Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 7

Również się wylogowałam, a następnie zamknęłam laptop. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo tęskniłam za tymi rozmowami z Keiem. Niech jeszcze zacznie mnie wyzywać i będzie jak wcześniej. Uśmiechałam się jak głupia. Dobrze, że Eri nie ma w pokoju. Cieszę się, że chociaż przez chwilę mogłam z nim popisać. Chociaż to i tak jest dla nie dziwne. On chyba na serio mnie nie pamięta. Kiedy pojadę po Yamaguchiego, to muszę koniecznie o to go zapytać. Mam jeszcze trochę czasu do jego przyjazdu, to może przejdę się do Enno-chana.

Wstałam z łóżka, położyłam laptop na biurku, po czym wyszłam z pokoju. Na korytarzu co chwila obok mnie przechodzili jacyś ludzie. Pewnie nowi studenci. Wchodzili do pokoi, ciągnąc są sobą ogromne walizki. Inni dla odmiany chodzili bez celu zapewne zwiedzając obiekt, jaki jest akademik.  Dlatego ja wolałam przyjechać wcześniej. Ominął mnie ten cały tłum i mogłam bez tego całego szału zaaklimatyzować się w nowym miejscu.

Szłam prosto, próbując omijać nowych studentów.  Ale ich sie namnożyło. Po chwili byłam już na miejscu. Stanęłam przed pokojem 611, po czym zapukałam. Przypomniała mi się sytuacja z rana. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich ta sama osoba co wcześniej.

- Hej. Jest Chikara? - zapytałam jego współlokatora.

- Nie, niestety go nie ma. Ale jeśli chcesz możesz wejść i na niego poczekać.

- Dzięki, ale nie skorzystam. Nie chcę ci przeszkadzać. - Przecież nie będę z nim siedziała sam na sam. - A jak dawno wyszedł?

- Jakąś godzinę temu - odpowiedział, patrząc na zegarek. - Ale powinien za chwilę wrócić.

Wierzyłam mu na słowo. Znam Enno-chana i wiem, że raczej bez powodu na tak długi okres czasu nie opuszcza swojego pokoju. Pewnie poszedł szukać ustronniejszego miejsca do nauki.

- W porządku. A nie wiesz przypadkiem, gdzie jest? - Dopytywałam się trochę jak jakaś zazdrosna dziewczyna, ale byłam bardzo ciekawa.

- Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem. Wyszedł bez słowa, biorąc tylko komórkę.

Czyli nie poszedł się uczyć. Chyba, że jest w bibliotece.

- Dzięki, bardzo mi pomogłeś. To do zobaczenia - pożegnałam się, po czym ruszyłam w drogę powrotną do swojego pokoju. Nie będę szukać Chikary. Nie będę go w końcu szpiegować. Pójdę do niego znowu, jak odbiorę Yamaguchiego.

***

Siedziałam w pokoju, nie mając nic ciekawszego do roboty. Eri w dalszym ciągu nie wróciła. Ciekawe, gdzie poszła. Co chwilę patrzyłam na komórkę sprawdzając godzinę, leżąc przy tym na łóżku. Jeszcze pół godziny i jadę po Tadashiego. Kiedy tak dłużej o tym pomyślę, to nie załatwiłam jeszcze transportu. Na autobusach nie znam się za bardzo, to samo odnosi się do metra. Taksówka wyniesie mnie majątek, choć stacja kolejowa nie jest przesadnie daleko. W tym wypadku pozostaje mi tylko jedno wyjście. Zadzwonić do mojej ostatniej deski ratunku. Wzięłam komórkę i wybrałam z kontaktów odpowiedni numer. Po trzech sygnałach odezwał się głos.

- Czego. Zajęty jestem.

- Jak zwykle zresztą - powiedziałam z oburzeniem. - Mam do ciebie prośbę.

- Z jakiej to okazji. Urodzin nie masz, a do świąt daleko. - Sougo jak zwykle kipiał dobrocią i pomocą.

- Z tej okazji, że przy okazji patrolu mógłbyś mnie podwieźć na stację. Muszę odebrać Yamaguchiego.

- Kogo? - dopytywał bez zainteresowania. Przewróciłam oczami, nie mając pojęcia, czy on tak na serio czy udaje.

- Yamaguchiego - powtórzyłam. - Jak mieszkałeś jeszcze w prefekturze Miyagi, to on mieszkał w mieszkaniu nad nami.

- Aaa... O Pryszcza ci chodzi.

- Nie nazywaj go tak - oburzyłam się, choć sama czasami tak go nazywam. Muszę  się odzwyczaić i zacząć mówić do niego po imieniu.

- Dobra, dobra. I co z nim.

- Mówiłam ci już. Podwieziesz mnie na stację kolejową, zabierzemy Tadashiego, po czym odwieziesz nas z powrotem do akademika. Zgadzasz się?

- A co ja z tego będę miał? - Co za niewyżyty szczur. Nic za darmo nie zrobi.

- Nie będziesz musiał przebywać z Toshito. Powiem mu, że jesteś mi potrzebny i poproszę go, żeby cię zwolnił z patrolu. W porządku? - Toshito to jego szef, z którym musi codziennie patrolować ulice. Nienawidzi go i uważa, że już byłby lepszy w tej roli. Ja tam nie wiem, bo nie znam tamtego, więc sie nie wypowiadam.

Sougo myślał chwilę, by po chwili oznajmić.

- Dobra, ale tylko dlatego, bo mnie o to poprosiłaś. To o której mam być?

- Za jakieś dwadzieścia minut pod akademikiem. Wiesz którym?

- Czy ja jestem debilem? Jasne, że wiem.

- Dobra. To do zobaczenia.

On nic nie odpowiedział, tylko od razu się rozłączył. Ale przynajmniej mam załatwiony transport. Poczekam jeszcze chwilę i będę mogła wychodzić.

***

Sougo jak zwykle przyjechał punktualnie. Oczywiście radiowozem. Tak często jeżdżę tym środkiem transportu, że czuję się jak prawdziwy przestępca. Usadowiłam się wygodnie na przednim siedzeniu, zapinając pas. Brat od razu ruszył.

- Toshiro nie robił ci wyrzutów, że znowu opuszczasz patrol?

- Nie inaczej niż zazwyczaj - odpowiedział nie spuszczając wzroku z drogi.

- To dobrze. Jakby coś to powiem mu trochę prawdy, a trochę nazmyślam.

Jechaliśmy kilka minut. Bezproblemowo oczywiście, bo kto chciałby narazić sie policji. Wszyscy nas przepuszczali i byli nad wyraz mili na drodze. Czuję się jakbym jechała z obstawą.  Choć w pewnym sensie tak było. Nawet nie zauważyłam, kiedy byliśmy już na miejscu. Wysiadłam, mówiąc Sougo, żeby nigdzie nie odjeżdżał. Różne wykręcał mi numery, więc wolałam dmuchać na zimne.

Pobiegłam na peron, na którym miał wysiadać Yamaguchi. Od czasu do czasu mijałam kogoś z walizką lub torbą. Nie było przesadnie tłoczno, więc pociąg jeszcze nie przyjechał.

Na szczęście nie czekałam bardzo długo. Po jakiś pięciu minutach lokomotywa w końcu przyjechała. W tłumie ludzi, którzy wysiadali z przedziałów dopatrzyłam się mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się na jego widok. Bardzo się za nim stęskniłam. Nie zmienił się prawie w ogóle. Urósł nieznacznie, fryzurę miał tą samą co zawsze,  ale muszę przyznać, że jest jakiś taki przystojniejszy. Niezłe ciacho z niego wyrosło.

Pomachałam do niego, aby mógł zauważyć mnie w tłumie. Po chwili mnie zobaczył. Również się uśmiechną i ruszył w moim kierunku, próbując omijać ludzi chodzących po peronie. Był to śmieszny widok. Wyglądało to tak, jakby Yamaguchi tańczył tango sam ze sobą. Trochę się męczył z tą walizką oraz torbami, które bez przerwy spadały mu z ramienia.

Kiedy w końcu do mnie dotarł, od razu rzuciłam mu się na szyję by mocno go uścisnąć. On nie zważając na bagaż też mnie przytulił. Dopiero po paru chwilach odsunęliśmy się od siebie.

- Wyprzystojniałeś Tadashi - pochwaliłam go.

- Nie żartuj - odparł, biorąc swoje torby z podłogi. - Ja to jeszcze nic. Ty sie bardziej zmieniłaś. Jakbyś do mnie nie machała, to w ogóle bym cię nie poznał.

- Okulary tylko założyłam, a ty wyskakujesz z jakąś wielką zmianą. Chodź, załatwiłam nam podwózkę. - Skinęłam na niego głową, aby szedł za mną.

- Podwózkę? Zarezerwowałaś na mój przyjazd helikopter.

- Widziałeś kiedyś helikopter w Tokio - oburzyłam się, choć bez przerwy się uśmiechałam. - Coś lepszego.

- Nie ma nic lepszego niż helikopter.

- Może i nie ma - przyznałam mu rację, bo nie chciałam mu psuć pierwszego dnia humoru. - Ale jest to jedyny środek transportu, jaki udało mi sie załatwić.

Po paru chwilach dotarliśmy do radiowozu w którym nadal siedział Sougo. Kamień spadł mi z serca. Już myślałam, że mnie wystawił.

- Będziemy jechać radiowozem? - zapytał, kiedy zaczęliśmy zbliżać sie do tego pojazdu.

- Tak, ale jeśli chcesz możesz tłuc się autobusem lub metrem.

- Nie, zapytałem się tylko, bo nigdy nim nie jechałem.

- To teraz masz niepowtarzalną okazję.

 Otworzyłam mu bagażnik, aby mógł do niego wpakować swoje wszystkie bagaże. Kiedy już to zrobił, usiedliśmy razem na tylnym siedzeniu.

- Możesz już jechać - rozkazałam.

- Mam napisane na aucie taksówka, czy co? Cześć Tadashi. Dobrze cię znowu widzieć - zwrócił się do Yamaguchiego.

- Ciebie również Sougo.

Na tym rozmowy się zakończyły. Ruszyliśmy sprzed stacji i zaczęliśmy kierować się w stronę powrotną. Całkiem zapomniałam zapytać go o Tsukishimę, ale widząc jego zmordowaną osobę, nie chcę go jeszcze bardziej męczyć pytaniami. Pewnie jest wykończony podróżą. Zapytam go innym razem. Poza tym nie chcę go pytać przy Sougo. Zaraz rzucałby swoje głupie uwagi. Mam jeszcze dużo czasu, choć trochę mnie ciekawość zżera. 


Rozdział miał pojawić się w poniedziałek, ale jakoś nie mogłam zabrać się do pisania. Tak to jest, kiedy chce się obejrzeć wszystkie konkurencje na olimpiadzie ;-)

Wczoraj ( chociaż mogłabym powiedzieć, że również dzisiaj w nocy) Polscy siatkarze wygrali z Iranem 3-2.  Emocje były ogromne. Myślałam, że padnę na zawał. I ten moment, kiedy jednak było boisko :-)

Odnośnie mojego opowiadania. Mam nadzieję, że Tsukki pojawi się już niedługo. Proszę o skomentowanie, bo chciałabym poznać waszą opinię. Z góry dziękuję ^_^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro