Rozdział 38
Z wielką dedykacją dla @AnitaJutrowska... Wracaj do zdrowia jak najszybciej.🙈🔥🔥🔥🔥🔥🔥😈🥰🔫😲
Sebastiano...
Kilka długich minut po tym, jak MacKenna rzucił na nas bombę, trwała ogłuszająca cisza. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że o pieprzonym wnuku i pretendencie dowiedzieliśmy się stosunkowo niedawno i nie mieliśmy jebanego pojęcia o prawdziwych relacjach pomiędzy nim, a pakhanem. Może być równie jebniętym skurwielem jak stary, a może i gorszym. To, że jak się okazuje, nie on stoi za ostatnimi atakami, niczego w gruncie rzeczy nie zmienia. Nie możemy wykluczyć i tego, że z rozmysłem prowokował starego do wchodzenia na mój teren licząc na to, że pozbędzie się pakhana naszymi rękami. Przez cały ten czas, gdy szukaliśmy sukinsyna, skupiliśmy się na facecie. A teraz?
Dopuszczam do siebie i taką możliwość, że to może być dziewczyna. Kobieta właściwie. Taką łatwiej będzie sterować staremu, nawet, gdy odda ją synowi Obana. To Albańczycy więcej zyskują poprzez unię i nie zdziwiłbym się, gdyby Bratva za jakiś czas całkowicie ich nie wchłonęła.
- Mamy więc trzy opcje – odezwałem się patrząc po zaskoczonych wciąż twarzach towarzyszących mi mężczyzn. – Mamy wnuka, mamy wnuczkę i możemy mieć ich oboje, zgadza się? Co w ogóle wiemy o Mironovie?
- Poza tym, że to on przyczynił się do rozjebania Rady? – rzucił MacKenna.
Rada... Całkiem zapomniałem, że w ogóle kiedykolwiek istniała. Pamiętam, jak ojciec tłumaczył mi, jak doszło do jej powstania i jak jej działalność została zawieszona. Dla kilkunastoletniego chłopaka, który porządnie zasmakował dorosłego życia, lekcje historii były śmiertelnie nudne.
- Co to za Rada? – zapytał Gloom zerkając na nas zdziwiony.
Kiwnąłem głową w stronę Irlandczyka i zagarnąłem ze stołu szklankę z drinkiem. Cholerny świat! Lepszego startu, jako nowy boss nie mogłem chyba sobie wymarzyć. Możesz człowieku przygotować się, wzmocnić ochronę, postawić odpowiednich ludzi i zadbać o wszystkie jebane szczegóły, a i tak na koniec okaże się, że wszystko chuj strzelił. W tym wypadku był to Gotti i strzały dwa. Zerknąłem na Glooma, ale niespecjalnie widać było po nim, że pogrążył się w żałobie po ojcu. Fakt, był skurwielem, który i tak skończył lekką śmiercią.
- Wiele lat temu, gdy po emigracji do Stanów, Włoska mafia zaczęła stawać się niebezpiecznym przeciwnikiem, Sycylijczycy doszli do wniosku, że w sumie mogliby poszerzyć swoje tereny o Amerykę. Chcieli wślizgnąć się w biznes na plecach swoich braci i czerpać zyski z pozycji i układów, jakie udało im się już zbudować.
- Jednym słowem, mafia chciała ściągać haracz od mafii - rzuciłem.
- Było tak, jak powiedział Riina. Zaczęły się wewnętrzne walki w organizacjach, bo za Sycylijczykami poszli też inni, w tym Rosjanie. Zaczęli zwracać na siebie uwagę prasy, władz i służb do walki z przestępczością zorganizowaną. Znalazło się kilku mądrych i postanowili założyć Radę. Wtedy w jej skład wchodziła Cosa Nostra z dwóch kontynentów, Camorra i oczywiście Bratva. Wszelkie spory, czy o podział w zyskach, czy o tereny, były rozstrzygane w Radzie. Z biegiem czasu, ustanowiono stanowiska emisariuszy i strażników.
- Tego nie wiedziałem – mruknąłem. – Czym się zajmowali?
- Emisariusze głównie negocjacjami w terenie. Dopiero jak nie dało się zapanować nad sporem, był on przenoszony na wyższy poziom. Wyroki Rady były ostateczne i nie podlegały dyskusjom.
- Skąd ty to wszystko wiesz? – zapytał Sant. – Stary, siedzimy w tym od urodzenia. Poza tym, że kiedyś była Rada, nie wiemy nic więcej.
- To ma związek z Maddy. Gdy zorientowałem się, że mają ją Ruscy, wszelkimi sposobami chciałem dotrzeć do tego, kto ją kupił. To wtedy dowiedziałem się o Radzie. Niestety, byłem za słaby w uszach, żeby do nich dotrzeć. Przysiągłem sobie, że kiedyś zdobędę taką władzę, że będą musieli mnie wysłuchać. Tyle, że gdy już do tego doszło, Mironov ze swoimi poplecznikami rozpieprzył całą Radę.
- Dlaczego? Z tego co mówisz była neutralna, prawda? – zainteresował się Gloom.
- Z założenia miała być. Gdy zaczynali było czterech członków Rady. Z biegiem czasu, gdy zaczęły pojawiać się nowe organizacje przestępcze, Rada postanowiła poszerzyć swoje szeregi. Każda z liczących się grup miała swojego przedstawiciela. Oczywiście nic za darmo. Płacili procent od swoich nielegalnych zysków. W ten sposób Rada miała kasę, żeby prowadzić własne dochodzenia i opłacać ludzi. A wiecie, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Rady nie ma już ponad dwadzieścia lat, a wszyscy dalej płacą. Nawet my.
- No dobra, ale co z Ruskiem?
- Jeszcze nie był wtedy pakhanem, ale miał więcej władzy niż stary, który szykował się do przejścia do Rady. Już w tamtych czasach zaczynały się zatargi o wpływy. Neutralność została zastąpiona łapówkami i układami, co nie podobało się nowym członkom. Ponoć doszło do jakiejś wielkiej kłótni i ktoś rzucił, że zamiast czterech starców łasych na kasę, na ich miejscu powinny znaleźć się kobiety.
- Kobiety? – zaskoczony spojrzałem do tyłu na Santa, a następnie wbiłem wzrok w MacKennę. – Pierwsze słyszę. Nie to, że miałbym coś przeciwko temu, ale od dziada pradziada, nasze kobiety wychowywane są w posłuszeństwie do mężczyzn. Nie tylko u nas. Tak jest w każdej organizacji. Kobiety mają rodzić nam dzieci, następców i być niewidoczne. Oficjalnie wielu z bossów utrzymuje swoje kochanki i pieprzy się z dziwkami, a potem wracają do domu i udają przykładnych mężów. Nasz świat tak właśnie działa i to nie my to wymyśliliśmy, panowie.
Czy miałbym coś przeciwko temu, aby kobiety rządziły Radą, gdyby istniała? Nie, absolutnie nie miałbym żadnych obiekcji. Cała idea z Radą jest nawet dobrze pomyślana. Sami przyznajcie, póki było ich czterech, można było zapanować nad wrodzoną w nas agresją, ale w chwili, gdy w jednym pomieszczenie znajduje się kilkunastu mężczyzn, którzy poza murami są naturalnymi wrogami, o wybuch testosteronu nie trudno. To jak zamknąć wilki z obcych watah w jednej klatce. Zagryzą się na śmierć. Kobiety mają więcej cierpliwości w takich sprawach i nie kierują się aż tak gwałtownymi emocjami.
Problem jest taki, że jak powiedziałem, żadna kobieta wychowana w mafijnej rodzinie nie przeciwstawi się mężczyźnie. Nie w takim stopniu, aby mogła zasiąść w Radzie.
- Kontynuując. Pojawił się pomysł, przewodniczący chyba uznał, że warto wziąć to pod głosowanie, zanim rozpęta się piekło. Pewnie myślał, że to nie przejdzie, ale jakież było jego zdziwienie, gdy zdecydowana większość głosowała za wprowadzeniem do Rady kobiet. Nie znam szczegółów, ale zdaje się, że miały być trzy, plus jedna, która dożywotnio pełniłaby rolę Arbitra. Wiadomo, że nie od razu znaleźliby takie kandydatki. Zostały jednak wydane odpowiednie rozkazy. Ponieważ od początku Rada była związana z Cosa Nostrą, Bratvą i Camorrą, to z tych organizacji miały być wytypowane, o ile tak mogę powiedzieć. I tutaj powoli pojawia się czarny charakter. Stary pakhan zasiadł w Radzie, jako najstarszy jej członek i to on miał decydujące słowo w rozstrzyganiu sporów. Dla jasności, członków była parzysta liczba i w razie, gdyby głosy rozkładały się po pół, on miał ostatnie słowo.
- Wyznaczył Mironova na swojego zastępcę?
- Nie, Gloom. Doszło do walk o tron. Mironov rozkazał swoim rzeźnikom wyrżnąć w pień największe i najpotężniejsze rody, każdego męskiego potomka. Zostawił tylko kobiety i chyba nie muszę wam mówić, co się z nimi stało, prawda? Rada porządnie się na niego wkurwiła, tak jak i niektórzy bossowie. Łamał wszystkie uzgodnienia między familiami, ale miał to w dupie. Całkowicie przejął Moskwę i Petersburg, gdzie urzędowała Rada. Wezwali go, żeby ukarać zgodnie z obowiązującym prawem. Mironov wszedł i spokojnie sobie wyszedł, a trzech najważniejszych jej członków utopiło się we własnej krwi.
- Ten typ szaleje od tylu lat i nie ma na chuja mocnych? – warknął biker. – Ruszę chłopaków w Europie i urządzimy mu taki rajd, że nigdy go nie zapomni.
- Spokojnie, prezesie – parsknął Irlandczyk. – Twoje znajomości pewnie nam się przydadzą, ale na razie nie szalejemy. I bez tego mamy co robić, a przynajmniej nasi włoscy chłopcy.
- Przyjebał ci ktoś ostatnio? – syknąłem odkładając szklankę na stolik. – Jakoś po spotkaniu z tym ruskim skurwielem przestałem mieć ochoty na żarty.
- Spokojnie, włoski chłopcze. Chciałem, żebyś się nieco bardziej wkurwił, zanim zaczniemy planować odwet. Mam nadzieję, że uwzględniasz nasz udział?
- Chcesz mu się narazić? – zapytałem zaskoczony propozycją.
MacKenna opadł plecami na oparcie kanapy i wymieniwszy spojrzenie ze swoim zastępcą, Evansem, kiwnął głową.
- Czuję, że to ostatnie podrygi tego psychopaty. Chcę być obecny w chwili, gdy zda sobie sprawę z tego, że przegrał swoja walkę. Może to da do myślenia skurwielom z Sycylii i wszystkim tym, którzy sięgają po dzieci. Nie popuszczę nikomu.
W zasadzie to był nasz teren i to nasze kluby zostały zaatakowane. Straciłem ludzi i zemsta należała do nas. Prawie każda organizacja współpracuje z innymi, nie trzymamy się tylko swoich. Nawet my. Mamy wspólne interesy, które chronimy życiem własnych ludzi. Taki biznes, taki świat. Gdzie nie spojrzysz zobaczysz, że jednak możemy się dogadać. Nie musimy się kochać, ale nie pozwolę ruchać się na każdym biznesie.
Dokładnie tak jest z Oryginałami. Niby mieliśmy układ, niby szanowaliśmy prawo, nie wpierdalając się w ich sprawy, a jednak Gotti, jeden z zaufanych ludzi don Vito zlekceważył mnie, jako nowego bossa amerykańskiej Cosa Nostry. Czegoś takiego z pewnością nie przemilczę. Kilka następnych godzin ustalaliśmy plan działania. Skoro stary użył swoich kmiotków z San Francisco, tam też zaznaczymy swoją obecność.
To będzie zadanie Santa. Dobrze mu zrobi mała zmiana klimatu i zajęcie się sprawami organizacji.
- To ustalone. Sant, razem z Evansem lecicie jutro do San Francisco. Gloom, czy twoi zdążą ustalić, gdzie brać ma swoje najważniejsze magazyny? – biker kiwnął tylko głową, więc spojrzałem na MacKennę. – A co z twoimi?
- Kazałem obserwować teren. W razie, gdyby sukinsynom przyszło do głowy przenieść towar.
- Dobry pomysł - stwierdziłem.
Nie chodziło nam o jakieś przypadkowe akcje. Skoro stary pakhan chce wojny, to dokładnie to dostanie. Uderzymy w najważniejsze punkty. Ich magazyny z bronią i prochami. Mają ich tam około dwudziestu. Będzie co opłakiwać.
- Chcę mieć ludzi odpowiedzialnych za strzelaninę. Mamy ich mordy z kamer. Istnieje oczywiście możliwość, że zdążyli już wrócić i przyczają się na jakiś czas, ale wytargam ich choćby spod sterty gówna. Należą do nas.
- Ma się rozumieć – mruknął Gloom. – Moi bracia sprawdzają teren. Jeżeli ich znajdziemy są wasi.
Znużony kilkugodzinnym spotkaniem, wyzerowałem drinka i odstawiając szkło wstałem, klepiąc każdego z nich w ramię.
- Panowie. Pilnujcie swoich tyłków. Nie mam ochoty wyprawiać więcej pogrzebów – zażartowałem, ale każdy z nas wiedział, że właśnie rozpętujemy pieprzoną vendettę. – Sant, ja wracam. Panowie, czym chata bogata, myślę, że znajdziecie coś dla siebie. Gdyby coś się działo od razu chcę to wiedzieć.
- Dzięki, ale my raczej wracamy do naszych – mruknął Gloom zakładając swoją czarną kurtkę. – Gdzie cię najlepiej złapać?
- W dzień w biurze, wieczorem zapewne będę kursował. Nie zostawię nic przypadkom. Dopóki nie wiemy, co jest grane wewnątrz Bratvy, najwyższa ostrożność.
Siedząc na tylnej kanapie jednego z naszych służbowych SUV-ów, oparłem głowę o zagłówek i zamykając oczy starałem się wszystko uporządkować. Historia MacKenny dała mi teraz bardzo wyraźne spojrzenie na całą sprawę. To on pierwszy wystąpił z propozycją współpracy. Wymieniamy się towarem, jakkolwiek na to teraz spojrzę. Przysyła nam świetne dziewczyny, które aż się rwą do pracy dla Nosa Nostry. Jak to powiedziała ta mała, którą jak debil zabrałem do swojego apartamentu? Nie ma lepszego alfonsa niż mafia.
Prawda, przynajmniej jeżeli chodzi o nas. Dbamy o dziewczyny, chronimy przed agresywnymi klientami i zapewniamy naprawdę dobre warunki. To, że korzystamy z bycia ich szefami to przecież żadna zbrodnia. Pomyślcie, ile jest ofiar molestowania seksualnego w miejscu pracy. Ile z nich kończy się gwałtem, którego kobiety nie zgłaszają, zastraszone przez oprawcę, albo ze wstydu. Nie staram się w żaden sposób wytłumaczyć, tak po prostu jest. A u nas? Wszystko odbywa się za zgodą drugiej strony, gdzie w tym widzicie coś zdrożnego?
W milczeniu dotarłem do Roosevelt Lofts, odsyłając chłopaków do domów. Od jutra będą tam raczej rzadkimi gośćmi. Może w końcu dotrze do Mironova, że zadarł nie z tymi ludźmi, co powinien. Do tej pory odpowiadaliśmy vet za vet. Ostrzelali nam lokal, rozjebaliśmy ich restaurację. Przejęli nam dostawę, zaopiekowaliśmy się kontenerem z bronią. Jak dla mnie raczej sprawiedliwe, choć stary pakhan może mieć ma na ten temat inne zdanie.
Przed drzwiami do apartamentu stało dwóch ludzi Ignacio. Zdziwiony ich obecnością kiwnąłem tylko głową i wszedłem do środka. Mój kapitan chyba przykimał na kanapie, bo słysząc otwierane drzwi, zerwał się rozglądając nieprzytomnym spojrzeniem.
- To nie sen. To nie twoja chata – uśmiechnąłem się, choć ze zmęczenia padałem na pysk.
Kolejna z serii nieprzespanych nocy, pomyślałem smętnie. Jednak w moim łóżku czekała na mnie pachnąca nagroda i w tej chwili nie myślałem o niczym innym niż o wtuleniu się w miękkie ciało Alexi i zaśnięciu w jej ramionach.
- Postawiłeś dodatkowe straże?
- Tak. Mamy problem, boss – zaczął przesuwając dłonią po twarzy. – Alexia powiedziała, że ktoś obserwował dzisiaj budynek, a w ubiegłym tygodniu One California Plaza.
Kurwa! Mało miałem na głowie? Wizja łóżka i Alexi jak na razie odsuwała się w czasie. Pokręciłem głową i z lodówki wyjąłem butelkę wody. Jak na jedną noc miałem dość alkoholu. Jak pójdę narąbany do łóżka, to ta wściekła kobieta gotowa będzie mnie wykopać, aż wytrzeźwieję. Nie czuję się pijany, ale jednak walę jak gorzelnia.
- Mów – rzuciłem drugą butelkę Ignacio i rozwaliłem się na kanapie.
- Dwa razy była widziana w pobliżu naszych budynków. Dzisiaj obserwowała apartament.
- Obserwowała... To kobieta?
- Tak. Załapała się na krótkie ujęcie z ulicznej kamery przed biurowcem, gdy wsiadała do taksówki. Prześledziliśmy GPS kierowcy. Nie spodoba ci się to boss, bo pojechała na Rodeo Drive.
Oparłem łokcie o uda i pochylając się do przodu zapatrzyłem w widok części Los Angeles nocą, widoczny przez okna. W głowie huczało mi z niewyspania. Ostatnio tyle się dzieje, że gdyby nie Sant, biegałbym jak ten jebany kurczak bez głowy. Poza tym, mam zajebistych ludzi, a przede wszystkim kapitana. Inny czekałby, aż szef wyda rozkazy, marnując swój i innych czas. Wiedząc, że jestem na ważnym spotkaniu, sam zaczął działać.
Zerknąłem w górę, nie bardzo orientując się, dlaczego Ignacio był przekonany, że nie spodoba mi się informacja. Co mnie, kurwa, może obchodzić jakaś szurnięta najwyraźniej baba, która obserwuje nasz budynek, a potem zapierdala na zakupy. Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byłem w biurowcu ojca...
- W ubiegły wtorek? – zapytałem czując, jak moja krew zamienia się w czysty lód. – Pokaż mi zdjęcia.
Po chwili trzymałem w dłoni niewyraźne zdjęcie z kamer monitoringu. Kobieta wsiadała do samochodu, ale kamera uchwyciła ją, gdy spojrzała centralnie na wejście do budynku. Na kolejnym było dokładnie to samo ujęcie z szerszej perspektywy. Ewidentnie, patrzyła na taksówkę, stojącą po przeciwnej stronie ulicy.
- Czy to jest Alexia? – zapytałem widząc niewyraźny zarys twarzy kobiety, która siedziała na tylnej kanapie.
- Niestety tak.
Ja pieprzę! Co się, kurwa, dzieje?! Tamtego dnia została zraniona, a Grayson powiedział, że to zrobiła kobieta. Przyjrzałem się bliżej, choć zdjęcie było naprawdę słabej jakości. Nie wyglądała na młodą kobietę, powiedziałbym raczej, że mogła mieć około czterdziestu lat, ale to może i wina zdjęcia. Skoro Miller twierdzi, że twarz tej kobiety z windy nie wyszła w żadnym z systemów, to od razu mogę skreślić z listy podejrzanych Melindę i Natalię, bo one w pierwszej kolejności przyszły mi na myśl.
- Zdobędę zdjęcia, które ma Miller i wtedy je porównamy – zadecydowałem. – Uprzedziłeś ochronę na dole?
- Oczywiście. Kazałem również zamontować dodatkowe kamery na zewnątrz budynku. Tak na wszelki wypadek.
- Dobry pomysł – nagle coś przyszło mi do głowy... - Chwila moment. Kiedy Alexia miała zobaczyć, że apartament jest obserwowany, skoro wjechaliście z podziemnego parkingu windą? Z góry nie mogła zobaczyć nikogo.
- To jest właśnie coś, co miałem meldować – spokojnie podszedł do szklanej ściany, a po jego minie wiedziałem, że jak chuj bawi go cała sytuacja. – Wiesz, boss, gdzie ukrywała się przez ten cały czas?
- Nie, nie miałem kiedy jej zapytać.
- Tam – wskazał palcem na zewnątrz. – Dokładnie w apartamencie naprzeciwko. Chciała zabrać swoje rzeczy, więc zjechaliśmy na dół i wtedy zobaczyła tę kobietę.
- Chcesz mi powiedzieć, że ponad dwa tygodnie miałem ją w zasięgu wzroku i o tym nie wiedziałem? – zapytałem cichym głosem, bo właśnie chuj mnie strzelał na tę niemożliwą babę! – Kurwa! To wy przekopaliście jebane miasto, szukając jej tyłka, ja się, kurwa, martwiłem o nią, a ona mieszkała tam?
Ignacio kiwną tylko głową. Teraz rozumiem te wszystkie jej docinki o dziwkach. Musiała mnie obserwować. Widziała mnie, jak wychodziłem każdego wieczoru i... Nagle uśmiechnąłem się. Ja pierdolę! Może sobie mówić co chce, zaprzeczać, przysięgać i co tam tylko wymyśli, a znając ją to tak będzie, ale jedno jest pewne...
D'Angelo jest zazdrosna! Ja pierdolę! Pomimo zmęczenia miałem ochotę, kurwa, tańczyć i śpiewać! Skoro mała blondynka tak napieprzyła mi w głowie, to równie dobrze ja mogłem zrobić to samo, prawda? Od pierwszej chwili, gdy spotkaliśmy się przy barze na tym cholernym przyjęciu wiedziałem, że działamy na siebie. Ten spalający płomień pożądania, który zapalił się w jej oczach, gdy na mnie spojrzała... To, jak za każdym razem wstrzymuje oddech, gdy jestem blisko, jak zaciska uda. Jak jej ciało reaguje na mój najlżejszy dotyk...
Pragnie mnie i jest zazdrosna!
Widząc jak Ignacio na mnie patrzy, pokręciłem głową. Za chwilę może się stać świadkiem tego, jak robię z siebie idiotę. Mam najebane w głowie!
- Wracaj do domu. Bezpieczniej będzie, jeżeli Alexia zamieszka w moim domu. Mam tylko nadzieję, że tym razem nie rozpieprzy nam zasilania – mruknąłem. – Na razie jednak, zostajemy tutaj. Po akcji z Ruskimi, przeprowadzamy się.
- Powiedz tylko kiedy, boss. Będę się zbierał. Tych dwóch zmienią chłopaki o dziewiątej rano. Przed wyjściem sprawdzę posterunki.
Gdy tylko drzwi za Ignacio się zamknęły, nogi od razu poniosły mnie do sypialni. Fala ekscytacji, że już za chwilę zobaczę Alexię tam, gdzie jest jej miejsce, dosłownie mnie dusiła. Nie mam jebanego pojęcia co to jest, ale mimo wszystko dobrze się z tym czuję. Uchyliłem drzwi, przygotowany na zmysłowe doznania...
- Co jest, kurwa! – warknąłem widząc pusty pokój. Mało tego, nie było w nim żadnych śladów dziewczyny. – Jeżeli znowu spierdoliłaś, D'Angelo, tym razem twój tyłek poczuje moją wściekłość.
Wpadłem do środka trzaskając drzwiami i od razu skierowałem się do garderoby i łazienki. Wszędzie pusto, jedynie w garderobie wyczułem w powietrzu słaby zapach jej perfum. Wkurwiony tym, że nie czekała na mnie tam, gdzie powinna, wpadłem do gościnnej sypialni. Z moich zaciśniętych ust wydostał się świszczący oddech, gdy starałem się powstrzymać przed wściekłością na widok jej ciała leżącego nie w tym łóżku, co powinno.
Co za uparte babsko! Doprowadzi mnie do jebanego szaleństwa!
Jednak, gdy stanąłem nad łóżkiem, wkurwienie przeszło mi, gdy tylko na nią spojrzałem. Z holu docierało nikłe zaledwie światło, ale wystarczające, aby zobaczyć jej twarz wtuloną w poduszkę. Spała jak dziecko, z dłonią pod policzkiem i musiałem spojrzeć na zarys ciała pod przykryciem, żeby upewnić się, że nie patrzę na nastolatkę. Kurwa! Jest taka śliczna, pomyślałem przesuwając palcami po ciepłej skórze policzka. Mruknęła jak kotek, wtulając się w moją dłoń.
- Pomyliłaś łóżka, D'Angelo – wyszeptałem oplatając ją ramionami i tłumiąc jęk, uniosłem w górę, wtulając ją w swoje ciało.
Nawet nie drgnęła, gdy kładłem ją w moim łóżku. Pocałowałem ją delikatnie w skroń, uśmiechając się, gdy znowu westchnęła. Uwielbiam to! Wskoczyłem pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach krwi, klubu i whisky, i przez cały czas miałem ją przed oczami.
Problemy z tą kobietą, problemy z twardym fiutem... Dlaczego zawsze te dwie sprawy idą u mnie w parze? Wystarczyło, że pomyślałem o Alexi, a bolesna erekcja na zawołanie! Kurwa, nie pamiętam, abym w tak gwałtowny sposób reagował nawet, gdy miałem naście lat. Od małego uczyłem się kontroli nad własnym ciałem i emocjami. Lata w organizacji, które spędziłem jako Egzekutor, nauczyły mnie perfekcyjnie panować nad własnymi uczuciami. Jedna kobieta i wyjebała wszystko dokumentnie. Przez całe spotkanie w klubie łapałem się na tym, że myślę o niej, o tym co robi, czy leży w moim łóżku i co z nią zrobię, gdy już w końcu dotrę do niej. Nie mogłem się doczekać powrotu, ale nie do mieszkania, ale, kurwa, do niej!
Zaczyna znaczyć dla mnie zdecydowanie za dużo, pomyślałem wsuwając się do łóżka. Te cholerne myśli o niej nie powinny zakłócać tego, kim jestem, a przede wszystkim, jestem, kurwa, bossem. Przede wszystkim muszę myśleć o organizacji, o ludziach, za których odpowiadam, a dopiero na końcu powinna być kobieta.
Potrząsnąłem głową, patrząc z góry na pogrążoną we śnie dziewczynę. Zmarszczyłem brwi, widząc co ma na sobie. Koronki jeszcze jakoś bym, kurwa, zdzierżył, ale nie ma chuja, że będzie spała ze mną, mając na sobie koszulkę jakiegoś kutasa! Musiała być naprawdę padnięta, bo nawet nie protestowała, gdy zdejmowałem z niej to gówno. Przez chwilę zawiesiłem wzrok na widocznym w świetle podającym z łazienki skrawku materiał pomiędzy nogami...
Z chęcią pozbyłbym się i tego, ale jak się obudzi, z pewnością urządził mi piekło za kawałek tej szmatki. Poza tym... Lubię, jak spina się cała w oczekiwaniu na dotyk, gdy wkładam palce pod jej mokrą bieliznę. Położyłem się na boku, przyciągając jej ciepłe ciało do siebie. Odetchnąłem głęboko upajając się zapachem kobiety.
W końcu, kurwa, jestem tam, gdzie moje miejsce...
Chociaż byłem kurewsko zmęczony, obudziłem się jak zwykle bladym świtem. Uśmiechnąłem się wtulając głowę w gęstwinę jasnych włosów. Kolejny raz łapię się na tym, jak miękki jestem przy tej kobiecie. Nie mam na myśli mojego twardego fiuta, który teraz dzielnie leżał sobie pomiędzy udami Alexi, czekając aż w końcu zacznę działać. Chciałbym zamknąć się z nią gdzieś i mieć ją tylko dla siebie. Bez mafii, zemsty i wiecznej wojny pomiędzy nami, a Ruskimi.
Zdaje się, że popełniłem błąd, którego już nie naprawię... Doszedłem do tej pozycji wierząc, że organizacja i wszystko to, co jest z nią związane, zawsze będą dla mnie priorytetem, że w każdej chwili to ją wybiorę, a nie własną rodzinę. Nie żona, nie dzieci, nie zobowiązania tylko Cosa Nostra będzie dla mnie na szczycie. Jednak sam nie wiem kiedy, pozwoliłem moim zagmatwanym uczuciom do tej kobiety wysunąć się na pierwsze miejsce. Stała się najważniejszą cząstką mnie.
A to może być kurewsko niebezpieczne dla mnie, jak i dla niej...
Alexia jest moim słabym punktem. Moją cholerną przystanią, do której podążam w każdej chwili życia. Coraz częściej zaczynałem myśleć, że może faktycznie Sant miał rację, że powinienem związać się z kobietą spoza rodziny. Tak jak od mojej przyszłej żony oczekiwałem świętego spokoju i syna, a najlepiej dwóch, abym miał komu przekazać władzę, to od Alexi chcę więcej. Już teraz... Chcę wszystkiego. Jej zmysłowego ciała, wrednego charakteru, którym doprowadza mnie do kurwicy, chcę kłócić się z nią, a potem godzić, pieprząc do utraty tchu. Chcę każdej nocy mieć ją w swoim, kurwa, łóżku, a nie w sypialni gościnnej. Może i nie wychowała się w mafijnej rodzinie i nie znała naszych praw, nie wie jak powinna zachowywać się przykładna włoska kobieta, ale właśnie to mnie w niej kurewsko podnieca. Ta jej odwaga, to że nawet wiedząc kim jestem, śmie patrzeć mi prosto w oczy i mówić to co myśli, nie bacząc na to, że każdego innego odstrzeliłbym już za jedno słowo sprzeciwu.
Prowokuje mnie, podnieca i nie daje o sobie zapomnieć. Powinienem być wdzięczny staremu, że pojawiła się w moim życiu. Jestem kurewsko ciekawy, jak zareaguje, gdy powiem mu o tym, że jestem z Alexią. Doskonale wie, jakie mam zasady i że nigdy wcześniej nawet nie spojrzałem na żadną pracującą dla mnie kobietę. Ta sprawa wychodziła za każdym razem, gdy się kłóciliśmy. On nie potrafił utrzymać fiuta w spodniach i pieprzył swoje pracownice, ja wręcz przeciwnie. Wyjątkiem jest kobieta, przez którą mój horyzont zawiesił się w jakimś dziwnym położeniu. Dokładnie ta, którą trzymam w ramionach i mam szczerą ochotę porządnie przelecieć na dzień dobry.
Delikatnie, żeby nie obudzić Alexi, przesunąłem ją na środek łóżka. Wyciągnąłem ramię w stronę pilota do okien, jednym ruchem rozjaśniając pokój. Inteligentne szkło powitało wstający dzień, wpuszczając do pokoju pierwsze promienie słońca, które musnęły ciało dziewczyny. Pochyliłem się przesuwając językiem po różowym sutku, wciągając do ust twardy koniuszek. Ścisnąłem dłońmi obydwie piersi, na zmianę bawiąc się w przygryzanie wrażliwych wierzchołków. Jebana doskonałość!
Słysząc cichy jęk i czując, jak ciało pode mną zaczyna się niespokojnie poruszać, kolanem rozszerzyłem długie nogi Alexi, moszcząc się pomiędzy jej udami i ocierając się o nią moim twardym fiutem. Ja pierdolę! Wciąż nie mam jej dość.
- Dzień dobry – mruknąłem, czując, jak te małe paluszki wplatają się w moje włosy ciągnąc za pojedyncze pasma.
Nigdy wcześniej nie pozwalałem żadnej kobiecie dotykać swojego ciała, a jej dotyku pragnę, jak pieprzonej dawki narkotyku. Opętała mnie... Tak doszczętnie, że nie mogę oddychać, gdy nie wiem, gdzie jest. Dostaję pierdolca, gdy widzę ją z innym mężczyzną, nawet z Santino.
- Sebastiano...
- Ktoś tu chyba jest bardzo spragniony – zaśmiałem się.
Przesuwając dłonią w dół dotarłem go kompletnie przemoczonej bielizny. Alexia jęknęła czując, jak zaczynam pocierać ją miedzy nogami. Placami odchyliłem na bok koronkę, wślizgując się w wilgotne miejsce i rozprowadzając wilgoć, muskałem tuż przy wejściu, doprowadzając ją do szaleństwa. Musnąłem kciukiem łechtaczkę, naciskając na pulsujący guziczek.
- Jezu! – szczupłe biodra uniosły się w górę, ale miałem inne plany co do jej słodkiej cipki niż zerżnięcie jej palcami. – Sebastiano!
- Ciiii... – zsunąłem się w dół.
Zatonąłem językiem w słodkiej wilgoci. Syknąłem, czując, jak ciągnie mnie za włosy. Gdybym tak tego nie uwielbiał ściąłbym je na krótko, bo słowo, powyrywa mi je i tyle. Naparłem barkami na uda Alexi, przytrzymując je w miejscu. Każdym skrawkiem ciała odczuwałem, jak szarpiący jej ciałem płomień zbliża dziewczynę do orgazmu. Jednym ruchem rozerwałem jej majteczki, odrzucając zniszczoną bieliznę za siebie, ale w tej chwili potrzebowałem dostępu do jej ciasnego raju. Mój kutas przyciśnięty do pościeli pewnie już zsiniał, ale mam nadzieję, że wytrzymam jeszcze kilka minut, zanim spuszczę się na prześcieradło.
Słuchanie jęków Alexi to najlepsza muzyka dla moich uszu. Mógłbym ją nagrać i odtwarzać w kółko, gdyby nie to, że miałbym zapewnioną permanentną erekcję, a robienie interesów i skupienie się, jakoś nie szło w parze ze sztywnym fiutem i wizją rozciągniętej na moim łóżku blondynki. Topiłem się w jej spełnieniu, liżąc i podgryzając delikatna skórę ud i pachwin. Była tak, kurwa, miękka... Tak idealna...
Uniosłem się, patrząc z uśmiechem, jak jej klatka piersiowa porusza się, gdy Alexia wciąż dyszała po kolejnym orgazmie. Pochyliłem się opierając się po obydwu stronach jej głowy i patrząc w jej cudowne oczy oblizałem usta. Wciąż czułem jej smak i zapach, a wargi mrowiły mnie, pragnąc ponownie poczuć, jak cudownie smakuje jej ciasna cipka. Uśmiechnąłem się, widząc jak roziskrzone turkusowe tęczówki z fascynacją śledziły mój język.
- Jesteś kurewsko przepyszna – mruknąłem i zakołysałem biodrami, ślizgając się fiutem po łechtaczce.
Nie mam jebanego pojęcia, jakim cudem jeszcze jej nie zerżnąłem. Mój kutas był twardy i tak nabrzmiały, że każde dotknięcie ciepłego ciała Alexi groziło tym, że dojdę na niej. Przypomniało mi się, że najpóźniej jutro rano będę miał wyniki badań. Doktorek pobrał mi wczoraj krew i nawet jeżeli zdziwił się, gdy o to poprosiłem, to już kompletnie był zaskoczony, gdy chciałem, żeby wynik był tak szybko, jak to możliwe. Od ostatnich badań zerżnąłem tylko Melindę i Natalię, ja jestem pewien, ale chcę, żeby tę pewność miała też Alexia.
Czując teraz, jaka jest cieplutka między nogami, którymi mnie obejmuje, zapragnąłem zanurzyć się w niej. Poczuć tak cholernie doskonale... Do jutra jest jeszcze tak kurewsko daleko.
Wyciągnąłem rękę chwytając leżący na stoliku nocnym srebrny pakiecik. Przytrzymałem go zębami, wciąż nie odrywając spojrzenia od Alexi. Ten wyraz zmysłowej fascynacji i gorączki, jaki pojawił się w jej oczach pozbawiał mnie tchu. Marzyłem o tym, żeby znowu poczuć te jej małe rączki na moim kutasie, ale teraz nie wytrzymałby tej słodkiej tortury.
- Jak ten cały pierdolnik się skończy, wtedy porozmawiamy – wyszeptałem w jej opuchnięte od zagryzania usta i ustawiłem się główką kutasa muskając jej wejście. – O wszystkim, Alexia. Nawet o tym twoim cholernym nieposłuszeństwie...
- Doprawdy, boss? – parsknęła ochrypłym głosem, obejmując mnie nogami i ocierając się o mojego fiuta.
- O tak, kurwa – warknąłem.
Wbiłem biodra, jednym gwałtownym ruchem zanurzając się w ciepłej wilgoci. Objęła mnie tak ciasno, że przez chwilę dysząc i jęcząc w jej szyję, starałem się powstrzymać orgazm. Gdy byłem już pewien, że przy pierwszym ruchu nie zakończę całej tej zmysłowej rozgrywki, uniosłem się na łokciach i przesunąłem kciukami wzdłuż linii szczęki unosząc twarz Alexi w górę.
Piękniejszego widoku, jak ogarnięta pożądaniem Alexia nie ma na tym jebanym świecie. Cudownie błyszczące oczy, policzki zaczerwienione i opuchnięte usta, przez które uciekały przeciągłe jęknięcia. Jest tak cholernie cudowna... Syknąłem, czując jak przesuwa paznokciami wzdłuż moich boków, wywołując fale dreszczy przebiegających po kręgosłupie.
- Moja laleczka chce się podroczyć? – wysunąłem się, pozostając w jej pulsującym wnętrzu zaledwie samą końcówką fiuta. – Chcę cię słyszeć, D'Angelo! Nie zagryzaj tych pieprzonych ust!
Warknąłem wbijając się w nią bez uprzedzenia. Ciało Alexi pode mną napięło się, gdy z odrzuconą do tyłu głową zaczęła jęczeć i krzyczeć za każdym razem, gdy wbijałem się w nią krótkimi agresywnymi ruchami.
- Sebastiano! Jezu!
- Dokładnie... Tak... - Wysapałem w jej szyję przygryzając ją w miejscu, gdzie łączyła się z obojczykiem. Miażdżący uścisk jej mięśni zaciśniętych na moim kutasie prawie pozbawił mnie zmysłów. Uwielbiam czuć, jak dochodzi na moim fiucie. – Kurwa! D'Angelo!
Za każdym razem, gdy mam ją pod sobą, mam w głowie zajebiste plany związane z każdą jedną sekundą. Zmysłowy scenariusz tego, jak pieszczę ją i każdy miękki skrawek jej ciała. Wszystko idzie w chuj, gdy tylko jej dotknę. Czuję się jak pieprzony nastolatek, wiecznie niezaspokojony i napalony.
Zacisnąłem dłoń na okrągłym pośladku unosząc ku swoim biodrom i blokując spojrzenie z Alexią, głębokimi pchnięciami, wstrząsany gwałtownymi dreszczami zacząłem dochodzić, pozwalając jej zobaczyć, jak kurewsko mi w niej dobrze.
- Słodki, kurwa, Jezu... Alexia...
***
Ja pierdolę! Nie zdawałem sobie sprawy, że taki gorący numerek po przebudzeniu, z równie gorącą kobietą, może sprawić że uśmiecham się jak kretyn. Kurwa! Złapałem się na tym, że nuciłem w czasie golenia z tym samym idiotycznym uśmiechem na twarzy, który jakby do mnie przyrósł. Przetarłem ręcznikiem zaparowane lustro i spojrzałem na swoje odbicie.
- Koniec świata, kurwa!
Kręcąc głową, całkowicie nagi wszedłem do sypialni i zatrzymując się przy łóżku nie potrafiłem oderwać wzroku od sylwetki leżącej w skotłowanej pościeli Alexi. Po tym pierwszym gorącym numerku, zaniosłem ją pod prysznic i wziąłem kolejny raz w strugach wody. Potarłem zmasakrowane ucho, ale sam tego chciałem. Ludzie! Ile w tym małym zmysłowym ciałku jest energii, a jaki ma głos! Jak tak dalej pójdzie ogłuchnę od tych krzyków, ale nie odmówię sobie ani jednego.
Kiedy po prysznicu przyniosłem ją na rękach do łóżka i położyłem w pościeli, naprawdę miałem zamiar dać jej spokój. Nie miałem pojęcia, która może być godzina, ale sądząc z położenia słońca za oknem, w każdej chwili w apartamencie mógł pojawić się Ignacio. Tak jak uwielbiam każdy dźwięk, jaki wydaje Alexia, tak już niekoniecznie byłbym, kurwa, zadowolony, gdyby ktoś to słyszał.
No i moje postanowienia poszły się jebać, gdy prześcieradło, którym była przykryta zsunęło się z jej ciała, odsłaniając jebaną perfekcję jej twardych cycuszków. Tym razem wziąłem ją od tyłu, wbijając się w jej mokrą cipeczkę i marząc o tym jej kurewsko seksownym tyłku.
Czując jak mój fiut znowu daje o sobie znać pokręciłem tylko głową i mijając śpiącą Alexię, wszedłem do garderoby. Ubierając się widziałem w odbiciu puste półki i wieszaki. Nie wiem ile ma ubrań ze sobą, ale zdecydowanie potrzebuje ich sporo, aby wypełnić całą wolną przestrzeń w garderobie. Już przestałem wyrzucać sobie pewne sprawy, takie jak wszystkie pierwsze razy z Alexią, łamanie własnych zasad i tę pieprzoną obsesję na punkcie tej kobiety. Widocznie tak musiało być i tyle. Kolejne dyskusje z sobą samym niczego nie zmienią.
Chcę Alexi D'Angelo w swoim życiu. Chcę jej w swoim biurze. Chcę jej w swoim łóżku. Chcę, aby jej kolorowe szmatki znalazły się w mojej garderobie, a te wszystkie pieprzone babskie mazidła zajęły miejsce w szufladach w łazience. Chcę zasypiać, trzymając ją w ramionach i dokładnie tak samo się budzić. A najlepiej budzić się zanurzony w niej cholernie głęboko i za każdym razem dochodzić w jej wilgoci i ciasnej cipce.
Ostatni raz spojrzałem na te cholerne puste półki i wsuwając za pasek moją czterdziestkę czwórkę, z cichym przekleństwem wróciłem do sypialni. Pochyliłem się i dotknąłem ustami skroni śpiącej kamiennym snem Alexi. Nie ma co, wymęczyłem ją i jestem z tego kurewsko dumny. Przesunąłem wyżej okrycie, aby nie zmarzła i dopiero po chwili dotarło do mnie, co właśnie chciałem zrobić.
Całkowicie pokonany, kręcą głową dokończyłem okrywanie Alexi i wyszedłem z sypialni. Nie pytajcie mnie, kurwa, co się przed chwilą odjebało... Nie wierzę... Jeszcze w to kurwa, nie wierzę!
- No w końcu, kurwa!
Uniosłem gwałtownie głowę i odwracając się spojrzałem na rozwalonego na kanapie mężczyznę. Opuściłem rękę, w której trzymałem już spluwę, którą sekundę wcześniej mierzyłem w niego.
- Ja pierdolę, Sant! – warknąłem chowając broń za paskiem czarnych spodni. – Pojebało cię? Mało brakowało, a bym cię rozjebał. Co ty tutaj, kurwa, robisz?
Sant podniósł się i z tym swoim idiotycznym uśmiechem podszedł bliżej. Tak jak i ja, ubrany w czerń, za wyjątkiem grafitowych butów, wyglądał jak pieprzone bożyszcze Hollywood, na widok którego od lat wszystkie kobiety zrzucają majtki. Skurwiel jest przystojny...
- Oho! Jak widzę, już w twojej głowie pojawiły się jakiś durne myśli.
- Jak długo tu jesteś? – zapytałem zaciskając pięść, żeby nie rozwalić mu tej uśmiechniętej twarzy.
- No wiesz... Następnym razem albo zamknij drzwi do łazienki, albo zaknebluj swoją laleczkę – zaśmiał się klepiąc mnie w ramię. – Swoją drogą, myślałem, że nie masz zamiaru wyjść dzisiaj z sypialni. Aż tak nie musiałeś się z nią żegnać.
Stanąłem w miejscu i ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, spojrzeniem dałem mu znać, że właśnie znalazł się w jebanych tarapatach i jak się nie przymknie, to wyrwę mu jęzor i odetnę uszy. Pozbędę się problemu i będę pewien, że nigdy więcej nie usłyszę idiotycznych komentarzy.
- Powiedz mi... - zacząłem tonem pogawędki wciąż stojąc w tym samym miejscu. – Balowaliście wczoraj z MacKenną?
- Nie. Musiałem wracać do siebie. A co?
- Nic... Ja przynajmniej miałem zajebistą pobudkę i gorącą seksowną kobietę całą noc wtuloną w mojego kutasa. Poranek też nienajgorszy, trzy razy doszedłem i jestem pewien, że jeszcze dzisiaj będę miał powtórkę.
Z uśmiechem obserwowałem gwałtowne emocji pojawiające się na jego przystojnej jadaczce. Wkurwił się na mnie, ale wie, że przeholował. Już niejeden raz ostrzegałem go, że jeżeli chodzi o Alexię, nie mam za chuja poczucia humoru. Moja kobieta, moje zasady i wara, kurwa, od niej. Za każdym razem, gdy zaczynał o niej mówić, w mojej głowie pojawiają się wspomnienia z tych trzech jebanych godzin, gdy ten jebaniec polazł z nią na lunch. Od początku ma na nią oko i wiem, że gdybym mu tylko dał zielone światło, zagarnąłby ją dla siebie, albo zaproponował trójkąt. Po moim, kurwa, trupie!
- Dobra, dobra... Jak zwykle nawet nie można pożartować, pojebańcu – marudził. – To, że masz zajebiste życie seksualne i gorącą laleczkę czekającą na ciebie w łóżku, nie znaczy, że możesz się z tym obnosić i szczuć swojego przyjaciela.
- W ogóle nie powinno cię tutaj być, sukinsynu – wypomniałem i w ramach braterstwa zaproponowałem kawę. – Miałeś lecieć do San Francisco.
Zanim zacznę na dobre funkcjonować, potrzebuję porządną dawkę kofeiny. Czekając aż się zaparzy otworzyłem lodówkę, nieruchomiejąc na widok resztek jakiegoś jedzenia na półce. Kurwa! Zupełnie wyleciało mi z głowy, że Alexia będzie musiała coś zjeść. Nie ma mowy, aby wyszła z apartamentu przez najbliższych kilka dni. Na ulicach może się zrobić niebezpiecznie.
- Pozmieniały się plany – mruknął przesuwając w swoją stronę kubek z kawą. – Dostaliśmy informacje od Irlandczyków, że Bratva wzmocniła ochronę w swoich lokalach. Poza tym, przenieśli część towaru na statek stojący w porcie. Kilkanaście kontenerów z bronią. Narkotyki jadą teraz do nas, chyba Mironov chciał je ukryć na naszym terenie, więc już obgadałem z Ignacio i MacKenną akcję z przejęciem ciężarówek.
- Włącz do akcji chłopaków Glooma. Prochy miały iść z dymem, więc niech się nimi podzielą. Nam wystarczy satysfakcja, że stary się wkurwi – zaśmiałem się i opierając biodrem o kant wyspy popijałem kawę. – Ale z fajerwerków nie zrezygnuję.
- Sam bym ci nie pozwolił – zaśmiał się Sant i wyciągając rękę przesunął w moją stronę dość sporą kopertę. Wcześniej nie zauważyłem jej skupiony na dokopaniu gnojowi. – Ponoć na to czekasz. To zdjęcia przysłane przez Millera.
Odstawiłem gwałtownie kubek, przysuwając w swoją stronę kopertę. W środku znajdowały się cztery zdjęcia. Na wszystkich z nich była kobieta, o której mówił Miller, gdy do niego dzwoniłem w drodze powrotnej z Nowego Yorku. Przyglądając się jej twarzy, trudno było stwierdzić ile może mieć lat. Niewyraźne i ziarniste zdjęcia nie były najlepszej jakości. Niemniej, powiedziałbym, że nieznajoma może mieć coś koło czterdziestu lat i tak jak powiedział Miller, miała ubraną jasną perukę. Duże ciemne okulary zasłaniały część twarzy, ale wydawało mi się, że już gdzieś ją widziałem...
Zmarszczyłem brwi, raz za razem przyglądając się kobiecie. Ta twarz... Ja pierdolę, skąd ja ją znam?
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi? – drgnąłem wyrwany z zamyślenia głosem Santa. Uniosłem głowę patrząc na stojącego nieruchomo przyjaciela. – Kim jest ta kobieta?
- W ubiegłym tygodniu Alexia została zraniona – zacząłem wyjaśniać potrząsając zdjęciami. – Ta kobieta użyła, według Millera, czegoś w rodzaju skalpela. Wczoraj Alexia zauważyła nieznajomą kobietę obserwującą apartamentowiec. Ponoć widziała ją już wcześniej, pod One California Plaza, gdy opuszczała biurowiec ojca. Tego dnia została zraniona, gdy wysiadała z windy w domu towarowym. Podejrzewam, że to ta sama kobieta.
- Nie musisz podejrzewać. To jest dokładnie ta sama osoba – stwierdził podsuwając w moją stronę kolejne zdjęcie, na którym znajdowały się obydwa ujęcia. Z monitoringu przed budynkiem i z domu towarowego. Mimo tego, że kobieta miała na sobie pieprzoną perukę i okulary, to była to ta sama twarz. – Nasi ludzie już szukają jej w systemie.
Kurwa! Jak się pierdoli, to oczywiście musi pierdolić się wszystko albo prawie wszystko. To, że Ruscy przenoszą towar to było coś, czego się spodziewaliśmy. Zawsze tak robili po każdej naszej akcji odwetowej. Jak szczury spierdalali z linii ognia starając się zabrać jak najwięcej towaru. Mało problemów ze swołoczą, to teraz jakaś nawiedzona baba... Czego ona, kurwa, chce?
- Masz podejrzenia, kto to może być? – zapytał Sant.
- Nie. Grayson już przeszukał system, ale nigdzie nie ma nawet śladu.
- Przepuścił ją przez swoje kontakty? – zdziwił się. – Dziwne, nie uważasz? Zazwyczaj nie angażuje się w żadne sprawy, a tym bardziej w coś takiego – wskazał na zdjęcia. – Jest neutralny, chyba że...
- Właśnie, stary. Chyba, że pracuje dla kogoś – zazgrzytałem z wściekłości zębami. – Wkurwia mnie, bo kręci się koło Alexi. To on założył jej szwy.
- Jesteś, kurwa, zazdrosny o laleczkę!
Pewnego dnia naprawdę się nie powstrzymam i rozpierdolę go, słowo honoru! Spojrzałem na gnoja, czekając, aż jebana wesołość mu przejdzie i skupi się na sprawach organizacji, a nie tym, co się dzieje w moim łóżku. Sant chyba dostrzegł w moim wzroku zbliżającą się katastrofę i zagrożenie dla jego kutasa, bo jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, z jego twarzy zniknął ten kurewski uśmiech. Przysięgam, chciałbym kiedyś zobaczyć go, gdy zacznie zależeć mu na jakiejś kobiecie, przy której będą się kręcić inny faceci.
- Przeszło ci? – warknąłem. – To się, kurwa, skup! Skoro nic nie wiemy o tej kobiecie, musimy przyjąć, że prawdopodobnie pracuje dla starego Mironova. O tym, że Alexia jest moją Nietykalną wiedzą wszyscy, nawet ten skurwiel. Sant, widziałem jak patrzył na nią na lotnisku. Na razie nie wie, że jest córką Franceski i chce jej, bo należy do mnie. Ten skurwiel jest chorym psychopatą, jeżeli się dowie, jeżeli ją dorwie...
- Nie dopuścimy do tego, Sebastiano. Nasi będą jej bronić nadstawiając własne głowy. Liczę jednak na to, że w końcu do gry włączy się młody Mironov.
- Też uważasz, że stary ma wnuka i wnuczkę? – zapytałem.
- Tak, tak myślę. Wiem, że kobiety mogą naprawdę wysoko zajść w organizacji, jednak przejąć tak olbrzymi teren, zachowując swoją niezależność i jurysdykcję, to raczej facet. Szkoda, że nie wiedzieliśmy o nim wcześniej. Chyba nie za bardzo lubi się z dziadziusiem Mironovem i razem mogliśmy go wykończyć.
- Marzysz, Sant... Pamiętaj, że to dalej rodzina, a krwi nie wyprzesz się nigdy. Może i się nie kochają, ale młody będzie musiał...
Szarpnąłem całym ciałem wyczuwając za plecami obecność Alexi. Na moich ustach pojawił się uśmiech, wraz z cichym mruknięciem wyrażającym aprobatę. Wyglądała, jakby dopiero wstała z łóżka. Złotorude włosy roztrzepane we wszystkie strony i splątane po tym, jak chwyciłem je w pięść, wbijając się w cipkę Alexi. Zaspane, nieprzytomne oczy, opuchnięte usta, co do których naprawdę mam na dzisiejszą noc bardzo szczegółowe plany i te zajebiste cycuszki, których twarde sutki odznaczały się od materiału koszulki. Spojrzałem w dół i mruknięcie zmieniło się w warczący odgłos, wydobywający się z mojego gardła na widok jej nóg, widocznych spod stanowczo zbyt krótkiego podkoszulka. No, kurwa!
- Cześć, dostanę kawy? – potarła oczy zupełnie ignorując moje wkurwienie. – Jak tam, Santino? Doszedłeś do siebie? Jak tam twoje Porsche?
Stanąłem jak idiota, nie bardzo wiedząc co powinienem w pierwszej kolejności zrobić. Czy wydłubać oczy mojemu przyjacielowi, żeby nie gapił się na Alexię, czy przetrzepać jej te cholernie seksowne pośladki za paradowanie w takim czymś przed Brassim. No i kurwa mam jebany dylemat, bo doskonale wiem, czym takie klapsy by się skończyły, a Sant już i tak za dużo słyszał. Zakopałbym w niej kutasa na kolejne godziny, mając w dupie cały świat.
- Nie podskakuj, laleczko – warknął Sant, a ja oparłem się i przysłuchiwałem jak tych dwoje skacze sobie do oczu. – Każdy, kto grozi mojej dziecinie nie ma szansy dożyć starości. Już i tak jestem na ciebie wkurwiony za zostawienie mnie na jebanym odludziu, w taki upał. Mogłem dostać porażenia słonecznego.
Pierdolona aktorzyna... Prawie parsknąłem śmiechem, widząc na jego twarzy gniew. Alexia chyba nie zdaje sobie sprawy, że Sant ma cholernie krótki zapalnik. Nie, nie zrobiłby jej żadnej krzywdy, bo ten skurwiel wprost uwielbia kobiety, ale w gniewie nie panuje nad słowami, a potem bije się w pierś, bo jebnął coś, czego nie powinien.
Alexia, jakby zupełnie niezrażona groźbą i ostrzeżeniem brzmiącym w głosie Santa, stanęła po drugiej stronie wyspy z kubkiem kawy w dłoni. Jej oczy zabłysły, gdy po wzięciu kilku łyków gorącego napoju, spojrzała na Santa mrużąc oczy. O kurwa! Ja już znam to spojrzenie... Uśmiechnąłem się, czekając, aż dojebie mu i pochlasta tym swoim niewyparzonym językiem. Tak, Sant... Istnieją na tym świecie kobiety, które nie mdleją na twój widok.
- Wiesz co? Gdybym wtedy wiedziała, że maczałeś swoje palce w wyjeździe Granta, zupełnie inaczej potraktowałabym i ciebie, i twoją dziecinę. Przerobiłabym to twoje czerwone cacko na żyletki, Brassi.
Przez chwilę cieszyłem się widząc, jak na twarzy Santa pojawia się wykalkulowana ostrożność. Nie to, żebym nabijał się z niego... Ale wycofujący się przed gniewem kobiety Santino Brassi to naprawdę niecodzienny widok. Parsknąłem cicho, widząc, jak rzucił mi przestraszone spojrzenie. I chyba dopiero wtedy dotarły do mnie w pełni słowa Alexi...
O. Kurwa!
- Może dość tych słownych przepychanek? – zapytałem chcąc za wszelką cenę zmienić ten w chuj niebezpieczny temat. Jakim cudem, kurwa? – Alexia, chyba powinnaś się najpierw ubrać... Zaraz musimy wyjść i chciałbym przedtem z tobą omówić środki bezpieczeństwa.
Gdzie jest, kurwa, Ignacio, gdy jest potrzebny? Rzuciłem spojrzenie w stronę drzwi wejściowych, jakbym samym wzrokiem miał sprawić, że mój kapitan nagle się zmaterializuje, oszczędzając nasze uszy od niewątpliwie zbliżającej się awantury. Kątem oka widziałem jak Sant kiwa zawzięcie głową.
Nie uciekam, a każdy kto mi to powie teraz prosto w oczy, dostanie wpierdol. Uznajmy, że nie mam czasu na głaskanie wściekłej kobiety... Usiadłem na kanapie, czekając aż spełni moje polecenie. Odwróciłem się słysząc jak tupta w stronę sypialni. Zapatrzyłem się w opięte koszulką pośladki i krągłe biodra...
- Kurwa! To ty się będziesz jej tłumaczył – sapnął Sant opadając obok mnie na kanapę. – Jak się dowiedziała, u licha?
- Nie mam jebanego pojęcia – mruknąłem cicho. – Najlepiej będzie, jak poczekasz na dole. Zejdę, jak pogadam z Alexią.
Zerwał się z miejsca i nie oglądając się za siebie wycofał z apartamentu. Serio... Nie wiem, skąd się dowiedziała, że Sant maczał palce w tej sprawie, ale zapewne wie również, że to na mój rozkaz Grant wyjebał do Europy. Nie żałuję i teraz zrobiłbym dokładnie to samo. Bezpieczniej dla tego aktorzyny będzie, gdy nie będzie się kręcił w pobliżu mojej kobiety.
- Gdzie Sant?
Odwróciłem się słysząc za plecami głos Alexi. Uniosłem brwi na widok jej sukienki i butów na wysokim obcasie, które trzymała w ręku. Zmarszczyłem brwi, bo wyglądało na to, iż Alexia wybiera się poza apartament.
- Gdzie się wybierasz? – zapytałem wstając i podchodząc do dziewczyny.
- Muszę jechać w jedno miejsce – wysapała i przytrzymując się mojego ramienia ubrała buty.
Ja pierdolę... Zamknąłem oczy modląc się o jebaną cierpliwość i przeklinając wszystkich jebanych producentów szpilek i krótkich sukienek. Robią wszystko, żeby doprowadzić nas do utraty pierdolonych zmysłów.
- Jak to jechać? – otrząsnąłem się z kolejnej seksualnej wizji Alexi rozciągniętej na szybie za moimi plecami, w tych kurewskich szpilkach, które miała teraz na stopach. – Zapomnij, D'Angelo. Zostajesz w apartamencie.
- Nie, nie zostaję – mruknęła poprawiając na biodrach materiał błękitnej sukienki. Kolejne gówno, które mam ochotę z niej zerwać. – Mam pilną sprawę.
- Posłuchaj, uparta babo – warknąłem łapiąc ją za ramiona i pochylając się nad uniesioną do góry twarzą. – Dzisiaj rozpęta się pierdolone piekło. Dla własnego bezpieczeństwa będziesz siedziała tutaj, z Ignacio, a potem z jego ludźmi.
- To zajmie najwyżej godzinę...
- Czy ty rozumiesz, kobieto? Każdy ruski skurwiel może już wiedzieć, jak wyglądasz. Nie zapytają grzecznie, czy chcesz z nimi iść, ale rozwalą twoją ochronę i po prostu cię zgarną. Poza tym, chyba zapomniałaś mi powiedzieć o kilku ważnych sprawach, prawda?
- Niby o czym? – syknęła wyrywając się z mojego uścisku.
Już po wyrazie jej twarz wiedziałem, że lekko nie będzie, a ta uparta kobieta doprowadzi mnie do jebanego szaleństwa. A ja nie mam kurewskiego czasu na te pierdoły!
- Może o tym, że zostałaś ranna? – warknąłem. – Może o tym, że miałaś założone szwy, a ja o tym nie wiedziałem? A może o kobiecie, która cię zraniła?
W szeroko otwartych oczach Alexi błysnął strach, który zaraz potem zniknął zastąpiony gniewem. Skrzywiłem się, gdy uderzając obcasami o podłogę, okrążyła mnie siadając na kanapę.
- Pieprzony profesorek...
Uśmiechnąłem się słysząc, jak złorzeczy na Millera. Kolejny dowód na to, że jest cholernie inteligentna. Tym bardziej nie rozumiem tego, że chwilami jest tak cholernie uparta. Jak ten osioł, który teraz z wielkim fochem tupał stopą o podłogę.
- Powinnaś mi powiedzieć – mruknąłem siadając obok niej. Sięgnąłem ręką za plecy i wyciągnąłem pistolet, kładąc go obok. Spięła się, gdy musnąłem jej uda, ale nie miałem zamiaru się wycofać. – Przede wszystkim, nie doszłoby do tego, gdybyś nie spierdoliła moim ludziom.
- Wiedziałam! – wyrzuciła ręce w górę i zrywając się z miejsca zaczęła przemierzać salon wzdłuż okna. – Właśnie dlatego ci nie powiedziałam. Chciałam sobie oszczędzić tego twojego a nie mówiłem...
- Alexia, czy nie rozumiesz? Szuka cię rosyjska mafia...
- Ja to rozumiem, Riina – warknęła zatrzymując się przede mną w swojej bojowej pozycji, z dłońmi na szczupłych biodrach. – Możesz mi wierzyć, że nie mam zamiaru nikomu pchać się pod lufę. Jednak muszę wyjść w jedno miejsce i to nie podlega dyskusji.
- Nigdzie nie pójdziesz!
- Świetnie – prychnęła skopując buty ze stóp i posyłając je szerokim wykopem w stronę kuchni. – W takim razie możesz sobie, Riina, pomarzyć o seksie. Życzę ci udanej zabawy z własną ręką.
- Co? – zerwałem się dopadając do niej w trzech krokach i złapałem w ramiona dociskając do szyby. – Nie, skarbie. Nie będziesz mi zabraniać swojej słodkiej cipki – wymruczałem i przytrzymując ją biodrami w jednym miejscu, wsunąłem dłoń pod sukienkę, pocierając ją między nogami. Drugą ręką chwyciłem za nadgarstki, unosząc ręce Alexi nad głowę. – Ta cipeczka należy do mnie i będę w niej, kiedy będę chciał. O widzisz... - wyszeptałem w usta Alexi, gdy jęknęła czując, jak wsuwam w jej wilgoć dwa palce. – Ty też mnie chcesz...
- Sebastiano...
- Jeszcze dzisiaj... Najpóźniej jutro będę miał wyniki badań – szeptałem pieprząc ją palcami. – Chcę być w tobie bez gumki, skarbie... Pozwolisz mi na to...
Alexia przymknęła oczy, jęcząc z przyjemności. Czułem jak jej delikatne mięśnie zaczynają pulsować. Kurwa! Uwolniłem jej ręce i szarpiąc się z zamkiem spodni, rozpiąłem zamek, wyciągając z tylnej kieszeni srebrne opakowanie. Cofnąłem biodra i jedną ręką założyłem cholerną lateksową barierę, dzielącą mnie od jej ciepłego i mokrego wnętrza. Chwyciłem ją za nogę, układając na swoim biodrze i delikatnie wsunąłem się w jej miękkość.
- Kurwa, jak dobrze – jęknąłem chowając głowę w gęstwinie złotych włosów. – Jesteś cholernie uparta, D'Angelo.
- A ty to cholernie lubisz, Riina – rzuciła z cichym jękiem, gdy uderzyłem w jej szczególnie wrażliwy punk.
- Uwielbiam... - sapnąłem przyspieszając ruch bioder. – Nie mogę się doczekać, aż dojdę w tobie bez tego cholerstwa...
- Sebastiano!
- O tak... Widzisz, jak dobrze? – Jęknąłem, czując gorący strumień przesuwający się wzdłuż mojego kręgosłupa, prosto w stronę bioder. – O, kurwa!
Zamarłem, czując jak pulsuję w jej ciepłej i ciasnej cipce, a jej zaciskające się na moim fiucie mięśnie wyciskały ze mnie każdą kroplę spermy. Chyba polubię poranne kłótnie z tą kobietą, pomyślałem cofając biodra. Nie ważne, że dochodziłem jak małolat po kilku ruchach. Co miałem zrobić, skoro ta kobieta i jej cipka podniecały mnie jak cholera? Zdjąłem gumkę z fiuta, patrząc na nią z odrazą i zapinając spodnie skierowałem się do kuchni wyrzucić to kurestwo. Uśmiechnąłem się doprowadzając do porządku, umyłem ręce i biorąc z kanapy broń, ponownie wsunąłem ją za plecy.
- Zaraz powinien być Ignacjo – oznajmiłem patrząc, jak powoli dochodzi do siebie po szybkim numerku. Zignorowałem wciąż stojącego fiuta, bo jak tak dalej pójdzie, to za chuja nie wyjdę dzisiaj z apartamentu. – Zamówcie jakieś jedzenie, a jak wrócę, pomyślimy jak to rozwiązać, dobrze? – podszedłem do Alexi i unosząc w palcach jej twarz, złożyłem na ustach krótki pocałunek. – Wrócę wieczorem.
Byłem już przy drzwiach, gdy zatrzymał mnie jej głos. Powoli odwróciłem się, nie wierząc, że powiedziała to, co usłyszałem. Uniosłem brew mierząc wzrokiem małą, wściekłą, jak się właśnie okazało, blondynkę. Stała z rękami na biodrach, wbijając we mnie to swoje roziskrzone spojrzenie.
- Zapomnij, Riina... Nie dotkniesz mnie.
- D'Angelo... - warknąłem. – Naprawdę doprosisz się porządnego lania.
- Proszę bardzo – parsknęła rozkładając ręce na boki. – A ja i tak powiem ci: nie będzie żadnego seksu. Z gumką czy bez...
- Możesz mi z łaski swojej powiedzieć, dlaczego?
Ta baba mnie, kurwa, wykończy! Jeżeli myśli, że zabroni mi swojego ciała, to cholernie się myli. Należy, kurwa, do mnie!
- To proste, Riina. Nie mam zastrzyku, nie ma seksu – wzruszyła ramionami. – Jakoś niespecjalnie chcę się przekonać, jak bardzo masz sprawne plemniki.
- Zastrzyku?
- Muszę iść do mojego ginekologa, Riina – warknęła widząc, że nie bardzo rozumiem, o czym do mnie mówi. – Jeżeli nie wezmę zastrzyku, nie będzie seksu, to chyba proste, prawda?
- Możesz wziąć później – oznajmiłem, gdy w końcu dotarło do mnie, że rozmawiamy o antykoncepcji. – Załatwimy sprawy z Ruskimi, a potem pomyślimy.
- O tak, zdecydowanie pomyślisz... Będziesz miał naprawdę dużo czasu na myślenie. Najpierw będę musiała poczekać na swoją miesiączkę, potem znowu zrobić badania i dopiero będzie zastrzyk. Nie działa od razu, więc znowu będziesz miał czas na myślenie. Wierzę jednak, że znajdziesz pomocną dłoń, która pomoże uporać ci się z twoim twardym problemem, ale na mnie nie licz.
Zacisnąłem gwałtownie szczękę, gdy zrozumiałem, co powiedziała. Nie ma zastrzyku, nie ma seksu, to zrozumiałby każdy idiota. Nie ma seksu, więc kazałaby mi spierdalać do klubów i dziwek, które tam na mnie niewątpliwie czekają.
Utrapienie z tą kobietą! Czy nie mogła mi tego powiedzieć normalnie, a nie tymi swoimi babskimi okrężnymi drogami. Ja pierdolę! Mając kobietę w domu, musisz mieć facet jebaną anielską cierpliwość. O ile chcesz korzystać i uszczęśliwiać swoją kobietę, a przy okazji samego siebie.
- Pojedziesz z Ignacio i z ochroną – powiedziałem powoli zmniejszając dystans między nami. – Zawiozą cię, przywiozą, a ty mi obiecasz, że nie spieprzysz im i będziesz się słuchała. Najpóźniej do szesnastej macie wrócić do apartamentu.
- Dobrze – odpowiedziała unosząc głowę i bez strachu patrząc mi prosto w oczy.
- Jak wrócę z badaniami będę cię pieprzył całą noc, D'Angelo – wyszeptałem muskając ustami jej ucho. Zadygotała czując mój oddech. – Bez pieprzonej gumki. Rozumiesz?
- Tak – wydyszała.
Uniosłem głowę, patrząc z góry na jej rozpaloną twarz. Przez delikatny materiał błękitnej sukienki wyraźnie odznaczały się stojące sutki i założę się, że jest już znowu na mnie gotowa.
- Grzeczna dziewczynka – musnąłem palcami zaczerwieniony policzek i z uśmiechem odwróciłem się zostawiając ją cholernie podnieconą. – Pilnujcie jej do przybycia Ignacio – wydałem rozkaz dwóm żołnierzom pilnującym na korytarzu apartamentu.
Dopiero w windzie z jękiem poprawiłem twardego fiuta. Uderzyłem głową w lustrzaną ścianę za plecami, modląc się, żeby ten jebany dzień skończył się jak najszybciej. Swojego kapitana spotkałem na dole. Pędził przez lobby z wielką siatką. Stanąłem przy windzie, czekając aż mnie zauważy. Sukinsyn... Nawet jego owinęła sobie dookoła palca, pomyślałem, widząc jak uśmiecha się kącikiem ust zerkając na siatkę, którą trzymał w swojej wielkiej dłoni.
- Zdążyłeś zrobić zakupy?
- Kupiłem parę produktów na śniadanie – zaczął się tłumaczyć, widząc mnie czekającego na niego. – Przepraszam, boss... Spóźniłem się, ale czekałem na ciepłe bułki dla Alexi.
Kurwa! Gdybym nie był tak zaskoczony zachowaniem mojego kapitana, zacząłbym się, kurwa, śmiać. Co ta kobieta ma w sobie, że wszyscy faceci skaczą dookoła niej jak popierdoleni? Potrząsnąłem głową i skupiłem się na ważniejszych sprawach, niż wpływ małej blondynki na męską psychikę. Nie na moją głowę te pierdolety!
Wydałem dokładne rozkazy odnośnie wizyty Alexi w szpitalu. Ignacio dołączy do mnie po całej akcji z zastrzykiem, a na jego miejsce przyjedzie Dario, albo Arturo. Kiwnąłem na Santa, który czekał na mnie rozwalony na kanapie pod oknem.
- Jedziemy jednym – oznajmiłem, gdy zjechaliśmy do podziemnego parkingu. Z żalem spojrzałem na mojego bolida stojącego na kołkach. Zamówienie opony do tego cacka to nie wizyta w sklepie online.
Skierowaliśmy się w stronę czterech czarnych SUV-ów i czekającej na nas ochrony. Nie miałem zamiaru ryzykować i dać się odstrzelić jakiemuś ruskiemu snajperowi. Od teraz, aż do odwołania, tam gdzie to możliwe, będziemy korzystać z podziemnych parkingów. Tym bardziej Alexia. – Jak sprawy u ciebie? – zwróciłem się do Santa.
- Sycylijczycy na razie wrócili do siebie – oznajmił. Koniec żartów i przekomarzania się. Teraz musieliśmy skupić się na czekających nas akcjach. – Zawiadomiłem naszych, mamy zaraz spotkać się w Silver, żeby dogadać ostatnie szczegóły.
- Ilu naszych będzie z nami?
- Wszyscy aż rwą się do odstrzelenia ruskich tyłków – odpowiedział. – Wyznaczę ludzi przed akcją.
- Dobre posunięcie – przyznałem.
Nie to, że podejrzewam naszych żołnierzy o współpracę z ruskimi psami, ale faktem jest, że ktoś przekazuje im informacje, a my dalej nie wiemy kto. Mieć kreta wśród swoich to chyba najgorsza zniewaga dla mnie, jako bossa. Kilkanaście minut później wchodziliśmy już tylnym wejściem do klubu.
Widząc kręcące się po klubie dziewczyny uniosłem brew, posyłając pytające spojrzenie w stronę Santa. Ten tylko wzruszył ramionami i idąc za mną po schodach mruknął coś, co zabrzmiało jak, to na wszelki wypadek....
W pokoju na tyłach czekali już na nas Irlandczycy i Gloom z Hardem. Na nasz widok na twarzy MacKenny pojawił się zadziorny uśmiech. Czasami miałem wrażenie, że ten facet całe życie traktuje jak jebany żart i powód do śmiechu. Nawet jak pierzy się z dziwkami, na jego twarzy widnieje ten sam uśmiech szczęśliwego faceta. Albo... Uśmiechem i zachowaniem stara się nie myśleć o własnych błędach i grzechach.
- No w końcu się zjawiliście – zakpił popijając o dziwo kawę, a nie whisky. – Nie patrz tak, Riina. Jeszcze zdążę się dzisiaj najebać. Chyba Brassi ci przekazał, co się dzieje w San Francisco, prawda?
- Tak. Razem z braćmi z klubu - kiwnąłem w stronę motocyklistów, - przejmiecie cały transport prochów. Do podziału na was. Mnie zadowoli wkurwienie pakhana.
- Dzięki – rzucił zaskoczony moim gestem. Mogę się tylko domyślać, że w grę wchodzą miliony w białym proszku, ale nie potrzebuję tego szmalu. – Nie myśl tylko, że to dowód wdzięczności, ale mamy coś dla ciebie.
Podał mi swój telefon i gdy spojrzałem na ekran, zobaczyłem obraz na żywo z jednego z naszych magazynów na peryferiach miasta. Na środku dość dużego pomieszczenia znajdującego się w piwnicach, siedziało przykutych do siebie pięciu mężczyzn. Ich obite twarze całkowicie zmieniały im rysy twarzy, ale czułem każdą kroplą wrzącej z wściekłości krwi, że właśnie patrzę na ruskie ścierwa, które ostrzelały nasze kluby.
Spojrzałem na Santa, czując jak zimny uśmiech wypływa na moją twarz. Lepszego prezentu nie mogłem dostać...
- Zgarnęliśmy ich z jednego z burdeli – zaśmiał się MacKenna. – Jeden z nich siedział w czasie strzelaniny za kółkiem. Chyba chłopcy nie myśleli, że tak szybko ruszymy w pościg i zachciało im się uczcić udaną akcję. Ostatnie ich pieprzenie w życiu – zacmokał. – Osobiście, to nawet nie ruszyłbym ich dziwek kijem.
- Dzięki. Zostawimy sobie ich na deser po dzisiejszym. Mamy jeszcze kilka godzin, więc jeżeli chcecie się odprężyć, to Sant załatwił dla was dziewczyny – oznajmiłem spokojnie.
- Może później – odpowiedział Irlandczyk, a pozostali o dziwo zgodzili się z nim. – Lepiej skupić się na zadaniach, a nie na cipkach.
Kilka następnych godzin spędziliśmy uzgadniając najdrobniejsze szczegóły wszystkich akcji. Byłem przekonany, że tego stary pakhan się nie spodziewa. Bierzemy na celownik wszystkie kluby i dziuple Bratvy. Wszystkie, co do jednej. Pierwszy będzie klub nocny, w podziemiach którego znajduje się kasyno i burdel. Co kilka minut będziemy likwidować każdą jedną miejscówkę. Jeszcze nie wiem, co zrobimy z dziwkami, ale każdy skurwiel, który będzie uzbrojony, ma być odstrzelony.
Zbliżała się pora lunchu. Postanowiliśmy zjeść w klubie, zamawiając żarcie z jednej z naszych restauracji. Czekając aż je przywiozą sprawdziłem telefon, ale żadnych wiadomości od Ignacio jeszcze nie miałem. Zaczynałem się denerwować. Nie wiedziałem, czy Alexia miała umówioną wizytę na konkretną godzinę, czy też nie, ale zdecydowanie minęło już tyle czasu, że powinna wrócić do domu.
- Co jest? – zapytał Sant widząc, jak co chwilę sprawdzam telefon.
- Alexia miała jechać do szpitala na jakieś badania – powiedziałem nie wchodząc w szczegóły. – Powinna już wrócić.
- Spokojnie, pewnie są korki... O, jest już nasze jedzenie.
Poderwał się, widząc jak dziewczyny wnoszą nasz lunch. Oczywiście każda wyglądała, jakby była gotowa do pracy. Pełen makijaż, krótkie kiecki i cycki na wierzchu. Warknąłem, gdy ta ciemnowłosa Irlandka zbliżyła się do mnie z uśmiechem. Postawiła przede mną tacę, a zanim się wyprostowała przesunęła dłonią wzdłuż mojego uda, aż do biodra. Złapałem ją za dłoń, ściskając coraz mocniej palce i spojrzałem w oczy.
- Co ty myślisz, że robisz? – zapytałem szeptem.
- Myślałam, że będziesz się chciał odprężyć, szefie – niezrażona moim tonem i tym, że miażdżyłem jej palce, próbowała się uśmiechnąć. – Przecież było ci dobrze.
- Spierdalaj – warknąłem odpychając ją od siebie.
Dziewczyna przycisnęła do siebie dłoń, patrząc na mnie wystraszonymi oczami. Tak właśnie kończy się zabieranie po pijaku dziwek do własnego domu. Gdyby Alexia dowiedziała się, że w tym samym łóżku, w którym ona teraz śpi, leżała dziwka... Kurwa! Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać...
Usłyszałem cichy śmiech Santa, ale ucichł pod moim wkurwionym spojrzeniem. Jestem miękka cipa, słowo! Nawet nie chcę patrzeć na dziwki... Ja pierdolę, przez jedną cipkę mam teraz jakiś jebany uraz do innych. Na myśl, że miałbym włożyć fiuta w jakąś inną dostaję pierdolonej wścieklizny. Nawet nie mogę znieść tego, gdy mnie dotykają...
- Jesteś, kurwa, stracony dla świata.
Spojrzałem na Santa, który z wielkim uśmiechem patrzył na moją wkurwioną twarz. Uderzył dłonią w kolano zaśmiewając się z tego co powiedział, jakby jebnął żartem roku.
- Co jest? – zapytał zdziwiony Gloom.
- Nie zwracaj na idiotę uwagi – mruknąłem pochylając się nad talerzem i zdejmując srebrną pokrywkę uśmiechnąłem się na widok steku z ziemniakami. Mogę być jebanym Włochem, co nie znaczy, że nie lubię porządnego steka. – To taki uraz nabyty przy porodzie.
- Ja ci, kurwa, dam uraz – oburzył się Sant, ale chyba stwierdził, że nie ma sensu wdawać się ze mną w dyskusję. Albo przemówił za niego pusty żołądek, bo zajął się pałaszowaniem swojego lunchu. – Wrócimy do tej rozmowy – mruknął tylko pomiędzy kęsami, popijając winem.
Miałem mu odpowiedzieć, gdy poczułem jak telefon wibruje w mojej kieszeni. Odchyliłem się wyciągając aparat. No w końcu, kurwa!
- Już wróciliście? – zapytałem, gdy tylko odebrałem połączenie od Ignacio.
- Boss?
Uniosłem wzrok, prostując się, a brzęk upuszczonych sztućców zabrzmiał jak bicie dzwonów. Powoli wstałem zaciskając palce na obudowie telefonu. Krew zastygła we mnie, jak zmrożona, czułem tylko dzikie uderzenia serca, które ogłuszały mnie miażdżąc wnętrzności. Kurwa! Przełknąłem biorąc jeden wyszarpnięty z nicości oddech...
- Gdzie ona jest?
- Boss, ostrzelali nas...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro