08/12
Cisza. Odkąd wróciliśmy do domu mojej rodziny między mną a Baekhyunem panowała wyłącznie cisza. W obecności innych ludzi staraliśmy się grać najlepiej jak potrafiliśmy, ale za zamkniętymi drzwiami nie odzywaliśmy się do siebie. Byłem zły na całą sytuację, jaka zaszła. Starałem się tłumaczyć ją sobie tym, że mniejszy nigdy nie miał prawo jazdy, tak samo jak ktokolwiek z jego rodziny. Musiał się przestraszyć.
To nie był pierwszy raz, kiedy wdaliśmy się w bójkę. Kiedy jeszcze się spotykaliśmy nie byliśmy zdrowym związkiem. Choć kochałem go, we wzajemnych kierunkach bardzo często leciały wyzwiska. Zwykle popychaliśmy się czy szturchaliśmy. Nie były to walki na pięści, ale dochodziło między nami do fizycznych kłótni.
Zawsze mnie to bolało, przede wszystkim psychicznie.
Pamiętam, jak kilka tygodni przed zerwaniem z płaczem odwiedziłem Jongina. To był pierwszy, ale nie jedyny raz, kiedy płakałem przez Byuna. Jongin może i nie był najinteligentniejszą osobą, ale powiedział wtedy coś, co zapadło mi w pamięć wyjątkowo mocno.
" To frustracja, Chan. To wszystko przez to, że kochacie się tak mocno, że nie potraficie bez siebie żyć, ale jednocześnie nie cierpicie się tak bardzo, że nie potraficie też żyć razem".
Na początku śmiałem się z jego słów, ale kiedy wróciłem do domu, gdzie Baekhyun skulony na kanapie starał się nie płakać uświadomiłem sobie, że jest w tym nieco prawdy. Oboje chcieliśmy, żeby nam wyszło. Chcieliśmy się dogadać i żyć razem dobrze. Niestety nie potrafiliśmy tego zrobić. Pragnęliśmy tak bardzo czegoś, czego nie mogliśmy sobie dać.
Minęły dwa miesiące od naszego zerwania i choć te słowa wciąż pojawiały się w mojej głowie, wiedziałem, że nie są już aktualne.
Nie zależało nam już na sobie. Między nami istniały jedynie odraza, złość i nienawiść.
Choć nienawiść była wyjątkowo silnym słowem, teraz nie potrafiłem nazwać inaczej tego uczucia.
Spojrzałem na Baekhyuna. Siedział na fotelu pijąc herbatę. Zdawało mi się, że cała moja rodzina kupiła wymówkę o tym, że poślizgnęliśmy się idąc pod górę z choinką. Nikt nie kwestionował tej historii. Ja dostałem mrożoną marchew, do ochłodzenia uderzenia, a Baekhyun jedną z moich kurtek, aby nie musiał chodzić cały czas w długim płaszczu, skoro tak nieszczęśliwie zaczepił się o drzewko, że podarło ono jego puchową kurtkę.
Zdawać by się mogło, że wszyscy byli zadowoleni.
Prawda była jednak inna, a ja leżąc w łóżku fantazjowałem o tym, aby wrócić do domu. Do cichego apartamentu, w którym od dawna nie było ani śladu po Byunie. Daleko od niego i jego złośliwych uśmieszków. Miałem już dość. Sądziłem, że przez związek wyrobiłem w sobie umiejętność akceptacji Baekhyuna takim jakim jest.
Myliłem się.
- Chcesz o tym porozmawiać? - Zapytałem kiedy po godzinach leżenia w łóżku w końcu zebrałem się w sobie. Poranek był spokojny i leniwy, dlatego wciąż leżałem w łóżku i choć nie miałem na sobie piżamy, moje ubrania były swobodne i nieodpowiednie do spotkania z rodziną. Podejrzewałem, że i tak wszyscy są w swoich pokojach i z ciepłymi napojami patrzą za okno na gęsto sypiący śnieg.
- A czy to coś zmieni?
- Zaatakowałeś mnie, tego nic nie zmieni. - Odparłem. Baekhyun westchnął ciężko. Nie miałem pojęcia jakiej odpowiedzi się spodziewał, ale aktualna nie zdawała się go zadowolić.
- Zachowujesz się jakby to była pierwsza taka sytuacja.
- Swoboda z jaką to mówisz jest niepokojąca. - Mruknąłem, a brunet zamilkł. Mogłem w tej chwili odpuścić, ale zamiast tego przesunąłem się na bok, aby spojrzeć na jego twarz. Mogłem się zatrzymać, ale nie zrobiłem tego. - Tak szczerze Byun. Czy ty w ogóle wiesz jak powinien wyglądać normalny, zdrowy związek? - Zapytałem i choć miało to stanowić szpileczkę w jego kierunku, szczerze ciekawiła mnie jego odpowiedź.
Baekhyun był kłótliwy i nie było osoby, która by temu zaprzeczyła. Może niektórzy staraliby się to tłumaczyć, może ktoś powiedziałby, że jest po prostu trochę złośliwy lub zaczepny, ale prawdą było, że uwielbiał się kłócić. Kłócił się ze mną, z przyjaciółmi i nieznajomymi tylko szukając możliwości. Wiedziałem o tym od początku, od naszej pierwszej słownej przepychanki na temat zbyt gorzkiej kawy, którą zaserwował mi na stoisku uniwersyteckim.
On po prostu nigdy nie nauczył się panować nad swoimi uczuciami. Zawsze traktował wszystko jak atak, aby potem przyjść do konkurenta z opuszczoną głową, szczenięcymi oczami i cichym " Przepraszam". Byun zdawał się uroczy i być może często taki był, ale jego wady potężnie kolidowały z tą personą.
- Oczywiście, że wiem. - Powiedział pewny siebie.
- To dlaczego nigdy nie chciałeś mi tego dać?
- Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? - Fuknął niezadowolony. Chciałem. Chciałem wiedzieć co siedzi w tej Baekhyunowej głowie. Kłóciliśmy się od początku i gdybym tylko był wystarczająco dojrzały, aby to zauważyć, prawdopodobnie przemyślałbym wielokrotnie naszą relację przed wejściem w nią.
- A masz cokolwiek lepszego do roboty? Będziemy tu zamknięci kolejne dwa tygodnie. Wolisz zejść na dół i udawać zakochaną w sobie parę? Możemy to zrobić, chociaż wolę cię nie dotykać po wczorajszej sytuacji.
- Nasz związek... – Zaczął niechętnie. Rozmowy o jakichkolwiek poglądach i uczuciach stanowiły dla niego mały problem. Czuł się przez to odsłonięty i podatny na innych. - Chciałem, żeby był dobry. Chciałem cię uszczęśliwić, ale jednocześnie po prostu nie potrafiłem. Byliśmy źle dobrani. - Nieco zraniły mnie jego słowa. Kiedy jeszcze się spotykaliśmy sądziłem, że jesteśmy dla siebie stworzeni, a świadomość tego, że on widział to inaczej była zwyczajnie smutna. - Nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać.
- Wciąż nie potrafimy. - Zauważyłem, ponieważ z tą częścią musiałem się zgodzić. Kiedyś nasze rozmowy nie były rozmowami typowo przeprowadzanymi między dwoma kochankami, a teraz nie były najbardziej typowe dla byłych partnerów.
- Między nami zawsze był chaos. - Ocenił, ale zanim zdążyłem to potwierdzić Baekhyun kontynuował swoją wypowiedź zaskakując mnie. - Ale czasem było dobrze i staram się na tym skupić.
- Starasz się pamiętać go dobrze, ale i tak mnie nienawidzisz? Jedno drugie wyklucza, Byun.
- Nieprawda. - Podniósł wzrok znad kubka, nieświadomie, a może i świadomie, nadając swoim słowom większego znaczenia. - Nie cierpię ciebie, Chanyeol, ale nie wspomnień, które mam z tobą.
- Nie rozumiem. - Mruknąłem opierając głowę o dłoń.
- Bo jesteś tępy. - Odparł tak niespodziewanie, że nie potrafiłem powstrzymać swojej niezadowolonej mimiki. Widząc ją westchnął i wsunął się bardziej w fotel, jakby próbując się w nim schować. - Mam na myśli na przykład... - Zamyślił się na moment, a ja cierpliwie czekałem na kontynuację, zaciekawiony tą rozmową. - Pamiętasz, kiedy zabrałeś mnie na targ książek?
- Tak. - Parsknąłem. - Jechaliśmy dwie godziny, żeby dowiedzieć się, że odbył się tydzień temu.
- Dokładnie.
- Byłeś na mnie zły.
- To prawda. - Westchnął. - Ale pamiętasz co działo się potem?
- Oczywiście, że pamiętam.
- Postanowiliśmy pojechać na plażę, gdzie wynajęliśmy pokój nad morzem. Pamiętasz jak właściciel się z nas śmiał? Był początek zimy i nie było nikogo oprócz nas, więc mieliśmy cały hotel dla siebie. – Wspominał, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech mówiący, że chyba naprawdę nie nienawidził tych wspomnień.
- Prawda...
- Nie mieliśmy ładowarek i nasze telefony zupełnie się rozładowały. Zostawiliśmy je w hotelu i kupiliśmy sztuczne ognie w monopolu, bo myśleliśmy, że choć trochę zobaczymy fale, ale na nic to się dało. Właścicielowi domu zrobiło się nam tak żal, że włączył muzykę z głośników.
-Pamiętam. - Zaśmiałem się, bo choć wtedy było mi okropnie głupio i zimno, to z biegiem czasu nie potrafiłem wspominać tego dnia ze smutną twarzą. Nie dziwiłem się, że i Baekhyun zdaje się mieć do niego pewne ciepłe uczucia.
- Zapytałeś czy możemy zatańczyć, a kiedy złapałem twoje dłonie fale zupełnie zmoczyły nasze buty.
- Woda była lodowata. – Wtrąciłem.
- Pamiętasz jak biegliśmy do hotelu? - Zaśmiał się, zasłaniając usta dłonią, jak miał w zwyczaju. - Rano wracaliśmy w kapciach hotelowych, bo nasze buty nie wyschły.
- Pamiętam. - Roześmiałem się. Całą drogę musiałem być czujny, bo cienkie podeszwy kapci były beznadziejne do prowadzenia samochodu. Baekhyun spał skulony na miejscu pasażera, ponieważ wstaliśmy z samego rana, żeby zobaczyć wschód słońca. Pamiętałem jego małą sylwetkę i spokojną twarz, to jak wiele uczuć do niego wtedy czułem i jak szczęśliwy byłem, że mogłem spędzić z nim ten czas. Pamiętam jak co jakiś czas uchylał oczy i z troską pytał czy nie potrzebuję przerwy w drodze lub czy nie chcę, żeby dotrzymał mi towarzystwa w drodze i jak po pewnym czasie uparł się, że więcej nie zaśnie, bo nieważne co mówiłem, uważał, że potrzebuję kompana do rozmów. Nie pamiętałem o czym wtedy rozmawialiśmy, ale pamiętałem jego melodyjny śmiech.
- Nie nienawidzę tego wspomnienia.
- Ja też nie. - Zapewniłem go. Nie mogłem mieć negatywnych uczuć do czegoś co na samą myśl powodowało ciepłe uczucie na moim sercu.
- Albo pamiętasz kiedy pierwszy raz pojechaliśmy na snowboard z Junmyeonem?
- Zgubiliśmy go. – Przytaknąłem głową.
- Szukaliśmy go cztery godziny i myśleliśmy, że jest ranny. W końcu zauważyliśmy go w sklepie z tą dziewczyną.
- Zawsze zostawiał nas dla ładnych dziewczyn.
- Prawda. - Odparł pijąc herbatę. - Ale dobrze się wtedy bawiliśmy, nie? Postawił nam obiad w ramach przeprosin i byliśmy tak źli, że zamówiliśmy wszystkie najdroższe dania z karty.
- Nie daliśmy radę zjeść wszystkiego. – Parsknąłem. Stół wręcz uginał się od jedzenia, a my, początkowo niesamowicie głodni, nie potrafiliśmy go ukończyć.
- Ale było pyszne.
- Było. – Poparłem.
- A kiedy w końcu wróciliśmy do pokoju usiedliśmy na ziemi i piliśmy wino z lodem. – Zaśmiał się. – Nie cierpiałeś pić wina z lodem, zawsze powtarzałeś, że to barbarzyństwo, ale i tak robiłeś to ze mną. – Dodał kręcąc głową. Słuchałem go uważnie, patrząc jak nachyla się nieco, wysuwając z fotela. Jego postawa była bardziej otwarta i przyjazna niż kiedykolwiek wcześniej od naszego ponownego spotkania. Zdawał się naprawdę swobodny, wręcz zafascynowany wspominanymi sytuacjami. – Rozmawialiśmy wtedy całą noc na tak głupie tematy, Park. Pamiętasz?
- Mhm. – Mruknąłem skupiając się na jego radosnej twarzy.
- Zastanawialiśmy się nad życiem na innych planetach, jeśli dobrze pamiętam. O i rozmawialiśmy o przewadze zimy nad latem. Rozmawialiśmy o przyszłości, to z pewnością, o rodzinie, o ślubie, domu, który mielibyśmy razem wybudować.
- Pamiętam. – Rzuciłem, kiedy po jego słowach scena rozjaśniła w mojej głowie. Byłem pod wrażeniem tego jak wiele z tej sytuacji pozostało w głowie Baekhyuna. – Chcieliśmy mieć dom z ogrodem i ogromny taras.
- Mieliśmy jeść na nim śniadania.
- Które miałeś co ranek gotować. – Zaśmiałem się.
- Tylko dlatego, że ty miałeś zajmować się kolacją. – Wypomniał gestykulując wolną dłonią. Nasze spojrzenia na moment się spotkały, ale tym razem jego uśmiech nie opadł.
- Oh, albo pamiętasz kiedy pierwszy raz spotkałeś moją mamę? – Zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku. Zupełnie go unikał odkąd zabrałem go w góry, więc poczułem się dziwnie, kiedy nie próbował tego zrobić.
- Nie przypominaj mi o tym. - Zaśmiałem się, ponieważ sam do tego wspomnienia wracałem z miłymi emocjami, ale też śmiechem.
- Byłeś przerażony. Kupiłeś jej kwiaty, ubrałeś się elegancko i wszystko-
- A ona okazała się moją wychowawczynią z podstawówki.
- Czułem się wtedy jak piąte koło. - Rzucił z uśmiechem. - Przegadaliście cały wieczór na temat rzeczy, o których nie miałem pojęcia.
- I lubisz te wspomnienie?
- Mhm. - Mruknął. - Byłem wtedy strasznie zdenerwowany, bo mama nigdy nie lubiła moich przyjaciół. Bałem się, że ciebie też nie polubi, ale natychmiast stałeś się jej faworytem. Potem zawsze dopytywała o ciebie. Nigdy nie miałem nikogo, o kogo by dopytywała. - Wyznał. Przytaknąłem wspominając ten moment. Pani Byun zawsze była wymagająca i zmuszała wszystkich uczniów do wielu dodatkowych aktywności. Wepchnęła mnie do drużyny koszykarskiej i koła biologicznego, którego nie cierpiałem, a dzięki któremu później dostałem się do dobrej szkoły. Często też mówiła o swoich dzieciach. Kiedy kończyłem podstawówkę miała tylko Baekhyuna i jego dwie siostry. Nie wiedziałem jak się nazywają, ale wiedziałem, że jej syn jest w szkolnym chórze, a córki chodzą na zajęcia malarskie i matematyczne. Często też dostawała telefony dotyczące syna. Wszyscy w klasie wiedzieliśmy, że wdaje się w bójki i pyskuje nauczycielom. Mówiła "nie bądźcie jak mój syn, bo wpadniecie w kłopoty" machając palcem.
Kiedy byłem w ostatniej klasie Pani Byun przestała pracować w podstawówce numer 64. Nie wiedziałem co później się z nią stało. Ponowne spotkanie było naprawdę miłe.
- Te wspomnienia nie są złe. - Ocenił nagle Baekhyun ściągając na siebie moje skupienie. Miał rację, pośród wspomnień kłótni i zerwań były też te miłe momenty. Nie chciałem ich zapomnieć, choć czasem czułem żal. Ten żal dominował całe moje ciało i niszczył je od środka. Nie mogliśmy zawsze być szczęśliwi? Nie mogliśmy tego wszystkiego wypracować i uporządkować? - Dlatego to nie tak, że ich nienawidzę. Nienawidzę ciebie, Park.
- Ja ciebie też, Byun. - Zapewniłem natychmiast. Baekhyun przytaknął.
- I niech tak zostanie.
- Chłopcy! - Usłyszeliśmy krzyk z dołu. Zaskoczeni wymieniliśmy krótkie spojrzenia, jakby pytając siebie nawzajem czy to o nas chodzi. W końcu Baekhyun wstał, odłożył kubek na biurko i poprawił dresy, które miał na sobie. Intuicyjnie spojrzałem na odsłoniętą skórę, kiedy próbował poprawić je tak, aby nie zjeżdżały zbyt nisko na jego biodrach. Baekhyun zawsze spędzał dużo czasu pod prysznicem. Kiedy się spotykaliśmy uświadomiłem sobie, że to wina balsamów i olejków, które nakłada na całe ciało. To przez nie jego skóra zawsze była bardzo gładka i miękka. Nawet widząc ją po tak długim czasie pamiętałem uczucie dotykania jej.
Nieświadomy moich myśli Baekhyun chwycił bluzę zielonego dresu i nałożył ją na T-shirt, który miał na sobie. Zasłonił luźną bluzkę, po czym ruszył do drzwi. Jego strój nie był wyjściowy, ale sam nie byłem w lepszej sytuacji, dlatego zdecydowałem się tego nie komentować. Wiedziałem, że w razie takiego wypadku uwagi poleciałyby również w moim kierunku.
- Pani Jihye? - Zwrócił się do mojej mamy, kiedy znaleźliśmy się na dole. Za nami przyszedł również Minseok. W pomieszczeniu znajdował się już Junmyeon i ich czternastoletnia siostra Seoyeon. Nastolatka miała na sobie wyjściowe ubrania, a na jej czapce zgromadzony był śnieg. W dłoni trzymała siatkę wielorazowego użytku.
- Dobrze, że jesteście, Baekkie. Miałabym do was prośbę, jeśli to nie problem. - Zaczęła. - Seoyeon była przed chwilą na zakupach i większość sąsiadów ma już ozdobione domy.
- Zostaliśmy tylko my i rodzina z pierwszego domu. - Wtrąciła najmłodsza.
- Nazywają się Ahn, kochanie. - Powiadomiła ją moja mama, po czym wróciła wzrokiem do nas, zwłaszcza do Baekhyuna, który dotąd nigdy jej nie odmówił pomocy, w przeciwieństwie do mnie czy moich kuzynów. - Wujek Chanyeola wyjął lampki i kilka ozdób. Moglibyście je wystawić, póki trochę przestało padać?
- Oczywiście.
- Nie ma mowy!
- Ciociu, ale śnieg-
- Dlaczego my mamy to robić?
- Dziękuję wam, cieszę się, że mogę na was liczyć! - Powiedziała kobieta, jakby wyłapując jedynie pozytywną odpowiedź Baekhyuna. Zarówno ja jak i Junmyeon i Minseok spojrzeliśmy na niego rozczarowani. Twarz bruneta rozjaśniała się w lekkim uśmiechu.
- Nie ma problemu, Pani Jihye. - Zapewnił. - Powinniśmy przy okazji odśnieżyć też drogę?
- Nie chcę was kłopotać.
- Ale to nie jest żaden kłopot, w czwórkę uwiniemy się w chwilę.
- Dziękuję, jesteś najlepszy. - Zapewniła czochrając jego i tak rozwiane włosy. Kiedy wraz z Seoyeon ruszyły do kuchni, całą trójką spojrzeliśmy na Baekhyuna, który widząc oskarżycielskie spojrzenia uniósł dłonie w niewinnym geście.
- Przyda wam się trochę ruchu, lenie. - Szepnął na tyle głośno, aby dźwięk jego słów dotarł tylko do nas.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że moglibyśmy po prostu kogoś wynająć? Wszyscy tak robią w okolicy. - Mruknął Junmyeon. Baekhyun wzruszył ramionami, wciąż utrzymując na twarzy mały uśmiech.
Choć nie miałem na to najmniejszej ochoty założyłem najcieplejsze buty i kurtkę. Chciałem się odsunąć, ale nagle przypomniałem sobie, że przecież moi kuzyni również nie wiedzą o naszym zerwaniu. Mając to w głowie zabrałem też moją kurtkę, która od wczoraj należała do Baekhyuna. Poczekałem aż nałoży buty, aby ostrożnie nałożyć na niego grubą kurtkę, którą po chwili zapiąłem pod samą szyję niższego mężczyzny. Wolałem, aby się nie przeziębił. Nie chciałem słuchać jego narzekań, ponieważ zawsze wtedy zachowywał się jak rozpieszczony bachor, którym bądź co bądź był.
- Ale dbasz o naszego Baekhyunniego, Channie. - Zapiszczał sztucznie Minseok. Zmarszczyłem brwi na bolesny dźwięk.
- Czy to coś nowego? - Zapytałem w zamian, podając mniejszemu czapkę. Ten przyjął ją bez słowa. W tym czasie zajrzałem do stojących przy drzwiach kartonach, upewniając się, że są to zewnętrzne dekoracje, zwykle schowane w składziku. W myślach podziękowałem rodzicom, ponieważ to prawdopodobnie oni zadbali o to, abyśmy wiedzieli co mamy zabrać. - Lepiej nie jęcz, tylko pomóż mi zabrać to na dwór. Junmyeon, pójdziesz po łopatę?
- Dlaczego ja? To Baekhyun powinien odśnieżać, skoro nas w to wpędził. - Mruknął niezadowolony. Parsknąłem na to śmiechem, który o dziwo wcale nie był wymuszony.
- Jeśli on to zrobi, to nie wrócimy do wieczora. To mieszczuch, nigdy tego nie robił, więc i tak będziesz musiał po nim poprawić.
- W takim razie ty powinieneś to zrobić. - Westchnął, ale mimo to wszedł w głąb domu, aby dotrzeć do składziku pod schodami. Spojrzałem na Baekhyuna, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały wzruszył ramionami.
- A ty... - Mruknąłem spoglądając na pudła. - Ty będziesz składał renifery. - Powiadomiłem go, po czym podniosłem najwęższe, ale i jedno z najwyższych pudełek, które podałem Baekhyunowi. Nie było ciężkie, więc nim się obejrzałem mniejszy był już na zewnątrz.
- Powinieneś być dla niego surowszy. - Sapnął Minseok, a ja uśmiechnąłem się na jego nieświadomość.
- Baekhyun zawsze jest pierwszy do wszystkiego, ale nie ma cierpliwości do większości rzeczy. Mogę dać mu lampki, ale musiałbym wziąć pod uwagę to, że trzy razy się na nie obrazi, dwa razy uzna, że są niemożliwe do założenia oraz że dziesięć razy zgubi światełka w śniegu. Uwierz mi, wiem co robię.
- Nie boisz się o renifery? - Zapytał najstarszy dołączając do nas. Przytrzymał drzwi, kiedy wynieśliśmy dwa z czterech kartonów na zewnątrz.
- Powinien sobie dać radę, w tamtym roku się nimi zachwycał, więc będzie uważał. - Odparłem. Junmyeon przytaknął, po czym zabrał łopatę i mówiąc coś pod nosem zszedł schodami, po czym od razu zaczął odśnieżać drogę do drzwi wejściowych. Nie miał dużo roboty, ponieważ nasza rodzina starała się pozostawić domek w zgodzie z naturą, dlatego przed nim wyłożony kamieniami był tylko niewielki fragment powierzchni, głównie dla bezpieczeństwa.
Spojrzałem na Baekhyuna, który stojąc przy jednej z ławek sprawnie składał renifery. Reniferów, zgodnie z tradycją, było dwanaście i zwykle wraz z Mikołajem i saniami stanowiły główną atrakcję ogrodu.
Wraz z Minseokiem zajęliśmy się lampkami, dlatego chodziliśmy w tą i z powrotem między domem a ogrodem, aby ozdobić też okna na wyższych piętrach. Kiedy to zrobiliśmy zajęliśmy się ogrodzeniem wokół tarasu i wysokimi belami podtrzymującymi konstrukcję. Jakiś czas później minął nas Junmyeon, który zabrał pudła z Mikołajem i saniami, aby dołączyć do Baekhyuna, który na jego widok zdjął słuchawki. Byłem ciekaw o czym rozmawiali, ale skupiłem się na pracy, którą miałem do zrobienia. W końcu powiesiliśmy złote lampki na wysokiej choince przed domem i odsunęliśmy się zadowoleni z pracy.
- Co jeszcze zostało? - Zapytałem Minseoka, który zamyślił się na moment. - Wianek na drzwi. - Powiedział, po czym bez słowa ruszył do domu. Nie widziałem danego przedmiotu, dlatego domyśliłem się, że musi o niego zapytać rodzinę.
Pozostawiony sam sobie odwróciłem się w kierunku Baekhyuna i kuzyna, powodując, że twarda śnieżka trafiła prosto w moją twarz. Głośny, irytujący śmiech przedarł się przed wiatr, a kiedy rękawiczką wytarłem oczy mój wzrok od razu padł na mojego byłego chłopaka, który nagle samotnie klęcząc przy złożonych reniferach próbował się uspokoić.
Nie marnując ani sekundy zgniotłem śnieg w nieidealną kulkę i biegiem ruszyłem w jego kierunku. Byun widząc to próbował się podnieść, tylko po to, aby poślizgnąć się i upaść na plecy. Rzuciłem w niego śniegiem, po czym schyliłem się po jego kolejną porcję. Zdążyłem trafić w bruneta trzy razy, zanim podniósł się i po chwyceniu odpowiedniej ilości śniegu zaczął przede mną uciekać.
- Yah, Baekhyun! - Krzyczałem próbując za nim nadążyć, bo choć jego nogi były krótkie, to miały w sobie więcej siły niż sądziłem. Kolejna śnieżka trafiła w moje ramię. Ktoś od strony domu zaczął się śmiać, zaraz dołączyła do tego kolejna osoba i choć dla nich wyglądało to na zabawę, między mną a Baekhyunem była czysta rywalizacja i chęć bycia lepszym od drugiego. Rzucony przeze mnie śnieg trafił z dużą siłą w głowę Baekhyuna, a ja poczułem satysfakcję, kiedy przestał się śmiać. Kiedy schylił się po śnieg zdążyłem go dosięgnąć i wrzucić w niewielką górkę odśnieżonego śniegu.
- I co teraz? Wciąż ci do śmiechu? - Pytałem nacierając śniegiem jego pulchne policzki.
- Jesteśmy kwita, jesteśmy kwita. - Powtarzał, ale kiedy już chciałem się odsunąć poczułem śnieg dostając się pod moją kurtkę prosto na rozgrzane plecy. Krzyknąłem, a on ponownie wybuchnął śmiechem nie próbując dłużej odsunąć mnie od siebie.
- Chanyeol, Baekhyun! Wracajcie do domu, przeziębicie się! - Przestrzegała nas moja mama, kiedy zszedłem z mniejszego próbując wyjąć śnieg spod kurtki. Baekhyun ze śmiechem uciekł w kierunku domu, a ja zmrużonymi oczami obserwowałem jak w podskokach dołącza do mojej mamy mówiąc coś o gorącej czekoladzie z piankami czym natychmiast zdobył uwagę Minseoka i Seoyeon.
Westchnąłem patrząc jak mama strzepuje z jego twarzy resztki śniegu, a kiedy po kolei zaczęli wchodzić do domu mniejszy wysłał mi złośliwy uśmiech.
- Chodź, skarbie. Przeziębisz się. - Powtórzył słowa mojej rodzicielki. Nie brzmiały jednak tak słodko, dlatego ruszyłem do domu niczym męczennik, w myślach licząc na tą głupią gorącą czekoladę z masą pianek.
____
Dobry wieczór 🤍
Jak się dziś macie? U mnie znów spadł śnieg 🌨️💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro