Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

07/12

Obudziłem się wczesnym południem. Nie zdziwiłem się tym, ponieważ dotarliśmy do domu późno. Wczorajszego wieczora wróciliśmy w ciszy, która nie była już między nami niczym nowym. Po wejściu do domu wszyscy już spali, więc od razu puściliśmy splecione dłonie i wymieniwszy się krótkimi spojrzeniami ruszyliśmy do mojego pokoju. Baekhyun wziął prysznic jako pierwszy, a kiedy i ja wróciłem do pokoju zastałem go śpiącego na dużym fotelu w rogu pomieszczenia. Początkowo sądziłem, że jedynie udaje sen, aby uniknąć jakiegokolwiek kontaktu ze mną, jednak szczenięce odgłosy dochodzące z jego kierunku utwierdziły mnie w tym, że Baekhyun faktycznie zasnął. Tym razem przypadło mi łóżko, co mnie ucieszyło. Ta noc zdecydowanie była lepsza niż wczorajsza.

Otworzyłem oczy w okolicy dwunastej, a kiedy przeciągnąłem się i obróciłem na drugi bok zauważyłem, że okrągłym fotelu siedzi Baekhyun. Wyglądał miło i spokojnie, z wciągniętymi na mebel nogami i lekkim uśmiechem na twarzy, który opadł, kiedy tylko usłyszał dochodzące ze strony łóżka ruchy.

- Miałem nadzieję, że już się nie obudzisz. - Powiedział podnosząc na mnie spojrzenie. Całe wrażenie prysło natychmiast. Może i wyglądał miło, ale to tylko pozory.

- To na ciebie spadłyby pierwsze oskarżenia. Ciesz się, że się obudziłem. - Odparłem podnosząc się z materaca. Poprawiłem długie spodnie piżamy, która ogrzewała mnie dobrze w tym nieco chłodnym domu. Potrzebowałem czegoś co ogrzałoby mnie przeciw zimnemu, poważnemu spojrzeniu Baekhyuna, ale niestety nic nie potrafiło tego zrobić.

- Nikt nie śmiałby mnie oskarżyć.

- Z pewnością. - Przewróciłem oczami. Może i moja rodzina tego nie widziała, ale większość osób z naszego otoczenia zdążyła się przekonać o tym jak zimną suką był Byun Baekhyun. Nikt nie zawahałby się wskazać go jako potencjalnego mordercę.

- Chcesz się przekonać?

- Co ty tak gadatliwy? - Zmieniłem temat zabierając z walizki ubrania dzienne. - Wstałeś dobrą nogą?

- Bóg pozwolił mi nie oglądać twojej twarzy do południa. Cudowny dzień. - Odparł. Spojrzałem krótko na mężczyznę, który wierzgając odkrytymi stopami próbował wyswobodzić się z koca. Decydując się nie odpowiadać zamknąłem za sobą drzwi łazienki.

Słodki czas w samotności przedłużałem najdłużej jak mogłem, jednak w końcu musiałem wrócić do pokoju. Baekhyun nie ruszył się z miejsca, choć koc nie okrywał więcej jego ciała. Mogłem dzięki temu zauważyć, że ma na sobie dzienne ubrania, a w dłoni trzyma książkę. Zawsze czytał obrzydliwe, przesłodzone romanse, które nijak miały się do prawdziwego życia, a które podnosiły poprzeczkę jego wymagań na niemożliwy do spełnienia poziom.

Byłem pewny, że nie znajdzie się nikt, kto będzie robił dla niego tyle co ja. Kiedy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie zaraz stworzyła kolejną. Nie brałem tego pod uwagę, ale istniała możliwość, że Baekhyun jest w tym momencie w związku.

Nie czułem się źle z tą ideą. Raczej niezręcznie i nieco nierealnie, bo choć nie spotykaliśmy się długo to Baekhyun był tylko mój niemal od dnia kiedy się poznaliśmy. Traktowałem go jak swoją własność.

- Ej. - Mruknąłem kilkakrotnie rozważając czy jest to temat, który chciałem poruszyć.

- Co? - Westchnął. - Nie mów do mnie, kiedy jesteśmy sami. Twój głos brzmi jak toksyna.

- Właściwie to dlaczego tu siedzisz? - Zapytałem w zamian. Baekhyun na moment zastygł, po czym wzruszył ramionami. Odłożył książkę na bok, ale nie wstał. Nagle uświadomiłem sobie jak nieswój się zdaje.

- Minseok.

- Co z nim.

- Chyba coś podejrzewa. - Odpowiedział, a ja zagryzłem wargę, po czym wyjątkowo ciężko westchnąłem. To nie było coś czego się nie spodziewałem, ale z pewnością coś czego miałem nadzieję uniknąć. Minseok był inteligentny. Zawsze był najlepszym uczniem w klasie i najbystrzejszym z mojego kuzynostwa. Łączenie faktów i sytuacji przychodziło mu z łatwością godną podziwu.

- Co ci powiedział?

- To nie tak, że powiedział coś bezpośrednio. - Zaczął. - Hyung powiedział, że chciał napisać do mnie na Instagramie, żeby zapytać czy przyjadę, ale kiedy na niego wszedł odpowiedź zdawała się oczywista. - Wyjaśnił. Przez chwilę utrzymywaliśmy spojrzenia. Ja oczekiwałem kontynuacji, on zdawał się wyczekiwać pytania. W końcu odszedłem od drzwi i usiadłem na fotelu uważając, aby między nami została odpowiednia przestrzeń.

- Pokaż mi telefon.

- Po co?

- Czy to nie oczywiste? Zablokowałeś mnie wszędzie. Baekhyun, ty zablokowałeś nawet mojego maila.

- Skąd wiesz, że zablokowałem twojego maila? - Zapytał zaskoczony. Ja również byłem zaskoczony tym jak łatwo się ujawniłem.

Oczywiście, że próbowałem się z nim kontaktować. Nie od razu, bo nasza ostatnia kłótnia była na tyle bolesna, że potrzebowałem nieco więcej czasu na zastanowienie się nad kolejnym krokiem. Kiedy postanowiłem, że powinniśmy dać sobie kolejną z niezliczonych szans uświadomiłem sobie, że Baekhyun podjął decyzję przede mną i że była ona zupełnie inna niż wszystkie dotychczasowe.

Baekhyun zdecydował, że to definitywny koniec.

- Daj mi zobaczyć Instagram. Muszę wiedzieć na czym stoimy. - Powiedziałem nie odpowiadając na jego oczywiste, według mnie, pytanie. Brunet zdawał się wahać, ale w końcu wyraźnie niechętnie odblokował telefon, włączył odpowiednią aplikację i podał mi go.

Jego Instagram wyglądał zupełnie inaczej niż ostatnim razem, kiedy było mi dane go odwiedzić. Baekhyun miał dużo obserwujących, ponad sześćset. Liczba urosła, ale nieznacznie. Jego opis wciąż był taki sam.

To co się zmieniło to zdjęcia. Ich ilość i cała ich aura.

Instagram mojego byłego zawsze był utrzymywany w jasnych barwach, w brązach, błękitach i biel. Mówił, że wygląda to estetycznie i sprawia wrażenie, jakby wkładał w niego dużo pracy. Był miły dla oka.

Teraz zdjęcia były głównie ciemne, robione nocą czy późnym wieczorem, inne nad ranem.

Były to zdjęcia niskiej jakości z imprez czy spotkań ze znajomymi, roiło się na nich od alkoholu i ludzi. Nie było uroczych selfie, zdjęć jedzenia, sztuki czy outfitów ze śmiesznymi opisami.

W tym bałaganie brakowało przede wszystkim nikogo innego niż mnie.

Baekhyun zawsze miał pełno zdjęć ze mną. Robił je cały czas, a te ulubione publikował na portalu. Byłem pewny, że musiał usunąć przynajmniej pięćdziesiąt zdjęć, których byłem częścią.

- Nie przemyślałem tego. - Rzuciłem wpatrując się w fotografie. Na niektórych Baekhyun siedział na kolanach mężczyzn, zawsze innych, na niektórych pił alkohol z Sehunem. Zawsze wiedziałem, że dzieciak pociągnie go na dno. Baekhyun był podatny, bardzo podatny na wszystko co mówiły i robiły ważne dla niego osoby. - Co mu odpowiedziałeś?

- Że chciałem zmienić aesthetic.

- A on na to?

- Wołał wcześniejszą. - Oddałem mu telefon i ponownie wstałem. Baekhyun obserwował mnie, a kiedy wróciłem do drzwi i on podniósł się z miejsca, a po schowaniu telefonu dołączył do mnie.

- Porozmawiam z nim później.

- Powiesz mu wszystko?

- Tylko jeśli będzie to konieczne. Postaram się wymyśleć coś innego. Im mniej osób zna prawdę tym lepiej. – Oceniłem nie otwierając drzwi. Póki rozmawialiśmy na tak tajne tematy nie zamierzałem wychodzić poza sferę tego pomieszczenia. Ono było bezpieczne. Było teraz jedynym bezpiecznym miejscem w całym domu. - Powiedziałem o tej sytuacji tylko Jonginowi. Na pewno się domyślasz.

- Oczywiście.

- A ty? Powiedziałeś komuś?

- Sehunowi. - Słysząc te imię potrzebowałem chwili, aby nie wyrazić swojego niezadowolenia. To jasne, że powiedział o tym akurat Sehunowi. Ze wszystkich osób, które znał, zdecydował się powiedzieć o tym mężczyźnie, który był chodzącym niebezpieczeństwem. Baekhyun nigdy nie podejmował dobrych decyzji. Kiedy jeszcze cokolwiek nas łączyło zwykliśmy żartować, że powinien wybierać te opcje, które zdają mu się złe, ponieważ te zwykle okazywały się lepszymi.

- Nie mów nikomu więcej.

- Niby komu miałbym powiedzieć? Nikt z moich znajomych cię nie zna.

- Nigdy nie chciałeś mnie nikomu przedstawić.

- Nie wracajmy do tego. - Rzucił, a ja obserwowałem jak przewraca oczyma zaciskając lekko usta. Nigdy nie rozumiałem dlaczego mężczyzna przedstawił mnie tak nielicznym osobom ze swojego otoczenia. Więcej niż z widzenia i przywitania znałem jedynie jego najbliższą rodzinę i Sehuna. Nigdy nie rozumiałem dlaczego, ale ten powtarzał, że po prostu inne osoby nie są warte poznania. Nie wiedziałem czy jego słowa są prawdziwe.

-Jedziemy dziś po choinkę, prawda? - Powiedziałem otwierając drzwi. Od razu przestawiłem się na tryb postaci, którą odgrywałem. Byłem chłopakiem Baekhyuna.

W mojej głowie pojawiło się pytanie o to jak wyglądałaby nasza relacja gdybyśmy nie zerwali tamtej zimnej, zimnej nocy. Czy coś innego by nas rozdzieliło? Czy poszlibyśmy krok dalej w naszym związku? Zdarzyło mi się myśleć o zaręczynach. W pewnym momencie moja rodzina dość mocno na nie naciskała, a ja niemal uległem ich namową. W końcu jednak zebrałem się w sobie i przeprowadziłem długą rozmowę z rodzicami, którą zakończyłem podsumowaniem mówiącym, że zrobię to gdy będę gotów.

Naprawdę nie sądziłem, że nie będę miał nigdy więcej ku temu okazji.

Schodząc po schodach, słysząc za sobą ciche kroki Baekhyuna pomyślałem, że potrzebowałem przy sobie Jongina. Kogoś, kto mnie otrząśnie i odciągnie od ciągłych myśli na temat osoby, która nie powinna mieć w nich żadnego miejsca.

- Tak. - Odpowiedział mniejszy. - Czy my też jedziemy? - Zapytał mając na myśli naszą dwójkę.

- Tak. Lepiej, żebyśmy nie spędzali dużo czasu tylko we dwoje. - Powiedziałem cicho, ponieważ znajdowaliśmy się już na niebezpiecznym terytorium.

- Dlaczego? - Zapytał, a ja posłałem mu jedynie krótkie spojrzenie wiedząc, że doskonale rozumie co mam na myśli. Ciężko było odgrywać bliskich z osobą, której się nie toleruje. Będąc we dwoje mogliśmy jedynie jeszcze bardziej pogorszyć sytuację.

Na dolnym piętrze panował mały chaos. Na przedsionku było pełno roztopionego śniegu, który stworzył brudną kałużę i plamy na niewielkim dywanie. Po jednej jego stronie znajdowała się kuchnia i jadalnia, ale po spojrzeniu do środka zrozumiałem, że wszyscy musieli znajdować się w salonie.

Wszedłem do niego a za mną milczący Baekhyun.

W środku babcia zamiatała podłogę, a Junmyeon i Minseok układali kartony z dekoracjami świątecznymi przy kanapie. Mama zwijała nieduży dywan, który zwykle leżał na środku pomieszczenia, a tata przesuwał kanapy z wujkiem, aby zrobić więcej miejsca na środku salonu. Ciocia przeglądała szklane bombki siedząc przy jednym z kartonów, jedynym otwartym.

- Dobrze, że jesteście, chłopcy. - Powiedziała moja mama, a jej głos ledwo przedarł się przez " Last christmas" lecące z radia. - Pojedziecie po choinkę. - Dodała. Zmarszczyłem brwi rozglądając się po pomieszczeniu. Może i panowało lekkie zamieszanie, ale po choinkę zwykle jeździliśmy dużą grupą.

- Tylko my dwoje? - Zapytałem. Liczyłem na zaprzeczenie.

- Tak.

- Dlaczego? - Wtrącił Baekhyun wyraźnie zmieszany.

- Spadło pełno śniegu, więc lepiej, żeby dzieciaki zostały w domu, inaczej się przeziębią. Nie mogą zostać same. Poza tym wciąż jest bałagan, a jutro przyjeżdżają Sunyoung z mężem i dzieciakami. – Sunyoung była siostrą mojej mamy. Była też matką Jongina i jego rodzeństwa, Hanbina i Haeun. Wiedziałem, że to ich mama ma na myśli. Dziesięciolatek i ośmiolatka byli najmłodszymi osobami odwiedzającymi ten dom. Niewiele starsza była jeszcze czternastoletnia siostra Minseoka i Junmyeona, Seoyeon, ale zwykle nie spędzała z nami wiele czasu.

- A Jongin? - Zapytałem z uśmiechem spoglądając na stojącego obok bruneta. Nie wyglądał na specjalnie zadowolonego, ale nie dziwiłem się. On i Jongin nigdy nie potrafili znaleźć nici porozumienia. Ich relacja nie przypominała w niczym mojej i Sehuna, ale nie można było nazwać ich chociażby kolegami. Oboje nie byli pewni siebie nawzajem. Często stałem między nimi słuchając jak Baekhyun krytykuje Jongina, zaś Jongin Baekhyuna.

- Jongin przyjedzie za kilka dni. - Poinformowała nas. - W każdym razie jeśli pojedziecie we dwoje to uwiniecie się szybciej. Może jeszcze dziś uda nam się ubrać choinkę lub przynajmniej przygotować wszystko na jutro rano. - Dodała. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazła się tuż przy naszym boku. Z lekkim uśmiechem myślałem o tym jak duże wsparcie przyniesie mi obecność Jongina.

- To chyba przemyślany pomysł. - Powiedział tymczasem Baekhyun. Przytaknąłem. Nie chciałem abyśmy jechali we dwoje, ale z drugiej strony nie będziemy musieli udawać przez jakiś czas czegoś, co dawno umarło.

- W takim razie jedziemy. Im szybciej ruszymy tym szybciej wrócimy. - Oceniłem. Mama przytaknęła, zanim rozczochrała włosy Baekhyuna. Zawsze to robiła, ale nie dziwiłem się. Między nimi była duża różnica wieku. W jej myślach Baekhyun na pewno wciąż był jedynie dzieckiem.

- Jedźcie bezpiecznie. Droga z pewnością jest cała oblodzona. Weźcie samochód dziadka. - Przytaknąłem zastanawiając się przez moment gdzie znajdują się klucze do starego, czerwonego pickupa dziadka. - Zaopiekuj się Baekhyunem. - Dodała gładząc krótko jego policzek. Byun od razu uśmiechnął się szerzej na ten gest. Zawsze był okropnie atencyjny. Kochał być w centrum uwagi, czuć na sobie spojrzenia i uwagę innych. Odkąd pamiętam uważałem to za jedną z jego największych wad. Nie ważne kto i dlaczego patrzy, ważne, że patrzy.

- Zaopiekuję. - Powiedziałem zmuszając się do podniesienia dłoni, którą ułożyłem na głowie niższego na kilka sekund, jak zwykłem robić, kiedy jeszcze cokolwiek nas łączyło. - Jak zawsze.

- Tylko ostrożnie, Chanyeol. - Powtórzyła poważniej. Na moment połączyliśmy spojrzenia, a ja kiwnąłem głową, zanim pociągnąłem Baekhyuna do wyjścia, gdzie ubraliśmy się do wyjścia.

- Specjalne życzenia? - Krzyknąłem jeszcze w głąb domu.

- Duża i zielona!

- Rozłożysta!

- Wysoka!

Z tymi instrukcjami chwyciłem za wiszące przy drzwiach kluczki i wyszedłem. Baekhyun zamknął za nimi drzwi. Spojrzałem na brelok zwisający z kluczy. Była to mała, uśmiechnięta biedronka. Oderwałem od niej wzrok i ruszyłem do samochodu. Za mną szedł brunet.

- Ktoś może nas obserwować. - Powiedziałem otwierając drzwi pasażera przed Baekhyunem. Mężczyzna przytaknął i posłał mi delikatny uśmiech. Nie był szczery, ale mimo to zapatrzyłem się na niego przez moment. Mniejszy zajął miejsce w dwuosobowym pojeździe, a ja obszedłem go upewniając się, że wszystko jest w porządku, a otwarty bagażnik jest przygotowany na choinkę. W końcu zająłem miejsce kierowcy, przez moment upajając się dźwiękiem śniegu gniecionego pod podeszwami moich butów.

- Ciocia Seulki jest w oknie. - Uprzedził mnie mniejszy, kiedy zapiąłem pasy.

- Widziała, że ją zauważyłeś?

- Chyba nie. - Odparł. Starałem się dyskretnie spojrzeć w kierunku domu, ale wtedy Baekhyun zupełnie mnie zaskoczył.

Podniósł się lekko i nachylił nade mną, opierając kolano na siedzeniu. Od razu spojrzałem na jego drobną twarz. Zdawała się zdeterminowana.

Rozumiejąc jego intencje objąłem go na wysokości pasa, przyciągając nieco bliżej. Pod palcami czułem zimny materiał jego jasnej kurtki. Była duża i puchowa.

Baekhyun zawahał się. Widziałem w jego oczach zwątpienie. Zastygł na moment w miejscu, a ja dostrzegając to wciągnąłem go na swoje kolana. Byłem pewny, że jeśli ktokolwiek nas obserwował widział emocje Byuna. Był spięty i niepewny. Zdawał się zupełnie nie mieć pojęcia co powinien zrobić.

- Przytul się.

- Przytul?

- Tak jak zawsze to robisz. - Powiedziałem cicho. Czułem ciężar jego ciała na swoich kolanach, kiedy mężczyzna oparł się o mnie. Skulił się odrobinę i ułożył głowę na moim ramieniu nieco sztywno wtulając się we mnie. Objąłem go również drugą ręką, luźno zaplatając je na zgarbionych plecach.

Oparłem się zupełnie o fotel, aby usiąść wygodniej.

- Może coś podejrzewa. – Rzucił Byun. Słodki zapach jego skóry i włosów zupełnie mnie odurzył. Nie cierpiałem tego zapachu, jednak nie potrafiłem przestać go wdychać, jakby rozkoszując się tą odpychającą nutą.

- Może. - Potwierdziłem. - Zwykle bardziej okazujemy sobie uczucia. Mogą czuć, że coś jest nie tak. - Westchnąłem czując przypływ irytacji, niemal złości. - Jesteś beznadziejnym aktorem. - Dodałem dając jej choć odrobinę upust.

- Chyba ty.

- Nie, serio, Byun. Jesteś do bani. - Mruknąłem, a kiedy czubek jego nosa otarł się o moją szyję odsunąłem go od siebie. - Beznadziejny. - Dodałem patrząc mu w oczy. Dostrzegłem lekkie drgnięcie mięśni jego twarzy, zanim bez słowa odsunął się ode mnie i zajął miejsce obok.

Nie mówiąc nic więcej ruszyłem w drogę.

Samochód był stary i zniszczony. Dziadek kupił go w latach siedemdziesiątych, ale wciąż dobrze się sprawdzał, kiedy podróżowaliśmy po okolicy. Zwykle nie brałem własnego samochodu z domu i to tym podróżowałem po małym miasteczku. Robiła tak cała moja rodzina.

Nie jechaliśmy daleko. Choinki sprzedawano na skraju lasu od strony miasteczka. Mimo to cisza między nami była niezręczna. W pewnym momencie Baekhyun wyciągnął telefon, ale kilka razy odświeżył stronę główną, próbując znaleźć zasięg. Dom mojej rodziny znajdował się na małym wzgórzu więc przeważnie nie było w nim problemu z zasięgiem. Na mieście pośród lasu było nieco inaczej.

Widząc kolejną próbę połączenia się z siecią westchnąłem.

- Co u ciebie ogólnie? - Zapytałem. Nie byłem pewny dlaczego, ale chyba kierowała mną zwykła ciekawość. W końcu nie tak dawno wiedziałem o jego życiu dosłownie wszystko. Każdy jego najwstydliwszy element.

- Najpierw mnie obrażasz, a teraz próbujesz rozmawiać?

- To było stwierdzenie faktu, nie obraza. – Sprostowałem mając w głowię uwagę o jego nieprzekonującej grze.

- Uraziłeś mnie.

- Przykro mi, filigranowa dumo. - Odparłem. Baekhyun westchnął i przewrócił oczami. Spojrzał za okno, później na mnie i znów na telefon. Schował go do kieszeni i skrzyżował ramiona na piersi. Nie spojrzałem na niego, ale gdybym to zrobił może zauważyłbym jego niezapięte pasy. Z pewnością nie byłbym zdziwiony. Jechaliśmy jednak tak wolno, że nie powinno być to niebezpieczne.

- Nie cierpię small talków.

- Uwielbiasz small talki.

- Nieprawda.

- Prawda.

- To ty zawsze byłeś tym rozmawiającym z każdym kto się nawinie.

- Czyżbym słyszał zazdrość? - Zapytałem.

- To ty jesteś tym zazdrosnym. - Powiedział. Nie odpowiedziałem. Tym razem miał rację. Byłem jednak zazdrosny tylko o Baekhyuna i tylko dlatego, że zawsze dawał mi ku temu powód. Przez moment panowała cisza, a kiedy Byun uświadomił sobie, że nie otrzyma żadnej odpowiedzi i on westchnął. Zdawał się ważyć słowa, aż w końcu ponownie zabrał głos. - Nie widzieliśmy się zaledwie dwa miesiące. Dużo się nie zmieniło. - Powiedział zaskakując mnie podjętym tematem. - Wciąż pracuję w tym samym miejscu. Mieszkam teraz z Sehunem, właściwie odkąd się rozstaliśmy. Musiałem gdzieś iść, a on się mną zajął. - Rzucił. Tym razem nie czułem zazdrości. On nie był już mój. Nie zależało mi na nim i na dobrą sprawę wcale nie obchodziło mnie to czy wszystko u niego w porządku. Czułem, że to wiedza, którą powinienem posiąść ze względu na naszą współpracę. - U mojej rodziny też w porządku.

- Spotykasz się z kimś?

- Oh. - Mruknął nagle. Dojeżdżaliśmy już na miejsce, więc spojrzałem na jego twarz. Mina nie była zbyt zadowolona. - Więc nie interesuje cię co u mnie.

- Przecież zapytałem. - Westchnąłem.

- Ale nie chciałeś dowiedzieć się czy wszystko jest w porządku. - Wyjaśnił. - Chciałeś dowiedzieć się czy jest ktoś inny, do kogo należę.

- Nie kreuj swoich chorych scenariuszy. - Powiedziałem nagle żałując swojego pytania. - To zwykłe pytanie.

- Nie między byłymi kochankami.

- Kochankami. - Prychnąłem prześmiewczo.

- Kochałeś mnie.

- To prawda.

- A ja kochałem ciebie. - Nie odpowiedziałem w żaden sposób. Myślami widziałem zmarszczone brwi Byuna, kiedy zaparkowałem samochód. Wyszedłem z niego bez słowa i ruszyłem przed siebie nie oglądając się za siebie. Śnieg był świeży i niezadeptany, dlatego każdy mój krok był w pewien sposób satysfakcjonujący.

Zaraz usłyszałem głośny trzask drzwi pojazdu. Do mojego boku dobiegł mniejszy mężczyzna.

- Nie musisz ze mną iść. Nie przydasz się.

- Nie lubię sam zostawać w samochodzie. Wolę się przejść.

- A może ja wolałbym żebyś został? Przeszło ci to przez myśl? - Zapytałem. Wcale nie miałem mu za złe, że do mnie dołączył. Było mi to zupełnie obojętne.

- Twoje zdanie nie jest istotne.

- Dzięki.- Mruknąłem, zanim przybrałem lekki uśmiech. - Dzień dobry! - Rzuciłem do mężczyzny stojącego przy ściętych choinkach ustawionych wzdłuż drewnianego płotu oddzielającego las od drogi.

- Dzień dobry, dzień dobry! - Powiedział radośnie. Był to niski mężczyzna z brzuszkiem, w grubej kurtce w kratę i wełnianej czapce na głowie. Nie znałem go dobrze, ale zdawało mi się, że jest mężem właścicielki jedynej w miasteczku księgarni. - Jak mija poranek, Panowie?

- Nieco chłodno. - Zaśmiałem się, a on zawtórował mi tym samym. - Chcielibyśmy kupić choinkę.

- Oczywiście. Czy potrzebujecie pomocy?

- Z pewnością się przyda. - Odparłem. Widziałem jak mężczyzna mierzy wzrokiem milczącego Baekhyuna, zanim ruszył przed siebie. Spojrzałem krótko na mojego towarzysza. Jego policzki i nos były zupełnie czerwone, a oczy nieco zaszklone, prawdopodobnie od wiatru. Poza tym wyglądał zupełnie normalnie z wiecznie rozwianymi włosami i szczenięcym, niedojrzałym spojrzeniem. Szybkim ruchem zarzuciłem kaptur na jego głowę, po czym ruszyłem za starszym.

- Czego dokładnie szukacie? Mamy małe drzewka do metra i większe. Mamy też kilka gatunków, szukacie jakiegoś konkretnego?

- Potrzebuję zwykłej, zielonej choinki. Musi być dość wysoka, na pewno na przynajmniej dwa metry.

- Coś się znajdzie. - Powiedział prowadząc nas do nieco dalszej przestrzeni. Uświadomiłem sobie, że rośliny poukładane są wzrostem. Wszystkie były piękne i zadbane.

Niedaleko zaparkował kolejny samochód, z którego wyszła roześmiana rodzina. Dwójka dzieci podbiegła do choinek, a mężczyzna spojrzał na nie, po czym na mnie z lekkim zakłopotaniem.

- Mogę zostawić was na moment?

- Poradzimy sobie. – Zapewniłem, nie chcąc tworzyć niepotrzebnych problemów. Otrzymałem wdzięczny uśmiech, a mężczyzna minął nas, aby dołączyć do nowo przybyłych. Do dzieci szybkim krokiem podbiegła kobieta, prawdopodobnie ich rodzicielka. Za nią spokojniej szedł mężczyzna, który wyglądał jakby chciał znaleźć się gdziekolwiek indziej, byle nie na zimnym, zaśnieżonym polu oglądając cięte rośliny.

- Dzień dobry, czyżby czas na choinkę?

- Panie Hwang! Dzieciaki już nie mogły wytrzymać! - Słyszałem śmiech kobiety.

Sam bez słowa zacząłem oglądać choinki. Były wyjątkowo ładne, choć nieidealne. To nie tak, że szukałem ideału, ale chciałem zadowolić rodzinę. W końcu pierwszy raz przypadło mi zadanie właściwie samodzielnego wyboru.

Byun przez chwilę oglądał drzewka, ale kiedy jedno z nich ukuło jego dłoń odsunął się z głośnym sapnięciem. Kontem oka obserwowałem jak dmucha ciepłym powietrzem na palec. Jego oddech zmienił się w białą parę pod wpływem zimna.

- Co myślisz o tej? - Zapytałem wskazując na wysokie drzewko. Przechylało się nieco na bok, ale poza tym było ładne i obfite.

Brunet wzruszył ramionami. Odszedłem dalej, przyglądając się roślinom. Żadna z nich nie była ładniejsza. Baekhyun wyprzedził mnie nieco. Zatrzymał się przy jednej z roślin, ale nie oglądał jej. Zamiast tego oparł się o płot i włożył ręce w kieszenie, jakby zupełnie się odcinając.

Chwilę później znalazłem perfekcyjną, ciemnozieloną choinkę. Wyglądała pięknie i dostojnie, więc w obawie przed innymi klientami od razu ruszyłem do sprzedawcy. Zapłaciłem za nią i z lekką, oczywiście nie Baekhyunową, pomocą wrzuciłem ją na samochód.

Kiedy wróciłem po byłego partnera zauważyłem, że stoi przy nim mężczyzna, który przyjechał z kobietą i dziećmi. W lekkim szoku patrzyłem jak lekki, uwodzicielski uśmiech Baekhyuna powoduje błysk w ciemnych oczach nieznajomego mężczyzny. Stali blisko siebie, a mniejszy chichotał zupełnie nie przejmując się niepewnym spojrzeniem kobiety, z którą przyjechał jego rozmówca.

Poczułem nagłe obrzydzenie. W pierwszej chwili pomyślałem o samotnym powrocie do domu, aby dać nauczkę Byunowi, ale wtedy przypomniałem sobie o cenie, którą mógłbym zapłacić. Nie była tego warta.

- Baekkie. - Rzuciłem głośno, z pewnej odległości. Mężczyzna usłyszał mój głos. Spojrzał na mnie krótko, zanim z lekko obniżoną głową wrócił do nieznajomego. Znałem jego zagrywki. Udawał niewinnego i uległego, żeby później zniszczyć życie naiwniaka. Sam byłem tego ofiarą. Lekki uśmiech różanych ust, zaróżowione policzki, szczenięce oczy. Wszystko to przetrwałem. - Jedźmy już do domu, skarbie. - Zabrałem ponownie głos. Z mojej pozycji widziałem zmieszanie na twarzy wyższego i z pewnością starszego od Byuna mężczyzny. W końcu mniejszy obrócił się na pięcie i ruszył w moim kierunku.

Wszedłem do samochodu pierwszy. Brunet dołączył chwilę później.

- Nie masz za grosz wstydu. - Powiedziałem kiedy tylko ruszyłem z miejsca. Samochód zadrżał, kiedy odpaliłem silnik i obrałem drogę do domu. Zdecydowałem się jechać przy lesie, bo choć droga była dłuższa była też intymniejsza. Nie chciałem minąć nikogo znajomego, zwłaszcza nie wtedy kiedy czułem złość na mniejszego.

- Nie wiem o czym mówisz. - Odpowiedział i tak samo jak wcześniej wyjął z kieszeni telefon sprawdzając zasięg. Wiedziałem, że nie znajdzie go w tym miejscu.

- Flirtowałeś z nim.

- Wielkie mi halo. - Westchnął chowając urządzenie. – Nie wszyscy muszą być takimi sztywniakami jak ty, Park.

- On był z żoną i dziećmi!

- To mogła być jego siostra. Wyluzuj.

- Baekhyun, ona nie była nawet Koreanką. - Powiadomiłem go licząc na jakąś głębszą reakcję. Otrzymałem jedynie wzruszenie ramionami. Zacisnąłem zęby słysząc jego kolejne słowa.

- I co z tego? Jeśli jest niewierny to lepiej, żeby dowiedziała się o tym jak najszybciej. - Ocenił. Pokręciłem głową nie chcąc uwierzyć, że te słowa padły z jego ust. Nie wiedziałem czy tą sytuacją próbował mi dopiec, zdenerwować mnie lub wyprowadzić z równowagi.

- Nie wierzę, że naprawdę tak myślisz. – Powiedziałem patrząc na mijane przez nas drzewa. Nie jechaliśmy szybko, ale padający śnieg nieco mnie niepokoił. Unikałem spoglądania na siedzącego obok mężczyznę.

- Dlaczego? Czy nasze odmienne zdanie jest czymś dziwnym?

- Mam nadzieję, że naprawdę nie jesteś teraz w związku. - Mruknąłem zaciskając dłonie na kierownicy. Na samą myśl poczułem gotujące się we minie emocje.

- Za kogo ty mnie masz. - Westchnął wyraźnie zirytowany. - Czy kiedykolwiek cię zdradziłem?

- Zdefiniuj zdradę.

- Przespałem się z kimś innym?

- To jest dla ciebie zdrada? - Zapytałem spoglądając na niego na moment. Zaraz wróciłem spojrzeniem na trasę. Przyśpieszyłem nieco mając nadzieję, że im szybciej dotrę do domu tym szybciej będę mógł odciąć się od Byuna. Chciałem odpocząć w pokoju lub odśnieżyć podjazd. Chciałem po prostu zostać sam.

- Tak? Czym innym?

- Dlatego nie jesteśmy już razem. - Oceniłem niewiele myśląc.

- Czym do cholery jest dla ciebie zdrada Park? - Zapytał nagle poruszony. Kontem oka widziałem jak prostuje się na siedzeniu. - Nie jesteśmy w pieprzonej komedii romantycznej, spojrzenie na kogoś innego nie jest zdradą pajacu.

- Nazywasz mnie pajacem? - Warknąłem ponownie spoglądając na niego. - Wdzięczyłeś się do żonatego faceta!

- Może nie był żonaty?! Nie każda para ludzi jest ze sobą!

- Tam były dzieci!

- Mogli być rodzeństwem!

- Tak jak ja i ty?!

- Ja i ty też nie jesteśmy razem! Jesteśmy jak nieznajomi!

- Mamy zbyt bogatą historię, żeby być nieznajomymi!

- Nieznajomi z przeszłością, lepiej?!

- Zachowujesz się jak totalny idiota!

- Pajac!

- Przestań tak mnie nazywać!

- Pajac, pajac, pajac - Zaczął powtarzać. Oderwałem wzrok od drogi, aby mu odpowiedzieć, kiedy nagle poczułem lód pod kołami samochodu. Natychmiast wróciłem spojrzeniem na drogę, jednak było za późno, żeby bezpiecznie unormować samochód. Próbowałem zatrzymać pojazd, który przez pewien moment zupełnie nie odpowiadał na moje starania. Nie bałem się. Byłem zaskoczony, ale nie przestraszony, kiedy samochód w końcu zatrzymał się przy drzewie. Natychmiast wyszedłem na zewnątrz, aby upewnić się, że nie zniszczyłem cennego pojazdu. Bądź co bądź był w mojej rodzinie tyle lat, że stał się jej częścią.

Schyliłem się nad zderzakiem, aby upewnić się, że nie został porysowany, kiedy poczułem szarpnięcie, a moje nieprzygotowane na to ciało upadło prosto w śnieg. Nagły ciężar na moich biodrach unieruchomił mnie, dzięki czemu zaciśnięta pięść bez żadnego oporu spotkała się z moją twarzą, zaraz kolejne padło w tym samym miejscu.

Spojrzałem na wściekłą twarz Baekhyuna, zanim przewróciłem go na plecy, prosto w wysoką górkę śniegu. Rozprysł się wokół nas, kiedy uderzyłem go na wysokości żeber. Słyszałem jego krzyki mieszające się z moimi, niezbyt spójnymi.

- Prawie nas zabiłeś!

- To wszystko to twoja wina!

Szarpaliśmy się przez chwilę, próbując zdobyć dominację. Paznokcie Baekhyuna wbijały się w moje przedramiona, kiedy moja zaciśnięta pięść rozerwała jego kurtkę na wysokości kieszeni. Śnieg wsypał się pod mój płaszcz i byłem pewny, że i Byuna nie chronił go już od tego nieprzyjemnego chłodu.

Kopnął mnie, przewracając na plecy. Ja zacisnąłem dłoń na jego mokrych włosach resztkami rozumu powstrzymując się od uderzenia jego bezczelnej twarzy. Kilka razy przeturlaliśmy się po śniegu, zanim Baekhyun znów spoczął na moim ciele.

Kolejne uderzenie padło na moje ramię, następne pierś i brzuch. Uświadomiłem sobie, że napastnik atakuje mnie zupełnie na oślep, niezbyt silnie i bez żadnego celu.

- Nienawidzę cię! - Krzyknął Baekhyun, kiedy spróbowałem złapać jego przedramiona. Od razu mi się udało. - Tak bardzo cię nienawidzę! - Krzyknął ponownie, a jego drżący głos zabolał najciemniejszy, najdalszy zakamarek mojego serca. Unieruchamiając jego ciało starałem się złapać oddech. Położyłem na moment głowę na śniegu, po czym ponownie ją podniosłem, aby spojrzeć na ciężko oddychającego mężczyznę. Nie byłem już pewny czy jest zły, zszokowany czy przestraszony. Wiedziałem jedynie, że znów muszę grać tego mądrzejszego.

- Uspokój się. - Mruknąłem odpychając go. Byun upadł tyłkiem na śnieg. Objął się ramionami, kiedy ja chwiejnie wstałem z ziemi. Spojrzałem krótko na jego drżącą sylwetkę, na nieszczęsny zderzak, który pozostał w nienaruszonym stanie i wróciłem do samochodu. Zarówno drzwi kierowcy jak i pasażera były całkowicie otarte, więc i w środku panowało zimno. Zamknąłem je, odpaliłem silnik i włączyłem maksymalnie ogrzewanie. Moje ubrania były zupełnie przemoknięte, a twarz obolała. Spojrzałem w lusterko i dostrzegłem, że na moim prawym policzku formował się siniak. Idealnie. Tylko tego brakowało.

Opadłem całkowicie na fotel i odchyliłem głowę. Odetchnąłem głęboko i zupełnie znieruchomiałem. Nie myślałem o niczym szczególnym. Po prostu trwałem w tej sytuacji oczekując jej rozwoju.

Nie jestem pewny ile czasu minęło, ale na pewno przynajmniej dziesięć minut, kiedy to drzwi pasażera się otworzyły. Nie musiałem spojrzeć na nowoprzybyłego. Byłem pewny, że to Baekhyun.

W ciszy zdjął swoją mokrą kurtkę. Wtedy przeniosłem wzrok na jego drobną sylwetkę. Całe jego ciało drżało, prawdopodobnie od zimna. Mimo że zupełnie nie był beksą w jego oczach widziałem formułujące się łzy.

Westchnąłem.

- Miałeś zapięte pasy? - Zapytałem cicho. Baekhyun gwałtownie pokręcił głową. - Coś cię boli? - Tym razem przytaknął. - Co takiego? - Nie odpowiedział. Po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że nie zamierza odpowiedzieć na moje pytanie.

Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Oczywistym było, że musimy wrócić do domu. Niestety równie oczywistym było to, że wdaliśmy się w bójkę. Moja twarz była posiniaczona, Baekhyun był na granicy płaczu, jego kurtka była podarta.

- Cholera. - Rzuciłem w przestrzeń. - To tak skomplikowane. - Przez kilka kolejnych minut siedzieliśmy w miejscu. Zastanawiałem się jak unormować tę sytuację i co mam powiedzieć rodzinie, kiedy zobaczą nas w takim stanie. Przez myśl przeszło mi, żeby zakończyć to teraz i w tym miejscu, ale nie dałem ponieść się emocjom. W końcu, kiedy zdecydowałem się ruszyć w drogę powrotną usłyszałem głos mniejszego.

- Przepraszam.

- Daruj sobie. 

____________________
💖 Miłego wieczoru 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro