Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 41

~POV Sakura~

Minuty przerodziły się w godziny. Zbliżało się południe, a konkretnie była 11.52. Co chwilę patrzyłam to na komórkę, aby sprawdzić godzinę lub upewnić się, czy przypadkiem nie napisał żadnej wiadomości lub nie zadzwonił, albo wyglądałam przez okno sprawdzając czy nie idzie.

To już przestało być śmieszne. Mam złe przeczucie. Ayako nie ma i Tsukki też zniknął. Łażę po swoim pokoju jakby mnie szatan opętał. Nie mogę usiedzieć na miejscu.

Eri spakowała się i wyjechała na wakacje do domu. Ja też powinnam tak zrobić, ale postanowiłam nigdzie się stąd nie ruszyć, dopóki okularnik nie wróci. Tadashi pewnie myśli tak samo.  A przynajmniej tak mi się wydaje. Nie przychodzi, co oznacza, że nadal leży w łóżku i leczy kaca. Tylko jego w takim stanie mi brakowało. Dobrze, że nie zamykają akademików na wakacje i można w nich mieszkać nawet do następnego roku akademickiego.

Znowu podeszłam do okna. Nic. Pusto, gdyby nie liczyć kilku studentów z walizkami wyjeżdżających do domów.

Usiadłam na łóżku i znowu spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 11.53. Skoro on nie dzwoni, to ja zadzwonię do niego. Myślałam o tym już wcześniej, ale nie chciałam wydać mu się nachalna, gdyby po prostu specjalnie nie odbierał akurat ode mnie.

Wybrałam odpowiedni numer, po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.

Jeden sygnał. Drugi. Trzeci...

Abonent jest czasowo niedostępny - usłyszałam w słuchawce komputerowy głos kobiety.

Kurde, znowu to samo.

Rozejrzałam się po pokoju. Podeszłam do szafy, po czym otworzyłam ją. Tak jak się domyślałam: rzeczy Ayako zniknęły, co oznacza, że się wyprowadziła. A jeśli się nie mylę ubrania Kei'a zostały w pokoju.

Może ona wcale nie ma nic wspólnego z jego zniknięciem. Pewnie pojechała już do siebie, a ja robię wielką aferę. Uwzięłam się na nią przez Tsukishimę.

Zamknęłam szafę, a następnie odwróciłam się i podeszłam znowu do okna.

Najgorsze jest to, że moje przemyślenia wcale nie pomagają mi w odnalezieniu Kei'a. Mogłabym pójść i go poszukać, ale ja nawet nie mam bladego pojęcia, dokąd mógł pójść. Yamaguchi mi nic nie pomoże, bo nic z poprzedniego wieczoru nie pamięta, więc nawet gdyby okularnik do niego dzwonił, to i tak on by o tym zapomniał.

Usiadłam na łóżku, po czym znowu wybrałam numer blondyna. Po paru sygnałach znowu włączyła się poczta głosowa.

Naprawdę się o niego martwię. Muszę się dowiedzieć gdzie on jest, bo oszaleję.

Wybrałam kolejny z kolei numer. Tym razem po dwóch sygnałach odezwał w słuchawce słaby głos:

- Słucham.

- Yamaguchi, czy Tsukishima wrócił już do pokoju? - zapytałam tak szybko, że nie miałam pewności czy on w obecnym stanie mnie zrozumiał.

- Nie, nie ma go. A co? - Mówił tak cicho jakby właśnie umierał. Pewnie kaca ma po raz pierwszy.

- Jajco! - krzyknęłam do telefonu, aby go nieco obudzić, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko cichy jęk. Czyli jeszcze nie doszedł do siebie. - Twojego przyjaciela nie ma, a ty tylko leżysz i nic sobie z tego nie robisz!

- O jejku - odparł lekceważąco. - Nie rozumiem, dlaczego robisz o to takie wielkie halo. Też się martwię o Tsukki'ego, ale zachowujesz się tak jakbyś go nie znała. On zawsze chodzi własnymi ścieżkami.

- Wiem to, ale chodzi własnymi ścieżkami z tobą. Eee, nieważne. - Uspokoiłam się. Krzyk tutaj nie pomoże. - Dzięki za pomoc.

- Do usług - odparł tylko, po czym się rozłączył. Dobrze, że sam to zrobił, bo gdyby tego nie uczynił ja bym to zrobiła. Nie sądziłam, że może być taki upierdliwy po jednym piwie.

Odwracałam telefon w dłoni zastanawiając się co dalej. W głowie mam kompletną pustkę. Oparłam łokcie o kolana, a następnie podparłam czoło o dłonie, w której jednej z nich ściskałam komórkę.

Tsukki, gdzie jesteś? Dlaczego nie odbierasz? Obraź mnie, zwyzywaj, ale daj znak, że żyjesz.

Już wiem, co zrobię. To głupie, szalone, niedorzeczne i nie wiadomo jeszcze jakie, ale jeśli tego nie zrobię, oszaleję do wieczora.

Wyprostowałam się, ścisnęłam komórkę w dłoni, po czym wybrałam numer będący na samym dole listy kontaktów. Jest to osoba do której dzwonię tylko w ekstremalnych okolicznościach. Osoba z mojej czarnej listy. Już wolałabym poprosić o coś szatana niż jego, ale teraz jest specjalna ku temu okazja. 

Przyłożyłam urządzenie do ucha i nasłuchiwałam sygnałów licząc je w myślach. Z jednej strony chcę by odebrał, lecz z drugiej mam ochotę się rozłączyć i nawet nie rozpoczynać rozmowy.

- Czego? - usłyszałam głos po drugiej stronie. O kurde, nie byłam jeszcze gotowa.

- Eee... - próbowałam wymyślić coś na rozpoczęcie rozmowy.

- Powiesz coś więcej, bo czasu nie mam. - Czyli jak zawsze. Dupek jeden.

- Co u ciebie? - zapytałam na luzie, aby się nie zorientował, że coś chcę.

- Dobra, nie mam czasu na pierdoły. Przejdź od razu do sedna. Czego chcesz?

Czyli trzeba było walnąć prosto z mostu. Po co ja w ogóle się z nim tak delikatnie obchodzę.

- Musisz mi pomóc - zażądałam.

- Tego się domyślam i dlatego zapytałem czego chcesz.

Zastanowiłam się przez chwilę. Czego ja w ogóle od niego oczekuję?

- Musisz mi pomóc kogoś znaleźć - odparłam z wahaniem.

- A co ja jestem. Centralne biuro śledcze? - oburzył się.

- Ale w policji pracujesz i masz jakieś wtyki - powiedziałam błagalnym głosem.

- Siostra, nie denerwuj mnie. A kto ci zaginął, co? - Słychać było, że nie ma ochoty mi pomagać, ale musiałam spróbować.

- Kolega - odrzekłam krótko.

- Co? Dla jakiegoś twojego kolegi mam cały aparat śledczy uruchamiać. Oszalałaś już do reszty. Yandere jesteś, czy co? Ja nie mam czasu. Pewnie zaraz wróci, a ty w histerie wpadasz. Muszę już kończyć...

- Ale to jest bardzo ważne. Jestem stuprocentowo pewna, że za tym stoi gang, którego tak szukasz. - Musiałam to powiedzieć. Tak naprawdę nie byłam do tego przekonana, ale  jeśli tylko tak Sougo ma mi pomóc, to muszę spróbować.

- Mów dalej - powiedział z zaciekawieniem, po chwili zastanowienia.

- To nie jest rozmowa na telefon. Wpadnę do ciebie na komisariat i wszystko opowiem.

- A jak długo go nie ma? - zapytał, co oznaczało, że zaczął wciągać się w tą sprawę.

- Ostatnio widziałam go wczoraj po południu - odparłam zgodnie z prawdą.

- To trochę za krótko, aby już zacząć go szukać. Ale na komisariat przyjść możesz. A, i przynieś jego zdjęcie, dla rozpoznania - dodał.

- Jesteś super, wiesz? - rzekłam szczęśliwa, że przystanął na moją propozycję i może nawet mi pomoże.

- Nie myśl, że robię to dla ciebie. Jeśli twoje domysły są słuszne, złapię jeden z najbardziej nieuchwytnych gangów w Tokio i awans mam murowany. Jeśli sobie robisz ze mnie jaja, lepiej już możesz zacząć pakować się na wyprowadzkę z Japonii. - Wiem, że nie żartuję, ale w tym przypadku, ja też nie żartowałam. - A jeszcze tak z ciekawości. Co niby ma wspólnego twój kolega z gangiem?

- To już dłuższa historia. Zaraz u ciebie będę to wszystkiego po kolei się dowiesz.

- Jak tam uważasz. Do do zobaczenia.

- Do zobaczenie - pożegnałam się, po czym się rozłączyłam.

W tym wszystkim niczego nie byłam pewna, ale jeśli mam znaleźć Tsukki'ego, to muszę zaryzykować. Nawet, jeśli zrobię z siebie idiotkę.


Witam :-)

Wiem, że rozdział miał być w niedzielę, ale tak już komuś odpisałam, miałam problem z internetem i tak szczerze, to nadal go mam. Nie będę miała internetu prawdopodobnie jeszcze do czwartku :'-( Dlatego rozdział  publikowany trochę na szybko, ale mam nadzieję, że błędów nie ma :-)

Kolejny rozdział postaram się dodać jednak w niedzielę, aby tym razem było regularnie.

Do zobaczenia za dwa dni ^_^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro