Nie ma to jak rodzeństwo cz. 2
Avengers, dosyć zaniepokojeni tym co Maximoff i Bishop mogą zrobić Peterowi postanowili ich poszukać. W końcu ich znaleźli w dość dziwnej sytuacji.
Wanda trzymała swoją mocą Petera do góry nogami, a Kate mierzyła do niego z łuku.
-Co tu się dzieje ?!- zawołała zdenerwowana Natasha.
-Zemsta !- krzyknęła Bishop i strzeliła.
Strzała trafiona prosto w Petera poraziła go prądem. Potem Maximoff uderzyła nastolatkiem o sufit.
-Możecie mi pomóc !- zawołał Peter.
Czwórka Avengers podeszła do tej trójki.
-Ok dziewczyny, chyba już się zemściłyście. Teraz go puśćcie- powiedział Steve.
Wanda i Kate wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, a potem ciężko westchnęły pokonane. Bishop schowała swój łuk, a Maximoff opuściła Petera na ziemię.
-Ok, więc możecie nam wytłumaczyć o co chodzi ?- zapytał z lekkim zdenerwowaniem Tony.
-To on podłożył nam do pokojów bomby wodne !- zawołała Kate wskazując na Parkera.
-Mały Pająku, dlaczego to zrobiłeś ?- zapytała łagodnie Natasha podchodząc do bratanka.
-Ponieważ one pomalowały mój strój na zielono !- bronił się Peter.
-To dlatego, że wlałeś do naszych kremów klej !- zawołała Wanda.
-Zrobiłem to, bo włamałyście się do mojego pokoju i zwinęłyście moje wyrzutnie sieci !- krzyknął Parker.
Avengers patrzyli na tą długą wymianę wzajemnej winy, aż się zdziwili, że w ogóle nie zauważyli między tą trójką aż takiego napięcia.
-Dobra, dosyć !- krzyknął Clint.
Trójka młodych Avengers natychmiast zamilkła.
-Cała trójka do swoich pokoi. Teraz !- dodał Stark.
Zdenerwowany Peter od razu ruszył do siebie. Kate i Wanda jeszcze chciały protestować mówiąc, że są dorosłe i Avengers nie mogą im rozkazywać, ale po chwili sobie odpuściły i same poszły do swoich pokoi.
Czwórka Avengers była nie tyle co zaskoczona co wręcz zszokowana tym, że trójka dotąd bardzo zgodnego przyszywanego rodzeństwa zaczęła się tak kłócić. Wiedzieli, że muszą spróbować zakończyć ten konflikt, inaczej może się to bardzo źle skończyć. Obmyślili więc plan.
Następnego dnia po południu, Kate i Wanda przesiadywały w salonie, a Tony, Steve, Clint i Natasha stali na korytarzu.
-No dobra, pamiętacie jaki jest plan ?- zapytał Stark.
-Tak, idziemy i przekonywujemy ich, że jedziemy na misję- zaczął Steve.
-I, że nie ma kto odebrać Petera, więc muszą zrobić to same- dodała Natasha.
-Gdy to zrobią spędzą trochę czasu w wieży sami we trójkę, a znając ich na pewno zaczną czuć się winni i przeproszą się nawzajem- skończył Clint.
-No dobra, to do dzieła.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatnia część już wkrótce !
Mam nadzieję, że ta się podobała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro