Prezent
Tony Pov.
Ostatnio bardzo zaniepokoiło mnie zachowanie Petera. Od kilku dni prawie nie wychodzi z pokoju i nikomu nie chce zdradzić dlaczego. Nie wydaje się to wcale dziwne, ale od kilku dni omija patrole co bardzo, bardzo rzadko mu się zdarza ! Nawet jak to zrobił, ale namieszał coś w systemie Friday i nie mogę zobaczyć co robi w tym pokoju !
Nie znoszę kiedy coś przede mną ukrywa, bo doskonale wiem, że albo będzie miał kłopoty i będę musiał go ratować albo… no nawet nie chcę myśleć co może się stać.
Teraz byliśmy z drużyną w salonie, powiedziałem im o moich obawach i na moje nieszczęście, Avengers uważają, że przesadzam.
-Jesteś przewrażliwiony Tony- mówiła Natasha.
-Nie jestem ! Po prostu znam mojego syna. I wiem, że jak czegoś mi nie mówi to oznacza, że coś przeskrobał, ale zamierza to zrobić- tłumaczyłem.
-Każdy nastolatek ma swoje sekrety, których nie chcą zdradzać rodzicom. Peter nie jest wyjątkiem- powiedział Steve.
-Dobra, może trochę przesadzam. Ale przecież wiecie jak się kończą akcję, w które Pete nie chce nas mieszać.
-Już cię przeprosiłem za tą sprawę z promem !- Peter wszedł do salonu zirytowany.
-Dobrze, nic już nie mówię- uspokoiłem go.
-To dobrze… bo muszę ci coś powiedzieć…
Serce podeszło mi do gardła. Już się bałem co powie.
-Wszystkiego najlepszego !- zawołał.
No tego się nie spodziewałem.
-Yyy… co ?- pytałem trochę zdezorientowany.
-Tato, dzisiaj jest dzień ojca ! No nie mów, że zapomniałeś !
Spojrzałem na Avengers, wszyscy byli tak samo zaskoczeni jak ja. No to teraz rozumiem dlaczego Clint i Scott wyjechali.
-Pracuję od kilku dni nad prezentem dla ciebie !- Peter mówił radośnie.
-Ooo… a ja głupi myślałem, że coś odwaliłeś- skarciłem się.
-Nie martw się… w zasadzie po tym wszystkim też bym tak pomyślał- mówił mój syn.
-Dobra, ale powiedz co zrobiłeś Pete !- zawołała Nat.
-Cóż… to w zasadzie nie jest przedmiot. Musisz powiedzieć "Cześć, jestem Tony Stark", żeby się pojawiło- wytłumaczył Peter.
Byłem trochę zdezorientowany, ale zrobiłem o co mnie poprosił.
-Cześć, jestem Tony Stark.
-Witam Pana ponownie.
Kompletnie zamarłem słysząc ten dobrze znany mi głos.
-Jarvis ?- wyszeptałem nie wierząc w to co się właśnie dzieje.
-Tak, wróciłem.
-Ale jak ?- pytałem zszokowany.
-To trochę trwało, ale z pomocą Friday i Karen jakoś mi się udało. W co sam nie bardzo wierzę- przyznał Peter.
Popatrzyłem na niego, a łzy same napłynęły mi do oczu. Przez wiele miesięcy bez skutku próbowałem przywrócić Jarvisa z powrotem, a Peterowi udało się to zrobić w przeciągu kilku dni. Od razu przyciągnąłem go do mocnego uścisku.
-Moje genialne dziecko ! Dziękuję ! Jesteś cudowny mój Bambi !
-Szczęśliwego dnia ojca, tato.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro