Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

- Wstawaj. - budzi mnie głos Anastazego. - Masz pięć minut ubierz się i ogarnij, łazienki na parterze, spotkamy się przy szatni. - nie do końca słucham, co mówi i tylko mruczę coś pod nosem w odpowiedzi. - Wstawaj, kurwa! To że to twój pierwszy dzień nie oznacza, że masz jakąkolwiek taryfę ulgową. - na mojej twarzy ląduje cała butelka zimnej wody. - Masz trzy minuty, widzimy się przy windzie.

Wzdycham ciężko i wstaję powoli.

W co ja się wpakowałam? - to pytanie zadawałam sobie całą noc.

Nie mogę jednak nic zrobić, lepiej być na jakimś dziwacznym szkoleniu niż być martwą.

Nie chcąc przyprawić się o ból głowy, postanawiam zakończyć rozważanie mojego pobytu tutaj. Szybko ubieram się, wychodzę z pokoju i kieruję się w stronę windy, pod którą czeka Anastazy.

- Anastazy, wiem, że mamy zacząć to całe szkolenie, ale chciałabym wziąć prysznic... - zaczynam niepewnie, bo widzę, że jest nie w humorze.

- Zaspałaś. Wszyscy wstają tutaj o czwartej trzydzieści. Jeśli chcesz wziąć prysznic musisz to zrobić wcześniej, chyba że chcesz mijać się z nagimi bądź półnagimi facetami, z mocno zboczonym poczuciem humorem. - mówi, wchodząc do windy.

Patrzę na niego zaskoczona.

- Pod tymi garniturami i kamiennymi twarzami kryją się zwykli ludzie. - śmieje się Anastazy. - Taka robota, wszyscy zgrywają złych typów, a prawda jest taka, że połowa z nas to takie ciamajdy, że nawet nie radzimy sobie z usmażeniem naleśników.

- Szczerze ja też nie umiem ich obracać. - uśmiecham się nieporadnie.

- A nie byłaś przypadkiem jakąś gosposią? - pyta, jakby lekko zaskoczony moim wyznaniem.

- Byłam, ale od patelni trzymałam się z daleka.

- Lepiej się postaraj na tych treningach. - rzuca tajemniczo Anastazy. - Nie pytaj. - dodaje. - Śniadanie zjesz ze wszystkimi, później wróć do pokoju i ubierz się w coś sportowego i czekaj przy windzie na twoim piętrze.

Chwilę później siedzę sama przy jednym ze stolików w ogromnej jadalni. Wywołałam niemałe zamieszanie. Jestem jedyną kobietą na całej sali, która wielkością przypomina jakieś boisko, a nie jadalnię. Grzebię widelcem w owocowej sałatce, słysząc za sobą szepty i gwizdy oraz czując na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych.

Nagle do sali wpada jakiś mężczyzna, wydaje z siebie głośny ryk i podnosi koszulkę, pokazując swój brzuch, na którym ma wytatuowanego lwa z otwartą paszczą. To wydaje się być tak absurdalne, że aż śmieszne.

Po chwili na stołówce słuchać głośne salwy śmiechu. Ja sama nie mogę się opanować. Kiedy wszyscy milkną, ja nadal się śmieję, a moja głupawka przechodzi na innych.

- Skąd ty się urwałaś młoda? - pyta jeden z ochroniarzy, podchodząc do mnie.

Ma krótkie rude włosy, a jego duże, zielone oczy otaczają długie jasne rzęsy. Jest niewysoki i pewnie w średnim wieku. Ubrany, tak jak wszyscy, w luźny szary t-shirt i czarne spodenki rybaczki.

- To długa historia... - wzdycham. - Tak w ogóle, Olivia. - zmieniam temat.

- Maksymilian. - podaje mi rękę, uśmiechając się serdecznie. - Chciałem wiedzieć tylko co to za okazja, że taka piękna dziewczyna znalazła się  tutaj.

- Ym... - jęknęłam, nie wiedząc co odpowiedzieć. - Chyba każdy jest tu z tego samego powodu...

- Śniadania robią niedobre, lepiej sobie samemu zrobić w kuchni, ale za to obiady palce lizać!

Uśmiecham się do niego serdecznie, jestem wdzięczna, że nie ciągnął dalej tematu o mnie. Nagle czuję na sobie czyjś palący wzrok. Podnoszę wzrok i widzę Victora, stojącego na ala balkonie. Nie odrywając ode mnie wzroku, mówi coś do stojącego obok niego Anastazego. Ten po chwili schodzi po krętych schodach i podchodzi do mojego stolika.

-O Anastazy, dobrze, że jesteś mógłbyś zerknąć na mój raport z zeszłego tygodnia? - nie słucham dalszej części ich rozmowy. Wpatruję się w Victora jak w obrazek, a on swoim lodowatym spojrzeniem wypala dziury w moim ciele. Odwracam wzrok.

- Słuchasz mnie? - do rzeczywistości przywraca mnie głos Anastazego. - Idziemy, skończysz jeść później. Zaczynamy trening.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro