Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To chyba raczej twój problem

Zapukałam i bez pozwolenia weszlam do środka. - Wujku wiesz gdzie jest Kuba? - zapytalam szybko. - Nie rozumiem cię, powtórz... Oddychaj, spokojnie- poglaskal mnie po ramieniu i posadzil na kanapie. Wzielam głęboki oddech. - Czy wiesz gdzie jest Kuba?- powtorzylam pytanie opanowując swój glos. - Nie mam pojęcia- odparł spokojnie. Zerwalam się z miejsca i nawet się nie żegnając wybiegłam z pokoju. - Klara!- zawołał za mną wuj, ale nie odwrocilam się. Muszę go szybko znaleźć, zanim zrobi coś głupiego. Ruszylam biegiem, rozgladajac się po budynku. Wybieglam na zewnątrz, nigdzie go nie było. Bieglam przez ledwo znane mi miasto. Kuba, zabije cie jeśli się zgubie. Uslyszalam glos podobny do Błaszczykowskiego i ruszylam w jego strone. Przebieglam przez małą uliczkę, byłam coraz blizej celu. Gdy stalam za rogiem glos się urwał. Wychyliłam się i zobaczylam pana, który właśnie skończył rozmawiać przez telefon. Fuck... Ruszylam dalej, krętymi uliczkami po nieznanym mi mieście. Wyszlam na znaną mi drogę. Przystanelam i zastanawiałam sie gdzie dalej. Dobry plan to podstawa. Spojrzlam w obie strony. Zaraz, zaraz dokąd prowadziła ta droga? Lotnisko! Puscilam się biegiem. Gdy dobieglam ujrzalam zbyt wielu ludzi... Ale czego się spodziewałam? Ze będzie stal tutaj pośrodku i czekał, a wokół będzie pusto? Klara myśl gdzie mógł się udać. Gdzie ty byś poszła w takiej sytuacji... Łazienka! No jasne. Ruszyłam w jej stronę szybkim, zdecydowanym krokiem. Bez zastanowienia otwarlam jej drzwi. Przeszłam kawałek w głąb i ujrzalam to czego się spodziewalam. - Nawet nie próbuj- wycedzilam przez zęby. Kuba odwrócił się w moja stronę. - Co ty tu robisz? - zapytał nagle i wstał od Aleksandra. - To samo mogę zapytać ciebie... I co ty mu zrobiles?- ukleklam przy swoim były i wyjelam chusteczki. Wytarlam delikatnie jego zakrwawiony łuk brwiowy. - Zostaw go- powiedział Błaszczykowski. - Może i jest jebanym idiotą, ale nie zostanie go!- krzyknelam. - Dostał tylko dwa razy! Camon! - odkrzyknal. - Może i dwa razy ale z jaką siłą!- warknełam. Spostrzeglam, że z kieszeni marynarki wystaje kawałek papieru. Wyciagnelam go delikatnie, przeczytałam i spojrzalam na zegarek. - Ma za 20 minut salolot... Lepiej pomyśl jak go ogarnąć- wstalam z podłogi. Pozejrzelismy się po pomieszczeniu. - Zimna woda?- zapytał. - Zawsze to jakiś początek- mruknelam. Jakub złapał Ala za kołnierz i podniósł do gory. - Zawsze myślałem, ze jest twardszy- wyznał gdy postawił go przy umywalce. - Ja też- odparłam i odkrecilam wodę. Namoczylam chusteczkę i zaczelam wycierac mu twarz. - Tak to nigdy się nie skończy- jeknal piłkarz i przechylił głowę mężczyzny pod strumień wody. Po paru chwilach ją wyciągnął. - Proszę jak nowo narodzony- uśmiechnął się Błaszczykowski. - Zostało 10 minut, szybko- popędziłam. Wyszlismy z łazienki i udalismy się na odprawę. Kuba posadził Aleksandra na ławce i kazał z nim chwile poczekać. Kilka sekund później zjawił się z kimś z obsługi. - Ma go przypilnowac - uśmiechnął się i zlapal moją dłoń. - No chodź- pociągnął.  Wyrwalam dłoń. - Muszę mieć pewność- wyznalam. - Ale ty jesteś uparta- jeknal i usiadł obok mnie. - To nie ja go tak zalatwilam...- warknelam. - Wiesz, ze zaraz zjawią się tutaj fani? - zapytał, pochylajac się w moją stronę. - To chyba raczej twój problem- odparłam. Pokazał głową na idącą w naszą stronę młodą kobietę. Tak właściwie to była dziewczyna, która właśnie weszła w dorosłość. - Że ona niby do mnie? - zapytałam ze śmiechem, ale zauwazylam, ze ma na sobie czerwoną koszulkę Ronaldo. Podeszła do mnie i zaczęła prawdopodobnie mnie wyzywac po Portugalsku, ale mówiła tak szybko, ze rozumialam tylko niektóre słowa. Takie jak idiotka, odczep się, pierdol się i tym podobne. Spojrzalam na Kubę. Skoro ona grozi mi w swoim języku, to i ja jej tak odpowiem. - Przepraszam bardzo ale to nie pani interes z kim się spotyka Ronaldo, a juz na pewno z kim ja- wstalam, mimo ze byłam niska, dziewczyna sięgała mi do ramion. Spojrzalam na nią z gory. - Rusz ten swój wielki, fanklubowy tyłek i spierniczaj stąd póki jeszcze trzymam nerwy na wodzy- dodalam. Wszystko oczywiście mowilam w języku polskim. Dziewczyna zrobiła duże oczy, po czym je zmruzyla i zamaszystym ruchem odeszła. - Jeśli tam ma wyglądać mój związek z Ronaldo to ja dziękuje- opadlam na ławkę. - Chce ci przypomnieć, ze każdy twój związek tak wygląda. - zaśmiał się. -Wracamy do hotelu- zarzadzilam.






Wybaczcie, ze tak długo nie było rozdziału, ale aktualnie mam w szkole próbne testy :/ wszystko mnie pochłania :( przymajcie kciuki bo jutro matma...
Bayo <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro