Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To co o której kończysz?

Nawet nie przebierając się ruszylam do pokoju Milika. Miałam pilną sprawę. Szlam przez prawie cały korytarz w Pidżamie. Uslyszalam głos Roberta, gadal pewnie z kims z personelu. Wyłaniajac się zza zakrętu ujrzalam mojego brata z
.. Ronaldo. Przystanelam, muszę ich minąć. Wyprostowalam się i przeszła dumnie pomiędzy nimi, rzucając szybkie " cześć" do Lewego. Skrecilam szybko w lewo i weszlam do pokoju Arka. Zamknelam drzwi i oparlam się o nie. - Powiedz, ze to cholerny, zły dzień - mruknelam odbijając się od drzwi. - Co się stało? - spytał piłkarz zasuwajac " firmową", czerwoną bluze. - Czemu ja go wszędzie spotykam? - westchnelam rzucając się na łóżko. - Powiedzialbym ze to złośliwość rzeczy martwych ale... - zaczął. - On nie jest martwy, a mógłby być... - dokonczylam za niego, dodając swoją końcówkę. - Wiesz co? Ciesze się, ze utarlam mu ten zarozumiały nos- usmiechnelam sie. - " Olałas takiego piłkarza" - zacytował jeden z komentarzy glupim głosem i oboje parsknelismy śmiechem. - Niewypuszczaj mnie stąd dopuki on nie wyjedzie- mruknelam. - To chyba niemożliwe- odpowiedział Milik. - Chodź, zbieramy się na trening. Dzisiaj grasz chyba ze znowu chcesz dostać- uśmiechnął się i założył torbę na ramie. - Tylko się przebiore- i z głośnym jekiem podnioslam się z łóżka. Kiedy wyszlam z pokoju, na korytarzu było cicho. Ruszylam truchtem na paluszkach. Niczym ninja. - Ładna pidżama- uslyszalam ten jego dnerwujacy glos. - Wiem, jest świetna- wyprostowalam się i szlam dalej nawet się nie odwracając. Cristiano chyba miał dość kompromitacji, bo nie odezwał się słowem.

*****

Czasem nienawidzę tego, ze traktują mnie jak jedną z nich. Za karę, ze nie biegalam na zakończenie treningu kółek, musialam po nich sprzatac... Sama! Krycha tylko poczochral moje włosy i zniknął usmiechajac się pod nosem. Przeklinalam tych dekli zbierając piłki. Przynajmniej nasza ekipa odrazu zbierała jakieś pudełka, papierki itp. Ja musiałam postrzatać rzeczy "trengowe ". Przeklinałam ich w duchu, gdy uslyszalam nagle śmiech. Byłby całkiem przyjemny, gdyby nie nasmiewal się ze mnie i byl jakoś dziwnie znajomy. Wyprostowalam się gwałtownie i uderzylam plecami o cos twardego. Odwrocilam się i stalam twarzą w twarz, albo raczej twarzą w klatkę piersiową z Ronaldo. Zadarlam głowę do gory. - Tyleczek to ty masz zgrabny- pochwalił. - Odwal sie- warknelam i odwrocilam. Odeszlam kawałek po kolejną piłkę i schylilam się po nią, mając na uwadze, ze Portugalczyk patrzy. - To co o której kończysz?- zapytał opierając się o słupek z glupim usmieszkiem - Chyba ktoś tu chce poprawić wizerunek przystoiniaka i niezawodnego podrywacza. Chyba ci nie wyjdzie- prychnełam. - Czyżby? Zagrajmy- powiedział zabierając mi z rąk piłkę. - Jeden na jeden, trzy szanse. Jesli wygram idziesz gdzies ze mną, przegrywam daje ci spokój. Wchodzisz?- zapytał podrzucając piłkę pomiędzy rękami. Nie chciałam mówić ze nie mam z nim szans. Rownowazyloby to z porażką i poddaniem się. To nie bylabym ja.

*****

Skończyło się na 3:2 dla niego. Widać było, ze dawał mi fory i był fatalnym bramkarzem. W sumie to nieźle się bawilam. Ronaldo był nawet zabawny. - Więc bądź gotowa, dzisiaj o 19- powiedział i podrzucił mi piłkę, która łatwo złapałam. Po chwili wyszedł z boiska. W co ja się tak naprawdę wplatalam? To nie moze się dobrze skończyć. Przecież to Cristiano Ronaldo.





Dam dam dam, coraz lepiej :D
Bayo <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro