04/12
Stresowałem się przed rozmową z Baekhyunem. Wiedziałem, że przekonam go do mojego planu, to nie jego ewentualna odmowa była powodem mojego niepokoju. Powodowała go perspektywa zobaczenia Byuna po dwóch miesiącach rozłąki. Nasze rozstanie było zupełnie nagłe i aż do końca nie sądziłem, że patrząc jak odchodzi widziałem go po raz ostatni. Teraz sam miałem dopisać rozdział do naszej historii. Teraz to ja decydowałem o tym, że ponownie na siebie spojrzymy. To powodowało moje poruszenie. Wciąż mogłem się wycofać. Mogłem zostać w mieszkaniu i wszystkim wytłumaczyć jaka relacja łączy mnie teraz z Byunem. Wiedziałem, że kiedy go spotkam nie będzie już drogi wstecz.
Byłem tego świadom, ale i tak kiedy tylko nadeszła odpowiednia według mnie pora dokładnie wybrałem swój strój decydując, że jest to moment, kiedy muszę zacząć grać. Nie grać aktorsko, ale grać niczym w grę karcianą. Z Baekhyunem mogłem wygrać lub przegrać, więc wszystkie moje ruchy musiały być przemyślane. Nawet wybranie odzieży zajęło mi więcej czasu i myśli niż zwykle. Chciałem prezentować się schludnie i poważnie. Baekhyun musiał wiedzieć, że jego miejsce w hierarchii jest pode mną. To ja miałem siłę w każdym aspekcie życia. On był tylko kimś, któremu dziś miało się poszczęścić. Wszyscy lubili szybkie, przede wszystkim łatwe pieniądze i jeśli ktoś spośród moich znajomych wyjątkowo ich potrzebował, to był to właśnie mój były partner.
Wyszedłem z mieszkania o siedemnastej dwadzieścia. Niebo było już ciemne, ale padał z niego śnieg, który nieco rozjaśniał wieczór. Na ulicach było pełno ludzi, a chłód był gorszy niż w ostatnich dniach. Nie wziąłem tego za zły omen.
Wsiadłem do samochodu, który dostałem od rodziców na ostatnie urodziny. Był wygodny i nowoczesny, ale starałem się nie podróżować dużo. Jeśli tylko pogoda i odległość pozwalała, zawsze chętniej wybierałem spacery. Tym razem nie było ku temu dobrych warunków, dlatego nawet przez myśl mi nie przeszło, aby ruszyć w pieszą wędrówkę. Jechałem prawie pól godziny przez korek, który utworzył się w centrum po jakimś wypadku. Starałem się wykorzystać spowolnienie na własną korzyść i zaplanować to jak powinno przebiec spotkanie z Baekhyunem. Zastanawiałem się czy jest jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że rzuci mi się w ramiona. Nie mogłem się tego spodziewać. Istniała większa ewentualność, że uda, że mnie nie poznaje lub że rzuci się na mnie, ale z pięściami.
W końcu zaparkowałem samochód ulicę od salonu sukien ślubnych, w którym od lat pracował Baekhyun. Nie chciałem za bardzo zwracać na siebie uwagi, tym bardziej mojego małego celu, dlatego nie podjechałem pod sam sklep. Znajdował się on na rogu ulicy, budynek był bardzo ciemny, ale nad sklepem jaśnił się biały neon z nazwą Rose Blanche w fantazyjnym stylu pisma. Były chłopak tłumaczył mi niegdyś znaczenie nazwy sklepu, ale nie pamiętałem już co oznaczała.
Zajrzałem do środka przez okno. W pierwszej chwili nie zauważyłem Baekhyuna. Spodziewałem się, że kiedy tu przyjdę jego postać od razu wpadnie mi się w oczy, ale tak się nie stało. Zmartwiłem się, że być może nie pracuje dzisiaj lub co gorsza zmienił pracę. Wtedy jednak dostrzegłem, że sylwetka opierająca się o recepcję jest nieco zbyt znajoma. To z pewnością był Byun Baekhyun, mój były chłopak.
Nie poznałem go, ponieważ zmienił kolor włosów z blond na brąz. Odcień był stonowany i zdecydowanie nie był kolorem, o którym kiedykolwiek wspominał jako następny do przetestowania. Słyszałem o różu, czerwieni, a nawet błękicie, ale z pewnością nie o brązie.
Baekhyun był szczupłym mężczyzną średniego wzrostu. Zwykle nie ubierał się w ten sposób, ale teraz, w koszuli i prostych spodniach, w oczy rzucała się jego budowa. Miał szersze ramiona, ale dość wąskie wcięcie w tali, pełniejsze biodra i uda. Jego twarz była drobna i blada, oczy ciemne i szczenięce. Usta nieduże, ale proporcjonalne i ładnie zarysowane. Choć teraz zdawał się poważny i oziębły z twarzą bez wyrazu, tak wiedziałem, że kiedy tylko się uśmiechał wszyscy uważali go za czarującego i uroczego. Starsi ludzie czasem mówili, że wyglądał na dobrą osobę, ale jeśli w ciągu naszego związku nauczyłem się czegokolwiek, to tego jak bardzo wygląd może zmylić.
Czekałem przez chwilę, oparty o ścianę budynku tuż przy wejściu. Słyszałem, że mężczyzna rozmawia z kimś przez telefon, dlatego czekałem na odpowiedni moment, aby pojawić się w zasięgu jego wzroku. W środku cicho leciało "If I ain't got you". Podejrzewałem, że właśnie Baekhyun był odpowiedzialny za dobór tej piosenki. Była zupełnie w jego guście.
Salon czynny był do osiemnastej. Zostało więc zaledwie kilka minut dostępności dla klientów. Nie widziałem w okolicy nikogo, dlatego kiedy zauważyłem jak odkłada telefon zdecydowałem się wejść do środka. Pomyślałem, że być może lepszym pomysłem byłoby przeprowadzenie tej rozmowy na zewnątrz, ale było po prostu za zimno. Śnieg sypał zbyt ciężko i gęsto.
- Już zamykamy. – Oświadczył mój były chłopak, obrócony plecami do mnie. Przez moment rozkoszowałem się jego zupełną niewiedzą wyobrażając sobie jak bardzo zaskoczony będzie, gdy mnie ujrzy. W końcu to Baekhyun zamknął nasz rozdział te dwa miesiące temu.
- Powinniście być otwarci jeszcze pięć minut. – Wytknąłem, zdejmując z dłoni rękawiczki. Skóra była zaczerwieniona od chłodu. – Czy nie? – Dodałem spoglądając na zastygłą sylwetkę. Od razu wiedziałem, że poznał mój głos. Widziałem to po spiętych ramionach i unoszącej się szybciej klatce piersiowej. Mężczyzna obrócił się lekko, a ja dostrzegłem grymas na jego twarzy. Z pewnością nie był zadowolony. Sam nie byłem pewny co czuję widząc go z tak bliska. Złość? Żal? Smutek? Ulgę? Wszystkie emocje mieszały się we mnie gwałtownie. Mimo to zachowałem charakter nie okazując po sobie żadnej z nich.
- Co tu robisz? – Zapytał decydując się zareagować. Jego głos był melodyjny i denerwujący. Zawsze był denerwujący, tak jak cały Baekhyun.
- Przyszedłem porozmawiać. - Mniejszy słysząc to ruszył w moim kierunku. Jego smukłe, zadbane dłonie zacisnęły się na moich ramionach.
-Nie mamy o czym rozmawiać, Chanyeol. Wynoś się. - Powiedział próbując odepchnąć mnie w stronę drzwi. Siła z jaką to robił sprawiła, że cofnąłem się o krok. Przez jego twarz przebiegła inna emocja, może satysfakcja?
- Wysłuchaj mnie chociaż, okej? To sprawa życia i śmierci.
- Nie, wynocha. - Powtórzył. Złapałem za jego dłonie, ale widząc wypisaną na twarz, rosnącą złość od razu je puściłem. - Zawołam szefa. - Ostrzegł mnie. - Albo innego pracownika. - Dodał prawdopodobnie chcąc mnie przestraszyć. Wiedziałem, że sklep nie był na tyle popularny, aby klientów musiały obsługiwać dwie osoby jednocześnie. Na zmianach zwykle był sam, czasem zaglądała do niego żona szefa.
Nie miałem szansy nawet zareagować, a Baekhyun zdążył puścić moje ramiona i ruszyć w kierunku niedużych schodów.
- Panie Choi! Panie Choi! - Powtarzał nawołując swojego szefa. Ruszyłem za nim. Przy dole schodów jawiły się uchylone drzwi. Znałem to miejsce na tyle, aby wiedzieć, że znajduje się za nimi pomieszczenie dla pracowników.
- To bardzo poważne! Musisz ze mną porozmawiać. - Zapewniałem, a kiedy postawił stopę na pierwszym ze schodów złapałem jego nadgarstek. Baekhyun nie był najsilniejszą osobą jaką przyszło mi znać, a z naszą różnicą wzrostu zwykle mogłem go łatwo zdominować. Tak samo było tym razem, kiedy pociągnąłem go, a on potykając się, musiał podążyć za mną do szatni przy schodach.
- Puszczaj mnie, Park!
- Nie, najpierw mnie wysłuchaj!
- Nie muszę tego robić! - Powiedział, a ja zamknąłem za nami drzwi. Zapanowała zupełna ciemność, dlatego brunet wolną dłonią od razu zapalił światło. Byłem mu za to wdzięczny. Puściłem go i pozwoliłem, aby się odsunął. Stałem plecami do drzwi odgradzając jego możliwość dosięgnięcia ich.
- Mówię serio. To bardzo, bardzo ważne. – Powtórzyłem kolejny raz. Baekhyun mimo wszystko zdawał się zaintrygowany moimi słowami. Widziałem jak je rozważa, jak przegryza dolną wargę, po czym mierzy mnie wzrokiem. W końcu westchnął głęboko, jakby ciążył na nim cały ciężar tego świata. Nic nie mówiąc odszedł w kierunku małego stolika stojącego w zakamarku ciasnej, prowizorycznej szatni.
Jeśli chciał mnie zamordować, to w tej chwili miałby ku temu całkowitą sposobność.
Rozpiąłem kurtkę i podszedłem nieco bliżej.
- Chcę wrócić jak najszybciej do domu, więc nie waż się marnować mojego czasu. – Warknął mniejszy. Jego oczy były zmrużone, a ja po tym małym geście zauważyłem jego powagę. - Stoję na nogach osiem godzin, nie leżę na kanapie cały dzień jak niektórzy tu obecni.
- To nie tak.
- Mieszkałem z tobą, Park. To dokładnie tak. – Powiedział. Nie zamierzałem się wykłócać. Mogłem i prawdopodobnie wygrałbym sprzeczkę, ale nie po to tu przyszedłem.
Ostatni raz zastanowiłem się czy ta gra faktycznie jest warta świeczki, ale przypomniałem sobie mój piękny, przytulny, cichy, drewniany domek w górach. Jego kominek, taras, cudowny widok. Przede wszystkim przypomniałem sobie wspomnienia i znaczenie sentymentalne, jakie nosił.
To tylko niecały miesiąc.
- Okej, okej, nie po to tu jestem. – Powiedziałem, kiedy zdawał się chcieć coś dodać. Baekhyun zmarszczył brwi i odgarnął brązową grzywkę z czoła. Blond był ładniejszy. Bardziej pasował do jego charakteru. Brąz był zbyt przeciętny. Zacisnąłem na moment usta, ostatni raz ważąc słowa, które zamierzałem wypowiedzieć. Nie były do końca kłamstwem. – Babcia umiera. - W końcu każdy z nas miał umrzeć.
- Babcia Jiyoung? – Zapytał natychmiast, a ja przytaknąłem. Między jego brwiami pojawiła się malutka, smutna zmarszczka, a on spojrzał za okno. Było za nim za ciemno, aby mógł dostrzec cokolwiek oprócz sypiącego śniegu. Oczy Byuna lśniły nieco, a ja uświadomiłem sobie, że próbuje się nie rozpłakać. – Wiedziałeś, że to wkrótce nastąpi. – Mruknąłem nie chcąc znosić płaczącego Baekhyuna. Nie cierpiałem go i nie zamierzałem pocieszać. Mógłbym przypadkiem otrzeć mu łzy pięścią, a nie chciałem kłopotów.
- Tak, ale myślałem, że wciąż ma kilka lat. – Powiedział, a jego głos zadrżał. Cóż, nie można było mu zarzucić złej pamięci. To było dużo bliższe prawdzie, którą wszyscy znaliśmy.
- Lekarze się mylili. – Skłamałem. – To prawdopodobnie jej ostatnie święta.
- Oh. - Mruknął w odpowiedzi. Obniżył spojrzenie na swoje dłonie, które ułożył na stole. Był zadrapany i posklejany taśmą w bardzo przypadkowych miejscach. Wziąłem głęboki oddech. Wiedziałem, że jeśli nie powiem tego w chwili jego słabości, Baekhyun mnie wyśmieje. Musiałem zrzucić na niego powód mojego pojawienia się tutaj.
- Prosiła, żebym zaprosił cię do domku w górach, żebyś i ty spędził z nią jej ostatnie chwile. – Powiedziałem nie czując zupełnie wyrzutów sumienia, kiedy kłamstwa raz po raz opuszczały moje usta.
- Nie mogę. – Oświadczył natychmiast. Nie liczyłem na to, że od razu się zgodzi. Wykorzystując moment podszedłem bliżej, obserwując go niczym dzikie zwierzę. Baekhyun zawsze był nieobliczalny, ale zdecydowałem się usiąść naprzeciwko.
- Dlaczego? - Zapytałem, a on spojrzał na mnie spod byka. W jego oczach mimo smutku wciąż panowała niechęć.
- Mam pracę.
- Weź urlop? - Na moje słowa Baekhyun westchnął i założył nogę na nogę. Skrzyżował ręce na piersi, ale mimo irytacji zdawał się zastanawiać nad moimi słowami. Gdyby tak nie było z pewnością już wyrzuciłby mnie z tego pomieszczenia lub przynajmniej walczyłby o to.
- I z czego będę żył?
- Nie masz żadnych oszczędności?
- Nie?
- Na co ty wydajesz wszystkie pieniądze. - Mruknąłem pod nosem zupełnie nie myśląc nad tymi słowami. Była to po prostu naturalna reakcja, która nie spodobała się Byunowi.
- Nie oceniaj mnie Chanyeol, nic o mnie nie wiesz.
- Wydaje mi się, że wiem o tobie całkiem sporo.- Zauważyłem myśląc o naszej ponad dwuletniej relacji. Nie ważne czy układało nam się dobrze czy źle, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Spędziliśmy razem wiele nocy rozmawiając na temat przyszłości i przegadaliśmy wiele wspólnych śniadań, poruszając kwestie poglądów. Znałem go. Wiedziałem jak przeżywa swoje życie oraz jak patrzy na to wszystko, co się w nim przewija.
- Kluczowa jest pierwsza część zdania.
- Zapłacę ci. – Westchnąłem w końcu decydując się na wyciągnięcie mojej ostatniej karty przetargowej. Od początku uważałem, że to ona da mi możliwość odzyskania domu w górach.
- Nie chcę twoich pieniędzy. - Oświadczył przewracając oczyma.
- 15milonów wonów.
- Co?
- Słyszałeś.
- Dlaczego chcesz mi zapłacić aż tyle?! - Podniósł głos zaskoczony. Obserwowałem jego twarz próbując wyczytać z niej coś więcej. Przenikało przez nią wiele skrajnych emocji. Od złości po smutek i zwątpienie. Byłem pewny, że zależy mu przede wszystkim na spotkaniu z babcią i prawdopodobnie, jeśli nie udałoby mi się go przekonać, po wyjściu stąd próbowałby się z nią skontaktować. To spowodowało, że czekałem na jego decyzję z niepokojem. Nawet nie zauważyłem, że i mój głos stał się bardziej podniesiony niż wcześniej.
- Bo jej zależy! To jej ostatnia prośba! Chce spędzić ten czas ze wszystkimi ważnymi dla niej osobami! Jesteś dla niej jak własny wnuk, oczywiste, że jej zależy. - Dokończyłem starając się nie pokazywać po sobie jak ważna jest dla mnie jego zgoda. Nienawidziłem go, ale był dla mnie kluczem do tego, aby uporządkować sytuację z domem. Nie ważne jak bardzo mi się to nie podobało, potrzebowałem go.
- Okej... - Powiedział w końcu Bakhyun. Jego głos był cichszy, a on sam zdawał się niedowierzać temu co opuszcza jego usta. Wydawał się wściekły, kiedy kontynuował przynosząc mojej duszy nieco ulgi. - Niech będzie.
- Jest jeszcze jedno „ale", a właściwie dwa. - Powiedziałem podnosząc dwa palce dla podkreślenia swoich słów. Starałem się powstrzymać cisnący się na usta uśmiech. Złudnie wierzyłem, że teraz wszystko pójdzie łatwiej, a ja mam swój cel w zasięgu dłoni.
- Jakie?
- Wyjeżdżamy pojutrze. - Oświadczyłem najpierw. Byun przyjął to ze spokojem, prawdopodobnie wciąż intensywnie analizując sytuację.
- Okej...
- Moja rodzina nie wie, że zerwaliśmy. - Dodałem opuszczając dłoń. Musiałem powiedzieć mu prawdę. Plan zakładał naszą współpracę w oszukaniu moich bliskich.
Przymknąłem oczy czekając na wybuch. Byłem pewny, że nadejdzie.
- CO?!
- To nic wielkiego, jakoś to-
- Baekhyun? - Spojrzałem w stronę drzwi szatni. Stał w nich szef Baekhyuna. Wiedziałem kim jest, ponieważ spotkałem go kilkakrotnie kiedy jeszcze spotykałem się z jego pracownikiem. Teraz mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem próbując ukryć wypisane na twarzy zmieszanie. Byłem pewny, że Baekhyun poinformował go o zerwaniu. Na pewno powiedział o tym każdemu, kto tylko zgodził się słuchać. Był takim typem osoby.
- Szefie. - Rzucił odrywając ode mnie wzrok.
- Zbieram się już do domu, podwiozę cię.
- Dobrze, dziękuję. - Powiedział, a kiedy starszy mężczyzna wyszedł z pomieszczenia wstałem ze swojego miejsca i poprawiłem kurtkę. Był to idealny moment, aby uciec z tego miejsca gdzieś daleko od Baekhyuna, który nie mógł już się wycofać.
- Przyjadę po ciebie pojutrze. Mój numer wciąż jest ten sam. Wyślij mi swój adres. - Poinformowałem go zasuwając za sobą krzesło. Kiedy to zrobiłem ruszyłem w kierunku drzwi. Były teraz jak zbawienie, jak ucieczka przed bestią.
- Skąd wiesz, że wciąż mam twój numer. - Usłyszałem, kiedy moja dłoń spoczęła na klamce.
- Nie usuwasz numerów, blokujesz je.
___________________
Dobry wieczór 💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro