O co poszło?
- Pójdzie na mój mecz - warknął Ronaldo.
- Nie pójdzie. Będzie na naszym, a później wróci z nami do hotelu świętować - syknął Lewy.
- Skąd wiesz, że wygracie?- prychnął Portugalczyk.
- A sugerujesz, że nie? - uniósł się mój brat. - Wszystko było dobrze dopóki nie wepchnąłeś się w nasze życie. Nie sądziłem, że Klara mogłaby kiedykolwiek pokochać kogoś takiego egoistycznego jak ty!- krzyknął.
- Kogoś takiego jak ja? Może zna mnie o wiele bardziej niż ty. Po za tym egoistyczny? Kilka razy uratowałem ją - warknął groźnie Ronaldo.
Słyszałaś jak wkrada się jego Portugalski akcent co nie znaczyło nic dobrego.
- Nie zrobiłeś tego charytatywnie. Wyczułeś okazje - odpowiedział na atak Robert.
- No i co z tego?!- krzyknął.
- Co z tego? Ty jebany idioto to moja siostra!- zbliżył się do piłkarza.
- A ją tą twoja siostrę kocham, nie widzisz tego? Bardzo mi zależy żeby jako MOJA DZIEWCZYNA była na meczu - syknął również podchodząc bliżej.
- Chłopaki!- wkroczyłaś do akcji będąc juz blisko nich.
- Jebany kutas - warknął po polsku Robert.
- Vai pro inferno, porra* - burknął pod nosem Ronaldo.
- Chłopaki! - zgromiłam ich głośniej, a oni odsunęli się wreszcie od siebie. - O co poszło? - założyłam dłonie na biodra.
- Nie twój interes - mruknął Lewy.
- Mój, dopóki skaczecie sobie do gardeł. Na litość boską jesteś moim bratem - zwróciłam się do Roberta. - A ty moim chłopakiem - spojrzałam na Cristiano.
- I właśnie o to chodzi. Jestem swoim starszym bratem. Muszę o ciebie dbać i nie pozwolę ci nic zrobić - poklepał się po piersi.
- A ja jestem twoim chłopakiem. Nie mogę się słuchać twojego brata. Powinien wreszcie odpuścić i oddać cie pod moją opiekę. Nie jesteś już małą dziewczynką - wypowiedział się Portugalczyk.
Westchnęłam głośno przymykając oczy. Ile oni kurwa mają lat?
- Czy wy kiedyś się dogadacie? - zapytałam spokojnie. - Mam dwadzieścia pięć lat Robert, nie jestem dzieckiem - zaczęłam, na co Ronaldo po raz kolejny się uśmiechnął triumfalnie. - Co nie oznacza że zwalnia cię to z bycia starszym bratem - ciągnęłaś na co Robert stłumił uśmieszek. - Ale - zaczęłaś powodując ze mężczyźni spoważnieli. - Nie uważacie, że to ja powinnam docydować czego chce a czego nie? - zapytałaś.
- Oczywiście kochanie - odpowiedział natychmiastowo Ronaldo.
- Jak uważasz siostrzyczko - zawtórował mu Robert.
- Boże, daj mi siłę - spojrzałam na sufit. - Po pierwsze przestań przeklinać na niego po polsku - wskazałam na brata. - A ty po portugalsku - wskazałam na wyższego.
- Skąd wiesz, że po Portugalsku? - zapytał Cristiano.
- A jaki jest twój język narodowy? - stanęłam pewnie.
- A skąd wiesz, że go przeklinałem - zainteresował się.
Cholera.
- Chyba da się rozpoznać takie rzeczy Sherlock'u. Po twoim tonie i sytuacji nie mogłeś mu życzyć dobrego - wytłumaczyłam.
Ronaldo przyglądał mi się przez chwilę i podniósł brew ku gorze. Chyba zaczyna się czegoś domyślać.
- Nie ważne - urwałaś. - Nie chce widzieć miedzy wami spin. Odkąd zasłabłam zrobiliście się strasznie wrogo do siebie nastawieni. Przestańcie - powiedziałaś twardo.
Mężczyźni popatrzyli na siebie z wyraźną niechęcią. Nie myślałam, że rzuca się od razu w swoje ramiona ale uścisk dłoni na zgodę mógłby być dobrym początkiem.
Patrzyłam sugestywnie na tą dwójkę mężczyzn, ale żaden nie zrobił ruchu w stronę tego pierwszego.
- Dobra może następnym razem - zainterweniowałam stając pomiędzy nimi kiedy zaczęło się robić zbyt gorąco. - Idziemy Ronaldo - odwróciłam mężczyznę i pchnęłam w stronę stadionu.
*
*idź do piekła, kurwa
Jak zareagowaliście na transfer Ronaldo?
Mnie szczerze jako ogromnego fana zarówno Cristiano jak i Realu zabolało 😭
"Real Madrid zawsze będzie jego domem"
Bayo <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro