Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śpiączka cz. 2

Minęły już 2 tygodnie. Peter wciąż się nie obudził.

Tony i Pepper czuwali przy jego łóżku, a w tym czasie Avengers wciąż nie mogli namierzyć lokalizacji Toomes'a.

-Dlaczego to tak długo trwa ?- Tony zapytał Pepper, patrząc na Petera.

-Helen mówi, że jego stan się polepszył, ale nie wie kiedy się obudzi- powiedziała.

Tony był rozbity. Był jednocześnie przerażony, ponieważ Peter otarł się o śmierć, wściekły bo sprawca tego wszystkiego wciąż chodzi na wolności i smutny, ponieważ wciąż jest nieprzytomny. Nagle Tony i Pepper usłyszeli głos Friday.

-Szefie, Pan Rogers prosił o pana natychmiastowe przyjście do laboratorium.

Oboje spojrzeli na siebie zszokowani.

-Znaleźli go...- mówił Stark.

-Idź. Dorwijcie tego potwora i ukarajcie za to co zrobił naszemu synowi.

Tony pokiwał głową i spojrzał na swojego syna.

-Złapiemy go Pete. Zapłaci za wszystko.

Chwilę później Tony był już w laboratorium gdzie czekała drużyna. Mieli dla niego dobre informacje.

-Gość nieźle się ukrył, ale znaleźliśmy go- powiedział Clint.

-Kamery złapały go przy jednym z opuszczonych budynków w Queens- mówiła Natasha.

-Nie tylko jego. Zabunkrował się tam ze swoimi ludźmi. Wygląda na to, że zmienili norę- mówił Steve.

Złość Tony'ego rosła z każdym wypowiedzianym słowem.

-Idziemy. Załatwmy ich- powiedział.

Avengers uzbroili się i natychmiast ruszyli do miejsca, gdzie widziano Toomes'a.

Gdy dotarli na miejsce, nie czekając ani chwili weszli do środka i bez najmniejszych problemów pokonali ludzi Toomes'a. Potem został im sam Vulture.

-Czym zasłużyłem sobie na wizytę Avengersów ?- mówił Toomes.

Tony był tak wściekły, że ledwo panował nad sobą. Natychmiast rzucił Vulture'a na ścianę.

-Zapłacisz za wszystko co zrobiłeś mojemu dziecku !- Stark warknął gniewnie.

-Jesteś ojcem Petera ? Nie chwalił mi się- zaśmiał się Adrian.

Tony złapał go za szyję.

-Tak... jestem jego ojcem. I wiesz co ? Naprawdę nie lubię kiedy ktoś krzywdzi mojego syna.

-Aha, czyli mały żyje. Tego insekta naprawdę trudno zabić.

Teraz Tony był w kompletnym szale. Ścisnął krtań Toomes'a tak, aby nie mógł oddychać i przystawił mu do głowy rękawicę gotową do strzału.

-Na szczęście ciebie nie będzie trudno...

Stark już miał strzelić, kiedy ktoś inny chwycił jego rękawicę. To był Steve.

-Tony... nie warto...- zaczął.

Stark pokręcił kurczowo głową.

-On chciał zabić moje dziecko- Tony mówił wściekły.

-Wiem Tony... wszyscy jesteśmy wściekli... ale Peter by tego nie chciał...

Starka uderzyły słowa Rogersa. Uspokoił się i puścił Toomes'a.

Natasha wezwała agentów Tarczy, którzy zajęli się Vulturem, a sami wrócili do wieży. Tony od razu poszedł do pokoju, w którym leżał Peter.

-I co ?- zapytała Pepper, gdy tylko wszedł do środka.

-Spokojnie. Tarcza go zabrała- odpowiedział Tony.

Oboje stanęli przy łóżku syna.

-Gdy tam byliśmy. Pepper... straciłem panowanie nad sobą. Byłem gotów go zabić. Gdyby Steve mnie powstrzymał, zrobiłbym to- powiedział Stark z poczuciem winy.

-Każdemu by puściły nerwy Tony. To nie była twoja wina- pocieszyła go Pepper.

-Nie... była...

Gdy tylko usłyszeli ten głos Tony i Pepper natychmiast spojrzeli na Petera... obudził się. Stark przybliżył się do niego, a z jego oczu poleciały łzy.

-Hej Bambi...- wyszeptał szczęśliwy.

-Hej tato...- szepnął słabo Peter.

-Dorwaliśmy go. Już nie zrobi ci krzywdy. Obiecuję- Tony powiedział ocierając łzy.

-Wiem... Nie odważyłby się... po waszych... odwiedzinach- Peter się uśmiechnął.

Tony lekko przytulił swoje dziecko.

-Nie dam cię skrzywdzić Bambi. Przysięgam.

-Wiem tato... wiem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro