Rozdział 51
📣To miały być naprawdę ostatnie słowa, jakie przeczytacie w INVICTUS, czyli epilog.
Plany troszkę się zmieniły i na prośbę kilku z was, naskrobałam na szybkiego dodatek specjalny, który teraz, po korekcie jest epilogiem.
***
Lexi...
Moje życie powoli wracało do normy. Miałam prawie trzy miesiące, aby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Nie, wciąż mam mafię na karku i to nie jedną, a co najmniej trzy i jednego cholernie upartego bossa, który z każdym dniem doprowadza mnie do wściekłości. Powinnam wiedzieć po tych cholernych kwiatach, które swego czasu przysyłał mi z przeprosinami, że jeżeli chodzi o niego, to nie ma dla tego faceta rzeczy niemożliwych. Nie poddaje się, choćby wygrana była tak niewyraźna jak moje przebaczenie.
Walczy. Każdego dnia. Jest wkurzający. A przy tym cholernie rozczulający...
Mówiąc szczerze, to w tej chwili upieram się bardziej z przekory, niż z faktycznego żalu i złości. Miałam dość czasu, żeby poukładać sobie wszystko w głowie. A jednak, wciąż trwam przy swoim. Tak dla własnej frajdy, ale jeżeli wygadacie to Riinie, to zaprę się w żywe oczy.
Brakuje mi go. Tych jego ciętych komentarzy ociekających impertynencją i seksualnymi podtekstami. Tego zarozumiałego uśmiechu, gdy wcale się z tym nie kryjąc, rozbierał mnie wzrokiem i niemiłosiernie wkurzał. Tych przeklętych dołeczków. Zapachu. Dotyku. Uczucia, gdy te silne ramiona trzymały mnie przyciśniętą do szerokiej piersi. Bicia serca, oddechu na moich ustach...
Cholera! Brakuje mi tego pieprzonego faceta i tak w zasadzie, to gówno mogę z tym zrobić. O ile oczywiście chcę doprowadzić swoją zemstę do końca. Właściwie, gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to już nie jest zemsta. Nigdy nią nie była. Nazwałabym to raczej daniem nauczki. Tak brzmi bardziej po ludzku, prawda?
Jakby nie było, Sebastiano stara się ze wszystkich sił odzyskać mnie i nie przebiera w metodach. Jeszcze chwila, a niebo nad Los Angeles zaleje powódź balonów, rozsypujących z góry płatki pieprznych białych piwonii. Wrrr...
Ten facet nie zna znaczenia słowa UMIAR.
- Lexi, ty moja petardo, możesz mi powiedzieć, co to, do cholery, jest?
Przewróciłam oczami słysząc głos Granta dobiegający do mnie z piętra. Dalej mieszkałam ze swoim przyjacielem, ale raczej chyba niedługo, o ile te jego częste wyjścia mogą mi coś sugerować. Grant wrócił z planu i się zakochał. Jeszcze do końca nie ogarniam tego, bo same powiedzcie... Grant i miłość? W dodatku nie w żadnej modelce, aktorce, czy innej celebrytce, ale w zwykłej dziewczynie. Przyjechał z planu i przyszedł do mnie do biura, a że pracuję w One California, teoretycznie z dala od Sebastiano, postanowiłam nieco pozmieniać w swoim życiu zawodowym.
Nie mam teraz czasu na własny biznes. Mam na głowie cholerne Konsorcjum. Walczyłam z Danielo i z tym drugim upartym mułem, ale nie odpuścili. Mało tego, Szatanisko zaszantażowało mnie, że jak nie przejmę prowadzenia firmy Danielo, to on zlikwiduje cały interes i zwolni wszystkich pracowników. Rozumiecie to? Tak się na niego wściekłam, że wychodząc z domu Danielo i widząc na podjeździe cholernego Maclarena, miałam ochotę rozwalić mu drugą oponę. Dopiero po sekundzie, gdy już zlokalizowałam stojącego najbliżej mnie uzbrojonego ochroniarza przypomniałam sobie, że ten bajerancki wózek jest mój.
Nie zastanawiajcie się... Od razu mówię, że to nie łapówka. Takimi gadżetami jak wózek za milion dolarów to on mnie nie kupi. Już szybciej ugłaszcze mnie kawą, którą przynosi mi osobiście do biura. Kawa i jedna biała piwonia. Mięknę dziewczyny... Ten facet doskonale wie, jaki ma na mnie wpływ. Uśmiecha się do mnie, tym przeklętym uśmiechem z dołeczkami i tak na mnie patrzy... Po jego wyjściu przez dłuższy czas wpatruję się w jeden punkt z idiotycznym wyrazem twarzy. To słowa Stelli, mojej nowej asystentki, a nie moje własne.
- Lexi, czy ty mnie słyszysz? Co to jest?
Zamrugałam zaskoczona widokiem Granta. Centralnie przede mną. Z jakimś...Czymś? Co u licha? Pochyliłam się patrząc na to coś w dłoni mojego przyjaciela. Takie małe, okrągłe coś... Z małą szybką z jednej strony.
- Mini R2D2? – wypaliłam. – To ty jesteś tym gościem z czerwonego dywanu. Zapytaj Obi-Wan Kenobi.
Uwielbiam dogryzać Grantowi, tym bardziej teraz. Po tym jak cholerny Riina w przebłysku szaleństwa wyekspediował mojego przyjaciela za ocean, załatwiając mu główną rolę w filmie, szanse na tę cholerną statuetkę, o której marzy każdy aktor, ma bardzo duże. Za dwa miesiące odbędzie się oficjalna premiera filmu, na której nasz gwiazdor pojawi się ze swoją wielką miłością, Stellą. Tak, tak... To moja asystentka. Możecie się śmiać, ale trzeba było to widzieć. Wszedł, strzała Amora trafiła go prosto w, powiedzmy że było to serce, i facet totalnie odjechał. Od tego czasu moje biuro przypomina raczej gabinet Pani Dobra Rada. Jakbym była najbardziej odpowiednią osobą do udzielania porad sercowych. Ja! Ta dziewczyna, która nie może sobie poradzić z upartym facetem.
- Nieważne – Grant rzucił mi R2D2 na kolana i wygładzając koszulę z uśmiechem spojrzał na mnie z góry. – Nie wracam na noc, więc gdybyś chciała zabawić się w strzelanki z tym swoim groźnym mafiosem, to macie wolną chatę. Tylko nie zdemolujcie mi niczego!
Przewróciłam tylko oczami. Grant jak się okazało, wiedział, czy raczej podejrzewał, kim naprawdę jest Sebastiano. To dlatego tak bardzo protestował, gdy przyjęłam propozycję Danielo. Szkoda tylko, że nie podzielił się za mną tymi informacjami. Przynajmniej od początku wiedziałabym, z kim mam do czynienia. Tak na dobrą sprawę, zastanawiam się, dlaczego Sebastiano już po pierwszym naszym spotkaniu mnie nie zastrzelił. Przecież w tym gościu nie ma za grosz cierpliwość. Wybucha jak wulkan, a dymi, jak stary komin fabryczny. Nie słuchajcie go, gdy zarzeka się, że jest spokojnym i zrównoważonym mężczyzną. Emocje to jego drugie imię.
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? Mogę cię podrzucić.
- Spoko, poradzę sobie, a ty już leć, bo ci ktoś dziewczynę ukradnie – parsknęłam śmiechem, gdy wystartował z mieszkania.
Opuściłam apartament godzinę później. Już nie zwracałam uwagi na ludzi Sebastiano koczujących w lobby budynku. Stali się stałym, żywym elementem otoczenia. Na zewnątrz jak zawsze czekał na mnie kierowca, ochroniarz i niańka w jednym. Do Guido, z którego ku irytacji i odczuwalnej akustycznie wściekłości Sebastiano, nie zrezygnowałam, dołączyli Arturo i Dario. Dzisiaj czekał na mnie akurat ten ostatni.
Nie uciekałam już ochronie. Znajdą mnie zawsze, więc jaką mam mieć z tego frajdę? Poza tym, jak to w chwilach frustracji wypominam, jestem zachipowna jak rasowy pies. Grayson po tym co zrobił, dla własnego bezpieczeństwa, raczej mnie unikał. Nie usunę tego cholerstwa. Mimo wszystko, uratowało mi życie.
W milczeniu dojechaliśmy do domu Danielo. Tak już się utarło, że zanim pojechałam do pracy, sprawdzałam co u niego słuchać. Zdążyłam wysiąść z samochodu, gdy z ogrodu nadbiegła mała torpeda na dwóch nogach. Uśmiechnęłam się, gdy małe ramionka objęły mnie w biodrach, a ich właściciel schował buzię na moim brzuchu. Potargałam mu blond włoski, wciąż dziwiąc się, że ich kolor jest taki jak mój.
- Tęskniłem za tobą, Lexi – wymamrotał i uniósł buzię patrząc na mnie wielkimi niebieskimi oczami dziecka.
- Przecież byłam wczoraj, Dany – zaśmiałam się.
- Cały czas za tobą tęsknię. Dlaczego nie mieszkasz tutaj? Jest tyle pokoi, a jak chcesz, to oddam ci swój. Jest ładny.
Zadziwiające... Gdy wróciłam do Los Angeles i dowiedziałam się, że Sebastiano zaopiekował się bezdomnym chłopcem, którego znaleźli szukając sprawców ostrzelania samochodów, byłam zdziwiona. Chyba spodziewałam się zobaczyć nastolatka, z tym specyficznym zagniewanym wyrazem twarzy i buntującego się za każdym razem, gdy ma coś zrobić. Byłam w domu Danielo, gdy Sebastiano przywiózł małego. Drobny blondynek, z dużymi oczami, chowający się za nogami bossa Cosa Nostry. Chryste, rozczulił mnie tym. Jeden i drugi, bo spojrzenie, jakim zmierzył mnie Sebastiano, miało temperaturę lawy.
Od tego czasu mały zamieszkał z Danielo, który zaczął traktować go jak syna, a mały odwdzięczył się szczerą, dziecięcą miłością i radością. Wiem, że Sebastiano szukał jego rodziców, a przynajmniej matki. Mały nawet nie był zgłoszony w żadnym z urzędów. Dzięki pozycji, jaką mają panowie Rivas-Riina, Dany oficjalnie został zapisany jak Dany Rivas, syn Danielo i mój brat. Teraz mam ich dwóch.
- Jak się czuje tata?
- Dobrze – odpowiedział ciągnąc mnie do domu. – Czekają na ciebie.
W tym chłopcu było tyle energii, że czasami się zastanawiałam, jak mamy za nim nadążyć. Tym bardziej Danielo, w jego stanie. Weszłam z Danym do salonu, już od progu czując to wywołujące drżenie całego ciała spojrzenie Sebastiano. Dobry Boże! Jak długo będę jeszcze w stanie opierać się temu mężczyźnie?
- Już jest! – zawołał Dany skacząc dookoła mnie.
Nagle obok mnie pojawił się mężczyzna, przez którego od kilku tygodni mam naprawdę brudne myśli. Spięłam się, czekając aż mnie dotknie, ale jak za każdym razem, zbliżył się tak, żebym czuła jego ciało, ale nawet mnie nie musnął. Pochylił głowę, jego długie rozpuszczone na ramionach włosy załaskotały mnie w policzek, gdy Sebastiano zaciągnął się moim zapachem, mrucząc cicho.
Robił to za każdym razem. Czy byliśmy sami, w moim biurze, gdy przynosi mi kawę, czy tak jak teraz, pod obstrzałem rozbawionego towarzystwa. Zacisnęłam mięśnie ud, czując jak zaczynają drżeć. Przeklęty facet!
- Tęskniłem, kochanie...
Zamknęłam na chwilę oczy, delektując się zapachem jego perfum i ciepłem ciała. Jak tak dalej pójdzie... Lepiej żebyście nie wiedziały, do czego jestem zdolna w tym stanie się posunąć, ale słowo, nadejdzie taki dzień, w którym Sebastiano Riina przekona się, że nasza pramatka Ewa ma niepodzielny monopol na kuszenie i przekazała nam go w genach, a Szatan to tylko marny naśladowca.
- A ja nie – odpowiedziałem robiąc krok do przodu. Wszystko, aby nie czuć tego cholernego przyciągania.
- Jesteś upartą kobietą, Alexia - ochrypły śmiech wywołał drżenie mojego ciała.
Wiem co robi... Myślał, że od razu wpadnę mu w ramiona, gdy tylko z tym seksownym uśmiechem mnie przeprosi. Aha! Chciałby, drań jeden!
- Powinieneś się już przyzwyczaić, Szatanie.
Biorąc głęboki oddech, skupiłam się na znajdujących się w salonie osobach. Nasze utarczki słowne i kuszenie Szatana to stały element gry, którą prowadził ze mną Sebastiano.
- Uwielbiam się, D'Angelo - mruknął za mną, a ja ze wszystkich sił starałam się nie okazać, co robią ze mną jego słowa.
Nie zmieniłam nazwiska i nie dlatego, że Danielo stwierdził iż to bez sensu, ponieważ niedługo i tak będę musiała je zmienić. Po prostu, zawsze będę D'Angelo, bo to Fran dała mi pierwszy prawdziwy dom. A Danielo? Okazało się, że to kolejny facet, co to już chce mnie sprzedać. Widocznie tak ich powaliłam moją zajebistością, że ledwo mnie odzyskali, a już chcą wepchnąć w ręce samego Szatana. Nie mam złudzeń, rogaty czort tylko czeka, zacierając ręce, aż wpadnę w jego szpony.
- Alexia, kochanie... Dałabyś już spokój i odpuściła chłopakowi – spojrzałam na Danielo, który siedział w wysokim fotelu i z uśmiechem przyglądał się jak do niego podchodzę. – On nie jest cierpliwym facetem – mruknął mi na ucho, gdy przytuliłam się do niego.
- Jak się czujesz? – zapytałam ignorując ostatni komentarz.
- Zawsze jak widzę was razem, czuję się doskonale.
Ścisnęło mnie na widok jego ogolonej głowy i długiej blizny... Od mojego porwania i tego co się stało w Rosji, minęły prawie trzy miesiące. Pierwsze tygodnie spędziłam w Nowym Yorku i to tam dowiedziałam się o jego chorobie. Spojrzałam w bok, na drugi fotel.
- Mamo? Jak się czuje? – kiwnęłam głową w stronę Danielo.
- Nie martw się, kochanie – odpowiedziała łagodnym głosem Madelyn Alexandrow. – Pilnuję go razem z Danym.
Rosja kojarzyć mi się będzie teraz z czymś strasznym... Nie chodzi o to, co ja tam przeżyłam, choć pobicie i próba gwałtu zostawiły w mojej psychice ślad. Gdyby nie ochrona, nie wyszłabym na zewnątrz przez wiele tygodni. Boję się ciemności. Śpię przy włączonej lampce, żeby żaden cień i mrok nie przypominały mi tego, jak się czułam w podziemiach pałacu Mironova. Mimo to, nie mogę zasnąć, czekając aż poczuję dające mi uczucie bezpieczeństwa ciepło. Śnię wtedy o tych szczęśliwych chwilach i mężczyźnie, który patrzy na mnie jak na swoją najcenniejszą część. Własne serce.
Rosja... Pamiętam, jak klęcząc na schodach trzymałam w ręku wychudzoną i brudną dłoń kobiety, która była ze mną w celi. Gabriel ukląkł obok mnie, nie wiedząc jeszcze co się stało. Jak się później okazało, Mironov miał oddzielne wejście do tej części podziemia. Nikt by jej nie odnalazł. Nigdy... Rozumiecie to? Umierałaby w całkowitych ciemnościach, z głodu i pragnienia.
Gdy Sebastiano odsłonił jej twarz i spojrzał na mnie, moje serce zamarło na widok jego łez. Ten silny i nieugięty mężczyzna, siedząc na schodach płakał... Wtedy przesunął kobietę tak, abyśmy widzieli jej twarz.
- Wydaje mi się, że twoja siostra odnalazła waszą matkę, Gabrielu Alexandrow...
Nawet nie wiem, jakich mam użyć słów, żeby opisać te wszystkie emocje, które towarzyszyły mi w chwili, gdy po raz pierwszy w całym swoim życiu, spojrzałam w turkusowe tęczówki mojej matki. Kobiety, która mnie urodziła, a potem musiała zostawić, ratując mi życie. Nie zapomnę tego jak ona na nas patrzyła... Jak budziły się do życia wszystkie jej nadzieje, których została pozbawiona lata temu w tej cholernej ciemności. Jej płacz... Jej drżące dłonie, którymi dotknęła twarzy mojej i Gabriela. Pierwszy uścisk matczynych ramion... Tego nie można opisać. Żadnymi słowami, musiałabym pokazać wam moje serce, to jak wyglądało w tamtej chwili.
Gabriel... Tego też nie jestem w stanie powiedzieć. Miną jeszcze długie miesiące, może nawet lata, zanim ten mężczyzna dojdzie do siebie. Tamtego dnia, trzęsąc się, przejął mamę z kolan Sebastiano i wniósł do domu. Ludzie odprowadzali nas wzrokiem, wycierając łzy, których się nie wstydzili. Musieliśmy zostać kilka godzin dłużej, niż planowaliśmy. Gabriel kazał nam pozostać w sypialni, przysłał do pomocy służbę, która pomogła mi zająć się mamą. Nie mogłyśmy wyjść na zewnątrz, dopóki po nas nie przyszedł. Nie pytałam dlaczego. Widziałam jego oczy. Dzikie i przepełnione nienawiścią...
Nie zadałam żadnego pytania, gdy wrócił po kilku godzinach. Milczący, wycofany, zupełnie nieprzypominający tego Gabriela, którego poznałam. Milczał również całą drogę do Nowego Yorku. Są bramy piekieł, których nie należy otwierać. Mogę się tylko domyślać, że piekło Gabriela wiąże się z kazamatami i lasem za pałacem.
Pierwszy miesiąc spędziłam w prywatnej klinice, opiekując się mamą. Była skrajnie wycieńczona i niedożywiona. Będzie musiało upłynąć wiele tygodni, a nawet miesięcy, zanim jej stan się poprawi i nabierze ciała. Co dziwne, jej stan psychiczny był zadziwiająco dobry jak na osobę, która ostatnich dwadzieścia pięć lat spędziła jako więzień.
Dzięki mamie udało nam się odtworzyć tamten dzień, gdy zjawiła się w domu Danielo. Wiedziała, że ludzie Mironova ich odnaleźli. Tylko dlatego zdecydowała się oddać mnie ojcu. Pojechały we dwie, z nianią Gabriela, który został sam w domu. Szalona Paloma wpadła w furię na widok dziecka. Czas naglił, więc mama położyła mnie pod krzewem, zaraz przy wjeździe na posesję, a potem odjechały. W drodze zorientowały się, że są śledzone. Mama wysiadła i postanowiła pieszo wrócić do Gabriela, druga z kobiet miała dla odwrócenie uwagi wyjechać z miasta i zameldować się w motelu. Wieczorem miały się spotkać w umówionym miejscu. Żadna z nich się tam nie pojawiła.
Gabriela zabrali sługusy pakhana i od razu wywieźli do Rosji. Maddy Alexandrow została złapana na ulicy, pobita i wywieziona w nieznanym jej kierunku. Przetrzymywali ją w jakichś magazynach, ale nie wie jak długo i gdzie. Wywieziona w końcu do Rosji, była przez lata więźniem i zabawką coraz bardziej pogrążającego się w szaleństwie człowieka. Ostatnie lata częściej przebywała w tym strasznym lochu, niż na zewnątrz. Nie miała pojęcia o upływającym czasie, ani o tym, że Gabriel żyje. Stary znęcał się nad nią nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, opisując jak zabił jej syna.
Niania, śledzona przez Pamelę zginęła, gdy ta z rozmysłem staranowała jej samochód. Jeżeli w szaleństwie tej kobiety tkwiła odrobina prawdy uwieczniona na jej rysunkach, spłonęła żywcem na oczach Palomy. Chyba była przekonana, że w samochodzie było dziecko, dlatego rysowała takie makabryczne rysunki.
Ten rozdział mieliśmy już za sobą. Staramy się budować nasze życie od nowa, w tej zdecydowanie innej rzeczywistości.
W Nowym Yorku poznałam też Nialla MacKennę. Wyleciał z Rosji przed nami, ale zaledwie wylądował w Dublinie, od razu leciał do Stanów i tam czekał na nas na lotnisku. Nie odstępował mojej mamy na krok, wciąż ją przepraszając. Okazał się kimś z przeszłości mojej mamy. Szukał jej wiele lat, nie mając pojęcia, co się z nią stało. Jest teraz dość częstym gościem w domu Danielo, gdzie ulokowałam mamę, żeby opiekować się nimi. Dodatkowo, obecność dziecka działa na nich terapeutycznie. Mają cel, a jest nim wychowanie chłopca na dobrego meżczyznę. Nie łudzę się... Widząc jak mały podąża jak cień za Sebastiano, już raczej szykuje nam się kolejny jego wierny naśladowca. Szatan tylko się śmieje, twierdząc, że ktoś musi go zastąpić na jego stanowisku. Mężczyźni...
Gabriel przylatuje tak często jak może, ponieważ ruszyła budowa hotelu i jego obecność w Nowym Yorku jest konieczna. To właśnie ze względu na obowiązki i zagmatwaną sytuację w Bratvie, zdecydowaliśmy, że mama zamieszka w Los Angels.
Z Danielo rozmawiałam długo jeszcze w Rosji, opowiedział mi całą historię, to jak poznał mamę, w jaki sposób przyszłam na świat. Nie ukrywał niczego. Przyznał również, że to nie on jest ojcem Sebastiano, o czym już wiedziałam z rozmowy Mironova z tym Włochem. Odniosłam wtedy wrażenie, że nie miałby nic przeciwko temu, gdybym związała się z Sebastiano. Trafił na najgorszy moment z takim pomysłem, co nie omieszkałam mu uświadomić, nie zagłębiając się w szczegóły. Po wyjściu z sypialni dorwałam Gabriela i na nim również wyładowałam swoją złość.
Danielo zasłabł w klinice, w której umieściliśmy mamę. Tak mnie tym przeraził, że jak się dowiedziałam, że jest chory i nie chce się leczyć, nakrzyczałam na niego. Słyszał mnie cały oddział, ale miałam to w głębokim poważaniu. Jak już go mam, to za cholerę nie pozwolę, żeby robił takie rzeczy. Dwa tygodnie temu, po licznych badaniach i konsultacjach z najlepszymi specjalistami na świecie, których dzięki Graysonowi udało nam się sprowadzić do Los Angeles, Danielo przeszedł operację.
Ostatnie tygodnie to nieustanne wizyty w szpitalu, rozmowy z lekarzami... Chwilami byłam już tak zmęczona, że nie miałam na nic siły. Jednak, gdy zostawałam sama, było jeszcze gorzej. Dlatego pracuję ile tylko mogę. Robię wszystko, żeby przestać myśleć o najgorszym. Wymęczyć organizm, aby po powrocie do domu, paść z wyczerpania. Przez wszystkie te tygodnie po powrocie do Stanów, Sebastiano towarzyszył mi na każdym kroku. Spędził ze mną długie godziny w szpitalu, gdy czekaliśmy na zakończenie operacji Danielo.
Byłam sama, a teraz mam całkiem sporą rodzinę. Utrzymanie dobrych relacji czasami kosztuje mnie wiele nerwów. Szczególnie, gdy tak jak przed chwilą, moi bliscy w mało subtelny sposób nawiązują do mojego związku z Sebastiano. Sam zainteresowany w takich przypadkach robi taką minę, że mam ochotę się śmiać. Najgorsze jest to, że wszyscy wierzą w jego smutne minki i słodkie oczy, które do mnie robi. Szkoda, że nie słyszą tych wszystkich rzeczy, które szepcze mi do ucha.
Przypomniałam sobie o małym R2D2, gdy idąc do kuchni zobaczyłam Juana. Jakoś nie ufam w dyskrecję ludzi Sebastiano. W końcu pilnują mnie na jego rozkaz. Co innego ludzie Danielo.
- Dobrze, że cię widzę, Juan. Mam sprawę.
- Jeżeli mam cię kryć, a ty chcesz znowu prysnąć gdzieś do klubu, to zapomnij – parsknął śmiechem.
- Ty dostałeś, czy twój boss? – zapytałam tupiąc butem w podłogę.
No ludzie kochani! Już nawet wyjść do klubu nie można! Historia o tym, jak to przywaliłam z pięści samemu capo di tutti capi, rozeszła się lotem błyskawicy. Wystarczyło, że po powrocie zauważyłam te ich cholerne uśmiechy i gest, gdy łapali się za szczękę, a krew zalała mnie od razu. Plotkarze, cholera! Powinni być zadowoleni, że nie daję się macać na parkiecie, prawda? Gdyby zamiast Sebastiano, dobierał się do mnie jakiś inny facet, zostałby wdeptany przez nich w podłogę, zanim dorwałby się do niego ich szef.
Ale nie żałuję tego, co zrobiłam. Nie pozwolę się traktować jak panienkę na jedną, czy nawet kilka nocy. Jeżeli tego chce, to proszę bardzo... Droga do jego modelek i dziwek jest wolna, ale już bez mnie.
- Dobra, co mogę dla ciebie zrobić? – zapytał widząc moją minę.
- Grant znalazł w swojej sypialni taką małą białą kulkę. Ma szybkę z jednej strony i jest okrągła, a właściwie owalna.
- Kamera.
- Jaka kamera? – zapytałam.
- Cholera! Urwie mi jaja – jęknął rozglądając się po pustym korytarzu.
- Uważaj, żebym ja ci ich nie urwała – zagroziłam. – Mów, co za kamera.
- Ale nie wiesz tego ode mnie, dobra? Po napadzie, boss kazał wyremontować twój apartament i zamontować kamery. Nie tylko w lobby i na schodach.
- Chwila... Chcesz powiedzieć, że mam pieprzone kamery we własnym mieszkaniu?
- Dokładnie.
- Gdzie?
- Z pewnością są w całym salonie, skoro była w sypialni twojego przyjaciela, może być też w twojej.
- Jak je znaleźć? Wszystkie tak wyglądają?
- Takich używamy w mieszkaniach. Szukaj pod sufitem, w narożnikach, na szafkach. Wszędzie tam, gdzie łatwo je ukryć.
Szlag mnie zaraz trafi! Rozumiecie to? Mam pieprzone kamery w całym domu. Obserwują mnie, dzień i noc. Może jeszcze kręcą Mafia Show?
- Kto ma dostęp do obrazu?
Juan zawahał się na moment. Rozumiem jego dylemat, serio. Rozumiem, ale jak mi zaraz nie powie, to nie ręczę za siebie. Gdybym nie wyglądała co najmniej dziwacznie, przez cały czas kręciłabym głową, tak nieprawdopodobnie to brzmi.
- Znając bossa, to on. Raczej nie pozwoliłby żadnemu mężczyźnie oglądać ciebie w domu.
Jasne! Przecież mogę urządzić sobie pieprzony maraton po apartamencie, ganiając naga i z rozwianym włosem, a wtedy nie daj Bóg, żeby zobaczył mnie jakiś inny mężczyzna. Cholerny pies ogrodnika!
- Lexi, tylko proszę cię...
- Spokojnie, nikt się nie dowie, że mi powiedziałeś – zapewniłam ochroniarza Danielo.
Ludzie kochani... Byłam wściekła. Chciałam wrócić do salonu, dorwać w swoje ręce Sebastiano, ponownie użyć pięści i wytłumaczyć ostatni raz, że nie jestem niczyją pieprzoną własnością. Ani jego, ani żadnego innego mężczyzny. Nie obchodziły mnie jego fobie, zazdrość i urojenia. Na Boga, o takich rzeczach, jak pieprzone kamery we własnym mieszkaniu powinnam wiedzieć! I co? Patrzy jak śpię? Jak wychodzę nago spod prysznica? Może sobie jeszcze robi dobrze, patrząc jak ja...
O kurwa! Zamknęłam oczy, czując jak czerwień od razu pojawiła się na moich policzkach. Jezu! Powiedzcie, że nie widział tego... Ja pieprzę, powiedzcie, że Juan żartował i nie mam cholernej kamery, w cholernej sypialni! Nie wierzę, przysięgam, nie wierzę, że ten facet posunął się do czegoś takiego! Czułam się zawstydzona, zażenowana i cholernie wściekła! A wiecie co jest najgorsze? Również cholernie podniecona. Świadomość, że Sebastiano widział mnie w łóżku, to co robiłam...
W porządku, Panie Mafia... Chcesz mieć prawdziwe show? Dam ci takie, że stanie ci nie tylko to, czym myślisz...
Wróciłam do salonu, unikając jak ognia patrzenia na Sebastiano. Ten facet ma chyba jakiś radar moich nastrojów, bo od razu osaczył mnie z dala od rodziców, wpatrując się w moją twarz.
- Kochanie? Stało się coś?
Przypieprzyć mu? Potarłam dłoń o udo, powstrzymując się przed przemocą fizyczną. Mamy towarzystwo, w tym nieletniego, który bacznie śledzi to co robimy. Do tego dwójka rekonwalescentów i okazanie w sposób bardzo bolesny tego, jak się teraz czuję, musi niestety poczekać.
- Nic – mruknęłam.
- Daj spokój, mnie nie oszukasz... Znam twoje ciało – wbił we mnie to swoje palące spojrzenie, którym zbadał każdy cal mojej twarzy, bo na koniec zlustrować moje piersi. Poczułam to, w każdym gwałtownym skurczu i bolesnych sutkach ocierających się teraz o stanik. – Przecież widzę, D'Angelo. Jesteś podniecona. – wymruczał muskając ustami moje włosy na skroni. – Oddychasz szybciej, jesteś zarumieniona, szybciej bije ci serce, a twoje oczy lśnią jak w gorączce. Twoje piersi są napięte i założę się, że gdybym wsunął w ciebie palec, utonąłbym w twojej wilgoci.
Znowu kuszenie... Przymknęłam oczy, chłonąc zapach i ciepło męskiego ciała. To było poza moją kontrolą. Spróbujcie oprzeć się tym szatańskim sztuczkom, gdy nawet ciało was zdradza. Moje jest jak radar, nastawiony tylko i wyłącznie na jednego mężczyzną. Na to jak pachnie. Na to jak stojąc obok mnie, wywołuje miliardy wyładowań elektrycznych na moim ciele, sprawiając, że jestem diabelnie wrażliwa, a moja skóra aż boli z potrzeby kontaktu ze skórą Sebastiano.
- Przestań mnie karać, D'Angelo – wyszeptał ogrzewając oddechem moje ucho. Drgnęłam, gdy mężczyzna przesunął palcami wzdłuż mojego biodra, obejmując mnie w talii. Pierwszy świadomy dotyk od kilku tygodni. Palący. Intensywny. Aż zakręciło mi się w głowie od nadmiaru bodźców. – Nie uważasz, że to trwa już dostatecznie długo? Nie oszukasz ani swojego ciała, ani mnie. Pragniesz mnie. Każdego dnia i każdej nocy. Twoje ciało tęskni za moim dotykiem, za moimi pocałunkami. Za uczuciem, gdy jestem w tobie... Ty za mną tęsknisz. Powiedziałem ci, że cię kocham. Nie kłamałem. Kocham się i będę czekał, aż skończysz tę dziecinną zabawę i w końcu się poddasz. Do zobaczenia, kochanie...
Zachłysnęłam się oddechem, czując na skroni ciepłe usta Sebastiano. Delikatny pocałunek sprawił, że zagryzłam usta dusząc w gardle jęki przyjemności. Jezu Chryste! Dlaczego on mi to robi? Jak ja mam teraz przetrwać kilka godzin w pracy?
Przetrwałam, choć było bardzo ciężko. Stella miała wolne, a że ostatnio pracuję jak Szatan, sarkazm absolutnie zamierzony, nie miałam kompletnie nic do roboty. Przynajmniej tej biurowej. Mając na uwadze, że w moim mieszkaniu są kamery, miałam podstawy przypuszczać, że również tutaj jestem inwigilowana. Z uśmiechem na ustach, wcale się nie kryjąc, skorzystałam z jednego z bezpiecznych pomieszczeń w biurze, umawiając się z dziewczynami na następny wieczór. Jutro jest piątek, warto wypuścić się na jakiś klubowy maraton, ale to ustalimy u mnie. Wiem, że i tak skończy się na jednym klubie i to pod ścisłą kontrolą wkurzającego faceta, ale zapewnię mu kolejną nieprzespaną noc. Na dzisiaj mam w planach lekcję pokazową.
Wychodząc na korytarz zauważyłam młodą dziewczynę stojącą przy recepcji. To niestety kolejna sprawa, z którą będę musiała się zmierzyć i to jak najszybciej. Te trzy blond plastiki, którym firma płaci naprawdę niezłe pieniądze, siedzi z twarzami w lusterkach, albo śledząc najnowsze plotki ze świata mody i ekranu. Nie dziwiłam się, w końcu miały pod nosem takie ciacho i dupka jak Santino, wraz z jego wiernym kumplem, Sebastiano.
Podeszłam do recepcji i zachowując bezpieczną odległość obserwowałam co robią te trzy cholerne dziewuchy. Zacisnęłam pięści, widząc, że cały czas ignorują dziewczynę. Ta stoi, grzecznie czekając, aż raczą zwrócić na nią uwagę.
- Mogę ci w czymś pomóc? – nie wytrzymałam i podchodząc do kontuaru spojrzałam na dziewczynę.
Mogła mieć niewiele ponad dwadzieścia lat. Wyższa ode mnie, bardzo szczupła i nieśmiała. Ubrana w wytarte jeansy, zwykłe tenisówki i dość obszerną bluzę, z narzuconym na głowę kapturem, spojrzała na mnie jasnozielonymi oczami.
- Nie, dziękuję... Ja... A właściwie, to tak. Jestem umówiona z panem Casella.
- Z Franco? – zapytałam. – Chodź ze mną. Sprawdzę, czy jest wolny.
Zaprowadziłam dziewczynę do swojego biura, zastanawiając się, kogo mam zatrudnić na miejsce tych wstrętnych dziewuch. Mam dość patrzenia na to, jak mizdrzą się do mężczyzn. Nie myślcie sobie, że to tylko dlatego iż przyłapałam je jak prawie wlazły na Sebastiano. Nic z tych rzeczy, słowo. Dokładnie tak samo było, gdy pojawił się tutaj Grayson, czy nawet Gabriel z Rothem. Te dziewczyny chyba zamieniły inteligencję na odsysanie tkanki tłuszczowej i powiększenie piersi.
- Przepraszam za nie – mruknęłam, wskazując dziewczynie wygodny fotel stojący przed biurkiem. – Wydawać by się mogło, że w dobie bezrobocia ludzie będą szanować pracę. Jak widać, nie wszyscy.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, wykręcając nerwowo palce. Jest tak cholernie zdenerwowana, że aż mi jej szkoda. Ciekawe po co jest umówiona z naszym prawnikiem? Franco nie prowadzi swojej kancelarii. Pracuje tylko dla Konsorcjum, ale z tego co słyszałam, szuka kogoś na swoje miejsce. Zamarzyła mu się emerytura, łowienie ryb i leżenie na piasku w jakimś ciepłym miejscu.
Widząc jak dziewczyna drży, nie śmiałam zaproponować jej kawy. Już i bez tego ledwo panowała nad sobą. Podałam jej butelkę wody i szklankę, patrząc z uśmiechem, jak z ulgą wypija chłodny napój. Cholernie podobała mi się ta dziewczyna... Broń cię Panie Boże, nie w sensie seksualnym, czy coś... Był w niej jakiś ogień, który ledwo ledwo tli się w jej ślicznych oczach. Gotowy wybuchnąć i pochłonąć każdą żywą istotę, która stanie na drodze tej dziewczyny.
Uśmiechnęłam się i pochylając nad biurkiem wyciągnęłam do niej dłoń.
- Jestem Lexi D'Angelo.
Dziewczyna uniosła głowę. Przez chwilę widziałam tylko te oczy, takie smutne... Dziewczyna przesunęła dłonią po kapturze, pod którym do tej pory się ukrywała, po czym delikatnym ruchem zsunęła materiał z głowy. Matko jedyna! Wstrzymałam oddech...
- Ava Mancuso.
***
Po spotkaniu z tajemniczą Avą Mancuso byłam roztargniona. Nie mogłam wybić jej sobie z głowy. W pewnej chwili zaczęłam żałować, że nie wzięłam od niej numeru telefonu. Może szuka pracy? W Konsorcjum zawsze się coś znajdzie, a ja bardzo chciałam poznać tę dziewczynę.
Nie chciałam ponownie pchać się pod celownik Sebastiano, więc z niechęcią wróciłam do apartamentu. Powinnam chyba zmienić nazwę. Może Dom Wielkiego Brata? Mafia House? Ten facet ma obsesję na moim punkcie.
Szykując się na wieczór, dyskretnie rozejrzałam się po mieszkaniu. Faktycznie, w salonie mam cztery kamery. W holu dwie, a na piętrze Granta, kolejne dwie, oprócz tej, którą znalazł. Co do mojej sypialni... Tak, tam również są kamery. Dokładnie trzy. Nie mam pojęcia, jaki mają zasięg, ale zakładam, że Sebastiano ma doskonały widok na całą sypialnię, a przede wszystkim na łóżko. Chwał Bogu, nie zauważyłam żadnej w łazience, bo to już byłoby grube przegięcie. Aby wyjaśnić dodam, że jestem absolutnie oburzona tym, do czego się posunął. Nawet jedna kamera to pogwałcenie mojej prywatności, na Boga!
Mogłabym dzisiaj wpaść do jego biura, urządzić dziką awanturę i powiedzieć mu, gdzie dokładnie może sobie wsadzić te swoje kamery. Jak znam Sebastiano, to dokładnie tego oczekuje. Dzikiej awantury. Nie dam mu tej satysfakcji. Facet powinien zdawać sobie sprawę, że kobieta nie posiada instrukcji obsługi. Nie wystarczy nam seks, nawet taki mega zajebisty, od czasu do czasu kolacja i wieczór we dwoje, aby przygładzić nam piórka i usadzić na grzędzie. Facet musi nauczyć się szybkiego reagowania, w razie, gdyby wkurzył czymś swoją kobietę.
Po rozkosznie długiej kąpieli, w łazience wypełnionej parą, pachnącymi świeczkami i muzyką, wyszłam z wanny i zawinięta w ręcznik, zaczęłam poszukiwać mojej broni masowego rażenia, a raczej kija z marchewką. Sprawdziłam wszystkie szafki, szuflady i zakamarki.
- Cholera, przecież tutaj był – mruczałam do siebie tupiąc bosą stopą w podłogę. – Zawsze tutaj... Niech cię szlag jasny trafi, Riina! – krzyknęłam zaciskając pięści.
Włamanie... Pieprzone kamery w całym domu i założę się, że Szatan był tutaj po wszystkim i zabrał mój cholerny wibrator. Ukradł go, menda przeklęta! Cały plan poszedł się właśnie walić! Wpadłam do sypialni, ale nie mam co nawet się rozpędzać. Wiem, że nie znajdę tutaj mojej własności. Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Dobra, dziewczyno... Numer z wibratorem nie wyszedł, ale od czego jest wyobraźnia? Zobaczymy, jak działa u niego...
***
Sebastiano...
Ugłaskanie wściekłej kobiety to nie przelewki. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy świadomie pozwoliła mi się dotknąć. Nie mówię o czymś tak zajebistym jak seks, czy choćby jakieś konkretne macanko, ale o zwykłym pieprzonym dotknięciu ręki. Alexia od powrotu do kraju unika mnie jak ognia. Najpierw szpital, a teraz wizyty w domu Danielo. Tylko wtedy mam możliwość zobaczyć ją z bliska. Kurwa, nawet, gdy przywożę jej kawę do jej przeklętego biura, zawsze jest z tą swoją asystentką. Czuję się jak nastolatek, pragnący zasłużyć na szansę wystartowania przynajmniej do pierwszej bazy. Na razie wygląda na to, że utknąłem na polu minowym. Gdzie się nie ruszę, szczerzą do mnie kły jej fochy.
Chciałem załatwić sprawy po mojemu. Wiecie... Jakieś porwanie, bezludna wyspa, żadnych świadków, barier między nami i... No i kurwa, pstro. Po tym co się stało żadne porwanie nie wchodzi w grę. Nie zorientowałem się od razu, dopiero po powrocie do Los Angeles, gdy w końcu Alexia wróciła do swojego apartamentu. Dopiero wtedy zobaczyłem, jaką traumą dla jej psychiki był pobyt w tych pieprzonych kazamatach. Gdybym mógł, zajebałbym Mironova za każdą sekundę, którą musiała spędzić tam moja kobieta.
Boi się ciemności. Podskakuje na najcichszy szelest i jest tak kurewsko smutna. Swoje oczywiście zrobiła choroba Danielo i stan Maddy, ale ten smutek jest zupełnie inny. Pierwszą noc, którą spędziła w swoim mieszkaniu... Kurwa mać! Tego aktorzyny jeszcze nie było, więc była zupełnie sama. W całym apartamencie paliły się światła. Nawet w jej sypialni. Leżałem we własnym łóżku, wpatrzony w pieprzony telefon i... Nie wytrzymałem. Zerwałem się, narzucając na siebie dres i pojechałem do niej. Tak jest do teraz...
To jedyne chwile, gdy mogę ją poczuć. Przytulić do siebie i odganiać każdy jeden koszmar, który zamierza zakłócić jej sen. Każdą jedną noc czekam, aż zaśnie, a potem wchodzę do jej sypialni i przytulam. Nie wiem, czy zdaje sobie sprawę z mojej obecności, ale nie obchodzi mnie to. Z pewnością wie o mnie Grant, który zdążył już wrócić. Mam ochotę znowu wyekspediować jego dupsko gdzieś daleko. Nie przekonuje mnie ta ich przyjaźń. Jestem zazdrosny. Każdy facet mając taką kobietę jak Alexia byłby zazdrosny.
Tak jestem nastawiony na różne emocje Alexi, że gdy weszła dzisiaj do salonu, od razu wiedziałem, że coś się stało. Przyciąga mnie jak magnes, nawet, gdy stara się mnie odpychać swoimi komentarzami. Ale ja wiem... Tęskni za mną. Widzę jak za każdym razem, gdy mnie widzi wstrzymuje oddech i czeka, aż do niej podejdę. Zamyka wtedy oczy, jej serce bije szybko, jakby wyrywało się do mnie. Moje też to robi i nie rozumiem, dlaczego Alexia wciąż mnie karze. Kocha mnie, tego jestem pewien, ale jest tak cholernie uparta, że nic tylko walić facet głową w ścianę, a potem sprać ten seksowny i słodki tyłeczek.
Jak tak dalej pójdzie, to nie ręczę za siebie. Nie jestem cierpliwym człowiekiem. Przynajmniej jeżeli chodzi o nią. To właśnie przez tę moją niecierpliwość, połączoną ze wściekłą zazdrością wpieprzyłem się w to gówno, ale czy to nauczyło mnie czegoś? Niekoniecznie... Wróć! Zapomnicie o tym, co teraz wam przyszło do głowy! Żadnych innych! Ten temat już przerobiłem tyle razy, że nie mam zamiaru więcej podstawiać własnej głowy, a przede wszystkim serca i zdrowych zmysłów.
Tylko Alexia... Tylko ta mała, złośliwa, petarda, żadna inna. Będzie dla niej bezpieczniej, jeżeli szybko upora się z tą złością, bo nie ręczę za siebie. Każda noc, gdy leżę obok niej, trzymając ją w swoich ramionach i tuląc jej ciało do siebie, to nieustanna walka z własnymi zmysłami. Mam ochotę wylizać to drobne ciałko od stóp, aż po to uroczo zmarszczone czoło. Zatopić język w jej wilgoci i słodyczy, poczuć jak szczytuje i zlizać każdą kroplę jej orgazmu.
Kurwa! Nigdy nie podejrzewałem, że widok kobiety, która zaspokaja się leżąc w łóżku może doprowadzić mnie do orgazmu. Widziałem takie orgie, że wbiłoby was w podłogę, co można robić w ich trakcie. Skłamałbym, gdybym teraz powiedział, że nigdy się nie podnieciłem widząc takie rzeczy. Jednak nie na tyle, żebym odchodził od jebanych zmysłów, marząc o kobiecie, która jęcząc w zaciszu własnej sypialni dochodziła szepcząc moje imię. Jestem tak twardy, tak jej spragniony, że ledwo sobie radzę widzą Alexię w tych przeklętych kusych sukienkach. Ja pierdolę, to już jakiś deficyt materiałów, że szyją je teraz z chusteczek do nosa?
Dzisiaj byłem szczególnie niespokojny. To trwa za długo, a poza tym, Alexia zachowywała się dzisiaj dziwnie. Leżąc wieczorem we własnym łóżku z telefonem w dłoni, czekałem, aż Alexia w końcu się położy. Z mojego apartamentu do jej jest dziesięć minut jazdy. Czuję się jak największy podglądacz świata, ale przecież to moja kobieta. Sama nigdy by się nie przyznała, że ma koszmary. Miałem chyba jakiś przebłysk geniuszu, gdy kazałem zamontować moim ludziom kamery w sypialni. Dzięki nim widzę ją cały czas. Dokładnie tak jak teraz, gdy wyszła z łazienki, opatulona ręcznikiem.
Jęknąłem łapiąc się za twardego fiuta. Ta kobieta doprowadzi mnie do utraty jebanych zmysłów. O proszę... Wypięła właśnie te cholerne pośladki... No, kurwa, czy naprawdę wklepywanie jakiegoś gówna w ciało wymaga takich ćwiczeń gimnastycznych? I co to do cholery jest? Masaż erotyczny? Ciemniało mi w oczach, gdy widziałem jak się dotyka. Jej małe dłonie, sunące po tym cudownym ciele, gładzące te cudowne cycuszki, za którymi kurewsko tęsknię. Moja słodka dziewczyna...
- Alexia, dziecinko... - wyjęczałem czując jak uda zaczynają mi się naprężać.
Opuściłem niżej spodnie obejmując palcami gorącego kutasa. Tak jej, kurwa, pragnę, że ledwo oddycham, gdy jej za mną nie ma. Zagryzłem usta, gotowy trysnąć jak za każdym razem, gdy widziałem ją nagą. To cholerne piekło, na które skazała mnie ta uparta dziewczyna. Nigdy wcześniej nie miałem takiej pieprzonej posuchy. Celibat nie jest dla mnie, przysięgam. Coraz częściej mam tak drastyczne myśli, że ta uparta kobieta powinna się cieszyć, że nie wziąłem jej na jej pieprzonym biurku w dniu, gdy przyniosłem jej pierwszy raz kawę.
To swoją drogą też zrobiła za moimi plecami. Mam na myśli to, że pracuje teraz w One California. Chciała odciąć się ode mnie, jakby już niedostatecznie ukarała mnie swoją oziębłością i odsunięciem się ode mnie. Nie miałem wyjścia... Zmusiła mnie do tego, żebym przeniósł swoje biuro. Dzielą nas ściany, ale przynajmniej wiem, że jest blisko.
Uniosłem biodra, gdy pierwsza fala spełnienie przetoczyła się przez moje ciało. Pociemniało mi w oczach, gdy zaciskając palce na fiucie dochodziłem jęcząc. Kurwa! Od trzech miesięcy napieprzam ręką jak małolat. Mam kobietę. Kocham ją, ona mnie kocha, to dlaczego muszę walić sobie każdego dnia i to po kilka razy? Moje życie to jebana komedia i dramat w jednym.
Zanim mogłem pojechać do mojej kobiety, ta mała kusicielka mało nie doprowadziła mnie do jebanego zawału serca. Chryste! Doszedłem jeszcze trzy razy, warcząc za każdym razem, podczas gdy Alexia odstawiała jakieś pierdolone ćwiczenia prężąc się przed lustrem. Mam, kurwa, dość!
Zasypiając tej nocy ze swoją kobietą w ramionach, wtuliłem się w jej miękkie i ciepłe ciało, słuchając jak spokojnie oddycha. Żadnych koszmarów, żadnych złych snów. Tylko ten kręcący się przez całą noc tyłeczek napierający na mojego twardego jak stal fiuta.
- Masz przejebane, D'Angelo – wyszeptałem dociskając do niej biodra.
Rano jak zwykle, wymknąłem się zanim Alexia się obudziła. Może wie, może nie wie o mojej obecności, ale lepiej dla moich bębenków i starganego ego, żeby mnie nie zobaczyła. Jakoś średnio reaguję na możliwość przedłużenia jebanej kwarantanny. Od poniedziałku ruszam ze zmasowanym atakiem, skoro subtelności nie zadziałały. Mam już nawet zajebisty plan.
Zaczniemy randkować. Śmiejecie się? No, kurwa, mi raczej nie jest do śmiechu. Nigdy nie byłem na żadnej randce. Zdawać by się mogło, że skoro mam swojego consigliore, to powinien dostarczyć mi potrzebnych informacji. Zapomnijcie... Ten kutas wie tyle co ja, czyli jedno wielkie gówno! Przecież nie zapytam ojca, do diabła!
Potarłem szczękę, wpatrując się tępo w panoramę Los Angeles. Przede mną cholerny weekend. Nienawidzę tych dwóch dni, bo nie mam możliwości widzenia się z Alexią w pracy. Nie mogę przynieść jej kawy i tego cholernego zielska, którym przesiąknął mój samochód.
Ale to nic... Potrafię ułożyć plan jak rozpieprzyć wrogą organizację, to co mi tam jedna kobieta. Po ostatniej nocy doszedłem do wniosku, że dłużej już naprawdę nie dam rady. Nie handluję uszczelkami w sklepie hydraulicznym. Muszę być skupiony, tym bardziej, że Sycylijczycy od zniknięcia ich pieprznego bossa dostali jakiegoś wścieku. Pogłoski o tym, że sprzymierzyłem się z nowym pakhanem są im nie w smak. Atakują nas coraz zacieklej i nadszedł chyba czas, żebym założył im kagańce na pyski.
Dlatego właśnie dzisiaj Alexandrow przylatuje do Los Angeles.
Nasze stosunki nazwałbym poprawnymi politycznie. Nie mam zamiaru kupować mu prezentu pod choinkę, a tym bardziej na urodziny, ale nie skaczemy sobie do gardeł, gdy razem ze swoją watahą zjawia się w moim mieście. Nie robimy na powitanie takich imprez jak jeszcze kilka miesięcy temu. Na spokojnie, spotykamy się u mnie w biurze i omawiamy najpierw nasze sprawy. Potem jedziemy do Danielo, oczywiście oddzielnie, i tak spędzamy kolejne godziny. Czasami idziemy do jednego z moich klubów, na drinka. Oni polują na chętne cipki, a ja modlę się, żeby jak najszybciej stamtąd spierdolić. Tym bardziej, że Alexandrow nie spuszcza ze mnie tego swojego pustego spojrzenia.
Widzę, że bawi go to, co wyprawia jego siostra. Ma skurwiel szczęście, że nie ma swojej kobiety. Ciekawe, jak on by się zachowywał w podobnej sytuacji. Wiem jedno, gdybym zmusił do czegoś Alexię, ten kretyn gotowy będzie utrącić mi fiuta. Dziękuję bardzo, widziałem na własne oczy do czego jest zdolny.
Wyjątkowo dzisiaj przeniosłem się do swojego biurowca. Oprócz Alexandrowa, ma zjawić się reszta. Kurwa mać! To jakby rodzina, co nie? Wciąż nie docierało do mnie to, kim jest moja Alexia. Miał ktoś kiedyś taką petardę jak ona? Włoszka po ojcu, Irlandka po matce i najbliższa rodzina jebanego pakhana. Za tą dziewczyną stoi taka potęga, że tylko samobójca zdecydowałby się ją skrzywdzić.
Niestety, obecność Millera całkowicie wyprowadzała mnie z równowagi. Jedna rzecz, co do której zgadzam się z bratem Alexi, to ta cholerna Rada. Nie pasi nam to, że ktoś, gdzieś i bez naszej wiedzy zdecydował, że to ona zasiądzie w Radzie, jako jedna z czterech. Na razie trzymałem Millera z dala od dziewczyny, ale nie łudzę się. To, że jeszcze nie rozmawiał z nią nie oznacza, że zrezygnował ze swoich zamiarów. Mógłbym go ujebać, ale po pierwsze, na jego miejsce wyślą kolejnego, a po drugie, skurwiel jest Emisariuszem.
Drzwi za moimi plecami trzasnęły, wyrywając mnie z myśli. Odwróciłem się w fotelu, ciekawy, kto miał na tyle odwagi, żeby mi przeszkodzić. Na widok stojącej przede mną kobiety uniosłem wysoko brwi. Ja pierdolę, jeszcze jej tutaj brakowało. Zerknąłem na zegarek, zastanawiając się, kiedy pojawią się pozostali. Cholera, miałem jeszcze dobre trzydzieści minut do spotkania. Nie ma szansy, żeby cicho i bez wzbudzania niepotrzebnego zainteresowania wyjebać to babsko z mojego biura.
- Jak się tutaj dostałaś? – warknąłem opadając plecami na oparcie fotela i skrzyżowałem ramiona na piersi.
- Z trudem, ale mi się udało – wymruczała, opierając się udem o biurko. – Unikasz mnie, Sebastiano. Chciałam tylko porozmawiać.
- O czym? – uniosłem brew. – O twoim wuju? Czego oczekujesz? Kondolencji?
Zanim wróciłem z Nowego Yorku do Los Angeles, zacząłem robić porządki w swoich szeregach. Dziwnym trafem, zaledwie godzinę po tym, jak wsiadłem w samolot na lotnisku JFK, Olivio Cesare miał nieszczęśliwy wypadek. Powiedziałbym, że śmiertelnie nieszczęśliwy. Nie mogłem skurwiela odstrzelić jak za starych dobrych czasów, nie wzbudzając niepotrzebnego zainteresowania. A tak... Każdy może się wjebać pod TIR-a, prawda? No pech, że jego urocza córka była z nim w samochodzie...
Kondolencje w imieniu rodziny zostały przesłane na ręce wdowy dosłownie dziesięć minut po wypadku. Jestem przekonany, że prawidłowo odczytała zawarte w nich ostrzeżenie. Powinienem zlikwidować całą rodzinę, ale w jakimś niezrozumiałym dla samego siebie odruchu postanowiłem, że reszta rodziny, to jest trzecia żona tego pojebańca wraz z kilkuletnią córką, wyprowadzą się ze Stanów i zamieszkają na Sycylii. Za zdradę nie mają co liczyć na pomoc i wsparcie. Muszą poradzić sobie same.
Nie wyznaczyłem jeszcze nikogo do prowadzenia spraw Cosa Nostry w Nowym Yorku. Chciałbym powierzyć to zadanie Gloomowi, ale sukinsyn się miga.
A teraz rodzina Adamo... Jak widać, śmierć wuja gówno obeszła Natalię. Mało tego, chyba nie odebrała przesłania. Poza tym, że szczekała jadaczką nie tam gdzie trzeba, nie mam na nią żadnych dowodów. Ot, jak to niby zazdrosna kobieta, poskarżyła się wujowi, a efekt był taki, że dziwka naćpała mnie jakimś gównem robiąc przy okazji zdjęcia.
Skoro już przy tym temacie jesteśmy... Nasza Irlandzka zakochana dziewczyna chyba nie polubiła klimatów meksykańskiego gangu. Ja się okazało, nie była aż tak odporna i giętka, jak na standardy La Eme, wyniesione zza więziennych murów. Żałujecie? Bo ja raczej niespecjalnie.
Z tego całego towarzystwa została tylko Natalia. Każdy w naszym świcie wie, że śmierć zarówno Cesare, jak i Adamo nie były dziełem przypadku. Ten ostatni się powiesił. Facet miał naprawdę słabe nerwy. Wyczuł, że moi ludzie węszą dookoła jego interesów. Zresztą, nie kryli się jakoś specjalnie. Natalia została praktycznie bez grosza. Całą kasę zarobioną w modelingu wydawała na liczne imprezy. Nie ma nic. Poza własnym ciałem, które teraz wyeksponowane przez obcisłą sukienkę ledwo zasłaniającą jej pośladki i wielki dekolt, z cyckami na wierzchu, podtykała mi pod nos.
Skrzywiłem się widząc jej wielkie piersi. Kurwa! Musiałem mieć jakieś jebane zaćmienie umysłu, gdy wsadziłem w nią swojego fiuta. Jak teraz o tym myślę, to te dwie nie różniły się od pracujących dla mnie dziwek. Pieprzyły się z innymi, może nie za kasę, ale pieprzyły się. W czym są w takim razie inne od tych, które robią to za forsę? W niczym... Jebany cud, że żadnej nie udało się zajść ze mną w ciążę. Wiecie co? Nawet, gdyby któraś zaszła, wolałbym płacić jej jebane alimenty, niż mieć taką wywłokę na karku.
- Sebastiano, kochanie... - mruknęła przesuwając długim paznokciem po moim udzie. Kurwa, nawet nie zauważyłem, kiedy prawie wlazła mi kolana. – Przecież było nam ze sobą dobrze. Skoro Melindy nie ma...
Słyszycie to? Złapałem Natalię za nadgarstek, gdy dotarła niebezpiecznie blisko mojego fiuta i ścisnąłem obserwując grymas bólu, który pojawił się na jej twarzy. Wiem, że w seksie nie ma zahamowań, lubi być bita, wiązana, a nawet gwałcona, o czym donieśli mi moi ludzie, gdy po imprezie inauguracyjnej zabawiali się z nią w pokoju. Przez chwilę w jej oczach zapłonął ten zmysłowy ogień, a mi zrobiło się niedobrze, patrząc jak się podnieca. Zacisnąłem mocniej palce, miażdżąc delikatny nadgarstek i czekałem, aż dotrze do tej wywłoki, że nie ma szans.
Pisnęła odskakując do tyłu i zataczając się na biurko, wyszarpnęła rękę z moich palców. Zrobiła to tak gwałtownie, że potrąciła stojącą na blacie kawę, która wylała się na moje uda i brzuch.
- Kurwa mać! – warknąłem zrywając się z miejsca. - Radzę ci spierdalać – syknąłem mijając dziewczynę.
Ma suka szczęście, że nie była gorąca, bo bym ją zajebał. Odklejając od ciała mokry materiał podszedłem do ściany, za którą znajdowała się moja sypialnia. Otwarta teraz na całą szerokość ściana ukazywała niezasłane łóżko i ubranie, w których przyjechałem dzisiaj nad ranem z mieszkania Alexi. Przeklinając pod nosem wpadłem do łazienki, pozbywając się ujebanych kawą ciuchów i bokserek. Nie miałem czasu na prysznic, więc wytarłem tylko brązowe plamy z ciała.
Ta suka przypełzła za mną i jak gdyby nigdy nic, zaczęła ściągać sukienkę.
- Pojebało cię? – warknąłem pchając Natalię na ścianę. – Powiedziałem ci, że masz spierdalać, Natalia. Czego nie zrozumiałaś?
- Ale jestem mokra – zatrzepotała jebanymi rzęsami, wlepiając we mnie to przeklęte spojrzenie napalonej dziwki. Zerknęła w dół na mojego fiuta, oblizując usta. – Dalej, kochanie... Chcesz sprawdzić?
Nie, nie będę się z suką szarpał, postanowiłem. Wpadłem do garderoby i z wściekłością ubrałem bieliznę i spodnie. Zrywając z wieszaka czarną koszulę zakładałem nowe buty, bo te, które miałem wcześniej na sobie, nadają się, kura, do śmieci.
Wchodząc do biura zapinałem koszulę, a Natalia dreptała za mną poprawiając sukienkę. Uniosłem wzrok słysząc czyjś oddech i zamarłem... Ja pierdolę, kurwa mać! Warknąłem czując jak ramiona przeklętej Natalii oplatają mnie jak bluszcz. Kątem oka widziałem, jak na jej chirurgicznie udoskonalonej twarzy pojawił się wredny uśmiech.
Czy sytuacja mogłaby być bardziej jednoznaczna? Za moimi placami widać sypialnię i wielkie łóżko, na którym ewidentnie ktoś baraszkował. To, że byłem w nim sam i robiłem to co zazwyczaj robię, obserwując w telefonie moją Alexię, nie ma w tej sytuacji znaczenia. Mało tego... Wyszedłem zapinając koszulę, z rozpiętymi spodniami, a za mną jebana Natalia, poprawiająca ubranie.
Co w takim razie ma znaczenie?
Mina mojej kobiety, stojącej w moim biurze i patrzącej jak ta przeklęta dziwka mnie maca. Otrząsnąłem się i odpychając od siebie Natalię zrobiłem krok w stronę Alexi.
- Kochanie? To nie tak jak myślisz – zacząłem.
- Kochanie? – parsknęła za moimi plecami Natalia. – Jeszcze kilka minut temu to do mnie mówiłeś kochanie. Tak ci było dobrze, gdy mnie rżnąłeś, że...
- Co, kurwa? – odwróciłem się gwałtownie łapiąc sukę za gardło. – Pojebało cię? Kazałem ci wypierdalać!
- Pieprzyłeś mnie, Sebastiano – wycharczała śmiejąc się jak szalona. – Pieprzymy się przez cały czas. Ta mała, głupia suka musi poznać prawdę.
Zanim miałem okazję skręcić jej kark, usłyszałem głos Alexi. Odwróciłem się do niej. Co teraz, do cholery? Byłem już tak blisko. Czułem, że Alexia zaczyna mięknąć, że ta jej złość na mnie mija i tęskni za mną tak jak ja za nią. Nie jesteśmy stworzeni do życia z dala od siebie. Muszę czuć ją przy sobie, tak jak ona musi mieć mnie. Teraz, przez idiotyczny przypadek i jebaną Natalię, moja Alexia może się na mnie tak wkurwić, że wykopie mnie ze swojego życia ostatecznie. Żadne przeprosiny, czy tłumaczenia nie będą miały znaczenia. Widziała mnie jak wychodziłem półnagi z sypialni, z kobietą, z którą się kiedyś pieprzyłem.
- Mała suka? – wymruczała Alexia podchodząc bliżej.
Jej turkusowe tęczówki płonęły takim wkurwieniem, że dziękowałem Bogu, iż na pierwszy ogień obrała sobie Natalię. Może jak się na niej wyżyje, będę miał szansę przynajmniej coś powiedzieć zanim mnie skopie.
- Nazwałaś mnie małą suką?
- A niby kim innym jesteś? Chciałaś zabrać mi Sebastiano. Nic z tego, suko.
Zagotowało się we mnie, gdy usłyszałem jak wyzywa Alexię.
- Kurwa! Pojebało cię? – ryknąłem łapiąc Natalię za ramię i szarpnięciem popchnąłem w stronę drzwi. – Wypierdalaj stąd i żebym cię nigdy więcej nie widział koło mojej kobiety.
- Twojej kobiety? – zmierzyła mnie wzrokiem, wykrzywiając wydatne usta w wyrazie nienawiści. – Czy ta twoja kobieta wie, kim jesteś? Wie, czym się zajmujesz? To ja byłam twoją kobietą, Sebastiano. To mnie wybrałeś na swoją żonę i byłabym nią, gdyby nie ta przybłęda. Dałeś jej coś, na co nie zasłużyła. Status Nietykalnej. Pieprzyłeś się ze mną, pieprzyłeś się ze swoimi dziwkami, mając tę sukę. W czym ona niby jest lepsza ode mnie?
- Może w tym, że nie daję dupy każdemu? – odpowiedziała Alexia podchodząc do Natalii, ruchem ręki powstrzymując mnie przed interwencją. Kurwa, ta suka jest tak jebnięta, że może zrobić krzywdę Alexi. – Może w tym, że ja się nie pieprzę w burdelach?
- O ty mała dziwko!
Wściekła Natalia doskoczyła do Alexi wyciągając w jej kierunku swoje długie pazury. Odruchowo chciałem chwycić Alexię wciągając za plecy, ale zręcznie umknęła mi odsuwając się w bok. Siła rozpędu, z jaką Natalia zaatakowała była tak duża, że poleciała do przodu zderzając się ze mną. Zamrugałem powiekami, gdy coś oderwało ją ode mnie.
Kurwa! Szczęka opadła mi do samej ziemi, gdy zobaczyłem moją małą słodką dziewczynkę, trzymającą za włosy Natalię. Sprowadziła ją do parteru, nie pozwalając jej zaatakować i dla pewności, że Natalia zrozumie, wbiła jej w dłoń obcas swoich zajebiście wysokich szpilek.
- Nie lubię się powtarzać, przeklęta wywłoko – zaczęła tonem pogawędki naciskając obcasem, aż pojawiła się krew.
Piski Natalii ucięły przekleństwa, których nie szczędziła ani mi, ani mojej Alexi. Stanąłem z rękami na piersi, z uśmiechem przyglądając się, jak moja kobieta walczy. Nawet nie walczy, tylko pokazuje, kim jest. Zaznaczyła teren... Kurwa, nie wmówi mi teraz, że nie jest zazdrosna. Jest. Może nie okazuje tego w taki sposób jak ja, ale ja jestem facetem. Widzę jak inni mężczyźni dyszą widząc moją kobietę i za chuja mi się to nie podoba.
- Ostatni raz widzę cię tutaj. Następnym razem, gdy staniesz na mojej drodze... - wymruczała takim głosem, aż przeszedł mnie dreszcz. – Oddam cię Rosjanom. Jestem pewna, że nowy pakhan z chęcią pozna osobę, która podniosła rękę na jego siostrę.
Parsknąłem śmiechem... Może i jest mała, ok niska, bo wyraźnie temat niskiego wzrostu jest dla mojej kobiety raczej zapalnikiem jej złości. Jest niska, ale na w sobie tyle ognia i siły, że aż zatyka mnie z uwielbienia. Nie ma nic piękniejszego niż widok twojej kobiety, gdy pokazuje na co ją stać.
- Osobiście radziłbym ci zmienić kontynent. Po ostatnim, który naraził się jej bratu zostały tylko oczy. A teraz, spierdalaj – warknąłem podchodząc i szarpnięciem podrywając ją do pionu. – To ostatnie ostrzeżenie, Natalia. Chcesz zginąć jak Melinda? – syknąłem patrząc na jej opuchniętą od płaczu i przerażoną twarz. Potrząsnęła głową z paniką. – To wyjazd!
Otworzyłem drzwi, za którymi stał Guido i wypchnąłem zapłakaną Natalię na zewnątrz. Ochroniarz Alexi złapał dziewczynę i unosząc brwi spojrzał na mnie, czekając na instrukcje.
- Dopilnujcie, żeby jeszcze dzisiaj opuściła Los Angeles – warknąłem i nie czekając, aż wyprowadzi sukę zamknąłem drzwi, blokując zamek.
Odetchnąłem głęboko, czując jak zapach Alexi uspokaja mnie. Nie powiem, widok walczącej kobiety podniecił mnie jak sam skurwysyn, ale serce stanęło mi na moment, gdy widziałem jak Natalia wyciąga swoje parszywe łapy w jej stronę. Odwróciłem się powoli, mierząc wzrokiem małą furię o turkusowych oczach. Co zrobić? Jej widok wali mnie prosto między nogi. Jestem, kurwa, tak twardy, że odbiera mi rozum.
W końcu mam ją na swoim terenie. W moim pieprzonym biurze, za zamkniętymi drzwiami. Nie ma jebanej możliwości, żeby mi uciekła. Do tej pory chowała się za rodzicami, za pracą, nawet za małym Danym. Robiła wszystko, żeby oddalić mnie od siebie.
Uniosłem brew uśmiechając się.
- Byłaś cholernie gorąca, skarbie – wymruczałem podchodząc do Alexi. – Uwielbiam, gdy jesteś o mnie zazdrosna.
- Zazdrosna... Niby ja? – zaśmiała się obchodząc biurko dookoła. Podążałem za nią, bo nie ma takiej przeszkody, której bym nie pokonał, żeby być z tą kobietą. Ten kawałek drewna ma mi przeszkodzić? – Zapomnij, Riina.
Kocha mnie... Kurwa, mały uparciuch kocha mnie, a jednak wciąż mi siebie odmawia.
- Jak długo jeszcze będziesz mnie karać, skarbie? – wymruczałem i po kolejnym okrążeniu, gdy stanąłem plecami do okna, oparłem się o gładką powierzchnię przesuwając palcami po blacie. Już wiem, jak to się skończy... - Nie widzisz, że odchodzę od zmysłów?
Jedna ciemna brew wystrzeliła w górę, a w oczach zabłysła ta złośliwa iskierka, z jaką zazwyczaj ustawiała mnie do pionu. Nie powtarzajcie tego na mieście, ale ta kobieta może ze mną zrobić wszystko. Byłbym skończony, gdyby ludzie się dowiedzieli, jak cholernie miękki jestem, jeżeli chodzi o moją kobietę. Miękki i kurewsko twardy, szczególnie teraz.
- Nie widzę – odpowiedziała i sięgnęła za siebie biorąc z krzesła jedną z tych swoich dużych toreb. – Może dlatego, że nie mam pieprzonych kamer?!
Zanim się zorientowałem w czym rzecz, wyjęła z torby jakiś przedmiot i rzuciła nim we mnie. Zgiąłem się, gdy to małe gówno trafiło mnie w brzuch. Jak na tak drobną kobietkę, ma niezłą parę w tych małych rączkach, stwierdziłem. Kolejna rzecz uderzyła mnie centralnie w klatkę piersiową. Chwyciłem w palce owalny przedmiot i szybko zerknąłem w dół, żeby przekonać się, o co tym razem jest na mnie taka wkurwiona.
Widząc jebaną kamerę, jedną z kilku, które kazałem zamontować w jej apartamencie, zmieliłem w ustach przekleństwo. Kurwa mać! Jakim cudem się o nich dowiedziała? Myśl, Riina... Wymyśl jakąś w miarę wiarygodną historyjkę, bo te zabójcze obcasy przybiją twojego fiuta do podłogi...
- Alexia, kochanie...
- Przestań mi teraz wyjeżdżać z tym swoim kochanie – parsknęła wysypując na biurko pozostałe kamery. – Zabieraj swoje zabawki. To co zrobiłeś, to wielkie świństwo, Riina.
- Chciałem cię chronić.
- Nie, ty chcesz mnie kontrolować! – warknęła ze złością. – I co? Sam mnie oglądałeś, czy kazałeś swoim ludziom nagrywać dla ciebie co lepsze kawałki? Dobrze się bawiłeś? Stój! – krzyknęła, gdy chciałem do niej podejść. – Raczę ci zostać tam, gdzie jesteś. Nie jestem w nastroju na kolejne twoje gierki.
- Posłuchaj... Nie przeczę, kazałem zamontować kamery w twoim mieszkaniu. Zrobiłbym wszystko, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo. Ale przysięgam, tylko ja mam dostęp do obrazu – warknąłem ze złością. Jak w ogóle mogła pomyśleć, że pozwoliłbym komuś na coś takiego. – Zabiłbym każdego, kto tylko spojrzałby na ciebie. Należysz do mnie, Alexia.
- Pierdolenie – parsknęła, a ja otworzyłem szeroko oczy.
Alexia bardzo rzadko przeklinała. Na tyle rzadko, że zdawałem sobie sprawę, jak bardzo jest wkurwiona.
- Posłuchaj... Nie zmienię się – oznajmiłem opierając się biodrem o biurko. Irytowało mnie to, że stoi tak daleko ode mnie i nie mogę jej dotknąć. Na razie jednak nie będę ryzykował żadnego ruchu. Alexia jeszcze nie wie, że nie wyjdzie z tego pomieszczenia, jeżeli nie odblokuję drzwi. – Zawsze i wszędzie twoje bezpieczeństwo będzie dla mnie priorytetem. Chcesz się poskarżyć na moje metody? Idź do brata, albo do ojca. Każdy z nich przyzna mi rację. Nie będziesz się narażać.
- Nie ma już Mironova! – wyrzuciła ręce w górę, przez co jej sukienka uniosła się w górę odsłaniając cudownie gładką i opaloną skórę długich nóg. Zabije mnie ta dziewczyna!
- Ale są Sycylijczycy – odpowiedziałem twardo. - Nie, Alexia. Nie ma mowy, żebym ustąpił. Dopóki sytuacja jest taka niestabilna, będziesz musiała się z tym pogodzić. Masz dwa wyjścia. Zostajesz w swoim apartamencie, z kamerami i ochroną, albo przeprowadzasz się do mnie.
Kurwa! Że też nie pomyślałem o tym wcześniej... To jest zajebiście doskonałe wyjście. Jest uparta, ale mnie nie przeskoczy.
- Śnij dalej – parsknęła.
Nagle spojrzała na mnie, a pod wpływem jej gorącego spojrzenia mój fiut w mało dyskretny sposób postanowił się z nią przywitać. Zauważyła to i jej uśmiech stał się zajebiście wielki. Już zaczynam się, kurwa, bać!
- Alexia? – zapytałem niepewnie, bo te zmienne nastroje robiły burdel w mojej głowie.
- Powiedz mi, boss... Miło spędziłeś ostatni wieczór?
Zaskoczony pytaniem przez chwilę zastanawiałem się, o co tak dokładnie pyta. Widząc jak unosząc brew ironicznie zerka na moje biodra, od razu wiedziałem w czym rzecz. Święci Pańscy... Doigrała się!
Mogłem się, kurwa, domyślić po tych wszystkich jej wygibasach, że coś kombinuje. Musiała już wczoraj wiedzieć o pieprzonych kamerach i odstawiła to całe przedstawienie. Wszystko, żeby doprowadzić mnie do szaleństwa. Czy już mówiłem, że postradam przez nią pieprzone zmysły?
- Całkiem, całkiem... - odpowiedziałem przesuwając dłoń na wyraźne wybrzuszenie w spodniach. Ognisty wzrok Alexi podążyła za ruchem mojej ręki i słowo, niewiele w tej chwili brakuje, żebym doszedł w jebanych spodniach. – Masz zajebiste ciało, kochanie. Za każdym razem, gdy dochodziłem byłem pewien, że cały czas myślisz o mnie. Tobie też było miło?
- Byłoby milej, gdyby jakiś pieprzony palant nie ukradł mojego wibratora – wypaliła ze złością, po czym wyjęła z przeklętej torby zapakowany pieprzony wibrator. – Na szczęście... Kupiłam sobie nowy. Możesz zatrzymać sobie ten stary.
Pomachała mi gumowym sztucznym penisem i odwracając się na pięcie, ruszyła do drzwi. Trzy sekundy trwało, zanim dotarło do mnie, co właśnie zrobiła. Ja pierdolę! Ta baba mnie wykończy! Warknąłem, czując jak pieprzona wściekłość ogarnia mnie całego. Zniosę wiele. Jej krzyki, od których aż huczy mi w uszach, jej fochy, choć z trudem powstrzymuję się przed przetrzepaniem jej tego seksownego tyłka i miliony innych dupereli, którymi każdego dnia wyprowadzała mnie z jebanej równowagi. Ale za chuja nigdy nie pozwolę, żeby sprawiała sobie przyjemność jakąś pieprzoną gumową zabawką na baterie. Nie ma mowy!
Chce się pieprzyć? Kurwa, po takiej abstynencji, jaką mi zafundowała, nie mam nic przeciwko. Dopadłem do Alexi w chwili, gdy jej mała dłoń złapała za klamkę, szarpiąc drzwiami.
- Nawet o tym nie myśl, D'Angelo – warknąłem odrywając dziewczynę od drzwi i jednym ruchem przerzuciłem ją przez ramię. Wrzask poniósł się po gabinecie, gdy moja dłoń wylądowała na wypiętym pośladku. – A to za ten pierdolony kawałek gumy – warknąłem.
Podszedłem do biurka i zrzucając swój mały wściekły ciężar, stanąłem pomiędzy jej nogami, powstrzymując ją przed ucieczką.
- Puszczaj mnie, do cholery!
- Nigdy – wyszeptałem i bez ostrzeżenia przysunąłem biodra ocierając się twardym fiutem o jej majteczki. Jęknęła, sztywniejąc pode mną. – Nigdy cię nie puszczę – musnąłem ustami zaciśniętą w wyrazie uporu szczękę. Uwielbiam jak jest na mnie zła. Coś czuję, że nie tylko ochrzcimy moje pieprzone biurko, ale i zaliczymy seks na zgodę. – Walcz, kochanie... Chcę poczuć jak bardzo mnie nienawidzisz...
- Przestań...
Złapałem Alexię za kark, gładząc kciukiem szyję i miejsce, gdzie pod skórą czułem szybkie bicie jej serca. Spojrzałem w jej piękne oczy, teraz płonące czystą nieokiełznaną namiętnością. Kocha mnie, tego jestem pewien.
- Kocham cię, D'Angelo – wyszeptałem wolną ręką sunąc wzdłuż gładkiego uda. – Przestań się na mnie boczyć i daj szansę pokazać ci, jak wiele dla mnie znaczysz.
- Myślisz, że seksem załatwisz wszystko – parsknęła ochrypłym głosem, ale jej ciało poddawało się mojemu dotykowi mięknąc i drżąc w moich ramionach.
- Nie, nie seksem... - wyszeptałem muskając palcami zupełnie przemoczoną bieliznę. – Poczuj mnie, Alexia. Poczuj jak kurewsko mocno cię kocham. Jak moje serce bije dla ciebie. Uwielbiam cię, kobieto.
Jęk Alexi osiadł na moich ustach wraz z jej gorącym oddechem. Przymknęła oczy odchylając do tyłu głowę. Ja pierdolę! Czysta zmysłowość zamknięta w tym małym seksownym ciałku. Ta kobieta była moja, od tych małych stópek, które wyliżę, aż po czubek tej rudawej głowy. Złapałem w palce długie włosy Alexi i zaciskają w pięść unieruchomiłem ją. Jęczała, gdy moje palce pokonały koronkową przeszkodę i ze znajomym odgłosem rozrywanego materiały, dotarły do pulsującej łechtaczki.
Drgnąłem, gdy poczułem jak wbija paznokcie w moje biodra. Czułem pod palcami jak jej cipka zaczyna się zaciskać. Kurwa! Ledwo wsunąłem w nią palec, a zacisnęła się na mnie, dysząc coraz głośniej.
- Tak kurewsko za tym tęskniłem, kochanie – wyszeptałem kładąc Alexię na biurku.
Moja dłoń cały czas nacierała w płynnych ruchach na jej gorące i ciasne wnętrze. Uwolniłem drugą dłoń, wyplątując z długich włosów i odpiąłem spodnie, zsuwając z bioder razem z bielizną. Jęknąłem, gdy mój twardy fiut uderzył w wewnętrzną stronę uda dziewczyny.
Mam takie pierdolone pragnienie... Dotarło to do mnie dopiero po czasie, ale za każdym razem, gdy się z nią kochałem, czy pieprzyłem, chciałem ją zapłodnić. Najpierw przeklinałem pierdolone gumki, że oddzielają mnie od mojej kobiety i zabierają coś, czego pragnę. Potem, gdy powiedziała mi o zastrzyku, przeklinałem sukinsyna, który wymyślił to cholerstwo. Zabiłbym go za ten durny pomysł. Gdyby to były tylko gumki, sam z wielką radością bym je podziurawił, nawet cholernym dziurkaczem. Będąc w jej ciasnej cipce, za każdym razem mam pieprzoną wizję, że właśnie w tej chwili, w tym jednym momencie, zapładniam moją kobietę. Miałem czas, żeby poczytać o tych cholernych zastrzykach i po tym, czego się dowiedziałem, tym bardziej chcę zabić tego, kto je wymyślił. Szansa na dziecko jest dopiero nawet po dziesięciu miesiącach. To prawie wieczność dla faceta, który nie marzy o niczym więcej jak o widoku dużego brzuszka miłości swojego życia.
Czując jak Alexia zaczyna drżeć, a jej uda napinają się w zbliżającym się orgazmie, wycofałem palce i pochylając się nad nią przesunąłem nimi po tych obłędnych ustach. Spojrzała na mnie tak, że zgubiłem oddech i bicie serca. Otworzyła usta i obejmując wargami moje palce zlizała z nich swój smak. Ja pierdolę!
- Poczuj mnie... - wyszeptałem i patrząc w te otchłanie wsunąłem się w ciasne wnętrze. – O kurwa!
Zamarłem, dysząc i czując napinające się wszystkie mięśnie. Obejmował mnie tak cholernie mocno, tak idealnie... Jakby była stworzona tylko dla mnie. Może i tak jest, bo tylko odpowiednia kobieta była w stanie pokochać kogoś takiego jak ja.
- Kocham się... - wydusiłem wprawiając biodra w powolny, kołyszący się ruch. – Nad życie, Alexia.
- Wiem... Jezu, Sebastiano, mocniej!
Zagryzłem usta, przytrzymując biodra Alexi w miejscu. Jak tak dalej pójdzie, zaraz dojdę jak szczeniak. Ale w zasadzie, to za każdym razem, gdy jestem z tą kobietą, jej gorąca i ciasna cipeczka doprowadza mnie do utraty jebanych zmysłów. Mam czas... Mam od cholery czasu, żeby poczuć ją tak dokładnie, jak tego pragnę. Przyspieszyłem, za każdym razem wbijając się w nią aż po nasadę fiuta. Palcami jednej ręki zaciśniętej na pośladku Alexi przyciskałem jej biodra do siebie, przygryzałem zębami delikatną skórę na szyi, sunąc w dół, gdzie drugą ręką obdarzałem pieszczotą twarde stuki, szczypiąc je i pociągając za ich wrażliwe szczyty. Alexia wiła się pode mną, wbijając paznokcie w moją skórę i jęcząc głośno.
Poczułem ten moment... Gdy jej serce zaczęło szybciej bić, a całe ciało stanęło w płomieniach zbliżającego się spełnienia. Dzięki ci Boże, pomyślałem, bo sam byłem już na pieprzonej krawędzi, ale chciałem dojść razem z Alexią. Zacisnąłem palce na jej włosach i patrząc w oczy pocałowałem. Miękko, delikatnie, z całą miłością, którą mam w sercu.
- Dojdź ze mną, D'Angelo – wyszeptałem gryząc opuchnięte usta dziewczyny. – Dojdź, teraz...
Miałem wrażenie, że serce przestało mi bić... Płynny ogień, sunąc wzdłuż kręgosłupa uderzył mnie z siłą pieprzonego grzmotu. Warknąłem wbijając biodra w nią biodra w szybkich twardych ruchach.
- Kurwa! – ryknąłem czując, jak ciepła sperma zalewa jej ciasną cipeczkę.
Po raz kolejny przed oczami pojawił mi się obraz ciężarnej Alexi. Kurwa!
- Sebastiano!
- Jestem przy tobie, kochanie – wysapałem, gdy delikatne skurcze jej mięśni wciąż więziły mojego twardego fiuta.
Spojrzałem na nią z góry i uśmiechnąłem się na najpiękniejszy widok, jaki przyszło mi w całym moim życiu widzieć. Nieprzytomne spojrzenie, ogień wciąż płonący w tych niebieskich oczach, opuchnięte usta i zaczerwienione policzki. Sunąc wzrokiem w dół, musiałem szczerzyć się jak głupek na widok czerwonych śladów na szyi Alexi. Jak je zobaczy to opierdoli mnie, ale co moje to moje. Przeproszę ją w znany mi sposób, a potem zrobię nowe malinki.
- Alexia? – zamrugała starając się skupić swój nieprzytomny wzrok. – Wiesz, że mam tutaj kamery?
- Co? – pisnęła zawstydzona wczepiając się w moje ciało. – Zabiję cię, Riina!
- Kochanie... - zaśmiałem się i łapiąc pod pośladkami uniosłem w górę. Oplotła nie swoimi długimi nogami w pasie, chowając twarz na moim ramieniu. Kurwa, wyglądała tak pociesznie. – Potem sobie pooglądamy, ale teraz... Jeszcze z tobą nie skończyłem, D'Angelo – warknąłem groźnym tonem idąc z nią w kierunku sypialni.
Jakiś czas później, gdy wykończona naszym maratonem Alexia zasnęła wtulona w moją poduszkę, usłyszałem walenie do drzwi. Chciałem zignorować to, ale widząc jak Alexia zaczyna mruczeć przez sen, z przekleństwem na ustach podniosłem się i założyłem spodnie. Wyszedłem z sypialni i podszedłem do szklanej ściany, odgradzającej mnie od pieprzonego świata. Szarpnąłem drzwi, wbijając wściekły wzrok w stojących za nimi mężczyzn.
- Nie teraz, kurwa - syknąłem. – Jestem zajęty.
Przez chwilę gapili się na mnie jak na czubka. Parsknąłem, wiedząc dokładnie jak wyglądam. Potargane włosy, opuchnięte usta, spodnie ledwo wiszące na biodrach i ślady paznokci na ramionach i klatce piersiowej. Jak chuj widać, że właśnie mi przerwali niezły seks.
Pierwszy ocknął się Sant, parskając śmiechem. Idiota, słowo! Kiedyś mu przyjebię, ale jeszcze nie dzisiaj. Mam za dobry humor, bo odzyskałem swoją kobietę i żaden skurwiel mi go nie zepsuje. Gloom spojrzał na mnie tylko i kręcąc głową odszedł od drzwi, przywołując do siebie Harda. MacKenna był mniej subtelny, bo stanął wbijając we mnie swoje ślepia i z założonymi na piersi ramionami czekał na reakcję Alexandrowa.
Ten jak zwykle chciał mnie utopić w tej pieprzonej pustce, którą miał w oczach. Ale nie, czekajcie... Pojawiły się w niej jakieś emocje. Zacisnął szczękę i z warknięciem zrobił krok w moją stronę.
- Riina, skurwielu... Jeżeli właśnie pieprzysz się z jakąś dziwką, to przysięgam, że nie zbliżysz się do mojej siostry! – warknął.
Niech mówi co chce, ale na pewno się cieszy, że będzie miał takiego zajebistego szwagra jak ja, pomyślałem uśmiechając się na widok jego wkurwionej miny.
- Wiesz co, pakhan? – oparłem się ramieniem o szklaną futrynę. - Powiedz po prostu, że mnie lubisz. Lepszego szwagra nie znajdziesz.
- Pojebało cię, Riina? – warknął. – Znalazłbym stu na twoje miejsce.
- Tylko nie przyprowadzaj ich swojej siostrze, bo na własnym tyłku się przekonasz, jak bardzo potrafi być wściekła moja kobieta. A teraz, wybaczcie... Mam misję do spełnienia – zaśmiałem się mając zamiar zamknąć pojebańcom drzwi przed nosem.
- Jaką, kurwa, misję? Riina, skurwielu!
- Idę zapłodnić twoją siostrę, Alexandrow, więc że tak powiem... Spierdalajcie, bo nie mam czasu.
Trzasnąłem drzwiami słysząc dobiegający zza nich wściekły głos brata Alexi. Nie będzie mnie stresował, pomyślałem wracając do mojego łóżka, w którym czekała już na mnie moja kobieta. Całkowicie rozbudzona i tak cudownie potargana.
- Zapłodnić? – zapytała śmiejąc się cicho.
- Że też ze wszystkiego musiałaś wychwycić właśnie to – marudziłem zrzucając spodnie. Złapałem Alexię za kostki i pociągnąłem w dół. – Tak w ogóle, to za dużo mówisz, D'Angelo.
- Czyżby, Riina? – odpyskowała. – Ja dopiero mogę zacząć mówić. Na przykład o wizycie tej czarnowłosej wywłoki i tego, co robiliście razem w...
- No i to jest powód, żeby zatkać ci usta – wymruczałem siadając na dziewczynie. – Mam zamiar spełnić kolejne swoje marzenie, D'Angelo.
- Ciekawe jakie – sapnęła zerkając na mojego twardego fiuta. Oblizała te obłędne usta, a ja poczułem ten język aż na swoim przyrodzeniu.
- Przelecę twoje usta i cycuszki – mruknąłem przesuwając główką kutasa po jej dolnej wardze.
Przeleciałem... I to nie raz. Cały weekend spędziliśmy w moim biurowym apartamencie. Zamknięci przed całym światem i ludźmi, którzy tylko nam przeszkadzają. Podnieciłem się, gdy odtworzyłem z nagrań na kamerach to, co się działo w moim gabinecie. Urządziliśmy sobie powtórkę, po której moje pieprzone biurko jest dla mnie jak antyk. W ramki bym je, kurwa, oprawił!
Czy można być szczęśliwszym? Każdego dnia miałem w głowie jedyną kobietę, która stała się dla mnie moim centrum. Moim portem, drogą ku wieczności i sensem życia. Miałem wywalone no horyzonty, na ludzi i na cały świat. Liczyła się ona. Lubiłem jej teraz dogryzać, bo ta mała szelma przyznała się w końcu, że to ona zatrudniła te nieszczęsne asystentki, z którymi musiałem się tyle męczyć. Byłem pewien, że już wtedy musiała być o mnie zazdrosna i ciągle jej o tym mówiłem.
- Przestań marzyć, Riina – śmiała się z mojej miny. – Przypominam ci, że to tatuś musiał ci w końcu znaleźć odpowiednią pracownicę. Świętego byś wykończył tym swoim czarcim charakterkiem i fochami.
- Zaraz tam wykończył... Czekałem na ciebie, D'Angelo.
Okazuje się, że szczęście nigdy się nie kończy, gdy jesteś z tą właściwą kobietą. Nie wiem czym zasłużyłem na tę cudowną dziewczynę, ale ją mam. Mieszkamy razem od tamtego dnia, gdy w moim biurze urządziła scenę, rzucając we mnie cholernymi kamerami. Oczywiście nie w tamtej sypialni, bo to pieprzone miejsce pracy, a nie dom. W tygodniu jesteśmy w moim apartamencie, a na weekendy przenosimy się do mojego domu.
Danielo powoli dochodził do siebie po operacji, głównie dzięki pomocy Maddy, matki Alexi. Coraz częściej widziałem w jego oczach ten szczególny błysk, z jakim na nią patrzył. Ja pierdolę... Chyba się raczej nie mylę i mój ojciec zakochał się w tej drobnej kobietce. Jest w niej tyle energii i pozytywnego podejścia do życia, które ograbiło ją z dwudziestu pięciu lat życia. Podziwiam ją i za każdym razem dziękuję Bogu, że dawno temu pojawiła się w życiu Danielo. Bez niej nie byłoby mojej Alexi, nie byłoby mnie.
Szykując się na pierwsze od lat święta, które miałem spędzić w domu i ten cały gwiazdkowy szał, myślałem o mojej Alexi. Jesteśmy razem, kochamy się, choć ta uparta kobieta jeszcze mi tego nie powiedziała. Ok, w łóżku, gdy doprowadzam ją do szaleństwa mówi mi to bez przerwy. Ale pragnę, aby powiedziała mi to sama z siebie. Wiem, jestem pojebany, ale mam tyle marzeń związanych z tą kobietą. Część z nich się spełniła, część jeszcze nie... Zawiązałem pod szyją krawat, którego nie znosiłem i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze.
- Dasz radę, kurwa – mruknąłem czując jak z nerwów oblewa mnie zimny pot.
Alexia razem ze swoją ochroną pojechała wcześniej, a właściwie spędziła tam cały dzień, żeby pomóc w przygotowaniach. Ja miałem swoje sprawy i na rękę mi było, że mogę załatwić wszystko bez pośpiechu. Po drodze pojechałem na lotnisko, czekając, aż odrzutowiec Alexandrowa wyląduje. Stanąłem opierając się o maskę swojego samochodu. Przydałby się śnieg, pomyślałem i postanowiłem, że w przyszłym roku, spędzimy wspólnie święta gdzieś, gdzie będzie od cholery białego puchu. Bez zbędnych tłumaczeń będę mógł wtedy wylegiwać się z Alexią we wspólnej sypialni, tłumacząc to mrozem.
Jeżeli Gabe zdziwił się na mój widok, nie okazał tego. Wyprowadzenie z równowagi tego faceta graniczyło z cudem. Trafił mi się szwagier, nie ma co. Jednak interesy z nim szły jak marzenie. Mając taką potęgę, jaką teraz tworzymy, każdy może nam jedynie pogrozić palcem.
- Musimy pogadać, Alexandrow – odezwałem się, gdy stanął przede mną. Za jego plecami ustawili się jego ludzie i uśmiechnięty Roth. Ja jebię, wypisz wymaluj, Santino Brassi. – W cztery oczy – dodałem otwierając drzwi do swojego auta.
Ta rozmowa naprawdę nie była konieczna. Mam Alexię na wieczność. Z błogosławieństwem Gabe, czy też bez. Rozmawiałem już z Danielo i matką Alexi. Został mi tylko jej brat.
- Ożenię się z twoją siostrą – oznajmiłem nim wyjechaliśmy z lotniska.
- Doprawdy? – mruknął rozsiadając się w fotelu. – Jakoś do tej pory nie zauważyłem, żeby ci na tym zależało. Żyjesz z moją siostrą na kocią łapę. W jakim to świetle stawia ją, jako kobietę?
- Przestań mnie irytować – warknąłem zaciskając ręce na kierownicy. – Spróbuj namówić ją na coś, czego nie chce i wtedy zobaczymy, jaki będziesz mądry.
- Nie mów, że boisz się kobiety – parsknął.
- Boję się ją stracić – poprawiłem go, – więc nie będę ryzykował. Poza tym nie chciałem, żeby myślała, że nasz ślub na związek z twoimi i moimi interesami. Tylko dlatego czekałem, aż uspokoi się cały ten rozpierdol.
- Masz rację.
- Serio, Alexandrow? – spojrzałem na niego kątem oka koncentrując się na ruchu na drodze. Pieprzone święta i tysiące amatorów na drodze. – Przesłyszałem się, czy ty naprawdę przyznałeś mi rację?
- Irytujesz mnie, Riina – syknął. – Powiedz mi lepiej, kiedy?
- Dzisiaj się jej oświadczę – oznajmiłem ponownie czując ten niepokój.
- A jak odmówi?
Dobra, to jest właśnie to, co powoduje u mnie te pieprzone ataki paniki. Strach, że powie mi nie... Alexia jest uparta jak muł. Dwa tygodnie namawiałem ją na wspólne zamieszkanie, ale wciąż się upierała przy swoim. W końcu wprowadziłem się do niej, a widząc dzień w dzień, jak warczę na Granta, zmiękła i przeprowadziła się do mnie. Mam nadzieję, że ten aktorzyna będzie trzymał mordę na kłódkę i nie wyklepie się z naszej małej umowy, w przeciwnym wypadku zadbam o to, żeby jego tyłek nie pojawił się nigdy więcej na żadnym planie filmowym.
Na razie wróciłem do pytania. Co zrobię? I na to byłem przygotowany.
- Dlatego potrzebuję twojej zgody, Gabe. Jeżeli odmówi zabieram ją do Vegas. Spiję ją i wezmę ślub.
- Kurwa, żartujesz?
- Nie.
- Dobra – wypalił po dłuższej chwili milczenia. – Masz moją zgodę.
No i załatwione. Jestem pojebany, to wiem, ale nie mogę pozwolić, żeby Alexia mnie zostawiła. Jakoś nie widać, żeby miała zajść w ciążę, choć od dwóch miesięcy staję na rzęsach, żeby ją zaciążyć licząc, że pieprzona antykoncepcja zawiodła. Nie pytałem, czy dalej jest na zastrzyku, bojąc się odpowiedzi. Za każdym razem dochodzę w niej głęboko i za każdym razem mam wrażenie, że zostawiam w niej cząstkę siebie, która będzie w niej przez dziewięć miesięcy. Ostatnio mam wrażenie, że...
Zaczynam już pieprzyć od rzeczy, słowo. Pragnienie, aby Alexia była ze mną w ciąży powoli odbierało mi zmysły. Każdej nocy, gdy już zasypiała wymęczona w moich ramionach, kładłem dłoń na jej płaskim brzuchu. Może kiedyś doczekam się tego, że poczuję pod dłonią ruchy naszego dziecka.
Przebrnięcie przez kolację było pieprzoną gehenną. Cała ta popaprana rodzinka, którą tworzyliśmy... Ja pieprzę, szkoda, że nikt nas nie widzi. Zamiast Trzech Króli z darami dla dzieciątka, mamy przy stole trzech mafijnych bossów. Do tego nasi bracia z Shadow Riders, mały Dany, biegający jak szalony i cały ten kram zamknięty w jednym dużym salonie.
Przez cały czas obserwowałem Alexię. Już od dawna myślałem o zaręczynach. Wiem, że chcę żyć z tą kobietą, nawet bez pieprzonego ślubu, jeżeli się uprze. Mogłem zachować się jak skurwiel i postawić ją przed faktem dokonanym, zawiązując swojego rodzaju umowę małżeńską z jej bratem. W końcu jakby nie było, jest pieprzoną księżniczką mafii, a nie zwykłą dziewczyną. Nie brałem pod uwagę ojca, bo w tej sprawie scedował wszystkie decyzje na Gabe. Wiem dlaczego to zrobił, ale mimo to nie jestem zbyt szczęśliwy z tego powodu, że musiałem uzyskać zgodę tego faceta. Tak czy inaczej, zrobiłbym to muszę.
Zmrużyłem oczy, widząc jak Alexia niespokojnie porusza się na krześle. Cholera! Może się domyśliła? Może wie, co chcę zrobić i zastanawia się nad tym, jak z klasą powiedzieć mi, żebym spadał? Wymieniłem zaniepokojone spojrzenia z ojcem, ale ten tylko wzruszył ramionami. Jasne, kurwa! Najlepiej zostawić mnie samego na środku oceanu, warknąłem w myślach.
Im bliżej końca kolacji, tym coraz bardziej się denerwowałem. Gdybym miał czekać do pierwszego dnia świąt, gdy to powinniśmy wręczyć sobie prezenty, dostałby jakiegoś pieprzonego udaru. Dzięki Bogu, w tym roku z uwagi na małego, postanowiliśmy zrobić to zaraz po kolacji. To pierwsze święta, jakie obchodzi chłopiec i jego pierwsze prezenty.
Stałem zaciskając dłoń w kieszeni. Obserwowanie, z jakim zapałem Dany zrywał papier ze swoich prezentów, których pod choinką była cała góra, mimo wszystko wywoływało mój uśmiech. Nie taki miałem zamiar, zabierając chłopca z ulicy, ale wydaje się, że los zadecydował za mnie. Nowy członek rodziny, który przewrócił życie mojego ojca do góry nogami.
Moje spojrzenie spoczęło na stojącej obok mnie Alexi. Zerkała na mnie kątem oka, wykręcając nerwowo palce. Podszedłem bliżej obejmując jej szczupłe ramiona. Wsunąłem dłoń pod jej brodę i uniosłem w górę, tonąc w jej spojrzeniu.
- Co się dzieje, kochanie? - zapytałem szeptem.
- Sebastiano...
- Nie, chcę wiedzieć. Widzę, że od jakiegoś czasu jesteś niespokojna – przełknąłem z trudem, mimo wszystko bojąc się zapytać. – Kochasz mnie?
- Przecież wiesz, że tak – odpowiedziała mrugając powiekami.
- Więc co się dzieje? Chcesz ode mnie odejść?
- Co? – pisnęła zaciskając dłoń na moim krawacie. – Skąd taki pomysł?
- Nie pozwolę ci odejść – warknąłem całując ją głęboko. Jęknęła oddając pocałunek. – Należysz do mnie, D'Angelo. Na zawsze, rozumiesz? – kiwnęła głową, zupełnie oszołomiona naszym pocałunkiem.
- Sebastiano! Ty też masz prezent – jęknąłem w myślach, że ktoś znowu nam przeszkadza.
Spojrzałem w dół, na uśmiechniętą twarz Danego i małą podłużną paczuszkę w jego dłoni. Poczułem jak Alexia zesztywniała i spojrzałem na nią unosząc brwi.
- Otwórz – wyszeptała uśmiechając się do mnie.
Potrząsnąłem paczuszką, bo była bardzo lekka. Coś w środku było, więc to nie kolejny żart Santa. Przycisnąłem usta co czoła Alexi, wdychając jej oszałamiający zapach. Kurwa! Mam wrażenie, że pachnie inaczej. To jedno z wielu dziwnych wrażeń, jakie mam ostatnio. Co robi z facetem świadomość tego, że jego pieprzone życie i szczęście znajduje się w małych rączkach jednej, wyjątkowej kobiety...
Czy mi się zdaje, czy to prezent od niej? Uśmiechnąłem się, zastanawiając co takiego mi kupiła. Za lekkie na spinki do koszul, a poza tym, nienawidzę tego szajsu. Tak samo krawatów, a ten który mam na sobie, doprowadzał mnie do szału. Szarpnąłem jedną ręką za węzeł, poluźniając pod szyją.
- Przestań szarpać – przywołała mnie do porządku.
- Znalazłabym sto innych sposobów wykorzystania tego kawałka materiału i w każdym jednym ty byłabyś nim związana – mruknąłem ochrypłym głosem.
- Po kolacji...
Ja pieprzę! Spojrzałem w te dwa oceany wypełnione zmysłową obietnicą i cały strach, jaki odczuwałem wyparował. Odchrząknąłem zastanawiając się, jak bardzo widoczna jest w tej chwili moja erekcja i jak długo jeszcze musimy tutaj być. Marzy mi się nasze wielkie łóżko, moja naga kobieta i krawat, którym ją przywiążę do ramy łóżka. Dopiero wtedy będę mógł powiedzieć, że te święta są zajebiste i najle... A to, kurwa, co?
Zmarszczyłem brwi na widok białego kawałka plastiku znajdującego się w pudełku. Spojrzałem na Alexię, wyraźnie zdenerwowaną. Nie docierał do mnie żaden głos, więc uniosłem wzrok, widząc jak wszyscy wpatrują się w nas intensywnie. Co do cholery?
Przechyliłem pudełko, wytrząsając jego zawartość na dłoń. Mrugając powiekami starałem się zrozumieć, na co ja właściwie się, kurwa, patrzę. Biały kawałek plastyku, z małym okienkiem pośrodku i dwie różowe kreski. Jedno uderzenie serca... Tak mocne, że aż zabrakło mi tlenu w płucach. Tyle trwało, żebym zrozumiał.
- Ja pierdolę, D'Angelo – wyszeptałem wbijając wzrok w moją kobietę. – Jesteś w ciąży?
- Jestem...
- Ale jak, kurwa?
- Mam ci wytłumaczyć? – parsknęła śmiechem, ale widziałem, że w jej oczach błyszczą łzy, a głos zaczyna się niebezpiecznie łamać. Spuściła głowę, wbijając wzrok w moje ręce. – Wiem, że nie rozmawialiśmy o tym i ja tak w zasadzie...
- Nie chcesz mieć dziecka? Za późno, Alexia – warknąłem przesuwając wzrokiem po jej szczupłej sylwetce. – Już je masz. Teraz nie masz wyjścia. Musisz za mnie wyjść.
- Ale...
- Żadne ale, kobieto – stwierdziłem twardym tonem. – Nosisz pod sercem mojego syna i nie ma pieprznej możliwości, żeby urodził się w takim związku, jaki mamy teraz. Zaraz po świętach urządzimy wesele. Nie musi być duże, w końcu jesteś w ciąży i nie pozwolę ci skakać. Poza tym, zapomnij o wieczorze panieńskim. Żadnych striptizerów, alkoholu i tańców. Mój syn nie będzie trząchany.
- Jeszcze co! – warknęła tupiąc nogą. – Wcale nie muszę za ciebie wychodzić za mąż, Riina. Aż taką doskonałą partią nie jesteś, przypominam. Nie wiem, czy w ogóle jest kobieta, która chciałaby być z tobą.
Odetchnąłem widząc te wściekłe kurwiki w jej oczach. Kurwa! Naprawdę napędziła mi strachu. Myślałem, że nie chce mieć dziecka. Miała pieprzone łzy w oczach, gdy to mówiła, to co miałem sobie pomyśleć?
- Wystarczy mi, że ty mnie chcesz – odpowiedziałem. – Reszta mnie nie obchodzi.
Łypnęła na mnie złym wzrokiem, pod wpływem którego wizja naszego łóżka stała się kurewsko niezbędna. Ja pierdolę! Jest w ciąży! Położyłem dłoń na jej płaskim brzuchu. Byłem tak, kurwa, szczęśliwy jak nigdy w swoim życiu. Mam najpiękniejszą kobietę, kocham ją, ona kocha mnie, a teraz pod jej sercem rośnie mój syn. Niesamowite... Uklęknąłem przed Alexią i podwijając w górę bluzkę, obnażyłem brzuch. Pocałowałem miękką skórę, obejmując dłońmi.
- Wyjdziesz na mnie? - zapytałem wyciągając z kieszeni aksamitne pudełko. – Za mnie, za mężczyznę, dla którego jesteś wszystkim. Za faceta, dla którego nie istnieje nic więcej jak twoja miłość i nasz syn.
- To może być córka – zaśmiała się wycierając łzy. Te mogłem jakoś przeboleć, bo uśmiechała się do mnie, ale nie za dużo. Nienawidzę, gdy płacze, bez znaczenia, czy ze szczęścia, czy ze smutku.
- Syn – oznajmiłem i byłem tego cholernie pewny. – To jest syn. Córkę możemy mieć następną. Teraz urodzisz mi syna.
- Zobaczymy, boss...
- Kiedy? To znaczy, kiedy zobaczymy? Ile jesteśmy w ciąży? Byłaś u lekarza? Chcę iść z tobą, kochanie. O cholera! – poderwałem się z kolan. – To wyjdziesz za mnie, prawda? – wsunąłem pierścionek na serdeczny palec całując delikatnie. - Ja pieprzę! Będę ojcem!
Spojrzałem na towarzyszący nam mały tłum. Zupełnie o nich zapomniałem, słowo. Po minie Gabe widziałem, że jakoś niespecjalnie podoba mu się zostanie wujkiem. Pewnie myślał, że mam zamiar przez całe życie patrzeć tylko z uwielbieniem na Alexię. A tu proszę... Mała siostrzyczka uprawia dziki seks i to ze mną. Kurwa, gdyby wiedział co robimy w łóżku, przybiłby mojego fiuta do drzwi wejściowych, jak świąteczną girlandę.
Spokojnie jak na mnie odczekałem, aż wszyscy złożą nam gratulacje. Mama Alexi zachwycała się pierścionkiem, ale teraz uważam, że powinienem kupić jej coś lepszego. Jakiś wielki diament, bez żadnej skazy...
- Jest przepiękny, prawda? – wyszeptała Alexia wpatrując się w błękitny diament w otoczeniu kilkunastu bezbarwnych, zdobiący jej pierścionek.
Nie... Pierścionek jest, kurwa, idealny. Tak jak teraz idealne będzie moje życie. Już w głowie planowałem kolejne posunięcia. Chyba będziemy potrzebowali większego domu, z dużym ogrodem. Otwarty basem nie jest najlepszym pomysłem, gdy masz w domu małe dzieci, a zaznaczam, że planuję mieć dużą rodzinę. Dopóki dzieci nie podrosną na tyle, żebym nauczył je pływać, trzeba będzie zagrodzić basen. O cholera! A mebelki? Zabawki? Potrzebuję najlepszego projektanta wnętrz.
Na razie jednak, muszę jak najszybciej poślubić moją ciężarną narzeczoną.
***
- Cudowny widok – wyszeptałem podziwiając związaną Alexię. – Jednak na coś się przydają te pieprzone krawaty.
Ledwo dojechaliśmy do domu, porwałem ją w ramiona i zaniosłem do sypialni, rozbierając i całując każdy odkryty fragment skóry. Tak jak ostrzegałem ją wcześniej, przywiązałem ją do ramy łóżka, korzystając z tego cholernego kawałka jedwabiu, który tak mnie wkurwiał cały wieczór. Mogę ubierać go częściej, pod warunkiem, że za każdym razem będę mógł ją związać. Choć i bez tego też mogę to zrobić, prawda?
Zanim wycałowałem ją calutką, Alexia odchodziła od zmysłów. Przez cały czas, gdzieś tam z tyłu głowy, biłem się z myślami bo za cholerę nie mam pewności, czy możemy uprawiać taki dziki seks jak dotychczas. Jednym słowem, czy to bezpieczne, żebym zerżnął ją teraz, czy raczej powinienem kochać się z nią delikatnie?
- Nie odpowiedziałaś mi, kochanie – wymruczałem dmuchając na opuchniętą łechtaczkę. – Jak długo jesteśmy w ciąży?
- Nie wiem dokładnie – wysapała z jękiem poruszając biodrami. – Proszę, Sebastiano.
- Jesteś napalona, skarbie? – przesunąłem palcem zbierając wilgoć i wsunąłem do jej ciasnej cipki dwa palce. – O tak... Czuję właśnie, jaka jesteś napalona. Jak to nie wiesz?
- Co? Jezu! Zerżnij mnie, a potem możemy porozmawiać – warknęła.
- Nie wiem, czy mogę – wyszeptałem całując ją od cipki w górę. Obcałowałem jej brzuszek z każdej strony i mojego syna, który w nim jest i piąłem się w górę. – Masz większe cycuszki. Jak mogłem tego nie zauważyć, do licha.
- Bo jesteś ślepy?
- Ślepy? – mruknąłem i wbiłem palce głęboko w cipkę. - Naprawdę?
- Tak! – wykrzyczała szarpiąc ciałem. – I stary!
- Ja pierdolę, D'Angelo... Ty to potrafisz wjechać facetowi na ambicję - zaśmiałem się kręcąc głową. – Więc mam cię zerżnąć?
- No nie wiem, Riina. W twoim wieku... O Boże!
Warknąłem wbijając się w nią z całej siły. Była taka gorąca w środku, taka ciasna...
- Jestem stary?
- Mocniej!
Jezu! Czułem jak z każdym ruchem zbliżam się do krawędzi. Zaciskające się na moim fiucie delikatne mięśnie i drżące w spazmach zmysłowe ciało Alexi, wcale nie pomagały mi opanować wrzącego pod skórą orgazmu. Doszedłem warcząc i zaciskając palce na pośladkach dziewczyny. Jej krzyk i moje imię jeszcze długo rozbrzmiewało w mojej głowie. Kiedyś ogłuchnę, słowo...
Odwiązałem Alexię, całując lekko zaczerwienioną skórę na nadgarstkach i biorąc w ramiona przytuliłem wciągają na swoją pierś. Czułem jej ciepły oddech na swojej skórze i bicie serca.
- Wykończysz mnie kiedyś, D'Angelo – wyszeptałem.
- Bo jesteś stary. Kupię ci witaminy.
- Jeszcze na viagrę mam czas. To teraz porozmawiamy, kochanie. Jak długo jesteśmy w ciąży? – mówienie w liczbie mnogiej cholernie mi się podobało.
- Po świętach idę do ginekologa.
- To jeszcze nie byłaś? A co jeżeli to fałszywy alarm?
- Sebastiano... Dopiero dzisiaj zrobiłam test. Dzwoniłam do mojego lekarza. Jestem umówiona na USG po świętach. Wtedy dowiemy się ile tygodni jestem w ciąży.
- A ja wiem ile – oznajmiłem. – Zapłodniłem cię na moim biurku.
- Idiota – trzepnęła mnie w ramię śmiejąc się cicho.
- Mów co chcesz, ale ja wiem swoje. Zrobiłem nam syna na biurku. Po tym, jak pokazałaś, jaka zazdrosna z ciebie bestyjka.
Śmiejcie się, ale ja wiem swoje. Kurwa, jestem pewien, że to było wtedy i nikt mnie nie przekona, że się mylę. Mam do tego nosa, tak jak wiem, że urodzi się nam syn.
Ledwo doczekałem do końca tych cholernych świąt. W dwie godziny mógłbym zorganizować jej wszystkich pieprzonych ginekologów po tej stronie kraju, którzy przyjechaliby ze sprzętem do naszego domu. Ale, nie... Ta się uparła. Wojna rozpoczęła się w gabinecie lekarskim. Już zanim tak pojechaliśmy, znowu namawiałam Alexię na wizytę w prywatnym gabinecie. Chciałem, żeby była pod najlepszą opieką, a nie wiem, czy jakaś lekarka w szpitalu może zapewnić to jej i naszemu synowi. Poza tym... Szpital? No nie sądzę, do cholery! Prywatna klinika.
Zamknąłem się na razie, nie chcąc bardziej denerwować Alexi. Mam co najmniej siedem miesięcy, żeby w końcu przekonać ją do tego.
Czekaliśmy w gabinecie, aż lekarka raczy się zjawić, co też było dla mnie nowym doświadczeniem. To ja zazwyczaj każę na siebie czekać, a nie odwrotnie. Miałem już dość, gdy drzwi do gabinetu się otworzyły i do środka wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Pielęgniarz?
- Witaj, Lexi.
Zacisnąłem szczękę widząc jak patrzy na moją kobietę. Ja pierdolę!
- Doktorze...
Jakie, kurwa, doktorze? Oszołomiony spojrzałem na dziewczynę i wtedy to do mnie dotarło. Jezu w Niebiosach! To jest jej ginekolog, na Boga! Nie kobieta, tylko pieprzony facet, który miał czelność patrzeć na nią... Kurwa! Dotykał jej i to w miejscach, do których za chuja nie powinien mieć dostępu, o ile chce przeżyć. Warknąłem widząc jak rozmawiają. No za chuja nie zgadzam się!
- Możesz przestać? – syknęła.
- Nie ma takiej możliwości, D'Angelo – odpowiedziałem. – Nie dotknie cię.
- To lekarz, Sebastiano.
- To mężczyzna – warknąłem łapiąc ją ze rękę. – Nie, skarbie... Proszę, poszukam ci najlepszego ginekologa w Stanach. Kobiety, bo nie zniosę, że dotyka cię inny mężczyzna.
- Sebastiano!
- Nie! Nie zgadzam się, do cholery!
- Przepraszam?
Spojrzałem na przysłuchującego się naszej kłótni mężczyznę. Kurwa. Nie dość, że młody, to jeszcze przystojny. Nawet nie chcę wiedzieć, od jak dawna jest lekarzem mojej dziewczynki. Za chuja nie, bo zastrzelę gnoja. Wbiłem w niego wściekłe spojrzenie, po którym cofnął się wyraźnie blady.
- Jestem lekarzem. Zdaję sobie sprawę, że bycie ginekologiem pańskiej narzeczonej...
- Proszę nie kończyć – warknąłem. Zamknąłem na chwilę oczy, modląc się o cierpliwość i zastanawiając się, ile jestem w stanie znieść, gdyby dotknął moją kobietę. Dodam, że dotknął intymnie. – Nie dam rady...
Zerwałem się z krzesła, krążąc po gabinecie.
- Alexia, kochanie... Po prostu nie dam rady!
- Może zaczekaj... - wstrzymała oddech widząc jak na nią spojrzałem. – Albo raczej zostań.
- To umówmy się tak... Poproszę do gabinetu moją żonę – zaskoczony zatrzymałem się patrząc na lekarza. Powiedział żonę? Pracuje ze swoją żoną, a do jego obowiązków należy pchanie palców w cipki innych kobiet? Ja pierdolę! A to o mnie mówili, że jestem zboczony. – Ponieważ nie wiemy, jak wysoka jest ciąża, będziemy musieli zrobić USG dopochwowe.
- Co to takiego? – zapytałem chowając ręce do kieszeni spodni.
Lekarz podszedł do stojącego obok wysokiego fotela urządzenia. Kosmiczne wyposażenie, z którego potrafiłem jedynie zidentyfikować telewizor, czy raczej ekran. Tyle wiem i teraz zacząłem żałować, że zamiast zamawiać książki o ciąży i rozwoju dziecka, nie zainteresowałem się tym, co robią ginekolodzy.
- To jest głowica, którą wprowadzę do pochwy...
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jakie, kurwa, wprowadzę do pochwy?!
- Za chuja nie! – odpowiedziałem ignorują głośny jęk Alexi. – Nie zgadzam się.
- Dobrze, to zrobimy najpierw zwykłe brzuszne USG i zobaczymy co nam pokaże, dobrze?
- Bez wkładania takich cudów?
- Bez – zaśmiał się lekarz.
- Zgoda, ale jeżeli...
- Rozumiem. Lexi, może wejdziesz za parawan i przygotujesz się do badania? Może pan towarzyszyć narzeczonej.
Odetchnąłem z ulgą, ale jeszcze nie wyzbyłem się podejrzeń. Będę gnoja obserwował i jak zobaczę, że ma zamiar coś włożyć w cipkę mojej kobiety, to go rozwalę. Mój humor nieco się zważył, gdy zorientowałem się, że Alexia jest na mnie zła. Wściekła byłoby chyba bardziej precyzyjnym określeniem. Nie mam zamiaru na razie z nią o tym dyskutować. Doskonale wiedziała, że jestem zazdrosny. Niejednokrotnie ją uprzedzałem, że każdy facet, który się do niej zbliży jest już pieprzonym trupem. No za chuja nie jestem w stanie z tym walczyć i nawet nie mam zamiaru.
Niestety, badanie okazało się mało precyzyjne. Jesteśmy w ciąży, to od razu potwierdził lekarz zerkając na monitor, podczas gdy jego młoda i uśmiechnięta żona przesuwała po brzuchu Alexi jakimś urządzeniem.
- Tak, zdecydowanie mogę potwierdzić ciążę, ale nie jestem w stanie powiedzieć z dokładnością, jak wysoką. Na moje oko wygląda to na szósty, może siódmy tydzień, ale tak jak powiedziałem, bez dokładniejszego badania nie potwierdzę tego.
- Przecież brałam zastrzyki.
- Nie ma stuprocentowej antykoncepcji, Lexi. Oczywiście poza całkowitą abstynencją.
- Kiedy możemy poznać płeć? – zapytałem wpatrując się w ekran, niewiele widząc w tej dziwnej masie szarobiałych punkcików.
- Zakładając, że to szósty tydzień ciąży, powiedzmy za dwanaście tygodni? Będziesz wtedy w osiemnastym tygodniu ciąży, Lexi.
- Ale już bez tego całego... - zamachałem ręką w powietrzu.
- Tylko badanie brzuszne – zapewnił lekarz śmiejąc się z mojej miny.
- Dobrze. Przyjdziemy za trzy miesiące – podjąłem decyzję.
Widząc jak Alexia patrzy na mnie z uśmiechem, miałem ochotę wziąć ją na tej pieprzonej leżance. Każdy uśmiech mojej ciężarnej kobiety uderza mnie prosto między nogi. Urodziłem się, żeby sprawiać jej przyjemność, nie tylko słowami, ale i tym, co wywołuje jej krzyk rozkoszy. Skoro jesteśmy przy tym temacie...
- Możemy uprawiać ostry seks? – zapytałem patrząc na lekarza.
- Jezu, Riina! – jęknęła zasłaniając twarz.
- Na twoje Jezu, Riina poczekam, aż dotrzemy do domu – parsknąłem śmiechem.
Widząc jak lekarz patrzy na swoją zarumienioną żonę pomyślałem, że moje zachowanie z początku było chujowate. Jednym słowem, okazałem się zazdrosnym bucem, ale nic z tym nie zrobię. Facet okazał się całkiem przyzwoity, ale jeszcze sprawdzę go dla świętego spokoju.
- Przepraszam, zapomniałem się przedstawić – wyciągnąłem rękę. – Sebastiano. A to – wskazałem palcem na te wszystkie szare plamy na ekranie, - to nasz syn. Jesteśmy w ciąży.
- Zdecydowanie – zaśmiał się lekarz. – To widzimy się za trzy miesiące?
- Jak przeżyję – mruknąłem pomagając wstać Alexi. – Nie denerwuj się tak kochanie, bo nasz syn też będzie nerwowy. Doktorze? To co z tym seksem? – zapytałem, gdy zniknęła za parawanem. Parsknąłem, słysząc jak Alexia mruczy ze złością.
- Nie widzę przeciwskazań, pod warunkiem, że nie macie zamiaru podwieszać się pod sufitem, czy uprawiać go, skacząc ze spadochronem. Seks jak najbardziej wskazany.
- Już pędzę – warknęła Alexia wychodząc.
- Kochanie, pomyśl o plusach. W ciążę już nie zajdziemy.
***
Lexi...
Powiem jedno... Ten facet zupełnie oszalał! Najpierw narobił mi wstydu w trakcie badania, a w drodze powrotnej zatrzymał się gdzieś na peryferiach i zerżnął w samochodzie. Mam w tej chwili więcej seksu niż dotychczas, a jemu ciągle mało. Obawiałam się, że gdy moje ciało zacznie się zmieniać, przestanę być dla Sebastiano atrakcyjna. Zawsze otaczał się pięknymi i szczupłymi kobietami, a mi i bez ciąży do tego daleko.
Jednak on wydaje się być zafascynowany moim ciałem. Każdego dnia ogląda mnie, gładząc dłońmi mój powiększający się brzuch. Na razie to tylko małe wybrzuszenie, ale jest nim opętany. Uparł się, że zaszłam w ciążę tamtego dnia w jego biurze. Lubi wkurzać tym mojego brata, opowiadając jak przerwał nam uprawianie seksu i robienie jego siostrzeńca. Utrapienie z tym mężczyzną.
Nasz ślub zbliżał się wielkimi krokami. Miał być skromy, a okazało się, że będzie całkiem duży. Sebastiano zatrudnił ludzi, którzy zajmują się przygotowaniami. Tak w zasadzie, poza wyborem kolorów i sukienki nie miałam nic od powiedzenia.
Mój wieczór panieński okazał się... Nie, do cholery! Tego nawet nie będę komentować. Obsesja Sebastiano na punkcie mojego bezpieczeństwa, chwilami doprowadzała mnie do szaleństwa. Przesiedział całą imprezę obserwując każdego, kto się zbytnio zbliżył do naszego stolika. A ponieważ było nas, dziewczyn całkiem sporo, zaprosił dla towarzystwa swoich znajomych. Był Santino, nie całkiem w humorze, nawet Roth i Grayson. Nie mam czasu mówić wam co się działo, gdy te dwie szelmy, Holly i Eilidh ich zobaczyły. To się nie mieści w głowie. Zjawili się nawet dwaj wytatuowani motocykliści z jednego z klubów w Los Angeles. Wow... Tyle powiem, bo jak Sebastiano zobaczył jak na nich patrzę, zabrał mnie do pustej loży i jak to on ma w zwyczaju, przeleciał pod szybą, warcząc że jestem jego. Jaskiniowiec...
Nasze dziecko rośnie w moim brzuchu, a ten zachowuje się, jakby tłum facetów latał za mną z wywieszonymi jęzorami. Co zrobić? Bawi mnie i wkurza tą swoją zaborczością, ale kocham tego niemożliwego faceta. Nie zamieniałbym go na innego. Nie ma mowy!
Dzień przed zaplanowanym ślubem ponownie zjawiliśmy się w gabinecie lekarskim. Już od kilku dni Sebastiano nie mógł się doczekać badania. Ja również, ale lubiłam patrzeć jak ten opanowany mężczyzna z niecierpliwości tupie nogą. Potrząsnęłam głową.
To nie tylko zbliżające się badanie i ślub wpływał tak na Sebastiano. Coś jeszcze nie dawało mi spokoju. Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio coś dziwnie reaguje na Graysona. Przez przypadek słyszałem jak się kłócą, ale gdy mnie zauważyli, od razu zmienili temat. Nie podoba mi się to. Mam jakieś swoje podejrzenia, ale chciałabym dowiedzieć się szczegółów od Graysona, bo Sebastiano jak zwykle ucina temat, gdy tylko zaczynam pytać.
- Gotowi poznać wasze dziecko? – zapytał lekarz siadając obok leżanki. – Najpierw sprawdzimy, kto tam zamieszkuje, a potem posłuchamy bicia serduszka.
- Serduszka? – wyszeptał z jakąś nabożną czcią mój narzeczony. – Czy to bezpieczne?
- Jak najbardziej, Sebastiano.
Lekarz rozprowadził na moim znacznie już powiększonym brzuch chłonny żel. Poczułam jak Sebastiano oplata moją dłoń, ściskając delikatnie place. Przez kilka minut głowica jeździła po mojej skórze, zatrzymując się co chwila, a potem przesuwała się dalej. Wyczuwałam narastające zdenerwowanie Sebastiano i sama zaczęłam się denerwować.
- Ok, mamy wszystko – odezwał się lekarz. – Tak jak mówiłem, jesteś w osiemnastym tygodniu ciąży, Lexi. Jednak nie sugerowałbym się w twoim przypadku planowanym terminem porodu. Zapewne urodzisz wcześniej.
- Co? Jakie wcześniej? – zdenerwował się Sebastiano. – Czy ciąża jest zagrożona?
- Ciąża rozwija się prawidłowo – zaśmiał się. – Miałem już pewne podejrzenia przy pierwszym badaniu, ale nie mogłem ich potwierdzić. Spójrzcie tutaj – wskazał na zarys małej kuleczki widocznej na ekranie – To jest wasze dziecko.
- O Boże... - wyszeptałam wpatrując się w ekran.
- To córka.
- Córka... - zielone oczy Sebastiano zabłysły, gdy pochylił się wpatrując w widoczną na ekranie kruszynkę. Odchrząknął przełykając z trudem i wyciągnął dłoń wskazując coś na ekranie. – A co to jest?
- A to jest wasza druga córka - wyjaśnił spokojnie lekarz.
- Druga... Ja pierdolę! Mam dwie córki? – Sebastiano opadł na krzesło zupełnie oszołomiony.
- O Jezu! Bliźniaki? – sapnęłam.
- Tak naprawdę to trojaczki – lekarz już śmiał się na całego. – Mamy też małego gentelmana, o tutaj – wskazał palcem na trzecią kuleczkę.
Zamknęłam na chwilę oczy, czując jak moje serce powoli zamiera... Jezu Chryste! Trojaczki!
- Kurwa mać! – jęknął Sebastiano chowając głowę w dłoniach. – Jesteś pewien, że to dwie dziewczynki? – wymamrotał nie podnosząc głowy. – Może to chłopcy? Nie wiem, zawinęły im się siuraki, czy co?
- Rzadko się mylę, a tutaj mamy czysty, klarowny obraz. Dwie dziewczynki i chłopiec. Gratuluję kochani.
Nawet nie pamiętam jak wyszłam z gabinetu. W samochodzie usiadłam zupełnie oszołomiona. Jeszcze to do mnie nie dociera, ale Jezu Chryste! Trojaczki! Sebastiano też milczał, zupełnie zamknięty na to co się dookoła niego dzieje. Widziałam jak walczy z myślami, jak zaciskał gwałtownie szczękę...
- Dobra – oznajmił nagle prostując się i wyjął z kieszeni telefon. – Sant, masz zadanie. Co? Przestań mnie teraz wkurwiać, tylko słuchaj. Chcę mieć listę wszystkich rodzin. Każdą, która ma już potomka płci męskiej. Powiedzmy, nie starszy niż dziesięć lat. Poza tym, chcę mieć listę kobiet, spodziewających się dziecka płci męskiej. Co? – zerknął na mnie zaciskając usta. – Sant, kurwa, przestań błaznować. Mam zajebisty problem, a ty mnie wkurwiasz. Jaki? No to ci, kurwa, powiem. Jesteśmy w ciąży mnogiej – oznajmił z taką dumą, że dosłownie otworzyłam usta, nie czując łez spływających mi z oczu. Lśniące zielone tęczówki odnalazły mnie i zobaczyłam ten szczególny uśmiech z dołeczkami. – Żaden kutas nie zbliży się do moich córek, dopóki nie nauczę moich księżniczek strzelania i samoobrony. Tak, Sant. Córek i syna. Będziemy mieli trojaczki...
Jak miałam nie pokochać tego mężczyzny? Wytarłam oczy pociągając nosem. Nie miałam żadnych szans, gdy postanowił mnie skusić swoim szorstkim głosem i tym wkurzającym D'Angelo...
- Wiesz, że cię kocham? – zapytałam, gdy po skończonej rozmowie wciągnął mnie na swoje kolana kładąc dłoń na moim brzuchu.
- Wiem, D'Angelo – odpowiedział arogancko. – Nie miałaś ze mną szans. Upatrzyłem sobie twój tyłeczek i teraz już jesteś moja na wieki.
Pocałował mnie głęboko, jęcząc w moje usta i wciskając swoją erekcję między nogi. Zakręciło mi się w głowie od nadmiaru emocji i z uśmiechem oderwałam się od jego ust. Wyglądał rozkosznie, mój cholernie zazdrosny mafioso...
- To teraz powiedz mi, co to jest Rada i dlaczego mam być Gwiazdą...
- Kurwa mać, kobieto!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro