Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Sebastiano...

Muzyka pulsowała w powietrzu jak zapach. Zapach wypełniony seksem i alkoholem, zmieszany z aromatem kurewsko drogich perfum. Ponieważ mieliśmy ochotę zabawić się z dziwkami, pojechaliśmy z Santino do jednego z naszych luksusowych burdeli. W pokojach za klubem mieszkały dziewczyny, które zaledwie kilka dni temu przyjechały z Irlandii. Ten drań tak się na nie napalił, że nie można mu było przemówić do rozumu.

Pokręciłem głową, bo dokładnie taki sam jestem, jeżeli chodzi o Alexię...

Na razie staliśmy z Santino przy barze, patrząc kto zaszczycił nas swoją wizytą. Gdzieś pod ścianą, w jednej z loży mignęła mi twarz inspektora z biura generalnego LAPD*. Nawet nie muszę przyglądać się pozostałym osobom siedzącym razem z nim. Z pewnością jest tam senator Moorey, który jak widać, sprawił sobie długi weekend w rodzinnym stanie, z dala od Waszyngtonu i polityki. No i oczywiście, z dala od szanownej małżonki i trójki darmozjadów, które spłodził. Wydaje mi się, że mniej kosztują go dziwki, które pieprzy w naszych klubach i ta młoda kochanka, którą ukrywa od trzech miesięcy przed niczego nieświadomą małżonką oraz prasą, którą to my z kolei trzymamy za pysk, żeby żaden artykulik o seksualnych dewiacjach senatora nie ukazał się w druku, niż dzienne utrzymanie tej szarańczy noszącej jego nazwisko i wydającej jego raczej lekko zarobioną kasę. Tak po prawdzie, uważam, że dziwki są mu bardziej wdzięczne niż własna rodzina. Stąd nie powinna dziwić mnie jego bardzo częsta obecność w ostatnich tygodniach.

- Przestań kręcić nosem, Riina. Sam zobaczysz, jakie gorące laseczki. MacKenna nie łgał. Dziewczyny są pierwsza klasa i naprawdę mam problem, gdzie wysłać je do roboty – rzucił zerując kolejnego drinka. – Widzę, że stara gwardia nie odpuszcza. Nasz senator zdecydowanie lubi nasze klimaty. Od piątku bywa codziennie, a dziewczyny zajęły się nim odpowiednio.

- Pamiętaj, że masz nowe wycofać z klubów jak zjadą Oryginały. Nasze dziewczyny wiedzą, czego się po nich spodziewać, a ja nie mam zamiaru zostać bez personelu po ich wyjeździe. Co do senatora... Trzymaj rękę na pulsie i informuj mnie co robi.

Sant zerknął na mnie, ale tylko kiwnął głową, nie dopytując. Zapewne, gdy będziemy sami będzie chciał wiedzieć, dlaczego jeden z opłacanych przez nas polityków, nagle znalazł się na cenzurowanym.

- To, co? Idziemy?

- Jasne – parsknąłem odrzucając jednocześnie połączenie od Melindy.

- Nie dałeś jej znać, że spotkanie nieaktualne?

- A co ja, kurwa, jej mąż, że mam się jej spowiadać? Kurwa, ależ jest namolna – warknąłem, gdy telefon ponownie zaczął wibrować w mojej kieszeni.

Wyciszyłem wszystkie dźwięki. Ten kto powinien wie, gdzie mnie znaleźć. Jak będzie coś pilnego i nie będą mogli skontaktować się ze mną, zadzwonią albo do Santa, albo do Ignacio. Problem rozwiązany...

- Ale się wkurwi – parsknął, po czym otworzył drzwi do pokoju.

- Zapytaj mnie, czy mnie to obchodzi – mruknąłem wchodząc do środka i od razu kierując się do doskonale zaopatrzonego barku.

Tylko my dwaj mogliśmy korzystać z tego pokoju, gdy zabawialiśmy się z panienkami. Wyposażony był w system zagłuszania, gdyby jakaś dziwka miała ochotę podrzucić nam pluskwę. Nie przeczę, że takie rzeczy się nie dzieją. Oczywiście, że dzieją. Tym bardziej w miejscach, gdzie opadają maski dobrego wychowania i ludzie ujawniają swoje prawdziwe oblicza. Alkohol, dobra działka kokainy, albo innego gówna i porządne ruchanie, a człowiek opuszcza bariery ochronne. Leżąc w łóżku z dziwką może wymknąć się przypadkiem słowo, czy dwa za dużo...

Na przykład senator... Z dobrego źródła wiem, że ostatnio często bywa w Nowym Yorku. Zamiast zająć się tym, za co płacą podatnicy, a przede wszystkimi my, kutas dogaduje się za naszymi plecami z Ruskimi. Jeszcze niczego mu nie udowodniłem, ale tylko dlatego, że chcę mieć na niego wszystkie brudy, żeby nikt mi nie rzucił, że likwiduję przydatnych ludzi. W zasadzie, martwy kapuś też jest przydatny. Przede wszystkim jest ostrzeżeniem dla innych, że ja nie będę się pierdolił ze zdrajcami i osobiście ich rozwalę. Może będę capo di tutti capi, ale wciąż jestem Egzekutorem.

Każdy z naszych, kto zdecyduje się złamać omertę, jest już trupem. To nigdy się nie zmieni. Przysięga milczenia to jedno z najważniejszych praw, jakimi się kierujemy i nie ma znaczenia, czy urodziłeś się w tym świecie, czy do niego wstąpiłeś, czy tak, jak senator, dostajesz w chuj kasy za pracę dla nas. Mogliśmy unowocześnić pewne rzeczy, stając się bardziej nowoczesną organizacją niż ta, którą stworzyli nasi przodkowie na tej ziemi, ale nigdy nie zmienimy tego, co czyni nas tak zajebiście silną organizacją. Rodzina jest najważniejsza, a omerta dla wszystkich jej członków to jak modlitwa o zdrowie. Powtarzana każdego dnia, o każdej porze, aż wejdzie w krew. Zwolniony z niej jesteś, gdy twoje serce zabije ostatni raz. Ten ostatni, ku pieprzonej chwale Cosa Nostry.

Spokojnie usiadłem na skórzanej sofie, kładąc nogi na stoliku. Zanim Umberto przyprowadzi dziewczyny minie kilka minut i w spokoju mogę napić się porządnej whisky. Na siłę starałem się nie wracać myślami do dzisiejszego dnia i tego, co powiedział Sant, ale te cholerne myśli wciąż we mnie tkwiły. Zacisnąłem palce na szklance... Kurwa! To jest silniejsze ode mnie! Miałem jakieś jebane wyrzuty sumienia, o ile takowe posiadam. Co innego, gdy w walce komuś rozpierdolę mordę, czy postrzelę. W każdym przypadku na sto procent gość zasłużył. Albo mielił ozorem, gdzie nie trzeba, albo wisi nam kasę i nie ma zamiaru oddać, albo po prostu jest szczurem przeznaczonym do eliminacji.

To co stało się dzisiaj w biurze, nie mieści się w żadnym z kryteriów. Po prostu, wkurwiony na pyskatą Alexię i jebane pożądanie, którego nie potrafię okiełznać, wyżyłem się na niej. Gdyby sytuacja była inna, wziąłbym dziewczynę do łóżka i tak porządnie zerżnął, że nauczyłaby sie nie pyskować, a jej czerwony tyłek przypominałby o karze za każdym razem, gdyby chciała usiąść.

Nie byliśmy w sypialni, byłem w pieprzonym biurze. Doskonale wiedziałem, że fotel uderzył ją w nogę. Zresztą użyłem sporo siły, aby popchnąć go w jej stronę. Ale chwila... Sant powiedział, że doktorek wystawił jej zwolnienie lekarskie. No nie sądzę, kurwa! Nie ma jebanej opcji, że dziewczyna nie stawi się jutro do pracy! Jebie mnie to, że ma jakiś świstek. Jak dla mnie, może nawet przyjechać na wózku inwalidzkim. Chcę widzieć jej tyłek za szybą, tam gdzie na razie jego miejsce.

- A co ty taki zamyślony? Czyżby pewna śliczna blondynka o cudownych...

Nie wytrzymałem i zwijając pięść jebnąłem gnoja w szczękę. Nie był to cios, po którym potrzebowałby cucenia, ale był wystarczająco silny, żeby uzmysłowić sukinsynowi, że właśnie wkroczył na niebezpieczny temat, wyczerpując moją cierpliwość i zaczął taniec na linie zawieszonej nad przepaścią. Wszystko, co dotyczy Alexi D'Angelo kurewsko mnie irytuje i jeżeli Santino chce dotrwać w zdrowiu do ceremonii objęcia przeze mnie organizacji, powinien trzymać dziób zamknięty.

- Kurwa, Riina! Żartowałem, pojebańcu!

Nie wiem dlaczego ani razu nie odstrzeliłem gnoja, gdy mnie wyzywał. Problem tkwi chyba w tym, że znam go od małego i jest dla mnie jak brat. Już nawet nie chce mi się odzywać, żeby opierdolić sukinsyna. Szkoda moich nerwów.

- Ja pieprzę... - marudził masując szczękę. – Zrobiłeś się kurewsko drażliwy.

- Nie lubię, jak o niej mówisz – mruknąłem odchylając głowę na oparcie. – Ciesz się, że nie rozjebałem cię za to, że poszedłeś z nią na lunch. Już wcześniej ci mówiłem, że masz się do niej nie zbliżać, czy to jest jasne?

- Jak słońce. Powiedz mi, Sebastiano... Tylko nie wal w twarz – odsunął się uśmiechając jak kretyn.

Czasami naprawdę myślę, że nim jest.

- Dobra, pytaj...

Poddałem się. Wiem, że Sant nie odpuści. To, że zaczynam zachowywać się nielogicznie może być problemem. Przyznanie statusu Nietykalnej jest tego najlepszym przykładem. Nawet żony nie otrzymują czegoś takiego. Co prawda nie potrzebują aż takiej ochrony, bo wystarczy nazwisko męża. Tak naprawdę, to nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz użyto tego rodzaju ochrony...

Ja pierdolę! Naprawdę mi odjebało...

- Serio się z nią przespałeś?

Wiedziałem, że przede wszystkim będzie go interesowała ta sprawa. Jakby nie było, Sant i seks to właściwie jedno. Poważnie rozważam, że jest od niego uzależniony.

- W łóżku nie byliśmy, jeżeli o to pytasz – przyznałem wkurwiając go.

- Wiesz, że nie o to pytam – warknął. – Przeleciałeś ją, czy nie?

- Taaaa... - uśmiechnąłem się na wspomnienie Alexi stojącej pod szybą, z opaską na oczach. - W piętek, w klubie.

- Wiedziałem, kurwa! Zniknąłeś nam na jakiś czas, a wcześniej zachowywałeś się, jakby nie interesowało cię, że dwie laseczki obciągają ci jak marzenie. Potem ta akcja z tym gnojem. Znam cię, Sebastiano. Rozjebałeś go, bo położył łapy na twojej laleczce i to ją chciał naćpać, mam rację?

Kiwnąłem tylko głową. Słowa nie były potrzebne. Śmieć zginął z rąk Egzekutora, ponieważ odważył się dotknąć mojej kobiety. Ta cholernie niezrozumiała zaborczość względem Alexi też wyprowadza mnie z równowagi. Nie mogę spokojnie myśleć o żadnym mężczyźnie znajdującym się w jej pobliży, bez pieprzonej ochoty odcięcia mu kutasa i wyłupienia ślepi.

Odetchnąłem głęboko starając się uspokoić. Laleczka... Kurwa, podoba mi się, ale dla mnie na zawsze będzie już aniołkiem.

- Zazdroszczę ci, stary... Będziesz pracował z gorącą laleczką i w każdej chwili będziesz mógł zakopać się w niej...

Odwróciłem się, żeby nie zobaczył mojej twarzy. Nie chodzi o to, że mam coś do ukrycia. Taka akurat była sytuacja, a ja nie jestem frajerem, który nie skorzystałby z okazji przelecenia gorącej laleczki, jak właśnie powiedział Sant. Nie w tym jest, kurwa mać, problem. Ja pieprzę... Gdyby sytuacja była inna i mógłbym się ujawnić, zapewniam, że nie skończyłbym na jednym numerku w ciemnym pokoju. Zabrałbym ją do hotelu i nie wychodził z apartamentu aż do końca weekendu. Niestety, jak na razie to ja mogę sobie tylko o tym pomarzyć. Zablokowała mnie, czy raczej Deva, i za chuja nie będę ryzykował, że zorientuje się, z kim tak naprawdę pieprzyła się w klubie. Moje pierdolenie o tym, że nie wkładam fiuta w firmowe cipki okazało się jednym wielkim kłamstwem. Ja jebię! Alexia, jak sie przekonałem, wcale nie jest takim aniołkiem, wręcz przeciwnie... W jej zmysłowym ciałku płonie kurewko gorący ogień, którym wabi mnie do siebie.

- Kurwa! Ale cię wzięło – parsknął. – Ty się uśmiechasz!

- No i co z tego? - zirytowałem się. – Zaraz mogę się wkurwić i będzie balans.

- Posłuchaj... Ja pieprzę, że też ja muszę mówić ci takie rzeczy. Sebastiano, ta dziewczyna zalazła ci za skórę. Ty nigdy się nie uśmiechasz, gdy rozmawiamy o kobietach.

- Rozmawialiśmy o dziwkach – przypomniałem. – Cokolwiek myślę o Alexi D'Angelo, z pewnością nie jest dziwką i zajebię każdego, kto powie o niej coś takiego – warknąłem zaciskając pięść.

- Właśnie o tym mówię – Sant wskazał na moją dłoń przyciśniętą do uda. – Od początku jesteś cholernie drażliwy, jeżeli chodzi o tę dziewczynę. Nie popełnij tylko błędu, Sebastiano. Nic o niej nie wiesz, poza tym, że...

- Nawet, kurwa mać, nie waż się dokończyć! – zerwałem się z miejsca patrząc z góry na Santa. – Znasz mnie nie od dzisiaj i wiesz, że jedyną osobą, której ufam jesteś ty. Alexia, choćby nie wiem co, jest tylko jedną z wielu. Przyznaję, że odjebało mi na jej punkcie, ale prędzej czy później mi przejdzie. Przejmę władzę, poszukam odpowiedniej żony. Status zawsze mogę cofnąć, nawet jutro, to nie jest dożywotni stan.

Doskonale wiem, co chciał powiedzieć. Nie chciałem usłyszeć tych słów wypowiedzianych głośno. Wystarczy, że krążą w mojej głowie i za chuja nie mogę sobie z nimi poradzić. Pieprzyć ojca. Wyjechał i zanim wróci zajmę się odpowiednio jego protegowaną. Tak ją wypieprzę, że nawet nie będzie chciała spojrzeć na staruszka. Chciałbym być świadkiem, gdy ojciec dowie się, że pieprzyłem mu pod nosem jego kochankę. Kurwa! Czyż to nie byłaby zemsta idealna? Widać jak na dłoni, że staremu w chuj na niej zależy. Umowa, jaką z nią podpisał jest, kurwa, nie do ruszenia. Ochrona wspomniała też o samochodzie służbowym. Ja pierdolę! Żadna asystenta nie miała takich przywilejów jak Alexia. Wniosek jest jeden, chociaż wkurwia mnie to niemiłosiernie.

Przyjdzie czas, to uporam się z całym tym pierdolnikiem. Na razie mam do niej wolną drogę. Pozbyłem się Rogersa, ojciec chuj wie, gdzie się buja po świecie i póki czegoś nie odpierdolił, guzik mnie obchodzi, co się z nim dzieje. Wróci na przekazanie władzy, chyba że gdzieś po drodze go odstrzelą Ruscy, albo nasi wrogowie, a ja do tego czasu mogę zabawić się z Alexią. Po wszystkim będę tylko z uśmiechem obserwował, jak stary się wkurwia, a ta pyskata dziewczyna zwija swój majdan z mojego biura. Znowu zapanuje spokój i ład, nad którym będę miał pieprzoną kontrolę. Żadnych zboczonych myśli o zerżnięciu wypiętego tyłka mojej asystentki na moim biurku i jej ust zaciśniętych na moim kutasie. Powrócę do mojego świata, w którym to ja stanowię prawo, a nie mój przeklęty fiut.

- Dawaj, kurwa, te dziewczyny, bo zaraz chuj mnie strzeli – warknąłem dolewając alkoholu.

Może jak znieczulę się bardziej przejdzie mi wkurwienie na Santa za pierdolenie tych głupot. To przez niego mam dzisiaj w chuj podły nastrój. Powinienem chyba zostać w apartamencie i nie wypuścić gnoja z maty, dopóki nie czołgałby się po niej do wyjścia.

***

W głowie przyjemnie mi szumiało, ale wciąż nie byłem pijany. Dziwki, nie dziwki, zawsze musiałem być świadomy tego, co się dzieje. Siedziałem oparty plecami o kanapę, patrząc jak dwie całkiem niezłe brunetki tańczą przede mną ubrane jedynie we włosy i szpilki. Całość psuł niestety widok ich sztucznych cycków, ale nie było to coś, co ostudziłoby moje zamiary. Wręcz przeciwnie...

Doszedłem już dwa razy w ustach jednej z brunetek... A może to była ta ruda, którą teraz posuwa pod ścianą Sant? Nieważne...

Rozłożyłem ramiona na oparciu, pukając palcem w rytm muzyki. Mam ochotę na małą zmianę. Może Sant ma rację i powinienem zacząć pieprzyć dziwki? Nie myślę o moich maskotkach w innych krajach, bo jeszcze tak mi nie odjebało, żeby wsiąść w odrzutowiec i lecieć do Europy zaruchać.

Wracając do tych dwóch... Nie płacę im, nie zabieram na jakieś idiotyczne kolacje, nie licząc tych, na których muszę zjawić się z partnerką. Na pewno nie są to randki, choć te dwie wywłoki tak myślą. Nie dostają prezentów, nawet na pieprzone urodziny, czy święta, nie wspominając już słowem o tych jebanych Walentynkach. Dzwonię do jednej, albo drugiej, gdy mam ochotę się pieprzyć. Jak mnie Melinda wkurwi, to odstawię ją na boczny tor, a zajmę się Natalią. Jak zobaczy co może stracić, od razu schowa pazurki i przygładzi sierść. Zniosę wiele, ale od kobiet, które pieprzę nic. Żadnych awantur, żadnego pierdolenia nad uchem.

Jednak jest jedna kobieta, której pozwalam na takie rzeczy...

No i kurwa, wystarczyło pomyśleć o D'Angelo, a mój kutas od razu zareagował. Wkurwia mnie to niemiłosiernie, że nie jestem w stanie zapanować nad własnym ciałem. Zaczyna to być cholernym problemem, bo nawet w ustach dziwek mój fiut staje dopiero wtedy, gdy pomyślę o ustach Alexi i tym, jak zajebiście będą wyglądały z moim kutasem pomiędzy jej czerwonymi wargami.

Zamrugałem zdziwiony powiekami, gdy poczułem na piersi dotyk miękkich kobiecych dłoni, bo każda dziwka wie, że nie pozwalam się im dotykać. Kutas w dłoni albo w ustach i to wszystko. Spojrzałem w dół, na klęczącą przede mną brunetkę. Wyglądała jak Włoszka, z tą szopą ciemnych włosów i niebieskimi oczami. Miała całkiem fajne cycki, z ciemnymi obwódkami dookoła sutków, które teraz stały prosząc o moją uwagę. Wyciągnąłem rękę i chwytając twardy guziczek pomiędzy kciuk, a palec wskazujący, ścisnąłem sutek skręcając go w palcach.

Głośny jęk i wbite w uda paznokcie świadczyły, że dziewczynie raczej podoba się to co robię. Uniosłem brwi, patrząc jak zaczyna ocierać się o mnie, a jej jedna dłoń zakopała się pomiędzy udami. Pokręciłem w naganie głową, dając jej znać, że raczej powinna wyjąc paluszki ze swojej cipki, w przeciwnym wypadku złoję jej dupsko. Bez mojego pozwolenia żadna z nich nie miała prawa się dotknąć, a tym bardziej doprowadzić do orgazmu. Mało obchodziło mnie to, że do tej pory tylko mi obciągały, nie dostając nic w zamian. Pracują dla mnie i mogę z nimi rozbić wszystko.

Syknąłem, gdy mała suczka wyciągnęła palce i włożyła je do swoich ust, zlizując z nich wilgoć ze swojej cipki. Muszę przyznać, że naprawdę dziewczyna wie, co robi. Nie jest jak nasze panienki nastawiona tylko na obciągnięcie mi fiuta. Pewnie jeszcze nie słyszała od swoich koleżanek, że z nas dwóch, to Sant pieprzy się z dziwkami. Jednak... Może ten skurwiel ma rację? Może powinienem w końcu zacząć pieprzyć nasze dziewczyny? Czy one różnią się od Melindy, czy Natalii? Chyba tylko tym, że nie chodzą w markowych ciuchach i nie mają apartamentów wartych kilkanaście milionów.

Ta pyskata baba jest na razie nie do ruszenie. Będzie dla niej lepiej, jak zacznę regularnie rżnąć dziwki, bo w przeciwnym wypadku następnym razem, gdy mnie wkurwi w biurze, po prostu rzucę ją na biurko i zerżnę.

Przypomniało mi się, że koniecznie muszę zamówić nowe. Nie mam zamiaru pracować w miejscu, gdzie pieprzyła się Melinda.

- Jak masz na imię? – zapytałem przepijając złość whisky.

- Tara.

Hymm... Musnąłem palcami ciemne włosy, zauważając w nich rude pasemka. Ciekawe, czy jej cipka też ma ten rudy kolorek, czy raczej jest ciemna?

- Cofnij się i pokaż mi swoją cipkę – wymruczałem – Nie wstawaj, rozszerz tylko nogi.

Może ją zerżnę, a może nie... Na razie mam ochotę trochę się zabawić. Nigdzie mi się nie spieszy, a Sant rozkręcił się i z jego przeszczęśliwej miny wnioskuję, że ma zamiar pieprzyć całą noc.

Balansując na stopach rozłożyła szeroko szczupłe uda. Oblizałem usta widząc wilgoć na jej bladych udach i zupełnie gładką cipkę. Trochę za jasną ma karnację, jak na mój gust. Ale co się dziwić, skoro w tym przeklętym kraju leje jak z cebra. Kilka tygodni i dziewczyna nabierze zdrowej złotej opalenizny i wtedy z tymi ciemnymi włosami i przepastnymi oczami będzie miała niezłe branie.

- Dlaczego przyjechałaś do Stanów?

- Mój chłopak narobił długów. Pożyczył kasę od nieodpowiednich ludzi i zwiał, nie mówiąc ani słowa o tym, że zostawił mnie jako zastaw – wzruszyła ramionami. – Miałam do wyboru handlować prochami i odrobić dług, albo zarobić w takim miejscu jak to. Z dwojga złego wolę się pieprzyć niż zostać narkomanką.

- A dlaczego Stany i nasz klub?

- Wybacz szefie, ale mafia jest najlepszym alfonsem na świecie. Mam zapewniony dach nad głową, opiekę, ochronę i przyzwoite zarobki. Zarobię więcej niz wynosi dług. Nikt inny mi tego nie zagwarantuje.

Kiwnąłem głową słysząc jej obcesową odpowiedź, ale faktycznie. Lepszego alfonsa niż mafia nie znajdzie. Może i zabijamy, zarabiamy kasę na handlu bronią, narkotykami i prostytucji, jednocześnie prowadząc w pełni legalne biznesy, przez które przepuszczamy nasze dochody. W świetle dnia, dla wszystkich normalnych ludzi jesteśmy dziećmi sukcesu i milionerami. Gdy zapada zmrok, a z ciemnych zaułków wychodzą wszystkie męty, pokazujemy naszą prawdziwą twarz. I kurwa! To jest zajebiste uczucie, możecie mi wierzyć. Być sobą...

Pochyliłem się dolewając kolejną porcję alkoholu. Prawdopodobnie powinienem przystopować, ale do chuja, byłem u siebie, miałem popierdolony dzień i chciałem się wyluzować. A do tego przyda mi się porządna whisky, czysta koka i klęcząca przede mną dziwka. Pokazałem jej dłonią, żeby podała mi tacę, na której ułożono równiutko białe ścieżki i zwinięty w rulon banknot. Zazwyczaj nie brałem tego gówna, woląc pozostać przy alkoholu. Jednak dzisiaj potrzebowałem totalnego odlotu.

Chciałem zapomnieć... O pierdolonym fotelu i rozwalonym kolanie Alexi. O tym, że to z mojej winy... Że kazałem jej siedzieć i słuchać jak Melina się pieprzy, podczas gdy jej kolano powinno zostać od razu zszyte... Kurwa!

Z warknięciem chwyciłem banknot i przymykając powieki pochyliłem się wciągając dwie kreski. Odrzuciłem głowę na oparcie, czując jak pieprzona euforia wypełnia moje żyły. Każdy oddech sprawiał, że jebane szczęście rozpieprzało mi klatkę piersiową. Zaśmiałem się, ścierając palcem ślad z tacy i wtarłem w dziąsła czując jej specyficzny smak. Dziko bijące serce szamotało się, jak ptak w sidłach. Uniosłem głowę, muzyka już mi tak nie przeszkadzała, nawet śmiech pieprzących się dziwek nie brzmiał w moich uszach jak skrzek, który zazwyczaj mnie porządnie wkurwiał.

Tak w zasadzie, to wkurwiały mnie wszystkie odgłosy, które wydawały, gdy je pieprzyłem. Chyba dlatego wolałem zerżnąć je w usta, niż słuchać tych wszystkich jęków i krzyków. Tak... Alexia krzyczała... Sam chciałem, żeby krzyczała... Kurwa! Powinna krzyczeć moje imię, a nie imię skurwysyńskiego Deva! Czy ja jestem zazdrosny o moje alter, kurewskie, ego? Potrząsnąłem głową, wyrzucając z niej te głupie myśli. Zamrugałem widząc klęczącą dziewczynę.

Zwróciłem uwagę na jej obrzmiałe usta zastanawiając się, jak będę wyglądały obejmując mojego fiuta. Potarłem palcami o uda, starając się zetrzeć z nich ten wkurwiający parzący dotyk. Ki chuj palą mnie jak ogień?

- Twoja nagroda czeka – mruknąłem wskazując wzrokiem na swoje biodra. – Bierz się, skarbie, do roboty.

Siedziałem patrząc z góry jak zbliża się do mnie na kolanach, oblizując usta. Całkiem podobne do Alexi... Kciukiem musnąłem kącik ust, wkładając go pomiędzy wilgotne wargi. Mały zwinny języczek wyszedł na spotkanie, sunąc po skórze i delikatnie dotykając zębami. Nagle wessała palec do ust kładąc dłoń na moim fiucie. Przed oczami wciąż miałem jej usta... Zaciśnięte w wyrazie uporu... Pieprzona heroina, pomyślałem, drugą ręką łapiąc dziewczynę za brodę. Ścisnąłem mocniej, wbijając palce w miękką skórę, aż z jękiem wypuściła mojego kciuka. Przesunąłem dłoń na jej kark i łapiąc za szyję popchnąłem zbliżając jej twarz do moich bioder.

- Pobawimy się później – wychrypiałem czując coraz szybsze bicie serca. Krew jak wrząca, gęsta substancja pędziła moimi żyłami, spływając między nogi, prosto do kutasa. Zamknąłem oczy opierając się o oparcie. – Jedziesz, mała...

Może jeszcze nie wiem, jakie to zajebiste uczucie być w ustach Alexi, ale mam szczery zamiar naprawić tę sytuację jak najszybciej. Pierdolony Dev... Miał więcej szczęścia niż ja, jebaniec. Hymm, jak dobrze... Poczułem na udach paznokcie, sunące po materiale spodni, prosto w stronę bioder. Zwinne paluszki przesunęły się na zamek, drapiąc delikatnie, na co kutas drgnął wyraźnie nie mogąc się doczekać, aż znajdzie się w milutkiej przystani jej wilgotnych ust.

***

Pieprzone łomotanie do drzwi wywoływało jebany ból głowy, rozsadzający mój mózg. Jak dorwę skurwiela, który tak napierdala...

- Szefie!

- Czego, do kurwy?! – ryknąłem zaciskając palce na skroniach.

Spojrzałem zamglonym wzrokiem w stronę drzwi, gdy te otworzyły się uderzając w ścianę i do środka wparował Sant. Zamrugałem, przeklinając jebaną gorzałę, którą wychlałem wczorajszej, a raczej sądząc z tego, jak się w tej chwili czuję, to dzisiejszej nocy i podniosłem się, zakrywając biodra prześcieradłem. Usłyszałem za sobą ciche mruknięcie i zaskoczony spojrzałem do tyłu. Ja pierdolę, a to kto?

Rozejrzałem się uważnie, rejestrując, że jakimś dziwnym trafem znajduję się we własnej jebanej sypialni, a obok mnie leży naga kobieta. Ponownie na nią spojrzałem, starając się w panującym w sypialni półmroku rozpoznać twarz, a przynajmniej kolor włosów. Melinda? Czyżbym wczoraj ją jednak zerżnął? Nie, chyba raczej tego nie zrobiłem... Pamiętam, że wydzwaniała do mnie, a ja olewałem jej telefony. Kurwa! Byliśmy z Santino w klubie...

- Ja pierdolę, ale się urządziłeś – warknął zachrypniętym głosem. – Widzę, że nieźle się bawiłeś, ale teraz wypierdol dziwkę i zbieraj pijacką dupę.

Mój wzrok podążył za spojrzeniem Santa, odnajdując na podłodze trzy zużyte prezerwatywy. Ja pieprzę! Ponownie spojrzałem na kobietę, dostrzegając w końcu ciemne włosy rozsypane na bladych ramionach. Chwila, kurwa... Mara? Sara? A chuj!

- Wstawaj! – warknąłem zrywając z niej okrycie i klepiąc w wciąż czerwony tyłek. Odbicie mojej dłoni na pośladkach było widoczne, jak pieprzony tatuaż. – Wypierdalaj!

Dziewczyna zerwała się z krzykiem, który zmasakrował moje bębenki. Wsunąłem dłoń pod poduszkę i szarpnięcie wyciągnąłem w stronę dziewczyny, mierząc do niej z pistoletu. Światło wpadające z holu rozbłysło na srebrnej lufie Desert EagleMkXIX.44. To nie pistolet, to pierdolona armata, która zaraz rozpieprzy głowę tej dziwki, jeżeli nie przestanie wydawać tych wkurwiających dźwięków.

- Ja pierdolę... - jęknąłem opadając na poduszkę, gdy dziewczyna spieprzyła z pokoju. – Co za wkurwiający jazgot.

Kurwa! Musiałem nieźle w nocy zabalować, skoro nie dość, że przywiozłem dziwkę do własnego apartamentu, to jeszcze, jeżeli sądzić z tych pieprzonych prezerwatyw, zerżnąłem ją i to niejeden raz. To wina tego gnoja! Doskonale pamiętam naszą wczorajszą gadkę i to co pieprzył. Zacznij pieprzyć dziwki... No i wypieprzyłem, kurwa jego mać!

- Zajebię cię, Sant – warknąłem. – Ty też możesz wypierdalać. Mam cholernego kaca.

- Wstawaj, kurwa! – ryknął zapalając światło.

- Noż kurwa! Zgaś to cholerstwo!

- Nie, musisz wstać.

- Za chuja, nie. Jest jebana noc...

- Jest ważna sprawa.

- Jebie mnie to. Załatw sam, albo będzie musiała poczekać do jutra. Jak wytrzeźwieję to się tym zajmę.

- Riina, ja pierdolę! Już jest jutro! Wstawaj, kutasie!

- Sant, do chuja! Albo w tej sekundzie wypierdalasz, albo cię rozpierdolę – warknąłem zaciskając palce na pistolecie.

- Riina, ja jebię... Nie wiesz co...

- I nie obchodzi mnie to – warknąłem. – Daj mi spokój.

Wiem, że zachowuję się jak kutas, ale mam cholernego kaca i zaraz rozpieprzy mi głowę od wrzasków Santa. Pewnie jak zwykle, w którymś z klubów była rozróba i jakiś ważniak poszalał z jedną z naszych panienek, a teraz trzęsie dupą, że mu coś zrobimy. Może nie teraz, zaraz, już, ale zdecydowanie nadejdzie dzień zapłaty. Mafia nie zapomina. Mafia nie przebacza. Tym bardziej ja...

Z błogim westchnięciem przykryłem się prześcieradłem mając zamiar przespać w spokoju jeszcze przynajmniej kilka godzin. Po porządnym prysznicu będę jak nowonarodzony i gotowy zmierzyć się z całym światem i Alexią D'Angelo.

- Żebyś potem nie żałował – mruknął zamykając w końcu drzwi.

- Wątpię...

Nastała błogosławiona cisza, w której poza mną nie było nikogo w sypialni. Wsłuchując się w nią od dłuższego czasu, zaczęły pomału docierać do mnie odległe odgłosy zamieszania panujące w apartamencie. Szlag by to trafił, pomyślałem, gdy nie mogąc wytrzymać odgłosów bieganiny, zerwałem się z łóżka. Odszukałem leżące na podłodze bokserki, krzywiąc się na widok prezerwatyw. Ja jebię! Ja nie pieprzę się z dziwkami, do jasnej cholery! A przynajmniej ja nie pieprzę ich. Obciąganie to norma, ale mój kutas przez tyle lat pozostawał z dala od ich cipek i tyłków. Jeżeli chciałem poruchać miałem od tego normalne kobiety, a nie dziwki, które dla mnie pracowały.

- Zajebię cię, Sant – warknąłem opuszczając sypialnię.

Dudniący odgłos zatrzaskiwanych drzwi rozniósł się po holu i całym apartamencie. Jebany open plan... To przez ten brak ścian miałem w sypialni pieprzony jazgot, zamiast błogosławionej ciszy. Wpadłem do salonu, zaciskając palce na pistolecie. Jak będzie trzeba rozpieprzę kilka łbów...

- Zamknąć, kurwa, ryje! – ryknąłem, gdy moim oczom ukazała się zgraja żołnierzy, na czele z Ignacio i samym pieprzonym Santino. – Co się, do chuja, dzieje, że w moim domu zrobiliście sobie pieprzoną grupę dyskusyjną?

Mężczyzn było co najmniej dziesięciu, nie licząc Santa i Ignacio. Zaczęli popatrywać na siebie, odsuwając się od ścian i co chwila zerkając to na moją twarz, to na gnata w mojej ręce.

- Sant, kurwa!

- Oddaj mi spluwę – podszedł wyciągając rękę.

- Mów, kurwa!

- Najpierw oddaj spluwę, stary. Nic ci nie powiem, bo zaczniesz strzelać jak pojebany. Oddaj gnata.

- Co ty pierdolisz? – zapytałem i w tym momencie, jakieś dziwne uczucie zakradło się do mojego serca. Zmroziło mnie, dosłownie zamarłem patrząc, jak Sant podchodzi i wyjmuje pistolet z moich zesztywniałych palców. – Sant, do cholery...

W chwili, gdy miał już broń bezpiecznie za paskiem swoich spodni, Ignacio przesunął się w bok, odsłaniając mi siedzącego na kanapie Dario. Zmarszczyłem brwi, zauważając na jego piersi szeroki opatrunek, spod którego krew barwiła jasną czerwienią biały bandaż.

- Co mu, kurwa? – warknąłem.

Podejrzewałem, że za całym tym pieprzonym burdelem stoi jebana Bratva. Pewnie dopadli Dario pod jednym z naszych klubów. Albo była jakaś rozróba i oberwał przez przypadek. Jasne, tylko co w takim razie robi w moim salonie, w dodatku z dziesięcioma najlepszymi żołnierzami Ignacio i z Santino, który wygląda, jakby obawiał się, że za chwilę zacznę rozpierdalać ich, strzelając jak do kaczek. Już mówiłem, ale powtórzę. Nie jestem jebanym raptusem. Zdarza mi się zdenerwować, jak każdemu, ale potrafię zapanować nad wściekłością.

- Sebastiano, tylko nie szalej, dobra?

- Sant, zacznij gadać, bo z gnatem czy bez, a cię rozpierdolę – warknąłem.

- Kiedy byliśmy w klubie... Miał miejsce... Ja pierdolę! – jęknął szarpiąc się za włosy. Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem, w którym dostrzegłem znany mi wyraz zimnego wkurwienia. – Riina, ktoś w nocy zaatakował twoją laleczkę.

Nie wiedziałem, co właśnie do mnie powiedział... Jaki, kurwa, atak? Noc? Spojrzałem na Dario, na jego opatrunek... We łbie zaczęło mi szumieć, ale nie z powodu kaca, który wciąż masakrował moją głowę. Stałem patrząc na niego, jakby Sant mówił do mnie w jakimś niezrozumiałym języku. Dudnienie nabierało mocy... Zacisnąłem pięści, nie czując jak wbijam paznokcie we wnętrze dłoni. Nie czułem tego ogłuszającego bicia serca, nawet, kurwa, nie oddychałem...

- Riina, kurwa!

Zatoczyłem się do tyłu, gdy pięść Santa trzasnęła mnie w szczękę. Potrząsnąłem głową, rzucając gnojowi spojrzenie, po którym każdy normalny mężczyzna spierdalałby na Księżyc. Tyle, że ten skurwiel nie był normalny...

- Mów, od początku – warknąłem wciąż stojąc w miejscu.

- Tylko spokojnie... Dario jej dzisiaj pilnował. Wróciła do domu po północy. Został na zewnątrz obserwując tylko, czy wejdzie do budynku, a potem jej apartament. Gdy po dłuższej chwili w mieszkaniu wciąż było ciemno, ruszył do środka.

- Tak było? – zapytałem człowieka, który już raz spieprzył sprawę i spuścił Alexię z oka. Doskonale wie, co mu zrobię, jeżeli okaże się, że sytuacja się powtórzyła. – Dario?

- Dokładnie, boss. Przed budynkiem stało auto, SUV z przyciemnianymi szybami, ale odjechał, gdy tylko zbliżyłem się do niego. W holu, na windzie zauważyłem informację, że jest awaria. Wszedłem na schody...

- Mów! – ryknąłem.

- Było zupełnie ciemno. Słyszałem na górze jakąś szamotaninę... Zawołałem, ale nie odpowiedziała... Leżała na półpiętrze... Nieprzytomna... Szefie, przysięgam... Ja nie wiedziałem, że... Miałem się nie ujawniać... Przepraszam, to moja wina. Powinienem mimo wszystko pójść za nią, gdy sygnał GPS się urwał, ale to trwało dosłownie chwilę, zanim wkroczyłem do akcji.

Zaczęło brakować mi powietrza... Każdy jeden mięsień zamarzał, jakbym utknął w jakiejś pieprzonej lodowej zaspie. Przed oczami miałem obraz klęczącej przede mną dziwki i jej usta obejmujące mojego kutasa... Kurwa! Podczas gdy ja zabawiałem się z dziwką, jakiś jebaniec śmiał położyć swoje jebane łapska na mojej własności!

- Dlaczego, do chuja, nie zadzwoniłeś? – warknąłem powstrzymując się przed rozszarpaniem skurwielowi gardła. – Miałeś, kurwa, jej pilnować!

- Szefie... Ten jebaniec wciąż tam był... Zaatakował mnie, gdy tylko znalazłem ją na tych schodach... Musiał mi czymś jebnąć, bo ocknąłem się, a skurwiela już nie było. Dzwoniłem do ciebie, boss. Nawet kilkanaście razy... Nie mogłem czekać... Dziewczyna potrzebowała pomocy.

- A ten opatrunek?

- Otworzyła się wcześniejsza rana, boss, a jeszcze gnój przejechał mnie nożem. Ale wszystko w porządku.

- Sprawdziłem, Sebastiano. Dario dzwonił do mnie, ale tak jak ty, wyciszyłem telefon, gdy Melinda zaczęła wydzwaniać. Dopiero Ignacio zawiadomił mnie o tym co się stało i od razu przyjechaliśmy do ciebie, bo ty nie odbierałeś.

Później zacznę się zastanawiać nad tym... Teraz ważniejsza była Alexia. Będę musiał zapewnić jej większą ochronę, ale jak mam to, kurwa, zrobić, nie przyznając się, kim naprawdę jestem? Nie będę ryzykował, że znowu coś się jej stanie, a moi ludzie będą za daleko i nie zdążą interweniować.

- Gdzie ona jest? W domu?

Zauważyłem jak Sant wymienia spojrzenia z Ignacio i ten niby od niechcenia przesunął się w moją stronę. Ponad jego głową dostrzegłem, jak stojący do tej pory w jednym miejscu żołnierze, przesuwają się w tę samą stronę co ich kapitan. Co, do chuja?

- Sant?

- Jest u mnie – odpowiedział.

- Co, kurwa?! Po jaki chuj zabrałeś dziewczynę do siebie?! Pojebało cię? – wydarłem się na niego.

- Sebastiano... To nie był napad rabunkowy. Nie mogliśmy zawiadomić policji i pogotowia, bo zaczęliby zadawać za dużo pytań i nie utrzymałbyś sprawy w tajemnicy, a jak sądzę, osobiście będziesz chciał dorwać jebańca.

Szarpnąłem całym ciałem, jakbym właśnie dostał w splot słoneczny i uderzenie wydusiło ze mnie każdy strzęp powietrza. Pociemniało mi w oczach, a wyjąca furia zaczęła ogarniać każdy jeden mięsień.

- Co ty pierdolisz?! – ryknąłem.

- Kurwa, stary... Jest nieprzytomna. Dario przesłał mi zdjęcia i kazałem wezwać naszego doktora. Skurwiel nafaszerował ją jakimś gównem i chciał... Chciał...

- Nawet mi tego, kurwa, nie mów – wyszeptałem mrożącym krew w żyłach ochrypłym głosem. – Ignacio, zbierz wszystkich ludzi. Chcę mieć jasny raport z całego zajścia i skurwiela, który podniósł na nią rękę. Czy to jest jasne?

- Tak, boss!

- Od dzisiaj ma mieć całodobową ochronę i kamery w każdym jebanym kącie w jej apartamencie. Zainstaluj naszych w holu, mają sprawdzać każdego, kto tylko przekroczy próg budynku. Ściągnij nagrania z kamer z zewnątrz i ze środka. Mam mieć mordę tego chuja i jego adres w przeciągu najbliższej godziny.

- Tak, boss!

- Ignacio...

Mój szef ochrony i jeden z dwóch kapitanów, mających pod sobą naszych żołnierzy stanął w miejscu patrząc na mnie, jakbym w każdej chwili był gotów rzucić się na nich wszystkich z gołymi pięściami. Nie myli się. Rozjebałbym każdego z nich, gdyby była taka konieczność, gdyby to oni byli odpowiedzialni za to, że stała jej się krzywda. Ale to nie oni... To ja! To przeze mnie, bo zamiast upewnić się, że nic jej nie jest, najebałem się i pieprzyłem z jebaną dziwką, a w tym czasie Alexia...

- Upewnij się, że każdy w tym mieście będzie wiedział, iż Alexia D'Angelo jest Nietykalna i jeżeli spadnie jej z głowy chociaż jeden włos, rozjebię winnego.

Usłyszałem zbiorowe wstrzymanie powietrza i ciche szepty ludzi, ale uparcie patrzyłem Ignacio w oczy. Chcę mieć jebaną pewność, że od tej sekundy, życie Alexi będzie dla niego jebanym priorytetem. Kiwnął mi głową i odwracając się zagarnął swoich ludzi, wydając odpowiednie rozkazy.

- Sant? Daj mi swój telefon...

- Po co?

- Po prostu mi go, kurwa, daj!

Wyciągnął urządzenie z kieszeni i z wyraźną niechęcią i obawą, podał mi. Odblokowałem ekran sprawdzając najpierw, czy Dario do niego dzwonił i o której. Faktycznie, było kilka, a raczej kilkanaście połączeń, przed pierwszą. Potem dziesiątki, gdy Sant próbował dodzwonić się do mnie. W wiadomościach nie było niczego. Wszedłem w folder ze zdjęciami, ale poza gołymi cipkami nie znalazłem w nim nic, czego w tej chwili szukałem.

- Gdzie to jest?

- Zrzut z ekranu – odpowiedział zrezygnowany. – Sebastiano, zignoruj to...

Zawahałem się, dosłownie na ułamek sekundy, po czym z zaciśniętymi szczękami nacisnąłem kciukiem na odpowiednią ikonkę. Dwa zdjęcia... Tylko dwa zdjęcia, a miałem wrażenie, że oglądam jebany film... Rozsypane w nieładzie jasne włosy, wyglądające na tle ciemnej podłogi jak nieżywe. Dokładnie jak twarz, z zamkniętymi oczami, widoczną opuchlizną i zdartą skórą na policzku... Porwana bluzka... Zerwane ramiączko od stanika i krwawe podłużne ślady po paznokciach, gdy ten skurwiel darł na niej ubranie... Podciągnięta spódniczka i... Warknąłem zaciskając palce, aż telefon zatrzeszczał... Przed oczami miałem widok nagich nóg Alexi, ze strzępkami bielizny na udzie...

Chryste! Nie ona!


LAPD* - Los Angeles Police Department 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro