Rozdział 32
Rozdział ze specjalnymi życzeniami urodzinowymi dla MarzenaZarzycka815. Spełnienia marzeń na te twoje hymm... wciąż osiemnaste urodziny. Połączmy się, dziewczyny i złóżmy jej życzenia. Nie tylko FB działa. Wattpad też łączy ludzi . STO LAT MARZENKA!!!!
💞💯🎂🎉🎈🎊🎁💐🍾🍹🍸🥂😍🥰
PARTY TIME!!!!!
Sebastiano...
Zaciskając powieki starałem się ze wszystkich sił nie wybuchnąć. Pieprzone pachołki Gottiego! Mogłem się spodziewać, że sukinsyny mimo wszystko zostaną w Los Angeles, razem z don Vito i resztą jego najbliższych współpracowników. Sprawy się skomplikowały i naprawdę nie miałem teraz pojęcia, jak mamy wybrnąć z tego szamba.
Nie ma, kurwa, mowy, żebym poszedł na jakieś ustępstwa. Fakt jest jeden. Pieprzony Gotti podniósł swoje łapska, chcąc zgwałcić jedną z pracujących za barem dziewczyn. Bez znaczenia, kim była ta dziewczyna. Jawnie i z premedytacją zlekceważył moje ostrzeżenia i złamał obowiązujące prawa. Poniósł śmierć. Zasłużoną. Nie będę się teraz bawił w jakieś pierdolone układy, żeby zatuszować sprawę i w jakiś sposób zadośćuczynić rodzinie. Niech, kurwa, najpierw zapłacą wszystkim ofiarom Gottiego, to może wtedy porozmawiamy.
W tej chwili, moi ludzie od niedzieli starają się zabezpieczyć wszystko, co miało związek z Gottim. Na szczęście mamy też dowody na gwałt na matce Glooma, w postaci zeznań świadków, którzy niestety później zaczęli ginąć w wypadkach. Ale coś tam mamy. Najwięcej roboty będzie miał z tym burdelem Sant.
Właśnie z powodu tego całego chujostwa zupełnie zapomniałem o Alexi. Spojrzałem za plecy, na milczącą o dziwo dziewczynę i na moich ustach pojawił się mały uśmiech. Chociaż raz nie strzelała z tych swoich oczu wściekłymi błyskawicami. Chociaż raz...
Stała zupełnie nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w drzwi i wyglądała, jakby nie oddychała. Te swoje małe piąstki trzymała zaciśnięte przy piersi, przez co jej cycki ściśnięte w tej cholernej czerwonej sukience prawie wyskakiwały na wierzch.
No ja pierdolę! Zazgrzytałem zębami, wściekając się na nią, na własne ciało i na cholerne okoliczności.
Na nią, bo cholera, kusi mnie na każdym kroku. Od pierwszej chwili, gdy tylko ją zobaczyłem, od chwili, gdy spojrzała na mnie tymi cholernymi oczami i nie potrafiła oderwać ode mnie wzroku. Od chwili, gdy z tym zmysłowym ciałem zjawiła się w moim biurze, a ja rozpierdoliłem własne życie dla tej kobiety.
A teraz jej życie leżało w moich rękach, bo jak się właśnie okazało, Nietykalna to ona jest tylko dla moich ludzi. Cała reszta, Bratva i ich wynajęte wściekłe psy, i ta pierdolona sycylijska banda, wszyscy oni będą chcieli ją dorwać. Każdy z różnych powodów, ale prędzej wydam na nich wszystkich wyrok niż pozwolę, żeby spadł jej włos głowy.
***
Lexi...
Przestałam oddychać... Tak, jakby jakaś dłoń zacisnęła się na moim gardle i zaciskając palce nie pozwalała nabrać tchu. Chryste Panie, o co tutaj chodzi?!
Jeszcze chwilę temu leżałam wściekła na biurku, podczas gdy ten cholerny mafioso od siedmiu boleści, podciągał mi sukienkę i chciał przelecieć na swoim biurku. O, przepraszam... Zerżnąć. Jest zasadnicza różnica, przynajmniej jeżeli chodzi o mnie. Byłam wściekła. Dokładnie od tej chwili, gdy schylając się do szuflady, usłyszałam za sobą ten zimny głos przepełniony wściekłością.
To jego do mojego biura, D'Angelo, zabrzmiało jak teraz, kurwa, się policzymy... Zarozumiały kutas, który myśli, że jest Bogiem! Pojawił się pan na włościach, mafijna burdelmama korzystająca z usług personelu. Jeżeli dziwicie się czasami, dlaczego mają tyle szmalu, to tylko pomyślcie, ile zaoszczędzają nie płacąc za pieprzenie się z dziwkami, które dla nich pracują. I przepraszam bardzo... Niby ja mam być zazdrosna? O kogo? O dziwki? No proszę was...
A teraz? Stałam na środku gabinetu, zszokowana tym, co się właśnie stało i nie wiedziałam, co mam zrobić. Zemdleć? Zacząć się drzeć, jak ogarnięta paniką przyszła ofiara mafijnych porachunków? Czy raczej spieprzać, gdzie mnie oczy poniosą?
Jezu Chryste! Zaczyna do mnie docierać i to w wyjątkowo brutalny sposób, że wdepnęłam w niezłe gówno. Do tej pory przyjmowałam wszystko z lekkim przymrużeniem oka, w końcu co mógł mi zrobić Sebastiano, skoro jestem pod opieką jego ojca? Otóż okazuje się, że bardzo wiele i nie wszystko musi mi się podobać.
Pomijam oczywisty fakt, że ten facet ma poważnie problemy emocjonalne. Raz zimny, gotowy zmieszać mnie z błotem i strącić z czubka swoich bajeranckich butów jednym ruchem, zaraz po tym, robi jakieś dziwne jazdy zazdrości, jakby co najmniej miał do tego prawo. Raz cholernie gorący, że zapiera mi dech, a za chwilę dostaję kopniaka na otrzeźwienie. Nie piszę się na takie gówno. Nie piszę się na bycie jedną z wielu. Nie piszę się na biurowe pieprzenie. Nie piszę się na faceta, który pieprzy wszystkie chętne cipki na tej szerokości geograficznej.
Nie jestem Kolumbem, żeby razem z Riiną odkrywać pieprzoną Amerykę. Niech robi to w pojedynkę, albo z tym swoim kumplem do ruchania dziwek, Santino.
- Alexia? W porządku?
Spojrzałam na stojącego przede mną Sebastiano, zastanawiając się, jakim cudem wygląda, jakby nic się przed chwilą nie stało. Ludzie! Przecież bez mało doszło do jakichś mafijnych porachunków, z których nic nie rozumiałam, a w środku tego gówna byłam ja. Jak się chyba właśnie przekonałam, ten cholerny status może okazać się ciężarem, a nie tarczą.
Potrząsnęłam głową.
- Nie rozumiem... Co się właściwie stało? Kim byli ci mężczyźni i o co, do jasnej cholery, im chodziło?
- Nie twoja sprawa – wysyczał patrząc na mnie, a jego tęczówki z zielonych zmieniły kolor na piekielną czerń. – Kurwa! Nie mogłaś jeszcze siedzieć na dupie w bezpiecznym miejscu? Nie możesz, jak normalne kobiety siedzieć na dupie i nie wiem... Malować, kurwa, paznokcie?!
- No przepraszam, że w ogóle jeszcze żyję – warknęłam zaciskając pięści. – Zdaje się, że kazałeś mi być dzisiaj w pracy. Tak czy nie? Więc, jeżeli w ramach swojej mafijnej inicjacji na pieprzonego głównodowodzącego, nadepnąłeś komuś na odcisk, albo przez przypadek przeleciałeś któremuś żonkę, to trzeba było mnie zawiadomić, a nie urządzać mi teraz jakieś chore jazdy. Siedziałabym sobie na tyłku, oglądając Netfixa i sprawdzając od czasu do czasu, jak bardzo wkurwia cię moje istnienie.
- D'Angelo, znowu zaczynasz mnie wkurwiać swoim niewyparzonym językiem. Czy ty wiesz, co się właśnie stało? Ja pierdolę! Mam trupa, wojnę na karku i dwa wściekłe kundle, które teraz wezmą na cel ciebie. Po chuj przylazłaś do biura, co?
Czy on właśnie zasugerował, że to przeze mnie? Zacisnęłam pięści powstrzymując się przed wyrażeniem swojej wściekłości w bardziej brutalny sposób.
- Wiesz, co? – zapytałam gromiąc go wzrokiem. – A weź się pierdol!
Odwróciłam się i wyszłam z tego szklanego mafijnego piekła. Niech siedzi sobie i użala się nad swoim marnym życiem. Uśmiechnęłam się, gdy do moich uszu dotarł głośny ryk, po czym coś z łoskotem rozbiło się na ścianie. Ups... Chyba mafijny dupek jest wściekły, pomyślałam wychodząc do socjalnego, zrobić sobie kolejną kawę. A miał takiego ładnego laptopa, no szkoda...
Ludzie! A mogło być tak cudownie... Miałam taki miły weekend, pomijając oczywiście wtorkowe starcie z szurniętym szefem i incydent, po którym mam cholerne szwy na biodrze, cały tydzień był cholernie cudowny. Dlaczego, do licha, nie zostałam w domu? Źle mi było? Spokój, cisza, czyste powietrze i doskonały widok, z możliwością częstego używania środkowego palca bez ryzyka, że adresat zobaczy miły, sąsiedzki gest. Wrrr...
Z kubkiem aromatycznej kawy w dłoni, oparłam się o stół, patrząc na skąpane w słońcu miasto widoczne z okna. Jak mnie wkurzy jeszcze bardziej, to cisnę mu na biurko podanie o urlop i wybędę gdzieś w spokojne miejsce. Alaska brzmi całkiem nieźle, tak samo jak Mount Everest. A tak w ogóle, to chyba mam jakiegoś pecha... Facet, który przez tyle miesięcy psuł mi krew i zrujnował moje życie seksualne miażdżąc libido, okazał się najprzystojniejszym i najgorętszym ciachem, jakie miałam nieszczęście spotkać. Nieszczęście, bo nie dość, że to mój szef, to jeszcze cholerny mafioso, który trzęsie tym miastem. To jego jesteś moja, D'Angelo... Chciałbyś, Riina... Możesz sobie pomarzyć. Dobrze, że tych dwóch wparowało do gabinetu, bo naprawdę nie wiem, czym by się skończyły te zapasy na biurku. Na szczęście Sebastiano nie zauważył szwów, które mam na lewym biodrze. Jakoś niespecjalnie chciałoby mi się tłumaczyć, a znając tego maniaka kontroli, to przydzieliłby mi nie dwóch, jak dotychczas, a cały batalion mafijnych żołdaków.
- Przestałaś już strzelać focha?
Drgnęłam słysząc za sobą ochrypły głos Sebastiano. Byłam tak zatopiona w myślach, że nawet nie usłyszałam, jak wszedł do pomieszczenia socjalnego, zamykając za sobą drzwi. Mała przestrzeń, którą przyszło nam dzielić momentalnie wypełniła się gwałtownymi emocjami. Złość, żal i to cholerne pożądanie, nad którym nie potrafię zapanować. Zacisnęłam mięśnie, połykając jęk, gdy znajomy ból ścisnął moim podbrzuszem. Szatańskie sztuczki!
- No, D'Angelo. Przestań zachowywać się jak dziecko – mruknął. W szybie okna doskonale widziałam jego zarozumiałą i przystojną twarz, i słowo, chęć zmazania mu tego cholernego uśmieszku była bardzo duża. – O co jesteś zła, co?
No, kurwa, o nic! Pełnia pieprzonego szczęścia!
Spojrzałam przez ramię na opartego o drzwi Sebastiano. Nie miał na sobie marynarki, co raczej mnie nie dziwi. Gładki materiał czarnej koszuli przylgnął do każdego zarysowanego mięśnia na jego szerokiej klatce piersiowej. Odprasowane na kant spodnie podkreślały wąskie biodra i długie umięśnione nogi. Zdecydowanie facet był wart grzechu. Mówię to, jako przedstawicielka płci przeciwnej, preferująca samców. Nawet, gdybym przejawiała zainteresowanie cipkami, z ręką na sercu musiałabym powiedzieć, że Sebastiano Riina mógłby niejedną lesbijkę sprowadzić z obranej drogi.
- Przypominam, że ze sprzętu znajdującego się w tym pomieszczeniu korzysta wielu pracowników. Zniszczenie ekspresu do kawy, może przynieść daleko idące negatywne konsekwencje w postaci buntu, strajku lub w ekstremalnych przypadkach, masowych wypowiedzeń, że o zamieszkach nie wspomnę. Wbrew pozorom, znalezienie desperatów chcących pracować w firmie zarządzanej przez pana, nie jest łatwym zadaniem. Wystarczy wspomnieć o siedmiu, a raczej ośmiu już byłych asystentkach.
- Jesteśmy na zebraniu grupy rekrutacyjnej? – parsknął Sebastiano wkładając prawą dłoń do kieszeni.
Kciukiem lewej bawił się dużym sygnetem znajdującym się na serdecznym palcu. Innych pierścieni, które widziałam wcześniej na jego palcach już nie miał. To chyba ten sam pierścień, który widziałam na palcu Danielo. Znak, że jego właściciel jest pieprzonym bossem Cosa Nostry. Ale nie moim.
- Chcę tylko panu uświadomić, że w niektórych przypadkach, żadne pieniądze nie zrekompensują pracy dla kogoś takiego, jak pan – postanowiłam zachować dystans przełożony – podwładna, co cholernie go wkurzało, sądząc z tego, jak gwałtownie zaciskał szczękę. – Wiem to z własnego doświadczenia. Ma pan do mnie jakąś sprawę, czy tak, jak ma pan to w zwyczaju, przyszedł pan powkurwiać mnie dla sportu?
Po głupim uśmieszku na jego twarzy nie pozostał nawet ślad. Z warknięciem, które zabrzmiało w tym małym pomieszczeniu jak grzmot, wyprostował się i odbijając od drzwi wbił we mnie wypełnione wściekłością oczy.
- Ty naprawdę nie wiesz, kiedy powinnaś trzymać język za zębami, Alexia – syknął wkurzony i szarpnięciem otworzył drzwi. – Dokończymy rozmowę, ale w moim gabinecie.
Doznałam chyba pieprzonego deja vu, patrząc na plecy oddalającego się Sebastiano. Wściekłość też ma swój zapach, doszłam do takiego wniosku, idąc korytarzem w stronę swojego biura. W przypadku tego konkretnego mężczyzny jest to zapach pieprzonej piekielnej siarki.
No i o co ten dym? Sam zaczął, to niech pocałuje mnie teraz w... Albo raczej nie! Przekonałam się, że Sebastiano zdecydowanie ma problem z utrzymaniem rąk przy sobie i pała jakąś dziwną zboczoną sympatią do mojego tyłka. Jestem pewna, że gdybym wyskoczyła z tekstem pocałuj mnie w dupę, wziąłby to nad wyraz poważnie i nie tylko pocałował, ale i zerżnął, tak jak już mi tym groził. Ciekawe, co na to związki zawodowe? Mamy tutaj do czynienia z napaścią słowną, naruszeniem nietykalności cielesnej i podaniem środków odurzających, groźby karalne, przemoc fizyczna, bo szarpanie również się do niej zalicza, molestowanie i wiele innych, nad którymi nie mam teraz czasu się zastanawiać, ponieważ ziejący spaloną siarką ogar, stanął w progu swojego szklanego królestwa czekając, aż wejdę do środka.
Jednym spojrzeniem ogarnęłam dziurę w ścianie i szczątki roztrzaskanego laptopa. Dobrze, że nie celował w szklaną powierzchnię dzielącą nasze biura, bo wykułby w ten sposób okno do mojego biura, a jakoś niespecjalnie uśmiecha mi się patrzeć na jego wkurzające miny. Nie marszczy czoła, nie robi jakichś dziubków i dziwnych grymasów, po prostu spojrzy na ciebie, dziewczyno, ze swojego piedestału i już wiesz, że masz przejebane. Przynajmniej do tej kasy zaoszczędzonej na bzykaniu dziwek, może śmiało dołożyć te za wszelkiego rodzaju usługi kosmetyczne. On się nie pomarszczy. Nie ma prawa!
O nie... Sebastiano Riina opanował do perfekcji zabijanie mnie wzrokiem. Zaciskał szczękę, aż prawie słyszałam, jak chrzęści w stawie skroniowo- żuchwowym, podczas gdy zielone oczy zamieniły się w śmiercionośne narzędzia.
Jezu! Ostatnio nie dość, że zaczęłam przeklinać, to jestem cholernie sarkastyczna. No dosłownie zabijam swoim szyderczym poczuciem humoru. Każda jedna negatywna cecha mojego charakteru, jaka wylazła z głębi mojej anielskiej osobowości, to oczywiście też wina tego faceta. Dziewczyny, ja naprawdę mam narypane w głowie, bo choć wiem, kim rzeczywiście jest, wcale się go nie boję. Mało tego, wyprowadzanie Sebastiano z równowagi sprawia mi taką frajdę, że chwilami boję się, że puszczą mu hamulce i w końcu spełni swoje groźby. Udusi mnie, albo spierze tyłek. I właśnie to drugie cholernie mnie rajcuje.
- Usiądź.
Spojrzałam przez ramię unosząc w górę brew, a następnie na te przeklęte krzesła stojące przed biurkiem. Mowy nie ma, że usiądę na tym wymyśle zdesperowanego dekoratora wnętrz. Teraz, znając lepiej gusta Sebastiano, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że to kobieta. Widocznie kręcenie się tyłkiem na siedzeniu uważała za cholernie podniecające dla obserwującego ją z drugiej strony mężczyzny. Ciekawe, czy ją też zerżnął?
- Idź i przytargaj ten cholerny fotel – warknął widząc, jak stoję w bezruchu. – Nie mam dla ciebie całego dnia.
- Wolę postać – rzuciłam. – Ostatni raz, gdy to zrobiłam, skończył się dla mojego kolana szwami.
- Dlaczego jesteś tak cholernie uparta, D'Angelo? – warknął, po czym złapał mnie za ramię, przeciągnął na drugą stronę i mało delikatnie rzucił na swój dyrektorski fotel. Jęknęłam, gdy oparcie uraziło moje już i tak zmaltretowane biodro. – Co jest, D'Angelo? Dupka zabolała? – parsknął pochylając się nade mną. – Obiecuję ci, że jak będziesz mnie tak dalej prowokowała, nie będziesz mogła siedzieć na tyłku przez tydzień. Skończyłem się z tobą pierdolić, Alexia.
- Gwoli ścisłości, nawet nie zacząłeś i radzę ci nie wpisywać tego życzenia na listę do Mikołaja – odparowałam. No co za kutas! – W tym roku nie zasłużyłeś na taki prezent. Ale nie martw się. Wciąż masz swoje dziwki. Zajmą się tobą odpowiednio.
- Ty chyba naprawdę jesteś zazdrosna – zarozumiały uśmiech pojawił się na jego twarz. – Wypominasz mi je co chwila.
- Śnij dalej – mruknęłam ironicznie.
- Alexia... - mruknął z tym dupkowatym uśmiechem, który doprowadzał mnie do szewskiej pasji.
Najgorsze ze wszystkiego były te jego cholerne zielone ślepia, którymi wypieprzył mnie już dzisiaj tyle razy, że zaczynam żałować tych lustrzanych okularków, których się pozbył. Nie widzisz, nie czujesz tak intensywnie.
- Ty dalej nie rozumiesz, w jakim świecie przyszło ci żyć.
- A czy ktoś był łaskaw mi to wyjaśnić? – odparowałam z wyzwaniem. – Nie? To przepraszam cię uprzejmie, boss – rzuciłam z ironią, - ale nie miałam czasu poszukać kursów, jak być dobrym członkiem pieprzonej mafii.
- Ja pierdolę! To jest właśnie to! Ten twój niewyparzony język – syknął pochylając się nade mną. – Uwierz mi, mała zołzo, że znalazłbym dla niego znacznie lepszą robotę, niż wkurwianie mnie słowami, które wychodzą z tych twoich obłędnych ust. Jestem pewien, że jak zatkam ci usta kutasem, w końcu nauczysz się kilku rzeczy.
- A może chcesz poczuć moje zęby, gdy będę ci odgryzać fiuta? – warknęłam wyprowadzona z równowagi.
Cokolwiek chciał powiedzieć, przerwał mu dźwięk dzwoniącej komórki. Przez chwilę widziałam, jak przez jego twarz przesuwają się gwałtowne emocje, od zmartwienia, po wściekłość. Chyba nie bardzo wiedział, jak ma ze mną rozmawiać, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Wcale się nie dziwię, skoro obracał się wśród dziwek, do których zaliczam niedoszłą aktorkę porno, która dała mi podsłuchać darmowy audiobook swoich orgazmów. Zapewne cała konwersacja z takimi kobietami ogranicza się do trzech słów: otwórz usta, ssij i połknij... Na wyżyny konwersacji to nie zajdą. Zdążyłam zamrugać, a to wszystko zniknęło. Twarz Sebastiano przypominała w tej chwili maskę. Zimną, kamienną maskę, wpatrzoną w ekran telefonu.
Wściekła wiązanka włoskich przekleństw wypełniła ciszę. Rzadko miałam do tej pory okazję zobaczyć, jak Sebastiano traci opanowanie. Zazwyczaj wściekał się na mnie, choć słowo, nie mam pieprzonego pojęcia, dlaczego. Te jego chore jazdy zazdrości to też coś, czego jak na razie nie kumam. Już o tym wspominałam, ale powtórzę. Ten facet naprawdę ma problemy emocjonalne.
- Alexia, do cholery!
Podskoczyłam słysząc nad głową gniewny głos i unosząc wzrok spojrzałam na Sebastiano. Wciąż miał na twarzy ten specyficzny grymas zimnej furii i tym razem byłam szczęśliwa, że to nie ja jestem za to odpowiedzialna.
- Skup się, kurwa! – poderwał mnie z miejsca, zaciskając palce na prawym ramieniu. - Masz pięć minut, żeby zniknąć, rozumiesz? Zabierz swoje rzeczy i spieprzaj z biura. Nie zjawisz się, dopóki nie ogarnę tego burdelu, a już tym bardziej nie pozbędę się Sycylijczyków. Pracuj zdalnie, czy co tam chcesz robić, masz przecież wszystkie pełnomocnictwa, ale masz się nie pokazywać w biurze, czy to jasne?
Otworzył drzwi ciągnąc mnie za sobą, ale momentalnie zatrzymał się, przeklinając pod nosem. Znajdowaliśmy się już w moim biurze. Od głównej hali oddzielał nas tylko korytarz, który prowadził do kilku pokoi przeznaczonych na zebrania i spotkania biznesowe.
Nie wiem, co się dzieje, ale sądząc po dziwnej atmosferze, która z miejsca uciszała wszystkie rozmowy pracowników, ktoś właśnie zjawił się na tym piętrze. Niestety, cały widok zasłaniały mi szerokie plecy Sebastiano, a palce zaciśnięte na moim nadgarstku przytrzymywały mnie w miejscu lepiej niż stalowe kajdany.
- Schowaj się w moim gabinecie – syknął nawet na mnie nie patrząc. – Odczekaj kilka minut i spadaj. Zrób to teraz, D'Angelo.
Wyrwałam, jakbym uciekała przed rozjuszoną bestią, która chciała rzucić mi się do gardła. Przymknęłam drzwi i opierając się plecami o ścianę z dala od szklanej powierzchni, czekałam na to, co się stanie. Prawdopodobnie ktoś przyszedł do Sebastiano. Ten ktoś nie mógł mnie za żadną cenę zobaczyć. Po wizycie tych dwóch gangsterów, mogę się tylko domyślić, że zachowanie Sebastiano ma związek z nimi i z tym kimś, przed kim się teraz chowam. Serce tak głośno mi biło, że nawet nie słyszałam, o czym rozmawiają. Tak jak mi kazał Sebastiano, odczekałam, aż w moim biurze nie będzie nikogo, po czym zabrałam swoje rzeczy i zmuszając nogi do stawiania spokojnych kroków, wyszłam z biura.
Opuszczenie budynku okazało się dużo łatwiejsze niż przypuszczałam. Nie uciekałam w panice, krzycząc w niebogłosy i wzywając ochronę, czy nawet policję. Spokojnie, z torebką przewieszoną przez ramię, wyszłam z budynku nie oglądają się za siebie. Przystanęłam przed głównym wejściem, założyłam przeciwsłoneczne okulary i dopiero wtedy dyskretnie rozejrzałam się dookoła.
Wszędzie ten sam pośpiech i pęd jak każdego innego dnia. Jedyną dysharmonią zakłócającą sielski i znajomy widok, była obecność czterech zaparkowanych przy chodniku samochodów terenowych. Strach, że już za chwilę ze środka wypadną uzbrojeni po zęby członkowie mafii pozbawił mnie tchu.
Spokojnie podeszłam do końca chodnika, zachowując bezpieczną odległość od SUV-ów i machnęłam ręką na zbliżającą się taksówkę, modląc się, żeby kierowca mnie nie zignorował. Odetchnęłam, widząc, jak zwalnia podjeżdżając do krawężnika. Wbrew pozorom, nie miałam wyboru. Wiedziałam, że jeżeli pojadę teraz do swojego starego apartamentu, zostanę spacyfikowana i uziemiona przez ludzi Sebastiano. Do odwołanie nie będę mogła wystawić nosa za drzwi, a to do odwołania, mogło trwać nawet tygodnie.
Cokolwiek wydarzyło się w sobotnią noc sprawiło, że ci ludzie wciąż są w Los Angeles i raczej nie chciałabym ich spotkać na swojej drodze.
Pozostawał apartament w Roosvelt Lofts. Dopiero będąc bezpieczna w mieszkaniu zaczęłam się zastanawiać, co ja, do cholery, będę robiła zamknięta w czterech ścianach. Atrakcje w postaci siłowni, czy basenu na dachu już dawno mi się znudziły, poza tym nie jestem typem fit dziewczyny. Lubię ruch, ale niekoniecznie wtedy, gdy muszę pocić się w zamkniętej sali, wypełnionej urządzeniami.
Rzuciłam torebkę na sofę i opadając na nią skrzyżowałam ręce pod biustem wpatrując się w apartament Sebastiano. Nie jestem stworzona do takiego życia... Po dziesięciu minutach dreptałam wzdłuż okna, przemierzając salon z jednego końca na drugi. Wyleniłam się ostatnie dwa tygodnie, a szczególnie w zeszłym tygodniu. Przez tę cholerną ranę nad biodrem musiałam odwołać spotkanie z dziewczynami. Żadna frajda patrzeć, jak te pijaczki będą doprowadzały się do upojenia alkoholowego, skora ja nie mogłam pić. Grayson w mało subtelny sposób dał mi do zrozumienia, że tak długo, jak będę brała tabletki przeciwbólowe, mogę zapomnieć nawet o winku.
Mężczyźni... Jak ich coś boli, to od razu sięgają po płyny wysokoprocentowe, a nam zabraniają wszystkiego.
Również zaproszenie dziewczyn do apartamentu nie wchodziło w grę. Znając Sebastiano i jego manię prześladowczą, od chwili mojego zniknięcia były pod obserwacją. Po tym, jak w środę zalogowałam się na pocztę dopiero po jedenastej, starałam się nie machać mu czerwoną płachtą przed nosem. Wystarczy, że widział moją czerwoną bieliznę, do czego się przyznał. Koniec końców, ostatni weekend spędziłam mile, ale bardzo nudno.
A teraz czeka mnie dokładnie to samo, ale bez tej pewności, że konkretnego dnia będę mogła wrócić do normalnego życia. O ile życie w tym pierdolniku, który jest dookoła mnie mogę nazwać normalnym.
Z kubkiem kolejnej kawy zasiadłam do laptopa i przeglądając od niechcenia pocztę, trafiłam na wiadomość od tej firmy z Nowego Yorku, która chce wybudować na terenach należących do konsorcjum jakiś hotel. O proszę! To jest coś, czym mogę się zająć, pomyślałam czytając dokładnie wszystkie wiadomości, jakie wymienił Sebastiano z właścicielem, lub właścicielami.
Chwyciłam telefon i bez zastanowienia wybrałam numer do Graysona, który odebrał zanim przebrzmiał pierwszy sygnał.
- Witaj, Mała Iskierko. Coś się stało, że do mnie dzwonisz?
Uśmiechnęłam się słysząc jak mnie nazywa. To takie słodkie... Po tym, jak traktuje mnie Sebastiano, czułe zwroty wypowiadane tą cholernie zmysłową chrypką, wywoływały drżenie na moim ciele. Nie to, że od razu rzuciłabym się w ramiona przystojnemu profesorkowi mając w głowie mojego aroganckiego szefa.
- Wszystko w porządku – odpowiedziałam opierając się o okno.
Zauważyłam, że Sebastiano jeszcze nie wrócił i przez chwilę coś zatrzepotało wewnątrz mnie, jak schwytany w sidła ptak. Przestań, Lexi! Facet zapewne zabawia się teraz w najlepsze, a ty się o niego martwisz? Potrząsnęłam głową wyrzucając z niej niepotrzebną obawę, do której nie miałam prawa. To nie moje sprawy, a Sebastiano już pokazał, jak bardzo liczę się w jego życiu. Czas, żebym coś zmieniła w swoim. Może to jeszcze nie jest czas na jakieś wielkie zmiany, typu nowy facet, ale od czegoś trzeba zacząć. Obserwowanie dzień po dniu, co robi Sebastiano nie jest zdrowe.
- Muszę wyjechać służbowo, a powinnam jutro zgłosić się na zdjęcie szwów. Dlatego...
- Poczekaj chwileczkę – przerwał mi, a po tej zaczepnej nutce, z jaką mnie przywitał nie było śladu. – Wyjeżdżasz z Los Angeles? Sama? Gdzie?
To jest właśnie to! Kolejny samiec, któremu się wydaje, że może sterować moim cholernym życiem. Najpierw Sebastiano Riina, a teraz Grayson Miller. Żaden z nich nie miał do tego prawa, do licha. To, że jakimś durnym zbiegiem okoliczności i pieprzonym mafijnym honorem trafiłam pod czarne skrzydła Cosa Nostry nie oznacza, że jestem ich własnością. Cokolwiek ma do powiedzenia na ten temat ten cholerny facet, ze swoimi cholernymi zielonymi ślepiami!
Wzięłam głęboki oddech, starając się okiełznać mój wybuchowy temperamencik włoskiej dziewczyny. Przez chwilę powtarzałam sobie, że to nie wina Graysona, tylko Sebastiano...
- Tak, wyjeżdżam z Los Angeles – odpowiedziałam spokojnie. – Mogę zgłosić się do jakiegokolwiek szpitala?
- Gdzie teraz jesteś? – mruknął po chwili ciszy
- W apartamencie.
- Przyjadę do ciebie. Będę najdalej za dwie godziny.
Zaskoczona spojrzałam na milczący telefon. Rozłączył się? Co, do cholery!
Odłożyłam urządzenie na kuchenną wyspę, zastanawiając się przez chwilę nad osobliwym zachowaniem Graysona. Mężczyźni są naprawdę dziwni... Każdy jeden egzemplarz powinien mieć dostosowaną do niego indywidualną instrukcję obsługi. Przynajmniej kobieta nie musiałaby się zastanawiać, co ma zrobić, gdy zacznie szaleć, tylko od razu zresetować, albo wymienić na nowszy model.
Kiedy niespełna dwie godziny później seksowny profesorek zjawił się w moim luksusowym Alcatraz, byłam spakowana i właśnie przeglądałam w internecie możliwe opcje lotu. Mogę zaplanować sobie kilka dni z dala od Sebastiano. Żal przyznać, ale jeszcze nigdy nie byłam w Nowym Yorku. Moje życie, a potem praca trzymały mnie Kalifornii i Los Angeles.
Wiedząc, że będę miała zdejmowane szwy, przygotowałam się do tego lepiej niż tydzień temu, gdy Grayson zastał mnie zupełnie niekontaktującą po lekach przeciwbólowych. Za każdym razem, gdy myślałam o tamtym dniu, robiło mi się słabo z zażenowania.
- Co tam, Mała Iskierko? – zapytał z uśmiechem, kładąc na wyspie swoją elegancką czarną torbę. – Pokażesz mi to swoje biodro?
Jednak uśmiech mężczyzny nie sięgał jego czarnych oczu, które obserwowały mnie bacznie przez cały czas. Jestem raczej dobra w odczytywaniu mowy ciała. Grayson niby zachowywał się swobodnie, wciąż na jego przystojnej twarzy widniał zadziorny uśmiech, z którym mnie przywitał, a jednak sprawiał wrażenie przyczajonego do ataku. Jakby w każdej chwili był gotowy rzucić się na mnie i...
I co? Zabić? Zrobić krzywdę? Dałam sobie mentalnego klapsa za takie głupie myśli. Jest, do cholery, szanowanym profesorem, choć wciąż zastanawiałam się, jakim cudem udało mu się zdobyć profesurę w tak młodym wieku. To nie mafioso, jak Sebastiano, biegający po Los Angeles z bronią za pazuchą. Jest normalnym facetem. Zaczynam wariować...
Stanęłam obok mężczyzny i podciągnęłam w górę koszulkę, obnażając miejsce, gdzie miałam szwy. Drgnęłam, czując dotyk chłodnych palców na rozgrzanej skórze.
- Przepraszam, miałem włączaną klimatyzację – mruknął patrząc na mnie w górę. Śmiesznie wyglądał, gdy tak prawie klęczał przede mną. Uśmiechnęłam się. – Co ci tak wesoło?
- Jesteś tak wysoki, że zapewne musisz tak klękać przed większością swoich pacjentów.
- Czasami mój wzrost to istne przekleństwo – odpowiedział ze śmiechem. – Wygląda na to, że wszystko ładnie się zagoiło, więc nie widzę przeciwskazań przed zdjęciem szwów. To co? Na stojąco, czy mam przygotować łóżeczko?
- Tak ładnie wyglądasz klęcząc, że pozwolę sobie pozostać przy tym – parsknęłam śmiechem.
Grayson wstał, kręcąc głową i śmiejąc się pod nosem. Obserwowałam, jak porusza się po kuchni, przygotowując wszystkie swoje narzędzia, a na koniec myjąc dokładnie ręce. Nie zdawałam sobie sprawy, że przy tak prozaicznych czynnościach jak mycie dłoni, facet może wyglądach tak cholernie seksownie. Każdy mięsień ukryty pod koszulką poruszał się jak żywy. Znowu miał na sobie koszulkę, która przylegała do każdego cala tej brązowej skóry.
- Wiesz, że miałem do ciebie dzwonić? – spojrzał na mnie przez ramię, szorując dłonie jak przed operacją.
- Serio? No widzisz? Chyba dotarł do mnie ten telepatyczny przekaz.
- Możliwe – stwierdził zakładając jednorazowe rękawiczki. – Gotowa?
- Jak nigdy – syknęłam, gdy po chwili wyciągnął pierwszy szew. – Dlaczego miałeś do mnie dzwonić?
Musiałam za wszelką cenę skierować myśli gdzieś, gdzie nie ma wielkiej igły, która narobiła tyle bałaganu. Mogłam być nieprzytomna, gdy Grayson mnie zszywał, ale moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach.
- Chciałem cię uprzedzić, że nie będzie mnie przez kilka dni i jeden z moich kolegów zajmie się tym – wskazał brodą moje biodro. – Muszę pilnie lecieć do Nowego Yorku.
- Naprawdę? - zaśmiałam się. – To już zaczyna robić się dziwne, profesorze Miller.
- Dlaczego? – zerknął na mnie unosząc głowę.
- Ja też lecę do Nowego Yorku.
- Kiedy? Z Sebastiano? – zapytał marszcząc przy tym zabawnie czoło.
- Lecę dzisiaj, ale jeszcze nie zdążyłam kupić biletu. I nie, nie z Sebastiano. Lecę sama.
Wyraźnie widziałam, jak Grayson zacisnął szczękę, mamrocząc cicho te swoje dziwne słowa. Mogę się tylko domyślać, że raczej nie chwali mojej inteligencji i odwagi. Dlaczego? Słowa wypowiadane przez zaciśniętą szczękę brzmiały bardziej jak przekleństwa, a nie komplementy.
Przez kilka minut pracował w całkowitej ciszy, przerywanej moim przyspieszonym oddechem, gdy wyciągając szwy Grayson naciągał moją skórę. Niby rana się zagoiła, ale wciąż była bolesna.
- Wygląda na to, że możesz mieć małą bliznę – odezwał się ochrypłym głosem, gdy skończył swoją pracę. – Tutaj – przesunął palcem w miejscu, gdzie rana była najgłębsza. – Reszta zniknie za jakiś czas. Jak chcesz mogę cię skontaktować z dobrym chirurgiem.
- Daj spokój – parsknęłam śmiechem poprawiając na sobie koszulkę. – Żaden szarlatan nie będzie kręcił się koło mnie z igłą i skalpelem. Chcesz kawy? - podeszłam do ekspresu.
Dokonałam raczej taktycznego odwrotu. Nie dlatego, że poruszył temat mojej maciupeńkiej blizny, ale dlatego, że spojrzenie Graysona było bardzo dziwne. Wyglądał, jakby bił się z myślami, a to starcie nie szło najlepiej. Odwrócona plecami do mężczyzny, pozwoliłam mu w ciszy uporać się z problemem, który najwyraźniej odebrał mu humor.
Postawiłam na blacie dwa kubki, jeden przesuwając w stronę wciąż milczącego mężczyzny. Faceci... Kto ich zrozumie? Chyba tylko drugi facet i to raczej nie o podobnym charakterze. Walki samców alfa zazwyczaj kończą się masakrą i totalną rozpierduchą.
- Co robisz?
Uniosłam głowę znad klawiatury laptopa. Chyba skończył już walkę z własnymi myślami, ponieważ na jego twarzy znowu zagościł szeroki uśmiech. Widok Graysona z kubkiem kawy w dłoni poprawił mi humor. Nikt, kto teraz zobaczyłby tego meżczyznę, nie powiedziałby, że to lekarz, a tym bardziej profesor. Kruczoczarne włosy roztrzepane we wszystkie możliwe strony, elegancka koszula i spodnie na kant, do tego buty, za które ja zapewne kupiłabym ze dwie pary szpilek. Brakuje tylko wypasionego zegarka na nadgarstku i wypisz wymaluj, jakiś ważny CEO.
- Mała Iskierko?
- Co? – potrząsnęłam głową, zła na jakieś głupie myśli, w których zaczęłam porównywać Graysona do zielonookiego Szatana. – A tak. Szukam lotów.
- Kiedy musisz być w Nowym Jorku?
- Właściwie im szybciej tym lepiej – stwierdziłam spokojnie. – Jak na razie nie mogę pokazywać się w biurze.
- Czy to ma coś wspólnego ze śmiercią jednego z sycylijskich capo?
- Zdaje się, że wiesz na ten temat więcej ode mnie – odpowiedziałam przekrzywiając głowę, a mój wzrok prześlizgnął się na widoczny za Graysonem zupełnie ciemny penthouse Sebastiano. Głupie serce, które teraz zabiło mocniej... - Ja niestety, nie dostałam żadnych wyjaśnień. Zostałam za to w eleganckim stylu wykopana z biura.
- Opowiedz mi o tym.
- Kim ty jesteś, Graysonie Miller? – zapytałam nieoczekiwanie. – Zdajesz się wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w Los Angeles i to w różnych kręgach. Znasz Sebastiano i wiesz, kim jest. Kim jesteś?
- Twoim przyjacielem, Mała Iskierko – odpowiedział bez wahania. – Chciałbym, żeby pewne rzeczy były inne, ale nie mam już na to wpływu. Ale chcę, żebyś wiedziała jedno... - złapał mnie za dłoń, ściskając palce i patrząc tym przeszywającym spojrzeniem czarnych mrocznych tęczówek. – Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, Alexia.
Wstrząsną mną dreszcz. Słowa Graysona zabrzmiały tak cholernie tajemniczo i poważnie. Jakby spodziewał się... No właśnie czego? Reasumując ostatnie tygodnie, to faktycznie, działo się i to bardzo dużo. Zaczynając od nieoczekiwanej propozycji Danielo, poprzez pracę z Szatanem, pojawieniem się rosyjskiej mafii i trafieniem, jak kukułcze jajko, pod wątpliwą opiekę Cosa Nostry, a raczej jej zaborczego szefa.
A mogłam siedzieć na tyłku w HR!
- Możesz mi powiedzieć, co się teraz dzieje? – zaryzykowałam pytanie. Oczywiście wiedziałam, że może mnie okłamać, albo zataić pewne fakty, ale jestem pewna, że wie więcej niż ja. Od domysłów to miałam już w głowie tyle katastrof ze mną w roli głównej, że dostawałam od tego migreny. - Sebastiano kazał mi natychmiast wracać do domu i nie pokazywać się w biurze, aż do odwołania.
- W ogóle nie powinnaś dzisiaj wychodzić do pracy – mruknął. – Dobrze, Mała Iskierko. Powiem ci. To co mogę i to co powinnaś wiedzieć, bo widzę, że pod tym względem Sebastiano zupełnie poległ. Uważam, że powinnaś wiedzieć, z czym i z kim nasz do czynienia. Może przestaniesz nadmiernie ryzykować własnym życiem.
- Niczego takiego nie robię – rzuciłam oburzona.
- A ucieczka ochronie, to co? Jogging na szpilkach, czy biegi przełajowe?
- Ha, ha, ha... Bardzo śmieszne, profesorku...
- No już, nie obrażaj się – uśmiechnął się i ciągnąc mnie za rękę posadził na wysokim stołku. – Zapewne wiesz, że w sobotę Sebastiano przejął organizację po ojcu. Danielo już od jakiegoś czasu planował odejście na emeryturę, o ile można tak powiedzieć.
- Słyszałam, że był silnym szefem.
- Był, ale Sebastiano jest jeszcze lepszy, albo gorszy, zależy z której strony na to patrzysz. Mogę go nie lubić, ale doceniam go, jako przywódcę. Jest nieugięty, będzie bronił tego w co wierzy, a wierzy w Cosa Nostrę i w to, że nie musi być organizacją zarabiającą na krwi i nieszczęściu niewinnych.
- Niewinnych? Nie rozumiem.
- Posłuchaj. Wiele lat temu, Danielo całkowicie odciął amerykańską część Cosa Nostry od Sycylii. Nie obyło się bez walk, bo nie wszystkim podobały się plany Danielo. W znacznym stopniu ograniczył dochody wszystkich rodzin pochodzące z prostytucji i zakazał handlu.
- Handlu?
- Alexia, rozmawiamy o mafii, a nie firmie budowlanej. Skup się, proszę. Zarabiają na wszystkim. Szantaż, wymuszenia, handel bronią, narkotyki, prostytucja, handel żywym towarem. Wszędzie tam, gdzie mogą zarobić naprawdę duże pieniądze. Mają swoich ludzi wszędzie, nawet w rządzie tego kraju. Zrozum, nic nie dzieje się bez ich wiedzy i zgody. Sebastiano budował swoją pozycję już od wielu lat. Doskonale wiedział, jakim bossem chce być i razem z Santino Brassim, pięli się w górę. W tej chwili, kontrolują wszystko, nawet pieprzone Hollywood.
- Santino? – w mojej głowie pojawił się obraz czarnowłosego mężczyzny o zimnych niebieskich oczach i bezczelnym uśmiechu. – Wiem, że przyjaźni się z Sebastiano, ale... Kim on jest?
- Boże, Alexia! Nawet tego nie wiesz? – Grayson przewrócił oczami zaciskając szczękę. – Brassi jest reżyserem i producentem filmowym. Trzyma całe Hollywood w garści. A prywatnie jest consigliore Sebastiano i drugim, najważniejszym człowiekiem Cosa Nostry.
Jezu Chryste! Teraz już wiem, dlaczego Grant dostał tak nieoczekiwaną propozycję zagrania głównej roli męskiej, u jednego z najlepszych reżyserów. To sprawka Santino. Tylko dlaczego to zrobił? Nie sądzę, żeby znał Granta osobiście, a przynajmniej nie znał przed tym przyjęciem, na które poszłam razem z Grantem. Dostał rolę bez przesłuchania, od razu, jakby...
Sebastiano Riina! To jego sprawka! Ta jego chora zazdrość i pieprzony terytorializm, z którym traktuje mnie od pierwszego dnia, gdy nasze ścieżki się przecięły. Kazał usunąć Granta, wysyłając go, aż do Europy na plan filmowy. Jezu! Ten facet ma naprawdę napieprzone w głowie! Dlaczego nie zapytał, kim dla mnie jest Grant? A może pytał, a ja, jak to ja, palnęłam coś i teraz zwaliły się na mnie efekty mojego charakterku?
- Nie wiedziałam... Nie interesuję się tym całym światem, choć mój przyjaciel i współlokator jest aktorem.
- Grant Rogers.
- Czy powinnam się martwić, że znasz nawet jego nazwisko? Może wiesz, gdzie teraz jest? – zażartowałam.
- Wiem, Mała Iskierko – uśmiechnął się. – Jest wiele rzeczy, które wiem o tobie. Ale nie bój się. Nie jestem jakimś stalkerem.
- Chcę wrócić do mojego starego biura – wyszeptałam kładąc głowę na chłodnej marmurowej płycie i zamykając oczy starałam się oswoić się z tym, co powiedział Grayson. – Miałam tam ciszę i spokój. Żadnej mafii, zazdrosnych i niezrównoważonych emocjonalnie szefów, którzy chcę dobrać się do mojego tyłka. Byłam tam tylko ja.
- HR nie było dla ciebie, Mała Iskierko – stwierdził spokojnie odgarniając z mojej twarzy włosy. – Poza tym, Sebastiano wykończyłby cię psychicznie, zmieniając co chwila swoje asystentki.
- To też wiesz? – uniosłam głowę, tym razem całkowicie zaskoczona. Nawet Sebastiano nie zdobył takich informacji, co wciąż doprowadzało go wściekłości. – Chyba zaczynam się ciebie bać, Grayson.
- Nie bój się, skarbie – wyszeptał składając pocałunek na mojej skroni. – Ze mną jesteś bezpieczna. Przysięgam.
***
Grayson...
Kurwa! Nie mogłem patrzeć w te cholerne turkusowe oczy, gdy tkwił w nich ten smutek. Miałem ochotę pojechać do Sebastiano i osobiście wjebać mu za to, że dziewczyna dopiero teraz dowiaduje się pewnych rzeczy. To ją całkowicie rozbroiło. Leżała z głową na ciemnym marmurze kuchennej wyspy. Zacisnęła oczy, jakby tym sposobem chciała całkowicie odgrodzić się od świata zewnętrznego.
Dlaczego, do licha, nie wytłumaczył jej wszystkiego? Znam Sebastiano od lat i wiem, że bardziej opanowanego faceta trudno mi byłoby poszukać. Nawet torturując, zawsze zachowywał kontrolę, tym bardzie nie mogłem zrozumieć jego postępowania w stosunku do Alexi. Wciągnął ją w swój świat, zupełnie nieświadomą tego, że od lat tkwi w nim, zakotwiczona na dobre, i nic jej nie wytłumaczył. To tak, jakby dać dziecku materiały wybuchowe i zostawić same w piaskownicy. Jeden ruch, jedno naciśnięcie detonatora i wszystko się rozpierdoli.
Położyłem dłoń na złotych włosach, odgarniając z twarzy zabłąkane kosmyki. Jezu! Ile bym dał, żeby ta dziewczyna należała do mnie! Tyle w niej ognia, tyle odwagi. Jak na osobę, która zaledwie trzy tygodnie temu zorientowała się, z kim przyszło jej się zmierzyć, zachowuje się cholernie odważnie. Dlatego właśnie jest to kurewsko niebezpieczne. Nie zna tego świata i nie wie, jak niewiele znaczą w nim kobiety.
Podejrzewam, że za całą dzisiejszą aferą stoją Sycylijczycy. Tylko kompletny debil nie zrozumiałby postępowania Sebastiano. Jak znam te mafijne sycylijskie typki, po śmierci Gottiego w klubie Brassiego, zażądają zadośćuczynienia. Od początku, gdy w świat poszła wieść, że Sebastiano przejmuje władzę nad amerykańską Cosa Nostrą, na Sycylii zrobiło się gorąco. Każdy skurwiel mający niezamężną córkę szykował się na przywitanie w rodzinie bossa ze Stanów. Chcieli mieć go pod sobą i zmusić do rozszerzenia działalności.
Głupcy! Nigdy do tego nie dojdzie i za to szanuję Sebastiano. Gdyby tylko połączył siły...
Potrząsnąłem głową nad niemożliwym. Przynajmniej na razie.
Jestem pieprzonym kłamcą, ale teraz muszę zapewnić Alexi bezpieczeństwo. Jej przyszłość jest już zaplanowana i dziewczyna nie ma na nią żadnego wpływu. Jednak pojawił się nieoczekiwany gracz. Zdobycie nagrań z tamtego dnia, gdy tajemnicza kobieta zraniła Alexię w windzie, nie było wcale trudne. Pytanie, kim jest? Jej zdjęcie zostało przepuszczone przez wszelkie możliwe programy do rozpoznawania twarzy, ale bez rezultatu. Wychodzi na to, że nie jest związana ani z Cosa Nostrą, ani z Bratvą, a jednak mogę śmiało powiedzieć, że chce zabić Alexię. To, co się stało w tej cholernej windzie, to tylko ostrzeżenie. Następne spotkanie może być dużo gorsze.
- Mała Iskierko?
- Hymm?
- Może polecisz razem ze mną? Mam wolny bilet do Nowego Yorku, trzeba tylko zmienić rezerwację.
- Jak to masz bilet? – uniosła głowę, a na widok skrzących się oczu z trudem zachowałem spokój. Kurwa! Ile bym dał, żeby należała do mnie! – Kupiłeś dwa bilety dla siebie?
- Nie, skarbie. Miał lecieć ze mną lekarz ze szpitala, ale jego dzieciaki się rozchorowały. Trochę za późno, żeby szukać kogoś na zastępstwo i kombinować z dyżurami. Tak więc, jeżeli chcesz, możemy lecieć razem.
Powinienem zabrać Alexię sprzed nosów Sycylijczyków. Skoro Sebastiano wściekł się i kazał dziewczynie nie wracać na razie do pracy, mogę tylko domyślić się, że któryś z tych kutasów zjawił się dzisiaj i widział Alexię. Będą jej szukać, mając w dupie jej status, bo mając dziewczynę w rękach, będą mogli naciskać na Sebastiano. W każdej sprawie. To, że Sebastiano chroni ją, wiem od dawna. Ciekawe będzie obserwować, jak to wszystko się potoczy. Jedyne co mnie wkurwia to fakt, że tylko tym mogę być.
Pieprzonym obserwatorem.
- O której masz zarezerwowany lot?
- Jakoś w nocy – odpowiedziałem zerkając na zegar w kuchni. Dochodziła dziesiąta wieczorem. Mieliśmy jeszcze kilka godzin. – Na jedenastą czasu lokalnego będziemy na miejscu.
- Dobrze. Polecę z tobą, ale chcę oddać za bilet.
Rozśmieszyła mnie zadziorna mina Alexi. Tyle w niej nieposkromionej dumy i odwagi. Tak cholernie przypomina tym...
- Ja za nie nie płaciłem – wzruszyłem ramionami. – Dostaliśmy je od naszych sponsorów.
Chyba nie myślała, że wezmę od niej pieniądze, na Boga! Jezu, jak ta dziewczyn potrafi facetowi napieprzyć w głowie! Teraz nie dziwię się Riinie, że zakręciła nim i faceta wywaliło z orbity. Jak sobie przypomnę jego wściekły wzrok, gdy zobaczył mnie klęczącego przed Alexią... To jest właśnie to... Jedna kobieta potrafi sprowadzić nas do parteru.
- Spakuj się, kobieto – mruknąłem ściągając ją z wysokiego stołka. – Nie będę na ciebie czekał godzinami.
- Już jestem spakowana, mądralo – parsknęła śmiechem krzyżując ręce pod biustem, przez co od razu musiałem zmienić pozycję, żeby nie zobaczyła, co ze mną zrobił widok jej piersi. Kurwa! Sebastiano mnie zajebie! – Przyjedź po mnie.
- O nie, skarbie... Skoro jesteś już spakowana, to jedziesz do mnie.
- Ale...
- Tak będzie bezpieczniej, Alexia – powiedziałem pochylając się nad nią. – Nie bez powodu Sebastiano nie chce, żebyś się wychylała. Podejrzewam nawet, że gdyby wiedział, gdzie się teraz wybierasz, również nie byłby szczęśliwy.
- A czy ja wyglądam na kogoś, kto by się tym przejął? Kazał mi zając się innymi rzeczami, to dokładnie to mam zamiar zrobić – fuknęła jak mały kotek. – Ale mogę jechać z tobą.
Uniosłem wzrok, wbijając go w wysoki sufit. Chciało mi się śmiać, przeklinać i potrząsnąć tą nieznośną kobietą. Mam kilka godzin, żeby wbić jej do głowy trochę bojaźni bożej, w przeciwnym wypadku, ta pyskata księżniczka mafii wpakuje się w kłopoty...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro