Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Sebastiano...

Od wczoraj chodziłem wkurwiony, jak nie wiem co. Dosłownie gotowało się we mnie i, gdyby nie kurewsko niesprzyjające okoliczności, wykopałbym Alexię spod pieprzonej ziemi, tylko po to, żeby przekonać się, iż nic jej nie jest. Przez chwilę, gdy Ignacio zameldował mi, że jest w One Plaza, miałem kurewską nadzieję, że jak ją przejmą moi ludzie, przynajmniej odetchnę wiedząc, że jej tyłek jest bezpieczny. Z dala od pieprzonych kłopotów, w które nieustannie się ładuje i zdecydowanie z dala od jebanych Sycylijczyków, którzy już zaczęli węszyć.

Wiem, że w biurze zachowałem się jak skurwiel. Taki jestem. Takim ukształtowało mnie dziedzictwo, które noszę i które przejmuję. Powiem wam, co tylko chcecie usłyszeć, a fakt pozostaje jeden. Nie ma gorszego skurwiela ode mnie. Szczególnie, gdy mówimy o kobietach. Do tej pory miałem do czynienia głównie z dziwkami. Tych kilka gorących cipek, które mam rozsiane po całym świecie, to też w gruncie rzeczy panienki tylko do wyruchania. Wpadam do jakiegoś miasta, szybkie ruchanko na odstresowanie i lecę dalej. Dokładnie tak, jak podczas powrotu z Hongkongu.

Gdzie w takim razie jest w tym wszystkim miejsce Alexi? Nie mam bladego pojęcia.

Potrząsnąłem głową, a widząc swoje odbicie w lustrzanych ścianach windy, miałem ochotę rozjebać je pięścią. Nie tylko lustra, ale zdrowo przypierdolić sobie w twarz. Kurwa! Jak niewiele brakuje, żeby strącić faceta w jakąś pieprzoną pustkę. Czy kiedykolwiek byłem tak rozkojarzony? Czy kiedykolwiek tak szybko zmieniałem zdanie? Czy kiedykolwiek pozwoliłem kobiecie na tyle swobody, że robiła ze mnie kompletnego kretyna? Nigdy, do cholery!

Wcale nie poprawiał mi samopoczucia fakt, że jak zwykle będą mi cały dzień zawracać dupę. Gdyby była Alexia, to przynajmniej zajęłaby się na poważnie pracą, a nie tylko ogarnianiem poczty i odpisywaniem na emaile. Potrzebuję jej w biurze, potrzebuję jej za tym cholernym biurkiem i zdecydowanie potrzebuję ją mieć pod sobą. Zaczynam dostawać pierdolca!

Dzwonek windy oznajmił mi, że dotarła do celu. Ten gówniany gadżet też mnie wkurwił, więc nic w tym dziwnego, że wysiadłem z takim wyrazem twarzy, że na mój widok recepcjonistka zbladła i cofnęła się od biurka. Posłałem jej zimne spojrzenie i nie mówiąc ani słowa, skierowałem się do swojego biura. Przed matową ścianą stało już dwóch moich żołnierzy. Niezbędne środki ostrożności, jakie musiałem wprowadzić ze względu na Sycylijczyków.

W One Plaza nie ma takiego problemu, bo po pierwsze, pracuje tam mniej młodych kobiet, a po drugie, teraz wszystkie pielgrzymki kierują się do mnie. Zerknąłem na pusty fotel, który kurewsko mnie irytował, gdy za każdym razem Alexia targała to gówno do mojego biura. Kurwa! Teraz chyba sam bym go tam wstawił, gdyby tylko jej tyłek mógł się na nim znaleźć.

- Zorganizujcie jakąś kawę – burknąłem znikając w gabinecie.

Podczas nieobecności Alexi zrobiłem i z tym porządek. Jak z początku roztrzęsiona kelnerka wywoływała tylko moją irytację, tak od jakiegoś czasu budziła tylko mój gniew. Chyba byłem zbyt miły kompletnie ją ignorując, gdy przynosiła kawę, bo nagle dziewczyna zaczęła przychodzić z cyckami na wierzchu i ślepiami wlepionymi w mój rozporek. Jak D'Angelo siedziała tyłkiem na swoim miejscu, nie musiałem zajmować się takimi sprawami. Oto kolejny dowód na to, jak bardzo moje życie jest rozpieprzone, gdy jej w nim nie ma.

Pierwsze co zrobiłem, to jak ostatnio to robię, sprawdziłem, czy już jest zalogowana na firmowej poczcie. Sapnąłem widząc, że jeszcze nie i z irytacją stwierdziłem, że zostały jej dwie minuty. Dziwne, bo zazwyczaj zaczynała wcześniej niż ja. Chuj, że lekceważyła moje wiadomości, ale jakoś uspokajał mnie sam fakt, że gdzieś tam jest i miałem pewność, że jest bezpieczna.

Punktualnie o ósmej, do drzwi zapukał jeden z moich ludzi. Właśnie miałem ponownie sprawdzić, czy D'Angelo się nie opierdala, więc warknąłem w stronę drzwi.

- Czego?

Ku mojej irytacji i wyraźnemu wkurwieniu, w drzwiach stanął sam pierdolony capo Gaspare Gotti. Za jego plecami zauważyłem kolejnych dwóch skurwieli, o których jeszcze nie tak dawno rozmawialiśmy w klubie z MacKenną. Tomasso Pozzi i Vito Mazzini. Aż dziw, że tych trzech nie łączy wspólne DNA, bo przysięgam, większych kanalii jak oni, nie znam. To właśnie oni, według MacKenny, są odpowiedzialni za znikanie młodych kobiet i nastolatek w wielu krajach w Europie. Pierdolona Unia Europejska i brak granic tylko ułatwia handel ludźmi.

Gotti wparował do środka nie pytając się nawet o zgodę, z wielkim fałszywym uśmiechem na ryju. Jasny sygnał, że ma głęboko w dupie mnie i to, że nawet teraz stoi o kilka szczebli niżej ode mnie w mafijnej hierarchii. Jego dwa przydupasy, nota bene zięciowie, zajęli miejsca po obydwu jego stronach.

- Nie przypominam sobie, żebyś uprzedził mnie o swojej wizycie, Gotti – powiedziałem opierając się o fotel. Mowy, kurwa, nie ma, żebym wstał i podał chujowi rękę. – To nie muzeum, czy dworzec autobusowy, tylko pieprzone biuro. Ja tutaj pracuję.

- Daj spokój, chłopcze – roześmiał się, ale po jego zaciśniętych szczękach wiedziałem, że musiał się na mnie nieźle wkurwić.

Rozsiadł się przede mną i prawie parsknąłem śmiechem, widząc, jak zaczyna się kręcić. Coś faktycznie musi być nie tak z tymi cholernymi krzesłami, ale tak jak dla D'Angelo zamówiłbym tysiąc wygodnych foteli, tak teraz serio żałowałem, że Gotti nie siedzi nabity na pal. Moje myśli zakłóciło pojawienie się recepcjonistki. Na widok trzech mężczyzn stanęła niepewnie, trzymając w dłoniach tacę. Kurwa, zapomniałem, że kazałem chłopakom zorganizować kawę. Dziewczyna wybrała sobie najgorszą z możliwych porę.

- Panie Riina, pańska kawa – odezwała się podchodząc do biurka ze wzrokiem wbitym w tacę. Ja pieprzę! Przecież nie przegryzę jej gardła, więc po jaki chuj trzęsie się jak zaszczute zwierzątko?

- Wracaj do swoich obowiązków – powiedziałem, gdy postawiła tacę. Dziękować Bogu, że nie wyjebała mi jej na kolana, tak trzęsły się jej ręce.

Przez cały czas widziałem kątem oka spojrzenia, jakie wymieniali między sobą Sycylijczycy. Kurwa! Wiedziałem, że tak będzie i dlatego kazałem zwiększyć ochronę w budynku i na tym piętrze. Nie mogłem, tak jak to zrobił ojciec, dać wszystkim młodym kobietom urlopu, ponieważ pracują tutaj prawie same kobiety. W różnym wieku, ale zdecydowana większość z nich, to mniej niż trzydziestoletnie jeszcze dziewczyny. Choć przesunąłem cały personel ze swoich firm, nie wszyscy wiedzieli, dla kogo tak naprawdę pracują. Mając na względzie bezpieczeństwo, głównie właśnie kobiet, wszyscy przyjezdni dostali jasną i wyraźną informację, że mają się trzymać z dala od tego miejsca.

Tyle, że jak się właśnie okazuje, nie każdy skurwiel zrozumie jasny i wyraźny przekaz, że moje biuro, to nie jest miejsce do załatwiania mafijnych interesów. To jest to, o czym cały czas ryłem sobie głowę w związku z Alexią. Jest nowa w tym świecie i jeszcze nie ma jebanego pojęcia, jak ma się zachować. Z drugiej strony, i tego właśnie obawiam się najbardziej, jej zadziorny charakter i duma nie pozwoliłyby jej milczeć, gdyby jakiś kutas potraktował ją nieodpowiednio. Zjebałaby go na czym świat stoi, a może i postrzeliła. Z nią nigdy nic nie wiadomo.

Zaśmiałem się pod nosem, bo dokładnie to samo robi ze mną. Jeżeli miałem nadzieję, że jej zachowanie zmieni się, gdy moja tożsamość przestanie być tajemnicą i zacznie zachowywać się tak, jak tego oczekuję, to się, kurwa mać, pomyliłem!

To na co ja mogę przymknąć oko, ale tylko do czasu, to jednak w przypadku innych skurwieli nie ma racji bytu. Zażądaliby ode mnie zadośćuczynienia za brak szacunku i tyłka Alexi, bo co tu dużo ukrywać. Inne są kary dla mężczyzny, a inne dla takiego seksownego kociaka, jak moja D'Angelo. Facet dostałby jeden strzał, a ją...

Zacisnąłem szczękę, czując rosnące wkurwienie. Nawet myślenie o tym, co zrobiliby Alexi doprowadzało mnie do pieprzonej furii.

- Niezła dupa – parsknął śmiechem Pozzi rozsiadając się po prawej stronie Gottiego. Jego oślizła morda skierowała się na mnie, w chwili, gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami. – Krążą plotki, że masz Nietykalną, Riina. Czy to ta mała?

- A ta informacja jest ci potrzebna do czego, Pozzi? – zapytałem spokojnie, krzyżując ręce na klatce, żeby nie sięgnąć przez szerokość biurka i nie przyjebać gnojowi w ten obleśny ryj, choć gotowało się we mnie. – Nie przypominam sobie, żebym ja wpierdalał ci się do biura i zadawał pytania.

- Przestań się zgrywać, chłopcze – wtrącił się Gotti wygładzając rękaw marynarki. Mogę się mylić, ale to był chyba jakiś umówiony znak, bo Pozziemu od razu zmiękła rura i z cichym przekleństwem oparł się o to nieszczęsne krzesło, kręcą się, jakby siedział na mrowisku. – Sam wiesz, że w naszym świecie oficjalnego statusu Nietykalnej nie posiadają nawet żony. Nie muszą, bo każdy wie, że żona capo jest nie do ruszenia. Jest świętością. Dlatego tak zaciekawiło nas, kim jest ta kobieta i dlaczego nasi amerykańscy bracia tak dbają o jej bezpieczeństwo.

- To naprawdę nie jest wasz interes. Tak jak właśnie powiedziałeś. To nasza sprawa. Nie prosiłem was o nic, a tym bardziej o zgodę na przyznanie statusu Nietykalnej. Chyba zapominasz, Gotti, że nie jesteśmy już uzależnieni od was.

- To jest właśnie coś, co należałoby zmienić – odszczeknął zaciskając pięść.

Wyraźnie wkurwił się tym co powiedziałem, ale nie mam zamiaru nikomu włazić w dupę i od razu niech będą przygotowani na to, że skończyło się pierdolenie, a zaczną poważne konsekwencje, gdy przekroczą wyznaczone przez nas granice.

- Nie rozumiem – udałem zdziwienie unosząc w górę brew. - Mógłbyś wyrażać się jaśniej?

- Rozumiesz, chłopcze, ale skoro chcesz, żebym powiedział to otwarcie, to proszę bardzo. Najwyższy czas ponownie połączyć Cosa Nostrę w jedną całość i zostawić za sobą historię. Poróżniły nas sprawy, które w obecnych czasach, to tylko nic nieznaczące drobiazgi. Możemy stać się potęgą, z którą będzie się liczył cały przestępczy świat. Nie łączy cię żaden kontrakt i śmiało sam możesz wybrać sobie żonę. Jak wiesz, mam córkę. Jest w odpowiednim wieku do zamążpójścia i gwarantuję, że została wychowana na przyszłą żonę capo. Zna swoje miejsce i jest posłuszna. Proponuję ci, chłopcze, sojusz przypieczętowany więzami krwi.

Zamarłem wpatrzony w Gottiego. Nie to, że zaskoczyły mnie jego słowa. Od poniedziałku miałem co najmniej kilka, dokładnie takich samych propozycji. Sęk w tym, że po raz pierwszy ktoś śmiał zaproponować mi to tak otwarcie. Poprzedni capo, którzy zjawili się w moim biurze, zaczynali gadkę od zaproszenia do odwiedzenia ich domów i mimochodem wspominali o swoich niezamężnych córkach.

Gotti się nie cackał i od razu wyjebał z sojuszem. Skurwiel... Doskonale wiem, że nie tylko o połączenie organizacji mu chodzi. Chcą naszych terenów, naszych kontaktów i naszych, kurwa, kobiet i dzieci. Przysięgam, że rozjebię każdego, kto tylko złamie nasze prawa. Wara od tego, co nasze!

- Myślisz, że dziewicza cipka twojej córki zrekompensuje mi utratę stanowiska i pozycji capo di tutti capi? Serio, Gotti? Ile razy może być dziewicą? Wsadzę w nią kutasa i po sprawie. A przepraszam, ma jeszcze dziewiczy tyłek. A więc dwa razy i jej wartość spadnie praktycznie do zera, a ja mam za to zapłacić aż taką cenę? A może jej błona dziewicza będzie odrastała za każdym razem, gdy skończę się z nią pieprzyć? – parsknąłem z ironią.

- Zapominasz się, chłopcze – warknął wyraźnie wyprowadzony z równowagi zarówno moimi słowami jak i tonem. – Pamiętaj, z kim rozmawiasz. Miałeś jeszcze mleko pod nosem, gdy ja przejąłem odpowiedzialność za rodzinę.

- To chyba ty zapomniałeś, z kim rozmawiasz – warknąłem wstając i opierając się o blat, pochyliłem w jego stronę. Zauważyłem, jak nerwowo przełknął ślinę, wbijając plecy w oparcie krzesła. – Nie jestem jakimś podrzędnym żołnierzem, biegającym z gnatem po ulicach. Nazywam się Riina i jesteś mi winien szacunek, jako przyszłemu bossowi Cosa Nostry w tym kraju i dziedzicowi dwóch najpotężniejszych rodzin. My nie wpierdalamy się do was, więc wara od naszych spraw, a to, kogo poślubię, to nie jest twój zasrany interes, czy to jest jasne, Gotti?

- Spokojnie, Riina – wtrącił się Mazzini, który do tej pory tylko obserwował rozgrywającą się sytuację. – Uspokójmy się, panowie. To przecież tylko zwykła rozmowa, mam rację? Musisz zrozumieć, że naprawdę zaskoczyły nas informacje o Nietykalnej. Jeżeli to ją wybrałeś na żonę, wystarczy, że oficjalnie to ogłosisz i sprawa załatwiona. Ale jeżeli dałeś aż taką wysoką pozycję chwilowej zachciance, którą zabawisz się, a zaraz potem rzucisz, to rozumiesz chyba nasze zaniepokojenie. Krew zobowiązuje, Riina. Nasze kobiety od dziecka są wychowywane w poszanowaniu tradycji i obowiązków względem rodziny i przyszłego męża. Jesteś najmłodszym capo, do tego przystojnym i bogatym. Wszystkie niezamężne kobiety liczą na to, że wybierzesz wkrótce żonę i to spośród nich, a nie jakąś przybłędę, która złapie cię na ciasną cipkę lub dziecko.

- Doceniam twoje próby mediatorskie, Mazzini – odezwałem się gromiąc gnoja wzrokiem. To gówno, które właśnie wyszło z jego ust dodatkowo podniosło mi ciśnienie. Nie ma chuj prawa nawet myśleć o Alexi, nie mówiąc już o jakiejkolwiek części jej ciała. – Dalej jednak nie rozumiem, dlaczego zaczynacie wpierdalać się w to co robię. Ja nie muszę nikogo pytać o pozwolenie. W żadnej sprawie – podkreśliłem.

- Riina, źle zaczęliśmy rozmowę – wydusił Gott, szarpiąc za kołnierzyk koszuli, jakby już czuł na szyi zaciśniętą pętlę, która pozbawiała go oddechu. – Chcemy tylko wiedzieć, dlaczego dałeś status Nietykalnej i kim jest ta kobieta.

- A ja w dalszym ciągu powtarzam, że to nie wasz pierdolony interes – warknąłem zupełnie wyprowadzony z równowagi. – Zajmijcie się swoimi sprawami, a najlepiej jak wyjdziecie. To nie jest miejsce, aby omawiać tu takie sprawy.

Stojąc dałem im znać, że ich czas się skończył i najlepiej zrobią, gdy jak najszybciej spierdolą z mojego biura. Kurwa! Ile jeszcze będę musiał znosić tych najazdów? Jak tak dalej pójdzie, to do soboty zastrzelę co najmniej kilku bardziej wkurwiających, a może reszta pomyśli dwa razy, zanim postanowią mnie irytować.

Czekałem opierając się biodrem o biurko, aż jebany trup Gotti zwlecze swój zad i wyjdzie. Jego zięciowie byli chyba bardziej kumaci od starego, bo czekali już na niego za drzwiami. Uniosłem wzrok, dając znać ochronie, że mają odprowadzić skurwieli aż do windy i dać znać naszym na dole, żeby ich przypilnowali. Nie będę tolerował szlajania się po moim terenie bez pozwolenia i potrzeby.

- Skoro nie chcesz rozmawiać tutaj, to zaproponuj dzień, Riina – odezwał się Gotti stojąc w progu. – Przemyśl to, co mówiłem o sojuszu. Z radością powitam cię w mojej rodzinie, chłopcze.

W myślach policzyłem do dziesięciu, żeby od razu nie rozjebać mu łba. Patrząc na niego, porównywałem go do mojego ojca. Byli w zbliżonym wieku, choć Gotti mógł być starszy o góra kilka lat. Niby wciąż zachował szczupłą sylwetkę, ale hulaszczy tryb życia i dragi odcisnęły już na nim piętno w postaci licznych zmarszczek i szarawej cery. Widocznie gwałcenie dziewczyn to wyczerpujące zajęcie, pomyślałem. Świat podziękuje Gloomowi, gdy odstrzeli tego skurwiela.

Mruknąłem, dając znać ochronie, żeby ich w końcu odprowadziła. Oparty ramieniem o szklaną ścianę obserwowałem, jak niechętnie poddają się ich woli i dopiero, gdy zamknęły się za nimi stalowe drzwi windy, rozluźniłem palce. Skurwiele, na czele z Gottim! Pokręciłem głową, zastanawiając się, co tych dwóch przydupasów zrobi, gdy zabraknie starego, który trzymał cały rodzinny biznes w pięści. Dwie córki, które spłodził i wydał za mąż, nie dały mu takiej władzy, jaką miałby, gdybym zakotwiczył kutasa w jego ostatniej latorośli. Kurwa! Mogłaby być pieprzoną Kleopatrą, a nie ruszyłbym jej nawet kijem od szczotki. Pierdolę taką rodzinę, ale nie jej żeńskiego przedstawiciela.

Odwracając się, zauważyłem jakąś paczkę leżącą na biurku Alexi. Podszedłem bliżej, zastanawiając się, skąd się, u licha, wzięła, gdy dostrzegłem złote litery układające się w logo znanej marki bieliźniarskiej. Zacisnąłem szczękę...

- Nie zrobiłaś tego, D'Angelo – warknąłem, zabierając pudło ze sobą.

Zatrzasnąłem drzwi i rzucając pudełko na biurko, zdarłem z niego złotą wstążkę. W środku, w morzu białej, jak śnieg bibułki leżała złożona czerwona pokusa. Jebane strzępki damskiej bielizny, w krwistoczerwonym kolorze. Musnąłem palcami cieniutkie paseczki stringów wielkości pudełka zapałek, a przed moimi oczami eksplodował widok tych jebanych stringów na wypiętym tyłku Alexi. Kurwa mać!

Wczoraj była na Rodeo Drive, zanim spierdoliła moim ludziom. Wiedziałem, że nie ma przy sobie swoich kart kredytowych, bo wszystkie jej rzeczy zostały w moim domu, łącznie z rozbitym telefonem. Dlatego nawet przez sekundę nie pomyślałem o tym, że mogła coś kupić. Kurwa! Przecież to proste, że poprosiła Franco o kasę. Świadomość, że jakiś facet płaci za jej bieliznę, rozpierdoliła mój spokój.

Wyjąłem z pudła cholerną bieliznę, przez którą teraz będę chodził z jebaną erekcją i wrzuciłem do szuflady, zamykając ją z trzaskiem. Piekło i szatani z tą kobietą, jęknąłem poprawiając kutasa w spodniach. Chryste! Opuściłem głowę i kładąc dłonie na drewnianej powierzchni biurka, oparłem się na nich całym ciężarem, starając się uspokoić. Przed oczami wciąż miałem widok jej tyłka, gdy w klubie stała oparta o szybę. To jest coś, co będę pamiętał do jebanej śmierci. Seksowny tyłek Alexi D'Angelo...

Z głuchym warknięciem usiadłem w fotelu, sprawdzając, czy ta mała zołza jest już dostępna. Ja pierdolę, gdzie ona jest, do chuja!

08:31 - D'Angelo, mam nadzieję, że jesteś w stanie mi wytłumaczyć swoje spóźnienie. Masz jebane dwie minuty, żeby wziąć się do cholernej roboty....

08:33 - Dobrze ci radzę... Odpowiedz mi, bo ignorowanie mnie, gdy jestem w takim stanie, nie zapewni bezpieczeństwa twojemu tyłkowi...

09:12 - Kurwa mać, Alexia! Gdzie ty, do jasnej cholery, jesteś?

10:49 – Obiecuję ci... Za każdą minutę spóźnienie i ignorowania mnie, dostaniesz baty. Przestałem się z tobą pierdolić. Nie zachowuj się jak dziecko i odpowiedz...

Przez cały czas, gdy czekałem, aż odpowie na moje emaile, próbowałem choć trochę zająć się zaległą pracą. Drgnąłem, gdy sygnał przychodzącej wiadomości wdarł się w mój zaćmiony wściekłością mózg. Z sykiem wciągnąłem przez zęby powietrze. Chyba wolałem, gdy ta mała zołza nie miała pojęcia, kim jestem, bo teraz, mając świadomość tego, że ona doskonale wie, że właśnie wkurwiła pieprzoną głowę Cosa Nostry, miałem ochotę ją udusić! Potem zerżnąć. A potem znowu udusić...

11:12 – Zaspałam. Już biorę się do pracy.

Co. Do. Chuja!

Żadnego wyjaśnienia, żadnej odpowiedzi na moje wiadomości, żadnego, kurwa, przepraszam? Z kim, ona myśli, że ma do czynienia? Ze sprzedawcą pączków? A poza tym... Co takiego robiła całą jebaną noc, że wstała prawie przed południem? Czerwona mgła przesłoniła mi pole widzenia, gdy obraz Alexi pieprzącej się z jakimś skurwysynem odebrał mi zdrowy rozsądek.

Jeżeli się, kurwa, dowiem...

Ja pierdolę!

Złapałem telefon i od razu zadzwoniłem do Franco.

- Czy ona ma kartę kredytową? – warknąłem, gdy tylko odebrał.

Zaciskając palce na aparacie, zastanawiając się, ile jeszcze ten gówniany gadżet wytrzyma. Jak tak dalej będzie, przy następnej rozmowie, gdy D'Angelo mnie wkurwi, zmiażdżę aparat w palcach.

- Ale kto, bo nie rozumiem pytania?

- Franco... Miałem koszmarny poranek i jebanych Sycylijczyków na karku. Od dwóch tygodni mam ochotę przykuć cię do ściany i osobiście sprawdzić, czy masz wszystkie wnętrzności na miejscu i jak bardzo alkohol zniszczył ci wątrobę i trzustkę. Moja cierpliwość jest już tylko pierdoloną mrzonką, więc odpowiedz na moje jebane pytanie. Czy ona ma kartę kredytową?! – ryknąłem zrywając się z miejsca.

- Ma Centuriona. Imiennego, ale rachunki obciążają konto Danielo.

- Co ojciec ma do tego? – syknąłem zaskoczony.

- To była jego decyzja, Sebastiano.

- Chcę, żeby Centurion został przetransferowany na konta mojej firmy – powiedziałem. – Od chwili, gdy został pierwszy raz użyty. Chcę mieć każdy jeden rachunek i każdego pieprzonego dolara, którego wydała D'Angelo na siebie. Ojciec nie ma z nią nic wspólnego. Masz godzinę, Franco, a sprawę z ojcem załatwię osobiście w sobotę.

Rozłączyłem się, czując jak zaczynam się dusić z ogarniającej mnie wściekłości. Zawsze on... Zawsze. Kurwa. On! Czy on zawsze musi się wpierdalać tam, gdzie nie trzeba? Jestem w stanie zrozumieć, że po tylu porażkach, jakimi wykazało się HR w tej cholernej firmie, zatrudniając na stanowisko mojej asystentki jakieś kompletnie idiotki, które myślały własną waginą, a nie rozumem, że ojciec postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Do tej pory nie mam jebanego pojęcia, skąd wykopał Alexię D'Angelo, ale przyznam, że tym razem dostałem kurewsko dobrą asystentkę. Problem w tym, że częściej myślę o tym, jak mam się z nią pieprzyć, niż jak dobrze sobie radzi z pracą, a słowne utarczki z tą pyskatą cholerą, podniecają mnie jak nie wiem co.

Jednak z chwilą, gdy tyłek Alexi pojawił się w moim biurze... Zaznaczam, w moim kurewskim biurze, wszystko co ma związek z nią, dotyczy tylko i wyłącznie mnie. Wliczając w to kurewskie rachunki obciążające Centuriona. Nie chcę, żeby choć w minimalnym stopniu ojciec miał kontrolę nad jej życiem i właśnie to mam zamiar sobie z nim wyjaśnić.

Wrzucił ją na głęboką wodę, to teraz niech się od niej odpierdoli i to na dobre!

Odetchnąłem głęboko i ściskając palcami nasadę nosa, ze wszystkich sił starałem się opanować. Była dopiero kurewska środa, a ja już chodziłem bez mała po jebanych ścianach. Ten dziwny uścisk w piersi wciąż się nasilał i nie miałem pojęcia, co to może być. Przecież się nie denerwuję tym, co ma się wydarzyć w sobotę, na Boga, powtarzałem sobie bez końca.

To coś innego...

Otworzyłem szufladę, patrząc ze złością na czerwoną bieliznę. Tym razem oczami wyobraźni widziałem uśmiech na twarzy Alexi i ten złośliwy błysk w oczach, dokładnie taki sam, z jakim kazała mi martwić się o tyłki dziwek, a ją zostawić w spokoju. No i już wiedziałem, że ta pieprzona bielizna nie przypadkiem znalazła się w moim cholernym biurze. Chuj z tym, że zabrałem przesyłkę z jej biurka. Alexia doskonale wiedziała, że widząc logo Agent Provocateur nie oprę się pokusie. Kurwa! Jak ją dorwę, to każę ubrać to coś imitujące bieliznę, a potem...

Poczułem tak silny uścisk w gardle, że przez chwilę zapomniałem, jak się oddycha. Po raz kolejny cały mój horyzont wyjebał się, ale tym razem do góry nogami. Trzymanie się od niej z daleka nie zdało rezultatu. Wręcz odwrotnie, sprawiło, że mam najebane we łbie i to ostro. Powinienem zdać sobie sprawę, że nie uwolnię się od tej małej cholery, gdy za każdym razem pieprząc dziwki, czy nawet Melindę, to ją miałem przed oczami. Zrażanie jej do siebie przyniosło taki efekt, że mam teraz jej pieprzoną bieliznę, którą chciała wyprowadzić mnie z równowagi. Dostałem pierdolca. Dla tej jednej kobiety łamię wszystkie swoje zasady...

Do soboty myślałem, że rozpierdolę wszystkich. Łącznie z Santino i jego pierdolonymi docinkami. Mam dość wałęsania się po jebanych burdelach i udawania, że kimkolwiek jest moja Nietykalna, nie jest na tyle ważna, żebym trzymał własnego kutasa z dala od innych cipek. Gotti i jego psy obserwowali bacznie każdy mój krok, ale nie tylko oni. Wszyscy szukają mojej słabości, a jak odsłonię się, od razu zaatakują. Jeżeli skurwiel Gotti niczego nie odjebie, Gloom dorwie go poza naszym klubem. Tym razem, mając moją zgodę i przyklepany oficjalny wyrok, swoje jebane życie skończy na amerykańskiej ziemi, a nie na Sycylii.

Poprawiłem krawat, którego cholernie nienawidziłem i spojrzałem na swoje odbicie w wysokim lustrze, wykrzywiając usta na widok kurewskiego garnituru. Przynajmniej raz stary nie będzie na mnie patrzył, jakbym wyrżnął w pień cały chór anielski.

Zerknąłem na zegarek na nadgarstku. Dochodziła jedenasta. W południe wszyscy mają się stawić w rezydencji aktualnego bossa. Mówiąc szczerze, nawet nie zainteresowałem się, czy ojciec wrócił. W gruncie rzeczy jebie mnie to. Władza już i tak jest moja, a ten spęd, to tylko formalność. Wszystko został już przyklepane, a pierścienie znajdują się w moim posiadaniu.

Uniosłem głowę, słysząc kliknięcie zamka w drzwiach do apartamentu. Wyszedłem z sypialni, prosto na czekającego na mnie z drinkiem Santino. Tak jak ja, ubrany na czarno, w zajebiście drogi garnitur i te jego cholerne buty, których ma, jebany, całą kolekcję.

- Gotowy, boss? – zapytał podając mi kryształową szklaneczkę wypełnioną na trzy palce.

- Przyjebać ci? – mruknąłem, czując jak alkohol pali mi przełyk i rozgrzewa krew. – Wszystko przygotowane?

- W klubie już od dawna. Dostałem meldunek, że twój ojciec przyjechał w nocy, ale za chuja nie mogę się dowiedzieć, gdzie był.

- Olej to – wzruszyłem ramionami. – Rozmówię się z nim po tym całym cyrku.

- Masz na myśli swoją laleczkę? – zapytał unosząc brew.

Wiem, że nie zapomniał Alexi tego, że wzięła go na muszkę, a potem zostawiła w upale na pustej drodze, że o całkiem realnej groźbie rozjebania jego Porsche nie wspomnę. Gdyby nie to, że dziewczyna jest pod moją ochroną, zapewne spełniłby swoje groźby i zakneblowaną wrzuciłby do bagażnika, a potem wywiózł poza miasto. To, że za każdym razem mówiąc o niej używa tego cholernego zwrotu laleczka, ma mnie tylko wkurwić. Niedoczekanie...

Całe moje wkurwienie skoncentrowałem właśnie na cholernej laleczce.

Przez te dwa tygodnie, gdy siedziała chuj jeden wie gdzie, kazałem zrobić pierdolony remont nie tylko w jej zdemolowanym apartamencie, ale i w całym budynku. Kamery są nawet w pierdolonych przysłowiowych mysich dziurach. Dosłownie wszędzie. Ochrona budynku, to w tej chwili jedni z najbardziej zaufanych moich żołnierzy. Doskonale wiedzą, że tym razem, jak któryś spierdoli robotę, może już sobie wykopać miejscówkę pod drzewem w lesie, albo przykryć się betonową kołderką.

Co do samego apartamentu. Muszę przyznać, że byłem kurewsko zaskoczony tym, co tam zastałem. Pomijając oczywiście ogólną rozpierduchę, którą zrobił ten skurwiel i obraźliwe napisy, jakie wymazał na ścianie. Jebany Picasso się znalazł. Śmieć ma szczęście, że ktoś go już rozpierdolił, bo gdyby wpadł w moje ręce, to za samo nazwanie Alexi szmatą i dziwką, zalałbym mu ryj gorącym asfaltem.

Nie, to wszystko co zniszczył, to były rzeczy, które łatwo można było naprawić, bądź wymienić na nowe. Zaskoczyło mnie to, że Alexia miała swoją sypialnię, kompletnie zniszczoną, podczas gdy pieprzony Rogers miał swoją na piętrze i ta o dziwo, przetrwała włamanie. Jebaniec lubi chyba klimaty rodem z klubów go-go i dziewczyny tańczące na rurze, bo jakoś nie przypominam sobie, żeby to gówno było, jako standardowe wyposażenie w budowanych przez moją firmę apartamentach.

Widząc tę rurę dostałem jakiegoś jebla, bo wyobraziłem sobie zmysłowe ciało Alexi wijące się dookoła metalowego gówna i mnie leżącego na łóżku. Ja pieprzę, chyba ten Rogers nie jest takim idiotą, jak wydawał mi się na początku, a pomysł z rurą w mojej sypialni i Alexią tańczącą dla mnie, coraz bardziej mi się podobał.

Kazałem moim ludziom wypierdalać z sypialni Alexi, a sam, jak jakiś jebany zboczeniec przeszukiwałem jej garderobę. Znalazłem wiele ciekawych rzeczy, mówiących mi więcej o Alexi, niż udało się ustalić moim ludziom. Jednak na widok śmiesznie małego wibratora ukrytego w szafce w łazience, miałem ochotę ryknąć śmiechem. Serio? Takie małe gówno miało zaspokoić taką gorącą dziewczynę, jak Alexia?

Kręcąc głową, schowałem ten śmieszny gadżet do kieszeni i kazałem Ignacio sprowadzić z klubu jakieś dwie nasze dziewczyny, żeby spakowały ubrania, a przede wszystkim, bieliznę Alexi. To wszystko i tak idzie w ogień, bo chuj wie, co robił z tymi rzeczami włamywacz, ale na samą myśl, że moi ludzie widzieliby jej stringi, dostawałem pierdolca.

Od środy mam to dziwne przeczucie, że coś jest cholernie nie tak. Nie wiem, czy to ma związek z najazdem mafijnych dupków i dzisiejszą imprezą w klubie, gdzie pokażą swoje prawdziwe oblicza potworów, jakimi są, czy to ta cisza, która nagle spowiła wszystko dookoła.

Ostatni raz rozmawiałem z dziewczyną we wtorek. Muszę przyznać, że jest naprawdę bystra, jak na kogoś, kto dopiero od kilkunastu dni orientuje się, w jakim świecie przyszło jej się poruszać. Wkurwiła mnie swoją samowolą i nieposłuszeństwem, ale jeżeli chodzi o zacieranie za sobą śladów, jest w tym dobra. Gdyby nie sytuacja, osobiście dopilnowałbym, żeby zapoznała się ze wszystkimi zasadami. Między innymi z tym, że jej tyłek ma zawsze być pod ochroną moich ludzi.

Zaskoczyła mnie. Tym, że wstawiła się za Dario i Arturo, choć koncertowo spierdoliła im sprzed nosa, a oni zachowali się, jak amatorskie pizdy na pierwszym patrolu. Wiem, to już drugi raz wystawiła im środkowy palec i powinienem rozpierdolić ich, ale... Cholerna Alexia, ot co. Kurwa mać, jestem tak cholernie słaby przy tej kobiecie, że za każdym razem, gdy uzmysławiam sobie, iż kolejny raz jej ustąpiłem, mam ochotę rozjebać coś i to porządnie.

Z każdym mijającym dniem, gdy Alexi nie było w zasięgu mojego wzroku, zaczynam popadać w jakiś jebany obłęd. Przeszukałem jej sypialnię, przetrzepałem jej biurko i wszystkie rzeczy, do których miała dostęp. Moi ludzie wciąż mieli na oku jej przyjaciółki... Nic. Żadnych choćby słabych poszlak, gdzie teraz jest. Sytuacji wcale nie poprawiała ta jej pieprzona bielizna, a przede wszystkim te cholerne stringi, które noszę w kieszeni, jak jakiś pieprzony zboczeniec.

Broniłem się przed tym. Z całych sił starałem się wymazać ją z mojej głowy, wmawiając sobie, że takich jak ona mam na pęczki i nie potrzebuję w swoim życiu cholery o turkusowych oczach, przez którą czuję się, jak jebany psychopata i erotoman. Szło mi nieźle, dopóki jej nie zobaczyłem i to z innym mężczyzną. Mój horyzont przechylił się tak nagle, że wszystko wyjebało w kosmos, a ja stałem czekając, aż miną mi zawroty głowy i opadnie czerwona mgła zasłaniająca mi obraz.

Alexia D'Angelo jest moim cholernie słabym punktem. Moim centrum wszechświata. Moim magnesem utrzymującym mnie w miejscu i kompasem prowadzącym w odpowiednim kierunku. Przyznanie się do tego było cholernie bolesne. Nie dlatego, że nagle jedna mała blondynka okazała się trzymać w swoich rękach klucz do mojej klatki, ale dlatego, że nagle wybuchły we mnie uczucia, których nigdy wcześniej nie znałem i nie mam pojęcia, co mam robić.

Stanąłem przed oknem, trzymając drinka przy ustach, wolną rękę wkładając do kieszeni. Zacisnąłem palce na pierścieniu, pozwalając ostrym krawędziom zostawić ślad na skórze. Moje spojrzenie spoczęło na znajdującym się naprzeciwko penthousie. Zdaje się, że któryś z naszych zadekował się w nim kilka dni temu. Zauważyłem poblask światła dochodzący z głębi apartamentu i jakiś ruch, ale nie mam pojęcia, komu Franco udostępnił apartament. Nieważne...

Chciałem, żeby ten cholerny dzień się w końcu skończył. To czekanie mnie dobijało. Byłem cholernie zirytowany i niecierpliwy. Nie tym, co się ma dzisiaj wydarzyć, bo jak już wspomniałem, to tylko formalność. Nawet nie tym, co czeka na mnie w klubie.

Byłem zniecierpliwiony czekaniem na Alexię.

Potrzebuję jej... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro