Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część I: Zaproszenia, zaproszeni i wielkie plany

Rok później

Siedziałam przy kuchennym stole pijąc kawę. Od zawsze jej nienawidziłam, ale tym razem nie miałam wyboru. Moja ukochana owocowa herbata się skończyła. Tsukishima miał ją kupić jak będzie wracał z planu filmowego, ale oczywiście się spóźnia. Znowu pewnie musiał poprawiać jakąś scenę czy coś. A w sumie kogo to obchodzi. Ja chcę moją herbatę!

Biorąc kolejny łyk tego szatańskiego trunku przeszło mi przez myśl, że jeszcze trochę i będę musiała przestać mówić do niego Tsukishima. W końcu też będę miała tak na nazwisko.

Sakura Tsukishima. Ale to idiotycznie brzmi.

Spoglądałam na widok za ogromnym oknem, które znajdowało się akurat naprzeciw mnie. Mieszkamy teraz we własnym domu przy brzegu morza, więc krajobraz mamy niesamowity. Akurat teraz piękny horyzont i wodę, od której odbijały się promienie. Wszytko nieziemskie, tylko ten napój wstrętny.

Przełknęłam kawę, którą trzymałam chwilę w ustach. Już nie mogę. Wypiłam pół kubka i więcej nie dam rady. Jak on może to pić? Wstałam, po czym skierowałam się w stronę zlewu. Wylałam całą zawartość do ścieków, by następnie wypłukać naczynie z fusów. Teraz będę miała w ustach ten ohydny posmak. Co mnie podkusiło do tak dramatycznego czynu, nie wiem.

Odstawiłam kubek na bok, by po chwili sięgnąć po butelkę z wodą. Kiedy piłam ją łapczywie usłyszałam dźwięk otwieranego zamka. No nareszcie, ile można czekać.

- O, hej – usłyszałam po chwili.

Odstawiłam butelkę i dopiero po chwili się odwróciłam. Niedaleko mnie stał okularnik. Wyglądał jak zawsze o tej porze. Ubrany w jeansy i jakąś koszulkę ze zmęczonym wyrazem twarzy. Nikt mu nie powiedział, że gra w filmie będzie lekka i przyjemna.

Nagle coś dostrzegłam, a raczej wprost przeciwnie, nie zobaczyłam żadnej siatki z zakupami.

- A gdzie herbata?

On zamrugał parę razy przyglądając się mi, po czym ruszył do salonu, który jest połączony z kuchnią.

- A może byś się tak najpierw przywitała, co? - odparł ospałym głosem.

- Hej, gdzie herbata?

Obeszłam stół i ruszyłam w jego stronę. Kei siedział na kanapie i wpatrywał się w wyłączony telewizor. Usiadłam obok niego.

- W kuchni, a jeśli się skończyła to w sklepie – odpowiedział filozoficznie.

Normalnie jak ja go za to kocham.

- O to właśnie chodzi, że jej nie ma i mówiłam ci rano, że jak będziesz wracał to masz kupić.

Przeniósł wzrok z telewizora na mnie.

- Serio? - Zdziwił się jakby dopiero teraz się dowiedział, że Ziemia jest okrągła.

- Tak, serio. Oj dobra, nieważne. - Machnęłam ręką, po czym też zaczęłam gapić się przed siebie.

- Mogłaś pójść sama do sklepu i sobie kupić. Wiesz, że możesz wychodzić z domu kiedy chcesz.

Spojrzałam na blondyna. On również na mnie patrzył z bladym uśmiechem na ustach. Nic nie odpowiedziałam.

- Jest coś na obiad?

Uśmiechnęłam się.

- W kuchni, a jeśli nie znajdziesz to znaczy, że jest w sklepie.

Nawet nie zauważyłam, kiedy objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.

- I widzisz, właśnie za to cię kocham. Ja cię zdenerwuje, ty mnie zdenerwujesz i jest po równo.

Roześmiała się. Miał absolutną rację. Z żadnym chłopakiem nie rozmawiało mi się tak dobrze jak z nim. Nie obraża się o byle co, tylko wymyśla jakąś lepszą ripostę.

- Wiesz, jaki mamy dzisiaj dzień? - zadałam mu pytanie tajemniczym głosem odwracając wzrok na niego.

On na początku nic nie powiedział, tylko zrobił zaskoczoną minę. Pewnie pomimo zmęczenia zaczął intensywnie myśleć.

- Eee... Wszystkiego najlepszego? - Bardziej zapytał niż stwierdził.

- Nie zgadłeś. Przyznaj się po prostu, że zapomniałeś. - Założyłam ręce na piersi.

- Jasne, że nie zapomniałem. - Przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie. Chciał mnie udobruchać, ale on nawet się nie domyśla, że ja wcale nie jestem na niego zła. Specjalnie tak robię, aby częściej mnie przytulał. - Ktoś ma do nas przyjechać, tak?

- Nie – odparłam krótko.

Westchnął z bólem.

- Dobra, masz rację. Nie mam bladego pojęcia, o co ci chodzi.

Uwielbiam, kiedy przyznaje mi rację. Teraz mogę mu z czystym sumieniem powiedzieć.

- Robimy dzisiaj listę gości na ślub i weselę.

Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem, po czym zabrał rękę i się odrobinę ode mnie odsunął.

- Mogłaś od razu powiedzieć, że o to ci chodzi. Pamiętałem o tym od początku. Myślałem, że oprócz tego jest dzisiaj jakiś szczególny dzień - prychnął pod nosem.

Jak ja go uwielbiam za te jego humory. Niby przyznał mi rację, że zapomniał, ale i tak do niego musi należeć ostatnie słowo i teraz chce mi wmówić, że robię z niego debila. Jakby już nim nie był.

- Akurat. Zapomniałeś i tyle, a poza tym sam to powiedziałeś - powiedziałam z uśmiechem, po czym wystawiłam do niego język.

On odwrócił się do mnie plecami i zaczął udawać, że mnie nie słyszy. Ja zaś, aby jeszcze bardziej go zdenerwować, zaczęłam dźgać go palcem w plecy. Początkowo nie reagował, lecz po chwili odwrócił głowę.

- Dobra, niech ci będzie. Przynieś jakąś kartkę. Zrobimy szybko tą listę i może dasz mi wreszcie trochę spokoju.

Uradowana zerwałam się z kanapy zapominając o herbacie, której w dalszym ciągu nie miałam. Pobiegłam go sypialni, w której miałam już przygotowany zeszyt i długopis. Zabrałam potrzebna rzeczy ze stolika, po czym wróciłam szybko do okularnika. Po drodze nawet pośliznęłam się na podłodze, ale nawet na to nie zwróciłam większej uwagi. Po chwili już siedziałam obok niego, by następnie położyć na stoliku przed nim kartkę i narzędzie do pisania.

- Po co mi to? Przecież to ty miałaś pisać - zdziwił się, na co ja się szeroko uśmiechnęłam.

- Ale ty masz ładniejsze pismo. - Naprawdę bardzo ładnie pisze. Na pewno staranniej niż niejedna dziewczyna. - Ty będziesz zapisywać, a ja będę ci dyktować. Może tak być?

Pokręcił zrezygnowany głową biorąc do ręki długopis i pochylając się nad kartką.

- To zemsta, że nie kupiłem tej herbaty, tak? Następnym razem kupię ci ich całą skrzynkę. - Nawet mi to nie przyszło do głowy, ale skoro tak twierdzi to ja nie będę się sprzeciwiała.

Kei po chwili odwrócił głowę i popatrzył na mnie ze znudzeniem.

- Dyktujesz czy nie. Nie mam całego dnia.

- Dobra, nie pośpieszaj mnie - odparłam biorąc jego twarz w dłonie i odwracając ją z powrotem w kierunku kartki.

Zamyśliłam się przez chwilę. Już wcześniej ustaliliśmy, bo mieliśmy na to cały rok, że nie zapraszamy swoich całych rodzin. Żadnych wujków i ciotek.

- To pisz. Po pierwsze, moi rodzice i Sougo.

Tsukishima posłusznie zapisał, po czym znowu odwrócił głowę, gapiąc się na mnie.

- Kto to Sougo?

Uderzyłam go stosunkowo delikatnie w ramię.

- Mój brat, idioto. Przecież już go poznałeś. - Udawałam oburzenie, ale tak naprawdę w duchu się śmiałam.

- Kiedy?

- To ten policjant, który uratował ci życie.

Okularnik zrobił wielkie oczy.

- Okej, w takim razie znam. Dalej.

- Oczywiście twoi rodzice i Akiteru.

Usłyszałam westchnięcie z jego strony. O co mu znowu chodzi? W takim tempie to do jutra nie skończymy.

- Muszą być?

- Tak! Nie gadaj tylko pisz!

Blondyn wszystko napisał, jak mu kazałam.

- Yamaguchi, Daichi, Sugawara, Asahi, Nishinoya, Tanaka, Hinata... - zaczęłam wyliczać.

- Szybciej się nie da? - zapytał z oburzeniem w głosie prostując się znad kartki. - Poza tym, nie za dużo ich?

- Nie. Zapisuj tak jak ci karzę - odpowiedziałam wskazując kartkę. Z wielką niechęcią wrócił do swojej przerwanej czynności. - I Kageyama - dodałam do przerwanego wcześniej monologu. -  Teraz dalej. Kuroo, Kenma, Yaku...

- Ich też?! Po co? - Tak szybko podniósł głowę i krzyknął, że aż się przestraszyła.

- Zamknij się i pisz! - Również mu odkrzyknęłam za to, że tak mnie zaskoczył.

On tylko zmrużył oczy, po czym z powrotem zaczął pisać. Mruczał też pod nosem, dlaczego sam z własnej woli się w to wpakował i jak to się stało, że taki durny pomysł jak ślub wpadł mu do głowy.

Kiedy skończył wypisywać naszych znajomych z dawnej drużyny Nekoma, zaczęłam dyktować kolegów z Fukurodani.

- O nie - powiedział, odkładając długopis na stolik. Rozpoczął przy tym nerwowe kręcenie głową. Wyglądał jakby szatana go opętał.

- O co ci chodzi?

- Bokuto i Kuroo w jednym miejscu? Chcesz, żeby nastąpiła trzecia wolna światowa? To prawie jak koniec świata. Przecież oni są zdolni do wszystkiego. Ty nie widziałaś ich w akcji - mówił tak szybko, że ledwo mogłam go zrozumieć.

- Uspokój się. - Położyłam mu dłoń na ramieniu. - Teraz są dorośli i mają po około dwadzieścia sześć lat. Nic idiotycznego nie wymyślą.  - Czułam się jakbym uspokajała dziecko, które przestraszyło się klauna.

Po moich słowach zobaczyłam lekką ulgę na jego twarzy.

- Dobra, zapiszę ich, ale na twoją odpowiedzialność. Oni na pewno coś wymyślą, ja to wiem - mruczał pod nosem jak chory na umyśle człowiek, ale zrobił tak jak powiedział.

Następnie dopisał jeszcze dawną drużynę Aoba johsai, z czego również nie był zadowolony.

- Znowu zobaczę Oikawę. Za jakie grzechy, ja się pytam - skarżył się, na co przestałam już dawno zwracać uwagę.

Po skończeniu podał mi kartkę, abym ją przeczytała. Szybko ją przejrzałam.

- To chyba wszyscy. Jeśli o kimś zapomnieliśmy, to dopiszemy go później.

Okularnik opadł plecami na oparcie kanapy wyciągając przed siebie swoje długie nogi. Wyglądał na załamanego, przez co znowu zaczął się gapić na czarny ekran telewizora.

- Ten ślub to będzie katastrofa, mówię ci. Mogę to przewidzieć po tej całej liście gości.

Przysunęłam się bliżej niego z uśmiechem, cały czas ściskając w dłoni kartkę.

- I o to chodzi - szepnęłam, na co on przyjrzał mi się uważniej, pewnie czekając na wyjaśnienie. - Nasza cała znajomość nie jest normalna, więc ślub też nie może taki być.

***

~POV Iwaizumi~

Wyszedłem z planu zdjęciowego, by skierować się w stronę, jak ja to nazywam, gabinetu, chociaż ten pokoik wielkości składziku na miotły gabinetem nikt inny by nie nazwał. Będąc już przy odpowiednich drzwiach, przystanąłem by zacząć szukać klucza w kieszeniach spodni. Już po chwili, kiedy tylko go znalazłem, otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do środka zamykając je za sobą.

Z wielkim wysiłkiem usiadłem w końcu przy biurku. Lubię moją pracę, ale bieganie cały dzień po planie filmowym mnie kiedyś wykończy.

Spojrzałem na kopertę, która leżała na blacie. Już wiem, co jest w środku, bo listonosz przyniósł ją jeszcze rano, kiedy dopiero co przyszedłem. Wewnątrz znajduje się zaproszenie na ślub Tsukishimy i Sakury. Niby znam ich osobiście, ale jakoś nie mieliśmy nigdy okazji, aby się spotkać i dłużej pogadać. Z okularnikiem widywaliśmy się zazwyczaj tylko podczas meczy, a z nią to tylko podczas tej akcji przywrócenia jemu pamięci. Było to już pięć lat temu. W życiu bym nie pomyślał, że wezmą ze sobą ślub, a co dopiero, że mnie zaproszą, ale to miłe z ich strony, więc chyba się wybiorę.

- Iwa-chan wszędzie cię szukam - usłyszałem głos, który słyszę aż za często i za długo. Poza tym, kiedy wchodzi do mojego gabinetu nigdy nie puka.

- Czego? - zapytałem odwracając się w jego stronę. Już nawet przestałem go o to upominać, bo on i tak nigdy się nie nauczy.

- Dostałem zaproszenie na ślub Tsukishimy i tej dziewczyny - mówił podekscytowanym głosem wymachując taką samą kopertą jaką i ja mam.

Zatrzasnął za sobą drzwi, po czym przystanął obok mnie. W tym pomieszczeniu jest tylko jedno krzesło, na którym aktualnie ja siedzę, a jest to zamierzone działanie. Jeśli byłoby tu dodatkowe siedzisko to on by na nim usiadł i zostałby dłużej, a tak postoi, nogi go zaczną boleć i sobie pójdzie. Genialne.

- Super, dostaniesz za to order. Tak się składa, że też takie otrzymałem.

Oikawa aż się pobudził.

- To wspaniale! Miałem zaprosić może jakąś dziewczynę, ale jeśli ty idziesz to pójdziemy razem!

- Oszalałeś do reszty, głąbie! - Odepchnąłem go od siebie, bo stał oparty o moje biurko.

Dlaczego musiałem wylądować na jednym planie filmowym akurat z nim. Mogli wybrać jakiegoś innego aktora do głównej roli w tym filmie, w którym ja jestem producentem wykonawczym. Sprawuję nadzór nad tym, aby wszystko funkcjonowało jak należy. Ale z nim nigdy nic normalnie nie funkcjonuje!

- To tylko propozycja, Iwa-chan - odparł, znowu się przysuwając.

- I nie nazywaj mnie Iwa-chan! To było zabawne w Aoba-johsai, ale nie tutaj! Masz do mnie mówić Iwaizumi albo Hajime.

- Dobrze, Iwa-chan.

On albo jest taki głupi, albo udaje. Przez te wszystkie lata naszej znajomości już przestałem widzieć różnice. Choć z drugiej strony dzięki niemu jest tutaj przynajmniej trochę zabawniej, a poza tym przyzwyczaiłem się już do jego obecności.

- Jeszcze coś, bo zajęty jestem w odróżnieniu do niektórych - zwróciłem się do Oikawy mając nadzieję, że sobie pójdzie.

- Tak, bo chciałem się jeszcze zapytać, czy robisz coś po pracy?

- To zależy o co ci tym razem chodzi, Gównokawo.

- Ej, dlaczego tak do mnie mówisz, Iwa-chan? - zapytał głosem pełnym cierpienia. - Przecież sam powiedziałeś...

- Powiedziałem, ale to do ciebie nie dotarło i nadal zdrabniasz moje nazwisko - przerwałem mu. - Dlatego ja też będę cię nazywać tak, jak to robiłem w liceum, Śmieciokawa.

Tooru oderwał się tyłek od biurka i ruszył w stronę drzwi. No nareszcie wyjdzie. Bez słowa otworzył drzwi.

- Ale odpowiadają na twoje pytanie to jestem wolny po pracy. Jeśli chcesz to możemy gdzieś pójść i coś zjeść - powiedziałem.

Chyba ruszyło mnie sumienie, że za bardzo go obraziłem. Jest moim najlepszym przyjacielem tutaj i chociaż wiem, że się nie będzie na mnie dąsać, to i tak nie chciałbym, aby się smucił. Chociaż uwielbiam go obrażać.

On odwrócił się z uśmiechem na twarzy zatrzymując się w progu.

- To poczekam na ciebie, aż skończysz pracę i pójdziemy, Iwa-chan.

Pokręciłem tylko głową uśmiechając się pod nosem, kiedy on zamykał za sobą drzwi. Chyba będę musiał się nareszcie do tego przyzwyczaić.

***

~POV Kuroo~

Właśnie otrzymałem od listonosza kopertę z zaproszeniem na ślub czterookiego i Sakury. Czyli nie jest on taką ciapą jak się początkowo wydawał i potrafi coś osiągnąć.

Siedziałem w  fotelu w studiu czekając aż będzie moja kolej w sesji zdjęciowej. Nadal pracuję jako model i nawet namówiłem do tego również Bokuto. Początkowo mówił, że się nie nadaje, ale kiedy go po raz pierwszy przyprowadziłem, od razu mu się spodobało. Mój fotograf też jest z niego zadowolony, bo twierdzi, że tacy oryginalni ludzie są rozchwytywani. Jak dla mnie to on jest tak samo normalny jak ja.

- Hej, Kuroo, ty też dostałeś zaproszenie? - Bokuto podszedł do mnie, po czym usiadł na znajdującym się niedaleko fotelu. Jego sesja musiała się właśnie skończyć i za chwilę pewnie ja będę musiał iść.

- Jasne, że tak. Takiej imprezy bym nie opuścił.

- Ja też. Bro, myślisz o tym samym co ja?

Wymieniliśmy znaczące spojrzenia.

- Pewnie myślą, że jak jesteśmy starsi to nie mamy dobrych pomysłów, ale okularnik jeszcze nie wie na co się porwał zapraszając nas - powiedziałem, na co Bokuto się zgodził.

- Jak nie, jak tak. Nawet już teraz coś przyszło mi do głowy. Ale będzie super. Muszę wszystko powiedzieć Akaashiemu - zachwycał się mój przyjaciel.

- Wydaje mi się, że całe nasze byłe drużyny dostały zaproszenia, więc jego i Kemnę też zaprosili. Ciekawe, czy Kenma z tej okazji wyjdzie z domu i przyjdzie na ślub?

- To się go zapytaj - stwierdził inteligentnie Bokuto, który już wyjął telefon. - Ja zadzwonię do Akaashiego i mu o wszystkim powiem.

- W sumie racja.

Poszedłem w ślady bro i też wyjąłem komórkę z kieszeni. Wstałem i odszedłem kilka kroków, aby jemu, oraz sobie, nie przeszkadzać w rozmowie.

Wybrałem numer do mojego przyjaciela z dawnego liceum. Po kilku sygnałach odebrał co było rzadkością, bo zazwyczaj telefon gdzieś mu się zapodziewa.

- Tak? - odezwał się zaspanym głosem.

- Nie mów, że niedawno się obudziłeś.

- Niestety się obudziłem. A wszystko przez to, że dzwonisz. Dopiero co się położyłem - marudził do słuchawki Kenma.

- Co ty robiłeś całą noc?

- Grałem.

Dlaczego mnie to nie dziwi. Od liceum chyba mało się zmieniło oprócz tego, że zamiast grać dla przyjemności, teraz gra i jeszcze na tym zarabia, bo pracuje jako profesjonalny tester gier. Mało kiedy wychodzi z domu i jeśli ja go nigdzie nie wyciągnę, to siedziałby w nim całe życie.

- Dostałeś zaproszenie na ślub? - zapytałem zmieniając temat na ten, w którego sprawie dzwonię.

- Bierzesz ślub? Z kim? - Pierwszy raz od dłuższego czasu usłyszałem wielkie zaskoczenie w jego głosie.

- Nie rozumiesz. Tsukishima...

- Z tym okularnikiem?! Kuroo, ty nic mi nie mówiłeś, że jesteś gejem i ci się on podoba. W liceum dziwnie się na niego patrzyłeś, ale żeby aż tak. Co się z tym światem dzieje? - przerwał mi i zaczął wygadywać jakieś głupoty. Chyba na serio jest niewyspany. 

- Kenma, nie ja biorę ślub z Tsukishimą, tylko Sakura! - krzyknąłem do słuchawki, aby się ogarnął.

- A, o to ci chodzi. To przyznam ci się, że kamień z serca mi spadł. - Już sobie wyobrażam jak kładzie sobie rękę na piersi. - Jeśli chodzi o ich zaproszenie to tak, dostałem.

- Idziesz?

- Nie wiem.

- To ja ci mówię, że idziesz, bo ja cię tam zaciągnę siłą. Będzie świetna zabawa, a ty nie będziesz siedział sam w domu. Poza tym prawdopodobnie będzie cała nasza dawne drużyna.

- Dobra, to przyjdę - odparł już normalnym głosem. - A będę mógł nagrać filmik jak Yaku kopie Leva i wrzucić go potem  na Youtube?

- Nie pytaj się mnie, bo już przecież kapitanem nie jestem. Ale filmik z chęcią był obejrzał, jeśli byłbym za bardzo pijany, aby obejrzeć to na żywo. To jak już to ustaliliśmy to mam nadzieję, że się z tego nie wywiniesz.

- Obiecuję, że będę. To do potem - pożegnał się, po czym się rozłączył.

Już nie mogę doczekać się tego ślubu i wesela. Sprawimy, że tej uroczystości nikt nie zapomni.


Witam :-)

Po przerwie wrzucam pierwszą część dodatku, których będzie prawdopodobnie trzy. Mam nadzieję, że się podobał, bo nie jest taki krótki jak zwyczajny rozdział. Kolejny pojawi się, kiedy go napiszę ;-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro