Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Sebastiano...

Droga dojazdowa do posiadłości ojca była zastawiona przez limuzyny i wozy ochrony. Przez przyciemnioną szybę obserwowałem, jak odprowadzają wzrokiem czarnego SUV-a, w którym jechałem. Zastanawiałem się, co myślą? Czego spodziewają się po nowym bossie? To, że liczą na zniesienie handlu ludźmi, to żadna nowość dla mnie. Co śmieszne, sam capo z Nowego Yorku, Olivio Cesare, ojciec Melindy, jest gorącym orędownikiem przywrócenia starych porządków. Dlatego tak mu zależy, żebym poślubił jego puszczalską córeczkę. Chyba liczny na to, że będąc pomiędzy jej nogami, zyskam inne spojrzenie na sprawę.

Mówiąc szczerze, jestem tam od ponad ośmiu lat, a jak widać, żadnego kurewskiego objawienia nie doznałem. Sprawa ślubu z Melindą jest już przeszłością. Sant ma rację. Masowe egzekucje nikomu nie są potrzebne, w końcu to nie wina napalonych kutasów, że dali się wjebać pomiędzy nogi niewyżytej suki, nie wiedząc, że być może ryzykują życiem. Jeszcze z nią o tym nie rozmawiałem. W gruncie rzeczy, chyba nawet nie muszę. Żadnych obietnic jej nie składałem, tak samo jak jej ojcu, a to, że coś tam sobie we łbach wyobrazili, to już nie moja broszka. Nie muszę tłumaczyć się z tego co robię.

Auto zatrzymało się pod głównym wejściem, gdzie stali już zarówno moi ludzie, jak i żołnierze mojego ojca, plus najbliższa ochrona wszystkich przebywających na terenie capo. Zapewne jeszcze więcej było ich w środku. Tak wielkie mamy do siebie zaufanie. Natomiast nigdzie nie widziałem tego skurwiela Guido i mam nadzieję, że pilnuje teraz tyłka Alexi. Na wspomnienie dziewczyny zacisnąłem szczęki, czując jak mój kutas pulsuje w spodniach. Jak chuj nie chce mi się dzisiaj brać udziału w tej jebanej orgii, którą przygotował Sant w naszym klubie. Jednak wiedziałem, że muszę tam być.

Jako nowy boss.

Jako boss, który nie ma żadnych słabości.

Wysiadłem, od razu przeklinając pieprzony upał i spojrzałem za siebie, a dokładnie na poważną twarz wysiadającego z drugiego auta, Santa. Ze względów bezpieczeństwa, przyjechaliśmy oddzielnie. Za chuja nie wierzę tym skurwielom. Równie dobrze mogli zlecić komuś odstrzelenie mnie, licząc na to, że wybuchłaby panika, a oni przejęliby władzę. Powodzenia, skurwiele. Wiem, że Sant zrównałby jebane miasto i spalił do popiołów każdy jeden dom zdrajców. Tak silnej władzy po tej stronie oceanu jeszcze nie było. Ojciec miał pod sobą dwie najsilniejsze rodziny. Ja mam cztery, łącznie z rodziną Mancuso i Brassi. Jesteśmy pieprzonymi królami Cosa Nostry, z którymi w tej chwili muszą się liczyć nawet Sycylijczycy.

Poczekałem, aż dołączy do mnie Sant i ramię w ramię ruszyliśmy do domu. Słyszałem za plecami liczne szepty wyrażające zdziwienie. Tak, kurwa! Mój consigliore stoi na równi ze mną! Zerknąłem na Santa, wymieniając z nim porozumiewawcze uśmiechy. Właśnie spełnia się nasz sen.

Gwar rozmów milkł, gdy jak ostry nóż szliśmy przez wypełniony ludźmi salon. Jakbyśmy rozcinali ich, oddzielając mięso od kości. Czułem na sobie spojrzenia dziesiątek par oczu. Wdychałem zapach strachu, podekscytowania i podniecenia. Byłem pewien, że większość z nich myśli już o tym, co czeka ich w klubie. Mają w dupie tradycje, gadki o wielkości i spójności Cosa Nostry i obietnice, jakich się po mnie spodziewają. Chcą zacząć chlać, ćpać i pieprzyć dziwki.

Podszedłem do ojca, kiwając mu tylko głową. Obok niego stał Franco, który tak jak mój stary, oficjalnie dzisiaj przechodzi na mafijną emeryturę, przekazując swoją pozycję w ręce Santa. W dalszym ciągu będzie prawnikiem organizacji i zaufanym człowiekiem ojca, ale już bez pozycji consigliore.

Punktualnie z wybiciem dwunastej w salonie zaległa cisza. Ponad sto osób znajdujących się w tym pomieszczeniu skierowało wzrok na mojego ojca. Są jak sępy, zauważą wszystko. Każde drgnienie ciała, każdy głębszy oddech, każdą kroplę potu spływającą po skroniach. Wychwycą każde załamanie głosu, czy brzmiącą w nim niepewność. Wciąż szukają i liczą na jebany cud.

- Przyjaciele... – odezwał się ojciec, patrząc na mafijną zgraję lizidupków.

Każdy z tych ludzi sprzedałby własne dziecko, żeby zagarnąć choć okruch tej władzy, którą będę miał. Dlatego właśnie Gotti tak kurewsko ciśnie na ślub z jego córką. Już się, kurwa, rozpędziłem...

- Dziękuję za wasze przybycie. Wiem, że dla niektórych z was podróż była szczególnie daleka, dlatego z tym większą radością witam naszych przyjaciół z Sycylii. Don Vito Genovese – zwrócił się do głównego bossa Sycylijczyków.

Starzec, a przynajmniej tak wyglądał. Był kilka lat starszy od mojego ojca, ale nawet nie myślał o przekazaniu władzy w ręce któregoś z synów. Doczekał się już prawnuków, którzy tak jak każdy męski potomek tej rodziny, wzrastał w poczuciu jebanej wielkości Oryginałów. Don Vito wciąż żył w czasach, gdy po niebie latały tylko ptaki, a kobiety były służącymi w domach. Dokładnie tego samego nauczył swoich potomków. To właśnie on, obok Gottiego, był najgorętszym orędownikiem handlu ludźmi i prostytucji nieletnich, a z tego co wiem, ostatnio przyklepał układ ze starym pakhanem, dając zgodę na handel organami.

Jak przystało na dwóch równorzędnych sobie bossów, wymienili pocałunki, dokładnie dwa i stanęli ramię w ramię, pokazując wszystkim, że jesteśmy jednością. Prychnąłem w myślach, zastanawiając się, jak długo będą tacy grzeczni.

- Zebraliśmy się tutaj, aby uczestniczyć w uroczystości przekazania władzy. Nie będę was zanudzał wymienianiem osiągnięć mojego syna. Wszyscy znacie go bardzo dobrze. Odchodząc, mam pewność, że pod jego rządami Cosa Nostra będzie rosłą w potęgę. Dla wielu z was z pewnością będzie to zaskoczenie, ale dzisiejsza uroczystość, to tak naprawdę tylko symboliczne przekazanie insygniów władzy. Od wielu miesięcy mój syn niepodzielnie sprawuje rządy. Od teraz, to jemu jesteście winni lojalność, posłuszeństwo i wierność.

Obserwowałem twarze Sycylijczyków, dla których takie luźne podejście do tradycji było jak policzek wymierzony w ich mafijne mordy. Zawsze śmiałem się z tych ich katolickich rytuałów. Może faktycznie, dziesiątki lat temu, gdy powstała Cosa Nostra i miała za zadanie obronę biednych przed wyzyskiem bogatych, nawiązanie do katolickich zwyczajów i obrzędów miało sens. Wówczas wciąż duży był lęk przed potępieniem duszy.

To nie tak, że ja nie wierzę. Jestem wierzący, ale nie tak, jak większość z tych zakłamanych mężczyzn, którzy godzinami będą modlić się w kościele o zdrowie rodziny, a po powrocie do domu zgwałcą żonę, albo wpierdolą jej bo o dwie minuty spóźniła się z obiadem. Nie opieram tradycji organizacji o ślepą wiarę w obrzędy. Nie jesteśmy jakąś tam firmą prowadzącą listę członków. Nie ma listy płac, dowodów wpłat łapówek na konta polityków, czy stróżów prawa lub też wypłat odszkodowań za śmierć w walce męskich członków rodziny.

U nas wszystko oparte jest właśnie na honorze. Na przysiędze wierności potwierdzonej przelaną krwią. Palenie obrazków z wizerunkiem świętego to przeszłość. Przynajmniej w tym kraju, wśród młodego pokolenia.

Bez słowa przyjąłem wyraz szacunku i wyciągając z kieszeni spodni pierścień, założyłem go na palec. Tym samym złożyłem nieme ślubowanie, że Cosa Nostra i wszyscy jej członkowie, stali się moją rodziną i będę chronił ją i o nią dbał. Don Vito ucałował mnie w obydwa policzki, tak jak chwilę wcześniej zrobił to z moim ojcem, ale czułem, jak spiął się, gdy położyłem dłonie na jego wątłych ramionach. Musiałem się schylić, bo sięgał mi zaledwie do ramienia, co dla faceta, który trzyma w swojej łapie wszystkie rody na Sycylii, jest trudne do zaakceptowania. Zazwyczaj to on patrzy na innych z góry.

Poczekałem, aż umilkną liczne brawa. Odetchnąłem tocząc spokojnym spojrzeniem po twarzach mężczyzn znajdujących się w salonie. Czułem to... Naprawdę dopiero teraz poczułem tę władzę, którą miałem już od dawna. Czułem, jak wypełnia mnie czystym uczuciem pieprzonej euforii. Nie zaszczyty, nie to, że teraz każdy z tych szczurków, który w każdej chwili mógł wbić mi nóż w plecy, albo skumać się z moimi wrogami, był mi winien jebaną lojalność i posłuszeństwo. To było spełnienie. Byłem, kurwa, na swoim miejscu!

- Cieszę się, że przybyliście tak licznie – odezwałem się, gdy uznałem, że wystarczająco długo kazałem im czekać. Chciałem, żeby w pełni odczuli tę niepewność, z jaką przyjmą od dzisiaj zmianę bossa. – Jesteśmy tacy sami, a jednak różnimy się i to pod wieloma względami – zerknąłem po kolei na Sycylijczyków, zaczynając oczywiście od don Vito, na koniec wbijając zimne spojrzenie w Gottiego i jego przydupasów. – To nie jest czas na składanie obietnic, czy wyznaczanie sobie i wszystkim nam nowych celów. Nic się nie zmienia, nie dla Cosa Nostry i nie dla zgody na ustępstwa, na jakie chcecie mnie namówić. Nigdy, tak długo, jak będę dzierżył ten pierścień, nigdy nie wydam zgody na prostytucję dzieci. Nie wydam zgody na handel kobietami. Nie w Stanach, nie na naszych terenach. Każdy, komu zostanie udowodnione łamanie naszych praw, zostanie zgodnie z naszym prawem ukarany. Zapłaci własnym życiem. Swoim i swojej rodziny.

Uniosłem dłoń uciszając oburzone głosy. Wystarczyło... Zamilkli, jakby moi żołnierze stojący pod ścianami zakleili im wszystkim usta. Za plecami czułem obecność Santa i jego wkurwienie na taką oznakę braku szacunku.

- Jeżeli chcecie rozmowy na ten temat, to proszę bardzo – rozłożyłem ręce przeskakując spojrzeniem po licznych twarzach, na których widziałem niezadowolenie. – Możemy rozmawiać. Godzinami. Miesiącami. A ja za każdym razem zapytam was, czy wystawicie własne dzieci na licytacje i pozwolicie, żeby trafiły do burdelu, albo stały się niewolnikami. Jeżeli każdy z was da przykład i poświęci własne dzieci, synów, których szykujecie na swoich następców, córki, dzięki którym liczycie na sojusze, a nawet żony, to wtedy udowodnicie mi, że naprawdę tego chcecie. Do tego momentu, jakiekolwiek rozmowy w tej sprawie uznaję za stratę czasu.

Z zaskoczeniem zauważyłem, że nie wszystkich moje słowa zaskoczyły, czy oburzyły. Nie patrzyłem na starszych członków i pieprzonych Oryginałów, ale na młode pokolenie, którzy jako następcy, przybyli ze swoimi ojcami, złożyć szacunek i przysięgę wierności nowemu bossowi. Nigdy nie będziemy dobrymi ludźmi. Zbyt dużo w nas starych tradycji, a mafia wrosła w nas i w każde kolejne pokolenie. Ale nie musimy być skurwielami, żerującymi na dzieciach. Tak jak nie będzie zgody na ich handel i prostytucję, tak nie będzie zgody na sprzedaż narkotyków nieletnim.

- Na mniej oficjalną część zapraszamy do klubu 'Brina'. Jednak chciałbym wam przypomnieć, że w naszych lokalach obowiązują nasze prawa i nasze kary, gdy to prawo zostanie złamane. Możecie pić i bawić się do woli, ale gwałt i przemoc nie będą tolerowane. Proszę, abyście uszanowali nasze zwyczaje. Na sali będzie pracowało wystarczając dużo damskiego personelu. Jeżeli będziecie mieli jakieś specjalne życzenia, wystarczy zgłosić to Santino – wskazałem na milczącego przyjaciela. – To Brassi odpowiada za wszystkie nasze kluby, łącznie z naszym personelem. Jedna uwaga, panowie. Barmanki pracujące dzisiejszego wieczora... - zawiesiłem na chwilę głos, żeby upewnić się, iż każdy mnie usłyszy i zrozumie. – Bez ich wyraźnej zgody, nie biorą one udziału w tym, co będzie się działo na sali. Ochrona będzie zwracała na to uwagę. To wszystko, panowie.

Przez następne godziny stałem i z cierpliwością, której w ogóle nie miałem w sobie za grosz, przyjmowałem wyrazy szacunku, jakie składali mi wszyscy podlegli mi capo. Ten pierdolony pochód niekończących się uścisków, pierdolenie o tym, jak to wspaniale widzieć świeżą krew i idiotyczne insynuacje, co do mojego szybkiego ślubu... Jakbym zmajstrowaniem dzieciaka miał zasłużyć na pozycję, którą zajmuję. Oczywiście królował w tym jebany Gotti, a ochrona już zdążyła mi donieść, że ujada japą na prawo i lewo, insynuując zawiązane ze mną przymierze.

Ja pierdolę! Naprawdę nie mam cierpliwości do tego gówna. Ponad głowami zebranych w salonie mężczyzn widziałem ojca rozmawiającego z Sycylijczykami. Pewnie myślą, że stary ma na mnie jakiś wpływ i dobiją targu. Jasne, skurwiele. Próbujcie... Miałem dość tych ludzi, tego gwaru, fałszu i ogólnie ich wszystkich. Co chwilę zerkałem na zegarek, odliczając minuty do chwili, gdy w końcu będę mógł stąd wypierdolić.

- Jeżeli liczysz na to, że spieprzysz im sprzed nosa, to zrewiduj swoje plany – mruknął Sant zatrzymując się obok mnie.

Przez ostatnie godziny, gdy po uroczystej kolacji ponownie zebraliśmy się w salonie na drinka i omawianie interesów, zauważyłem, jak zniknął na chwilę. Nie posądzałem gnoja o to, że zamelinował się w jakimś składziku, bzykając jedną z pokojówek ojca. Skoro zmył się z radaru, to znaczy, że miał ważny powód. Spojrzałem na niego, gdy leniwym ruchem przysunął szklaneczkę do ust, sącząc alkohol. Jego bystry wzrok przeczesywał większe i mniejsze grupki rozmawiających mężczyzn.

- Mam się zacząć martwić?

- Raczej zastanawiać, jak ujebać łby kilku skurwielom – wyjaśnił.

- Gotti?

- Jakbyś zgadł. Właśnie odsłuchałem nagranie z lobby hotelu, w którym się zatrzymał. Musiałeś chujowi porządnie nadepnąć na fiuta, bo skurwiel nie pała do ciebie ciepłymi uczuciami.

- Nie pierdol, serio? – parsknąłem odszukując Sycylijczyka w tłumie. Tych dwóch jego przydupasów chyba czuło jakiś sentyment do jego dupska, bo kiedy nie spojrzałem w ich stronę, trzymali się jego pleców. – Może mi skoczyć.

- Niech skacze, ale uważaj na laleczkę. Skurwieli żywo interesuje, kim jest.

Zacisnąłem szczękę, a dudniące warczenie wprawiło w wibrację mój język i wnętrzności. Trzęsło się we mnie wszystko, gdy z wypisanym na twarzy mordem zrobiłem krok ku grupie, w której stał roześmiany Gotti.

- Masz zamiar rozjebać go przy tylu świadkach? – mruknął Sant, od niechcenia popijając drinka. – W sumie, niegłupi pomysł. Rozjebiemy przy okazji kilku większych skurwieli, wywołamy wojnę i stracimy całkiem korzystne powiązania z Shadow Riders, bo Gloom ci nie daruje, że nie mógł wziąć zemsty na tym skurwielu za gwałt na jego matce i za jej śmierć. Tak, po namyśle stwierdzam, że możemy to zrobić.

Szarpnąłem głową w stronę Santa. Gdybym mógł zabić spojrzeniem, to właśnie w tej chwili leżałby pod moimi stopami z wyrwanym sercem. Czerwona mgła wściekłej furii, która przesłaniała mi wzrok z wolna opadała, a do mnie zaczęło docierać to, co chciałem zrobić. Kurwa! Gdzie moje pieprzone opanowanie? Czy już całkiem postradałem zmysły?

Całkiem możliwe, ale sama myśl o tym, że Alexia wpadłaby w ich plugawe łapska, kompletnie pozbawia mnie zdrowego rozsądku. Mój cały wszechświat kołysze się, jakbym był najebany, wywołując mdłości i potężny uścisk w żołądku. Kurwa! Nie dość, że ruskie pachołki wałęsają się po mieście szukając dogodnej okazji, żeby dorwać Alexię, to teraz na dodatek pieprzeni Sycylijczycy, którzy myślą, że wszystko im wolno.

Nie radzę, kurwa...

- Jeżeli teraz pokażesz, że ci cholernie zależy, że masz w dupie ich i ich towarzystwo, jeżeli zmyjesz się, na co masz kurewską ochotę, zostawiając całą tę swołocz bez nadzoru, to możesz być pewien, że będą chcieli ją dorwać.

- Po moim trupie – warknąłem zaciskając pięści.

- Pamiętaj, Sebastiano, o jaką stawkę toczy się gra. Miliardy, które mogą zarobić na handlu i prostytucji nieletnich są wystarczającą nagrodą i doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie ma rzeczy, której by nie zrobili, żeby zmusić cię do zmiany zdania i ustępstw. Do tej pory byłeś nie do ruszenia. Nie miałeś słabości, nie mieli jak na ciebie wpłynąć... Ale teraz...

Zacisnąłem szczękę i spojrzałem dookoła siebie. Prawie każdy z tych skurwieli był zdolny do czegoś takiego, a ci, którzy byli na to zbyt słabi, wynajęliby odpowiednich ludzi, albo weszli w układy z moimi wrogami. Już sam fakt, że na swoim terenie współpracują z Bratvą powinien być dla mnie ostrzeżeniem. Szlag by to trafił! Chciałem wyciągnąć telefon i... I co? Jest pieprzona sobota, a to znaczy, że dzisiaj nie pracowała. Te dwa dni, gdy za chuja nie wiedziałem co robi, doprowadzały mnie do wściekłej pasji. Pięć dni w cholernym tygodniu potrafiłem jako tako funkcjonować, ale przychodził weekend i wszystko się jebało. To teraz żadne tłumaczenie po tym wszystkim, co jej zrobiłem i powiedziałem, ale głównie dlatego dałem się namówić Santino na te wszystkie imprezki w klubach i pieprzenie się z panienkami. Przynajmniej przez chwilę nie musiałem ryć sobie bani tym, gdzie jest Alexia.

Ostatni raz... Zazgrzytałem zębami wymieniając spojrzenia z przyjacielem. Ostatni raz bawię się w to gówno. Pierdolone szczęście, bo ta mała cholera tkwi w mojej głowie. Jak już ją tam mam, jak rozpierdoliła moje spokojne i poukładane życie, zachwiała wszystkim i doprowadziła do takiego stanu, to niech teraz to naprawi! Tak... Już się nie mogłem doczekać poniedziałku.

A reszta? Niech się wszyscy pierdolą!

Chyba tylko cudem wytrzymałem aż do wieczora, gdy cała ta mafijna śmietanka towarzyska wypierdoliła swoimi wypasionymi limuzynami do klubu. Obserwując ich gorączkowe ruchy i podekscytowanie zbliżającą się orgią i pijaństwem, na które tak czekali przez cały dzień, chciało mi się śmiać. Dorośli faceci, którzy bez zmrużenia oka mordowali i torturowali, a sprawiali wrażenie nastolatków jadących na koncert ich ukochanego idola. Tak, coś w tym jest, bo te skurwiele uwielbiają się pieprzyć tak samo, jak żyć ponad prawem.

W klubie najpierw zamknąłem się w biurze, zostawiając Santino dopilnowanie wszystkiego. Już z tego co widziałem na ekranach monitoringu wiedziałem, że zdecydowanie impreza będzie udana. Dziewczyny, nasze najlepsze i cholernie lubiące seks oraz doświadczone w radzeniu sobie z takimi klientami, jacy właśnie przebywają w klubie. Odpowiednio przygotowany bar i tyle towaru na stołach, że gdyby wpadło tu DEA* mieliby co zbierać łopatami. Ja pieprzę! Jeszcze kilka tygodni temu byłem dokładnie taki jak oni. Seks, imprezy, dziwki, alkohol... Nie liczyło się nic innego niż chwila przyjemności w ustach jakiejś panienki. Doskonale potrafiłem oddzielić dwie strefy mojego życia i mieć na wszystko czas.

A teraz? Od kiedy Alexia, z tą swoją seksowną pupcią pojawiła się w moim biurze, mam taki burdel w głowie, że nawet nie pytajcie jak pracuję, bo ostatnio poza myślami o dorwaniu się do jej majtek to ja nie robię zupełnie nic. Od tygodni odkładam sprawy zawodowe, załatwiając wszystko zdalnie. Nie ma na to wytłumaczenia. Logicznego, po którym nie miałbym ochoty przypierdolić sobie w ten głupi łeb, w którym siedzi ta cholerna kobieta. To wszystko przez nią...

Niestety, nie mogłem ukrywać się w biurze przez całą noc. Już kilka razy pojawiał się Sant i w mało subtelny sposób dawał mi do zrozumienia, że powinienem ruszyć dupę. Moje pojawienie się na głównej sali nie przeszło niezauważone. Od każdego stolika dochodziły do mnie gwizdy i okrzyki najebanych mafiosów, zapraszających na drinka. Oparłem się plecami o bar obok obserwującego salę Santa, ignorując zachęcające uśmiechy i nawoływania dziwek. Przeszukiwałem zgromadzony tłum, szukając ojca, ale tak jak widziałem go kilka chwili po przyjeździe do klubu, tak teraz nigdzie go nie było.

- Co tam, boss?

Skrzywiłem się, słysząc wkurwiająco wesoły głos Santa. Może nie aż tak jak teraz, ale generalnie, to ulubione klimaty tego niewyżytego kutasa. Odnoszę wrażenie, choć nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy, że nie ma takiej cipki, która w pełni by nas zaspokoiła. Sięgnąłem jebanego raju, gdy w 'Silver' pieprzyłem się z Alexią. Ten krótki numerek sprawił tylko, że nie marzę o niczym innym, jak o dorwaniu się do dziewczyny i pieprzeniem się z nią całymi godzinami. Kurwa! Wciąż czuję jej delikatne mięśnie zaciśnięte na moim fiucie.

- Doigrasz się – warknąłem. - Widziałeś gdzieś mojego starego?

- Mignął mi jakiś czas temu jak rozmawiał z Cesare. Może jest na górze?

- Może – stwierdziłem. Ostatni raz rozejrzałem się po wnętrzu, na koniec zerkając na wyraźnie zniecierpliwionego Santa. - Może i my się zabawimy?

- Ty się mnie pytasz, czy proponujesz?

Prawie parsknąłem śmiechem widząc, jak wlepił ślepia w cycki barmanki, gdy podawała mu flaszkę. Chyba jeszcze jak na prawdziwego gospodarza przystało, nie zdążył poruchać. Ten napalony wyraz jego twarzy i błysk w niebieskich ślepiach zawsze wprawiał mnie w dobry humor. Nie mam pojęcia, co zaplanował na dzisiejszy wieczór, ale od początku wiadomo było, że żaden z nas nie przyłączy się do tego cyrku na dole. Uwielbiam się pieprzyć w większej grupie, tak jak niedawno robiliśmy to z Irlandczykami i szefami Shadow Riders, ale niekoniecznie, gdy mam mieć za partnerów jebanych Sycylijczyków. Aż wstrząsnęło mnie z odrazy.

Sant zaprowadził mnie do pokoju, w którym ku mojemu zdziwieniu czekała na nas Natalia. Kurwa! Nie widziałem jej ponad miesiąc, gdy kręciła jakieś reklamówki, czy inne gówna. Chyba musiała się stęsknić, bo leżała nagusieńka na stole do snookera, nalewając sobie drinka, a na nasz widok ześlizgnęła się na podłogę z gracją aktorki kręcącej scenkę w filmie porno, pokazując nam swoją gładką i mokrą cipkę.

Przyjąłem z rąk Santa butelkę Macallana i zwalając się na klubową kanapę, z uśmiechem spojrzałem na klęczącą przed nami Natalię. Złapałem dziewczynę za włosy na karku i popchnąłem w stronę bioder Santa.

- Dzięki za imprezę – mruknąłem patrząc, jak zabiera się za jego kutasa.

Wymienialiśmy się flaszką, pieprząc się z Natalią. Może jestem jakiś jebnięty, ale serio, kurwa, większą frajdę sprawiał mi widok zadowolonego Santa, niż wkurwiające piski i jęki Natalii. W pewnej chwili Sant chyba doszedł do podobnego wniosku, bo zatkał jej usta fiutem. Widząc jak zaczyna ją rżnąć, odpuściłem i z zamkniętymi oczami pozwoliłem własnemu ciału znaleźć chwilową przyjemność. Potrząsnąłem głową, gdy jak zwykle w takich chwilach pojawił się w niej obraz Alexi i jej cholernie wyzywające spojrzenie. Przeklinając pod nosem wyjąłem twardego fiuta z dyszącej dziewczyny, ściągnąłem prezerwatywę i stanąłem obok łóżka, patrząc beznamiętnie, jak ta zaczyna pieprzyć się palcami. Uśmiechnęła się oblizując opuchnięte usta i łapiąc mojego fiuta wessała głęboko do gardła. Mruknąłem łapiąc Natalię za włosy i wchodząc głęboko, doszedłem zalewając jej gardło. Odsunąłem się, gdy tylko wyssała mnie do końca i spojrzałem na dziewczynę z góry.

Ja pierdolę! Właśnie ją zerżnąłem razem z Santino, a tej suce wciąż mało. Potrząsnąłem głową, myśląc jednocześnie o tym, że to zdecydowanie ostatni raz, gdy ta dziewczyna miała w sobie mojego fiuta. Serio, coś takiego może paść na głowę. Wiecie, naprawdę mocne pieprzenie, w trakcie którego kobieta wrzeszczy, piszczy i jęczy, potem dochodzi tak spektakularnie, że słychać ją zapewne na głównej sali, a dosłownie po wyjęciu z niej fiuta, ta zaczyna się masturbować patrząc z wyzwaniem w oczach. Niby o czym to ma świadczyć? Że chce jeszcze? Czy raczej, że jej nie dogodziliśmy?

Pierdolę to! Już chyba wolę zadawać się z dziwkami. Przynajmniej dochodziłem i nie musiałem się zastanawiać tak jak teraz, czy dogodziłem kobiecie, bo akurat nigdy nie pieprzyłem żadnej dziwki. Porządne obciąganie, to wszystko czego od nich chciałem. Resztę serwował im Sant, albo inny napalony kutas.

Burza rozpętała się chwilę po tym, jak skończyliśmy się pierzyć. Mówiąc szczerze, zaledwie chwilę wcześniej chciałem powiedzieć Santino, żeby sam dalej zabawiał się z Natalią, podczas gdy ja mógłbym spierdolić do domu i w ciszy, i spokoju czekać do jebanego poniedziałku. Chciałem ułożyć sobie przynajmniej w głowie to, co powinienem wyjaśnić z Alexią.

Wystarczył jeden telefon od ochrony, a wszystkie plany poszły się jebać, a ja po raz pierwszy, zaledwie kilkanaście godzin po przejęciu władzy, musiałem rozwiązać w chuj nieciekawy problem.

Do samego rana siedziałem w klubie, rozgoniwszy uprzednio najebane towarzystwo. Wpadłem do swojego apartamentu tylko po to, żeby się odświeżyć i pojechałem do Santa. Szkoda tylko, że mój stary postanowił po raz kolejny wyjebać, chuj wie gdzie, bo nawet nie miałem okazji z nim pogadać o Alexi. W tym całym zamieszaniu, jakie powstało zupełnie zapomniałem o tym, że dziewczyna pojawi się w biurze już w poniedziałek, podczas, gdy jebane Sycylijskie ścierwa wciąż koczują w Los Angeles.

Pieprzony poniedziałek przyszedł szybciej niż zdążyłem ogarnąć wszystkie sprawy. Skupiony na problemach, z cholerną migreną, której nabawiłem się przez dwie prawie nieprzespane noce z rzędu, pojawiłem się w swoim biurze kilka minut po dziewiątej rano. Ochrona została na dole, w razie, gdyby jakiemuś skurwielowi zamarzyło się rozmawiać ze mną. Ogólnie odradzałbym każdemu, bo jestem wkurwiony, jak nigdy wcześniej. No, może chyba za wyjątkiem tych chwil, gdy Alexia D'Angelo znika z mojego radaru, albo tak jak właśnie w tej chwili, siedzi za jebanym biurkiem, jakby nigdy nic się nie stało.

Stanąłem w pół kroku, z oddechem, który utknął mi gdzieś w tchawicy i z oczami wbitymi w wypięty tyłek zazgrzytałem zębami. Na ja pierdolę! Czy ona musi się tak wypinać?

- Do mojego biura, D'Angelo – warknąłem zatrzymując się przy jej biurku i patrząc jak powoli się prostuje.

Zassałem powietrze przez zaciśnięte zęby na widok jebanego dekoltu i tych cholernych cycków, które prawie wyskakiwały na zewnątrz. Wszystkie moje rozbiegane jeszcze kilka minut temu myśli skoncentrowały się na niej, w tej pieprzonej czerwonej sukience, którą sobie, kurwa, namalowała na ciele! Dokładnie w tym samym kolorem, jak jej jebana bielizna!

Sapnęła cicho, bez słowa wychodząc zza biurka, a ja idąc za nią wciągałem powietrze przesycone zapachem jej perfum. Ja pieprzę! Kręci mi się w głowie, mam jebany problem w spodniach, który odbiera mi zdrowy rozsądek, a przyczyna wszystkich moich frustracji, kręci przede mną seksownym tyłkiem. Nie wytrzymałem... Zatrzasnąłem za sobą drzwi i szarpnięciem przyciągnąłem Alexię do siebie. Jęknąłem wbijając biodra w jej tyłek i zaciskając palce na pośladku, przytrzymałem w miejscu, gryząc delikatną skórę szyi.

- Ty mnie, kurwa, wykończysz, D'Angelo – warknąłem przesuwając nosem w stronę ucha. – Mam ochotę zerżnąć cię i to ostro...

- Dziwki ci nie wystarczą? – szarpnęła się wyrywając z uścisku, wbijając we mnie wściekłe spojrzenie. – Już ci powiedziałam raz. Masz się trzymać ode mnie z daleka. Pieprz sobie, kogo chcesz, ale nie mnie.

Uniosłem brew, patrząc z góry na jej śliczną twarz, na której pojawił się gniew. Ja pieprzę! Czy wściekła, czy posiniaczona, czy podniecona, jest po prostu cudowna. Co z tego, że miałem piękniejsze, skoro tylko na tę kobietę reaguję z takim szalonym pożądaniem. Zjebałem sprawy, to muszę uczciwie przyznać. Będzie mi wypominała to do usranej śmierci, a ja naprawdę nie mam czasu bawić się w jakieś chore jazdy. Od ponad trzech tygodni nie myślę o niczym innym niż o ponownym zanurzeniu się w jej zmysłowym ciele.

- Nie musisz być zazdrosna, skarbie – zażartowałem i przesuwając językiem po zębach, zmierzyłem to małe zmysłowe ciałko rozpalonym wzrokiem. – Jesteś jedną z niewielu kobiet, które miały okazję poczuć w swojej cipce mojego kutasa. Z dziwkami się nie pieprzę.

Tym razem jej sapnięcie miało siłę pieprzonego tornada. Zanim się spostrzegłem, jej mała rączka wylądował na moim policzku, aż zadzwoniło mi w uszach. Odwróciłem wolno głowę, czując jak wściekłość na nią miesza się z pożądaniem. Do tych wszystkich pierwszych razów związanych z Alexią, właśnie mogłem dodać jebany strzał w twarz. Zazgrzytałem zębami i łapiąc ją za ramię gwałtownie popchnąłem w stronę biurka. Nim pisnęła leżała na brzuchu, z wypiętym w moją stronę tyłkiem. Chwyciłem ją za nadgarstki, przytrzymując jej ręce na wysokości pośladków, a swoimi biodrami przycisnąłem do biurka.

Pochyliłem się, dociskając klatkę piersiową do jej pleców i wdychałem jej zapach, jak pieprzony ćpun. Moje jebane uzależnienie, które doprowadzało mnie do szału.

- Wystarczająco długo już tolerowałem twoje wyskoki, D'Angelo – wyszeptałem, muskając ustami miękką skórę policzka.

Czułem, jak jej ciało drżało pode mną, jak jej oddech z każdą chwilą przyspieszał z podniecenia. Może być na mnie wściekła, wkurwiona czy co tam robią kobiety, żeby dojebać facetowi, ale nie zmienia to faktu, że ta mała zmysłowa istota reagowała na każde moje dotknięcie. Kurwa! Pragnie mnie i to pieprzone pragnienie widoczne w jej turkusowych oczach, w tym jak zagryza dolną wargę i jak zaciska te swoje długie nogi, to wszystko potrafiło w jednej chwili pozbawić mnie zdrowego rozsądku.

- Jesteś moja, czy to ci się podoba, czy nie. Nie będę więcej się z tobą bawił w jakieś chore gierki. Wiesz dokładnie, kim jestem i wiesz, czego od ciebie oczekuję. Przestań więc testować granice mojej cierpliwości, bo jakbyś tego nie zauważyła, przekroczyłaś je wszystkie i to pierwszego dnia, gdy twój tyłek pojawił się w tym biurze. Rzuciłaś mi rękawicę, a ja ją podniosłem i wygrałem każde nasze starcie. Należysz do mnie, D'Angelo.

- Puść mnie – syknęła.

- Nie to mówiłaś, gdy mój fiut pieprzył twoją cipkę – zaśmiałem się ocierając się biodrami o jej pośladki. – Naprawdę, Alexia... Od pieprzonej środy, gdy zobaczyłem twoją cholerną bieliznę, nie myślę o niczym innym, niż o dobraniu się do tego tyłka – wbiłem w nią biodra, zaciskając na chwilę oczy, gdy ból fiuta prawie pozbawił mnie tchu. – Chryste, dziewczyno, czy ty wiesz, co ze mną wyprawiasz? – wyszeptałem ochrypłym głosem, przesuwając prawą dłoń wzdłuż biodra dziewczyny i chwytając w palce czerwony materiał opinający jej uda, zacząłem podciągać do góry, obnażając złociste ciało. – Zerżnę cię. Dokładnie na moim biurku i za każdym razem, gdy będę patrzył na ten gówniany mebel, będę widział twoje seksowne ciało rozciągnięte na nim.

Owładnęło mną pożądanie. Głuche, ślepe i domagające się zaspokojenia. W końcu miałem ją pod sobą i niech mnie szlag trafi, jeżeli...

Zdrętwiałem wyczuwając za sobą powiew powietrza. Szarpnąłem głową w stronę drzwi i z warknięciem podniosłem się, zasłaniając sobą leżącą na biurku Alexię. Zasłaniając ją przed wrednymi ślepiami skurwysyńskich Sycylijczyków, którzy bez pozwolenia wjebali mi się do biura, a teraz dosłownie pieprzyli wzrokiem stojącą za mną dziewczynę.

- Czego, kurwa?! – ryknąłem zaciskając pięści na widok przydupasów Gottiego.

- Po co ta agresja, Riina – zaśmiał się rubasznie Pozzi przechylając na bok głowę, żeby zlustrować chowającą się za mną Alexię.

Wyczuwałem jej zaniepokojenie i o dziwo, tym razem chyba nie zamierzała wyskoczyć z jakimś ze swoich numerów. Jej gorący i szybki oddech wypalał znak na mojej skórze w miejscu, gdzie przez materiał koszuli dotykała ustami moich pleców. Jej mała rączka zaciśnięta na materiale koszuli trzęsła się, jakby dziewczyna miała gorączkę.

Ja pierdolę! Już za sam fakt, że ci skurwiele wystraszyli moją Alexię, miałem ochotę rozjebać im łby. To jak Pozzi, a nawet Mazzini, który do tej pory raczej nie okazywał gwałtowniejszych emocji, patrzyli na nią, doprowadzało mnie do kurwicy.

- Kto was tutaj, kurwa, wpuścił? – warknąłem, sięgając ręką za siebie i dociskając Alexię do swoich pleców. – Wypierdalać!

- Spokojnie, Riina – Pozzi mlasnął jęzorem, mierząc wzrokiem nogi Alexi. – Mamy sprawy do załatwienia. Wiesz o tym doskonale, więc jeżeli nie chcesz jebanej wojny na rozpoczęcie swoich rządów, to radzę ci z nami porozmawiać.

Zmierzyłem skurwiela wzrokiem, ale widząc, że za chuja nie rozumie niemego ostrzeżenia, postanowiłem wyrazić je werbalnie.

- Radzę ci, Pozzi odlepić swoje ślepia od dziewczyny. Wjebaliście się na mój teren i jako intruzów, mogę kazać was rozpierdolić ochronie. Nie z wami będę omawiał sprawę Gottiego.

- Czy to jest ta twoja Nietykalna, Riina? – zapytał Mazzini i tak jak Pozzi nie potrafił oderwać oślizłych ślepi od widocznego za mną ciała Alexi. Mało tego, skurwiel miał czelność złapać się za kutasa, poruszając nim i patrząc na Alexię. – Przedstawisz nas? Chcemy poznać kobietę, która narobiła tyle zamieszania w szeregach Cosa Nostry. Bo chyba raczej jest świadoma tego, komu rozkłada nogi i daje się pieprzyć?

Odskoczyłem od Alexi i zwijając pięść wbiłem ją w gębę skurwiela posyłając go na podłogę. Łupnął cielskiem z głuchym jękiem i zalewającą garnitur krwią, spojrzał na mnie z nienawiścią.

- Chyba zapomnieliście, z kim, kurwa, rozmawiacie – warknąłem pochylając się nad leżącym Sycylijczykiem. Słyszałem szybkie kroki zmierzającej do mojego gabinetu ochrony. Najwyższy czas, kurwa mać, pomyślałem widząc kątek oka Ignacio. – Jesteście mi winni szacunek, skurwiele. To nie Sycylia, a pierdolona Ameryka i to ja tutaj jestem panem. Złamaliście nasze prawa. Najpierw Gotti, za co poniósł zasłużoną śmierć, a teraz wy, naruszając status Nietykalnej. Wypierdalajcie. Ignacio... - zwróciłem się do swojego kapitana, ani na chwilę nie odwracając oczu od tej zakrwawionej mendy. – Odprowadź ich, a jak będą się stawiać, masz pozwolenie na rozjebanie im łbów.

- Za dużo sobie pozwalasz, Riina – warknął Pozzi stając obok swojego zjebanego szwagra. – Przyszliśmy do ciebie z pogrążoną w żałobie córką naszego teścia. Twoja ochrona potraktowała nas karygodnie, odmawiając wstępu do twojego biura.

- Bo takie dostali rozkazy – odpowiedziałem cofając się i sięgając za siebie, przyciągnąłem Alexię, wciąż zasłaniając ją własnym ciałem. – Wynoście się, póki możecie wyjść o własnych siłach. Już powiedziałem. Sprawę Gottiego wyjaśnię z don Vito. Wam nic do tego.

- To się jeszcze okaże – mruknął Mazzini próbując chusteczką zatamować krwotok ze złamanego nosa. – Wystąpimy o odszkodowanie i zadośćuczynienie za zabójstwo głowy rodziny Gotti, takie mamy prawo, jaki jedyni męscy członkowie rodziny. To jeszcze nie koniec, Riina...

Jak chuj właśnie rozpętałem wojnę!

DEA* - (z ang.) – Drug Enforcement Administration, amerykańska agencja rządowa do walki z narkotykami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro