Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Sebastiano...                                                    

Wróciła... Trzy godziny później...

Jebane trzy godziny, w czasie których była z Santem. Co się, kurwa, dzieje?

Moja wina, bo chcąc wkurwić Alexię, ściągnąłem gnoja do swojego biura, zapominając jak patrzył na nią w trakcie przyjęcia. Chciał jej... Chciał ją zerżnąć nie bardziej niż ja. Wycofał się, bo mu wtedy tak kazałem, ale nie zabijając Alexi bez słowa wyjaśnienia, zostawiłem jemu i każdemu innemu mężczyźnie otwartą drogę do dziewczyny. Nie pomyślałem o tym, bo nigdy wcześniej nie musiałem się nikomu tłumaczyć z własnych czynów.

Nie musiałem, bo nigdy nie chciałem żadnej tak kurewsko mocno, jak Alexi D'Angelo...

Popełniłem błąd, za który teraz niestety muszę zapłacić...

A teraz wróciła... Miałem ochotę wpaść do jej gabinetu, chwycić ją za włosy i przytargać do swojego biura, gdy tylko zauważyłem ją za szybą. Zachowywała się, jakby nic się nie stało, a po chwili znowu zniknęła. W pierwszej chwili myślałem, że poszła do łazienki, czy po kawę, którą pije prawie nałogowo, ale gdy jej nieobecność zaczęła się przedłużać, przerwałem spotkanie z jednym z dyrektorów i po chamsku kazałem mu spieprzać.

No i gdzie ją znalazłem? Oczywiście z tym śliniącym się do jej tyłka kutafonem, który na mój widok spierdalał, jakby goniło go stado wściekłych psów. Tak mnie wkurwiła, że po raz kolejny straciłem panowanie nad sobą. Kurwa! Mam przez nią tak napieprzone w głowie, że zaczynam zachowywać się, jak jakiś kompletny debil!

Otrząsnąłem się z własnych myśli, patrząc jak wpatruje się we mnie. Tymi cholernymi oczami, w których płonie wściekłość i wyzwanie. Kurwa!

Wiem, gdzie była. Wiem, kurwa mać, z kim była... Te cholerne myśli wciąż kotłują się w mojej głowie.

Dlaczego nie może być jak inne kobiety? Dlaczego tak po prostu nie mogę sięgnąć, wziąć to czego chcę i odejść bez oglądania się za siebie? Ja pierdolę! Jeszcze jej nie miałem, a za każdym razem, gdy myślałem o niej i Rogersie, dostawałem zajoba. A teraz? Kiedy jej spróbowałem? Kiedy wiem dokładnie, jak miękka jest jej skóra, wiem jak smakuje jej cipka i jak kurewsko jest ciasna... Jak cholernie cudownie jest być w niej... Oddychać nią...

Drgnąłem, czując napierającego na spodnie kutasa i spojrzałem przez przyciemniane szkła na dziewczynę. Ależ jest piękna! Nawet wściekła na mnie, emanuje taką zmysłowością, że ledwo powstrzymywałem się przed zadarciem jej spódnicy i zatopieniem się w jej seksownym ciele. Jej złotorude włosy na tle ciemnej ściany wyglądały, jakby płonęły. Żywy, pieprzony ogień, w którym spalam się w każdej jebanej minucie. Teraz stała, trzęsąc się ze złości i zaciskała usta, a ja nie mogłem wyrwać z głowy obrazu, jak te usta będą wyglądały zaciśnięte na moim kutasie. Byłą taka drobna. Mój fiut w jej cipce był, kurwa, tak ściśnięty, że ledwo mogłem się poruszać.

- Powiedz mi, D'Angelo – warknąłem kładąc dłonie na ścianie za nią. Kciukami delikatnie muskałem płonący jedwab włosów czując, jak iskry zaczynają strzelać. – Jakim, kurwa, cudem zostałaś moją asystentką? Miałaś ciepłą posadkę u boku mojego ojca. Po jakie licho, zjawiłaś się w moim biurze?

Zauważyłem dziko pulsującą tętnicę na jej szyi. Te cholerne oczy, których nie potrafiłem zapomnieć wciąż patrzyły na mnie z wyzwaniem. Chciałem, żeby się mnie bala. Z jej strachem byłem w stanie się kontrolować. Nigdy nie zmusiłem do niczego żadnej kobiety, ale wyzwanie... Kurwa! Moje ciało było napięte i gotowe do działania. Byłem urodzonym myśliwy, podążający za śladami uciekającej zwierzyny. Jebanym zwycięzcą, nie znającym goryczy porażki.

- Prędzej czy później dowiem się tego – obiecałem, kiedy uparcie milczała, zaciskając gniewnie usta. – Dowiem się o tobie wszystkiego. A gdy już to zrobię... Będziesz moja, D'Angelo – wyszeptałem obietnicę.

Przez chwilę nawet nie oddychała. Skupiony na jej oczach widziałem, jaka burza się w niej toczy. Jeżeli nie będę się pilnował, ta kobieta zniszczy mój świat, przemknęło mi przez myśl.

Ja pierdolę, przecież już to zrobiła, kretynie!

Dotknąłem ostatni raz jej płonących włosów marząc, żeby zacisnąć je w pięści i w końcu zmusić do mówienia. Albo zacisnąć i przytrzymując ją w miejscu, pieprzyć jak zwierzę. Odepchnąłem się od ściany, ale nie byłem w stanie oprzeć się impulsowi i delikatnie, jak piórkiem, musnąłem kciukami jej kości policzkowe.

Ten w zasadzie zupełnie nieszkodliwy kontakt z jej skórą sprawił, że wybuchło we mnie kurewskie pożądanie. Zaciskając usta odsunąłem się gwałtownie od ściany, odwracając się od dziewczyny plecami. Pierdolone spodnie przypominały w kroku jakiś jebany namiot i za nic w świecie nie chciałem jej pokazać, jak wielką władzę ma nad moim ciałem.

Nie powinienem jej dotykać...

- Skończyłaś na dzisiaj. Możesz zająć się biurem w One Plaza – warknąłem odwrócony do niej plecami. – W czwartek lecisz ze mną do Nowego Yorku. Szczegóły prześlę ci na pocztę. A teraz wyjdź.

Słyszałem jak porusza się za moimi plecami. Czułem jej wściekły wzrok wbity w moje plecy, ale dzięki Bogu, nie powiedziała ani słowa. Gdyby się odezwała... Kurwa! Byłem w takim stanie, że zerżnąłbym ją przypartą do tej cholernej ściany, a jej krzyki wypełniłyby wysokie ściany gabinetu.

Odetchnąłem, starając się oczyścić myśli od widoku jej ciała przyciśniętego do ściany. Co się, kurwa, ze mną dzieje? Kciuki paliły mnie żywym ogniem, jakbym włożył je w sam środek piekielnego żaru. Potarłem nimi usta, chłonąc to ciepło i ulotny zapach kobiecego ciała.

Życie jest do dupy, doszedłem do wniosku, odrywając palce od ust. Ona wniknęła we mnie, jak jakaś pieprzona zaraza. Miałem ją we krwi, na skórze i w cholernej głowie przez cały czas. Gdy jej nie widziałem, zastanawiałem się co robi i z kim się w danej chwili pieprzy. Ten cholerny Rogers... Po dzisiejszym dniu jestem w takim stanie, że jeżeli Sant nie załatwi tej sprawy, osobiście i z kurewsko wielką satysfakcją rozjebię kutasa. Mieszka z nią. Pieprzy się z nią. Ma do niej prawo!

A ja chciałem pozbawić go tego wszystkiego!

Na dodatek mój stary... Ja pierdolę, moje życie zaczyna przypominać jebaną komedię. Wiem jedno. Alexia D'Angelo będzie należała do mnie. Nie wiem kiedy i nie mam, kurwa, pojęcia jak to zrobię, ale ta kobieta będzie moja. Tak długo, jak ta cholerna gorączka nie minie. Tak długo, jak na jej widok mój kutas będzie bardziej żywy niż przez całe moje życie.

Dopiero z tą kobietą przekonałem się, czym jest prawdziwe pożądanie. Tylko jej tak naprawdę pragnę. Wszystko to, co było przed nią, nie miało, kurwa, żadnego znaczenia. Nauczyłem się jedynie tego, jak zerżnąć kobietę do nieprzytomności, jak korzystając z jej ciała, przynieść ulgę własnemu. Po wszystkim, nawet nie pamiętałem tego, czy kobieta, z którą byłem zaznała zaspokojenia. Och! Wiedziałem, że dochodziły i to niejeden raz. Ale nie przejmowałem się tym, tak jak nie miało znaczenia, jak ja się czułem po wszystkim.

Ten jeden raz z Alexią... Nigdy wcześniej nie było mi tak dobrze. Nigdy wcześniej nie wsłuchiwałem się tak zażarcie w ciało kochanki, starając się każdym ruchem i dotykiem, żeby jej było dobrze. I nigdy wcześniej orgazm nie pozbawił mnie kontroli. Byłem gotów pieprzyć się z nią przez cały czas...

Nie powinienem był jej dotykać...

Stałem w otwartych drzwiach patrząc, jak wychodzi ze swojego biura i z torebką przewieszoną przez ramie, maszeruje w stronę głównej recepcji. Szła sztywno, jakby z trudem powstrzymywała się przed zawróceniem i przypieprzeniem mi w mordę. Uśmiechnąłem się. Mogłoby być zupełnie ciekawie...

Wyszedłem z biura zaraz po tym, jak zniknęła w windzie. Oddychając głęboko przemaszerowałem przez całe biuro zauważając, jak ludzie spieprzają gdzie mogą, tylko żeby nie wejść mi w drogę. Ten dzień był już zjebany do końca. Czekała mnie rozmowa z Santino, ale... Kurwa... Nie licząc dziwek, które pieprzymy w naszych klubach, każda kobieta, z którą byłem, prędzej czy później trafiała też do niego. Ze mną w pakiecie, albo sama. Jeżeli Sant myśli, że z Alexią będzie tak samo, to się, kurwa, przeliczy!

Pojechałem do apartamentu, zastanawiając się, czy nie kazać mu przyjechać wcześniej. Jednak po namyśle stwierdziłem, że bezpieczniej dla niego będzie, jak stawi się zgodnie z wcześniejszą umową. Miałem godzinę, więc na spokojnie chciałem zaplanować podróż na drugi koniec kraju, a przy tym może uda mi się na tyle uspokoić, żeby nie rozjebać go w chwili, gdy przekroczy próg mojego salonu.

Mówiąc szczerze, nie miałem zamiaru zabierać ze sobą Alexi. Fakt, dopiero wróciłem z Nowego Yorku, ale korzystając z tego, że pakhan jest w tym mieście, postanowiłem zaznaczyć w jakiś sposób, że to miasto należy do Cosa Nostry. Propozycja współpracy przy budowie luksusowego hotelu od nowojorskiej firmy była mi na rękę. Doskonała przykrywka, bo nie bądźmy naiwni... Stary Rusek ma oczy szeroko otwarte. Ciekawe, czy ten jebany kret doniósł mu, że szykuje się zmiana władzy?

Uśmiechnąłem się patrząc na swoje odbicie w panoramicznym oknie. Chciałbym zobaczyć minę starego, gdy zacznę działać. Na razie, czując jak wściekłość na Santa z każdą mijającą minutą znowu zaczyna narastać, postanowiłem wyładować się w siłowni. W przeciwnym razie, zanim odtworzyłby jadaczkę i wyjaśnił, jakim kurewskim cudem spędził trzy godziny z D'Angelo, władowałbym mu cały magazynek.

Ubrany w krótkie spodenki, spokojnie zacząłem naparzać w worek, przynajmniej starając się oczyścić umysł z krwawych myśli, skupiając się na Bratvie, a raczej jej w chuj tajemniczym następcy.

Gdyby udało mi się ustalić, kim jest ten jebany pretendent pakhana, mógłbym gnoja odstrzelić. Stary może i jest wciąż mocny, tym bardziej ze wsparciem jebanych Albańczyków, ale po czymś takim zapanowałby błogi chaos. Plany, jakie stary na co do młodego poszłyby się walić, a nie sądzę, żeby miał dziedziców rosnących w ogrodzie. Jednego skurwiela mniej i minęłyby miesiące, zanim pozbieraliby się do kupy. Z pomocą MacKenny moglibyśmy osłabić ich, bo niestety o zlikwidowaniu ich działalności w Stanach nie mam co marzyć. Europa to inna para kaloszy. To nie mój teren. Nie zdziałam wiele, tym bardziej, gdy Oryginały wciąż pieprzą nieletnich w swoich burdelach. Nie zmienią praw tak jak zrobił to mój ojciec. Za dobrze im i za dużo kasy mają z prostytucji nieletnich i handlu kobietami.

Dochodzi teraz ważniejsza sprawa, czyli handel na narządy i na tym właśnie powinniśmy się skupić. Przydałby się silny gracz po naszej stronie. Ktoś na tyle mocy, żeby wspólnie z nami rozpieprzyć organizację zajmującą się tym procederem. Nie ma co liczyć na policję, czy inne agencje zajmujące się takimi przestępstwami. Bratva, dokładnie tak jak my, ma swoich ludzi wszędzie. Dlatego żadne naloty na ich burdele nie przynosiły spodziewanych skutków. Zawsze zdążyli wywieźć gdzieś dzieciaki, i pozamiatane...

Tak, zdecydowanie warto odbyć kolejną podróż. Nie planowałem żadnej akcji w Nowym Yorku i zdecydowanie szybciej załatwiłbym sprawy sam, niż z rozpierdalającą moje zmysły D'Angelo, jednak w obecnej sytuacji, gdy Sant już ją wywąchał i kręci się koło niej, najbezpieczniej będzie zabrać dziewczynę sprzed jego oczu. No i po raz kolejny właśnie okazało się, jak cholernie utknęła w mojej głowie, bo miałem skupić się na interesach, a nie na interesie, w dodatku stojącym jak pierdolony słup na drodze. Ale choćbym się nie wiem jak zarzekał, moje myśli prędzej czy później wracały do niej.

Pieprzony Sant... Gnój ma od cholery roboty z przygotowaniem miasta na przyjazd naszych i ogarnięciem klubów. Naprawdę nie miałem ochoty na jebaną wojnę z Sycylijczykami, gdy zaczną szaleć na moim terenie i przekroczą wyraźnie wyznaczoną przez nas granicę. A przekroczą, tego jestem pewien i jak zwykle zostawią za sobą jebany burdel, który będziemy musieli posprzątać.

Sant niech się skupi na tym, a od Alexi trzyma się z daleka.

- Riina!

Wyprowadziłem kolejne dwa proste i dopiero wtedy spojrzałem w bok na uśmiechniętą jadaczkę Santa. Stał z ramionami założonymi na piersi, bacznie mnie obserwując. Czy to dzięki Alexi jest tak kurewsko szczęśliwy? Kurwa! Znaliśmy się od małego, nigdy nie było między nami żadnych kwasów i jemu jednemu ufałem bezgranicznie. Wiedziałem, że gdyby Ruscy mnie zajebali, to utopiłby kraj w oceanie krwi, a potem przejął po mnie władzę i był kurewsko dobrym bossem.

Patrzyłem jak podchodzi bliżej, rozpinając koszulę i zrzucając spodnie i buty. Machnąłem dłonią wskazując mu przygotowane wcześniej spodenki. Wiedziałem, że będzie chciał dołączyć. Przeskakując z nogi na nogę, czekałem, aż ruszy dupę i stanie ze mną na macie. Zaciskałem i prostowałem palce w rękawicach, gdy wciąż z tym jebanym uśmiechem zbliżył się do mnie. Szlag mnie zaraz trafi...

- Co ci tak wesoło? – ja pierdolę, miałem zamknąć jadaczkę!

- Nie uwierzysz, stary – zaśmiał się okrążając mnie ze swojej lewej. – Te dziewczyny od MacKenny to pieprzona żyła złota. Każda jedna aż rwie się do pracy, jeżeli wiesz co mam na myśli.

- Ja pierdolę. Ile ich przeleciałeś?

Odskoczyłem robiąc unik, gdy szybki prawy prosty zmierzał w kierunku mojej twarzy. Nie zdążył sapnąć, gdy mój hak wydusił z niego powietrze. Dobrze ci, skurwielu, pomyślałem uśmiechając się na widok grymasu na twarzy Santa.

- Nie tyle, ile bym chciał, ale nie narzekam – parsknął śmiechem masując żebra. – Dzwoniłem dzisiaj do agenta Rogersa. Podjąłem decyzję, że zastąpi Victora. Nie będę czekał, aż skurwiel odstawi dragi i będzie w stanie zapamiętać coś więcej niż adres swojego dilera.

Tak mnie zaskoczył, że tym razem jego cios dotarł do celu. Odrzuciło mnie do tyłu. Potrząsnąłem głową, próbując pozbyć się jebanego szumu w uszach i uśmiechając się kącikiem ust uniosłem brew, czekając na jego kolejny ruch.

Krążyliśmy dookoła siebie, wymieniając po kilka ciosów.

Mało mnie obchodziły kłopoty Santa z jego aktorami, ale zaciekawił mnie tym, co właśnie powiedział. Z tego co pamiętałem, zaczęli kręcić już jakiś czas temu, ale po tym, jak główny aktor zaćpał w swojej przyczepie, wszystko stanęło w miejscu.

- Kto kręci? – wysapałem.

- Bradley. Zresztą, osobiście rozmawiał z Rogersem i propozycja wyszła od niego. Kurwa! – jęknął, gdy dostał ode mnie w szczękę. - Jesteśmy w plecy za przestój, ale podgonią wszystko, jak już Rogers dotrze na plan.

- Nie, ma się nie śpieszyć. Wyrównam straty ze swoich pieniędzy. Przekaż Bradleyowi, że sfinansuję mu następną produkcję, jeżeli przetrzyma Rogersa na planie jak najdłużej. Niech zadzwoni później do tego aktorzyny, ma szykować dupę i wypierdalać z Los Angeles.

Sant spojrzał na mnie, jakbym mu właśnie oznajmił, że mam zamiar wstąpić do seminarium i zostać misjonarzem w krajach trzeciego świata, żyjąc w całkowitym celibacie do końca życia. Czekałem, aż sam się zorientuje i zada właściwe pytanie.

- Sebastiano, kurwa... Pojebało cię? – wzruszyłem ramionami czekając na te słowa. – Robisz to dla niej?

Robisz to dla niej... Dalej, Sant, idziesz w dobrym kierunku. Będzie mniej bolało, gdy sam do tego dojdziesz, bo ja z pewnością nie ułatwię ci tego...

- Chcę mieć kamery i sprzęt w każdym jednym pomieszczeniu w apartamencie, w którym mieszka. Sprawdź co, kto i kiedy kręci, skontaktuj się z jego agentem i zapewnij mu robotę. Chcę, żebyś trzymał Rogersa jak najdalej od Los Angeles.

- To tak nie działa, stary – westchnął. – To nie prace dorywcze przy koszeniu trawników pod Biały Domem, czy zamiatanie Bulwaru Hollywood, tylko produkcje warte jebane miliony czystego dochodu. Przypominam ci, że przepuszczamy przez wytwórnię od chuja kasy.

- Sam powiedziałeś, że jest niezłym aktorem. Daj mu szansę. Załatw mu nocny lot i niech spierdala. Gdzie kręcą?

- W Lizbonie.

- No i zajebiście.

Sant spiął się patrząc na moją twarz. Cokolwiek chciał na niej zobaczyć, jak na pierdolonego zimnego skurwysyna, którym jestem, nie był w stanie nic wyczytać. Żadnych emocji...

- Ja pierdolę, czy my naprawdę musimy się napierdalać? – zapytał zwieszając ramiona i dysząc, jakby właśnie odbył kilkurundową walkę. Pieprzony klaun. - Nie lepiej napić się, a może i poruchać?

Zrzuciłem z dłoni rękawice i mijając Santa z ledwością powstrzymałem się przed trzaśnięciem gnoja w pysk. Tym razem gołą pięścią. Ale nie... Nie dam mu tej satysfakcji, a poza tym... Nie byłem pieprzonym raptusem, który wszczynałby bójki. Od tego mam matę i odpowiednich ludzi.

Tymczasem Sant pogalopował za mną, jak młody źrebak. Jebany aktorzyna...

***

- Powiedz to wyraźnie, Riina.

Oparłem się plecami o szybę, krzyżując stopy w kostkach i co chwila unosząc do ust kryształową szklaneczkę wypełnioną whisky. Mój salon przypominał pusty magazyn. Zaledwie kilka mebli na ponad dwustu pięćdziesięciu metrach kwadratowych, połączonych z otwartą kuchnią. Ciekawe, co powiedziałaby D'Angelo na widok mojego apartamentu? Mój gabinet wkurwia ją niemiłosiernie i nienawidzi krzeseł, dlatego wjeżdża do środka ze swoim fotelem. Ukryłem uśmiech, który na siłę chciał zagościć na mojej twarzy. Mówiąc szczerze, zajebiście podoba mi się to, co zrobiła ze swoim biurem za moimi plecami, ale w oczy jej tego nie powiem. Niech dalej myśli, że wkurwiła mnie tym. Ciekawe... Co zmieniłaby w mojej sypialni? Poruszyłem się nieznacznie, czując pieprzoną erekcję w spodniach. Chryste!

- Sebastiano!

Po tej małej rozgrzewce na macie, która absolutnie nie ugasiła mojego wkurwienia na Santa, wziąłem prysznic i jak zwykle, gdy miałem wolny wieczór, który planowałem spędzić w domu, ubrałem luźne spodnie i z gołą klatą wróciłem do salonu, gdzie zaraz potem dołączył do mnie ten gnój. Po prysznicu przebrał się, oczywiście w moje ubrania, a teraz żłopie moją whisky...

Złapałem się właśnie na tym, że kolejny już raz zawiesiłem się, myśląc o D'Angelo. Spojrzałem na Santa. Byliśmy jak rodzeni bracia, ale była jedna rzecz, którą albo zrozumie, albo mu w tym będę musiał pomóc.

Powiedz to wyraźnie, Riina...

- Wiesz, że podzielę się z tobą wszystkim, co mam. Organizacją, kobietami, czymkolwiek... Ale Alexia D'Angelo należy tylko do mnie.

- Nie możesz rościć do niej praw. Pracuje dla ciebie, Sebastiano i doskonale wiesz, co mam na myśli – powiedział zatrzymując się przede mną.

- Sant – westchnąłem łapiąc go za kark, przybliżając jego łajdacką twarz do swojej. – Ta kobieta należy do mnie, czy to jest jasne? Jej tyłek jest mój i zajebię każdego, kto odważy się dotknąć mojej własności.

- Ja pierdolę! – sapnął wytrzeszczając oczy. - Przeleciałeś ją? Kiedy, kurwa?!

- Nieważne, kiedy. Jest moja. Mówię poważnie, stary. Masz cipek pod dostatkiem w klubach, a jak chcesz świeżynek to zabierz się za te od Irlandczyka. Doprowadź sprawę do końca, zanim zjadą Sycylijczycy, bo za chuja nie chcę potem mieć problemów z brakiem dziewczyn zdolnych do pracy. I trzymaj sie od niej z daleka.

- Powiedz to, kurwa! – warknął prostując się.

Wziąłem oddech. Czy byłem gotowy na to? A miałem, kurwa, inne wyjście?

- D'Angelo jest Nietykalna. Chcę, żeby każdy o tym wiedział. Należy do mnie.

Sant patrzył na mnie bez słowa. Sam byłem zaskoczony własnymi słowami, ale tylko w ten sposób tyłek Alexi będzie należał do mnie. Dając jej status Nietykalnej, zgłosiłem swoje prawa do dziewczyny. W naszym świecie to więcej niż obrączka na jebanym palcu, a przynajmniej ja to tak traktuję.

- A Melinda?

No i po co, kurwa, wyjeżdża z takimi tekstami? Przypomniała mi się dzisiejsza wizyta w moim biurze i zachowanie tej wywłoki. Coraz bardziej chciałbym odwlec w czasie ten moment, gdy będę zmuszony poślubić Melindę, czy też inną kandydatkę. Wciąż nie zamykam się na inne możliwości, tym bardziej, że naprawdę wkurwia mnie nieprzeciętnie. Póki rżnąłem ją jak wiele innych, trzymała pysk zamknięty. Zaszczekała tylko raz, w Londynie i dałem jej odpowiednią nauczkę. Myślałem, że zapamięta coś z tego, ale jak widać, jest odporna na wiedzę. Nadszedł chyba czas, żeby przypomnieć jej, kim naprawdę jestem.

Co z tego, że dość dobrze się pieprzy, skoro po wyjęciu z niej kutasa mam ochotę rozstrzelać ją za jej wkurwiający jazgot? Zakładając, że udałoby mi się ją zaciążyć już w noc poślubną, miałbym dziewięć miesięcy nieustannego pierdolenia nad głową i gówno mógłbym z tym zrobić, z uwagi na dziecko. To nie seks, gdzie odwlekanie spełnienia sprawi ci zajebistą przyjemność. Nie tyle pierdolonych miesięcy, na Boga!

- Nic jej na razie nie obiecałem – wzruszyłem ramionami.

- Stary, znamy się w chuj czasu i doskonale wiem, jakie miałeś plany co do niej, choć powtarzałem ci, że nie potrzebujesz żadnego cholernego sojuszu i nie musisz brać żadnej z naszych kobiet.

Spojrzałem zaskoczony na Santa. Ten temat powracał co jakiś czas. Szczególnie od dnia, gdy jego małżeństwo okazało się kompletną porażką. To przez nią Sant stał się takim skurwielem.

No dobra, może nie tak do końca przez nią, ale faktem jest, że na samą myśl o małżeństwie, Sant dostaje chujozy.

- Myślisz, że ktoś spoza rodziny byłby lepszy? Kurwa, Sant! Żadna normalna kobieta nie związałaby się i to dobrowolnie z Egzekutorem i przyszłym capo. Nasz świat to nie jebany Disney World, gdzie po pieprzonej tęczy brykają różowe jednorożce. Nie znając naszych obyczajów i zasad, byłaby zbyt łatwym celem. Wiesz co by się stało, gdyby ktoś ją zlikwidował? Musiałbym rozjebać każdego, kto maczałby w tym palce, w przeciwnym wypadku uznaliby, że jestem zbyt słaby, bo nie ukarałem winnych jej śmierci.

- Odpowiednia kobieta dałaby radę. Poza tym, gdybyś zdecydował się na kobietę spoza organizacji, wcale nie musiałbyś się z nią żenić. Spójrzmy prawdzie w oczy, Sebastiano. Ty potrzebujesz tylko dziedzica.

- Sant, czy ty próbujesz mi coś powiedzieć? – stanąłem naprzeciwko niego nie mając pieprzonego pojęcia, o czym i dlaczego pierdoli te wszystkie farmazony. – Masz kogoś konkretnego na myśli, czy to jakaś wyuczona kwestia z kolejnego mafijnego gówna, na które wywalimy kasę?

- Jesteś sukinsynem, wiesz? – parsknął przyglądając mi się z krzywym uśmiechem. - Naprawdę mnie sprawdzałeś?

Pokręciłem ze śmiechem głową i podszedłem do barku po dolewkę. Uniosłem butelczynę wartą kilkadziesiąt tysięcy dolarów, i to po znajomości, w stronę Santa, a gdy ten kiwnął głową, nalałem w drugą szklankę i rozsiadłem się na kanapie, kładąc nogi na stoliku.

- Skąd wiedziałeś?

- Ja pieprzę, Riina. Jak chcesz, żeby twoi ludzie wtopili się w tłum, to nie wysyłaj byków, którzy wyglądają jak zawodowi zabójcy.

- Widziała ich?

To, że Sant zorientował się, że przykleiłem Alexi ogon nie powinien mnie dziwić. W zasadzie, zdziwiłbym się, gdyby ich nie zauważył. Ostatnio może i wygląda, jakby nie robił nic innego niż bawił się i pieprzył laski, ale co jak co, facet miał jebaną intuicję, jeżeli chodzi o te sprawy.

- Masz szczęście – parsknął śmiechem rozsiadając się obok mnie. – Tak była we mnie wpatrzona, że nie zauważyłaby nawet King Konga, a co dopiero czterech byczków w gajerkach ze spluwami pod marynarkami.

I już wiedziałem, że cokolwiek robili w trakcie tych pieprzonych trzech godzin, Sant nie wyszedł poza rolę miłego i zajebiście wesołego faceta. Odetchnąłem z wyraźną ulgą, czując jak ten węzeł we mnie powoli się rozluźnia i starając się, żeby ten sukinsyn tego nie zauważył.

- Bardzo, kurwa, śmieszne. Powiesz mi, co ty właściwie odpierdoliłeś? Byłeś w moim biurze. Czekałem na ciebie, razem z Melindą, a ty po prostu poszedłeś z moją asystentką na jebany lunch.

Całokształt... Wkurwił mnie za całokształt. Już podczas przyjęcia powiedziałem mu, że ma trzymać jebane łapska z dala od niej. Jak dla mnie przesłanie jest proste, jak jebana modlitwa. Chyba tylko on zdał sobie sprawę, że ten blond kutas, którego w piątkową noc rozjebałem w piwnicach pod klubem, upatrzył sobie właśnie ją i dlatego zamiast standardowych metod, ujebałem mu wszystkie palce, a na koniec kutasa. Jeżeli któryś z moich ludzi coś podejrzewał, trzymał pysk na kłódkę.

Teraz to i tak będzie bez znaczenia. Jest Nietykalna i chcę, żeby każdy o tym wiedział, bo moi ludzie naprawdę mają co robić, a nie tylko zajmować się sprzątaniem burdelu, jaki zrobię z każdym, który nie zrozumie słowa Nietykalna...

- Zaskoczyła mnie – powiedział po chwili ciszy, opierając się i kładąc tak jak ja nogi na stoliku. Postawił drinka na klacie, przytrzymując palcami. – Zupełnie zapomniałem, że to ta sama dziewczyna z przyjęcia i gdy zobaczyłem ją, po prostu zatkało mnie. Jest w chuj piękna...

- I Nietykalna – warknąłem rzucając mu wściekłe spojrzenie.

Ja pierdolę, ale wysłuchiwanie jebanych zachwytów nad moją kobietą wkurwiało mnie nie mniej niż to, że kutas śmiał w ogóle na nią spojrzeć. W dodatku, spędził z nią trzy godziny, a ja dalej nie wiem, co robili.

- I Nietykalna – potwierdził. – Podoba mi się. Jest cholernie zuchwała i mówi co jej ślina na język przyniesie. Ja pieprzę, nie uwierzysz co mi powiedziała! – zaśmiał się uderzając dłonią w udo.

- Z tego co wiem, wróżką nie jestem, więc mów – warknąłem.

Naprawdę, jeszcze chyba nie potrafiłem przejść nad tym do porządku, gdy tak zachwycał się Alexią. Minie jeszcze sporo czasu, zanim zaakceptuję to, że może podobać się innym facetom, a gdy w końcu nasze drogi się rozejdą, jestem pewien, że ta obsesja będzie już tylko wspomnieniem.

- Ty pieprzyłeś się z Melindą, a ona siedziała ze słuchawkami na uszach. Gdy przyszedłem powiedziała, że jeżeli chcę dołączyć do trójkąta to mam się nie krępować, ale odradzałaby mi to. Ponoć Melinda udawała każdy orgazm.

- Co? Jak to udawała?

- No ja pierdolę! Nie mów, że się nie zorientowałeś, że dochodzi tylko, gdy pieprzysz ją w tyłek.

Potrząsnąłem głową... Co on, kurwa mać, pierdoli?! Pieprzyłem Melindę od ponad ośmiu lat. Znałem jej ciało i wiedziałem, jak reaguje. Znałem każdy grymas na jej twarzy i wiedziałbym, że udaje orgazm, tym bardziej, gdyby mój kutas rżnął jej cipkę. Fakt, gdy pieprzyłem ją w tyłek darła się jak opętana, ale zawsze myślałem, że po prostu preferuje anal.

Dobra, mówiąc szczerze, nie zwracałem szczególnej uwagi na to, czy doszła czy też nie. Jeszcze się nie zdarzyło, żebym doszedł w niej, dlatego nie obchodziły mnie te sprawy. Wiedziałem, że i tak będzie później musiała zaspokoić się sama, bo jak już mówiłem, jest niewyżytą suką i mogłaby się pieprzyć z całą drużyną futbolową i wciąż byłoby jej mało. Tym bardziej mnie to nie obchodziło, bo nie uprawialiśmy systematycznie seksu, a raczej nazwałbym to pieprzeniem z doskoku, gdy miałem dość dziwek.

- Nie wierzysz mi?

- Nie, dlaczego mam ci nie wierzyć?

- Masz taką minę, jakbyś chciał mnie teraz posłać do diabła.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem – wzruszyłem ramionami zerując drinka. – Nigdy nie traktowałem jej w jakiś szczególny sposób. Sama wlazła mi do łóżka, a że lubi się przy tym ostro pieprzyć, to ją toleruję. Jest jedną z niewielu cipek, w którą wkładam kutasa i tyle.

- To po chuj chcesz się z nią żenić, skoro ją tylko tolerujesz? Poza tym, że dałaby ci się wyruchać w każdy jeden otwór, nie ma w niej nic atrakcyjnego. Kolejna lalka, która zrobiła karierę leżąc na plecach. Nie ma w niej nic prawdziwego, Sebastiano. No, może poza tym mikroskopijnym mózgiem, którego i tak nie używa.

- Czy ja wiem? Jakoś ona przyszła mi pierwsza do głowy i tak już zostało. Ale wiesz co? Masz rację, wkurwia mnie. Żadnych ustaleń jeszcze nie ma, więc mogę zmienić zdanie i wziąć Natalię. Też dobrze się pieprzy.

- Kurwa! Kolejna gwiazda pornobiznesu – warknął. – Zaraz jebnę cię, przysięgam.

- O co ci, do chuja, chodzi? – spojrzałem na niego zirytowany. – Melinda nie, Natalia nie...

- Posłuchaj. Po pierwsze, wcale nie musisz się żenić, a przynajmniej nie teraz. Stary, masz kurwa, niespełna trzydziestkę na karku, po cholerę brać sobie na kark taki balast. Po drugie, masz rację. Ani jedna, ani druga nie nadają się na żonę przyszłego bossa. Częściej będziesz poza domem niż w nim, a obydwaj zdajemy sobie sprawę, że jedna i druga jest uzależniona od seksu. Będziesz musiał rozpierdolić każdego faceta, który odważy się dobrać do tyłka twojej żony i zamiast być zajebistym bossem, będziesz robił za biuro pracy, tracąc czas na szukanie nowych żołnierzy, a przypominam, że jeden dobry żołnierz jest wart więcej niż żona.

- A po trzecie? – warknąłem unosząc brwi.

- Masz obok siebie zajebistą laskę, Sebastiano. Jest piękna, seksowna i tak cholernie pyskata, że życie z taką kobietą nigdy ci się nie znudzi. Przyznaj sam. Najchętniej zakneblowałbyś Melindę, a po wydymaniu jej wypierdolił jak najszybciej. Już więcej frajdy miałbyś z gumowej lalki, przynajmniej nie trzaska pyskiem, kiedy nie trzeba. Ale lubisz słuchać, jak twoja laleczka zaczyna się z tobą kłócić, prawda?

- Też mam ochotę ją zakneblować – mruknąłem.

- Jasne, pewnie swoim kutasem – parsknął. – Nie dziwię ci się, stary. Ma tak cholernie zmysłowe usta, że...

Nie wytrzymałem i choć zdawałem sobie sprawę, że Sant mnie podpuszcza, moja pięść poszybowała w jego stronę. Miał sukinsyn szczęście, że był szybki i zdążył się odchylić, bo miałby niezłą pizdę pod okiem.

- Ja pierdolę, chciałem tylko powiedzieć, że nie mogłem się skupić, pojebańcu – zaśmiał się. – Ale na serio, Sebastiano. Zapomnij o ślubie z tymi wywłokami. Nadają się tylko do tego, żeby je wyruchać i tyle. Zacznij bzykać dziwki, a nie tylko dawać im sobie obciągnąć, a jak nie, to weź się za swoją asystentkę, skoro jak twierdzisz, już ją przeleciałeś. Pobzykaj się z nią, ile chcesz i dopiero po całym tym dymie, który się szykuje na spokojnie pomyśl o przyszłości. Swoją drogą, nie wyglądała, jakby pałała do ciebie cieplejszymi uczuciami. Jesteś pewien, że to ją przeleciałeś?

Przez chwilę siedziałem patrząc jak uśmiecha się, starając się mnie sprowokować. Wzdychając, odstawiłem drinka odwracając się do gnoja plecami. Słysząc jak wciągnął powietrze, oparłem się plecami o oparcie.

- O kurwa!

Tak... Ja też byłem w chuj zdziwiony, gdy po rozpierdoleniu tego gnoja w klubie, odkryłem w trakcie prysznica krwawe szramy na ramionach i plecach. Na każdą jedną z nich patrzyłem w lustrze i przyłapałem się, że uśmiecham się jak pierdolnięty. Ale, kurwa mać! Każda jedna przypominała mi, jak czułem się, pieprząc ciasną cipkę Alexi. I byłem z siebie zajebiście dumny...

- Gramy? – zapytałem wskazując konsolę i dwa pady.

- Możemy zagrać. O której ma być Melinda?

- Zapytałeś tak, jakbyś spodziewał się wizyty federalnych. Nie mogłeś się doczekać, przypominam.

- Przeszło mi – wzruszył ramionami. – Wolę pograć na konsoli, niż słuchać jej jęków.

- Ja pieprzę! – uderzyłem dłonią w kolano patrząc, jak kręci się niespokojnie. – Ty naprawdę wziąłeś sobie do bani to co powiedziała Alexia? Może i faktycznie udaje, ale mam to w dupie. Dochodzę za każdym razem, a czy ona udaje, czy nie, wali mnie po całości. I tak wiem, że po wszystkim jeszcze musi sama się zabawić, albo znajduje kolejnego frajera.

- Wiesz co? Chyba mam dość pieprzenia się z Melindą. Teraz za każdym razem będę myślał o tym, czy doszła czy tylko udawała – pokręcił głową śmiejąc się cicho. – Już chyba wolę pieprzyć się z dziwkami. Te nowe, które mamy nie udają, nie potrafią jeszcze takich rzeczy, a poza tym, stary... Nikt tak nie przeleci ich cipek jak mój kutas. Jak chcesz zadzwonię i Umberto podeśle nam kilka dziewczyn od MacKenny. Wyluzujesz się, bo widzę, że ta twoja asystentka wciąż siedzi w twojej głowie.

- Dobra, załatw nam dziewczyny. Robimy imprezę. Zamówić nam jakieś żarcie?

- Coś bym wrzucił na ruszt... Tutaj?

Rozejrzałem się po salonie. Nie, nie ma takiej opcji, że będę się tutaj pieprzył z dziwkami. Mówiąc szczerze, to umawiając się z Melindą zupełnie wypadło mi z głowy, że mój apartament jest strefą free i żadnego pieprzenia się w tym miejscu nigdy nie będzie. Trzeba będzie przenieść się do klubu. Potrząsnąłem głową.

- Najpierw zjemy, a potem jedziemy do klubu.

- Ile chcemy dziewczyn?

Pieprzony niewyżyty erotoman, parsknąłem śmiechem, słysząc jak dzwoniąc do Umberto każe mu wybrać cztery dziewczyny, a po chwili zmienia zdanie i podbija do sześciu. Będzie grubo, pomyślałem zamawiając żarcie z restauracji w centrum.

Czeka mnie zajebiście przyjemny wieczór i noc...

- Słuchaj stary... Miałem się ciebie zapytać. Nie wiesz, jak ta twoja Alexia rozwaliła sobie kolano?

Stanąłem w miejscu, jakbym wpadł na ścianę lodu. Powoli odwróciłem się w stronę Santa, który rozwalony leżał na kanapie popijając drinka.

- O czym ty pierdolisz? – zapytałem zaciskając palce na telefonie.

- No, stary... Zabrałem ją do naszego doktorka, bo zauważyłem, że coś jest nie tak z jej nogą. Chciała mnie zbyć, ale nie odpuściłem. Nic nie wiesz? Dał jej zwolnienie. Powiedział, że dobrze by było, gdyby przez kilka dni oszczędzała nogę. Założył jej trzy szwy.

Ten moment... Przepłynął przed moimi oczami, jak klatka po klatce. Fotel, to jak popchnąłem go w jej stronę i jak skrzywiła się patrząc mi w oczy. Wiem, że uderzył ją w kolano... Kurwa! Oddech utknął mi gdzieś w piersi. Gorący... Wprost palący moje płuca swoim ogniem...

- Sebastiano? Co jest grane?

Pociemniało mi w oczach... Zraniłem ją, kurwa! Przyjebałem jej fotelem w nogę i nawet nie zainteresowałem się tym, czy nie wyrządziłem jej krzywdy. A ona? Kurwa, musiało ją w chuj boleć, a ja jeszcze kazałem jej siedzieć i się nie ruszać. Podczas, gdy w swoim gabinecie zabawiałem się z Melindą, Alexia siedziała cierpiąc...

Potrząsnąłem głową wyrzucając z niej jakieś jebane uczucia, których nie rozumiałem. No i kurwa, co z tego, że uderzyłem ją fotelem? Może i zrobiłem to specjalnie, ale wcześniej wkurwiła mnie tym wyszczekanym dziobem i mało brakowało, żebym jej nie udusił. Skąd mogłem, do chuja, wiedzieć, że rozwalę jej to pieprzone kolano? Sant zawiózł ją do doktorka, ma szwy i powinno być dobrze. Ok, zachowałem się jak kutas, ale taki jestem! Nie będę się pierdolił z jakąś babą, choćby na jej widok mój kutas miał zamiar odstawić jebany taniec.

- Sebastiano, do chuja, coś ty zrobił?

- Odpuść, dobrze ci radzę – warknąłem. – Załatw do końca sprawę Rogersa. Nie chcę widzieć jego mordy w moim mieście. I niech się Umberto pospieszy z dziwkami. Mam ochotę poruchać, bo wkurwiłeś mnie tym mieleniem ozorem. Zawołaj mnie, jak przywiozą żarcie.

Odwróciłem się zostawiając Santa samego w salonie. Dzisiaj już wystarczająco przegiął, powinien się cieszyć, że nie rozjebałem go bez zadawania pytań. Pierdolenie, nic bym mu nie zrobił. Może obiłbym mu jadaczkę, ale żadna kobieta nie jest warta tego, żeby z jej powodu niszczyć taką przyjaźń, czy wszczynać wojnę. To, że przyznałem D'Angelo status Nietykalnej nie znaczy, że będzie miała dożywotnią ochronę ze strony organizacji, czy też mojej. Równie dobrze mogę się obudzić jutro rano i stwierdzić, że popełniłem błąd, a ona sama nie jest warta mojej uwagi. Kolejna cipka, którą wyruchałem i tyle.

Nie spodziewałem się, że już za kilka godzin będę chodzącym wkurwieniem, wypełnionym pragnieniem niesienia śmierci i gotowym rozjebać cały świat Egzekutorem. Maszyną nastawioną na zabijanie.

A wszystko z winy pyskatej Alexi D'Angelo...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro