Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 40

~ POV Kei ~

Powoli odzyskiwałem świadomość. Głowa bolała mnie okropnie, przez co wcale nie miałem ochoty otwierać oczu. Postanowiłem jednak powoli uchylić jedną powiekę. To i tak nic mi nie dało, ponieważ w pomieszczeniu gdzie byłym, panowały egipskie ciemności. Jedyne co zauważyłem, to szpara pomiędzy drzwiami a podłogą, która znajdowała się naprzeciwko mnie i było spod niej widać pasek światła, co oznacz, że w pomieszczeniu obok pali się światło.

Leżałem na podłodze, co poczułem od razu. Głowa w tym momencie to mój najmniejszy problem, bo bolało mnie całe ciało. Próbowałem się ruszyć, ale nie było to łatwe. Miałem związane kostki oraz nadgarstki, które miałem za plecami. Czułem się jak worek z ziemniakami rzucony do piwnicy. Choć tej opcji nie wykluczam, bo prawdopodobnie jestem w piwnicy.

Czuć było w powietrzu paskudny zapach stęchlizny, co znaczyło tylko, że rzadko kiedy dochodzi tutaj świeże powietrze.

Ogarnęła mnie panika i specjalnie tego nie ukrywałem. Kiedy tylko się ocknąłem nie zdawałem sobie z niczego sprawy i nawet nie pamiętałem jak tu trafiłem, ale teraz, po paru chwilach wiem, że trafiłem w niezłe tarapaty.

Tak, boję się. Pierwszy raz bardzo się boję. Co oni ze mną zrobią? Ja tylko żartowałem z tymi organami.

Łzy zebrały mi się pod powiekami. Nie mogę się rozpłakać. Muszę zachować choć  odrobinę godności.

Próbowałem się ruszyć, ale każdy ruch sprawiał mi ogromny ból. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Dlaczego coś takiego przytrafia się akurat mi? Zacisnąłem zęby i spróbowałem jakoś wyswobodzić ręce.

Nic z tego. Więzy są dosyć dobrze zawiązane i bez niczego ostrego mi się to nie uda.

Tak bardzo chciałbym być teraz w swoim ciepłym i miękkim łóżku. Nawet nie marzę o pokoju w mieszkaniu Akiteru, ale chociaż o normalnym posłaniu w akademiku. Obudzić się przez promienie słońca, które padają przez żaluzje, wyciągnąć się i zobaczyć w łóżku obok śpiącego, i przy tej okazji śliniącego poduszkę, Yamaguchi'ego. Pójść na śniadanie i zobaczyć Sakurę. Może nawet się z nią pokłócić. Tak jak za dawnych czasów w Karasuno.

Głowa zaczęła mnie boleć coraz bardziej, a coraz więcej myśli i informacji zaczęło do niej wpadać, jakby coś, co było zamrożone w moim umyśle, zaczęło topnieć. Jęknąłem cicho nie mogąc wytrzymać tego cierpienia.

Nagle usłyszałem jak zamek w drzwiach wydaje charakterystyczne odgłosy. Po chwili drzwi się otworzyły, przez co nienaoliwione zawiasy zaczęły skrzypieć. Do pomieszczenia wpadło światło. Musiałem mrużyć oczy, abym mógł się przyzwyczaić do rozświetlonego pomieszczenia. Oczywiście po paru chwilach do środka ktoś wszedł. A w zasadzie dwie osoby. Poznałem to po odgłosach kroków, których ewidentnie było dwa.

- To on? - zapytał jakiś mężczyzna. Miał potężny głos, choć jego samego nie widziałem.

- Tak. Jak zawsze jesteś niezawodny. Jesteś pewien, że nikt tego nie widział? - Osobę, do której należały te słowa poznałem od razu. Nie musiałem nawet wysilać umysłu, który w tym momencie i tak nie był w najlepszej formie.

- Na pewno. Sam wlazł w jakąś opuszczoną uliczkę. Wygląda na takiego mądralę, a wychodzi na to, że niezły z niego kretyn. - Usłyszałem ich śmiech. Jeszcze bardziej zacisnąłem zęby. Nie mogę dać się wyprowadzić z równowagi.

Znowu doszły do moich uszu odgłosy kroków. Te dwie osoby podeszły bliżej. Otworzyłem powoli oczy. Pierwsze co zobaczyłem, to dwie pary butów: jedne męskie oraz, stojące obok tuż za nim, damskie.

Mężczyzna podszedł bardzo blisko mnie, po czym przykucnął na jedno kolano. Poczułem jak swoją  dłonią objął najpierw moją szyję, a następnie przesuwa ją pod moją brodę.  Serce biło mi strasznie szybko. Bałem się, że zaraz wyskoczy mi z piersi.

Nieoczekiwanie przesunął moją twarz ku górze, jakby chciał mi się lepiej przyjrzeć. To tylko spotęgowało mój ból głowy. Tyle informacji mi się przez nią przewijało, że obawiałem się, że mogę w każdej chwili zemdleć, czego bym nie chciał. Gdybym pozostał nieprzytomny nie mógłbym nawet w najmniejszym stopniu się bronić przed tym, co na mnie szykują, bo nie sądzę, aby zostawili mnie tutaj do końca życia. Którego nie wiadomo, ile mi zostało.

- No patrz na niego. Poryczał się. Nie wierzę, że umawiałaś się z tym frajerem. - Jego zachrypnięty głos docierał do moich uszu w zwolnionym tempie.

Teraz nic mnie już nie obchodziło. Ani ten obleśny facet śmiejący się ze mnie prosto w twarz, ani moja domniemana dziewczyna Ayako, która przyglądała się temu spokojnie z lekkim uśmiechem na twarzy i założonymi rękoma na piersi.

Modliłem się w duchu, a po moim policzku pociekła jedna łza. To kara za moje postępowanie. Za to jaki byłem w Karasuno. Mogłem chociaż starać się być milszy. Nie musiałem obrażać Yamaguchi'ego na każdym kroku. Przecież był i nadal jest moim najlepszym przyjacielem. Bez niego byłbym taki samotny. No i jeszcze Sakura.

Skrzywiłem się, kiedy moja głowa bezwładnie opadła z powrotem na podłogę. Zamknąłem znowu oczy, aby skupić się na wspomnieniach. Cieszę się, że w końcu do mnie wróciły. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.

Nie słuchałem, o czym rozmawia Ayako z tamtym facetem. Do moich uszu docierały tylko urywki słów oraz ich śmiech.

Czy mnie zabiją i pozbędą się ciała? Możliwe. Oczywiście, że nie chciałbym tak skończyć. Chociaż się do tego nie przyznawałem, chciałbym kiedyś założyć rodzinę. Mieć syna, którego mógłbym nauczyć grać w siatkówkę. Może też zostały środkowym w drużynie. Teraz jednak muszę porzucić te myśli. Nie wiem, czy doczekam jutra.

Mocniej zacisnąłem powieki, aby spod nich nie wydostała się już żadna łza. Muszę skupić się na tych wszystkich wspomnieniach, które zostały mi odebrane w czasie wypadku. Kiedy spotkałem Sakurę po raz pierwszy na żywo, a nie przez internet. To było na korytarzu i patrzyła się na mnie morderczym wzrokiem. Od razu wiedziałem, że się dogadamy.

Nagle poczułem silne kopnięcie w brzuch. Jęknąłem cicho, po czym zgiąłem się w pół. Potem kolejne i kolejne. Tak, to kara. Mogłem docenić to co mam. Teraz pozostałem z niczym.

Kolejne wspomnienie ujrzałem pod zamkniętymi powiekami. Uderzyłem ją piłką. Potem ona uderzyła mnie, choć to ja o to prosiłem. Miała niezły zamach jak na dziewczynę.

Albo to jej urocze zażenowanie, kiedy musiała chodzić w stroju cheerleaderki.

Lub podczas treningu, kiedy tamte dziewczyny uwzięły się na nią. Uciekła, a ja poszedłem za nią. Siedziała na chodniku cała przemoczona, bo padał deszcz. Odprowadziłem ją do domu. Czułem się wtedy... wspaniale. Jakbym był w końcu komuś potrzebny.

Czy też wtedy, kiedy zwichnęła kostkę, bo tamta krowa podstawiła jej nogę. Nie mogłem już na to patrzeć, więc musiałem jej pomóc. Potem niosłem ją na barana do szpitala. Dobrze, że był niedaleko.

Tak bardzo chciałbym wrócić do tamtych chwil. Wydają się one teraz takie odległe, choć minęło od nich trzy lata.

Facet w końcu mnie zostawił i przestał mnie kopać. Czułem się tak, jakbym był bliski śmierci. Nie mogłem załapać oddechu, a spod powiek, choć były zamknięte, pociekły łzy.

Pewnie nikt mnie nie szuka. Akiteru wyjechał, Yamaguchi'ego zbyłem, a Sakura... Tylko ona mi pozostała, ale pewnie myśli, że mam ją gdzieś. Dlaczego akurat tak musiała wyglądać nasza ostatnia rozmowa.

Chciałem ją wtedy pocałować, ale... to było za trudne. Już wtedy czułem, że jest wyjątkowa, choć nie pamiętałem tych wszystkich chwil z Karasuno. I tak wyszło, że obróciłem to w żart. Ją to nie śmieszyło. Mnie w sumie też.

Słyszałem odgłosy kroków, które zmierzają w stronę drzwi, ale nie zamyka ich za sobą. Myślę, że to znaczy, że zaraz wróci. Pewnie po coś poszedł. Coś, co pomoże mu się ze mną rozprawić.

Czyli tak skończę swój żywot. Nie doszłoby do tego, gdybym się inaczej zachował tamtego dnia, kiedy chciałem wyznać jej miłość. Dałem jej wisiorek z zawieszką w kształcie połówki serca. Ona wykrzyczała, że mnie nie kocha.

Na to wspomnienie znowu poczułem ból w sercu, może nawet mocniejszy niż ten fizyczny. Gdybym wtedy nie odszedł trzaskając drzwiami, tylko został, przytulił ją i porozmawiał z nią, nie odjechałaby i nic takiego nie miałoby miejsca. Nie powinienem mieć do nikogo pretensji, tylko i wyłącznie do siebie.

Cieszę się, że ją poznałem i pokochałem. Szkoda tylko, że nie mogę jej już tego powiedzieć.

Przepraszam. Wybacz mi, że byłem takim egoistą.


Rozdział bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że wam też. Byłabym też ogromnie  wdzięczna gdybyście szczerze napisali, co o nim sądzicie ;-)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro