Klamalem, tak naprawdę
Lezalam z Cristiano na kocu oglądając gwiazdy. Mężczyzna zdjął swoją marynarkę i był w samej koszuli. Wlozylam dlon pomiędzy tkaninę i czulam jego rozpalone cialo. Kto by pomyślał, ze on jest taki romantyczny. - Nad czym tak rozmyslasz?- dobiegł mnie jego głos. - Nad tym, jak mi cudownie, a ty? - odbilam piłeczkę. - Jakie mam szczęście- odpowiedział opierając się na łokciu. - Dobrawdy?- spytałam usmiechajac się. Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Chciałam po niego sięgnąć, gdy Ronaldo złapał mają dłoń i położył ją nad moją głową, nie przerywając pocałunku. - A co jeśli to Robert? - zapytalam. - Chwile może poczekać- szepnal mi w usta. Telefon zadzwonił jeszcze raz. - Muszę odebrać- mruknelam. Portugalczyk westchnal głośno i podał mi telefon. Dzwonił Szczęsny. Zdziwiona odebralam. - No? - Cristiano zaczął całować mnie po szyji. - Gdzie zniknelas? Musisz przyjechać - powiedział Wojtek. - Bedę za... 10 minut- odparlam i zobaczylam jak Ronaldo podnosi głowę. Cóż nic nie rozumiał. - Byleby z tego dzieci nie było- odparł na koniec Szczena. - To, ze tobie wystarcza 10 minut, nie oznaczą to, ze każdy ma takie niskie potrzeby - zasmialam sie i rozlaczylam. - Muszę wracać, mam 10 minut- ponformowalam Portugalczyka. Spojrzał na mnie zawiedziony. - Tak szybko? Myślałem, ze jeszcze pojedziemy do mnie i- przerwalam mu szybkim pocałunkiem. - Mamy 10 minut- powtórzyłam. - Dobra, wiec wykorzystam je jak najlepiej - odparł nikim głosem przysuwajac się bliżej. - Miałam na myśli, ze musimy zacząć wracać- powstrzymałam go dłonią. Ronaldo westchnal ciężko. - No tak... - wstał szybko i podał mi dłoń. Z gracją wstalam. Ruszył w stronę chaszczy. - Yyy nie zabieramy tego?- zapytalam. - Spokojnie- uśmiechnął się, złapał moja dłoń i pociągnął. - Trzymaj się blisko- szepnal. Przeszlismy przez pomost, kawałek w las i wyszlismy na polną drogę. Jeszcze trochę, pomiędzy krzakami i znaleźliśmy się obok samochodu. Tylko... - Cristiano... Jesteś pewien, ze jesteśmy w dobrym miejscu? - zapytalam. - Tak, jestem pewien... Ktoś ukradł mi wóz- stwierdził i wyjął telefon. - Poczelaj chwilę- odszedł kawałek i wykonał telefon. Mówił tak szybko po Portugalsku, że nie potrafilam niczego zrozumieć. - Za pięć minut będzie tu nowy samochód... A i namierza moje auto, ma GPS zamontowane- uśmiechnął się. - A mi się wydaje, ze po prostu się zgubilismy- mruknelam z uśmiechem. - Mylisz się, przeszedlem tę drogę dzisiaj i wczoraj w nocy z 50 razy, więc chyba pamiętam jak się idzie- wyjawił. - Okej, okej nie czepiam sie- podniosłam ręce w geście obronnym. Ronaldo chwycił moją dłoń i splotł ze swoja. Minuty pędzily jak oszalale, ale stres związany, z być moze ważną sytuacja, neutralizowal dotyk Cristiano. - To chyba ma to czekamy- usmiechnelam się, wskazując głową nadjeżdżające auto. - Raczej masz racje, poznaje te rejestracje- wyszczerzyl zęby. Odtworzył mi drzwiz tylu, a ja wsiadlam, następnie usiadł z przodu, gadajac znów szybko z kierowcą w swoim języku, tak , ze go nie rozumialam. - Znaleźli go, mówiłem, ze ktoś go ukradł- uśmiechnął się z satysfakcją. - Niech ci bedzie- powiedziałam zrezygnowana, ale z uśmiechem. Wysiedlismy pod hotelem. Weszlismy do budynku i ruszylismy do "sektoru " Polskiej kadry. Stanelismy przed moim pokojem. Ronaldo złapał mnie za biodro i przyciągnął do siebie. - Klamalem, tak naprawdę samochód stal od nas parę metrów, za krzakami. Ale w ten sposób spedzilismy więcej czasu razem - szepnal mi do ucha, po czym słysząc otwierane drzwi odsunął się i poszedł w swoją stronę. Westchnelam głośno.
Mamy rozdział :D jutro mam lajtowy dzień, wiec może rozdział wpadnie :3
Bayo <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro