Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 50 (część VII)

- Jak mnie znalazłeś? - zignorowałam jego pytanie.

- Nie było trudno. Wystarczyło iść kilkadziesiąt kroków za tobą. - Uśmiechnął się, po czym podszedł do mnie. - Mogę usiąść obok ciebie?

On jest niemożliwy. Jaki normalny chłopak śledzi dziewczynę, zamiast do niej po ludzku podejść. Jeśli już chciał mi poprzeszkadzać, mógł przyjść tu razem ze mną, a nie skradać się za mną jak jakiś zboczeniec. Choć z drugiej strony pewności też nie mam, że zboczeńcem nie jest.

Westchnęłam, po czym podsunęłam się odrobinę, bo wiedziałam, że nie odpuści, bo jest uparty jak osioł i tak po prostu nie odejdzie. On na ten gest z gracją usiadł obok mnie. Wpatrywałam się w rzekę, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, aby przypadkiem nie zauważył, że jestem skrępowana jego obecnością. Podkuliłam nogi, po czym objęłam kolana ramionami. Marzyłam o kilku chwilach samotności, a z wszystkich ludzi jakich znałam musiał przyjść akurat on.

- Całkiem ładne miejsce. Jak je znalazłaś? - zapytał z ciekawością.

- Przypadkowo. Szłam po prostu drogą i już. Samo się znalazło.

- Wiesz, pewnie myślisz, że jestem jakimś gwałcicielem, czy coś, ale ja przyszedłem tutaj w konkretnym celu. - Wiedziałam. Wiedziałam, że to dopiero wstęp do dłuższej rozmowy. Spojrzałam na niego nie wiedząc, o co tym razem może chodzić. - Yamaguchi mi powiedział, że chcesz mi coś powiedzieć, ale sie wstydzisz. Więc jestem. Tu nikt ci nie będzie przeszkadzał. Ja też obiecuję sie nie odzywać. - Podniósł przy tym dwa złączone palce, jak na przysięgę.

- O co ci chodzi? Yamaguchi sobie z ciebie żartuje, a ty mu wierzysz - roześmiałam się, jak ze słabego dowcipu, choć tak na prawdę pomyślałam: Tadashi, ty zdrajco.

- Nie wierze ci. Od początku, czułem, że chcesz mi coś powiedzieć. - Kei wyglądał na niewzruszonego. - Ale w porządku. Nie to nie. Nie będę naciskał. Jak ci się podobał mecz? - zmienił temat tak szybko, jak go zaczął.

- Niezły.

- Bardzo ogólnikowo powiedziane, ale masz rację. Mógł być lepszy. Widziałaś jak zablokowałem te kilka piłek? - Spojrzał na mnie wyczekująco.

- Nie. Akurat wtedy zamykałam oczy.

- Po co?

- Żeby nie widzieć, czy przeciwnicy zdobyli punt czy nie. Nie wierzyłam, że zatrzymasz blokiem choć jedną z tych piłek.

- Ale za to darłaś się najgłośniej. Jutro na mecz włożę sobie stopery do uszu, aby cie nie słyszeć.

- Jakbyś nie wiedział, właśnie po to przyjechałyśmy. Aby kibicować.

- Jak to było kibicowanie, to ja jestem "Mały Gigant".

"Mały Gigant" był dawnym zawodnikiem Karasuno, a ponad to niezastąpionym asem, choć miał tylko około metra siedemdziesięciu. Słyszałam o nim od Hinaty, który jest jego wielkim fanem.

- "Mały Gigant"? Dobre sobie. Przecież masz prawie metr dziewięćdziesiąt. Ty dla odmiany mógłbyś się nazywać "Ogromny Krasnal".

- Tak? A ty "Głupia i krzykliwa idiotka".

- Dupek! - krzyknęłam i już miałam wstać i stamtąd pójść, kiedy poczułam zaciskającą się dłoń na moim lewym nadgarstku. Odwróciłam się więc, i dodałam - Zostaw mnie! Nie mam zamiaru tutaj zostać, nawet sekundy dłużej!

- Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. To jakoś tak samo...

- Puść mnie, idioto! - krzyknęłam jeszcze mocniej się szarpiąc, lecz on nie ustępował.

- NIE! - Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy Tsukishima pociągną mnie za ten nadgarstek do przodu, by następnie przewrócić mnie na plecy. Sam usiadł na mnie, przytrzymując moje dłonie, które znajdowały sie teraz po obu stronach mojej głowy. Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Teraz nie tylko tyłek mam mokry od rosy, ale również plecy. Co za debil. Ciekawe jak wrócę teraz do tego schroniska, gdzie się zatrzymaliśmy. Myśli, że jak na mnie popatrzy tymi swoimi dużymi, brązowymi oczami, to przestanę być zła. Imbecyl.

- I co narobiłeś, palancie! - Nawet nie próbowałam się szamotać. Jest za silny, jak dla mnie.

- Nie puszczę cię, dopóki sie nie uspokoisz - mówił spokojnym już głosem.

- To miało mnie uspokoić?! Osioł!

- Masz duży zasób słownictwa. - Pochwalił mnie, próbując się uśmiechnąć.

- W przeciwieństwie do ciebie, bałwanie w okularach! Puść mnie, bo będę krzyczeć!

- Już krzyczysz, ale dobra. Jak chcesz.

Puścił niechętnie moje nadgarstki, a następnie trochę się odsunął, choć nadal siedział niedaleko mnie. Również usiadłam, próbując dotknąć dłonią pleców. Całek mokre. Jak nic sie przeziębię.

- Jesteś największym durniem jakiego znam - powiedziałam, próbując się uspokoić.

- Wiem. Wybacz mi. Przyszedłem tu, aby z tobą porozmawiać, a wyszło jak wyszło. Nawet nie dotarłem do sedna sprawy.

- Sedno sprawy? Myślałam, że to co ci powiedział Yamaguchi było sednem sprawy.

On pokręcił głową, nie patrząc na mnie, tylko na rzekę. Zaczynam sie bać tego, co chce mi powiedzieć.

- Nie, to był tylko pretekst. To znaczy, nie całkiem, ale trochę tak.

- Znaczy co?

- No bo wiesz... Cieszę się, że jesteś cheerleaderką i że mogłem z tobą tutaj przyjechać. Jestem wdzięczny Yamaguchiemu, że usiadł z twoja przyjaciółką, a ja ja mogłem usiąść z tobą. Że słuchaliśmy razem muzyki, a przez resztę drogi spałaś na moim ramieniu.

Oczy miałam tak szeroko otwarte, że musiałam kilka razy zamrugać, bo zaczęło mi być zimno w gałki oczne.

- Widziałaś jak zasnęłam. Mogłeś mnie obudzić.

- Nie widziałem. Kiedy wysiadłem z autobusu, sprawdziłem telefon i w galerii miałem to zdjęcie. - Pokazał to samo zdjęcie, które ja również mam. To samo, które zrobiła Akika, jak śpię na jego ramieniu, a on obejmuje mnie w pasie.

- Skąd to masz?

- Nie wiem. Kiedy się obudziłem już tutaj to było. Ale jeśli pozwolisz nie będę usuwał. - Schował telefon z powrotem do kieszeni. Przez cały ten czas siedzieliśmy na mokrej trawie. Przyzwyczaiłam się do wilgoci i nawet mi już przestała przeszkadzać. Teraz wpatrywałam się z zaciekawieniem na Tsukkiego. - Ale wracając do tematu. Ostatnimi czasy bardzo cię... Hmmm... polubiłem.

- Wiem. Jakbyś mnie nie lubił, to nie pomagałbyś mi - wtrąciłam się nieumyślnie.

- Tak, to też. Ale jest jeszcze coś. To znaczy... Nie wiem co mam powiedzieć, bo pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.

- W jakiej sytuacji? Przepraszam, ale jest już trochę późno i mój mózg nie przyswaja niektórych informacji. - Chciałam to wszystko obrócić w żart. Domyślałam się do czego zmierza Kei i trochę, a nawet bardzo, zaczęłam się tego obawiałam. - Powiedz po prostu to, co myślisz. Nie chcę cię poganiać, ale zaczyna być mi zimno - rzekłam, uśmiechając się serdecznie.

- Okej. No więc. Hmmm... Jak by to... - zastanawiał się chwilę. - To może ja to pokażę, to będzie prościej.

- W porządku. Mi bez różnicy - wzruszyłam ramionami, nie mając pojęcia co zdarzy się potem.

Nagle jego twarz znalazła się bardzo blisko mojej. Nie odsunęłam się. Nie potrafiłam tego zrobić. Coś mnie przed tym powstrzymywało. Po chwili odkryłam co. Jego dłonie znalazły się na moich ramionach. Ale i tak nie chciałam stąd uciec. Nasze czoła zetknęły się i spojrzał mi głęboko w oczy. Przemknęło mi nawet przez myśl, że chce coś jeszcze powiedzieć, ale on milczał. Dotknął dłonią mojego prawego policzka. Myślałam, że serce mi zaraz wyskoczy piersi. Nie potrafiłam zebrać myśli. Wszystko ograniczało się do Keia. Po chwili przechylił głowę i dotknął swoimi ustami moich ust. Całował mnie delikatnie jakby bał się, że wyrządzi mi tym krzywdę. Czułam, że to jego pierwszy pocałunek. Ja miałam już to za sobą, lecz tamten chłopak nie mógł się nawet równać z Tsukkim. Chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest taki świetny. Idealny w każdym calu. Objęłam go za szyję, aby przyciągnąć go do siebie jeszcze bliżej. On zdjął dłoń z mojego policzka i objął mnie w talii. Mam nadzieję, że nas nie szukają, bo jak ktoś nam przeszkodzi i chyba go zabiję. Nie wiem, jak długo to trwało. Jak dla mnie minęło parę godzin. Wplotłam palce w jego włosy. Jego kosmyki są takie miękkie. Tak samo jak usta. Czułam, jak jego dłonie głaszczą moje plecy. Mogłabym trwać tak bez końca.

Lecz niestety, wszystko co dobre, szybko sie kończy. Po pewnym czasie Kei odsunął swoją twarz od mojej. Przez cały czas jednak patrzył mi głęboko w oczy. Niezmiennie jednak trwaliśmy w objęciach.

- Przepraszam... - wyszeptał, jakby brakowało mu powietrza. - Ale... bardzo mi się podobasz.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Serce biło mi jeszcze mocniej niż na początku.

- Tsukki... Ja... - Mój mózg zamienił się w budyń. Nie potrafiłam sklecić zdania. Choć i tak nie wiem co powiedzieć. I dodatkowo te piękne brązowe oczy wpatrzone we mnie z niecierpliwieniem.

Nieoczekiwanie, na moje szczęście lub nieszczęście, usłyszałam dźwięk sygnału z komórki Keia. On nie spiesząc się, w ślimaczym tempie i dodatkowo niechętnie, zdjął dłonie z moich pleców, po czym wyprostował się, grzebiąc w kieszeni spodni. Ja również zabrałam ręce, aby nie przeszkadzać mu w rozmowie. Po chwili w ręce trzymał telefon, który nieustannie dzwonił.

- Poczekaj chwilę, muszę odebrać - rzekł zawiedzionym głosem. Westchnął, po czym chcąc nie chcąc nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha. - Słucham.... W lesie... Poszedłem szukać Sakury, bo znowu gdzieś polazła... - mówiąc to mrugnął do mnie, jakby chciał mi przekazać, żebym nie brała tego do siebie, co mówi. Nie mogę uwierzyć, jak łatwo potrafi zmienić ton głosu z delikatnego na obojętny i lekceważący, czyli taki jaki ma zazwyczaj. - Tak, znalazłem ją... Ale po co?... Tak, jesteśmy już w drodze powrotnej...  Ale...  Nie, nic jej nie zrobię...  Tak rozumiem, zaraz będziemy...  Aha...  Taa, okej... - po czym zakończył rozmowę, z czego ja słyszałam tylko urywki. Schował komórkę z powrotem i znowu spojrzał w moje oczy. - Musimy iść, bo zaczną nas szukać. Daichi do mnie dzwonił i powiedział, że mam jak najszybciej się stawić na hali, bo chcą zrobić jakiś krótki trening czy coś. A ja jestem najwyższy w drużynie i mam im robić bloki. Ech... Wolałbym się już położyć, a najchętniej zostałbym z tobą tutaj jeszcze dłuższą chwilę. Ale niestety, tak dobrze nie jest. Chodź. - Jego głos znowu był spokojny i czuły.

Wziął mnie za rękę i pomógł mi wstać. Skierowaliśmy się  w stronę, z której przyszłam. Nie puszczał mojej dłoni oraz nic nie mówił. Może czekał, aż ja coś powiem? Choć nie wyglądał, jakby oczekiwał odpowiedzi, bo przecież o nic nie zapytał. Tylko stwierdził fakty.

Nie mam pojęcia jak długo byliśmy na tej polanie. Minęło może pół godziny, ale był to najcudowniej i najromantyczniej spędzony czas, jaki mogłam sobie wyobrazić. Tak bardzo nie chciałam odchodzić z tego miejsca. Serce bez przerwy łomotało mi w piersi. Ciekawa jestem, o czym teraz myśli Tsukki.


Jak wam sie podoba rozdział. Muszę się przyznać, że nigdy nie pisałam sceny z pocałunkiem, więc nie wiem czy dobrze wyszedł. Mam nadzieję, że się spodobał ^_^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro