mój telefon. Ekran był już ciemny. Podniosłem wzrok na zmartwionego Kima i odblokowałem go.
Potwierdzenie przelewu:
Nadawca: Park Chanyeol
Odbiorca: Oh Sehun
Kwota: 6000000won
- Co do diabła. - Mruknąłem wpatrując się w ekran.
- Robiłeś przelew temu dzieciakowi?
- Oszalałeś? Nie cierpię go. - Westchnąłem odkładając telefon po upewnieniu się, że nie dotarła żadna kolejna wiadomość. Liczyłem na taką z wyjaśnieniami.
- Baekhyun ma... Dostęp do twojego konta?
- Nie zadawaj głupich pytań. - Rzuciłem zaczynając zbierać swoje rzeczy. Chwyciłem za bluzę, włożyłem telefon do kieszeni i ubrałem kapcie, w których przyszedłem. - Oczywiście, że ma.
- Nie rozumiem jak może coś takiego robić. Przecież wszyscy wiedzą, że nienawidzisz Sehuna. - Mówił nieświadomie nasilając mój ponury nastrój. Byłem rozczarowany, choć to słowo zdawało się niewystarczające. Byłem wręcz rozgoryczony i jedyne co chciałem, to usłyszeć jedną z masy wymówek Baekhyuna, którymi zawsze mnie otaczał.
- Chętnie się dowiem co siedzi w jego głowie.
- Tylko nie rób nic dziwnego, Chan. - Powiedział Jongin zatrzymując mnie uściskiem na przedramieniu. - Obiecaliście sobie, że zrobicie wszystko, żeby ograniczyć kłótnie, pamiętasz?
- Jak mamy się nie kłócić, kiedy on co chwilę robi coś takiego? - Zapytałem podniesionym głosem. - Zawsze tylko Sehun i Sehun, a gdzie ja?! Czy to nie ja powinienem być na pierwszym miejscu?!
- To jego przyjaciel...
- Ale mój rywal.
- Baekhyun nie jest nim zainteresowany, pamiętasz?
- Ale Sehun nim tak.
- Ale Baekhyun wybrał ciebie. - Przypomniał mi, a ja z westchnieniem strzepnąłem jego uścisk i wyszedłem z apartamentu. Moja droga nie była długa, mieszkałem naprzeciwko.
W domu było ciemno i pusto. Zanim wyszedłem do Jongina Baekhyun zapewnił mnie wielokrotnie, że nigdzie się nie wybiera ze względu na złe samopoczucie. Nie zgodził się wyjść ze mną, dlatego po upewnieniu się, że jego stan nie jest zły zostawiłem go na kanapie z kocem i pilotem do telewizora. Teraz po młodym mężczyźnie nie było śladu.
Rozejrzałem się po apartamencie, aby ponownie upewnić się co do nieobecności mniejszego, po czym podjąłem decyzję o przebraniu się, zabraniu kluczy do samochodu i zatrzaśnięciu za sobą drzwi.
Wieczór był ciepły, mimo że za kilka godzin oficjalnie miała zacząć się kalendarzowa jesień. Studenci cieszyli się ostatnimi dniami wakacji, dlatego mimo późnej godziny miasto tętniło życiem. Przemierzając ulice słyszałem śmiejących się, śpiewających ludzi, szczekanie psów i biegnących nastolatków, którzy śpieszyli się na ostatnie pociągi do domów.
Mieszkanie Sehuna znajdowało się dość sporą odległość od mojego. Nie wiedziałem czy znajdę tam Baekhyuna, ale było moim pierwszym wyborem. Mniejszy wspominał, że umowa Sehuna się kończy, dlatego kiedy wyszedłem z samochodu na małym, oświetlonym latarnią osiedlu przez myśl przeszło mi, że być może nie znajdę tam również drugiego blondyna. Liczyłem tylko na to, że nie obudzę żadnej pechowej, nowowprowadzonej rodziny.
Wcześniej kilkakrotnie odbierałem stąd Baekhyuna, dlatego nie miałem problemu ze znalezieniem mieszkania, które wynajmował jego przyjaciel. Klatka schodowa nie była zabezpieczona, więc wszedłem do środka i wspiąłem się na pierwsze piętro.
Mieszkanie numer 3 z pewnością nie było puste. Ze środka dobiegał śmiech najlepszego przyjaciela mojego chłopaka, który słuchał paplaniny słów drugiego, bez wątpienia Baekhyuna. Nie wiem dlaczego, ale jego radość rozzłościła mnie jeszcze bardziej.
Zapukałem do drzwi, a śmiech ucichł. Słyszałem zamieszanie w środku, a kiedy pełne zwątpienia głosy na moment umarły, zapukałem ponownie, tym razem mocniej.
W końcu usłyszałem dźwięk łańcucha ograniczającego dostęp do środka, a za nim dźwięk uderzających o siebie kluczy.
- Jesteś pewny? - Przedarł się przez nie głos.
- Oczywiście, to Chanyeol.
- Pytam właśnie dlatego, że to Chanyeol. - Odparł. Drzwi zostały odblokowane, ale zanim zdążyłem chwycić za klamkę uchyliły się delikatnie. Szpara była na tyle wąska, że nie miałem szans wejść do środka, ale i na tyle duża, aby drobny Baekhyun wyślizgnął się na zewnątrz.
Ponowny dźwięk zamka uświadomił mnie, że drzwi zostały na nowo zablokowane.
- Hej, Channie. - Rzucił mniejszy, opierając się plecami o drewno. Miał na sobie luźną bluzkę, a w dłoniach przysuniętych do piersi zaciskał bluzę.
- Boicie się, że go zaatakuję? - Zapytałem spoglądając prosto w jego oczy. Wydawały się winne, kiedy lekko wzruszył ramionami.
- A zaatakujesz? - Odparł, a ja przewróciłem oczyma i chwyciłem go za nadgarstek. Zdawał się nieco wahać, ale pozwolił mi wyprowadzić siebie z budynku.
Zdecydowałem się nie kłócić na dworze i przeczekać podróż do domu w ciszy. Baekhyun również się nie odzywał, jedynie nasilając buzujące we mnie emocje. To nie był pierwszy raz kiedy zrobił coś takiego i choć zapewniał, że więcej się nie powtórzy, ponownie byliśmy w tym samym miejscu.
Baekhyun podążał pewną odległość za mną, kiedy wyszliśmy z samochodu i opuściliśmy parking.
Chwilę później znaleźliśmy się w apartamencie i dopiero za zamkniętymi drzwiami poruszyliśmy temat, na który oboje przygotowywaliśmy się całą drogę.
- Przelew dla Sehuna, serio? - Zapytałem ściągając bluzę. Rzuciłem ją na kanapę, podczas gdy mniejszy stanął na środku pokoju niczym jeleń w świetle reflektorów.
- Przecież to nic wielkiego. - Mruknął cicho. - Taka mała pożyczka, wiesz?
- A kto upoważnił cię do udzielania komukolwiek pożyczek?
- Chanyeol...
- Nie " Chanyeol", Baekhyun. Dlaczego dysponujesz moimi pieniędzmi w taki sposób? - Zapytałem stojąc naprzeciw niego ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Blondyn westchnął, a jego westchnięcie było tak ciężkie, jakby niósł na barkach ciężar całego świata.
- Pozwalasz mi kupować droższe rzeczy niż-
- To rzeczy dla ciebie, ewentualnie twojej rodziny. Nie dla faceta, który tylko czeka na odpowiedni moment, żeby-
- Żeby co?
- Cię schwytać.
- Nie zaczynaj znów tego samego tematu. Ile razy musimy jeszcze do tego wracać?
- Dopóki nie zrozumiesz, że to nie w porządku w stosunku do mnie, twojego chłopaka, przyjaźnić się z kimś kto wielokrotnie prosił cię o coś więcej.
- Wielokrotnie prosił ponieważ nigdy się nie zgodziłem.
- I teraz wysyłasz mu moje ciężko zarobione pieniądze. - Kontynuowałem. - Komuś z kim łączy cię "tylko przyjaźń". Co robisz za moimi plecami, hm?
- Oskarżasz mnie o coś?
- Tak, Baekhyun.
- Daj sobie spokój. Zachowujesz się żałośnie. - Powiedział, po czym odwrócił się w stronę drzwi wejściowych. Zareagowałem instynktownie, chwytając go za przedramię, aby odwrócić go w swoim kierunku. Plecy Baekhyuna z hukiem uderzyły w drzwi, a cichy jęk bólu opuścił jego usta. Nie chciałem go skrzywdzić, ale działałem wręcz automatycznie, próbując go zatrzymać.
- Myślisz, że gdzie idziesz?!
- Do Sehuna!
- Znowu do Sehuna?! - Krzyknąłem utrzymując silny kontakt wzrokowy. - Dlaczego on i jego potrzeby zawsze są ponad nami?!
- Ponieważ! - Przerwał zaciskając usta.
- Jestem twoim chłopakiem! Twoim chłopakiem, Baekhyun! A ty wciąż wybierasz jego!
- To mój przyjaciel! - Krzyknął patrząc prosto w moje oczy. Puściłem jego ciało i odsunąłem się na wyciągnięcie ręki. Baekhyun oddychał ciężko, opierając się o drewno i czekając na mój kolejny ruch.
Czułem się wykorzystany. Wykorzystany, bo choć mniejszy zapewniał mnie, że jestem dla niego najważniejszy, nigdy taki nie byłem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że łączy nas coś intensywnego, ale musząc wybrać między mną a Sehunem... Czy Baekhyun chociażby się zawahał? Byłem jego chłopakiem, ale chyba nigdy nie byłem pierwszym wyborem.
- Jeśli pójdziesz do niego, to koniec Baekhyun. Mam dość znoszenia tego jak mnie traktujesz. Jeśli to jest dla ciebie miłość, to nie wiem czy wciąż jej chcę. - Mówiłem przepełniony złością. Czułem się beznadziejnie, a dobry humor sprzed godziny zupełnie znikł.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy oczekując reakcji drugiego. Nie wiedziałem czy Baekhyun sądził, że cofnę swoje słowa, ale byłem pewny, że go zabolały. Widziałem w jego oczach łzy. Nie płakał przy minie często, dlatego wiedziałem, że to nie jest dobry omen.
- Powiedz coś. - Mruknąłem czując przyśpieszający oddech. Ciężar opadł na moje serce, kiedy widziałem jak mniejszy próbuje się nie rozpaść, trzymając w sobie emocje. - Powiedź coś, Baekhyun. - Powtórzyłem ciszej.
Nim zdążyłem mrugnąć, blondyn odsunął się od drzwi, a kiedy sądziłem, że zamierza wpaść mi w ramiona ze swoimi słodkimi przeprosinami Baekhyun podciągnął nosem, nacisnął klamkę i nie oglądając się za siebie wyszedł z domu.
Kiedy uderzyłem pięścią w drzwi i zacisnąłem oczy. Przez mój umysł przepływała masa pytań i myśli, ale żadna z nich nie była podejrzeniem, że 22 września był ostatnim dniem, kiedy widziałem mojego chłopaka.
______________
- Hej?
- Hm? - Mruknąłem spoglądając w przestrzeń. Małe lampki wiszące w oknie oświetlały drobną, skuloną sylwetkę Baekhyuna. Mężczyzna zaciskał ramiona na sobie, osłaniając ciało dużą kurtką. Jego mina była pełna zwątpienia.
- Wracasz do domu? Już trzecia nad ranem. - Zapytał opierając się bokiem o ścianę drewnianego domu.
- Oh, już? - Zapytałem spoglądając na zegarek zapięty na moim nadgarstku. Miał rację. Kilka minut temu wybiła trzecia. Nawet nie zauważyłem upływu czasu zbyt pogrążony we własnych myślach.
- Chodź, przeziębisz się. - Jego głos był cichy i zgubnie słodki. Uśmiechnąłem się lekko odrywając od niego wzrok. Ciemność była kojąca, a zimno odświeżające. Nie chciałem się stąd ruszać. Widząc to Baekhyun westchnął i podszedł bliżej. Nagą dłonią strzepnął śnieg z wolnego miejsca po mojej lewej, po czym usiadł obok na ławce. - Jesteś smutny? - Nasunął dziecinnie. Zaśmiałem się zauważając, że jego umiejętność czytania ludzkich emocji wciąż nie ewaluowała na wyższy poziom.
- Tak. - Odpowiedziałem pewnie.
- Dlaczego? Przeze mnie?
- Oczywiście. - Odparłem spoglądając na niego. Baekhyun skulił się na siedzeniu i wciągnął na nie buty. Opierał brodę o kolana patrząc w moim kierunku. Jego lekko przekrzywiona głowa dodawała mu odrobinę uroku. - Zwykle to ty powodujesz mój smutek.
- Nie powiem, że jestem z tego dumny.
- Przecież mnie nie cierpisz. - Zauważyłem, na co wzruszył ramionami.
- Chodzi o wcześniejszą kłótnie? - Dopytywał cicho. Nie musiał być cicho. Wyjątkowo tej nocy mogliśmy krzyczeć najgłośniej jak potrafiliśmy, ponieważ moja rodzina postanowiła spędzić wieczór w mieście, pozostawiając dom na naszą wyłączność.
- Po części.
- O co jeszcze?
- Zastanawiam się. - Westchnąłem wyciągając dłoń do twarzy Baekhyuna. Widziałem jego zaskoczenie, kiedy odsunąłem wpadające do oczu, brązowe kosmyki. Kiedy był cicho, nie kłócił się i nie rzucał kąśliwymi komentarzami wyglądał ładnie. Jak dawniej. - Na co Sehun potrzebował tych pieniędzy? - Zapytałem, ale w moim głosie nie było złości, jedynie ciekawość.
- Sądził, że zrobi karierę w Niemczech. Wiesz, myślał, że egzotyczna uroda wprowadzi go do modelingu lub aktorstwa.
- Aktorstwa? - Zaśmiałem się. - Przecież on nie zna słowa po angielsku, nie mówiąc o niemieckim. - Dodałem. Ku mojemu zaskoczeniu mniejszy również się roześmiał. Zaskoczony zabrałem swoją dłoń, czując na niej ciepło jego skóry.
- To Sehun.
- Prawda. - Rzuciłem odrywając od niego spojrzenie. Skupiłem je na lśniącym od światła śniegu. - Udało mu się? Odesłaliście mi pieniądze. To znaczy, że nie wyjechał?
- Wyjechał, ale nic z tego nie wyszło. - Powiedział cicho mniejszy. Mogłem odpowiedzieć na to na wiele rodzajów, ale postanowiłem zachować komentarz dla siebie.
Oh Sehun był dziwnym typem człowieka. Nigdy nie pracował na nic ciężko i żył z dnia na dzień, nie martwiąc się zupełnie czy za tydzień będzie miał dach nad głową lub jedzenie w lodówce. Uważał, że z każdej sytuacji wyjdzie obronną ręką i nie ważne co przyniesie mu życie, poradzi sobie. Początkowo nico to podziwiałem, ale później uświadomiłem sobie, że Sehun nie jest typem osoby, którą warto podziwiać. Spędzał dni szwędając się z przyjaciółmi po mieście, nigdy nie miał stałej pracy i nie był zainteresowany jej zdobyciem szukając dróg do łatwego wzbogacenia się. Był osobą, która wierzyła, że zdobędzie miliony, że pieniądze same do niego przyjdą, kiedy nadjedzie moment. Trochę mu tego życzyłem, ponieważ obawiałem się, że w przeciwnym razie jego życie będzie wyjątkowo nędzne.
Poznałem Sehuna przez przypadek. Było lato, a ja wróciłem z hotelu, który chwilowo był pod moim nadzorem. Kiedy wszedłem do mojego apartamentu powitał mnie obrazek dwóch mężczyzn siedzących przed telewizorem i jedzących arbuza. Pamiętam, że okna były szeroko otwarte, przez co klimatyzacja nie działała skutecznie.
- To twój chłopak-milioner? - Usłyszałem szept nieznajomego. Prawdopodobnie nie sądził, że go usłyszę. Baekhyun siedział plecami skierowanymi w moim kierunku, a szum dochodzący z ulicy spowodował, że nie zdawał sobie sprawy z mojego powrotu. Dopiero wtedy krzycząc moje imię wstał i rzucił się w moje ramiona. Pamiętam różnicę w naszych ubraniach. On miał na sobie krótkie spodenki i bezrękawnik, a ja eleganckie spodnie i koszulę.
Na początku nie widziałem zauroczenia Sehuna. Dobrze to ukrywał bezwstydnie opowiadając o swoich hook-upach i nowych crushach. Prawdopodobnie sam długo nie zauważyłbym, że ma rzecz do Baekhyuna, ale w końcu mniejszy zdecydował się mnie o tym uświadomić, kiedy kilka tygodni później wyznał, że osobą, na którą ponoć czeka Sehun, jest właśnie on.
To było dziwne uczucie. Baekhyun był człowiekiem, który pozostawiał po sobie wrażenie. Nie zawsze było dobre, ale ludzie odbierali go jako kogoś intrygującego. Łatwo zauroczyć się intrygującymi osobami, były przyciągające. Wiedziałem o tym, ale jednocześnie świadomość tego jak blisko jest z Sehunem była niepokojąca.
- Możesz być smutny w środku? - Zapytał Baekhyun, a ja wyrwany z rozmyśleń ponownie na niego spojrzałem, tylko po to, aby dostrzec wbite we mnie, przenikliwe spojrzenie. Odrobinę mnie zawstydziło. Wyglądało na to, że obserwował mnie od dłuższej chwili.
- Tu jest przyjemnie.
- Naprawdę nie chcę się tobą zajmować, kiedy zachorujesz.
- Pamiętasz, jak zachorowałem na początku roku? - Mruknąłem na kolejną retrospekcję pojawiającą się w mojej głowie. - To było takie miłe.
- Dlaczego miłe? - Zapytał z niedowierzaniem.
- Robiłeś mi zakupy, gotowałeś, wychodziłeś wcześniej z pracy, a kiedy w niej byłeś pisałeś właściwie co pół godziny.
- Miałem przez to potem problemy. - Zaśmiał się. Nagle zauważyłem zmianę w jego mimice, która stała się bardziej zakłopotana. Oderwał ode mnie wzrok i przeniósł go przed siebie. Zdawał się wahać, aż w końcu westchnął. - Wiesz, nie chciałem ci tego mówić, ale w sumie to nic nie zmieni.
- Co takiego? - Zapytałem zaskoczony zmianą.
- Zwolnili mnie. - Rzucił, a oświadczenie, choć swobodne, przygniotło atmosferę i mnie samego, osadzając nieznany ciężar na moich barkach.
- Co? Jak to? Przecież... Przecież oddałeś wszystko tej pracy.
- Zabawne, co nie? - Parsknął. - Miałem pracować do końca roku, ale skoro jestem tu to skończyłem szybciej. Chyba dlatego od razu zgodziłem się na twoją ofertę. Nie wiem ile zajmie mi szukanie nowej pracy. - Wyjaśnił nieświadomie nadając swoim działaniom większego znaczenia. Zrobiło mi się przykro, a wcześniejsze zmartwienia odeszły w niepamięć zepchnięte przez nieszczęście Baekhyuna.
- Pracowałeś co weekend, brałeś nadgodziny i zastępstwa. Byłeś najdłużej zatrudnioną osobą, przecież ty nawet szkoliłeś pracowników! Co się stało?
- Syn właściciela ma zająć moje miejsce. - Wetchnął. Zmarszczyłem brwi na problem, który nigdy mnie nie dotyczył. Rodzice od zawsze przygotowywali mnie do jednej roli, jaką było przejęcie hotelów i nigdy nie musiałem szukać pracy ani prosić kogokolwiek o pomoc.
- Dlaczego nie powiedziałeś nic moim rodzicom? Tata może załatwić ci coś w pół godziny.
- Nie wiem. - Westchnął. - Chyba po prostu nie chcę niczego ci zawdzięczać. - Dodał ciszej. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale całkowicie ją rozumiałem. Sam też nie chciałem niczego zawdzięczać Baekhyunowi, a myśl, że muszę na nim polegać była wyniszczająca. Nawet teraz, choć był to jedynie miesiąc, ciężko byłoby mi zaakceptować sytuację, w której go potrzebuję.
- Rozumiem. - Odparłem, po czym podniosłem się z ławki. Dopiero przy tym ruchu poczułem jak wychłodzone jest moje ciało. - Chodźmy do domu.
- Nareszcie. - Rzucił wstając. Patrzyłem jak wyprzedza mnie w kierunku drzwi wejściowych zastanawiając się jakim cudem nie zauważyłem wcześniej jego problemów. Od początku zdawał się okropnie zdenerwowany i zirytowany. Myślałem, że to wszystko spowodowane jest sytuacją między nami. Nie miałem pojęcia, że Baekhyun ma kłopoty i było to nieco dziwne, bo niedawno wiedziałem o jego życiu dosłownie wszystko. Teraz faktycznie stawaliśmy się sobie obcy, uświadomiłem sobie, a myśl ta pozostawiła we mnie smutek. Utrata bliskich zawsze boli i nie ważne jak bardzo się starałem, nie potrafiłem przeżyć utraty Baekhyuna. Jego bliskość tylko bardziej utwierdzała mnie w fakcie co do tego jak wiele myśli i zmartwień wciąż zajmuje.
Czułem, że ta gra, w którą się wplątałem, wcale nie była tak bezpieczna, jak zdawała się na początku.
__________________
Dobry wieczór 💖
Jak się dziś macie? Ja uczę się do kolokwium z prawa finansowego:( nie cierpię prawa finansowego 😭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro