Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 38

Po krótkim spacerze po Tokio postanowiłam nie robić z siebie ofiary i wrócić do akademika. Ayako nigdzie nie było widać, co mnie podniosło na duchu i jednocześnie uszczęśliwiło, że nie muszę się na nią na razie patrzeć, co szczerze nie za bardzo mi odpowiada. 

Wróciłam do swojego pokoju. Tym razem drzwi były zamknięte, więc nie obyło się bez poszukiwania klucza. Na szczęście wyczułam go od razu w kieszeni spodni. Gdybym go przez przypadek zgubiła, to chyba doszczętnie bym  się załamała.

Chociaż jak tak o tym pomyślę, jakbym zapodziała klucz i nie miałabym gdzie spać, pewnie poszłabym do pokoju Yamaguchi'ego i Tsukki'ego. Spałabym na podłodze, ale już lepsze to niż nocowanie na korytarzu. Rozumiem, że byłaby wtedy niezła afera wśród opiekunów akademika, bo jak może dziewczyna spać w jednym pokoju z chłopakami. Chyba, że jeden z nich to piegowaty przyjaciel młodej damy, a drugi to upierdliwy okularnik, co zachowuje się jak jakaś stara baba w trakcie menopauzy.

A tak w ogóle to ciekawe, czy wrócił już do pokoju. Już zaczyna się ściemniać, ale na ulicach tak ruchliwego miasta na pewno są jeszcze tłumy osób, które albo idą na imprezę, albo wracają z pracy.

Weszłam do pokoju. Zapaliłam światło, bo wewnątrz panowały egipskie ciemności. Eri znowu nie ma. Ona to ma bogate życie towarzyskie, nie to co ja. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym rzuciłam klucze na swoje biurko. Dopiero, kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że jakaś kartka leży na blacie. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam. Przyjaciółka informuje mnie, że z okazji zdania sesji, idzie ze znajomymi z kierunku na całonocną imprezę i dodaje, żebym się nie martwiła.

Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Każdy świetnie się bawi, a ja tkwię sama w pokoju. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę - powiedziałam głośno.

Po chwili ktoś nacisną klamkę. Przez uchylone drzwi zajrzała uśmiechnięta twarz Yamaguchi'ego. 

- Hej. Mogę? - zapytał, choć nie czekając na odpowiedź, wszedł. To po co się w ogóle pytał?

- Wchodź - odparłam wzruszając ramionami. - Jak było na spotkaniu po latach?

Tadashi zadowolony jak rzadko kiedy, wszedł, zamykając drzwi, po czym skierował się w moim kierunku, by następnie usiąść na łóżku. Uczyniłam to samo, siadając obok niego.

- Świetnie. Było całkiem miło zobaczyć wszystkich po... - Zamyślił się przez chwilę, by w końcu rzec: - Paru miesiącach. - Znowu się roześmiał. Czy on coś pił? Niby nic nie wyczuwam, ale zamiast pić, może coś brał.

Nie, Sugawara - senpai by mu nie pozwolił.

- Ale szkoda, że ciebie nie było. - Jego uśmiech nieco przygasł, ale i tak w jego oczach widziałam płomyczki radości.

- Coś mi wypadło.

- Akurat. Mnie nie oszukasz. Wiem, że chodzi o Tsukki'ego. Głupi nie jestem. - Nadął policzki jak urażona dziewczynka. 

- A propos Kei'a. - Częściowo chciałam zmienić temat. - Wrócił już do pokoju?

Yamaguchi spojrzał na mnie niewyraźnym wzrokiem.

- Właśnie stamtąd wracam. Nie zastałem go i dlatego przyszedłem tutaj.

- Po co? Trzeba było zostać i na niego zaczekać. - Coraz bardziej dziwiło mnie to jego niecodzienne zachowanie.

- Bałem się - wyszeptał tak cicho, że ledwo mogłem go usłyszeć.

- Czego?

- Muszę ci się do czegoś przyznać - odparł przybliżając się do mnie jeszcze bardziej.

- Coś ty znowu zrobił - powiedziałam bardziej sama do siebie niż do niego, bo czułam, że on i tak wszystko puszcza mimo uszu.

- Upiłem się - wyszeptał mi do ucha.

Prawie wybuchnęłam śmiechem. Nawet z tak małej odległości jaka nas dzieliła, prawie nic nie czułam.

- Czym? Piccolo? - rzuciłam, starając się, aby nie zaśmiać mu się w twarz.

Przyglądał mi się intensywnie, jakbym to ja miała mu odpowiedzieć.

- Nie. Piwem.

- Ile wypiłeś? - Nie wierzyłam mu. On nigdy nie pił i nie sądzę, aby teraz to zrobił.

 - Pół puszki.

Parsknęłam śmiechem. Już nie mogłam się wytrzymać. On sobie jaja robi, czy co.

- Serio? Jak ty po takiej dawce alkoholu trafiłeś do swojego pokoju, co? - zapytałam z ironią.

- Daichi mnie przyniósł pod właściwe drzwi. - Nie wiedziałam czy żartuje, czy on tak naprawdę. Ale sądząc, po jego poważnej minie wydaje mi się, że on mówi poważnie.

- Jak to, przyniósł?

- Normalnie, na barana - mówiąc to, wzruszył ramionami.

- Jesteś nienormalny - odrzekłam przyjacielsko szturchając go w bok. - W takim razie, jak trafiłeś do mnie?

- Jakoś powoli mi się udało, ale czułem się jakbym wspinał się na Mount Everest.

Roześmiałam się, bo jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Przyjrzałam mu się. Kołysał się na boki, a oczy miał lekko przymknięte. Lepiej odprowadzę go do siebie, bo jeszcze zaśnie u mnie.

- Chodź himalaisto - powiedziałam wstając żwawo. - Odprowadzę cię do pokoju.

Tadashi powoli wstał. Jego pokłady energii chyba się wyczerpują, bo po jego roześmianej twarzy nie ma śladu. Wyszliśmy bez pośpiechu z pomieszczenia na korytarz, zamknęłam drzwi na klucz, który następnie wsadziłam z powrotem do kieszeni, po czym skierowaliśmy się korytarzem do schodów, które miały nas zaprowadzić na odpowiednie piętro. Mój towarzysz nie był zbyt rozmowny, bo teraz pewnie myślał tylko o tym, aby się położyć  i zasnąć. Biedak. Raz chciał zaszaleć i od razu widzę go w takim stanie.

Będąc już przed odpowiednimi drzwiami zapytałam przyjaciela o klucz. Zaczął przetrząsać powoli kieszenie, przez co ja musiałam cierpliwie czekać. Mam tylko nadzieję, że on tak samo jak ja znajdzie go i nie będziemy mieć kolejnego problemu.

Na szczęście po chwili znalazł upragniony przedmiot, który ku mojemu zdziwieniu znalazł w prawym bucie. Zapytany, dlaczego akurat tam, odparł:

- Bałem się, że go zgubię, więc tam go schowałem, tylko potem o tym zapomniałem.

Pokręciłam głową, po czym zabrałam mu klucz i sama otworzyłam drzwi. On pewnie nie mógłby trafić do zamka. Przepuściłam go pierwsza, aby przypadkiem nie zasnął na korytarzu. Z facetami to gorzej niż z dziećmi. Zaświeciłam światło. Tadashi od razu rzucił się na łóżko w kompletnym ubraniu.

Chciałam już wyjść, bo przecież miałam tylko go przyprowadzić, gdy usłyszałam zaspany głos przyjaciela:

- Zostań na noc tutaj. Boję się ciemności.

Co on ma z tą ciemnością. Przecież nigdy się jej nie obawiał. Za dużo alkoholu jak na jeden raz.

- Zostawię ci włączone światło - odpowiedziałam kładąc rękę na klamce.

- Ale na zewnątrz jest ciemno. Zostań - powiedział błagalnym głosem, leżąc na brzuchu bez ruchu.

Wzniosłam oczy ku sufitowi.

- Dobra, ale jak Tsukishima w nocy wróci i nas tak zobaczy, to ty będziesz się tłumaczyć.

Podeszłam do łóżka na którym leżał, trochę go podsunęłam w stronę ściany, aby zrobić sobie miejsce, bo przecież on się sam nie ruszy, po czym położyłam się na lewym boku. Nie była jeszcze późna godzina, ale skoro i tak nie mam odpowiedniej osoby do rozmów, bo mam tylko pijanego Yamaguchi'ego, postanowiłam choć raz wcześniej pójść spać. Swój pokój zamknęłam, więc nie ma przeciwwskazań.  Nocowałam u niego wiele razy w dzieciństwie, więc podczas snu nie powinien mi przeszkadzać.

- Dobranoc - rzekłam cicho, ale nikt mi nie odpowiedział. Tadashi już zasnął.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro