Ładna jest tato
Wstalam o 7 rano by na 8 być gotowa. Delikatnie sie pomalowalam, zalozylam spodnie w moro i czarną koszulkę. Włosy uczesalam, dodalam moje ulubione czarne conversy i tak naprawdę byłam gotowa ma podbój. Już chialam wychodzic, gdy przypomnialam sobie o umowie z Robertem. No tak. Wzielam głęboki oddech i zapukalam. - Hej, wychodze. Pa- powiedziałam na jednym wdechu i ruszylam, gdy nie wiem skąd Lewy znalazł się przede mną. - Znów idziesz się zobaczyć z Ronaldo?- spytał podejrzliwie, a ja tylko pokiwalam głową. Uslyszalam ciężkie westchniecie. - Klars to zmierza w stronę zakochania się... - zaczął. - Spokojnie, wiem kim on jest i do póki nie będę pewna, nic się nie stanie - zapewnilam łapiąc go za ramię, a potem go wyminelam. - Dopóki nie będziesz pewna? Klara!- krzyknął za mną, ale ja szlam dalej prosto przed siebie. Tak właściwie to nie wiem dlaczego to powiedziałam... Może dlatego ze znam siebie i jeśli spedzam z kimś dużo czasu i ma cudowny charakter... Po prostu się zakochuje? Przed hotelem stało czekające na mnie białe, sportowe auto. Wsiadlam do niego. - Ruszaj- zucilam komendę, a Ronaldo posłusznie ją wykonał. Jazda trwała krótko. Wyszlam szybko z samochodu. Zaczęła delikatnie się stresowac. A co jeśli mnie nie polubi? Może uzna ze jestem głupią Polką? A jeśli zapomnę jakiś słów po Angielsku? A może on mówi tylko po Portugalsku? Poczulam ciepłą dłoń na moim ramieniu. - Zapewniam, ze cie polubi- powiedział. - Skąd ta pewność?- spytałam. - Bo jesteś jedyną z "przyjaciółek taty ", na którą czeka. - Uśmiechnął się i złapał moją dłoń, po czym pociągnął za sobą. Wyswobodzilam swoja rękę. - Nigdy nie przedstawiales ich jako twoje dziewczyny? - zapytalam. - Nie, było ich za dużo, a po drugie jeśli wiedziałem, Ze tu potrwa tylko kilka miesięcy to... - wyjasnil i otworzył drzwi. Trochę uspokojona weszlam do środka. - Tata! Tata!- słychać było krzyk chłopca i nie wiadomo z której strony pojawił się przy nodze ojca. - No cześć- przywitał się Ronaldo i wziął go za ręce. - To jest Klara- przedstawił mnie. - Cristiano Ronaldo Junior- odpowiedział i podał mi swoją malutką rączkę. - Bardzo mi miło- usmiechnelam się do chłopca. Mały Ronaldo spojrzał na swojego ojca. - Ładna jest tato- szepnal mu do ucha, ale trochę zbyt głośno. - Wiem synku- odparł piłkarz i postawił chłopca na ziemie. - Mam cos dla ciebie! - zawołał szczęśliwy do taty. Zniknął gdzieś, by za chwilę znowu się pojawić. Pokazał swój rysunek. - To ty strzelający bramkę w ostatnim meczu- wyjaśnił pokazując zawzięcie palcem. - Coraz lepiej ci to wychodzi, dziękuje- potargal małego po włosach i przyjął rysunek. Przygladalam się temu wszystkiemu i nie mogłam uwierzyć. To ten sam Cristiano Ronaldo? Ten który jest jednym z najlepszych piłkarzy świata i ten który zawsze cwaniacko się uśmiecha? Czy to napewno on, Obiekt westchniec miliona kobiet? Kiedy poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu otrzasnelam się. Spojrzalam prosto w brązowe oczy starszego Ronaldo. - Masz może brata bliźniaka? - spytałam. - Nie, skąd taki absurdalny pomysł? - zapytał w odpowiedzi. - Bo to nie możliwe, żebyś to był ty- szepnelam. - A jednak- uśmiechnął się i ruszył za synem. Spojrzalam znów miał dżinsy, jakąś czarną koszulkę i bluzę. Podbieglam do niego i zatrzymała go pociągając za pasek. Spojrzał do tylu na mnie. Potargalam mu włosy i stanelam krok dalej, podziwiając moje dzieło. - Teraz jest idealnie- wyszczerzylam się. Cristiano również się uśmiechnął i podszedł do mnie. Przygwozdzil do ściany i położył jedną rękę obok mojej głowy. Zaczelam szybciej oddychać. - No chodzcie!- uslyszelismy wołanie chlopaca. Korzystając z okazji wyslizgnelam się z objec mężczyzny i ruszylam przed siebie.
Takie rzeczy :o nie wiem czy jutro pojawi się rozdział, bo wyjeżdżam za granicę na tydzień :) zobaczymy jak będzie z netem ;)
Bayo <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro