Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Króciutki dodatek, bonus na waszą prośbę. Od początku planowałam zostawić zakończenie otwarte i właściwie byłam zadowolona z pierwszego epilogu, ale widząc wasze komentarze, nie mam serca tak po prostu was zostawić. Przy okazji proszę przeczytajcie notkę pod tym rozdziałem.

***

Słyszałam krzyki, błagalny szept przy moim uchu, a potem już nic..

Głucha cisza, wszechobecna ciemność.

Czy tak wygląda śmierć? A może to już piekło? Ogarniający mnie chłód, samotność... Czy tak spędzę wieki. Nagle jasne światło zaczęło wkradać się w ciemność. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie umarłam.

Otwieram i zamykam oczy naprzemiennie, próbując przyzwyczaić się do białego drażniącego światła. Rozglądam się, nie wiem, co się stało, ale się domyślam.

Wzdycham ciężko.

Jestem w szpitalu. Leżę przypięta do maszyn, a w lewej ręce mam włożony wenflon. Pielęgniarka siedząca przy biurku obok mojego łóżka podnosi wzrok. Nasze spojrzenia się krzyżują, a ja nie mogę pojąć jej zdziwienia na twarzy.

- Dzień dobry. Jak się pani czuje? - blondynka w jasnoniebieskim fartuszku podchodzi do mnie.

- Dobrze. - wychrypiałam. Kobieta od razu podała mi wody i pomogła się napić. - Dziękuję. - powiedziałam.

- Pójdę po lekarza. - zaczęła jakby lekko zdezorientowana.

Po kilku minutach kobieta wróciła z mężczyzną w białym kitlu.

- Co się stało? - zapytałam bez ogródek. - Dlaczego tak mi się pani przygląda? Gdzie jest Victor? - dodałam nerwowo.

- Spokojnie pani Olivio. Proszę się nie denerwować. Pan Santoro został już poinformowany, że się pani obudziła. Jest w drodze. W międzyczasie proszę powiedzieć jak się pani czuje. - powiedział spokojnie doktor.

Zerknęłam w bok...

- Jak długo spałam? - zapytałam przerażona tym, co widzę obok mojego łóżka. Ozdoba bożonarodzeniowa.

- Trucizna spowodowała wiele szkód w pani organizmie. Wprowadziliśmy panią w stan śpiączki farmakologicznej, była pani nieprzytomna trzy miesiące...

Trzy miesiące nie było ze mną kontaktu...

- Ale... jak to możliwe? - wydukałam.

- Pan Santoro przywiózł tu panią w złym stanie. Nie wiem, co się stało. Jedyne czego się dowiedziałem to jaki środek pani zażyła. Proszę się nie martwić, szybko wróci pani do dawnej formy. Jest pani młoda a ciało szybko się regeneruje. Jeszcze przed świętami powinniśmy panią wypisać do domu.  - lekarz zerknął na ekran telefonu. - Przepraszam na chwilę.

- Poinformowaliśmy już pani chłopaka, zaraz pewnie przyjedzie. - uśmiechnęła się pielęgniarka.

- Mojego... kogo?

- Pana Victora, przychodził tutaj codziennie. To skarb mieć takiego faceta. - zaśmiała się i poprawiła moją pościel.

Victor mi wybaczył, gdyby tak nie było nie przychodziłby tu codziennie. On mi wybaczył, ale czy ja potrafiłam wybaczyć sama sobie?

***

Mamy to! Tak jak pisałam na początku, ten rozdział to tylko króciutki bonus do poprzedniego. Zapraszam serdecznie na mojego instagrama autorskiego (nazwa: kreatywnacukiereczku). Zachęcam was też do przeczytania innych moich prac. Właśnie rozpoczęłam dwie nowe opowieści ,,Signore" oraz ,,Storm of secrets". Będzie i bardzo miło jeśli zajrzycie i dodacie do swoich biblioteczek!

Trzymajcie się ciepło!
Łucja

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro