Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 37

Ten mój pośpiech zmienił się w to, że usiadłam na ławce niedaleko akademika. Musiałam choć trochę ochłonąć, a zamiast tego z minuty na minutę coraz więcej informacji zaczynało do mnie docierać. Ayako prawdopodobnie należała do gangu i teraz podobno mści się na Tsukkim. Tylko w jaki sposób? Przecież nic mu nie jest, chodzi normalnie na zajęcia i na swoje sesje zdjęciowe. Musiało być w tym coś więcej, coś czego ja jeszcze się nie domyślałam.

Podniosłam wzrok, który miałam utkwiony w chodniku, po czym rozejrzałam się. Pierwsze, co przykuło moją uwagę była Ayako wychodząca z akademika. To znaczy, że zaraz po tym jak odeszłam od drzwi, ona zakończyła rozmowę. Czyli ulotniłam się w samą porę. Na szczęście. Nie mam pojęcia, co siedzi w jej głowie, ale skoro nie wahała się do uderzenia mnie deską, to nie chcę się nawet domyślać, do czego jeszcze jest zdolna.

Szatynka, kiedy tylko mnie zobaczyła, swoje kroki skierowała prosto w moim kierunku. Czego może ode mnie chcieć? Mogłabym pomyśleć, że nawet się do mnie nie odezwie, gdyby nie to, że patrzyła nieustannie na moją osobę. Przyznam się, że trochę mnie to zaniepokoiło. Miałam jeszcze nadzieję, że niespodziewanie zjawi się tutaj Tsukishima, Yamaguchi, albo ktokolwiek kogo znam. Niestety, nic takiego się nie stało.

Po paru sekundach znienawidzona przeze mnie osoba stała już obok ławki, przy której siedziałam. Starałam zachowywać się jak zwykle, choć wychodziło mi to marnie.

- Hej, wszystko gra? - zapytała z udawaną i przesłodzona troską w głosie. Tylko jedna odpowiedź przychodziła mi w tym momencie do głowy: "Wszystko by grało, gdybyś się nigdy nie urodziła".

- Tak, dlaczego pytasz? - Starałam się, aby mój głos był obojętny. Spojrzałam na nią po raz pierwszy, odkąd przystanęła. Jej twarz wyglądała jak zwykle. Idealnie wykonany makijaż i pięknie ułożone włosy. W życiu bym nie pomyślała, że może należeć do tak niebezpiecznej organizacji, gdybym sama nie usłyszała tego na własne uszy. Ta dziewczęca twarz może niejednego zmylić.

- Wyglądasz jakoś tak... inaczej. Na pewno dobrze się czujesz? Może powinnaś iść do lekarza? - "Sama idź do lekarza!", chciałam jej odpowiedzieć, ale zabrakło mi odwagi.

- Tak, wszystko okej. Po prostu jestem zmęczona. Miałam ciężki dzień - odparłam najbardziej wymijająco, jak tylko potrafiłam na ten moment wymyślić. Co ją tak wzięło? Przecież odkąd się wprowadziła nie zamieniła ze mną nawet dwóch zdań. Zawsze mijałyśmy się bez słowa, a teraz sama z siebie do mnie podchodzi. To mi się nie podoba.

- Rozumiem. - Uśmiechnęła się od ucha do ucha, co świadczy o tym, że musiała poświęcić długie godziny na  ćwiczeniu takiego perfekcyjnego wyrazu twarzy. - Byłaś pewnie na tym meczu, na którym grał dzisiaj Tsukki z przyjaciółmi.

Wyglądała jak niewinna i radosna księżniczka, ale czułam jak wewnątrz niej skrywa się zła królowa, która tylko czeka, aby potruć swoich poddanych. Ten chichot w jej wydaniu wydał mi się  diaboliczny, przez co miałam ochotę uciec stąd jak najdalej. Poza tym wypowiedziała te słowa, jakby domyślała się, że znam jej prawdziwą naturę i wiedziała, że podsłuchiwałam jej niedawną  rozmową. Mam tylko nadzieję, że to moje przewidzenia.

- Tak byłam, ale szybko wyszłam, bo był to raczej nudny mecz - rzekłam chłodno, aby dać jej do zrozumienia, że chcę zakończyć rozmowę.

Ona jednak nie zrozumiała mojej aluzji, albo tylko udawała, bo znowu się uśmiechnęła nie mając najmniejszego zamiaru mnie opuszczać.

- Pewnie tak tylko mówisz - odparła nieustannie się na mnie gapiąc. - Jesteś pewnie szczęśliwa, że znowu spotkałaś i rozmawiałaś z Tsukkim.

Na początku jej słowa nie zrobiły na mnie wrażenia, dopiero po chwili dotarło do mnie to, co powiedziała. Skąd ona wie, że z nim rozmawiałam? Jej głos był taki pewny siebie, jakby była o tym fakcie przekonana.

- Dlaczego sądzisz, że z nim rozmawiałam? - zapytałam ciekawa odpowiedzi. Jej wyraz twarzy się nie zmienił, lecz jej oczy błysnęły złowieszczo przeszywając mnie na wylot. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo po tym czego się o niej dowiedziałam, kompletnie zmieniło się moje podejście do niej.  

Po chwili jednak znowu odparła z życzliwością.

- Domyślam się. Przecież dawno się nie widzieliście, więc sądzę, że się do ciebie odzywał. - Mówiąc to wzruszyła ramionami, jakby to co powiedziała wcześniej nie było już taką oczywistością.  

- Nie rozmawiałam z nim długo. Tylko się z przywitałam. - Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Postanowiłam więc, że jeśli ona nie chce sobie iść, to ja ją opuszczę. - Wybacz, ale przypomniałam sobie o czymś.

Wstałam pośpiesznie z ławki, po czym odeszłam od niej parę kroków.

- W porządku. A dokąd idziesz? Może cię odprowadzę. - Była zdziwiona moją reakcją, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie.

- Nie, nie trzeba. - Pokręciłam głową w geście odmowy. - Ale dzięki za propozycję - dodałam pośpiesznie, żeby się nie zorientowała, że chcę się stąd jak najszybciej ulotnić.  - To do zobaczenie potem. - Pożegnałam się, choć miałam nadzieję, że to potem nie nastąpi szybko, a najlepiej wcale.

Odwróciłam się i zaczęłam iść wolnym krokiem przed siebie. Nie miałam kompletnie pojęcia dokąd zmierzam, ale jak najdalej od niej. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie iść po kryjomu za mną, aby się dowiedzieć gdzie się kieruję, bo ja sama jeszcze o tym nie wiedziałam. Bałam się nawet odwrócić, bo obawiam się, że jeśli to zrobię, to ona znowu mnie czymś z zaskoczenia uderzy.  Wiem, że to już lekka paranoja, ale pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.

Szłam jeszcze tak chwilę cały czas przez siebie, aż krajobraz wokół mnie się nieco zmienił. Zamiast drzew, które otaczały akademik, teraz widziałam otaczające mnie najróżniejsze sklepy i butiki. W końcu postanowiłam się zatrzymać, po czym odwróciłam się. Nie licząc normalnych przechodniów, wszystko było w porządku. Odetchnęłam głęboko. Wykorzystując chwilę, że żaden znajomy nie zjawił się w najmniej oczekiwanym momencie, wyjęłam komórkę z kieszeni. Muszę jak najszybciej do kogoś zadzwonić. Tylko do kogo w pierwszej kolejności?

Rozejrzałam się, po czym ruszyłam w kierunku mniej uczęszczanej ścieżki. Nie chce, aby ktoś podsłuchał moją rozmowę, a poza tym nie chcę przeszkadzać przechodniom.

Będąc już na miejscu, oparłam się o ścianę. Komórkę trzymałam przed sobą i wpatrywałam się na nią intensywnie, jakby to ona miała mi udzielić odpowiedzi na pytanie.

Prychnęłam pod nosem, po czym odblokowałam ją i wybrałam ostatnio rzadko używany numer. Sądzę, że on będzie tym najbardziej zainteresowany. Postanowiłam zadzwonić do Tsukishimy. Numer, który miałam w liceum był już nieaktualny, więc postanowiłam zawczasu otrzymać jego nowy, więc bez wiedzy Kei'a wyciągnęłam numer od Yamaguchi'ego. Tsukki i tak się o tym dowiedział, ale było mu z tego powodu wszystko jedno, tylko mnie uprzedził, żebym do niego nie dzwoniła co chwilę, bo mi "nogi z dupy powyrywa". Tak to dosłownie ujął.

Teraz akurat mam bardzo ważny powód, więc nie powinien mieć do mnie pretensji. Przyłożyłam telefon do ucha. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...

Abonent jest czasowo niedostępny - usłyszałam komputerowy głos kobiety.

Świetnie. Ciekawe, co takiego go powstrzymuje, przed odebraniem komórki, bo numer na pewno mam dobry, bo raz dla żartu do niego zadzwoniłam. Odebrał, usłyszał tylko mój głos i od razu się rozłączył, mrucząc coś pod nosem.

Spróbowałam jeszcze raz, ale z takim samym skutkiem. Dobra, może wyciszył dźwięki. Nie mam powodów do paniki. Zadzwonię do Tadashi'ego.

Wybrałam jego numer. On na szczęście, po trzech sygnałach odebrał.

- Hej, Sakura. Stało się coś?

- Tylko zadzwoniłam. Dlaczego miałoby się coś stać? Wszystko w porządku - odparłam chyba zbyt pośpiesznie. To wydałoby się nawet dla mnie podejrzane.

- Eee... Na pewno wszystko dobrze? - zapytał z troską.

- Tak - powiedziałam już spokojnie, ale po chwili odparłam: - Znaczy nie, nie wszystko. Jest gdzieś koło ciebie Tsukishima?

Na chwilę po drugiej stronie zapanowała cisza, lecz po chwili Yamaguchi odpowiedział:

- Nie nie ma go. Jestem teraz na sushi z kolegami z Karasuno. Tsukki zaraz po tym jak zauważył, że zniknęłaś powiedział, że też sobie idzie. Chciałem iść z nim, ale powiedział, że chce zostać sam, bo musi pomyśleć. Od jakieś godziny go nie widziałem. A co?

- Mam do niego sprawę, ale to nic takiego - dodałam szybko, żeby przyjaciel nie drążył tego tematu. 

Po jeszcze paru wymienionych ze sobą zdań, rozłączyłam się.

Nie widział go tylko godzinę. Pewnie Tsukishima gdzieś się zaszył. Może w pokoju w akademiku? Sprawdziłabym to, ale nie chcę tam na razie wracać, bo mogę znowu trafić na Ayako. Nie ma co się stresować. Za jakiś czas znowu do niego zadzwonię i wtedy mu powiem, czego się dowiedziałam. 


Rozdział wyszedł taki... zwyczajny, raczej mogę go nazwać przejściowym. Ale mam nadzieję, że choć trochę się podobał ;-)

Korzystając z okazji, wszystkim chodzącym jeszcze do szkoły, chcę życzyć szczęśliwego rozpoczęcia roku szkolnego :-D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro