02/12
Zimowe poranki nie były moimi ulubionymi. Zima sama w sobie nie była najprzyjemniejsza. Powietrze było zbyt chłodne, dni zbyt krótkie, ubrania zbyt grube, a herbata zbyt słodka od miodu, który co zimę przeżywał swój czas.
Zima była też zbyt samotna. Wszystkie pary, które kleiły się do siebie były okropnie denerwujące, zwłaszcza dla mnie i osób, które również pierwszy raz spędzały ten czas samotnie. Nie rozumiałem co takiego jest w tej porze roku, ale wszyscy chodzili powoli, trzymając się za ręce i podziwiając śnieg. Zapominali, że inni wciąż się śpieszyli.
- Dostanę twój numer telefonu? – Zapytała kobieta, z którą spędziłem noc. Nie pamiętałem już jej imienia. W mojej pamięci pozostał jedynie ohydny smak truskawek. Było wcześnie nad ranem, a ona od niemal godziny zbierała się do wyjścia. Nie chciałem jej pośpieszać, ale oczekiwałem aż opuści to miejsce. Nie widziałem powodu, aby przedłużać tę sytuację.
- Po co? – Zapytałem rozciągając się na łóżku. Mogłem pozostać w nim tak długo jak chciałem, ponieważ nie czekało na mnie żadne pilne zadanie. Chciałem zamówić tłuste jedzenie, włączyć film akcji i po prostu rozkoszować się piątkiem.
- Może znów się spotkamy.
- Często chodzisz do tego klubu?
- Tak.
- Jeśli mamy się spotkać, to się spotkamy. – Rzuciłem. Słysząc to przytaknęła powoli, nie zdawała się usatysfakcjonowana moją odpowiedzią, ale nawet jeśli tak było, nie skrytykowała jej.
- To idę. – Westchnęła. Nie byłem pewny na co liczy. Nie zamierzałem jej zatrzymywać ani odprowadzać do drzwi. Została i tak dużo dłużej niż powinna. Przez chwilę panowała między nami niezręczna cisza. W końcu odwróciła się na pięcie i poprawiając włosy wyszła z sypialni.
- Pa. – Odparłem jeszcze, nie upewniając się czy usłyszała moje pożegnanie czy też nie dotarło ono do niej. To nie było istotne. Kobieta lekko trzasnęła drzwiami wejściowymi, kiedy wychodziła. Być może przez przypadek, ale ożywiło mnie to na tyle, że postanowiłem wstać z materaca jednym, sprężystym ruchem. To był jedyny sposób na wstanie z łóżka po ciężkiej nocy. Taktyka „nie myśl o tym co robisz, rób to" działała w wielu aspektach mojego życia.
Chwyciłem ubrania z niewielkiej, wbudowanej garderoby i poszedłem pod prysznic. Woda przyjemnie ociepliła moje ciało i otrzeźwiła umysł. Umyłem włosy zastanawiając się nad tym, gdzie wczorajszego wieczora pozostawiłem telefon. Kiedy wyszedłem spod prysznica chwyciłem za suszarkę. Leżała za nią gumka do włosów.
Była różowa i z pewnością nie moja. Mogła należeć do osoby, która wyszła kilka minut temu. Nie wiedziałem jakim cudem znalazła się w tak niedostępnym miejscu, a kiedy się nad tym zastanawiałem przypomniałem sobie słowa Jongina, który wspomniał kiedyś, że kobiety często zostawiają po sobie drobne przedmioty, jeśli podejrzewają, że ich one night stand może mieć stałą partnerkę.
Nie sądziłem, że moje mieszkanie wskazuje na posiadanie jakiegokolwiek stałego partnera. Na zlewie znajdowała się jedna szczoteczka, przy prysznicu wisiał jeden ręcznik, nie posiadałem też wielu kosmetyków. Nie tak wielu, aby wskazywały, że należą do dwóch osób.
Uchylone drzwiczki do kabiny zwróciły moją uwagę. Wciąż była zaparowana po moim wyjściu, ale kiedy wyłączyłem suszarkę zajrzałem do środka. Jeden szampon, odżywka, jeden żel. Co prawda na ściance kabiny znajdowała się dwupoziomowa półka na dane kosmetyki, ale tylko jedno jej piętro było zajęte.
Nigdy nie rozumiałem dobrze kobiet. Zdawało mi się, że różnię się od nich na tyle, że z żadną nie potrafiłbym stworzyć poważniejszego związku wykraczającego poza przyjaźń. Również ta przyjaźń nie była niczym czego doświadczyłem. Zawsze miałem chłopaków, przyjaciół i kolegów. W moim życiu nie było wielu osób przeciwnej płci. Ciężko byłoby w nim znaleźć jakąkolwiek kobietę inną niż członkinię rodziny.
Na śniadanie przygotowałem mocną kawę. Piłem ją siedząc na krześle przy małym, dwuosobowym stoliku znajdującym się tuż pod oknem. Delektowałem się ciszą i spokojem tego dnia. Wokół nie było nikogo, kto mógłby go zepsuć.
W końcu postanowiłem sięgnąć po telefon, który jak zauważyłem wcześniej, pozostawiłem na wysepce kuchennej. Ilość nieodebranych połączeń wzrosła. Wybrałem numer ojca.
Odebrała moja mama.
- Próbowałam dodzwonić się do ciebie cały wieczór, Chanyeol. - Powiadomiła mnie głosem pełnym niezadowolenia. Jej głos był głośny i stabilny, podczas gdy ten mojego ojca zawsze był cichszy.
- Ciebie też miło słyszeć. – Powiedziałem uśmiechając się lekko do siebie. – Nie wiem, kiedy przyjadę w góry. Wy już jesteście? - Zapytałem od razu narzucając temat rozmowy. Byłem pewny, że o to właśnie pytanie usłyszę.
- Nie dzwonię w tej sprawię, kochanie. – Rzuciła, na co zmarszczyłem brwi. Nie potrafiłem znaleźć innego powodu prób nawiązania kontaktu. Nie minęło wiele czasu, odkąd się widzieliśmy. Zaledwie kilka dni temu jedliśmy razem śniadanie w restauracji jednego z hoteli rozmawiając o kolorach dekoracji, które miały pojawić się w okolicy recepcji.
- A w jakiej?
- Babcia przyjedzie dziś do ciebie. Będzie w okolicy na badaniach z wujkiem Youngseo. Mówiła, że koniecznie musicie porozmawiać.
- Oh. – Odparłem zupełnie zaskoczony. Babcia nie lubiła podróży i nawet jeśli była w Seul, nie często prosiła mnie o spotkanie. Zwykle śpieszyła się, aby wrócić do swojego spokojnego domu na obrzeżach. – O czym?
- Ona ci powie.
- Ale ty wiesz?
- Wiem.
- Okej. - Westchnąłem zaintrygowany tajemnicą, której nie mogłem poznać. Sekrety były przeważnie tym co pojawiało się z mojej strony. – Odebrać ją skądś czy wujek ją przywiezie?
- Przywiezie. Po prostu bądź w domu od osiemnastej. Ma wizytę na siedemnastą dwadzieścia.
- Okej. – Powtórzyłem sięgając po kubek kawy. Kolejne słowa rodzicielki jeszcze bardziej mnie zmieszały.
- Cokolwiek powie, nie bądź na nią zły. Ona ma swoje powody.
- To coś złego?
- Nie, ale nie wspominała ci o tym wcześniej, dlatego chciała, żebym nie mówiła ci o tym przed nią. Możesz być odrobinę zaskoczony, ale na pewno ją zrozumiesz.
- W porządku. – Odparłem. Tak długo jak nie było to nic złego nie powinienem się martwić. Mama wiedziała co mnie zdenerwuje, a co nie. Zbyt wiele czasu razem spędzaliśmy, aby nie miała o tym pojęcia. Zaufałem jej więc i zupełnie odsunąłem od siebie temat trzymanego przede mną sekretu.
Rozmawiałem z mamą jeszcze przez pół godziny. Dowiedziałem się, że wszyscy mają się dobrze, a ona i mój tata są pierwszymi osobami w zimowym domku mojej rodziny. Wieczorem miała dołączyć do niej babcia z wujkiem, a jutro ciocia z trójką moich kuzynów.
Do wieczora grałem w gry komputerowe i oglądałem telewizję. Wybrałem się na małe zakupy, aby nie słuchać od babci o tym jak pusta jest moja lodówka i jak to głodzę mojego chłopaka.
To był największy sekret jaki trzymałem przed rodziną. Był nieco bolesny, a o zerwaniu z byłym chłopakiem powiadomiłem jedynie Jongina. Stało się to dwa miesiące temu, a ja obiecałem sobie, że po świętach powiadomię wszystkich o zmianach, jakie zaszły w moim życiu.
Babcia miała 74 lata. Była chorowita i bardzo zamartwiała się wszystkim. Nie chciałem jej dołować, dlatego kiedy zostałem singlem nie powiadomiłem jej o tym. Bałem się jej reakcji, a kłamstwo było łatwe do utrzymania. Nie mieszkaliśmy blisko. Wierzyła mi na słowo, kiedy mówiłem, że z moim chłopakiem byliśmy za granicą, na zakupach, na spacerze. Nie kwestionowała tego. Prawdopodobnie nie wierzyła lub nie chciała wierzyć, że mógłbym ją okłamać.
Ja też nie sądziłem, że jest we mnie taka możliwość, ale za bardzo przeżyłaby wiadomość o naszym rozstaniu. Nie chciałem jej smucić. Nie chciałem, aby czuła, że straciła ukochane dziecko, które dopiero zyskała. Uwielbiała go, a relacja, która się między nimi utworzyła była zupełnie niezastąpiona. Nie mogłem znieść jej łez. To niewinne kłamstewko, które nigdy nie miało wyjść na jaw. W styczniu miałem ich powiadomić o tym, że zerwaliśmy. Nie musieli wiedzieć wszystkiego, wystarczyło samo sedno.
Wydawało się proste.
Do dzisiaj.
Babcia przyjechała kilka minut po dziewiętnastej.
Była drobną kobietą, która tonęła w zimowym płaszczu znanego projektanta. Miała długie, siwe włosy, tak jasne, że zdawały się zupełnie białe. Nosiła je spięte w eleganckiego koka. Kiedy wychodziła znajdował się nisko, aby był widoczny spod ciepłej, beżowej czapki. Jej ciemne oczy lśniły niczym oczy dziecka, którym w głębi duszy wciąż była.
- Dobry wieczór, kochanie. – Powiedziała obejmując mnie mocno na przywitanie.
- Cześć, babciu. Zrobię ci herbaty. – Oznajmiłem pomagając jej zdjąć płaszcz. Pod nim nosiła długą sukienkę i kardigan. Zawsze wyglądała schludnie i zadbanie. Przykładała dużo czasu do swojego wyglądu, ale lubiła to. Kiedy była młodsza dużo pracowała i nie miała sił, aby robić wszystkiego co ją interesowało. Dopiero trójka jej dzieci otwierając pierwszy hotel przyniosła jej spokój i ukojenie. – Z miodem?
- Poproszę.
Widziałem, że babcia rozgląda się uważnie po apartamencie, kiedy odszedłem w stronę aneksu kuchennego. W końcu westchnęła cicho i usiadła przy dwuosobowym stoliku stojącym przy oknie. Nie lubiłem go, ale moja mama uważała, że w prawdziwym domu musi znajdować się stół, nie ważne jak mały. Chwilę później położyłem przed towarzyszką kubek ciepłej herbaty i zająłem miejsce naprzeciwko. Również dla siebie przyniosłem kubek z podobnym, choć zupełnie gorzkim napojem.
- Gdzie Baekhyun? -Zapytała od razu. Nie spodziewałem się innego rozpoczęcia tej rozmowy.
Dawno nie słyszałem imienia mojego byłego chłopaka.
Baekhyun. Byun Baekhyun.
Jakże bolesne, smutne odczucie. Słyszeć imię, które kilka tygodni temu było mi najbliższe, bliższe niż moje własne, bardziej kochane, niż jakiekolwiek kiedykolwiek.
- W pracy. – Skłamałem. Kłamstwa przechodziły mi przez usta zbyt łatwo. Nigdy nie miałem specjalnych powodów, aby zmieniać rzeczywistość. Mimo to w obronie przed smutkiem innych robiłem to dość często.
- Biedactwo. Mówiłam ci, że nie ma potrzeby, żeby pracował, Chanyeol. Powinieneś poprosić go, żeby przestał. Może zamiast pracy w tym obskurnym sklepie niech założy swój. Suknie ślubne zawsze się sprzedadzą, a pieniądze to przecież nie problem.
- Mówiłem mu o tym. – Prawda. – On uwielbia tam pracować. Lubi doradzać innym.
- Jest w tym świetny.
- Najlepszy. – Prawda.
- Wszystko między wami w porządku?
- Oczywiście. – Kłamstwo. Między mną a tą małą żmiją nic nie było w porządku. To co było skończyło się tygodnie temu. Nasza relacja była intensywna, ale jej wynikiem mogła być tylko miłość lub przeciwnie, nienawiść. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Nasz związek był tak ważny, że nie potrafiliśmy spojrzeć na siebie inaczej niż na partnerów lub byłych partnerów. Nigdy nie staraliśmy się tego zmienić, ale nie było potrzeby. Teraz pierwszy raz nasza relacja była stabilna. Odkąd poznałem Baekhyuna moje życie nie było tak spokojne, jak aktualnie.
- To dobrze. – Oceniła babcia słysząc moją odpowiedź. Z jej twarzy zniknęło zaniepokojenie. Uwielbiała Byuna i sądziła, że jest to partner na całe moje życie. Zacząłem oswajać się z myślą, że będę musiał spojrzeć jej prosto w oczy i powiedzieć, że się myliła. – Chciałabym o czymś z tobą porozmawiać.
- O czym takim?
- Musisz wiedzieć, że bardzo dokładnie to przemyślałam i wzięłam po uwagę wszelkie za i przeciw oraz przedyskutowałam to ze wszystkimi osobami, których opinii potrzebowałam. - Rozpoczęła zaciskając dłonie na kubku.
- Okej? Co to takiego? Brzmi poważnie.
- Wiesz, że moje zdrowie nie jest już najlepsze, prawda? Rozmawialiśmy o tym.
- Oczywiście.
- Lekarz kazał mi pozałatwiać wszystkie sprawy na ziemi. – Parsknęła cicho. Sam zagryzłem dolną wargę. Wiedziałem o tym. To nie tak, że zostało jej mało czasu. Lekarze zapewniali, że przeżyje kilka kolejnych lat. Miała już kilka operacji i choć jej ciało powoli się poddawało, ona nie zamierzała tego zrobić. – Przejdę do sedna, Channie. – Ostrzegła, a ja zupełnie nieświadomie wziąłem głęboki oddech czekając na jej kolejne słowa. Intensywnie skrywany sekret miał w końcu zostać wyjawiony. – Zdecydowałam się przepisać spadek na Baekhyuna.
Zdecydowałam.Się.Przepisać.Spadek.Na.Baekhyuna.
Kurwa. Duże, ogromne wręcz kurwa.
To z pewnością nie było coś, czego się spodziewałem. Choć zależało jej na Byunie to nigdy nie podejrzewałbym, że byłaby gotowa podjąć taką decyzję.
- Babciu-
- Ćśśś. Daj mi wyjaśnić. – Poprosiła, a ja przytaknąłem i tak zupełnie zmurowany jej wiadomością. – Zdecydowałam się przepisać spadek na Baekhyuna. Jesteś jedynakiem, a spadek jaki dostaniesz po rodzicach starczy ci na całe życie. Poza tym ich hotele są warte coraz to więcej, nie musisz martwić się o pieniądze.
- To prawda...
- Baekhyun ma czwórkę rodzeństwa, a jego rodzice nie posiadają nawet mieszkania. Chcę być spokojna odchodząc. Chcę wiedzieć, że te dziecko ma równie spokojną przyszłość co ty i twoi kuzyni.
- Czy to znaczy, że ... Zapiszesz mu też domek w górach? - Zapytałem. Babcia nie miała wiele, ale to co miała znaczyło dla mnie dużo więcej niż jakikolwiek inny dom. Dom w górach był moim dzieciństwem. Kochałem go bardziej niż którekolwiek z miejsc należących do mojej rodziny.
- Tak. Przede wszystkim domek w górach. Dom, w którym mieszkam należy przecież do twoich rodziców.
- Ale- Odetchnąłem próbując nie pokazać jej mojego zdenerwowania. Sprawa nie wyglądała dobrze. Wyglądała paskudnie, a ja nie wiedziałem, jak ją rozwiązać. Nie byłem pewny czy w tym momencie dobrym pomysłem byłoby uświadomienie jej co do zerwania. – Przecież zaopiekuję się Baekhyunem kiedy ciebie zabraknie. - Oświadczyłem w zamian, decydując się ciągnąć to kłamstwo. Imię byłego chłopaka ciężko przechodziło mi przez usta.
- To nie to samo. – Westchnęła. – Nie jestem ślepa, Chanyeol. Wiedzę, że wasz związek przechodzi kryzys. Zrywacie, kilka dni później do siebie wracacie, kłócicie się, znów zrywacie, dwie godziny później jesteście najszczęśliwszą parą na świecie. Wiem, że nigdy nie zerwaliście na dłużej niż trzy dni, ale Chanyeol, nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Nigdy nie widziałam bardziej niestabilnego związku i choć kocham was obu, nie rozumiem dlaczego nie potraficie się dogadać.
- Między nami jest lepiej niż kiedykolwiek. – Zapewniłem natychmiast. Brałem w tej chwili pod uwagę każde kłamstwo. Byłem gotów obiecać jej wszystko, byle tylko zmieniła swoją decyzję. Ceną było najmagiczniejsze miejsce na ziemi. Moja oaza. Mój dom. – Wcale się nie kłócimy.
Może powinienem był uśmiercić go na początku tej rozmowy?
- Sądziłam, że zrozumiesz moją decyzję.
- Rozumiem ją babciu. – Zapewniłem od razu. Może gdyby Byun wciąż był moim chłopakiem i gdyby chodziło o inną parcelę wsparłbym ją co do pomysłu zabezpieczenia go. Wiedziałem, że czuła się spokojna wiedząc, że jej ukochani są bezpieczni. Sam odziedziczyłem po niej te cechę. Oboje wiedzieliśmy jak ważne są pieniądze i stabilność, a jeśli zależało nam na kimś, byliśmy gotowi przychylić tej osobie nieba, tylko po to, aby sama nie musiała się tym martwić. – Ale nie jest konieczna. Dom może być zapisany na mnie, nie ma potrzeby bawić się w te papierkowe roboty. – Zapewniłem, tak samo jak ona zaciskając dłonie na ciepłym kubku. – Mówiłaś o tym Baekhyunowi?
- Chciałam po świętach, ale słyszałam, że w tym roku nie przyjedzie.
Westchnąłem mimowolnie. Ból w moich skroniach pulsował coraz mocniej. Zamknąłem na moment oczy, chcąc rozważyć za i przeciw. Nie zrobiłem tego uświadamiając sobie, że nie mam na to czasu.
- Przyjedzie.
- Naprawdę? – Ucieszyła się. Kiedy otworzyłem oczy widziałem uśmiech pojawiający się na jej twarzy.
- Tak. Baekhyun spędzi z nami te święta. – Powiedziałem. – Na razie nie wspominaj mu o swoim pomyśle. Zobaczysz, że nie musisz podejmować takich kroków, ponieważ nasz związek ma się lepiej niż kiedykolwiek. - Mówiłem pewnie, choć moja pewność siebie była całkowicie zgubna. - Udowodnię ci, że między mną a Baekhyunem nigdy nie było lepiej.
__________
Dobry wieczór 💖
Jak minął wam drugi dzień grudnia? Ja wróciłam właśnie z listów do M5 🤭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro