Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

Sebastiano...    

Czy to tylko przypadek? Nie, kurwa! Nie wierzę w takie rzeczy, jak przypadek. Nie wtedy, gdy ruskie ścierwo włazi mi pod nos, patrząc tymi mętnymi ślepiami na Alexię. Ten moment... Ta jedna chwila, w której Mironov dostrzegł ją za moimi plecami i to co zobaczyłem na jego parszywej gębie...

Kurwa! Ten człowiek jest chorym skurwielem! To nie było jakieś pożądanie, to była jebana chuć. Dosłownie buchała z jego starczego ciała, jak smród niemytego ciała. Za każdym razem, gdy przypominałem sobie to spojrzenie i ten wyraz twarzy, wstrząsał mną dreszcz odrazy.

Czy wie, kim jest? Czy wie, że to ją kazał swoim ludziom porwać?

Mironov poprzysiągł śmierć wszystkim żyjącym członkom rodziny zabójcy jego syna. Nie wiedziałem, czy zdaje sobie sprawę, że jest nią właśnie Alexia. Nie miałem jebanego pojęcia, na jakiej zasadzie ten człowiek pracuje. To stary Wor z moskiewskiej jurysdykcji. Kiedy przejmował swój teren, miał pod sobą tylko Moskwę i niewielki teren na wschód od miasta. Na jego rozkaz, jego żołdacy wyrżnęli w pień przywódców kilkunastu rodzin należących do organizacji. Przejął nad nimi kontrolę, obsadzając swoimi ludźmi.

Francesca działała tylko na polecenie mojego ojca. Nikt tak naprawdę nie znał jej prawdziwej profesji. Wiem, że czasami organizacje korzystają z zewnętrznych źródeł, znałem osobiście kilku ludzi, którzy za konkretną kasę sprzątnęliby nawet prezydenta. Francesca taka nie była. Krążą wręcz legendy o jej niesamowitych akcjach i gdyby chciała, mogłaby zrobić naprawdę wielką karierę. A jednak trzymała się tylko tych zleceń, które miała od ojca. To nieszczęsne zasilanie bramy, które rozwaliła Alexia świadczy o tym, że nauczyła ją posługiwać się bronią. Zanotowałem sobie w głowie, żeby załatwić jej pozwolenie na to gówno. Nie to, że zaraz po przylocie do Los Angeles pozwoliłbym tej upartej kobiecie ganiać ze spluwą po mieście. Dajcie spokój, jeszcze trochę chciałbym pożyć i nie ukrywam, nacieszyć się wdziękami Alexi.

Wkurwiało mnie to, że zapewne Sycylijczycy wciąż koczują w moim mieście. Sprawa Gottiego nie powinna zabrać nam, aż tyle czasu. Mamy wszystko, jak na talerzu. Nagrania, świadków, zeznania. Zaraz po przylocie załaduję tyłek D'Angelo do swojego apartamentu i pojadę spotkać się z Brassim. Nie będę tolerował takiego gówna na moim terenie. Koniec imprezy, to wypierdalać do siebie i zabrać ze sobą ścierwo. Nie przewiduję sytuacji, abyśmy mieli się spotkać w najbliższej przyszłości. Tak więc niech spierdalają, a my zajmiemy się ruską swołoczą raz, a dobrze.

Dopilnowałem, aby Alexia usiadła i zapięła pasy, po czym odwołałem na bok Ignacio.

- Uzgodnij z pilotami, o której wylądujemy. Na lotnisku ma na nas czekać eskorta.

- Myślisz, boss, że pies zaryzykuje otwarty atak?

- Nie mam pojęcia. Dziwne, że spotkaliśmy go w takim miejscu, a ja nie wierzę w przypadki.

- Sprawdzę każdego, kto wiedział o naszym wylocie do Nowego Yorku, jak i o godzinie powrotu.

- Doskonale – mruknąłem wracając na swoje miejsce.

Nie dość, że spotkaniem z pakhanem miałem zjebany humor, to jak się okazuje, Ignacio nie miał czasu wymienić załogi. Te same dwie plastikowe laski stanęły teraz nade mną, całkowicie ignorując obecność Alexi. Kurwa! Jeszcze tego mi brakuje, pomyślałem o nieuniknionym fochu. Zerknąłem na dziewczynę i z zaskoczeniem zobaczyłem na jej twarzy ten zadziorny uśmiech, z jakim gasiła mnie na każdym kroku, gdy się poznaliśmy.

- Życzy pan sobie coś specjalnego na początek podróży?

Odwróciłem głowę od uśmiechniętej Alexi patrząc, jak te dwie zdziry prezentują mi swoje walory. Zdaje się, że od wczorajszego dnia ich mundurki zmalały co najmniej o dwa rozmiary, ponieważ dekolt ledwo zasłaniał ich sztuczne piersi. Mówiąc szczerze... Kurwa! Zamrugałem zupełnie zaskoczony widokiem sutków wyłaniających się z ukrycia.

- Ja poproszę czarną kawę – odezwała się Alexia.

Podparłem brodę o pięść, opierając łokieć o oparcie pomiędzy siedzeniami, czując zbliżającą się awanturę, bo te dwie lafiryndy najwyraźniej miały zamiar zignorować dziewczynę. Mógłbym oczywiście interweniować i ostrzec je, że zadzieranie z tą włoską złośnicą, to jazda bez trzymanki i gwarantowane zderzenie z bolesną rzeczywistością, ale tak właściwie po co?

W tym momencie poczułem, jak samolot zaczyna kołować i zacząłem zastanawiać się, czy jak wyjebałbym je obydwie teraz miałbym na głowie związki zawodowe czy raczej lepiej, żebym poczekał, gdy będziemy już lecieć?

- Może drinka? – zwróciła się do mnie brunetka.

Przeskoczyłem spojrzeniem w stronę już wyraźnie zirytowanej Alexi. Na jej ustach wciąż był uśmiech, ale już nie tak miły jak minutę wcześniej, gdy poprosiła o kawę.

- Kto zajmuje się rekrutacją pracowników? – gdy padło to pytanie, nie od razu zorientowałem się, o co pyta. Najpierw wzruszyłem ramionami, bo mówiąc szczerze, nie miałem jebanego pojęcia.

– Główne biuro HR – wypaliłem.

- Dziwne... - mruknęła mrużąc oczy. – Jakoś nie przypominam sobie, żebym zatrudniała dziwki. Może przeniosłeś je ze swoich klubów?

Potrząsnąłem głową, gdy ta sugestia dotarła do mnie w pełni. Kurwa! Nie trzeba być pieprzonym geniuszem, żeby nie wyłapać co miała na myśli. W tym momencie, wizja seksu w przestworzach oddaliła się i to chyba bardzo.

- Jak widzę, miałeś całkiem miłą podróż do Nowego Yorku.

- Alexia... – mruknąłem poprawiając się na siedzeniu.

- Daj spokój – machnęła ręką i odpinając pas podniosła się ze swojego fotela. – Nie doczekam się kawy, więc sama sobie zrobię.

Powstało małe zamieszanie, gdy zacząłem szarpać się z pasem, a te dwie lafiryndy, nie bardzo wiedząc co się odpierdala, stanęły na drodze wściekłej Alexi.

- Ale pani nie może – zaczęła protestować blondynka, patrząc z góry na moją małą wojowniczkę. – Przepisy zabraniają poruszać się po pokładzie w czasie startu. Proszę wracać na miejsce – wypaliła, a widząc mnie stojącego obok Alexi, wypięła cycki posyłając mi znaczący uśmiech. – Panie Riina? To co zawsze?

- Słuchaj, skarbie – warknęła Alexia głośno, czym zwróciła na siebie uwagę wszystkich moich żołnierzy, którzy teraz z jakąś fascynacją wpatrywali się w małe przedstawienie. Jednak, gdy ta dalej wpatrywał się we mnie, Alexia pstryknęła przed twarzą zaskoczonej blondynki. – Mówię do ciebie. Nie obchodzi mnie, komu dajesz dupy na tym pokładzie ani komu obciągasz – skrzywiłem się, bo co tu dużo mówić, to było skierowane do mnie, o czym doskonale wiedziałem. – Jak dla mnie, możesz wystawiać ją na zewnątrz i dać się przelecieć lecącym ptakom. Grzecznie poprosiłam o kawę, a wy mnie zlekceważyłyście. Nie pamiętam, żebym was zatrudniała, ale skoro pan Riina potwierdził, że to było główne biuro HR, to w tej chwili was zwalniam. W trybie natychmiastowym.

Wow... Mimo wszystko na mojej twarz pojawił się szeroki uśmiech. Nie mam pieprzonego pojęcia o co chodzi, ale stałem jak jełop, patrząc jak wymija je, kierując się do małej kuchni na końcu odrzutowca.

- Panie Riina... Przecież tak nie wolno... Przepisy zabraniają... - zaprotestowała brunetka, wbijając mi w ramię swoje sztuczne cycki.

- Radzę ci się odsunąć – warknąłem patrząc na nią z góry. – To jest wasz ostatni lot, proponuję więc, żebyście spędziły go dokładnie tak jak poprzedni. Ignacio? – zawołałem. – Zabierz je.

Ruszyłem za Alexią, nie bardzo wiedząc co mogę zastać. Dobrze, że nie ma spluwy, bo jeszcze zaczęłaby strzelać i miałbym, kurwa, problem. Ku mojemu zdziwieniu, zastałem ją uśmiechniętą, opartą biodrem o szafkę, z kubkiem kawy przy ustach.

- Też dostanę? – zapytałem asekuracyjnie, bo znając ją i jej charakterek, równie dobrze mogłaby wylać mi gorącą kawę i to na krok.

- Proszę – przesunęła w moją stronę parującą czarną kawę. Zawahałem się, zaglądając do środka, bo przypominałem sobie, jak odgrażała się, że dosypie mi kiedyś cyjanku. – Ach ty człowieku małej wiary...

Zaśmiała się i podała mi swój kubek, który przyjąłem z wdzięcznością. Brak kofeiny nie jest najbezpieczniejszy dla mojego otoczenia, a sądząc z tego, jak Alexia zareagowała wcześniej, z nią jest dokładnie tak samo.

- Czarna? – zdziwiłem się.

- Wystrzegam się otwartych butelek – mruknęła pokazując na stojące obok mleko. – Nigdy nie widomo, co dokładnie znajduje się w środku.

- Alexia, jeżeli chodzi o te dwie... - zacząłem.

- Nie obchodzi mnie to – przerwała mi i miała, kurwa, taką minę, jakby naprawdę latało jej to koło dupy, czy w drodze do Nowego Yorku wypieprzyłem te dwie laski, czy nie. – Możesz mi powiedzieć, co to było tam na zewnątrz?

Ja pierdolę! Dlaczego nie znam się na tych wszystkich kobiecych sprawach? Wcześniej mi nie była potrzebna taka wiedza, a tak właściwie byłem przekonany, że wcale nie muszę tego wiedzieć. Z tej prostej przyczyny, że nie planowałem pojawienia się w moim życiu takiej kobiety jak Alexia, a małżeństwo z jakąkolwiek inną, miało mi przynieść tylko syna i nic więcej. Nigdy w życiu nie musiałem się tłumaczyć żadnej kobiecie. Z niczego, a tym bardziej z tego, że chwilę wcześniej przeleciałem jakąś laskę. Już Melinda dostała nauczkę za swoje wystąpienie w Londynie, a i tak potraktowałem ją stosunkowo łagodnie.

Mimo wewnętrznego sprzeciwu, postanowiłem na razie odpuścić sprawę i skupić się na nie mniej ważnych rzeczach. Chwyciłem Alexię za łokieć i odstawiając jej kawę do małego zlewu, popchnąłem w stronę znajdujących się niedaleko drzwi do sypialni. Nie chciałem, żeby była świadkiem tego, co jak sądzę, za chwilę będzie się działo w głównej kabinie. Zamknąłem za nami drzwi, przekręcając znajdującą się w nich blokadę i spojrzałem na Alexię.

Usiadła na znajdującym się w sypialni fotelu, wbijając we mnie te cholerne turkusowe tęczówki. Nie wiedziałem, jak mam z nią rozmawiać. To kolejna rzecz, z którą nigdy wcześnie nie musiałem się mierzyć. Moje słowo było pieprzonym prawem, a za nie wykonanie rozkazu groziła śmierć. Alexia była cholernie uparta, a jej samowola doprowadzała mnie do jebanej kurwicy.

- Mężczyzna, którego spotkaliśmy na lotnisku, to pakhan – powiedziałem spokojnie, siadając naprzeciwko dziewczyny na łóżku. - Szef rosyjskiej mafii, Oleg Mironov. Rosjanie od jakiegoś czasu zaczęli wkraczać na nasze tereny. W Europie dogadali się z większością grup przestępczych, kładąc łapę na prostytucji nieletnich i handlu żywym towarem. Są też odpowiedzialni za zaniknięcia, głównie dzieci i nielegalny handel organami.

- Dzie... Dzieci? – wyszeptała przerażona.

- Tak, Alexia. Dzieci. Kupują je, porywają... Dla nich bez znaczenia. Według moich informacji, mają wtyki w szpitalach, stąd wiedzą dokładnie, kogo potrzebują.

Nie będę jej straszył mówiąc, że praktycznie hodują dzieci o poszukiwanej przez odbiorców grupie krwi, o noworodkach sprzedawanych i kupowanych jak worek ziemniaków, o dzieciach wyrywanych z domów i płacących życiem za długi swoich rodziców. O kobietach, które zachodzą w ciążę na zamówienie, bo dziecko jakiegoś jebanego oligarchy ma chore serce, czy płuca i na gwałt potrzebuje przeszczepu. Tych jest na razie stosunkowo niewiele, ale to coś, w co dopiero zaczęli inwestować. Gdy chodziło tylko o handel narządami, przetrzymywali dawców w piwnicach, barakach, wszędzie tam, gdzie tylko mogli. Znikali w przeciągu góra kilku dni, a na ich miejsce pojawiały się nowe osoby.

Przeszczepy organów na zamówienie wymagają większej kontroli i jakby nie było, dbałości o poszukiwany towar. Mówię towar, bo dokładnie tym są dla mafii. Cennym towarem. Niekiedy muszą utrzymywać ich w dobrej zdrowotnej kondycji, aż osiągną odpowiedni wiek, a organy, na które mają zamówienie, osiągną odpowiednią wielkość. Wiem jak to brzmi, ale niestety taka jest rzeczywistość.

- A co ja mam z tym wspólnego? Wiem, że Fran na polecenie Danielo zabiła syna i dziedzica rosyjskiej mafii.

- Tak, to był właśnie jego ojciec. Poprzysiągł zemstę. W naszym świecie honor to podstawa, Alexia. Przysięga krew za krew i życie za życie, to nie są tylko puste słowa. Nie wiem tylko, jakim cudem cię namierzył – potrząsnąłem głową. – Francesca usunęła się w cień, zanim ty pojawiłaś się w jej życiu i przez ten cały czas, choć była pod naszą dyskretną opieką, nigdy nie nawiązała kontaktu z nikim ze swojego starego życia. Dlatego tak cholernie trudno mi jest zrozumieć, jakim cudem trafili na twój ślad. Cholera, nawet ja nie wiedziałem, kim jesteś.

Do szału doprowadzało mnie to, że za chuja nie możemy wykopać naszego kreta. Prawdopodobnie to właśnie on doniósł swołoczy, że Francesca miała adoptowaną córkę. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.

- Alexia, okazało się, że stary Mironov miał jeszcze jednego syna. Z informacji od jednego z naszych sprzymierzeńców wynika, że zabił go, a jego syna wychował na swojego następcę. Musisz wiedzieć jedno – wyciągnąłem rękę i pociągnąłem, sadzając na swoich kolanach. Odgarnąłem z twarzy włosy, zakładając je za ucho. – Mironov to sadysta i chory skurwiel. To, co robi ze swoimi więźniami to barbarzyństwo. Jego ludzie w Stanach odstali rozkaz i zlecenie na ciebie. Mają cię dostarczyć żywą, rozumiesz? Dlatego, za każdym razem, gdy znikasz, a ja nie mam pojęcia, gdzie jesteś, dostaję pierdolca, że cię dorwali. Muszę wiedzieć, gdzie jesteś i muszą cię chronić moi ludzie. Nikomu więcej nie ufam.

To zaledwie okrojona wersja. Nie chciałem jej straszyć. Jeżeli podda się mojej woli i zacznie w końcu mnie słuchać, moi ludzie nie pozwolą jej skrzywdzić.

- Dobrze - wyszeptała.

Jakimś cudem moje dłonie znalazły się na nagich nogach Alexi, sunąc w górę jej szczupłych ud. Jęknęła cicho kładąc dłonie na moich ramionach, pociągając za włosy. Chyba lubiła to robić, pomyślałem powstrzymując jęk przyjemności, a ja zdecydowanie lubiłem jak wplatała palce w moje włosy.

- Nie pieprzyłem ich – wyszeptałem patrząc w jej oczy. – Zapytaj chłopaków. Powiedzą ci, że całą drogę z Los Angeles, te dwie dbały o ich dobre samopoczucie.

- Już ci powiedziałam, że mnie to nie interesuje – wzruszyła ramionami.

Zacisnąłem nerwowo szczękę, starając się uspokoić. Jak ta dziewczyna potrafiła mnie wkurwić! Jak żadna inna, ale i żadnej nie pozwoliłem tak sobie napieprzyć w głowie. Nie mam na myśli dziwek i nawet cholerna Melinda wiedziała, że lepiej mnie nie prowokować. Pytanie, czy potrafiłbym potraktować w tak brutalny sposób Alexię? Patrząc w cholerne oceany turkusowej pokusy i wciąż opuchnięte usta jestem pewien, że nie. Moja Alexia może i jest wyszczekana jak mało która, ale jest też cholernie krucha. To nie jej świat, dopiero go odkrywa i wciąż nie wie, jak się w nim poruszać. W bezpośrednim starciu ze wściekłą Melindą, albo Natalią, nie dałaby sobie rady.

Nie chcę ukrywać Alexi. Jednak wiem, że teraz najlepiej i najbezpieczniej dla niej będzie pozostać w cieniu. Jest Nietykalna, organizacja będzie ją chroniła, ale jeżeli moi wrogowie dowiedzą się, że jest też moją największą słabością, posuną się do wszystkiego, aby mnie złamać. W grę wchodzą miliardowe dochody i władza, która potrafi stworzyć ludzkie potwory.

- Mówisz, że cię nie obchodzi? Hymm? – przesunąłem wyżej ręce zataczając kciukami kółka na miękkiej skórze w okolicach bikini. Do szału doprowadzało mnie to, jak cholernie jest gładka i mięciutka. Wszędzie, a jej cipeczka... - Ja tam bym się wkurzył, gdyby się okazało, że spałaś z jakimś facetem.

Dosłownie poczułem, jak jej mięśnie zastygają pod moimi palcami. Uniosłem głowę, wbijając wzrok w twarz Alexi. Po zadziornym uśmiechu nie było już śladu, pojawił się za to ledwo dostrzegalny niepokój. Co, do cholery?!

- Alexia? Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytałem wbijając palce w jej skórę.

- W jakiej sprawie? – odbiła piłeczkę, nie patrząc mi w oczy.

Jednym ruchem przerzuciłem ją przez kolana, aż wylądowała plecami na łóżku. Złapałem w palce obydwa nadgarstki, unosząc w górę ręce dziewczyny i opierając się na kolanach, aby nie zgnieść jej drobnego ciała, uwięziłem ją pod sobą.

- Odpowiedz mi – warknąłem.

- Możesz doprecyzować przedział czasowy?

- Alexia, do cholery!

- Przestań się na mnie wydzierać – odpyskowała. – Pytam, bo jeżeli masz zamiar słuchać o tej niedojdzie, z którym straciłam dziewictwo, to nie ma sprawy.

- Alexia, kurwa mać! – Jezu, ta kobieta doprowadzi mnie kiedyś do pieprzonej nerwicy! - Przestań testować moją jebaną cierpliwość, bo właśnie ją straciłem. Czy po tej nocy w klubie Silver, spałaś z jakimś innym mężczyzną?

***

Lexi...

Pieprzony maniak kontroli! Chwilami naprawdę mam ochotę przypieprzyć Sebastiano i to tak porządnie. Albo sobie... Gdzie miałam rozum, żeby wplątać się w coś takiego? Jakby nie dość mi było w życiu emocji w postaci bycia dziesiątką na strzelnicy rosyjskiej mafii, to jeszcze wdałam się w jakąś dziwną relację z bossem Cosa Nostry. Jak jeszcze raz dziewczyny powiedzą mi, że powinnam dać się przelecieć jakiemuś facetowi, to nie ręczę za siebie!

Zrobiłam to, a efekt w postaci wściekłego Sebastiano mam właśnie nad sobą. Że też musiał zadać tak cholernie niefortunne pytanie! Gdyby zapytał: Alexia, czy od tej nocy w klubie Silver uprawiałaś seks z jakimś innym mężczyzną, odpowiedziałabym z ręką na krucyfiksie, że absolutnie nie! Jak to niewłaściwy dobór słów może wywołać cholerą awanturę.

Ta pyskata cholera we mnie chciała rzucić się na mężczyznę z pazurami i powiedzieć mu do słuchu. Sam ma problem z częstym odpinaniem rozporka, a mi będzie może teraz prawił morały? Zachowuje się jak pies. Zdążył obsikać mnie z każdej strony, ale na wszelki wypadek wciąż stróżuje, warcząc na każdego mężczyznę, który się do mnie zbliży. Widziałam te jego ostrzegawcze miny, gdy właściciele GABROTH odważyli się na mnie spojrzeć.

- Puść – szarpnęłam rękami, próbując uwolnić się z miażdżącego uścisku.

- Odpowiedz – warknął pochylając się nade mną.

- Ja ci nie zaglądam do łóżka, panie boss – syknęła starając się uwolnić. – To tobie też nie radzę.

Sukinkot... Ma takie ładne oczy jak się wkurza. Zieleń, jak się okazuje, ma tyle pięknych odcieni. Od zielonej trawy, po wściekłe śmiercionośne lodowate strzały, wymierzone we mnie. Szkoda tylko, że wkurza się przede wszystkim na mnie. Druga szkoda, że się go nie boję. Gdyby tak było, już po pięciu minutach naszej znajomości spieprzyłabym z biura i tyle by nie widział.

Nie zrobiłam nic złego. Ba! Nawet, gdyby zrobiła to, o co jemu chodzi, czyli dała się przelecieć jakiemuś facetowi, to akurat w tym temacie Sebastiano ma najmniej do powiedzenia.

- Jak mogłaś to zrobić?

- No wiesz... Za pierwszym razem byłam mało kontaktująca, a za drugim tak jakoś wyszło - wypaliłam.

Jak nic zaraz mnie rozerwie na strzępy. Albo przegryzie gardło, sądząc z tego, jak na mnie warczy. Ta mania kontrolowania mojego życia przez Sebastiano graniczyła z jakąś obsesją. Dobra, z ręką na sercu. Gdy widziałam przez okna apartamentu, jak co noc szykował się do wyjścia, dostawałam szału.

Doskonale wiedziałam, gdzie idzie i co będzie robił. Zresztą, jakoś specjalnie nie krył się ze swoim rozrywkowym trybem życia. Pokażcie mi jakiegoś mafiosę, którym nie bzyka na prawo i lewo, to powiem, że świat idzie ku lepszemu. Zawsze są otoczeni przez kobiety, które przyciąga do nich ta aura niebezpieczeństwa, w którym żyją.

- Zanim urządzisz mi awanturę, do której absolutnie nie masz prawa...

- Nie mam prawa? – wysyczał wbijając mnie biodrami w materac. – Jesteś moja.

- Pozwól mi dokończyć z łaski swojej – tym razem to ja wysyczałam. – Odpowiedz na moje pytanie. Czy po tej nocy w klubie Silver uprawiałeś seks z inną kobietą?

Ja byłam bardziej precyzyjna. Tak naprawdę nie potrzebuję odpowiedzi, bo ją znam. Chcę tylko, żeby w końcu zrozumiał, że tak jak ja nie mam prawa robić mu o to awantury, tak i on powinien zamknąć się i milczeć. Nie jesteśmy w jakimś związku, żeby wymagać takich rzeczy, jak wierność. Sebastiano Riina i monogamia nie idą w parze. Dlatego, mówiąc szczerze, cholernie zaskoczyło mnie to, o czym wspomniał w hotelu, że chciałby to robić ze mną bez zabezpieczenia.

Musiałabym mieć do niego absolutne zaufanie, a w tej chwili, nie mam go za grosz. Tym bardziej po występie tych dwóch plastikowych dziwek.

- Alexia...

Oho! Chyba komuś mięknie rura, stwierdziłam, gdy nagle uścisk na moich nadgarstkach znikł, a Sebastiano uwolnił mnie, podnosząc się z mojego ciała. Czułam wbity w swoje plecy zaniepokojony wzrok mężczyzny, gdy zsunęłam się na brzeg łóżka, masując zdrętwiałe ręce.

- Porozmawiajmy na spokojnie – zaproponował.

- Wszystko jest jasne – rzuciłam wstając.

Odwróciłam się patrząc, jak Sebastiano stoi po drugiej stronie łóżka, wbijając ręce do kieszeni spodni i obserwując każdy mój ruch. Nie wiem, czego się spodziewał? Dzikiej awantury? Latających przedmiotów? Krzyków?

- Następnym razem zastanów się nad właściwym doborem słów – podeszłam do drzwi i odblokowując zamek położyłam dłoń na klamce. – Gdybyś się mnie zapytał, czy uprawiałam seks z innym mężczyzną, odpowiedziałabym, że nie.

- Nie widzę żadnej różnicy – wypalił.

- Widocznie jest, skoro na twoje pytanie odpowiedziałam twierdząco, a na moje zaprzeczyłam. Co nie zmienia faktu, że nie masz prawa pytać mnie o takie rzeczy, Sebastiano. Już ci powiedziałam, że nie obchodzi mnie, z kim się pieprzysz, czy kogo pieprzysz. Nie mam zamiaru być kolejną opcją w twoim urozmaiconym seksualnym menu. Bycie kochanką z doskoku włoskiego mafiosy, nie jest szczytem moich marzeń. Mam zbyt dużo szacunku do samej siebie, żeby pozwolić mężczyźnie tak mnie uprzedmiotowić.

Wyszłam z sypialni, zamknęłam za sobą drzwi i dopiero po tym pozwoliłam sobie na zaczerpnięcie głębszego oddechu. Wszystko we mnie trzęsło się jak galareta, łącznie z szybko bijącym sercem. Głupia Lexi. Głupie serce...

Pokręciłam głową nad własną głupotą i przechodząc koło kuchni pozwoliłam sobie na małą samoobsługę. Już raz zostałam potraktowana jak powietrze i nie miałam zamiaru pozwolić się tak ponownie potraktować. Potrzebowałam procentów i to natychmiast. Wyjęłam z lodówki wino i łapiąc za korkociąg ruszyłam z powrotem do części wypoczynkowej, czytając etykietę.

Odrzutowiec nie był jakoś specjalnie duży, ale doskonale rozplanowane pomieszczenia sprawiały, że wszystko wydawało się większe niż było w rzeczywistości. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu, szarpiąc się z przeklętym korkociągiem. Uniosłam na chwilę głowę i zamarłam wpatrzona w ciemne oczy Ignacio, głównego szefa ochrony Sebastiano. Siedział naprzeciwko mnie, patrząc na mnie z takim przerażeniem, jakbym miała właśnie wyskoczyć z samolotu bez spadochronu.

Zmarszczyłam brwi, nie bardzo wiedząc, o co może mu chodzić. Jeżeli dalej ma do mnie jakieś pretensje o to, że spieprzałam jego ludziom, to gratuluję mu pamięci. Razem ze swoim pamiętliwym szefem może przybić sobie piątkę. Skoro jednak tutaj siedzi, to niech się na coś przyda. Wcisnęłam oszołomionemu mężczyźnie do rąk butelkę i korkociąg.

- Dalej, dalej... Procenty czekają – rzuciłam machając dłonią.

Na szczęście stan zawieszenia, w jaki popadł nie wpłynął na jego zdolności manualne i już po chwili trzymałam w ręku butelkę doskonale schłodzonego białego wina. Szkoda, że nie różowe, ale jak widać, Sebastiano ma nie tylko bardzo wątpliwy gust co do personelu, który pieprzy, ale i do alkoholu. Poza tą buteleczką były do wyboru tylko wysokobudżetowe trunki. Uniosłam butelkę do ust, w końcu na co komu kieliszek, skoro jestem zamknięta z gangsterami i przystawiając do ust, pociągnęłam zacny łyk. Potem drugi i trzeci...

Wściekłość na Sebastiano powoli gasła, zalewana lodowatym strumieniem białego wina.

Spojrzałam w okrągłe okienko, zapominając, że nie znajdę za nim ładnych widoczków i popijając winko, spojrzałam na drugą stronę, gdzie znajdowała się długa narożna sofa z czarnej skóry.

Przechyliłam głowę na bok, nie bardzo wiedząc, na co patrzę. Odsunęłam butelkę od ust i ignorując jęk przerażenia wydobywający się z ust Ignacio, prześlizgnęłam się na drugie siedzenie, skąd miałam doskonały widok na drugą część odrzutowca. Jak w transie ponownie uniosłam butelkę i przekrzywiając głowę, zaczęłam się zastanawiać co to, u licha, jest...

- Fascynujące – mruknęłam zdrętwiałymi ustami i parsknęłam śmiechem.

- Co pani tutaj robi? – usłyszałam ochrypły głos wyraźnie zmieszanego Ignacio. - Nie powinno pani tutaj być!

- Czekaj, czekaj... - zaprotestowałam unosząc dłoń i nawet na chwilę nie odrywając wzroku od widowiska. Kilka kolejnych łyków wina... Przechyliłam głowę, prawie kładąc ją na sąsiednie siedzenie, żeby zyskać odpowiedni kąt widzenia. – Ja pierdolę, to tak też się da?

- Jezu Chryste! On mnie zabije!

Machnęłam ręką, w której trzymałam butelkę, nie bardzo wiedząc, dlaczego wpadł w taki ponury nastrój. Dookoła niego zabawa na całego, a on nie dość, że siedzi sam, to teraz żegna się z życiem.

- Spokojnie, Ignacio. Pan Jezus nikogo nie zabija – powiedziałam ze śmiechem, dziwiąc się, że jakoś straciłam kontrolę nad językiem. – Nie bawisz się z nimi?

W końcu oderwałam zafascynowany wzrok od tego... Cholera, jak to się nazywa?

- Jest na to jakaś nazwa? – rzuciłam pytanie z szerokim uśmiechem, machnięciem głowy wskazując na dziwną konfigurację poplątanych ciał.

- Jest, ale na Boga, nie pytaj mnie – wyjęczał.

Zamknął oczy mamrocząc coś cicho, jakby zaczął się żarliwie modlić. Chyba to ja tak wpływam na tych gangsterów, pomyślałam. Jak który ma ze mną do czynienia, od razu szuka pomocy w niebiańskich zastępach. No co począć, skoro jestem taka zajebista?

- Nie chcesz się z nimi pobawić? Trzeba się integrować. No, nie bądź mruk – rzuciłam nie doczekawszy się odpowiedzi. – Jestem uparta. Będę ci zawracała dupę, aż mi odpowiesz.

- Jestem żonatym mężczyzną. Moja żona prędzej by mi urwała... Hymm, hymm...

- To się nazywa penis, a nie hymm, hymm – wyszczerzyłam się. - Mądra kobieta.

W tym momencie w polu mojego widzenia, pojawiły się całkiem bajeranckie buty. Powiedziałabym, że za takie buciki mogłabym sobie kupić nawet kilka zestawów bielizny. A co? Jestem wolną kobietą, więc jak nie teraz, to kiedy?

- Raczej nigdy, D'Angelo – nad moją głową zabrzmiało warknięcie i moja buteleczka zmieniła właściciela.

Podniosłam się z siedzenia, bo nie wiem jakim cudem leżałam na nim i uniosłam wzrok, oczywiście podziwiając po drodze bardzo eleganckie spodnie. Jak się mogę domyślić, również od jakiegoś Armaniego czy innego Hugo Bossa i spojrzałam w górę, zagłębiając się w zburzony ocean zieleni. Zmarszczyłam brwi nie bardzo wiedząc, o co tym razem może chodzić temu facetowi. Przypomniało mi się, że faktycznie, to raczej u niego normalny stan, gdy na do czynienia ze mną.

- Powiedziałam to na głos, czy dostałeś nowych super mocy? – zapytałam z bezczelnym uśmiechem. Oparłam się o wysoki fotel i splatając palce na brzuchu wskazałam brodą na te wszystkie ćwiczenia gimnastyczne. – Przyłącz się. Przynajmniej spędzisz miło czas. Zaburzanie rutyny w niektórych przypadkach nie jest dobre i powoduje napady agresji.

- Ja pierdolę... Byłaś sama pięć minut i już się nawaliłaś?

- Jeszcze nie, ale jakiś plan na resztę podróży jest – mruknęłam puszczając oko do wystraszonego Ignacio. – Spoko, kolego. Strąciłam Szatana z jego piedestału.

- Doprawdy?

O proszę... Jeszcze tu jest?

- Tak, Szatan zobaczył mnie i powiedział: O, kurwa, konkurencja!

Zaśmiałam się ze swojego żartu. Jezu! Chyba rzeczywiście nieco się naprułam, bo jakoś dziwnie widzę... Horyzont się przesunął, czy co?

- Jezu, chroń mnie przed pijanymi kobietami...

Nie zdążyłam zripostować wrednego komentarza, gdy zatonęłam w znajomym zapachu. Silne ramiona uniosły mnie w górę, przytulając do twardej piersi. Odetchnęłam głęboko, czując jak wypełnił mnie zmysłowy zapach męskich perfum, powodując drżenie całego ciała.

- Czy ty mnie wąchasz, D'Angelo? – zapytał Sebastiano ze śmiechem.

Otworzyłam jedno oko, całkowicie zdziwiona tym, że moja twarz znajduje się w zagłębieniu męskiej szyi.

- Absolutnie nie! – oznajmiłam z powagą. - Patrzę, gdzie najlepiej przegryźć ci tętnicę

- Ty się naprawdę nawaliłaś – mruknął pochylając się.

Moja głowa poleciała do tyłu i ku mojemu zdziwieniu, poczułam pod nią miękką poduszkę. Nade mną był biały sufit. Przekręciłam głowę, bo jakoś dziwnie wszystko zaczęło wirować i nieco rozchwiana emocjonalnie, zachichotałam. Rozbawił mnie widok Sebastiano, który z jakąś zaciętą miną wpatrywał się w sufit, mamrocząc coś do siebie. Chyba miałam problem i zmiana ciśnienia spowodowała niedosłuch, bo z tego co pamiętam, w głównej kabinie nie za bardzo słyszałam wesołą rodzinkę. Teraz też nie słyszę...

- Modlisz się?

- Tak, o cierpliwość – odpowiedział wciąż na mnie nie patrząc.

- Weź valium, szybciej działa.

Zamrugałam powiekami, gdy obraz Sebastiano nagle przybliżył się, wypełniając całe pole widzenia. Ma ładne oczy, ale o tym już mówiłam, do tego długie czarne rzęsy, których mu zazdroszczę. Uważam to za wielką niesprawiedliwość, że faceci dostają od matki natury takie extra gadżety. Nawet nie potrafią z nich porządnie korzystać. Gdybym ja miała takie ładne ślepia i długaśne rzęsy, świat byłby mój. A przynajmniej ten kawałek, w którym to ja bym rządziła.

- Powiedz mi... Czy był choć jeden dzień, że się mnie bałaś?

No co za głupie pytanie! Hymm... Starałam się przypomnieć sobie taki dzień, ale albo za dużo wypiłam i moja pamięć zacięła się w oparach alkoholu albo faktycznie od początku mam generalnie wywalone na niego. Ok, to mój szef, choć mogłabym trafić lepiej, gdyby ktoś się mnie o to pytał.

- Ani razu – wypaliłam z całkowitą szczerością.

- Ani trochę? – uśmiechnął się, a ja już zapomniałam, o co się na niego wkurzyłam.

- Ani trochę – odpowiedziałam z równie wielkim uśmiechem.

Przymknęłam oczy, gdy palcami delikatnie muskał moje policzki, wywołując drżenie mojego ciała. Łóżko ugięło się, gdy Sebastianom położył się obok mnie, biorąc w ramiona. Wtuliłam twarz w jego szyję i otoczona jego zapachem i ciepłymi ramionami zamknęłam oczy.

- Ty mnie kiedyś wykończysz, D'Angelo – mruknął ze śmiechem.

***

Sebastiano...

Gorący oddech Alexi parzył moją szyję, ale z jakimś dziwnym uczuciem w piersi, przyciskałem jej kruche ciało jeszcze mocniej. Jakbym chciał stopić ją ze sobą. Potrząsnąłem głową, bawiąc się kosmykami włosów i słuchając jej spokojnego oddechu. Dobrze, że zasnęła. Odeśpi to cholerne wino, którym się tak załatwiła.

Wiem, że miała rację i nie mam prawa pytać jej o takie rzeczy. Jednak za każdym razem, gdy pomyślę sobie, że jakiś skurwiel jej dotykał, dostaję pierdolca. Nie potrafiłem zrównoważyć w sobie tych dwóch stron mojej osobowości. Mężczyzny i pieprzonego szefa mafii.

Kolejny pierwszy raz, który ma z nią związek. Coraz częściej łapałem się na takich dziwnych rzeczach, jak założenie jej włosów za ucho, czy złożenie pocałunku na czole. Nigdy wcześniej nie całowałem kobiety. Nigdy nie okazywałam żadnych czułości. Nigdy nie spędziłem z żadną całej nocy i nigdy z żadną nie spałem ani nie leżałem tak jak teraz. Tych pierwszych razów jest tyle, że aż kręci mi się w głowie. Tak cholernie mocno we mnie wrosła, tak szybko znalazła drogę do pewnych części mnie, z istnienia których nawet nie zdawałem sobie sprawy.

Pewnie właśnie dlatego działam czasami po omacku. Jako facet, który nigdy nie musiał zabiegać o względy żadnej kobiety, teraz stawałem na jebanych rzęsach, tylko po to, żeby była ze mną. Może i moje metody są ekstremalne, ale inaczej nie potrafię. Od lat biorę wszystko na co mam ochotę, nie pytając o zdanie. Chciałem w swoim życiu tej pyskatej blondynki. Chciałem, tak jak teraz, trzymać ją w ramionach i chciałem, żeby należała do mnie. Nie miałem pojęcia, gdzie mnie, nas to zaprowadzi, ale chciałem zaryzykować.

Uniosłem głowę, uśmiechając się na widok śpiącej Alexi. Gdzie w tym małym, zmysłowym ciałku mieści się ta cholerna energia? Potrząsnąłem głową i podnosząc się, rozebrałem się do bokserek, kładąc ubrania na fotel. Rozebranie śpiącej dziewczyny już nie poszło tak łatwo. Zdzieliła mnie na odlew w dłoń, gdy przymierzałem się do zdjęcia z niej spódnicy, co wywołało na mojej twarzy uśmiech.

- Wiecznie za mną walczysz – mruknąłem zsuwając z bioder materiał.

Stanąłem nad śpiącą Alexią podziwiając jej ciało. Mógłbym patrzeć na nią godzinami i wciąż nie miałbym dosyć. Te twarde cycuszki cholernie mnie kuszą i tylko dlatego, że nie mamy warunków, postanawiam odłożyć to na później, gdy już znajdziemy się w moim apartamencie.

Klęknąłem pomiędzy jej szczupłymi nogami, kładąc dłonie na miękkim brzuchu. Nie jest jak te wszystkie chude laski, które w głowach mają tylko diety i ćwiczenia. Uwielbiałem jej delikatnie zaokrąglone biodra i dość spore cycuszki. Dotknąłem ustami ciepłej skóry brzucha, składając pocałunki wzdłuż kolejnego gadżetu, który wystawiał na próbę moje opanowanie. Kolejna koronkowa pokusa... Mruknąłem gardłowo, obcałowując ją z każdej strony. Taka mięciutka i pachnąca... Gładka jak jedwab... Poczułem pod ustami podłużne zgrubienie. Zaskoczony zaburzeniem idealnej perfekcji ciała Alexi, otworzyłem oczy, patrząc jak moje palce suną wzdłuż długiej cienkiej linii nad lewym biodrem. Usiadłem i przesuwając Alexię na środek łóżka obróciłem ją na prawy bok, aby mieć lepszy dostęp i widok na jej biodro.

Zassałem powietrze przez zaciśnięte usta na widok długiej blizny. Długiej, świeżej blizny... Co to, kurwa, jest? Rana wygląda na zaledwie co zagojoną, na skórze wciąż były ślady po szwach, czyli ktoś ją opatrzył. Nie jestem jebanym amatorem i w swoim życiu widziałem wystarczająco dużo ran, żeby zdawać sobie sprawę, jak powstała. Musnąłem ją palcem wskazującym, idąc od tej najbardziej widocznej z tyłu, a kończąc na ledwie zaczerwienionej skórze nad biodrem.

Mogę się, kurwa, mylić, ale chyba nawet wiem, kto założył jej szwy. Zazgrzytałem zębami... Dlaczego nie powiedziała mi, że ktoś ją zranił i to do tego nożem? Szwy mogły zostać zdjęte zaledwie dzień, dwa dni temu, sądząc po wciąż zaczerwienionej skórze nad pośladkiem, tam, gdzie rana była najgłębsza.

Zerwałem się z łóżka i w pierwszej chwili chciałem ją obudzić i zażądać odpowiedzi. Po chwili opanowałem ten cholerny instynkt jaskiniowca i zakładając spodnie, wyszedłem z sypialni. Ignacio dalej siedział w tym samym miejscu, podczas gdy seks party wciąż trwało w najlepsze. Przynajmniej chłopaki sobie ulżą, bo po powrocie nie będą mieli już czasu zamoczyć kutasów przez dłuższy czas.

Widząc mnie, Ignacio wyjął z uszu słuchawki i poderwał się stając w przejściu. Chyba musiałem mieć na twarzy wkurwienie, bo jak nigdy unikał patrzenia mi w oczy.

- Szefie, cholera... Próbowałem przemówić jej do rozumu, ale to uparta kobieta. Nie chciała wyjść.

Przez sekundę nie miałem pojęcia, o czym pierdoli. Dopiero gardłowe warknięcie dobiegające z plątaniny ciał i towarzyszący mu ochrypły męski okrzyk uzmysłowił mi, że Ignacio mówi o obecności Alexi w trakcie tej całej pieprzonej seks libacji. Machnąłem ręką, bo w tej chwili miałem większe problemy niż ciekawość pewnej upartej kobiety.

- Gdzie jest telefon Alexi?

- Powinien być w jej torebce – wskazał głową na podłogę, gdzie pomiędzy fotelami leżała dość duża damska torba.

– Potrzebuję telefon satelitarny i powiedz im, żeby zamknęli ryje, jak będę dzwonił.

- Jasne, szefie.

Schyliłem się podnosząc z podłogi torbę i wysypałem wszystko na siedzenie. Znalazłem telefon, oczywiście nie jeden z naszych służbowych modeli, który oprócz tego, że mogłem namierzać, to miał dodatkowo wbudowane kilka użytecznych dodatków. Ten na szczęście nie był chroniony hasłem, a to kolejna rzecz, o której powinna pamiętać. Prześledziłem wszystkie przychodzące połączenia, jednak to te wychodzące bardziej mnie zaciekawiły.

- Proszę, może szef już dzwonić.

Wystukałem numer z pamięci i tak jak poprzednio czekając na połączenie, zaciskałem nerwowo palce zwijając je w pięść.

- Dziwię się, że dzwonisz dopiero teraz, Riina – zabrzmiał po drugiej stronie głos.

- Nie wkurwiaj mnie – warknąłem, wcale nie zdziwiony tym, że od razu wiedział, kto dzwoni. Chwilami mam pieprzone wrażenie, że ten skurwiel wie nawet, co myślę. – Już raz cię uprzedzałem, Miller. Miałeś trzymać się z daleka od Alexi. Czego, kurwa, nie zrozumiałeś poprzednio?

- Spokojnie, Sebastiano. Zrozumiałem już za pierwszym razem – zaśmiał się i ma skurwiel szczęście, że nie rozmawiamy twarzą w twarz, bo już bym go rozpierdolił i kazał zakopać, mając głęboko w dupie to, dla kogo pracuje. – Rozumiem, że skoro dzwonisz masz ważniejszą sprawę, niż grożenie mi?

Ja pierdolę! Jak ja nie znoszę tego typka!

- Blizna na biodrze – warknąłem, widząc jednocześnie zaniepokojony wzrok Ignacio. – Jest po nożu. Kto i kiedy ją zranił?

- W ubiegły wtorek. Alexia twierdzi, że zraniła się wychodząc z windy w domu towarowym. To nieprawda. Albo jest tego nieświadoma, albo nie chce wywoływać paniki. Dla ścisłości, to nie był nóż, a raczej rodzaj skalpela.

- Kto? – zapytałem siadając i opierając łokcie o uda. We łbie tak mi zaczęło napieprzać, że prawie widziałem podwójnie.

- Kobieta. Sprawdziłem ją, ale nie wyskoczyła w żadnym systemie – wyjaśnił i na chwilę wstrzymał oddech, zanim ponownie się odezwał. - Sebastiano, to było na razie ostrzeżenie. Mogła spowodować większe obrażenia. Alexia nawet się nie zorientowała, że została ranna. Zadzwoniła, gdy nie mogła powstrzymać krwawienia.

Ja pieprzę! Za chwilę dostanę pieprzonego szału! Tamtego dnia właśnie, Alexia spierdoliła ochronie. Uciekła im, czy uciekła, ponieważ była ranna i wiedziała, że ją, kurwa, zamknę, gdy się o tym dowiem?

Cholernie nie na rękę było dla mnie wchodzenie w jakiekolwiek układy z Graysonem i jemu podobnymi. Niepotrzebny był mi bagaż długów wdzięczności, ale zdaje się, że ten skurwiel ma słabość do mojej Alexi.

- Powiedz mi... Wiesz, gdzie się ukrywała?

- Wiem. Była bezpieczna, Sebastiano.

- Dla kogo pracujesz, Grayson?

Przez chwilę po drugiej stronie była kompletna cisza. Wiem, że mi nie powie. Znam go i wiem, jak pracuje, gdy nie bawi się w pieprzonego profesorka. Mogę sukinsyna nie znosić, bo cholernie nie podoba mi się jego kręcenie się koło Alexi, ale jedno muszę mu przyznać. Jest jebanym profesjonalistą. Gdy trzeba zabije bez zmrużenia oka i bez zbędnych sentymentów. Zawsze wydawało mi się, że nie ma słabych punktów, ale jak się właśnie okazuje, tak jak i ja mam taki, tak i on. Jest nim jedna i ta sama kobieta.

- W tej chwili nie mogę powiedzieć – odpowiedział spokojnie. – Znasz zasady, Riina. Skup się na niej. Zapewnij jej maksymalną ochronę.

- O to nie musisz się już martwić – mruknąłem. – Mam pytanie... - zerknąłem w stronę zabawiających się żołnierzy, ale sprawiali wrażenie kompletnie pogrążonych w przyjemności. Nie o nich mi chodziło, ale o te dwie dziwki, które teraz ujeżdżali. – Wiesz, co się zmieniło, że Mironov chce ją żywą? Już dwa razy przeszkodziliśmy jego ludziom. On nie chce jej zabić.

- Dlaczego tak myślisz?

- Grayson, spotkaliśmy skurwiela na lotnisku. To co zobaczyłem w jego oczach...

- Kurwa! Jakim cudem? – ryknął w słuchawkę.

- Idiotyczny przypadek. Mój odrzutowiec stał obok jego. Nie sądzę, żeby dokładnie się jej przyjrzał, jednak...

- Posłuchaj. Nie powinienem, ale powiem ci, przez wzgląd na nią. Mironov to całkowicie zdegenerowany skurwiel. Riina... Przez wiele lat więził własną żonę i regularnie ją gwałcił. Odebrała sobie życie, gdy oddał ją swoim brygadzistom. Może to da ci pojęcie, z jakim potworem masz do czynienia.

Syknąłem zaciskając palce... Kurwa!

Odrzuciłem telefon na siedzenie i ściskając grzbiet nosa, starałem się opanować. Nie mam powodu nie wierzyć w to, co powiedział Miller. Ma taki dostęp do informacji, że nawet służby bezpieczeństwa byłyby wkurwione swoją nieudolnością. To, że zdradził mi coś tak ważnego świadczy o tym, że po pierwsze, Mironov stanowi większe zagrożenie niż zakładałem, a po drugie... Zainteresowanie Millera Alexią nie jest przelotne.

Ludzie jego pokroju nie udzielają takich informacji...

Kiwnąłem na Ignacio i wskazując mu miejsce, poczekałem, aż usiądzie. Byłem wściekły i całkowicie rozkojarzony. Dodatkowo, odgłosy pieprzenia zaczynały mnie niemiłosiernie wkurwiać. Szczególnie piski i jęki tych dwóch dziwek. Zerwałem się z miejsca i podchodząc do chłopaków, spojrzałem z góry na stworzony przez nich jebany układ planetarny, po którym krążyły wypięte dziwki.

- Zatkajcie im jadaczki, bo zaczynają mnie porządnie wkurwiać – warknąłem do pierwszego z brzegu żołnierza.

Nie czekając, aż wypełnią rozkaz i wsadzą im kutasy w usta, wróciłem na swoje miejsce. Dosłownie po chwili zapadła błogosławiona cisza, ale nie łudziłem się, że potrwa długo.

- Ilu naszych będzie na lotnisku?

- Osiem wozów – odpowiedział Ignacio. – Szesnastu naszych najlepszych ludzi.

- Dobrze... Zadzwoń do Umberto. Niech podstawi na lotnisko w Santa Monica cztery samochody i opracuje najbezpieczniejszą drogę do mojego apartamentu. Tam lądujemy, powiadom pilotów. Od tej chwili będziesz odpowiedzialny za Alexię. Ustalę to z Santem i Dario z Arturo mogą ci pomagać, ale to twoja działka.

Nie miałem wyjścia. To jedyny człowiek, poza Santino, któremu ufałemm i któremu powierzyłbym Alexię. Wiedziałem, że nie da się wykiwać tak jak tych dwóch i będzie jej strzegł.

- Rozkaz.

- Zajmij się nimi – wskazałem głową na chłopaków. - Niech kończą i doprowadzą wszystko do porządku. Nie chcę potem mieć na karku wściekłej kobiety i słuchać jej brzęczenia. Niech te dwie nie pokazują się Alexi na oczy. Po przylocie odbierz im wszystkie przepustki i przypomnij o pewnych podstawowych rzeczach.

Wróciłem do sypialni i w samych bokserkach położyłem się obok Alexi, biorąc ją w ramiona. Mam pierdolca na punkcie tulenia jej do siebie. Zresztą już kolejnego na długiej liście przewinień Alexi D'Angelo. To jej wina... Tych cholernych oczu i tego dziwnego uczucia, jakie mnie wypełnia, gdy jest ze mną.

Byłem wkurwiony tym, że nie powiedziała mi o zranieniu. Nie miałem, pojęcia, jakim cudem nie zauważyłem tego w hotelu. Jedyne co mogę powiedzieć na swoją obronę to to, że tak mi zawróciła w głowie, że myślałem fiutem, a nie głową. Wiem, że choć powinienem zrobić jej awanturę, że przemilczała coś tak ważnego, to nawet się nie odważę. Jeżeli teraz, ktoś powie mi, że się boję, to mu zajebię, słowo!

Ja się nie boję... To raczej pewien rodzaj ostrożności. Ostatnio jak się na mnie wkurwiła, przestrzeliła mi oponę i spierdoliła na dwa tygodnie. Nie mogę sobie pozwolić na powtórkę z rozrywki, tym bardziej teraz, gdy tylko czekać, aż ruski skurwiel uderzy. Westchnąłem i zamykając oczy, mocniej wtuliłem się w miękkie kobiece ciało. Czułem oddech Alexi na szyi, ogrzewał mnie i łaskotał, tak jak jej długie rzęsy. Kurwa! Chyba już naprawdę mam najebane w głowie, że myślę o takich rzeczach. Może i mam, stwierdziłem z uśmiechem. Nic na to nie poradzę.

Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby ta mała cholera choć trochę się mnie bała...

Obudziłem się dobrą godzinę przed lądowaniem, z cholernie bolesną erekcją. Alexia jeszcze spała, posapując cicho w moją szyję. Przerzuciła długą nogę przez moje biodro, więc nic dziwnego, że żywo zainteresowałem się całkiem miłym fragmentem odsłoniętego ciała dziewczyny.

Gładząc palcami udo, prześlizgnąłem się na pośladek i błądząc palcami po ciepłym ciele, dotarłem do cholernie rozgrzanego miejsca pomiędzy jej nogami. Wsunąłem palce pod koronkę grzesznych majteczek,, odnajdując bezbłędnie wilgotną dolinkę. Zagryzłem usta, gdy jęknęła przez sen, dociskając się do mojego boku i twardego jak skała kutasa pulsującego teraz pod jej udem.

Była tak mokra, że bez problemu zakopałem w jej wilgoci dwa palce, poruszając nimi w miarowym, leniwym rytmie, podczas gdy kciukiem pocierałem przez majteczki łechtaczkę. Alexia pojękiwała cichutko, ale wciąż spała. Jeszcze nigdy nie robiłem tego na śpiocha, pomyślałem z uśmiechem kładąc dziewczynę na środku łóżka i zsuwając się pomiędzy jej długie nogi. Wychyliłem się, ściągając z fotela spodnie i wygrzebując z kieszenie srebrny pakiecik, rzuciłem na łóżko. Nienawidzę tego kurestwa!

Zsunąłem się niżej napierając barkami na uda Alexi i otwierając ją szeroko dla siebie. Przesunąłem nosem wzdłuż jej cipki, zaciskając ustami przez całkowicie już wilgotny materiał łechtaczkę. Wessałem mały guziczek czując na języku delikatne pulsowanie. Nie mogłem się nią nasycić...

Odsunąłem na bok koronkę, przesuwając ustami po wilgotnych płatkach i wsunąłem język głęboko w ciasną cipkę. Syknąłem, czując, jak zwinne paluszki wplątane w moje włosy zaczęły drapać mnie po głowie. Cholera, gdybyśmy mieli więcej czasu, pożerałbym jej cipkę godzinami. Niestety, mamy mniej niż godzinę do lądowania, więc do cycuszków dołączy cipka, a to wszystko jeszcze dzisiejszej nocy.

- Sebastiano...

- Obudziła się, moja śpiąca królewna – mruknąłem zdejmując pośpiesznie bokserki oraz jej przemoczone majteczki i łapiąc w zęby pakiecik, rozerwałem wyjmując lateksowy krążek. – Nienawidzę, gdy coś oddziela mnie od ciebie – mruknąłem nakładając gumkę na twardego fiuta. – Będzie ostro – ostrzegłem wbijając się w nią jednym ruchem bioder. - O kurwa! Jesteś zajebiście ciasna – wysapałem.

Opierając się na kolanach, chwyciłem prawą nogę Alexi unosząc ją wysoko i odsłaniając tym samym jej cipkę. Zwolniłem, obserwując z fascynacją, jak mój fiut wsuwa się w jej ciasne wnętrze. Ściskała mnie tak dokładnie, jakby jej cipka była rękawiczką dla mojego kutasa.

Oderwałem wzrok unosząc głowę tylko po to, by po raz kolejny dać się pochłonąć tym cudownym oczom. Warknąłem, widząc jak Alexia zagryza usta starając się powstrzymać przed wydawaniem głośniejszych jęków. Tak jak wkurwiały mnie te odgłosy, gdy pieprzyłem się wcześniej, tak teraz chciałem je słyszeć i to słyszeć wyraźnie.

- Daj mi to – warknąłem uderzając biodrami. – Chcę cię słyszeć, Alexia!

Czułem pod palcami, jak zaczęł prężyć mięśnie, nieomylny znak, że jest blisko. Miałem ochotę na dłuższą zabawę, ale zrobimy to następnym razem, a wtedy dopilnuję, żeby nie było żadnego pieprzonego wina na pokładzie.

Widząc, jak uparcie stara się powstrzymywać, zmieniłem pozycję i biorąc jedną nogę pomiędzy swoje uda, drugą założyłem na bark w taki sposób, że leżała w poprzek mojej klatki piersiowej. Wystarczyło, że delikatnie przechyliłem biodra dziewczyny w dół i mam to.

- Sebastiano!

- Więcej – warknąłem wbijając się szybko i za każdym razem stymulując jej punkt G. – Daj mi jeszcze więcej...

Ja pieprzę! Gdyby miała świadomość tego, że słychać ją zapewne w głównej kabinie, chyba by mnie zabiła. Pocieranie raz za razem jej najczulszego punktu doprowadziło ją do utraty zmysłów. Chwyciłem w palce pierś Alexi, ściskając perfekcyjną doskonałość i skręcając w palcach sutek, słuchałem, jak z każdym uderzeniem bioder, wykrzykuje swoje spełnienie. Uwielbiałem słuchać, jak dochodzi... Tym razem, gdy przeszył mnie ognisty prąd pędząc żyłami prosto do bioder, nie odwlekałem spełnienia. Kolejny raz zmieniłem pozycję i chwytając Alexię za włosy na karku uniosłem jej twarz, opadając ustami na miękkie wargi. Wyjęczałem każdą jedną sekundę w jej usta, pozwalając jej palcom zagłębić się w moich wilgotnych włosach.

- Słodki Jezu...

Opadłem bez sił obok Alexi, dysząc i czując, jak moje serce powoli uspokaja swój dziki galop. Przyciągnąłem ją bliżej wtulając twarz w gęstwinę włosów i wdychając odurzający zapach ciała. Alexia przycisnęła się do mnie i zarzucając nogę na moje biodra wcisnęła się cycuszkami w mój bok.

- Nie grasz fair, D'Angelo – mruknąłem całując ją w obojczyk.

- To nie ja cię obudziłam – zaśmiała się ochrypłym głosem, na co mój fiut oczywiście zareagował w wiadomy sposób. – Oho... Ktoś tu nie ma dosyć.

Przetoczyłem się, kładąc się na dziewczynie i opierając się na przedramionach, aby jej nie zgnieść, spojrzałem z góry na usta wygięte w zadziornym uśmiechu.

- Możesz dodać do swojego CV, że należysz do Mile High Club – oznajmiłem całując ją w brodę. – Następnym razem zabiorę cię daleko i przez cały czas będziemy się pieprzyć w sypialni – mruknąłem niezadowolony, że nie mieliśmy więcej czasu.

Popędzając małą złośnicę, ubraliśmy się i wyszliśmy z sypialni. Poczułem, jak Alexia spięła się wchodząc do głównej części odrzutowca. Na szczęście nigdzie nie było widać już prawie byłych pracownic, więc z uśmiechem posadziłem jej seksowny tyłek na fotelu, upewniając się, że zapięła pasy.

- Maniak kontroli – parsknęła śmiechem.

Nie skomentowałem tej małej uszczypliwości z tej prostej przyczyny, że właśnie podchodziliśmy do lądowania. Jak ona lubi mnie prowokować. Pewnie dlatego, że jeszcze się mnie nie boi, a cholera, powinna. Chociaż trochę, na Boga, żebym zachował twarz. A tak... Uśmiecham się jak jełop w najbardziej idiotycznych momentach, pozwalam sobie wejść na głowę pyskatej cholerze i jeszcze się z tego cieszę.

- Jesteśmy w Santa Barbara? – zapytała zatrzymując się na chwilę w otwartych drzwiach odrzutowca.

- Nastąpiła mała zmiana planów – wyjaśniłem prowadząc ją do czekających na nas czterech SUV-ów. - Pojedziemy teraz do mojego apartamentu. Wieczorem mam ważne spotkanie, a ty w tym czasie zostaniesz u mnie. Rano zastanowimy się nad środkami bezpieczeństwa, ale póki co, Ignacio jest odpowiedzialny za ciebie.

Nie zdążyliśmy dojść do pierwszego auta, gdy ze środka wysiadł Sant. Zaskoczony zatrzymałem się, przyciągając do siebie Alexię. Moi ludzie wzięli nas w ciasny krąg, zasłaniając przed widokiem innych osób.

- Mamy problem, Riina – rzucił. – Ruscy ostrzelali dwa z naszych klubów. Straciliśmy dwóch ludzi, rannych mamy pięciu i cztery dziewczyny.

A więc skurwiel nie czekał... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro