Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

05/12


        Niedopowiedzeniem byłoby nazwanie mnie zdenerwowanym. Byłem niemal przerażony, zważywszy na to, że mój były chłopak, którego imienia nie chciałem pamiętać, nie skontaktował się ze mną w niedzielę. Nie spodziewałem się takiej sytuacji, chociaż moje wszelkie plany względem wyjazdu były wyjątkowo dopracowane i przemyślane. Byun nie był typem osoby, która najpierw godziła się na coś, a później rezygnowała, ale jednocześnie zawsze znałem Baekhyuna jako mojego chłopaka. Nie wiedziałem jak zachowuje się względem ludzi, z którymi nie łączyły go pozytywne uczucia.

Sam wyjazd miałem już porządnie zaplanowany. Wiedziałem co mówić, robić, jak się zachowywać, aby moja rodzina sądziła, że wciąż jestem ślepo zapatrzony w Byuna. Przeczytałem rady internautów, spojrzałem nawet na internetowe opowiadania, które czytała dziewczyna Jongdae. W pamięci przywołałem wszystkie najbardziej zawstydzające sytuacje, które moje rodzina określała jako słodkie, urocze, romantyczne, które zaszły pomiędzy nami w miesiącach związku. Przejrzałem zdjęcia, które moja mama publikowała na swoim Instagramie. Wiele z nich przedstawiało mnie i Baekhyuna, kiedy sądziliśmy, że nikt nas nie widzi. Były to głownie małe uśmiechy, delikatne pocałunki czy czułe spojrzenia. Mogłem to udawać, przynajmniej większość z tych rzeczy. Byłem przygotowany do walki.

W całych tych planach nie uwzględniłem możliwości tego, że Baekhyun się ze mną nie skontaktuje.

Nadszedł poniedziałek, a ja wraz z walizką siedziałem pod drzwiami zastanawiając się co powiem mojej rodzinie. Nadchodziła już godzina, którą przewidziałem na wyjazd. Potrzebowałem planu B, którego nie przewidziałem. Wiedzieli, że przyjeżdżam oraz że zabiorę ze sobą Baekhyuna. Kiedy próbowałem wymyśleć coś co mogłoby go zatrzymać w bądź co bądź dość monotonnej pracy (czy nie mógł zostać lekarzem lub artystą?) usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałem na leżący na półce telefon.

Wiadomość została wysłana z nieznanego numeru.

„ Odbierz mnie z ul. Chungwon-daero 5/3. Szary blok"

Odetchnąłem głęboko z ulgą i natychmiast podniosłem się z zajętego miejsca. Miałem przeczucie, że ten nudziarz specjalnie trzymał mnie w niepewności tyle czasu. Chciał mnie zdenerwować i pokazać, że jestem od niego zależny. Byłem tego właściwie pewny.

Nie myśląc nad tym dłużej zapiąłem kurtkę i chwyciłem rączkę walizki, którą ze sobą zabierałem. Wystawiłem ją na hol, zgasiłem ostatnie zapalone światła i wyszedłem z apartamentu. Pożegnałem go z lekkim smutkiem, bo choć uwielbiałem dom w górach, to tu miałem największy spokój. Ten miesiąc nie zapowiadał się na odprężający.

Przed przywołaniem windy sprawdziłem czy drzwi do mieszkania 102 są zakluczone. Nie były, zresztą nie było w tym nic dziwnego. Właścicielowi brakowało instynktu przetrwania. Otworzyłem je.

Jongin siedział na kanapie z laptopem na kolanach. Wyglądał na wyjątkowo pochłoniętego wykonywanym zajęciem, kiedy jego dłonie naciskały klawisze w szybkim tempie.

- Napisał.

- Chanyeol! – Krzyknął łapiąc się za klatkę piersiową na wysokości serca. – Uprzedź jakoś, nie wiem, zapukaj czy coś. Nie cierpię jak tak robisz.

- Zacznij zakluczać drzwi. – Wzruszyłem ramionami. Szczerze miałem nadzieję, że kiedyś zacznie to robić. Nie chciałem któregoś dnia dowiedzieć się, że został okradziony lub napadnięty. Mężczyzna powtarzał, że umrze, kiedy nadejdzie na to czas, ale czułbym się lepiej, gdyby nie przyczyniła się do tego żadna osoba trzecia.– Napisał. – Powtórzyłem.

- Wysłał adres?

- Tak. Jadę już po niego. – Powiadomiłem Jongina, który przytaknął lekko głową. Zmierzył mnie wzrokiem i westchnął. Od początku nie wydawał się do końca przekonany moim pomysłem odzyskania domu. Oboje wiedzieliśmy, że nie jest najrozsądniejszy. Co więcej, Jongin znał Baekhyuna, ale ich kontakt nigdy nie był najlepszy. Miałem nadzieję, że zabranie ze sobą byłego chłopaka nie zniszczy nam wszystkim świąt.

- Daj znać czy dojechałeś bezpiecznie. Drogi są całe ośnieżone.

- W porządku. – Odparłem świadom tego, że droga nie będzie najprzyjemniejsza. Ulice były oblodzone, powietrze mroźne, a towarzystwo co najmniej nieodpowiednie. - Kiedy przyjedziesz?

- Myślę, że za pięć, może sześć dni. Mam tu kilka spraw do załatwienia.

- Pamiętaj, żeby trzymać język za zębami.

- Wiadomo. Powodzenia.

- Dzięki. – Odparłem po czym pomachałem mu i wyszedłem z apartamentu. Kiedy szedłem w kierunku wind usłyszałem jak zaklucza drzwi. Uśmiechnąłem się na to.

Wszedłem do windy i wybrałem przycisk oznaczony literą P. Korzystając z chwili spojrzałem na siebie w lustrze. Wyglądałem dobrze, schludnie i poważnie, tak jak moja babcia najbardziej lubiła. Mówiła, że wyglądam jak gentelman, kiedy wszystkie moje tatuaże są schowane pod warstwą ubrań. Nie było ich wiele, ale rzucały się w oczy.

Szary, wysoki mercedes stał blisko windy, więc nie czekał mnie długi spacer. Umieściłem walizkę w bagażniku, dbając też o to, aby pozostało miejsce na rzeczy Baekhyuna. Nigdy nie zabierał ich wiele, więc podejrzewałem, że i tym razem będzie podobnie. Byun był bardzo specyficznym typem osoby, która, nie ważne, gdzie się znajdywała i co robiła, zawsze zdawała się być chwilowa. Sprawiał wrażenie jakby w każdym momencie mógł zniknąć. Być może dlatego nigdy nie miał przy sobie wielu rzeczy.

Ruszyłem w drogę. Włączyłem cicho radio, ale skupiłem się na jeździe zaniepokojony ogromną warstwą śniegu jaka przykrywała drogi. Z nieba ponownie padał śnieg, ale jego płatki były małe i drobne, dlatego wcale mnie nie rozpraszały.

Wskazaną ulicę znalazłem bez większego problemu. Nigdy nie byłem w tej okolicy, ale nie zapuszczałem się w miejsca, w których nie miałem powodu być. Kompleks bloków wyglądał na zbudowany w latach 70. Były to niedługie budynki ustawione jeden za drugim. Wszystkie wyglądały tak samo, więc najpierw wąską drogą objechałem je dookoła szukając znaku, który mógłby mi pomóc w odnalezieniu odpowiedniego. W końcu, już nieco zirytowany, zauważyłem, że przy trzecim bloku, na drewnianej ławce, kulą się dwie postaci. Jedną z nich z pewnością był mój były partner.

Westchnąłem widząc jego strój. Dresy, ogromna bluza, rozpięta kurtka i bawełniana torba zarzucona na ramię. Rozwiane brązowe włosy wpadały w jego małe, ciemne oczy, kiedy te zmieniły się w półksiężyce przez wpływ słów jego towarzysza. Bez wątpienia go znałem. Wysoki blondyn z dumną postawą i papierosem w dłoni. Widziałem go wcześniej wielokrotnie z Byunem.

Wjechałem w mniejszą uliczkę i podjechałem bliżej.

Baekhyun mnie zauważył. Jego uśmiech nieco zelżał, ale mężczyzna nie ruszył się nawet o milimetr. Czekałem więc obok, mierząc obie osoby wzrokiem. W końcu blondyn chwycił walizkę Baekhyuna i podszedł do samochodu nie zaszczycając mnie nawet spojrzenie. Zupełnie się tym nie przejąłem. Odblokowałem bagażnik i pozwoliłem, aby schował do środka walizkę.

- Uważaj na siebie i pisz codziennie. – Usłyszałem zanim zamknął bagażnik. Nie dotarła do mnie odpowiedz drugiego, ale chwilę później tylne drzwi pojazdu otworzyły się, a do środka wszedł brunet.

- Nie wolisz usiąść z przodu?

- Zamknij się, nie rozmawiam z tobą. – Odparł z uśmiechem machając swojemu wcześniejszemu towarzyszowi, kiedy ruszyłem z ulicy pozostawiając za sobą stare, nieco zaniedbane budynki.

- Chodź do przodu, nie jestem twoim kierowcą. – Oświadczyłem zatrzymując się na końcu drogi. Obróciłem się, aby spojrzeć na mniejszego. Zdawał się niezadowolony moją uwagą, ale pod moim oczekującym spojrzeniem zacisnął usta i wyszedł z samochodu. Wróciłem do swojej poprzedniej pozycji, a on kilka sekund później usiadł na siedzeniu przedniego pasażera. Było w tym coś nostalgicznego. Nigdy nie miał prawa jazdy, dlatego podczas naszego związku to miejsce było mu właściwie przypisane.

- Musimy to przedyskutować. – Oświadczyłem ponownie ruszając w drogę. Było wiele rzeczy, o których musiałem mu powiedzieć, miałem wiele oczekiwań co do jego zachowania, a w mojej głowie przewijały się sytuacje, które mogą nas spotkać. Na nie też miałem pomysły.

- Ja nic nie muszę, Park. – Odparł kuląc się na siedzeniu. Po chwili ściągnął z siebie ciężką kurtkę i wyjął z bawełnianej torby koc. Nie miałem pojęcia jak go tam zmieścił, wyglądał na ciepły. Okrył się nim szczelnie, po czym wcisnął w róg przy oknie. Kilka razy poprawiał pasy, pod moim czujnym spojrzeniem. Wiedziałem, że był zdolny je rozpiąć, jeśli za bardzo wchodziłyby mu w drogę, a ja nie miałem zamiaru płacić przez niego jakiegokolwiek więcej mandatu, bo tak, takie sytuacje miały już miejsce.

- Zamierzasz iść tak ubrany? – Zapytałem ignorując jego słowa.

- Przebiorę się kiedy będziemy dojeżdżać.

- To twoja piżama? – Wywnioskowałem pamiętając wiele nocy, które spędził w bluzach narzekając na zimowy chłód, który bądź co bądź uwielbiał, jak samą zimę. Na dobrą sprawę więcej nas dzieliło niż łączyło. Ja wolałem leżeć na plaży na Majorce, a Baekhyun siedzieć z gorącą czekoladą na parapecie okna oglądając padający za nim śnieg.

- Masz z tym jakiś problem? – Warknął, a ja pokręciłem głową pamiętając o tym, że muszę uważać na to jak z nim rozmawiam. Od niego zależało dużo więcej niż był świadom. Był bardzo ważnym pionkiem w mojej grze.

- Nie. – Odpowiedziałem, choć denerwowało mnie to, że leżał w moim samochodzie, w piżamie, z kocem i zmrużonymi oczami sygnalizującymi, że przygotowuje się do snu. – Powinniśmy przedyskutować taktykę.

- Taktykę?

- Mówiłem, że moja rodzina nie wie, że zerwaliśmy.

- To im powiemy? – Zapytał, jakby było to najbardziej oczywiste wyjście. Być może w jego wyobraźni tak było. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że taka opcja nie wchodziła w grę. Nie był przy rozmowie mojej z babcią i nie miał pojęcia jak wiele zależy od tego jak wygląda nasza relacja.

- Nie możemy. Babcia tego nie wytrzyma. – Rzuciłem zaciskając dłonie na kierownicy. Nie przewidziałem, że będziemy musieli przeprowadzić taką rozmowę. Nie przypuszczałem, że Baekhyun zrozumie moje intencje jako chęć powiedzenia prawdy.

- Zaakceptuje to.

- Złamiesz jej serce.

- Więc czego oczekujesz?

- Będziemy udawać, a po świętach powiem im prawdę. – Oświadczyłem spokojnie. W pierwszej chwili starszy roześmiał się cicho, ale w kolejnej jego twarz wykrzywiła się w niezadowoleniu. Kiedy światła zmieniły się na zielone, musiałem oderwać od niego swoje spojrzenie. Bądź co bądź zależało mi na tym, abyśmy dojechali bezpiecznie do celu.

- Nie wyobrażam sobie tego. Powiedzmy im prawdę. – Upierał się, a ja westchnąłem. Mi też ciężko było to sobie wyobrazić, ale nie zamierzałem się poddać.

- Nie, Baekhyun. Płacę, więc decyduję.

- Myślisz, że mnie kupiłeś?

- Ja to zrobiłem.

- Nie dam rady udawać. Nienawidzę cię i nie dam rady tego ukryć. Naprawdę, Park. Nie ma szans. – Tym razem to Baekhyun zdawał się zdenerwowany. Jego głos podniósł się odrobinę, a wypowiadanie słów przyśpieszyło. Widziałem kontem oka, jak przesuwa się na siedzeniu w dyskomforcie. Sądziłem, że był to dyskomfort psychiczny.

- Wierzę w ciebie. – Rzuciłem pół żartem pół serio. Prawdą było, że w tym miesiącu musiałem w niego wierzyć i na nim polegać.

- Serio, dlaczego nie chcesz im powiedzieć?

- Ona cię uwielbia. Umrze spokojnie wiedząc, że jesteś obok. – Baekhyun westchnął w odpowiedzi, po czym zamknął oczy. Przez chwilę panowała cisza, a ja słyszałem tylko dźwięki dochodzące zza okna. Wciąż byliśmy w ruchliwym mieście, a ja tylko czekałem aż dotrzemy do celu. Tam panował niesamowity spokój.

Na kolejnych światłach ponownie spojrzałem na Baekhyuna. Nasze oczy się spotkały, a on natychmiast spiął się przyłapany na skierowanym w moim kierunku wzroku. Zakopał się mocniej w kocu i zamknął oczy. Przez moment oddychał spokojnie.

- Nie całuj mnie, nie przytulaj, nie śpię też z tobą w łóżku. Wcale najlepiej mnie nie dotykaj, trzymaj się z dala. – Nie przejąłem się za bardzo jego warunkami. Jedyne co miałem w głowie to niemą zgodę na wzięcie udziału w moim planie.

- To tak nie zadziała. Musisz się trochę poświęcić. – Poinformowałem go odwracając spojrzenie na drogę w momencie, kiedy światło zmieniło się na zielone.

- Nic nie muszę.

- Lubisz to powtarzać.

- Jeśli ktokolwiek się domyśli to powiem całą prawdę, Park. Nie będę cię kryć w nieskończoność. Powiesz im prawdę w nowym roku. – Wrócił do pierwotnego tematu. Miałem nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, w której ktokolwiek nas przejrzy.

- Umowa stoi.

- I prześlij mi pieniądze jeszcze dziś.

Przytaknąłem. Czułem, że powinniśmy dokładnie omówić to jak będzie wyglądać nasz wspólny czas, ale zdecydowałem na to nie naciskać. To nie moment na to. Nie dojechaliśmy na miejsce, a Baekhyun nie był osobą, po której można było mało się spodziewać. Zawsze stawiał siebie i swoich bliskich na pierwszym miejscu i o ile na początku uważałem to za atrakcyjne, później stało się to problemem. Wiedziałem, że jeśli powiem lub zrobię za dużo mój były chłopak był w stanie rzucić wszystko i wrócić przypadkową taksówką do miasta.

Nie byłem pewny czy Baekhyun rozumiał na co się pisze. Chciałem, aby wszystko wyglądało lepiej niż kiedykolwiek. Oczekiwałem, że nasze przedstawienie rozwieje wszystkie wątpliwości. Nasz związek, kiedy było między nami dobrze, był idealny. Moja rodzina zawsze sądziła, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie zdawali sobie sprawy z tego jak nasza relacja wyglądała, kiedy maski opadały. Przy nich zawsze unikaliśmy kłótni. To moja rodzina. Oczywiste, że Baekhyun chciał, aby go lubili. Ja również tego chciałem.

Być może to właśnie problem.

Baekhyun przespał większość drogi. Stękał cicho przez sen, co nie było niczym nadzwyczajnym, ale choć kiedyś uważałem to za urocze, teraz nie potrafiłem znieść tego dźwięku. Włączyłem więc radio i skupiłem się na drodze zupełnie ignorując narzekania Baekhyuna, kiedy piosenka "La di da" Everglow wyrwała go ze snu.

- Nie siedźmy dziś z nimi długo. - Rzuciłem, kiedy znajome budynki zaczęły wskazywać na to, że zbliżamy się do celu podróży. - Nie rozmawiajmy z nimi za dużo dopóki nie dogadamy się co do tego jak to wszystko ma wyglądać. - Dodałem. Ku mojemu zaskoczeniu Baekhyun ograniczył się do lekkiego kiwnięcia głową, zanim przetarł zmęczone oczy i spojrzał za okno.

Obserwowałem go kątem oka, kiedy sięgnął do torby. Wyjął z niej wodę, po czym napił się i odłożył ją na poprzednie miejsce. Przez kilkanaście minut siedział na miejscu śpiewając radiowe piosenki. Po tym czasie odrzucił koc i przeciągnął się. Znajdowaliśmy się wtedy w lesie, przez który musieliśmy przejechać, aby dotrzeć do domku mojej rodziny.

Baekhyun w ciszy odpiął pasy. Na zewnątrz było już ciemno i o ile miasteczko było wyjątkowo małe i spokojne, obawiałem się kontroli. Nie skomentowałem jednak jego zachowania, widząc jak zabiera torbę na tylne siedzenie.

- Boże, Baekhyun. - Warknąłem, kiedy jego stopa nadepnęła na moją dłoń spoczywającą przy sprzęgnie. Na szczęście nie miał na sobie butów. Zawsze zdejmował je w samochodzie.

- Nie dramatyzuj.

Przewróciłem oczami cichnąc. Moja dłoń nie bolała i tylko dlatego nie zdecydowałem się wykłócać o przeprosiny.

- I nie podglądaj mnie. Muszę się przebrać.

- Mogłeś od razu ubrać się porządnie.

- Nie miałem czasu. - Odpowiedział. Zgodnie z rozkazem próbowałem nie spoglądać na tylne siedzenie. W pewnej chwili odruchowo spojrzałem na lusterko, ale zaraz wróciłem spojrzeniem na drogę.

- No tak, bo jesteś taki zajęty. - Mruknąłem pod nosem podkreślając dwa ostatnie słowa.

- Nie masz o niczym pojęcia. - Usłyszałem w odpowiedzi. Chwilę później Baekhyun ponownie pojawił się na przednim siedzeniu. Miał na sobie jasny, niemal biały sweter i jeansy. Wciąż wyglądał swobodnie, ale dużo schludniej. Mogłem zaakceptować jego strój. - I niech tak zostanie.

- Nie żeby mnie to interesowało.

- Właśnie.

Wkrótce dojechaliśmy na miejsce.

Zaśnieżona droga prowadziła do kilku domów, z czego w jednym z bardziej oddalonych świeciły się światła. Nie było bardzo późno, jednak na zewnątrz było już zupełnie ciemno. Byłem zaskoczony, że podwórze nie jest jeszcze ozdobione świątecznymi figurkami i światłami. Podejrzewałem, że nie było dotąd nikogo, kto zechciałby się tym zająć.

Wjechałem samochodem na podjazd i zaparkowałem w pobliżu głównych drzwi prowadzących do drewnianego domu. Baekhyun wyszedł na zewnątrz pierwszy. Zrobiłem to samo po odblokowaniu bagażnika.

Dom był dość duży. Szerokie, drewniane schody prowadziły na taras, na którym stały dwie ławki. W oknach znajdowały się błękitne zasłony, jednak nie wszystkie były zasłonięte. Przez to widziałem tańczące światło dochodzące z kominka. Na drugim piętrze znajdował się duży balkon, ale nikogo na nim nie było. Ze środka dobiegało szczekanie psa. Dach był zupełnie zaśnieżony, podobnie zresztą do każdej innej części domu.

Przy podjeździe znajdowała się ogromna choinka, niemal przerastająca sam budynek. To na niej spojrzenie skupił mój towarzysz, kiedy ja otworzyłem drzwi bagażnika zabrałem walizki, po czym ruszyłem do domu. Chwilę później mniejszy do mnie dołączył.

Przerwałem panującą między nami ciszę głębokim oddechem. Zimne powietrze orzeźwiło moje ciało.

- Nie spieprz tego Baekhyun. - Powiedziałem w przestrzeń. Zanim mniejszy odpowiedział zacisnąłem klamkę i otworzyłem ciężkie, drewniane drzwi.

Pierwsze przy moim boku pojawiły się dwa psy. Jeden mały, drugi dużo większy. Szczekając natychmiast zwabiły domowników.

- Chanyeol przyjechał! - Krzyknął ktoś, chyba ciocia, zanim pojawił się przy mnie tłum ludzi. Kiedy przesunąłem się na bok, do środka wszedł również mój były partner. Uśmiechał się lekko i wyglądał dużo milej niż kilka minut temu.

- Baekhyunnie. - Rzuciła moja babcia, kiedy mama mocno mnie uściskała. Kontem oka patrzyłem jak starsza kobieta chowa w swoich ramionach Baekhyuna. Byli podobnego wzrostu, ale ona zawsze wydawała się ponad nim. Może to sposób w jaki się nosiła, w jaki odbierało ją otoczenie.

- Babciu. - Mruknąłem, na co ona zaśmiała się lekko i tak swobodnie, że pozostawiło mnie to wyjątkowo zaskoczonym. Jej śmiech zawsze był inny przy Baekhyunie. Radośniejszy, jakby dopiero przy nim mogła śmiać się w pełni swobodnie.

Obawiałem się tego. Baekhyuna już nie było. To nie był ten sam Baekhyun, którego wcześniej spotykała.

Kiedy i ona się ze mną przywitała, minąłem rodziców zajętych Baekhyunem, ciocię, babcię, wujka, aby w końcu odłożyć walizki pod ścianę. Zajrzałem do pokoju obok. W salonie siedziało kilka osób, z którymi również wymieniłem powitania.

- Jak minęła wam podróż? - Słyszałem pytanie z przedpokoju.

- Dobrze, choć nieco się dłużyła.

- Na pewno całą drogę śpiewałeś. - Zaśmiała się moja mama. Zwykle tak właśnie było. Nie dzisiaj.

- Chanyeol cierpliwie to wytrzymywał. - Odparł Baekhyun. To było pierwsze kłamstwo, które podczas wyjazdu padło z jego ust. Nie poczułem jednak wyrzutów sumienia. Raczej ulgę i pewną satysfakcję. Show się zaczęło, a on był jego głównym bohaterem. Nie moja rodzina, nie babcia i nie ja. To Baekhyun otrzymał ten tytuł.

- Zawsze ma więcej cierpliwości przy tobie. - Westchnął mój ojciec. - Kiedy cię nie ma jest okropnie kłótliwy! Nie rozdzielajcie się tak często. Kiedyś przyjeżdżałeś do nas częściej, co się stało?

- Wiem, przepraszam. To wina pracy. - Wyjaśnił Baekhyun.

- Chanyeol?

- Tak? - Zapytałem natychmiast. Junmyeon wskazał kiwnięciem na drzwi. Stał przy nich mój kuzyn, Minseok. Nie patrzył jednak na mnie. Wpatrywał się w Baekhyuna ze zmarszczonymi brwiami. Coś w jego spojrzeniu sugerowało mi, że to Minseok okaże się jednym z problemów podczas nadchodzących dni.

- Minseok. - Powiedziałem z uśmiechem podchodząc do niego. Ciemnowłosy mężczyzna oderwał wzrok od Byuna, po czym uśmiechnął się lekko i rzucił w moje ramiona.

- Myślałem już, że nie przyjedziesz. Co zajęło ci tak długo? - Zapytał odsuwając się.

- Kilka spraw do dokończenia. - Odparłem zdejmując kurtkę. Salon i przedpokój oddzielała futryna w kształcie łuku. Oryginalnie nie miała ona drzwi. Ze względu na to mogłem co jakiś czas spoglądać na zewnątrz, gdzie mały tłum podekscytowany moim byłym nie przestawał rozmawiać.

- Nie spodziewałem się Baekhyuna.

- Dlaczego? - Zapytałem natychmiast zsuwając buty ze stóp. Podniosłem je, aby nie brudzić podłogi. Zacisnąłem na nich mocno swoje dłonie, myśląc o tym jak uciec od tematu. Moim planem na cały wyjazd było pokazanie Baekhyuna, ale unikanie rozmów na jego temat. Wiedziałem, że w pierwszych dniach może być to trudne i powinienem był przewidzieć, że będzie w centrum uwagi od razu po naszym przyjeździe.

- Nie wiem. - Wyznał szczerze, wzruszając ramionami. - Miałem przeczucie.

- Że?

- Że zerwaliście. - Rzucił. Słowo stanęło ciężko na moim sercu. Zawsze było przygniatające. Przed i po nastąpieniu danego skutku. - Ale widocznie wszystko między wami w porządku.

- Jest dobrze jak nigdy.

- Cieszę się, Chan. - Powiedział. Przytaknąłem.

- Pójdę do siebie, dobrze? Jestem strasznie zmęczony podróżą. Baekhyun na pewno też. Nadrobimy wszystko jutro, w porządku? - Zapytałem głównie Minseoka i jego brata. Oboje natychmiast się zgodzili i choć słyszałem w ich głosach rozczarowanie zdecydowałem się odejść.

Wróciłem na przedpokój. Odłożyłem buty do szafki i odwiesiłem kurtkę na wieszak cały czas słuchając toczącej się obok rozmowy.

- A co u twojej rodziny? - Pytała babcia. Zawsze miała słabość do rodzeństwa Baekhyuna. Poznała je pół roku przed zerwaniem, na urodzinach Baekhyuna, które postanowił urządzić jako pretekst do zapoznania naszych rodzin.

- Wszystko dobrze. Mama zmieniła pracę. Dzieciakom dobrze idzie w szkole.

- Dobrze, że to zrobiła. Zawsze mówiłeś, że bardzo ją stresuje.

- Prawda. Teraz jest dużo lepiej, co prawda- Baekhyun zastygł, kiedy ostrożnie zabrałem jego torbę. Przewiesiłem ją przez swoje ramię i zabrałem walizki. Oddaliłem się od miejsca rozmów, aby wnieść rzeczy do mojego pokoju.

Będąc w środku lekko się uśmiechnąłem.

Dominowały w nim beże i brązy. W rogu przy oknie stał ogromny, brązowy fotel. Był wielkości małej kanapy, ale miał nieco inny kształt. Kiedyś z Baekhyunem lubiliśmy ucinać na nim drzemki, wciśnięci w siebie, aby nie spaść na ziemię. Co prawda lądowanie nie byłoby twarde. W końcu na ziemi leżał puszysty, beżowy dywan. W wiklinowym koszu obok fotela znajdował się dodatkowy koc i poduszka. Obok stała jasna komoda, na niej zaś leżały książki. Nad nią wciąż wisiały drobne lampki, które rok temu powiesił mój były partner.

Naprzeciw drzwi wejściowych znajdowało się duże łóżko. Było pościelone, zaś na nim leżały czekoladki. Zaśmiałem się na ten widok. Ciocia zawsze przywoziła je z belgi i zostawiała na wszystkich łóżkach, zupełnie jak w hotelu.

Po drugiej stronie było wejście do łazienki, która była tu małym luksusem, ponieważ tylko dwa pokoje posiadały własną łazienkę. Ten pokój nie był największy, właściwie był jednym z mniejszych w domu, ale prywatna łazienka dodawała mu punktów w atrakcyjności.

Nieco dalej znajdował się nieduży stolik, który został tu wciśnięty kiedy chodziłem do szkoły podstawowej i potrzebowałem miejsca do nauki. Nie był już tak konieczny, ale był przydatny.

Baekhyun zwykle-

Nie, pomyślałem. Nie mogłem ciągle myśleć o Baekhyunie. Długo trwało wyrzucenie tej toksycznej gnidy z mojego umysłu. Nie mogłem znów poświęcać na niego czasu.

Skończy się grudzień, a on zniknie ponownie. Tak, jak powinien. Tak, jak było odpowiednio.

Odłożyłem torbę na ziemię. Postawiłem walizki przy szafie tuż obok biurka, po czym wyszedłem na zewnątrz. Już na schodach słyszałem rozmowy. Tym razem uczestniczyło w nich jeszcze więcej osób.

Baekhyun stał przy schodach, prawdopodobnie próbował powoli do mnie dołączyć.

- Nie rozumiem tego, był takim dobrym sąsiadem.

- Może uznał to za konieczne.

- Myślę, że podjął przemyślaną decyzję. - Powiedział Baekhyun. Przystanąłem przy nim, zanim schyliłem się przy jego nogach. Czułem na sobie kilka spojrzeń, ale właśnie o to mi chodziło.

- Na pewno.

- A co u Pani Kim? Wciąż tu mieszka? - Zapytał brunet, spoglądając na mnie. W ciszy odwiązałem sznurowadła jego butów.

Show musi się rozkręcić.

- Tak, jak najbardziej. Przeszła na emeryturę i myśli o tym, żeby oddać dzieciom mieszkanie w mieście i wprowadzić się tu na stałe. - Powiedziała moja mama. Słyszałem te informacje na ostatnim zjeździe rodzinnym. Oczywiście dla Byuna były zupełnie nowe.

- To dobry pomysł, prawda? Zawsze powtarza jak bardzo kocha te miejsce.

- Zdaje mi się, że potrzebuje odpocząć od zgiełku ludzi. - Wtrącił mój tata. Delikatnie dotknąłem kostki Baekhyuna, a on ostrożnie uniósł stopę, trzymając dłonią poręczy schodów. Zdjąłem but i zaraz powtórzyłem proces na drugiej stopie. Miałem nadzieję, że w ten sposób zebraniu uświadomią sobie moją chęć ucieczki do pokoju. 

- Jak my wszyscy. - Powiedziała ciocia. - To miejsce jest takie spokojnie. Chociaż chyba nie mogłabym tu mieszkać na co dzień.

- Dlaczego? - Zapytał Baekhyun. Wyprostowałem się i odłożyłem jego buty obok moich. Potrzebowałem uciec na górę. Byłem zmęczony i nieco zdenerwowany. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać.

- Trzeba naprawdę lubić ciszę i spokój.

- Mam to samo. Za dużo zajmujemy się hotelami, żeby nagle odciąć się od ludzi. - Powiedział mój tata, a ja z lekkim uśmiechem zdecydowałem, że to odpowiedni moment.

- Przepraszam, że wam przerywam, ale pójdziemy odpocząć. - Poinformowałem, na co otrzymałem słowa dezaprobaty. - Baekhyun nie spał całą drogę. Jeśli się nie położymy, to nie wstaniemy do południa. - Rzuciłem wymuszając śmiech. Nie czułem się dobrze okłamując ich, ale to tylko miesiąc.

- Ah, tak. - Poparł mnie brunet. - Jestem padnięty.

- Dobrze, ale zjecie z nami rano śniadanie.

- Deal. - Zaśmiał się. Wykorzystując chwilę złapałem go za dłoń, a po wzajemnych życzeniach spokojnej nocy poprowadziłem go schodami na piętro, a tam do mojego pokoju.

Dopiero za zamkniętymi drzwiami puściłem jego małą, smukłą dłoń.

- Dłużej się nie dało. - Marudziłem otwierając okno, aby nieco przewietrzyć pomieszczenie. Nie bywałem tu często. Wraz z rodziną częściej spotykaliśmy się w mieście. Na co dzień wszyscy mieszkaliśmy w pobliżu Seul.

- Zawsze rozmawiamy po przyjeździe.- Bronił się.

- Ale teraz nie jest jak zawsze. Jest zupełnie inaczej.

- Jeśli tak to ma wyglądać to na pewno ci uwierzą w to, że nic się nie zmieniło. - Powiedział, na co westchnąłem. Brunet rzucił się na łóżko i przeciągnął. Natychmiast uniosłem brew patrząc na jego poczynania.

- Co ty robisz?

- Odpoczywam. Mieliśmy się przespać.

- Po pierwsze, spałeś całą drogę, a po drugie, dlaczego na moim łóżku?

- Twoim łóżku?

- Tak, to moje łóżko, bystrzaku. – Wytknąłem patrząc jak wtula się w pościel. Zupełnie nie zdawał się krępować moją obecnością. Podejrzewałem, że mógł się od niej odzwyczaić, ale teraz udowadniał, że jest inaczej.

- Chyba nie oczekujesz, że będę spał na ziemi? - Powiedział, a na niedowierzenie w jego głosie poczułem się lepiej.

- Nie będę spał na ziemi w swoim pokoju.

- Kultura sugeruje, że-

- Kultura zniknęła kiedy roztrzaskałeś mi serce.

- Nie bądź tak dramatyczny. - Warknął. - Oboje wiemy, że twoje serce dawno nie było moje.

- A niby czyje? - Zapytałem próbując nie podnieś głosu, kiedy mój dobry humor prysł jak bańka mydlana. Nie chciałem, aby ktokolwiek usłyszał naszą rozmowę.

- Właściwie to cofam to. - Powiedział, przewracając się na bok, plecami do miejsca, w którym stałem. - Żeby roztrzaskać serce lub je komuś oddać najpierw trzeba je mieć. Ty nie masz serca, Park.

- Zajechało hipokryzją, nie sądzisz?

-Hipokryzją?- Rzucił tak głośno, że natychmiast spojrzałem w stronę drzwi. Nie słyszałem na zewnątrz niczyich kroków ani obecności. Wróciłem wzrokiem na Baekhyuna.

- Zamknij się. Nie pamiętasz już jak zdrowy związek wygląda? Nie możemy kłócić się na każdym kroku. Zapłaciłem ci za coś innego. - Powiedziałem ruszając w stronę łóżka. Z jakim zamiarem? Nie miałem pojęcia.

- Nie wiem co to znaczy zdrowy związek, panie opanowany. Nie nauczyłeś mnie tego.

- Okej, to po prostu całkowite kłamstwo. - Skomentowałem.

Baekhyun milczał chwilę. W końcu przesunął się bliżej ściany, a ja pomyślałem, że próbuje uciec ode mnie. Chwilę później obrócił się twarzą w moim kierunku i przyciągnął do siebie dodatkową poduszkę. Skulił wokół niej, a ja zastanawiałem się jakim cudem może być zmęczony po wszystkich przespanych godzinach. Obserwowałem jak zamyka oczy i z cichym westchnieniem odpręża się. Rysy jego twarzy złagodniały, mięśnie się wygładziły, a ramiona rozluźniły.

- Śpisz dziś na ziemi. - Powiedział zamiast „dobranoc".

- Zagrajmy chociaż w papier, kamień, nożyce. - Mruknąłem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Wiedziałem, że jeszcze nie zasnął. To rozmowa została zakończona.

_______________

Dobry wieczór💖

Oto i pierwszy dłuższy rozdział ❄️❄️❄️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro