Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 33

Nie zamykałam za sobą drzwi. W pomieszczeniu panowała taka duchota, że jeśli wpadnie trochę świeżego powietrza, to wszyscy mi jeszcze podziękują. Rozejrzałam się. Chociaż jest to centrum Tokio w ogóle nie było tego widać po tym krajobrazie, który przywoływał mi na myśl liceum Karasuno i jego obrzeża. Duża ilość drzew, trawy i gdzie nie gdzie krzewy i kwiaty.

Odetchnęłam głęboko. Było tutaj najczystsze powietrze w promieniu kilku kilometrów, a to na pewno za sprawą tej niezliczonej ilości zieleni.

Słońce przyjemnie grzało, choć była już chyba szesnasta, albo i później. Ptaki również nie robiły sobie przerwy, bo od czasu do czasu można było usłyszeć przyjemne trele.

Postanowiłam się przejść. Szłam wydeptaną ścieżką, która znajdowała się po prawej stronie. Przyglądając się temu wszystkiemu naprawdę można się zrelaksować. Znowu wzięłam głęboki oddech.

Dzisiejszy dzień był prawie idealny. Prawie, bo gdzieś z tyłu głowy majaczyło mi się zerwanie Ennoshity ze mną. Ale postanowiłam nie zawracać sobie nim głowy. I tak byliśmy niemalże w separacji od prawie pół roku i przez ten czas go nie widziałam.

Nagle spostrzegłam ścięty pień drzewa, który idealnie nadawałby się do tego, aby na nim usiąść. Podeszłam do niego, po czym sprawdzając czy nie ma na nim mrówek lub innych owadów oraz przecierając go ręką, aby zebrać większość kurzu, przysiadłam na nim. Kładąc dłonie za sobą odchyliłam głowę do tyłu. Czułam, że mogłabym tak trwać bez końca. Przymknęłam oczy i uśmiechając się sama do siebie, wsłuchiwałam się w śpiew ptaków oraz w szum liści na delikatnym wietrze.

***

~ POV Kei ~

Co on sobie w ogóle wyobrażał? Kuroo to jednak przygłup jakich mało. Myślał, że nie zauważę, że to on? Dobre sobie. Ja mu jeszcze pokażę, ale nie tutaj tylko w pracy, kiedy z wielką przyjemnością odbiorę mu wszystkie najlepsze zlecenia. Niech sobie nie myśli, że może sobie robić, co mu się żywnie podoba.

Dotknąłem pulsującego miejsca z tyłu głowy. Boli mnie już mniej, ale i tak bez przerwy to czuję.

Nie rozumiem, po co on to zrobił. Przecież wydarzyło się to w czasie przerwy, więc nie mógł zaserwować piłką niechcący. A na pewno miał w tym jakiś interes, bo szczerzył się jak pies na kiełbasę.

A żeby go...

- Bardzo cię boli Tsukki? - zapytał mnie Yamaguchi swoim opiekuńczym głosikiem.

- Trochę, ale da się wytrzymać - odparłem zabierając dłoń z karku.

- Przynieść ci trochę lodu? Gdybyś go sobie przyłożył bolałoby mniej - Znowu ten uroczy głosik.

- Nie, dzięki. Nie fatyguj się. Zaraz mi samo przejdzie. - Starałem się, aby mój głos był opanowany, chociaż tak naprawdę miałem ochotę podejść teraz do Kuroo i mu oddać od razu, a nie czekać na okazję. - Zaraz wracam - odparłem odwracając się w stronę wyjścia.

- Dokąd idziesz?

- Przejść się. Muszę trochę odsapnąć.

Szedłem powoli, opanowanym krokiem. Po chwili byłem już na zewnątrz.

***

~ POV Sakura~

Nie wiedziałam, jak długo byłam w takim stanie. Dziesięć minut czy pół godziny, pewna nie jestem, ale czułam się idealnie. Jakbym była jednością z naturą, która chciała przyłączyć mnie do swojego świata. Odetchnęłam po raz kolejny, rozkoszując się każdym promieniem słońca i wszelkimi podmuchami wiatru, które rozwiewały moje włosy w różnorakich kierunkach. W takim miejscu czuję się tak cudownie i chciałabym tak siedzieć bez końca.

- Nie wiedziałem, że lubisz takie romantyczne miejsca?

Otworzyłam oczy, choć bez przerwy głowę miałam odchyloną do tyłu, więc zobaczyłam tylko gałęzie drzew.

Ten głos, to miejsce, te słowa... Dostałam jakiegoś przeklętego deja vu.

Powoli opuściłam głowę wpatrując się w osobę przede mną, która stała oparta o pień drzewa kilka metrów dalej. Blond włosy, okulary, pogardliwy uśmiech. Jednym słowem Tsukishima.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Można się przyłączyć? - zapytał po raz kolejny.

Otworzyłam szeroko oczy, wpatrując się w jego sylwetkę. Dlaczego mi się wydaje, że to się już wydarzyło?

Nagle wszystko spadło na mnie jak gron z jasnego nieba. Każde słowo, gest, odczucie, a przed oczami pojawiła mi się scena, która wydarzyła się dwa lata temu.

Wiał chłodny wietrzyk, przez co drzewa szumiały. W powietrzu poczuć można było zapach rosy, która zdążyła osadzić się na trawie.

Nagle przede mną pojawiła się niewielka polana. To będzie moje idealne miejsce. Kiedy podeszłam bliżej zrozumiałam, że to nie sama polana, bo przez jej środek przepływała niewielka rzeka. Obrośnięta była niezbyt niewysoką trawą.

Usidłam przy najbliższym drzewie, które rosło niedaleko rzeki. Wbrew pozorom nie jest bardzo ciemno. Księżyc jest w pełni i świeci prosto w moją stronę, dzięki czemu cała polana jest oświetlona. Oczy szybko mi się przyzwyczaiły. Westchnęłam. Można nawet powiedzieć, że jest co całkiem romantyczne miejsce, lecz niestety i tak nie miałabym kogo tutaj zabrać.

- Nie wiedziałem, że lubisz takie romantyczne miejsca. - Odwróciłam głowę w stronę, z którego dobiegał głos. Kei stał oparty o drzewo kilka metrów ode mnie. Łatwo mogłam go rozpoznać. Wysoki, szczupły, blond włosy, okulary, od których odbija się światło księżyca oraz najważniejsze, pogardliwy głos, przez co wydaje mu się, że jest śmieszny. - Można się przyłączyć?

- Ej , dobrze się czujesz? - Głos ten przywrócił mnie do rzeczywistości.

Tsukishima stał nieco bliżej niż wcześniej. Teraz dzieliło nas tylko kilka kroków.

Starałam zachowywać się naturalnie, ale nie wiem, czy mi to wychodziło. Usiadłam prosto wyciągając nogi przed siebie.

- Tak, dlaczego pytasz? - zapytałam tak jakby mało mnie to obchodziło.

- Byłaś jakaś zamyślona, nieobecna - starał się wysłowić okularnik. - Nieważne. - Machnął przy tym ręką.  - To mogę usiąść obok ciebie czy nie? - dopytywał się.

- Nie możesz iść gdzie indziej? Tutaj jest pełno miejsca, aby sobie w spokoju posiedzieć. - Nie chciałam być niemiła, ale jego obecność nieco mnie nieco onieśmiela. Poza tym nie pamiętam, kiedy ostatnio rozmawialiśmy.

- Nie, ponieważ mi się podoba to miejsce. - Uwiarygadniając swoją stanowczość założył ręce na piersi.

- Nie zmieścimy się na tym ściętym pniu oboje. Jest za małe. - Nie wyobrażałam sobie, abyśmy mieli siedzieć tak blisko siebie.

- Bez przesady. Zmieścilibyśmy się, jakbyś się nieco podsunęła, a nie siedziała na środku.

Miałam mu coś odburknąć, ale odpuściłam i odrobinę podsunęła się w lewo. Wiedziałam, że nie odpuści, bo niezły z niego uparciuch, więc wolałam zrobić to, co chciał.

On od razu usiadł po mojej prawej stronie. Stykaliśmy się ramionami, co krępowało mnie już kompletnie. Pomimo tego, że znajdowaliśmy się na otwartej przestrzeni doskonale czułam jego perfumy połączone z potem. Dokładnie tak jak wtedy nad rzeką.

Chciałam tylko posiedzieć w samotności, a musiał przyjść akurat on. Teraz już mogę sobie odpuścić spokojne rozmyślanie.

- Całkiem ładne miejsce. Jak je znalazłaś? - zapytał z ciekawością.

- Przypadkowo. Szłam po prostu drogą i już. Samo się znalazło.

Znowu to deja vu. Pokręciłam głową chcą odgonić od siebie te wspomnienia.

 - Wiesz, może to dziwnie zabrzmi, ale przyszedłem tutaj w konkretnym celu.

Znowu to samo. Czy on to robi specjalnie? Wszystko pamięta i chce mnie wykończyć psychicznie?

- Przepraszam, ale muszę iść - powiedziałam szybko, wstając z zamiarem odejścia stąd jak najprędzej.

Nagle poczułam palce zaciskające się na moim prawym nadgarstku. Spojrzałam za siebie. Kei kurczowo mnie trzymał, ale nie na tyle mocno, żebym czuła ból. Popatrzyłam na jego twarz, która wyrażała zaskoczenie, jakby sam się dziwił, że to zrobił

- Wybacz - odrzekł cicho, puszczając mnie i odwracając wzrok. - Chciałem tylko z tobą porozmawiać.

Zrobiło mi się go szkoda. Zareagowałam zbyt gwałtownie. To chyba przez to, że odzwyczaiłam się od jego charakteru. Przecież już wcześniej potrafił być opryskliwy, a za chwilę już miły. A przynajmniej się starał. Teraz nie zdawałam sobie sprawy, że w ogóle czegoś może ode mnie chcieć.

Usiadłam z powrotem kładąc dłonie na kolanach.  

- To ja przepraszam. W takim razie, o czym chcesz ze mną porozmawiać?


Rozdział miał pojawić się wczoraj, ale kompletnie wyleciało mi z głowy, aby go dodać.

Rozdział trochę krótki i taki raczej przejściowy. Ale i tak bardzo zależy mi na waszej szczerej opinii ;-)

Do zobaczenia



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro