Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Lexi...

Zdążyłam wejść do domu, gdy z mojej torebki rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Uśmiechając się jak wariatka na widok imienia na wyświetlaczu, odebrałam.

- No jasny gwint, nie wierzę! Ona odebrała pieprzony telefon!

- Zawsze odbieram – parsknęłam śmiechem słysząc głos Holly, jednej z moich najbliższych przyjaciółek.

- Ta, jasne...

- Oj, nie bądź sarkastyczna.

- Nie jestem. Powiedziałam prawdę. Unikasz nas, żołnierzu – warknęła parodiując ochrypły męski głos. – A my nie lubimy, gdy nas ktoś unika. Wiesz, dlaczego?

- Chyba się domyślam – parsknęłam. – Ale śpieszę zapewnić, że już nigdy więcej tego nie zrobię, donna Holly.

- Zwolniłaś się! – wykrzyknęła radośnie, aż byłam zmuszona odsunąć telefon, żeby nie ogłuchnąć. – Nareszcie! Od miesięcy ci powtarzamy, żebyś to zrobiła. Facet, dla którego szukasz ideału, jest chorym sukinsynem, tyle ci powiem. Jego to pewnie nawet anioł by nie zadowolił.

- No raczej... Ale nie zwolniłam się, tylko awansowałam.

- Pieprzysz!

- Chciałabym...

Holly roześmiała się z całego gardła. Jak ją znam, to właśnie przetarła oczy i zaraz wyskoczy z jakimś tekstem.

Znamy się od drugiego roku studiów. Holly dołączyła do nas na początku pierwszego semestru i od razu coś zaskoczyło. Wpasowała się w nas idealnie, jakby zawsze stanowiła z nami całość.

Obecnie, pracowała w niewielkim wydawnictwie, szukając talentów na miarę Szekspira. Jak na razie jej poszukiwania nie dały rezultatu, ale ta szczupła brunetka o szelmowskich niebieskich oczach się nie poddawała.

Kolejna to Eilidh, rudowłosa, jak jej szkoccy przodkowie i równie szalona. Ta dziewczyna miała więcej energii niż elektrownia atomowa, zarażając wszystkich dookoła siebie pozytywną energią. Masz doła? Jedno spotkanie przy drinku z Eilidh, a świat, jak bardzo by nie był gówniany, wyglądać będzie, jak jedno wielkie różowe szczęście.

Ostatnia była Serena, na widok której mężczyźni padali na kolana, przygniatając sobie języki. Jej rodzice byli aktorami, których głośne romanse i równie głośne imprezy, trafiały na czołówki plotkarskich czasopism. Serena, choć wróżono jej większą karierę niż jej matce, zdecydowała się jednak ukończyć studia psychologiczne, dorabiając jednocześnie w modelingu.

- Poczekaj, Lexi... Właśnie przez ciebie rozmazałam sobie makijaż. Musiałam przetrzeć oczy, żeby sprawdzić, czy czasami nie zadzwoniłam pod zły numer.

Tak, jak mówiłam... Ona jest taka przewidywalna. Rzuciłam na kanapę torebkę i przytrzymując telefon ramieniem, weszłam do sypialni zdejmując marynarkę. Z ulgą padłam na łóżko rozpinając buty. Co za ulga! Cholerny Grant! Że też dałam się namówić na te wszystkie buty, które teraz eksmitowały wszystkie moje baletki i japonki. Zapłaci mi gadzina, za wszystko, wliczając w to, że nie pisnął nawet słówkiem, jak rano wychodziłam bez stanika.

- Nie, to jednak ty – sapnęła Holly. – No, ale dziewczyno! W końcu twoje libido się obudziło! Tym razem nie masz wymówki. W piątek ruszamy w miasto.

- Już myślałam, że zaproponujesz dzisiejszy wieczór – odpowiedziałam ze śmiechem.

- Chciałabym, wierz mi. Ale Serena wraca z Londynu w czwartek i choć swędzi mnie wypytać cię o wszystko, to jednak się powstrzymam. Doceń to, kochana.

- Ależ doceniam, kochana. Jesteś pewna, że Serena wraca? – zaczęłam się dopytywać. - Ostatnio częściej widzę jej twarz w czasopismach albo na bilbordach, niż na żywo.

Z nas wszystkich, to właśnie ona była najbardziej zajętą osobą. Ciągle latała gdzieś po świecie na sesje do katalogów. Właśnie była na Dniach Mody w Londynie i nie spodziewałyśmy się jej do końca tygodnia.

- Milion procent. Powiedziała, że ma nam coś ważnego do przekazania, dlatego też obdzwaniam was wszystkie. Picie tylko z Eilidh przestało być zabawne – marudziła.

Nawet wiem, dlaczego. Po kilku drinkach, ta mała szelma nabierała takiej odwagi, że gdybyśmy jej nie powstrzymywały, wyrwałaby kilku facetów jednocześnie, albo zalałaby się w trupa. Z dwojga złego, chyba wolałam, gdy robiła to drugie, choć na kacu jest po prostu jędzą.

- Myślisz o tym samym co ja? – zapytałam z trudem powstrzymując podekscytowanie.

- Moje myśli biegną dokładnie tym samym torem, maleńka.

- Cholera! Ochajta się? Będzie pierwsza. Czuję się przez to stara i brzydka – mruknęłam.

- Nie grozi ci to, możesz mi wierzyć. Ty nawet jak będziesz miała sto lat, będziesz wyglądała, jak chodzący przy balkoniku czysty grzech. Dobra, muszę wracać do pracy. Chyba trafiłam na swojego Szekspira. Mówię ci! Widzimy się w piątek. Wyślę wam namiary na jakiś klub. Zrób się na bóstwo. Całuję!

Wicher nie dziewczyna, słowo daję. Poderwałam się z łóżka, słysząc zamykające się drzwi wejściowe. No tak, wrócił mój ex przyjaciel, z którym mam do pogadania. Opierając się biodrem o futrynę, stanęłam w drzwiach swojej sypialni, patrząc jak Grant nalewa sobie drinka.

Od dawna nie robiło na mnie wrażenia to, jak wygląda. Dla mnie nie był super przystojnym facetem, który wygarniał laski jednym spojrzeniem. Był jak brat, którego nigdy nie miałam. Brat, na którego za chwilę spadnie gniew boży.

- Chryste! Lexi, wystraszyłaś mnie – podskoczył, gdy mnie zobaczył.

Bez słowa obserwowałam, jak wyciera rozlany alkohol. Chyba był na jakimś spotkaniu, bo zazwyczaj nie ubierał się w garnitury za kilka setek. Tak jak i ja, preferował mniej formalny styl, czyli jeansy i T-shirty.

- A tak w ogóle, to co ty tutaj robisz? – zapytał nie patrząc na mnie. – Nie powinnaś siedzieć w biurze, jak zwykle?

- Nienawidzę cię, wiesz o tym? – zapytałam stojąc wciąż w tym samym miejscu.

W końcu spojrzał na mnie, a widząc wyraz mojej twarzy, z uśmiechem oparł się biodrem o kuchenną wyspę.

- Jak tam twój kac?

- Nie zmieniaj tematu, gadzino! Nawet słowem się nie zająknąłeś, gdy rano wychodziłam bez stanika!

- Próbowałem ci powiedzieć, ale nie dałaś dojść mi do głosu – zaczął się bronić. – W końcu pomyślałem, że wiesz o tym, iż twoje cudne piersi...

- Ani słowa więcej o moich cyckach, albo pożałujesz – warknęłam.

- Lexi, skarbie. W tym mieście ponad połowa kobiet nie nosi stanika.

- A ja należę do tej mniejszości, kretynie! Wiesz, jak się czułam, gdy wszyscy mężczyźni dzisiaj wgapiali się w mój biust?

- Podniecona? Napalona?

- Napalony to ty chyba jesteś i nie mam na myśli sterczącego fiuta. Jak mogłeś mi to zrobić?

- Skarbie – powolnym krokiem zbliżył się do mnie. – Coś czuję, że to był ciężki dzień.

- No co ty pieprzysz? Mój dzień był po prostu zajebiście wspaniały!

- Chcesz mi o tym opowiedzieć?

- Wal się, Grant – syknęłam. – Nie myśl, że zwykłą gadką mnie ugłaskasz. Jesteś mi winien cholernie wielką przysługę.

- Zrobię wszystko – pośpieszył z zapewnieniami. – Mogę nawet dla ciebie zatańczyć.

Parsknęłam śmiechem, widząc jego obleśny uśmiech. Już ja wiem, jaki taniec miał na myśli. Ten zboczeniec kazał zamontować w swojej sypialni rurę do tańczenia. Po odgłosach, jakie niejednokrotnie dochodziły z piętra, mogłam się tylko domyślać, że była bardzo często używana i to nie przez niego.

- Idiota.

- Ale kochasz tego idiotę, może nie? No, daj spokój, Lexi – podał mi swojego drinka, ale czując zapach alkoholu skrzywiłam się i odsunęłam na bezpieczną odległość. – Och, widzę, że ktoś tu przejawia wysoką nietolerancję na płyny.

Wmaszerowałam do salonu i siadając na kanapie, zanurzyłam stopy w miękkim dywanie. Nienawidziłam tych cholernych butów, a po kilku godzinach w tych narzędziach tortur, miałam ochotę poddać podobnym torturom tego, który namówił mnie na ich zakup.

- Dobra, to teraz powiedz mi, co się takiego dzisiaj stało. Czuję, że brak stanika to nie wszystko – rzucił siadając naprzeciwko mnie na niskim stoliku. Oparł przedramiona na rozsuniętych udach kołysząc drinkiem.

- Brak stanika to nie wszystko?! – aż zachłysnęłam się ze złości słysząc jego słowa. – Przyjmij do wiadomości, że dla dziewczyny brak stanika, to jak dla was, męscy szowiniści, brak gumki, gdy idziesz na dziwki!

Grant wstrząsnął się przymykając oczy. Czasami zwykła rozmowa nie wystarczyła, żeby uświadomić coś mężczyźnie. Zaczynam myśleć, że powiedzenie, iż kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa, to totalna bzdura. Faceci zdecydowanie są z innej czasoprzestrzeni, a te dwie planety jak na to, co się stało, dzieliła stanowczo zbyt mała odległość.

- Przestań na mnie patrzeć, jak mały kociak! Twoje aktorskie sztuczki znam na pamięć, Rogers. Przez ciebie miałam fatalny dzień i gdy mówię fatalny, mam na myśli najgorszy dzień w moim życiu.

- Przepraszam, Lexi – mruknął ze skruchą odstawiając drinka i dotykając mojej dłoni, usiadł obok mnie. – Naprawdę chciałem ci powiedzieć, ale wypadłaś z domu, jakby wszystkie diabły deptały ci po piętach.

Wzmianka o diabłach kompletnie wytraciła mnie z równowagi. Ponownie znalazłam się w gabinecie Szatana, a jego słowa wibrowały w moich uszach.

- Ani słowa więcej – syknęłam zaciskając pięści.

- Lexi, ja tylko chciałem... Zaraz. Znam cię, D'Angelo. Ty nie potrafisz się na nikogo gniewać, a już tym bardziej na mnie. Nie zareagowałabyś tak gwałtownie na brak głupiego stanika. No, nie bądź taka – dodał, gdy wyszarpnęłam dłoń.

- Masz rację – powiedziałam opierając się o miękkie poduszki za plecami. Ze wzrokiem wbitym w sufit próbowałam się uspokoić. – Tylko, że właśnie dzisiaj pojawił się pan na włościach, wykurzył mnie jak nie wiem co, a ja nie miałam na sobie stanika. Idiota gapił się na mnie, aż chciałam mu przyłożyć. Wierz mi, jeszcze nigdy żaden facet tak mnie nie wykurzył.

- Mówiłem ci – warknął. – Nie powinnaś się zgadzać na ten awans. To żaden awans, to... to łapówka! Stary nie wie, co ma zrobić ze swoim diabelskim pomiotem, nad którym nie ma kontroli. To, że ma więcej kasy, niż niejedno państwo, nie robi z niego właściciela twojej duszy!

Wiedziałam, że jak tylko wspomnę o tym, co miało miejsce w biurze, Grant od razu zacznie się pieklić. Mogłam trzymać buzię na kłódkę, bo teraz będę musiała wysłuchiwać jego wywodów.

- Dobierał się do ciebie, prawda? Na pewno! Facet musiałby być eunuchem, albo gejem, żeby przepuścić takiej kobiecie, jak ty. Zatłukę sukinsyna, jeżeli choć dotknął się palcem, masz na to moje słowo!

- Nic się nie stało – starałam się uspokoić wrzącego z wściekłości przyjaciela. - Nawet mnie nie dotknął - zapewniłam.

Ok, pozwolił mi wyjść bez najważniejszej części garderoby, jeżeli chodzi o mnie, bo inne kobiety świecące cyckami mnie nie interesowały, a teraz zachowywał się, jak starszy brat, ale no proszę was... Był taki kochany w swoim gniewie. Uśmiechnęłam się do niego i cmoknęłam w gładki policzek.

- A to za co? – zapytał mrużąc oczy. – Jeżeli myślisz, skarbie, że uda ci się mnie udobruchać słodkimi pocałunkami, to jesteś w dużym błędzie. Ja nie żartuję, Lexi. Jutro masz złożyć wypowiedzenie. Pogadam ze znajomymi, na pewno uda mi się znaleźć dla ciebie lepszą pracę. Taką, w której nie będzie szefa kutafona, który nie docenia, jaki skarb mu się trafił. O, najlepiej, kobietę.

- A jak znam swoje szczęście, okaże się lesbijką i będzie mnie chciała wykorzystać.

- O cholera! Przestań mówić o takich bezeceństwach, D'Angelo. Podnieciłem się.

- Jesteś obrzydliwy – trzepnęłam go w ramię, na co ta gadzina roześmiała się sprośnie. – Serio, nic się nie stało, a przynajmniej nic, nad czym nie miałabym kontroli. Tak po prawdzie, brak stanika okazał się przydatny. Moje dwie dziewczynki skutecznie rozpraszały szatańskie ślepia.

Grant zerknął na mój biust ukryty za koszulką i wyszczerzył się, jak wariat. Jezu! Temu to tylko jedno w głowie.

- Przestań się gapić!

- Skarbie, to wbrew mojej naturze. Kocham cię jak siostrę, ale chyba mój fiut wie, że nie jest spokrewniony z twoją cipką.

- Jezu, Grant! Przestań, bo zaraz zwymiotuję!

- Dobra, dobra. Już przestaję, choć mówiąc między nami...

- Lepiej nie kończ, młotku.

- Już będę grzeczny. Nawet słowem nie wspomnę o twoich...hymm chciałem powiedzieć... Kurwa! Kompletnie namieszałaś mi w głowie, D'Angelo. A teraz, żeby odwrócić uwagę od... – zamachał dłonią na wysokości mojej klatki piersiowej i ma szczęście, że nie użył w tym przypadku żadnych słów, bo czekałaby go wizyta w dentysty. – Dobra! Po kolei, opowiedz mi co się stało. Chcę wiedzieć wszystko, ze szczegółami.

Przez chwilę myślałam, żeby opowiedzieć mu o całym tym parszywym dniu, jednak po namyśle stwierdziłam, że pewne rzeczy powinnam przemilczeć...

- A to pieprzony dupek – warknął, gdy skończyłam. – Poważnie, Lexi. Rzuć to w cholerę. Żeby walczyć z facetem, takim jak Sebastiano Rivas, trzeba mieć żelazny kręgosłup i umieć wykorzystywać czyjeś słabości.

- Nie złamie mnie. Nie pozwolę na to.

Grant poderwał się z miejsca i zaczął chodzić wzdłuż okna, przeczesując palcami wystylizowane włosy. Był jedynym mi znanym stuprocentowym, heteroseksualnym facetem, który nie wychodził z sypialni bez idealnej fryzury. Nawet po szalonej nocy z jedną ze swoich dziewczyn, miał włosy ułożone, jak prosto od fryzjera.

- Cholera! Myślałem, że jak zadbam o twój wygląd, będziesz potrafiła stawić mu czoła.

- Co takiego? – wkurzona wstałam z miejsca.

- Nie rób takich wielkich oczu – mruknął zatrzymując się nagle przede mną. – Lexi, znam cię od lat. Jesteś cholernie gorącą laską, która nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojej zmysłowości. Faceci oglądają się za tobą, ale otoczyłaś się tak wielką tarczą, że nawet astronauci ją widzą.

- Przesadzasz. Miałam kilku facetów, nie jestem jakąś cholerną cnotką.

- Kiedy ostatni raz byłaś na prawdziwej randce? Takiej porządnej, z konkretnym seksem przez całą noc?

Na wspomnienie ostatniego razu chciałam parsknąć śmiechem. Seks przez całą noc? Wolne żarty! Facet skończył zanim na dobre się rozkręciłam, po czym stoczył się ze mnie, a ja do rana słuchałam jego chrapania. Niezaspokojona musiałam sama zająć się sobą, przeklinając rodzaj męski, na czym świat stoi. Od tej znamiennej nocy postanowiłam zawierzyć bateriom Duracell.

Przynajmniej dochodziłam za każdym razem.

- Nie pamiętasz, prawda?

- Daj spokój. Tu nie chodzi o moje życie seksualne, ale o to, co chciałeś zrobić.

- Jakie życie seksualne, Lexi? Pieprzenie się z chłopakiem na baterie to nie prawdziwy seks.

- Oczywiście mówisz to ze swojego bogatego doświadczenia – parsknęłam z ironią.

- Jasna cholera! Czy ty nie rozumiesz? Sebastiano Rivas to gracz z najwyższej półki. Chciałem, żeby traktował cię tak, jak na to zasługujesz.

- Wybierając mi ciuchy, jak dla dziwki?

- Kurwa! Nie dla dziwki. Dla kobiety. Zmysłowej i pięknej kobiety, jaką jesteś. Wiedziałem, że Rivas prędzej poddałby się amputacji fiuta, niż przespał się ze swoją pracownicą. To nie tajemnica, że nigdy nie macza w firmowych cipkach. Gdybyś pojawiła się w jego biurze ubrana w te swoje cholerne koszulki i luźne jeansy, w butach na płaskim obcasie, jak stuletnia staruszka, nie okazałby ci szacunku. Sebastiano akceptuje tylko władzę, to co ona umożliwia, to co dzięki władzy może zyskać.

- Przecież ja nie chciałam z nim walczyć – zaprotestowałam jego pokrętnej logice.

- No to chyba nie znasz samej siebie, skarbie. Może i wyglądasz, jak laleczka z porcelany, ale masz w sobie więcej ducha walki, niż niejeden zawodnik MMA. Tyle, że zamiast pięści używasz słów. I nie należysz do osób, które mają ubogie słownictwo.

Sapnęłam, gotowa rzucić się na niego za takie słowa i nagle stanęłam w miejscu, zmrożona prawdą. Przypomniałam sobie to, co stało się dzisiejszego dnia i mnie zatkało. Dosłownie i w przenośni. Ma rację. Taka jestem. Słowa to moja broń.

- Skarbie, nie zdawałaś sobie z tego sprawy, prawda? Twój język, skądinąd bardzo ładny, to obosieczny miecz, którym siekasz delikwenta na plasterki. Jak dodasz do tego twoje wredne i pokręcone poczucie humoru, zmysłowe kształty i nieprzeciętną inteligencję, uzyskasz broń masowego rażenia. Żaden facet nie ma z tobą szans, jeżeli wystąpi przeciwko tobie.

Grant podszedł do mnie kładąc dłonie na moich ramionach. Spojrzałam w górę, na jego twarz i zaciskając usta czekałam na ciąg dalszy.

- Dałem ci tylko odpowiednie instrumenty, żebyś mogła stanąć z nim do walki, jak równy z równym. Żeby od pierwszej sekundy, do ostatniej, traktował cię jak profesjonalistkę, a nie jak wycierucha ze slumsów. First impresion... Jako była pracownica HR i przyszła właścicielka najlepszej w kraju Executive Search, powinnaś o tym wiedzieć.

- Masz rację – mruknęłam dając się przytulić.

Znajomy zapach wody po goleniu uspokoił moje rozszalałe emocje. To Grant, mój przyjaciel, który nigdy w życiu nie zrobiłby mi krzywdy. Rozluźniłam napięte mięśnie dając się kołysać. Rzadko pozwalałam sobie na taka bliskość, z jakimkolwiek mężczyzną, ale w końcu to był Grant.

- Ale tego, że wysmarowałaś rurę w mojej sypialni wazeliną ci nie podaruję, D'Angelo – zadudnił.

Roześmiałam się odchylając od szerokiej piersi. Patrzył na mnie z góry, ale choć starał się przybrać złowrogi wyraz twarzy, jak na aktora średnio mu to wyszło.

- Skąd mogłam wiedzieć, że sam zaczniesz...

- Ani słowa więcej! I uprzedzam, jeżeli ta informacja wyjdzie poza ściany tego mieszkania, będziesz skończona w tym mieście, D'Angelo. Znam wszystkie twoje brudne sekrety i nie zawaham się ich użyć przeciwko tobie.

Trochę za późno na pogróżki, pomysłami starając się zachować neutralny wyraz twarzy. Kilka miesięcy temu, po jednym z długich weekendów, gdy w naszym mieszkaniu co noc pojawiała się inna dziewczyna i po hałasach dobiegających z sypialni Granta, które nie pozwoliły mi zmrużyć oka przez całą noc, postanowiłam się zemścić. Pod nieobecność przyjaciela, weszłam do jego sypialni i wysmarowałam wazeliną słynną rurę do tańczenia. Skąd mogłam wiedzieć, że ten głupek wskoczy na nią, jak małpa? Skończyło się na tym, że grzmotnął tyłkiem o podłogę, a pewnych części ciała nie wkłada się w gips.

Od tej pory starał się nie nadużywać mojej cierpliwości i jak go znam, kilka razy sprawdzał teraz wszystkie swoje gadżety, zanim ich użył.

Opowiedziałam o wszystkim dziewczynom, gdy ostatni raz spotkałyśmy się na lunchu. Holly tak się śmiała, że prawie spadła z krzesła, nawet Serena zachichotała, co zdarzało się bardzo rzadko, jakby bała się, że maska którą nosiła mogłaby pęknąć, ukazując jej prawdziwe emocje. Eilidh natomiast, która z niezrozumiałych dla mnie przyczyn wprost nienawidziła Granta i unikała go jak ognia, skwitowała całe wydarzenie uśmiechem. Nie mam pewności, ale chyba mruknęła pod nosem coś, co zabrzmiało, jak 'męska dziwka'.

- Wybaczam ci, ale i tak masz u mnie dług – powiedziałam siadając z powrotem na kanapie.

- Zrobię wszystko – zapewnił składając ręce, jak do modlitwy.

- Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na piątek wieczór, a właściwie noc.

- Ten piątek? – upewnił się marszcząc brwi. – Hymm... Mam.

- No to już nie masz – rzuciłam z uśmiechem. – Wybieramy się z dziewczynami do klubu. Masz być trzeźwy, bo odbierzesz nas wszystkie.

- Ale Lexi... - jęknął w proteście. – Nie możecie wrócić taksówką albo Uberem?

- Nie, Grant. Ty nas odwieziesz i nie chcę słyszeć słowa protestu. Serena wraca z Londynu i chcemy się zabawić.

- Naprawdę? Piękna Serena? Co tam u niej? – zapytał z obleśnym uśmiechem.

- Przestań! Nie dotkniesz moich przyjaciółek nawet palcem!

- Nie muszę używać palców, żeby zrobić kobiecie dobrze. Mój język i fiut radzą sobie doskonale – zapewnił.

- Nawet nie chcę o tym słuchać. Jesteś zboczeńcem i dewiantem, Rogers. Trzymaj się z daleka od dziewczyn, albo będziesz miał ze mną do czynienia, zrozumiałeś?

- Spoko. Nawet na żadną nie spojrzę – zapewnił, ale za nic mu nie uwierzyłam.

Ten facet nawet śpiąc myślał o tym, jak wyrwać panienkę. Całe szczęście dziewczyny znały jego zagrywki i teksty. Dla Granta było to zapewne dołujące, że żadna z nich nigdy nie dała się na to złapać.

- A mówiąc o imprezie. Może porozmawiamy o tym, co się, u licha, stało w sobotę?

Szarpnęłam głową, czując jak tężeją mi wszystkie mięśnie.

- Nie rozumiem... Wszystko było ok.

- Lexi, zostawiłem cię dosłownie na chwilę. Zanim się spostrzegłem, zniknęłaś gdzieś, a potem wdałaś się w gadkę z jakimś modelem. Siedzieliście przy barze i piliście. Pomyślałem sobie, że zarzuciłaś sieci i nie chciałem się wtrącać.

- Modelem?

O czym on mówi? Starałam się przypomnieć cokolwiek z ostatniej soboty. Poza niewyraźnymi urywkami z początku imprezy, nie pamiętałam kompletnie nic.

- Wysoki, długie ciemne włosy. Nie widziałem jego twarzy, ale musiał być naprawdę niezły, bo kobiety pożerały go wzrokiem, modląc się, żeby odkleił się od ciebie. Muszę przyznać, że miałem nadzieję, że z nim wyjdziesz, bo facet wyglądał mi na kompletnie tobą zauroczonego. Wyglądaliście tak, jakby nikogo poza wami nie było na świecie.

- Co jeszcze widziałeś? – zapytałam udając całkowity spokój, choć daleko mi było do tego.

- Tak w zasadzie to nic. Już mówiłem, dobrze się bawiłaś i nie chciałem zepsuć ci wieczoru. Potem zobaczyłem, jak wpisuje ci coś do telefonu. Zostawił cię przy barze i zniknął. Po godzinie jeden z ochroniarzy odszukał mnie w tłumie i powiedział, że źle się poczułaś i wezwał taksówkę. Poszedłem z nim i znalazłem cię zupełnie nieprzytomną. Myślałem, że urżnęłaś się w trupa i zawiozłem cię do domu. Ale na Boga, Lexi! Przespałaś całą niedzielę, nawet nie wydając z siebie głosu.

- Byłam zmęczona. Sam wiesz, że ostatnie tygodnie były dla mnie stresujące. Pewnie mój organizm postanowił dać mi znać, że przesadziłam.

Byłam przerażona. To istny cud, że Grant jeszcze się nie zorientował. Jednego teraz byłam absolutnie pewna. Nie upiłam się. Znam swój próg tolerancji i wiem, na ile mogę sobie pozwolić. Wiem, kiedy przestać i kiedy zacząć znowu pić. Nie byłam aż tak pijana, żeby urwał mi się film. Co w takim razie się wydarzyło? Dlaczego prawie nie pamiętam tamtej imprezy? A przede wszystkim, kim był mężczyzna, z którym siedziałam przy barze? .

Próbowałam sobie przypomnieć, jak się czułam rano. Poza potwornym bólem głowy, nie było w zasadzie nic więcej. Nie widziałam żadnych otarć na piersiach i udach, więc na sto procent nie bzykałam się z tym facetem. Tylko dlaczego nic nie pamiętam?

- Doprawdy?

- Przestań mnie męczyć, Grant. Ten dzień i bez twojego przesłuchania był koszmarny.

- Jak chcesz – fuknął obrażony, ale zaraz na jego przystojnej twarzy pojawił się zdecydowanie diabelski uśmiech. – Zorganizujemy jakieś żarcie i pooglądamy Netfixa. Co ty na to?

- Nie masz żadnej randki? – tylko nie to, pomyślałam w panice.

- Jestem cały do twojej dyspozycji. Możesz mnie wykorzystać na wszystkie sposoby.

- Zboczeniec – tym razem to ja fuknęłam, rzucając w niego poduszką.

- Ja nazywam siebie kreatywnym. Daj mi dwadzieścia minut. Wezmę prysznic, a ty w tym czasie zamów coś do jedzenia – rzucił wbiegając na schody.

Pokręciłam głową śmiejąc się cicho. Nie skomentuję tej jego 'kreatywności', jak to nazwał. Dla mnie jest zboczeńcem i tyle. Oczywiście szanuje moją obecność w mieszkaniu i stara się zachowywać cicho, ale to co dochodzi do mnie z piętra, gdzie ma swoją sypialnię... Dość powiedzieć, że słuchawki na uszach stały się koniecznością.

Zdążyłam wziąć prysznic, przebrać się w wygodny dres i podkoszulek, zanim przywieźli pizzę. Rozłożyłam jedzenie i w tym momencie w salonie pojawił się Grant, ubrany w luźne spodnie od dresu. Miał jeszcze mokre włosy i wilgotną klatkę. Rzuciłam mu spojrzenie, mierząc wzrokiem nagą pierś. Widząc mój wzrok, odwrócił się na piecie i pognał z powrotem do sypialni wzdychając przeciągle.

- Zadowolona? – zapytał pojawiając się po chwili.

Siknęłam głową widząc, że ubrał T-shirt. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, gdy z komiczną miną rozsiadł się obok mnie, chwytając największy kawałek pizzy.

- Bez wina? – wymamrotał.

- Nie wiem jak ty, ale ja rano muszę być przytomna.

- A tak. Szatan nigdy nie śpi – rzucił z krzywym uśmieszkiem.

- Przestaniesz w końcu? Poza tym, jeżeli pierwszy dzień mógł być jakąś wskazówką co do naszych zawodowych relacji, to śmiało mogę powiedzieć, że ograniczy naszą współpracę do bezwzględnego minimum.

- Czy to nie dziecinne z jego strony, żeby kazać ci się nie odzywać?

- Nie zamierzam narzekać – odpowiedziałam wdzięczna, że Grant skupił się na jedzeniu i nie widzi mojej twarzy.

Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że wystarczyło, żeby Szatan otworzył usta, a z moim ciałem działy się różne dziwne i niepokojące rzeczy. Zdecydowanie zbyt długo obywałam się bez prawdziwego seksu. Powinnam to naprawić przy pierwszej nadążającej się okazji i zaliczyć szybki numerek. Nie miałam czasu na związki, zbyt dużo wysiłku z tym się wiązało. Nie jestem wybredna, szczególnie po takiej abstynencji, jaką zafundowało mi moje libido i mogę zaliczyć jednorazowy seks z jakimś znającym się na rzeczy przystojniakiem. Żadnych obietnic i deklaracji. Ot, obopólne rozładowanie seksualnego napięcia i nasze drogi rozchodzą się na zawsze.

- Mam zamiar zaserwować ci fachowe porady – rzucił Grant włączając telewizor.

- Ciekawe jakie? Diabeł ubiera się u Prady?

- Coś lepszego.

O Jezu! Jak nic zaraz zmusi mnie do oglądania jednego z tych psychologicznych dramatów, po którym nie będę mogła spać.

- Tylko nie Antychrysta! Facet, który to nakręcił jest jak dla mnie chory.

Do tej pory mam ciarki na plecach, gdy przypominam sobie drastyczne sceny samookaleczeń bohaterki. Nigdy więcej nie dam się Grantowi namówić na żaden psychologiczny dramat, nie przeczytawszy uprzednio recenzji.

- Mam coś lepszego – roześmiał się. – Kto jak kto, ale Sabrina wie, jak poradzić sobie z Szatanem.

- Jak znowu Sabrina? – zdziwiłam się, ale widząc co pojawiło się na ekranie parsknęłam śmiechem. – Jaja sobie robisz? Mam kupić sobie kota i nazwać go Salem?

- Może nie kota, bo nie wolno nam mieć żadnych zwierząt, ale musisz przyznać, że dziewczyna miała doskonałe pomysły, jak przechytrzyć rogatego. Nie daj się prosić, dziewczyno. Będziemy się świetnie bawić! To nowy sezon.

Cztery godziny później, leżąc w swoim łóżku, wciąż się śmiałam z komentarzy Granta. Oglądając film, podsuwał mi tak idiotyczne pomysły, że aż popłakałam się ze śmiechu. Była pizza, dwie butelki wina, na które jednak dałam się namówić, i znowu poczułam się, jak za starych studenckich czasów, gdy jedynym moim zmartwieniem były pieniądze na czesne i egzaminy.

Zgasiłam światło, gotowa na podjęcie walki od samego rana, gdy nagle przypomniał mi się komentarz Granta o nieznajomym z sobotniej imprezy. Sięgnęłam po telefon, zastanawiając się, czy dobrze robię. Jednak wrodzona ciekawość nie pozwoliła mi zignorować jego słów i zaczęłam przeszukiwać kontakty.

Długo nie musiałam szukać. Spojrzałam na nowy kontakt, któregom zdecydowanie nie wpisywałam.

Dev...

Kim, u licha, jest Dev?

W tej samej chwili mój telefon zawibrował. Pisnęłam przestraszona, a urządzenie wysunęło się z mojej dłoni. Z bijącym sercem uniosłam je i odblokowując, spojrzałam na ekran.

O kurwa! Oddech ugrzązł mi w piersi, gdy wpatrywałam się w wiadomość.

'Tęsknisz za mną? Dev'

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro