Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Następne kilka dni minęły bardzo spokojnie. Victora nie widziałam, a samoobronę trenowałam  z Anastazym. Czas mijał mi bardzo powoli, aż do dzisiaj.

Wróciłam z treningów i położyłam się na łóżku. Jest dziewiętnasta pięćdziesiąt, a za oknem zapadł już zmrok. Wzdycham ciężko i kieruję się do łazienki na dole. Wykonuję wieczorną toaletę i wracam do pokoju. Na łóżku leży duży, ozdobny karton. Wiem, co to znaczy.

Czyżby szanowny pan Tajemniczy sobie o mnie przypomniał?

Otwieram pudełko i znajduję w nim krwisto-czerwoną sukienkę oraz szminkę i szpilki w tym samym kolorze. Nie wiem, co Victor znowu wymyślił, ale pewnie nie jest to niczym dobrym i przyniesie mi więcej trosk niż radości czy chociażby pożytku.

Oczywiście do opakowania dołączona jest również karteczka z godziną i miejscem gdzie mam się stawić. Mozolnie ubieram sukienkę, która odsłania moje obojczyki. Góra kreacji jest dość obcisła i pewne gdyby nie delikatna falbanka, otaczająca moje ramiona i piersi czułabym się prawie naga. Dół to piękna spódnica delikatnie rozkloszowana ku dołowi, sięgająca mi przed kolano.

Siadam na łóżku i robię sobie delikatny makijaż oraz wiążę włosy w kilka warkoczy. Wykorzystam fakt, że są jeszcze mokre i zaraz je wysuszę. Kosmyki włosów ładnie się zakręcą, tworząc delikatne fale. Kiedy uzyskałam już upragniony efekt zakładam szpilki i kieruję się w stronę wyjścia. Nie mam pojęcia, co Victor ma w planach, ale będę chociaż ładnie wyglądać.

Wychodzę przed dom, gdzie czeka już kilka aut. Przy jednym z nich widzę Anastazego i domyślam się, że pewnie tam jest też Victor. Anastazy otwiera mi drzwi, a ja w odpowiedzi mruczę tylko ciche ,,dzięki".

Siadam jako pasażer obok kierowcy, jednak ku mojemu zdziwieniu obok mnie nie zastaję Victora. Anastazy odpala auto i rusza bez słowa. Pozostałe samochody zostają na parkingu.

- Dokąd jedziemy? - zapytałam niepewnie patrząc na Anastazego.

- Do klubu. - odpowiedział, nie odrywając wzroku od drogi.

Nie skomentowałam tego tylko wlepiłam swój wzrok przed siebie.

Po dłuższej chwili byliśmy już na miejscu. Z auta słyszałam głośną muzykę i widziałam kolorowe światła. Wysiedliśmy z samochodu i pokierowaliśmy się do wejścia. Przed klubem stała strasznie długa kolejka, której końca nie widziałam. My jednak podeszliśmy od razu do wejścia, a ochroniarz przywitał się serdecznie z Anastazym i wpuścił nas, ku niezadowoleniu kilku ludzi z kolejki.

Gdy znaleźliśmy się w środku poczułam zapach alkoholu. Przeciskaliśmy się przez tłumy ludzi, aby dotrzeć do krętych, szklanych schodów, przy których stało trzech ochroniarzy. Spojrzeli na mnie podejrzliwie jednak, gdy tylko zobaczyli Anastazego obok mnie, wpuścili nas. Weszliśmy na balkon, z którego miałam widok na cały klub, który swoją drogą był naprawdę ogromny.

Cały ten balkon jest podzielony na sektory. Półokrągłe skórzane kanapy, małe stoliki, na których stoją trunki oraz karteczka z napisem ,,Rezerwacja".

- Idziemy, idziemy. - pośpiesza mnie Anastazy.

Jak wyglądają inne boksy nie jestem w stanie określić, bo pozasłaniane są mieniącymi się zasłonami. Wchodzimy na kolejne schody, na których również stoją ochroniarze.

Wchodzimy do sporego pokoju, w którym muzyka jakby minimalnie ucichła. Za szybą widzę cały klub. Rozglądam się po całym pokoju. Na środku stoi duża skórzana kanapa przed którą stoi szklany stół. Na ścianie wisi ogromny telewizor. Po drugiej stronie pomieszczenia znajduje się biurko i skórzane krzesło obrotowe.

Obracam się z powrotem do szyby i podziwiam cały klub. Wygląda na to że wszyscy ludzie świetnie się bawią...

Moje przemyślenia przerywa czyjaś dłoń, która ląduje na mojej talii. Doskonale wiem kto to.

- Hej. - witam się z nim nie reagując na to co robi.

- Hej. - odpowiada charakterystycznym dla siebie zachrypniętym głosem.

- Co tutaj robimy? - pytam i odsuwam się od niego.

- Wykonujemy nasz plan. Posiedzimy chwile w boksie, pokażemy się razem i będziemy się zwijać. - wytłumaczył spokojnie.

- Okej, a co to za miejsce?

- To mój kub. Jesteśmy teraz w moim gabinecie, bo musiałem dokończyć kilka papierkowych spraw. - mówi i chwyta mnie za rękę prowadząc do jednego z boksów.

- To nie wyjdzie przypadkiem nienaturalnie jeśli siedzimy w boksie, a nie w twoim gabinecie?

- Nie, bo czekamy na gości. Przyjdzie mój znajomy i jego dwie.. koleżanki. Posiedzimy, pogadamy. A każdy kto mnie zna wie, że wpuszczam do mojego gabinetu tylko szczególne osoby. - spogląda na mnie, a ja nie do końca wiem o co mu chodzi.

- Czemu zabiłeś Maksyma. - wypalam. - Nie zaprzeczaj, bo widziałam jak bawiłeś się nim w piwnicach.

- Za głupotę trzeba karać. Poza tym moi ludzie mieli dobrą zabawę oglądając to. I przy okazji było to też przestrogą przed ucieczką. - odpowiada jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

- Skąd wiedziałeś, że on chce uciec?

- A ty skąd wiedziałaś? - odbija piłeczkę. Patrzę na niego zaskoczona.

Milczę przez dłuższą chwilę.

- Powiedział mi. Skąd wiedziałeś, że ja wiem? - zapytałam niepewnie.

- Nie zaprzeczyłaś jak zapytałem. - powiedział jakby zdenerwowany.

Naszą rozmowę przerywa przybycie ,,gości".  Mężczyzna około pięćdziesiątki wita się serdecznie z Victorem, a następnie całuje wierzch mojej dłoni. Obrzydliwe. Po jego lewej stronie stoi chuda, wyższa od niego o głowę blondynka. Jest ubrana jedynie w złotą obcisłą sukienkę, która ledwo zasłania cokolwiek. Z prawej na ramieniu mężczyzny opiera się brunetka, ma kręcone włosy, które opadają na jej nienaturalnie opaloną skórę. Biały top sięga jej ledwo do linii sutek, a skórzana lateksowa spódniczka opina jej szerokie biodra.

Starszy mężczyzna siada wygodnie obejmując obie dziewczyny. Ja siedzę koło Victora i z obrzydzeniem patrze na to co się dzieje. Zerkam na Victora, który wydaje się być nie wzruszony całym zajściem.

Siedzimy tak już dłuższą chwilę. Mężczyźni rozmawiają i śmieją się, ale ja ledwo wytrzymuję. Dwie młode dziewczyny, może trzy lata starze ode mnie mizdrzą się do jakiegoś starego faceta. Ale poza tym robią coś, co wyprowadza mnie z równowagi - rzucają jakieś zalotne spojrzenia na Victora. Wiem, że nie powinnam być o niego zazdrosna i oczywiście nie jestem, ale ich zachowanie jest co najmniej nieetyczne.

Uśmiecham się delikatnie i potakuję co chwile, aby sprawiać wrażenie rozluźnionej, co swoją drogą marnie mi wychodzi. Szturcham Victora po raz setny i niemo błagam, aby zakończył te męczarnie.

- Będziesz tu siedzieć dopóki będziesz w stanie. - odpowiedział nerwowo i wrócił do rozmowy ze swoim towarzyszem.

- Muszę iść do łazienki. - wstałam i wyszłam szybko. Victor posłał mi jedynie ostrzegawcze spojrzenie mówiąc coś w stylu: ,, nic nie kombinuj".

Chyba jest już za późno.

Wtapiam się w tłum i podchodzę do baru.

- Hej, co dla ciebie? - pyta się barman, uśmiechając się serdecznie.

- Coś mocnego. Muszę się upić. - on jedynie kiwa głową i przygotowuje mi coś.

Nie przywykłam do picia alkoholu. Właściwie większość trunków takich jak wódka miałam może w ustach raz w życiu. Nawet piwa nie pijam, więc podejrzewam, że jutro nie będę w stanie wstać.

- Proszę. - barman stawia przede mną kolorowego drinka.

Patrzę na niego chwilę, a następnie nie myśląc wiele opróżniam całą szklankę.

- Daj mi jakieś shoty. Coś czym będę w stanie się szybko upić. - mówię bez ogródek. Mężczyzna za ladą kiwa głową i podje mi następne kolorowe trunki, które od razu wypijam. Staram się nie zwracać uwagi na gorzki smak i charakterystyczne pieczenie w gardle.

Victor sam powiedział: ,,Będziesz tu siedzieć dopóki będziesz w stanie".

A piana to ja raczej nie usiedzę, ewentualnie nieprzytomna, bo już sporo wypiłam, a moja słaba głowa zaczyna to odczuwać. Powoli zaczyna mi szumieć w głowie. Moje ciało jest jakby lekkie i wiotkie zarazem. Świat staje się weselszy, a każda nieprzyjemna sytuacja, wydaje się z tego miejsca śmieszna i absurdalna.

Można by stwierdzić, że to na jego własne życzenie. Przecież pogadałam z tym typem, pokazałam się, po co miałam tam siedzieć kolejną godzinę?

Po kilku kolejnych kolejkach obraz mi się zamazuje i czuję, że zaraz odlecę.

- W czym problem? -pytam barman.

- A co, widać. - mówię lekko nieskładnie.

- Najdelikatniej mówiąc.- wzdycha. - Problemy rodzinne?

- Facet. - wzdycham.

- Aj, złamane serce?

- Raczej nieodwzajemniona miłość. - bełkoczę. Pewnie nigdy go na oczy więcej nie zobaczę, a całego wieczoru jutro rano sama nie będę pamiętać.

- Wiem, co kombinujesz. Bawisz się w psychologa i mnie upijasz, a potem rachunek prawie jak za czynsz. - prycham, a barman śmieje się.

- Masz mnie, ale w gruncie rzeczy sama chciałaś się upić. - podaje mi kolejnego shota.

- Byłam kiedyś barmanką... - wzdycham.

Nagle czuję czyjś wzrok na sobie, spoglądam w górę- Victor.

- To ja już lecę. Miło się gadało, ale na mnie już czas. - żegnam się z barmanem i wstaję z krzesełka.

Okazuje się to być dość trudne. Nie mogę złapać równowagi.

- Aj caramba! - śmieję się widząc wściekłego Victora idącego w moją stronę.

Łapię równowagę i biegnę przez parkiet.

Wpadam chyba do łazienki.

- To męska mówi jakiś facet. - a ja znów się śmieję.

Podchodzi do mnie i już jest mniej zabawnie. Próbuję się zamachnąć, ale w moich oczach troi się i dwoi.

- Będzie fajnie, zobaczysz. - mówi jakiś mężczyzna i popycha mnie na ścianę...

***
Polsat! Ale nie martwcie się, już nie długo następny! ❤️
Komentujcie jak wam się podobało!

Pozdrawiam was cieplutko!
xx

CDN

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro