Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Klamalem, tak naprawdę

Lezalam z Cristiano na kocu oglądając gwiazdy. Mężczyzna zdjął swoją marynarkę i był w samej koszuli. Wlozylam dlon pomiędzy tkaninę i czulam jego rozpalone cialo. Kto by pomyślał, ze on jest taki romantyczny. - Nad czym tak rozmyslasz?- dobiegł mnie jego głos. - Nad tym, jak mi cudownie,  a ty? - odbilam piłeczkę. - Jakie mam szczęście- odpowiedział opierając się na łokciu. - Dobrawdy?- spytałam usmiechajac się. Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Chciałam po niego sięgnąć, gdy Ronaldo złapał mają dłoń i położył ją nad moją głową, nie przerywając pocałunku. - A co jeśli to Robert? - zapytalam. - Chwile może poczekać- szepnal mi w usta. Telefon zadzwonił jeszcze raz. - Muszę odebrać- mruknelam. Portugalczyk westchnal głośno i podał mi telefon. Dzwonił Szczęsny. Zdziwiona odebralam. - No? - Cristiano zaczął całować mnie po szyji. - Gdzie zniknelas? Musisz przyjechać - powiedział Wojtek. - Bedę za... 10 minut- odparlam i zobaczylam jak Ronaldo podnosi głowę. Cóż nic nie rozumiał. - Byleby z tego dzieci nie było- odparł na koniec Szczena. - To, ze tobie wystarcza 10 minut, nie oznaczą to, ze każdy ma takie niskie potrzeby - zasmialam sie i  rozlaczylam. - Muszę wracać, mam 10 minut- ponformowalam Portugalczyka. Spojrzał na mnie zawiedziony. - Tak szybko? Myślałem, ze jeszcze pojedziemy do mnie i- przerwalam mu szybkim pocałunkiem. - Mamy 10 minut- powtórzyłam. - Dobra, wiec wykorzystam je jak najlepiej - odparł nikim głosem przysuwajac się bliżej. - Miałam na myśli, ze musimy zacząć wracać- powstrzymałam go dłonią. Ronaldo westchnal ciężko.  - No tak... - wstał szybko i podał mi dłoń. Z gracją wstalam. Ruszył w stronę chaszczy. - Yyy nie zabieramy tego?- zapytalam. - Spokojnie- uśmiechnął się, złapał moja dłoń i pociągnął. - Trzymaj się blisko- szepnal. Przeszlismy przez pomost, kawałek w las i wyszlismy na polną drogę. Jeszcze trochę, pomiędzy krzakami i znaleźliśmy się obok samochodu. Tylko... - Cristiano... Jesteś pewien, ze jesteśmy w dobrym miejscu? - zapytalam. - Tak, jestem pewien... Ktoś ukradł mi wóz- stwierdził i wyjął telefon. - Poczelaj chwilę- odszedł kawałek i wykonał telefon. Mówił tak szybko po Portugalsku, że nie potrafilam niczego zrozumieć. - Za pięć minut będzie tu nowy samochód... A i namierza moje auto, ma GPS zamontowane- uśmiechnął się. - A mi się wydaje, ze po prostu się zgubilismy- mruknelam z uśmiechem. - Mylisz się, przeszedlem tę drogę dzisiaj i wczoraj w nocy z 50 razy, więc chyba pamiętam jak się idzie- wyjawił. - Okej, okej nie czepiam sie- podniosłam ręce w geście obronnym. Ronaldo chwycił moją dłoń i splotł ze swoja. Minuty pędzily jak oszalale, ale stres związany, z być moze ważną sytuacja, neutralizowal dotyk Cristiano. - To chyba ma to czekamy- usmiechnelam się, wskazując głową nadjeżdżające auto. - Raczej masz racje, poznaje te rejestracje- wyszczerzyl zęby. Odtworzył mi drzwiz tylu, a ja wsiadlam, następnie usiadł z przodu, gadajac znów szybko z kierowcą w swoim języku, tak , ze go nie rozumialam. - Znaleźli go, mówiłem, ze ktoś go ukradł- uśmiechnął się z satysfakcją. - Niech ci bedzie- powiedziałam zrezygnowana, ale z uśmiechem. Wysiedlismy pod hotelem. Weszlismy do budynku i ruszylismy do "sektoru " Polskiej kadry. Stanelismy przed moim pokojem. Ronaldo złapał mnie za biodro i przyciągnął do siebie. - Klamalem, tak naprawdę samochód stal od nas parę metrów, za krzakami. Ale w ten sposób spedzilismy więcej czasu razem - szepnal mi do ucha, po czym słysząc otwierane drzwi odsunął się i poszedł w swoją stronę. Westchnelam głośno.








Mamy rozdział :D jutro mam lajtowy dzień, wiec może rozdział wpadnie :3
Bayo <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro