Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Sebastiano, kilka dni wcześniej...

Beznamiętnie patrzyłem jak przede mną cztery nagie dziwki wywijają tyłkami. W oszklonej prywatnej sali VIP jednego z podziemnych klubów w Londynie, taki widok nie był niczym szczególnym.

Unosząc szklankę do ust i wdychając zapach doskonałej whisky, przyjrzałem się towarzyszącym mi mężczyznom. Trzech z nich, to Irlandczycy, którzy przyjechali na spotkanie z Dublina. Czarnowłosy facet, który właśnie pieprzył się z jedną z dziwek, to Niall MacKenna. Szef całej irlandzkiej frakcji. Chyba poczuł na sobie mój wzrok, bo spojrzał na mnie, nie przestając wbijać się w tyłek dziwki, którą miał pod sobą. Z uniesionej w górę czarnej brwi wywnioskowałem, że skurwysyn bawi się nieźle.

Ja jakoś nie miałem do tego głowy. Mój fiut nawet nie drgnął, gdy dwie bardziej odważne dziwki przypełzły do mnie na kolanach, sunąc paznokciami po moich udach. Spojrzałem na ich podskakujące cycki i tlenione blond włosy. Wyglądały jak rasowe kurwy dla klientów z wyższych sfer i potrafiły tak obciągnąć, że facet zapominał, iż ma żonę i sekrety, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Zasada jest prosta. Jeżeli masz do czynienia z kurwą, traktuj ją jak kurwę. Daj sobie obciągnąć, zerżnij, zapłać i trzymaj jebany język za zębami, no chyba, że masz ochotę ją wylizać.

Przetoczyłem głową na boki, starając się rozluźnić i chociaż przez chwilę dobrze bawić. Blondyna po mojej prawej stronie, nieśmiało, jak pierdolona dziewica, musnęła moje spodnie na wysokości bioder. Uniosłem brew dając jej znak, że jak chce coś ugrać, powinna w końcu wziąć się do roboty, a nie uprawiać jakiś pierdolony masaż kolibra.

Druga z dziewczyn chyba była bardziej bystra, bo zanim jej koleżanka załapała, ta już trzymała mojego kutasa w ustach. Nie powiem... Usta miała ciepłe, a jej język wirował jak należy, wywołując niewielkie fale przyjemności. Kutas wciąż nie stanął jak należy i popijając drinka obserwowałem zmagania dwóch par ust i języków. Zamknąłem oczy odchylając głowę na oparcie. Niech się pobawią...

Sprawy wciąż się komplikują i z każdej strony docierają do mnie niepokojące informacje, których nie mogłem zignorować. Lecąc do Stanów z Hongkongu, zahaczyłem o Londyn. Wiem, zupełnie nie po drodze, ale musiałem spotkać się z Irlandczykami, których zaczynają niepokoić Hellbanianz*. Ostatnio Albańczycy tak się rozbestwili w Europie, że nawet służby więzienne nie radzą sobie z nimi. Mają w dupie zakazy, a więzienia to ich nowe domy, gdzie handlują narkotykami i bronią, wrzucając fotki na portale społecznościowe.

Kurwa! Gdzie stare zasady i pierdolona przysięga? Przez takich pojebów, cały nasz świat stanął na głowie. Podszywają się pod mafię, a to co odpierdalają to tylko zagrywki rodem z gangsterskich slumsów. Najgorsze, że skurwysyny zaczynają kombinować z Bratvą. Obecny pakhan, stary Oleg Mironov, trzyma władzę resztkami sił, szukając wsparcia w Albańczykach. Właśnie się dowiedziałem, że ma oddać władzę w ręce wnuka, ale kto to jest i kiedy to ma nastąpić, nikt nie wie. Żaden z podległych mi klanów nie ustąpi ani terenów, ani wpływów, choć póki co, zachowują dystans do sprawy.

Skurwysyńskie gnoje. Niech tylko któremuś odstrzelą człowieka, albo przejmą dostawę, to zaraz przylecą prosić o przysługę. Mam czas. Poczekam.

Mruknąłem zaciskając palce, gdy mój twardy fiut uderzył w tylną ścianę gardła pochylonej nad moim krokiem suki. Drugą dłonią chwyciłem włosy dziwki przy karku i wysuwając biodra, docisnąłem jej twarz. Dotarły do mnie odgłosy krztuszenia, a na udach poczułem wbijające się w moją skórę paznokcie. Zacisnąłem zęby i wytrysnąłem zalewając jej gardło i usta.

Odsuwając dziwkę spojrzałem na załzawione oczy i spływający po policzkach makijaż. Wyjąłem fiuta i uderzając w policzek, bez słów nakazałem, aby razem z koleżanką wylizała go do czysta. Jeżeli liczyły na to, że je zerżnę, to się przeliczyły. Nie pieprzę się z dziwkami. Nazwijcie to fanaberią, ale mój kutas nigdy nie znalazł się i nigdy nie znajdzie, w żadnej dziwce.

Schowałem kutasa i dopijając drinka, trzasnąłem pustą szklanką o stolik. Dziwki pisnęły odskakując pod najbliższą ścianę, wbijając we mnie przerażone spojrzenie. MacKenna właśnie skończył rżnąć swoją panienkę i klepiąc ją w tyłek odesłał do koleżanek.

- Teraz mogę się napić – oznajmił z tym cholernym akcentem, który doprowadzał mnie do kurwicy. Wylał na dłonie whisky zlizując ją z palców. - Miała zajebiście ciasny tyłek.

Pojebany skurwiel, pomyślałem widząc jego uśmiech, ale wie, co dobre.

Wiedziałem, że prędzej sam polegnę niż spiję sukinsyna, który chyba chlał whisky razem z mlekiem matki. Nie było co zaczynać nierównej walki, poza tym, wkurwiała mnie głośna muzyka i chciałem jak najszybciej wracać do Stanów.

Z mały przystankiem w Shangri-La Hotel, gdzie czekała na mnie Melinda i kolejne pieprzenie.

- Powiedz mi, Riina... Działasz na większym terenie. Obiło ci się o uszy coś o wnuku tego ruskiego psa? – zapytał zerkając ponad moim ramieniem, jak chłopcy wyprowadzają piszczące dziwki. – Chodzą słuchy, że skurwiel wychowywał się w Stanach.

- To plotki, czy potwierdzone informacje? – zapytałem starannie ukrywając emocje.

- Raczej potwierdzone – mruknął patrząc na mnie. – Stary jest słaby. Wciąż ma dość władzy, żeby wkurwiać ludzi i zgarniać im towar, ale na większe akcje już brakuje mu oddechu.

- Albańczycy?

- Dostają broń od Ruskich i handlują na ulicach, uzbrajając dzieciaki – warknął MacKenna. – Nie jesteśmy święci, ale bez przesady. Transporty do Rosji z nieletnimi idą prawie regularnie, jak pieprzone tanie linie lotnicze.

Zacisnąłem palce na szklance. Tak jak powiedział, święci nie byliśmy. Kasa z burdeli stanowiła pokaźną część naszych dochodów. Jednak zmuszanie dzieciaków do prostytucji, to już nie nasza liga. Wszystkie nasze klany mają kurewski zakaz handlu nieletnimi. Wiem, że gdy ojciec wprowadził zmiany dotyczące prostytucji, wiele z rodzin zaczęło się burzyć. Odcięcie ich od głównego źródła dochodu musiało ich zajebiście zaboleć. Za coś takiego można teraz zarobić kulkę w łeb i żadna rodzina nie będzie ryzykowała wystąpienia przeciwko naszym prawom.

Na to byłem kurewsko wyczulony. Tak długo jak będę rządził, tak długo żaden dzieciak nie trafi do naszych burdeli. W przeciwnym wypadku, poleje się, kurwa, krew!

Jeżeli Bratva zaopatruje Albańczyków w broń i w dragi, dostając w zamian nieletnich, to oznacza, że mają układ. Szlag by to trafił! Nie wiem, na jakiej zasadzie Ruscy mieliby związać się z Albańczykami i tego musimy się jak najszybciej dowiedzieć. Najtrwalszym sojuszem, tak jak zawsze w naszych kręgach, byłoby małżeństwo tego widmowego pretendenta do objęcia schedy po starym, z jakąś Albanką.

Ile stary może mieć lat? Chyba coś koło sześćdziesiątki. Żelazna kurtyna dalej istnieje, a byli członkowie KGB wsparli kurewsko silną organizację. Zabiją każdego, kogo będą podejrzewać o współpracę z wrogami Bratvy. Stary pakhan to jeden z ostatnich worów. Wymagał absolutnego podporządkowania i bezwzględności. Działali dokładnie tak, jak nakazywał kodeks worowskoj mir*. Zabijali wrogów, nawet małe dzieci, chyba że zabierali je do swoich burdeli, a z tego co wiem, zdarzało się to bardzo często. Jeżeli wychował wnuka na takiego samego skurwiela i psychopatę, będziemy mieli pierdoloną wojnę na każdym kontynencie.

Nie mam co liczyć na to, że Ruscy pójdą mi na rękę i poczekają, aż całkowicie przejmę władzę. Oficjalnie, ojciec przekaże mi rodzinę za pół roku, gdy dla całego świata przejdzie na emeryturę. Do tej pory, to on wciąż jest capo di tutti capi, przynajmniej na tak zwanym papierze, bo nieoficjalnie, już dawno przejąłem większość jego obowiązków. Zarówno tych legalnych, związanych z tym pieprzonym Konsorcjum, jak i tych nielegalnych.

Nie mam wyjścia... Po powrocie będę musiał pogadać z ojcem. Bez przyklepania mnie jako capo di tutti capi, nie mogę zacząć działać. Prawo jest prawem, nawet w naszym świecie bezprawia.

- Posłuchaj, MacKenna. Wiesz co masz robić. Postaraj się dowiedzieć więcej o tym wnuku. Spróbujemy go namierzyć. Ale bez dokładniejszych informacji, za chuja nam się nie uda. Przyjedź do Los Angeles. Zwołam naszych sojuszników i pogadamy, bo ci skurwiele zagrażają nie tylko nam.

- Spróbuję uruchomić swoich ludzi. Mam w Rosji jeszcze kilku zamrożonych, których chowałem na coś specjalnego, ale coś mi się widzi, że to ich czas. Mówię ci, Riina, Czasami mam wrażenie, że to wciąż komuchy tam rządzą, bo za chuja nie można niczego się dowiedzieć.

– Jakbym o tym, kurwa, nie wiedział – parsknąłem śmiechem. - Jak interesy? – zapytałem kończąc temat. – Ostatnia dostawa była w porządku?

- Bardziej niż w porządku – uśmiechnął się popijając. – Większość kokainy pchamy na Londyn. Taki mały kop od irlandzkiej wspólnoty za lata życia pod ich królewskim butem – zaśmiał się MacKenna.

Wiedziałem, że bardziej jest to spowodowane popytem. Irlandia to doskonały rynek dla tanich narkotyków, typu heroina czy metadon. Kokaina to używka dla bogatszej klienteli, a tych jakby nie było, w Londynie i innych większych miastach jest od chuja. Z Irlandczykami nie było co pogrywać. Może i fajnie się z nimi piło i pieprzyło dziwki, ale nie zapominałem, że wyrośli na dobrej szkole terrorystycznej. Nie pierdolą się i jak działają, to od razu widać efekty.

Poza narkotykami i handlem bronią, największe zyski osiągają z pożyczek na tak pierdolone kosmiczne odsetki, że chyba tylko kompletny debil zdecydowałby się na taki krok. Z tego co wiem, tych debili jest całkiem sporo. W odbieraniu długów są jak IRA*. Działają krwawo, ale skutecznie.

Układ z Irlandczykami trwa od kilku lat, a podział zysków jest sprawiedliwy, bo poza towarem, który od nas kupują i tym, który oni nam dostarczają, wymieniamy się przede wszystkim informacjami.

- Co z naszymi sprawami? – zapytałem zerkając na zegarek.

- W przyszłym tygodniu powinien być gotowy transport – oznajmił. – Dostarczymy towar jak zwykle.

Następne tygodnie będą kurewsko pracowite. Zmuszę ojca do przekazania mi władzy. Od miesięcy nie robi nic innego, tylko pieprzy o tej swojej emeryturze, jakby zasłużył na odpoczynek po latach ciężkiej pracy. Pierdolenie! Zabijaniem się tak, kurwa, zmęczył? A może pieprzeniem tych swoich dziwek? Wystarczyło, że pomyślałem o tym i od razu wpadłem w kurewski szał.

Pożegnałem się z MacKenną i wychodząc tylnym wyjściem z klubu, wsiadłem do czekającego na mnie samochodu i kazałem zawieść się do hotelu.

Tak jak się tego spodziewałem, Melinda czekała na mnie w swoim pokoju, który wynajęła jej agencja, w której pracowała. Przyleciała do Londynu na jakiś pokaz, czy inne gówno. W zasadzie nic mnie to nie obchodziło. Gdyby jej tu nie było, miałem inne możliwości. Ubrana w cienki szlafroczek i buty, siedziała w fotelu, z przewieszoną przez jedno oparcie nogą.

Tak, zdecydowanie nie miała zamiaru tracić czasu na zdejmowanie zbędnej garderoby, pomyślałem widząc jej gołą cipkę.

- Już myślałam, że znowu mnie wystawisz – fuknęła, gdy tylko wszedłem do pokoju.

Wnioskując z jej lśniących od alkoholu oczu i powiększonych źrenic, wcale się nie nudziła. Kątem oka na szklanym stole zobaczyłem ułożone zgrabnie białe linie i zwinięty w rulon banknot.

- Jestem szefem mafii, a nie kierownikiem w biurze rachunkowym – odpowiedziałem zdejmując skórzaną kurtkę i rzucając ją na oparcie kanapy. – Wychowałaś się w naszym świecie, powinnaś wiedzieć, że zawsze organizacja będzie na pierwszym miejscu.

- Myślałam, że będę dla ciebie ważniejsza – jęknęła wydymając usta.

Śnij, kurwa, dalej! Bez słowa podszedłem do barku i ze szklaneczką rudej oparłem się o stół. Po mojej lewej stronie, jak błyskające w ciemności zadrapania, lśniły cztery grube ścieżki z kokainy. Zamoczyłem palec wskazujący w alkoholu i przesuwając po liniach, zagarnąłem wszystko w jeden stożek. Włożyłem palec do ust, rozprowadzając kokainę na dziąsłach i zębach. Poczułem jej smak, uderzył mi do głowy, jak dobra whisky. Kurwa! Doskonały towar, bez żadnego gówna w postaci tabletek przeciwbólowych czy innego ścierwa. Czysta biała kokaina...

Zdarzało mi się brać. Nie jestem święty i nigdy nie będę takiego udawał. Żyjąc w moim świecie masz wszystko. Pierwszy raz wziąłem mając piętnaście lat, pierwszy raz byłem z kobietą, gdy miałem lat trzynaście a zabiłem, gdy miałem jedenaście. Gdybym miał ustawić priorytety, to powiedziałbym, że zabijanie i ochrona rodziny byłoby na samym szczycie. Dopiero później pieprzenie, a narkotyki to coś, bez czego mogę żyć.

To, że Melinda bierze to jej sprawa. Na razie nie mam zamiaru robić jej z tego powodu pieprzonej awantury. Na chwilę obecną, jest ni mniej ni więcej, tylko jedną z niewielu cipek, które pieprzę i może, ale to wielkie może, moją przyszłą żoną. Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji.

Jak nie Melinda, mam Natalię. Nienawidzą się z Melindą, bo wiedzą, że jedna z nich okaże się na koniec zwyciężczynią. Nie chodzi im o mnie, no może nie do końca, bo ta, którą wybiorę, poza pozycją, jaką będzie miała w naszym świecie, jako matka przyszłego capo di tutti capi, liczy też na ostre pieprzenie, a to mogę zagwarantować, jak chuj!

- Chodź tutaj – mruknąłem przesuwając językiem po dziąsłach.

Melinda wstała, jej zgrabne nogi w butach na wysokim obcasie zdawały się nie mieć końca. Spojrzałem na rozchylony czarny jedwab szlafroczka, myśląc już o tym, jak jej ciasna cipka przywita mojego kutasa.

- Na kolanach – rzuciłem, gdy zrobiła pierwszy krok.

Oczy jej zalśniły. Oblizała usta zsuwając się na podłogę. Jej czarne lśniące oczy przeskakiwały z moich oczu na mojego kutasa, zaczepiając o narkotyki. Oblizałem palec i nabrałem trochę. Uniosłem na wysokość ust i dmuchnąłem. Jęknęła, gdy biały proszek jak deszcz spadł przed nią na dywan.

- To gówno, czy mój kutas? – zapytałem posyłając w powietrze jeszcze jedną chmurę kokainy. Zlizała ją z ust, poruszając językiem, jak rasowa dziwka.

- Jedno i drugie? – wydyszała pożądliwie.

- Chcesz ze mną negocjować? – uniosłem brwi.

Klęczała przede mną unosząc twarz w stronę mojego kroku. Długimi paznokciami drapała ostro po materiale spodni, kierując się w górę bioder. Obserwowałem, jak czarny skórzany pasek, a po nim rozporek, wyjmując z bokserek miękkiego fiuta.

- Znowu byłeś na dziwkach – fuknęła cofając twarz.

Poderwała się, jakbym wsadził jej kołek w tyłek i patrząc z wściekłością zacisnęła pasek. Jeżeli miała zamiar ukryć swoją nagość, to marnie jej to wyszło. Przez cienki materiał prześwitywały jej powiększone chirurgicznie cycki.

- A mogłem zostać z MacKenną – mruknąłem.

- Mogłeś przynajmniej wziąć prysznic, zanim przyszedłeś do mnie.

Zerknąłem na swoje biodra. No kurwa, faktycznie. Dziwka z klubu zostawiła na moim podbrzuszu ślad swoich ust w postaci czerwonej rozmazanej szminki.

- Jeżeli myślisz, że wezmę go teraz do ust, gdy masz na nim jeszcze ślady tych dziwek, które ci obciągnęły, to chyba mnie nie znasz.

Parsknąłem śmiechem patrząc, jak z wypisaną na twarzy furią mierzy mojego kutasa, a potem patrzy mi w oczy. Nie wiem, o co bardziej się wściekła. O to, że przed przyjściem do niej kazałem dziwkom obciągnąć mi fiuta, czy o to, że mój kutas nie stoi na sztorc na jej widok. Już dawno minęły czasy, gdy na widok kobiety reagowałem podnieceniem.

Tym razem włożyłem do szklanki cztery palce, mocząc je aż do środkowych stawów. Wyliże mnie, tego byłem kurewsko pewien. A jak już to zrobi, dostanie taką nauczkę, że następnym razem odgryzie sobie język, zanim wypowie podobny komentarz. Nauczę sukę pokory i szacunku.

- A teraz uklękniesz, weźmiesz mojego kutasa w swoje przeklęte usta i wyliżesz go, kurwa, do czysta – warknąłem zostawiając na podbrzuszu ślad whisky. Palcami zebrałem ze stołu kokainę i rozprowadziłem w tym samym miejscu, zostawiając na skórze szerokie ścieżki narkotyku. Resztę zgarnąłem ze stołu, jednym pociągnięciem ręki posyłając na dywan. – Teraz!

Przez chwilę mierzyła się za mną wzrokiem, po czym bez słowa rozwiązała szlafrok, zrzucając materiał na podłogę i klękając, przesunęła językiem wzdłuż mojego uda, oblizując dokładnie jądra. Patrzyłem bez słowa, jak mój miękki fiut znika w jej opuchniętych ustach. Jęczała, kręcąc biodrami, coraz bardziej podniecona. Złapałem ją za włosy i zaciskając palce na czarnych kłakach, docisnąłem jej twarz do podbrzusza. Mruknąłem, czując jak wbija paznokcie w moje uda i słysząc jak zaczyna się krztusić, poczułem rosnące podniecenie. Pozwoliłem Melindzie złapać oddech i powtórzyłem kilka razy, aż byłem pewien, że suka zapamięta nauczkę, a mój kutas dostał swoją porcję jej głębokiego gardła. Wylizała mnie tak dokładnie, że prawie odleciała.

Poderwałem Melindę w górę, wciąż trzymając za włosy i odwróciłem się, popychając ją na stół. Rozpłaszczyła się na szklanym blacie, wypychając w moją stronę tyłek. Wciąż była w butach na obcasie, przez co jej biodra znajdowały się na odpowiedniej wysokości. Nie znosiłem, gdy musiałem się pochylać, albo uginać nogi, żeby zerżnąć jakąś laskę.

Spokojnie rozpiąłem do końca spodnie, wyciągając z kieszenie prezerwatywy.

- Sebastiano... Proszę, przecież jestem na tabletkach... - wydyszała kręcąc tyłkiem

Nie obchodzi mnie to. Melinda jak już wspomniałem, jest jedną z niewielu cipek, z którymi się pieprzę, ale nie zaryzykuję, że zaciążę ją, bo tej suce zamarzyło się wysadzenie z siodła każdej jednej rywalki do mojego nazwiska i kutasa. Poza tym, suka pieprzy się póki co z innymi. Mowy nie ma, żebym zaryzykował. Przede wszystkim niechcianą wpadką.

Moje spojrzenie spoczęło na fotelu, na którym siedziała Melinda gdy przyszedłem i uśmiechnąłem się na widok wibratora. Nie nudziła się dziewczyna. Wiem, że tak jak i ja, uwielbia się pieprzyć. Nie stroni od kilku partnerów w tym samym czasie, a nasze sesje w trójkącie z Santem, to czysta rozkosz. Podszedłem do fotela i wziąłem dość sporych rozmiarów zabawkę. Melinda wciąż leżała grzecznie, wystawiając swój tyłek. Zna zasady i wie, że jeżeli się tylko ruszy, zostanie ukarana. Stanąłem za dziewczyną i przesuwając dłonią wzdłuż opalonego uda, uderzyłem pod pośladkiem. Jęknęła wypinając się jeszcze bardziej. Widziałem, że musiała bawić się z sobą dość długo. Jej odbyt był lekko zaczerwieniony, więc byłem pewien, że dostatecznie go rozciągnęła. Uderzyłem jeszcze cztery razy, słuchając jak krzyczy, błagając o to, żebym ją w końcu zerżnął.

Spokojnie, zrobię to, ale wtedy, gdy ja będę gotowy, a nie ta niewyżyta suka. Palcami lewej ręki rozszerzyłem pośladki Melindy i nie bawiąc się w delikatność, której tak na dobrą sprawę nie oczekiwała ode mnie, wsunąłem wibrator w jej tyłek, aż po samą rękojeść. Wyprężyła się, dysząc i jęcząc. Włączyłem zabawkę, ustawiając od razu na najwyższe obroty. Kurwa! Krzyk, który wydobyła z siebie brzmiał jak jęk konającego. Długi, nieprzerwany skowyt najczystszej przyjemności. Aż się wzdrygnąłem, czując ciepło w podbrzuszu i pulsowanie twardego fiuta.

Rżnąłem ją wibratorem, poruszając jednocześnie dłonią wzdłuż twardego kutasa. Gdy wyczułem, że zaciska się na zabawce, a jej krzyki przybierają na sile, sygnalizując zbliżający się orgazm, wyłączyłem obroty, zatrzymując całą zabawę w jej tyłku.

- Kurwa! Sebastiano!

- Czy wciąż przeszkadza ci to, że spuściłem się w usta jakiejś dziwki?

- Sebastiano, do cholery – wyjęczała kręcąc tyłkiem w poszukiwaniu choćby minimalnego tarcia wibratora w tyłku.

- Dojdź, a gwarantuję ci, kurwa, że poza tą gumą w dupie nie poczujesz nic innego – warknąłem uderzając w jej zaczerwieniony tyłek.

Tym razem paskiem, wyciągniętym ze spodni. Doskonale wiedziałem, że tylko sekundy dzielą ją od orgazmu i zachowanie kontroli będzie ją kosztowało bardzo dużo. Żadna zabawka, nawet nie wiem, jak kurwa duża, nie zerżnie jej tak, jak mój kutas i ona doskonale o tym wie.

Tyłek Melindy był krwisto czerwony, a jej krzyki przypominały niekończący się wrzask piekielnej tortury, jaką zadawałem jej zmysłom. Jej ciało ślizgało się po szklanej powierzchni, gdy kolejne uderzenia lądowały na jej tyłku. Sięgnąłem ręką po prezerwatywę i rozerwałem zębami, zakładając od razu na twardego kutasa. Uderzyłem butem w jej stopę, dając znać, żeby stanęła w szerszym rozkroku i wbiłem się w jej ociekającą wilgocią cipkę, przytrzymując za biodra. Pociemniało mi w oczach, gdy po kilku pierwszych głębokich zanurzeniach, zaczęła się na mnie zaciskać. Była tak kurewsko ciasna, z tym wielkim wibratorem w tyłku, który wyczuwałem przy każdym ruchu, że odchodziłem od zmysłów.

Za każdym razem, gdy czułem, że Melinda zaczyna się na mnie zaciskać, zwalniałem ruch bioder. Gdy byłem gotowy, wysunąłem się z jej ociekającego wilgocią wnętrza i popchnąłem na kolana, zrywając prezerwatywę. Zamknąłem oczy, czując jak bierze mnie głęboko, za każdym razem uderzając w tylną ścianę gardła. Doszedłem przytrzymując w miejscu jej twarz. Byłem tak wkurwiony, że pieprzyłem się z nią przez całą noc. Wściekły, że suka zaczęła stawiać mi warunki, zerżnąłem ją nie pozwalając ani razu dojść. Nad ranem, po ostatnim pieprzeniu, gdy na koniec spuściłem się jej do gardła, zostawiłem ją w łóżku i po szybkim prysznicu postanowiłem nie przedłużać pobytu w Londynie, choć miałem umówione jeszcze jedno spotkanie na dzisiejszy wieczór. To właśnie ta inna możliwość i po nocy z Melindą kurewsko żałuję, że pojechałem do niej, a nie do dwóch uroczych i zupełnie pozbawionych zasad moralnych właścicielek małej galerii z gównianymi obrazkami w Londynie. Więcej kasy zarobiłyby u mnie w burdelu, niż zarabiają na tych bohomazach, ale widocznie lubią te klimaty. Podejrzewam, że całym ciałem oddają się swojej pasji, bo uwielbiają się pieprzyć jak rasowe dziwki.

Nie znoszę, kiedy dobra kasa się marnuje...

Mówiąc szczerze, gdyby nie sytuacja z Bratvą, miałem zamiar spędzić w Europie cały tydzień. Jako przyszły szef, moim obowiązkiem jest poinformowanie wszystkich capo i ustalenie środków bezpieczeństwa. Ruscy się nie pierdolą. Uderzą, kiedy najmniej będziemy się tego spodziewać i uderzą w kilku miejscach na raz, starając się wywołać panikę. Nie chciałbym być w ich skórze, gdyby dobrali się do naszych kobiet i dzieci...

Najwyższy czas, aby ludzie zaczęli się określać. Nie mam czasu na puste deklaracje, gdy pieprzona wojna z ruską swołoczą puka do drzwi. Kurwa! Gdzie ukrywa się ten sukinsyński pretendent do władzy? Nikt nic o nim nie wie. Tak jak MacKenna, mam swoich szpiegów w Europie i dobrze opłacanych informatorów, i żaden, kurwa, nie jest w stanie powiedzieć, kim jest ten facet.

***

Przeciągnąłem się na tylnym siedzeniu limuzyny, czując miłe zmęczenie. W ostatnich dniach więcej godzin spędziłem na pokładzie odrzutowca niż na jebanej ziemi. Jedyny plus tego jest taki, że przynajmniej znowu poruchałem sobie porządnie.

Co przypomniało mi, że potrzebuję nowej załogi do odrzutowca. Te trzy suczki już mi się przejadły i zaczynają być o siebie zazdrosne, a nie ma nic bardziej wkurwiającego, niż zazdrosna kobieta. Gdybym jeszcze mógł tak łatwo wykopać Melindę, moje życie byłoby jak pierdolone Eldorado. Ma suka szczęście, że po tej awanturze w hotelu nie rozpierdoliłem jej łba. Zaczyna mnie porządnie wkurwiać tymi chorymi akcjami. Nie jestem jej pierdoloną własnością!

Ja pierdolę! Co z tymi babami jest nie tak? Żadnej, póki co nic nie obiecywałem i nigdy nie obiecam. Ani wyłączności, ani tym bardziej jebanego pierścionka. To, że Melinda Cesare, jako córka jednego z moich sprzymierzeńców i członków rodziny, idealnie pasuje na żonę przyszłego bossa, nie oznacza, że faktycznie się z nią ożenię. Tak jak nienawidzę ojca, tak za jedno mogę mu podziękować. A mianowicie, że nie wpierdolił mnie w żaden układ, gdy jeszcze byłem w pieprzonej kołysce. Dzięki temu, nie muszę oglądać się na przyszłą żonę i jej rodzinę, i mogę robić co chcę.

Na razie mam większe problemy, niż humorzasta dziwka, którą jeszcze wczoraj zerżnąłem w Londynie. Na myśl o małżeństwie z tą suką dostaję kurwicy. Generalnie, gdyby nie potrzeba posiadania potomka, któremu przekażę dziedzictwo rodowe, za chuja nie nakładałbym sobie tej pętli na szyję. Wiem, że w naszym świecie wierność to abstrakcja, ale ja nigdy nie zdradzę mojej żony. Rozwód nie wchodzi w grę, więc będę odwlekał tę sprawę tak długo, jak będę mógł, korzystając z każdej cipki, na jaką będę miał ochotę. Nie śpieszy mi się, a ojcem mogę zostać nawet po czterdziestce.

Z drugiej strony, czy ja naprawdę muszę brać sobie na kark jakąś głupią sukę tylko po to, żeby mieć z nią dziecko? Jak dla mnie nie potrzebuję do tego ślubu. Noż kurwa! Że wcześniej o tym nie pomyślałem! Zamiast ślubu z Melindą, mogę kazać jej urodzić dziecko. Będzie traktowana jak moja partnerka, będzie miała kasę, szacunek, jaki należy się żonie szefa, ale bez obrączki i potrzeby dochowania wierności, aż po grób. Dla mnie idealny układ!

Uniosłem wzrok, gdy samochód wjechał na szeroki podjazd. Gdzie nie spojrzałem stały zaparkowane luksusowe auta i wszędzie kręcili się ludzie. Pierwszy samochód z obstawą minął główny budynek, jadąc na drugą stronę budynku. Nagle przed maską wyrósł jeden z ludzi Santino. Widząc nasze samochody machnął dłonią do tyłu i jak na zawołanie, otworzyły się wielkie drzwi do podziemnego garażu. Wysiadłem, gdy tylko samochód zatrzymał się pośrodku wielkiego pomieszczenia wypełnionego luksusowymi samochodami i ukrytym korytarzem udałem się w głąb rezydencji.

Nade mną kamienny sufit drżał wprawiony w wibracje potężnymi basami. Uśmiechnąłem się mijając zakratowane cele. Santino jest naprawdę pierdolnięty. Na górze jest od chuja ludzi, w tym cała pierdolona śmietanka Hollywood, a zaledwie dwa piętra pod ich nogami, w kamiennych celach siedzą żywe trupy, czekające na swoją kolej. Może zajmę się nimi jeszcze tej nocy? Muszę oderwać swoje myśli od czekającej mnie rozmowy z ojcem, a nie ma nic piękniejszego niż zabicie kilku skurwieli, którym wydawało się, że mogą wyruchać Cosa Nostrę.

Wiadomość pójdzie w świat, aby zrozumiał ją każdy. To, że egzekutor przejął władzę nie oznacza, że przestał robić to, co do niego należy. Przy odrobinie szczęścia, ruska swołocz odbierze sygnał i tysiąc, kurwa, razy zastanowi się, zanim zadrze z nami, albo z naszymi sojusznikami.

Tylną klatką schodową dostałem się na piętro. Jeden z członków mojej osobistej obstawy, poderwał się od reszty, zapewne poszedł zawiadomić Santino o mojej obecności.

Usiadłem w fotelu, nalewając sobie whisky, gdy drzwi do pokoju otworzyły się i do środka wszedł Santino Brassi. Mój przyjaciel i człowiek, któremu powierzyłbym własne życie. Oficjalnie, pieprzony król Hollywood, a prywatnie mój consigliore.

Miał pieczę nad interesami, gdy byłem najpierw w Hongkongu, a potem w Londynie. Zazgrzytałem zębami, dolewając sobie whisky...

Póki byłem w Londynie i zajmowałem się sprawami rodziny, odsunąłem od siebie sprawy związane z Konsorcjum. Ale teraz...

Wkurwiła mnie asystentka, którą zatrudnił ten pieprzony Petersen. Kurwa! Zabrałem sukę do Hongkongu, mając nadzieję, że w końcu trafiła mi się konkretna osoba. Przez tych kilka dni w biurze nic się nie wydarzyło. Obyło się bez głupich wiadomości, zdjęć cycków i wypiętego tyłka, czyli tego wszystkiego, czego doświadczyłem z poprzednimi siedmioma. Jak idiota uwierzyłem, że w końcu trafiła mi się osoba, na którą będę mógł bez problemu przerzucić większość obowiązków, podczas gdy ja zajmę się swoimi sprawami.

Wyjebałem sukę z hotelu, gdy podstępem weszła do mojego pokoju i czekała na mnie w moim łóżku, zupełnie naga, za wyjątkiem wielkiego korka w tyłku. Kurwa! Ten rubin, który wystawał z jej dupy będzie mnie prześladował po nocach. Ma suka szczęście, że nie miałem czasu zająć się nią osobiście. Wiem, że moja ochrona zrobiła to za mnie, a suka dostała porządną nauczkę i nic co się tam wydarzyło, nigdy nie ujrzy światła dziennego. Zawsze lepiej się zabezpieczyć, gdyby okazało się, że jedna z drugą mają za długie jęzory i usłyszały, albo zobaczyły coś, czego nigdy nie powinny.

- A co ty taki wkurwiony?

- Radzę ci się zamknąć, stary – warknąłem. – Nie mam ochoty dzisiaj pierdolić po próżnicy.

- A pierdolić konkretnie?

Przez chwilę patrzyłem na niego, popijając alkohol. Kurwa! Jak zwykle cotygodniowe seks party.

Sant, jak na wielkiego reżysera i producenta filmowego przystało, miał wykurwisty dom i praktycznie co tydzień organizował imprezy. Zjeżdżali się wszyscy, co mają w tym biznesie coś do powiedzenia, a raczej wydaje im się, że mają. Od kilku już lat są tylko pierdolonymi pionkami na naszej szachownicy. Przejęliśmy kontrolę nad Hollywood, a te miernoty nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Dzięki Santino, który jest pieprzonym geniuszem kamery, trzymamy wszystko w garści.

Mając co tydzień tłumy ludzi, bez problemu mogliśmy organizować spotkania z naszymi. Dopóki nie przejąłem części interesów, wszystkie spotkania odbywały się albo w domu ojca, albo w jednym z wielu naszych lokali. Każdy nasz klub nocny, dyskoteka, czy zwykły burdel dla niezwykle bogatej klienteli, miał odpowiednio przygotowane pomieszczenia na takie właśnie okazje. Ja wolałem spotkać się w miejscu, do którego dostęp mieli nieliczni.

Bez ściemniania, nie wszystkim podoba się to, że przejmę władzę po ojcu. On, nawet w swoich najlepszych czasach, nie był taki jak ja. Ze mną nie będzie pierdolenia. Tak jak byłem bezwzględnym egzekutorem, tak będę dziesięć razy gorszym capo di tutti capi.

- Na to zawsze – roześmiałem się. – Ktoś ciekawy?

- Jeszcze nie wiem, ale na pewno znowu coś zgarniemy.

No tak... Dwa tygodnie temu, zanim poleciałem do Hongkongu z tą kurewską asystentką, mieliśmy zajebistą imprezkę przez cały weekend. Może gdyby nie to, że porządnie sobie poruchałem, przeleciałbym nową asystentkę... Nie, nie przeleciałbym. Mam jebane zasady.

- To co, idziemy? – zapytałem wstając.

- Tak chcesz iść? – wskazał na mnie szklanką. – Doprowadź się do porządku. Zaczekam na ciebie na dole.

Zanim podążyłem za Santino zerknąłem tylko w lustro, dokonując niezbędnych poprawek. Nie chciałem rzucać się w oczy, szczególnie dziennikarzom, którzy jak znam Santa, gdzieś tu krążą. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebowałem, to moja twarz na pierwszych stronach jutrzejszych szmatławców.

Zauważyłem ją, gdy tylko wszedłem do wypełnionej ludźmi sali. Poczułem się, jakby ktoś przypieprzył mi w łeb. W morzu kolorowych jak tęcza sukienek, wyglądała jak promień księżyca. Stanąłem pod ścianą i nie spuszczałem z niej wzroku.

Zacisnąłem ze złości szczękę, kiedy zobaczyłem jak skurwiel, który stoi obok niej, podaje jej kolejnego drinka, przedstawiając jakiegoś kutasinę. Ze wzrokiem wbitym w dziewczynę, kiwnąłem głową ochronie. Od razu dwóch moich ludzi znalazło się przy barze, zaraz za dziewczyną i tym chłoptasiem.

Zacisnąłem pięści, gdy zobaczyłem, jak gnojek kładzie swoją wielką łapę na jej nagich plecach i ciągnie na parkiet. Miałem ochotę wejść między nich i powalić skurwiela jednym uderzeniem. Co jest, kurwa? Dlaczego tak mi to przeszkadza?

- Na kogo tak patrzysz?

- Kto to? – warknąłem nawet nie patrząc na Santino, który stanął niedaleko mnie.

- Grant Rogers. Niezły aktor, ma potencjał. Nawet myślałem, żeby zaangażować go do mojego filmu. Dziewczyny nie znam.

Grant Rogers... Kurwa, jak trywialnie. Równie dobrze mógłby się nazywać Królik, pierdolony, Bugs. Jeżeli dalej będzie tak ocierał się o dziewczynę, to szanse na zagranie w jakimkolwiek filmie, będzie miał mniej niż zerowe. Chyba, że Sant ma zamiar nakręcić kolejne gówno o zombie.

- Eee, niezła laska...

Rzuciłem mu miażdżące spojrzenie, dając mu do zrozumienia, żeby po pierwsze, zamknął jadaczkę, a po drugie, przestał wlepiać w nią ślepia.

- Stary! Żebyś widział swoją twarz! – roześmiał się potrząsając głową.

- Radzę ci się zamknąć – syknąłem i ponownie spojrzałem na dziewczynę.

Poruszała się, jak sam grzech. Kurwa! Sukienka opinała się we wszystkich właściwych miejscach, podkreślając seksowne ciało. Dekolt na plecach sięgał prawie górnej części pośladków. Kilka centymetrów niżej i... Z trudem przełknąłem, czując pulsowanie w kroku. Opuszki palców tak mnie mrowiły, że bez przerwy musiałem je pocierać. Dotknąć... Muszę dotknąć jej gładkiej skóry, przesunąć palcami po linii kręgosłupa, zacisnąć na piersiach, poczuć twardość naprężonych sutków...

Kurwa jebana mać! Twardy to byłem ja. Ja pieprzę, nie pamiętam, kiedy ostatni raz stanął mi na widok ubranej kobiety. Kurwa! Już nawet nie reaguję na nagie, to co tu mówić o ubranych?

Kątem oka zobaczyłem jak Santino wlepia w nią swoje ślepia. Do kurwicy doprowadzało mnie to, jak patrzy na dziewczynę.

- Myślisz, że będzie zainteresowana...

- Za chuja nie! – warknąłem.

Wiedziałem, kurwa! Wiedziałem, że będzie chciał zaproponować dziewczynie prywatną zabawę w jednej z gościnnych sypialni. Ja pierdolę! Zajebię go, jeżeli tylko jej dotknie. Skąd mi się wzięła ta pierdolona zaborczość? Kurwa! Nawet Melindę dzieliliśmy od czasu do czasu, tak samo, jak Natalię.

Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wysłałem krótką wiadomość do Ignacio, mojego szefa ochrony. Facet potrafił zdobyć każdą potrzebną mi informację, a w tej chwili musiałem dowiedzieć się wszystkiego o Rogersie i tej dziewczynie.

Ostatni raz spojrzałem na parkiet. Wciąż do niej się kleił, jak pieprzony rzep! Odszukałem wzrokiem jednego z moich ochroniarzy. Stał kilka metrów ode mnie, bacznie obserwując ludzi otaczających miejsce, w którym staliśmy z Santino. Zauważyłem moment, w którym dostał wiadomość i gdy tylko skinął mi głową, odwróciłem się.

- Musimy pogadać.

Nie mówiąc nic więcej minąłem go i wyszedłem do wciąż zatłoczonego holu, kierując się na piętro. Poza mną i może kilkoma innymi osobami, nikt nie miał dostępu do tego miejsca. Imprezy nigdy nie przemieszczały się na piętro. Czasami tylko, gdy mieliśmy ochotę zabawić się w znacznie mniejszym gronie, zapraszaliśmy kobiety na górę. W innych przypadkach, goście musieli radzić sobie sami, szukając ustronnych miejsc, których w tak wielkiej posiadłości nie brakowało. Po imprezie specjalna ekipa sprzątająca przeczesywała wszystkie zakamarki i rozległy park otaczający dom, zbierając zużyte kondomy i zagubioną damską bieliznę. Idealny pretekst do przeszukania całej chaty w poszukiwaniu podsłuchu.

Idąc słabo oświetlonym korytarzem w stronę gabinetu, nie mogłem pozbyć się z pamięci widoku dziewczyny w szarej sukni. Pomijając już fakt, że cholernie jej pragnąłem, gdybym został na dole trochę dłużej, z pewnością wywołałbym skandal, nokautując tego gnojka, Rogersa. Zostawiłem swoich ludzi, żeby nie spuszczali dziewczyny z oka. Jeżeli w trakcie mojej nieobecności opuści przyjęcie, będę o tym od razu wiedział.

Wcale nie musiałem gadać z Santino właśnie w tej chwili. Te sprawy mogły zaczekać, ale wkurwił mnie sposób, w jaki gapił się na dziewczynę w srebrnej sukience. Nie mam jebanego pojęcia kim jest i dlaczego tak na nią reaguję, ale niech się od niej trzyma z daleka.

Omówiliśmy wszystkie sprawy, a Santino zdał mi raport z tego, co się działo podczas mojej nieobecności. Jest jedną z niewielu osób, którym ufam, a właściwie, jedyną. Znamy się od dziecka i również od dziecka wiedziałem, że kiedyś to jemu będę mógł zawierzyć własne życie. Niejednokrotnie udowodnił, że nie pomyliłem się co do niego, dlatego został moim consigliore.

Santino zamilkł pogrążając się w myślach, po czym wyciągnął cygaro. Otworzył drzwi na taras i wyszliśmy na zewnątrz.

Pozbyłem się z głowy pierdolnika związanego z firmami ojca i na szybko omówiliśmy inne sprawy. Podszedłem do balustrady i spojrzałem w dół. Park, jak zawsze oświetlony został lampionami i jak zawsze w tej chwili wypełniony był pieprzącymi się parkami. Mam, kurwa, nadzieję, że jednej konkretnej kobiety tam nie ma, w przeciwnym wypadku doszłoby do morderstwa. Zatłukłbym Rogersa, albo innego frajera, gdyby tylko jej dotknął. Fakt, że królik Bugs jeszcze oddycha, może zawdzięczać jedynie temu, że jest mi potrzebny do uzyskania informacji o dziewczynie. Gdy już dowiem się, kim jest i co ją z nim łączy, nie ma takiej rzeczy, której bym nie zrobił, żeby zniknął z jej życia raz na zawsze. Najlepiej, dwa metry pod ziemią.

Biorę to na co mam ochotę i nikt mi jeszcze nigdy nie przeszkodził.

Nagle, jakimś szóstym zmysłem zorientowałem się, że na tarasie pod nami ktoś jest. Przechyliłem się starając się w ciemności zobaczyć intruza. Ktoś, kto nie powinien w ogóle znaleźć się w tym miejscu, był świadkiem naszej rozmowy. Zapłonął we mnie potworny gniew.

Spojrzałem na Santino, który zamarł z uniesionym cygarem i bezszelestnie wycofałem się do pokoju.

- Zostań... - wyszeptałem tak, żeby tylko on mnie usłyszał.

Zanim wyszedłem na korytarz zadzwoniłem do Ignacio.

- Zachodnia strona. Mamy intruza na tarasie. Nie zdejmujcie na razie...

- Obstawiamy wejście, szefie – mruknął.

Intruz, żeby dostać się na tylny taras, musiał wyjść drzwiami prowadzącymi z sali, gdzie trwała impreza. Wszystkie inne drzwi były zamknięte, a nieupoważnione otwarcie uruchamiało system alarmowy. Wszyscy o tym wiedzieli, dlatego nikt nigdy nie odważył się tego zrobić.

Zbiegłem po schodach, czując, jak z każdą chwilą wściekłość na nieproszonego gościa przybiera na sile. Zignorowałem ochroniarza, który widząc mnie, chciał do mnie podejść, nakazując mu zachowanie dystansu. Stanąłem w miejscu, skąd miałem doskonały widok na jedyne otwarte drzwi prowadzące na taras. Trzech ludzi stało niedaleko wejścia, a reszta rozproszyła się po sali. Każdy, kto teraz wejdzie z tarasu, będzie musiał się wytłumaczyć ze swojej obecności w prywatnej części domu.

O czym pierdoliłem na tarasie?

Kurwa mać! Rozmawiałem z Santino o naszych interesach! Padły nazwiska, które gdyby dobrze sprawdzić, poprowadzą prosto do mnie. Ten ktoś musi zdawać sobie sprawę, kogo podsłuchał. Jeżeli pójdzie z tym do gazet, albo nie daj Boże do federalnych... Nie pozbędę się skurwysynów przez wiele miesięcy. Prześwietlą każdą moją firmę i każdą firmę należącą do Konsorcjum. Nie są debilami, w końcu dojdą do tego, że trafili na pierdoloną żyłę złota i największą na świecie pralnię brudnych pieniędzy i nawet układy z sędziami i gliniarzami, nie uchronią mnie przed rozgrzebaniem wszystkiego.

Będzie jebany skandal, a Bratva zagarnie wszystko co tylko zdoła...

Po moim, kurwa, trupie!

Zniszczę każdego, kto tam był. Bez litości i...

KURWA! To była ona! Właśnie wślizgnęła się do środka, rozglądając się nerwowo. No ja pierdolę! Nie mam jebanego pojęcia, kim ona jest, ale weszła w posiadanie informacji, które mogą mi bardzo zaszkodzić.

Ruszyłem za dziewczyną, jak pies gończy. Tym razem mi nie ucieknie. Tym razem jest sama, bez pieprzonego Bugsa, który po przeciwnej stronie sali właśnie maca jakąś laskę.

Jeżeli będę musiał, zabiję ją...




Hellbanianz - albańska grupa przestepcza, ich motto to 'We are God of the streets'. 

IRA - Irlandzka Armia Republikańska, tajna organizacja wojskowa.

kodeks worowskoj mir - kodeks złodziejskiego świata, który obowiązywał w Sołncewskiej Bratwie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro