# 31
Naprawdę zdziwiłam się na jego widok. Choć z drugiej strony nie powinnam być jego obecnością zaskoczona, bo przecież Kuroo jakimś sposobem zaprosił do tej sali całe Karasuno, więc dlaczego jego miałoby zabraknąć.
"Może dlatego, że woli on naukę i książki od ciebie. Wyjechał do Osaki jak gdyby nigdy nic. " - Ta odpowiedź przeszła mi przez myśl, która wydawała się całkiem sensowna. Chociaż z drugiej strony to nie jego wina. Nie mogłam przecież go zatrzymać, szantażować, aby tylko nie jechał. To byłoby nie w porządku.
W mojej głowie panował więc prawdziwy chaos, a obie myśli pojawiały się na przemian. A wszystko przez niespodziewane pojawianie się Chikary.
- Pewnie - odpowiedziałam z lekko wymuszonym uśmiechem, po czym, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, przegryzłam ze zdenerwowaniem wargę. O czym on chce z mną rozmawiać?
- To może usiądziemy. Nie będziemy przecież tak stać na środku. - Wskazał przy tym ławkę ustawioną pod ścianą.
Przytaknęłam tylko idąc tuż za nim. Usiedliśmy blisko siebie, przyglądając się przez chwilę w ciszy chłopakom z Karasuno. Byli oni ustawieni blisko siebie w kole, przy czym najwięcej mówił Daichi. Nie słyszałam co tłumaczył, ale domyślam się, że to on omawiał taktykę, bo najwięcej gestykulował. Ogółem na sali było całkiem głośno, z czego najbardziej było słychać kłócących się Oikawę oraz Iwaizumi'ego. Po jakimś czasie już nikt nawet nie próbował ich uspokoić, bo to i tak byłby daremny trud.
- Nie bierzesz udziału w naradach? - zapytałam Ennoshity wskazując skinieniem głowy na członków Karasuno.
- Nie. I tak nie jestem pewny czy wejdę na boisko. A nawet jeśli, to moim zadaniem jest tylko nie dopuszczenie do tego, aby piłka dotknęła parkietu. Przecież ani nie atakuję, ani nie wystawiam - odparł z uśmiechem.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać? - odparłam, chciałam już dojść do sedna sprawy.
Brunet wyprostował się, przy czym wziął głęboki oddech, jakby nad czymś usilnie myślał. Po chwili spojrzał na mnie.
- W porządku. Bez owijania w bawełnę powiem wszystko, co mi leży na sercu. No więc... Jakby to powiedzieć... Długo się nad tym zastanawiałem i...
- No wyduś to w końcu z siebie - poganiałam go, domyślając się tego, co chce mi powiedzieć.
- Więc myślę, że... powinniśmy ze sobą zerwać. - Pochylił głowę nie chcąc widzieć mojej reakcji.
Czyli tak jak myślałam. Wiedziałam, że to nadejdzie, ale i byłam lekko zaszokowana. Nie sądziłam, że powie to tak prosto z mostu. Poza tym zawsze mi się wydawało, że jeśli kiedykolwiek się rozstaniemy to będzie to moja decyzja, i to ja wykonam ten pierwszy krok.
Patrzyłam się na niego wyczekująco jakbym czekała na dalszy ciąg wydarzeń.
- Dlaczego? - zapytałam cicho.
Zawsze sądziłam, że rozstanie z kimś będzie bolesne. Będę krzyczeć, płakać, a gardło będę miała ściśnięte od żalu. Ale nie tym razem. Nie dziś. Wpatrywałam się w jego profil zastanawiając się, od kiedy przestałam go kochać. Lubię go, nawet bardzo, ale nie jest to już takie uczucie jakie odczuwałam na początku. Aktualnie dostrzegam w nim tylko dobrego przyjaciela, a nie chłopaka, z którym mogłabym spędzić resztę życia.
Teraz obawiam się tylko jednego. Boję się, że już nigdy go nie zobaczę. Przyzwyczaiłam się do jego widoku, uśmiechu, zachowania. Nie wyobrażam sobie, że po zerwaniu już ani razu się do mnie nie odezwie.
- Ja... - Jego głos się załamał, a wzrok miał zwrócony w stronę podłogi. - Nie chcę tego. Naprawdę.
- Więc dlaczego. Wytłumacz mi to. - Mój ton głosu też nie był już taki naturalny jak zawsze, choć do płaczu było mi jeszcze daleko.
Dopiero po moich słowach uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie. Dostrzegłam, że jego oczy lekko się szkliły.
- Myślałem nad tym długo i to było jedyne dobre rozwiązanie w tej sytuacji. Ja jestem w Osace, a ty w Tokio...
- Przecież dużo par jest w związku na odległość. Za pół roku wrócisz i będzie jak dawniej. - Nie mogłam dopuścić do siebie myśli o zerwaniu i chyba dopiero w tym momencie, z chwilowym opóźnieniem dotarło do mnie, że on naprawdę chce się ze mną rozstać.
- Wiesz doskonale, że nie o to chodzi. - Zaczęłam jeszcze dokładniej wsłuchiwać się w jego słowa. Westchnął, na chwilę odwracając wzrok. - Ty przez cały czas kochasz Tsukishimę, prawda?
Szeroko otworzyłam oczy, a serce zaczęło szybciej bić. Czy ja kocham Kei'a? W mojej głowie od razu pojawiła się myśl: TAK, TAK, TAAAAAK. Przecież to takie oczywiste.
To dlatego też nie rozpaczam teraz po słowach Chikary. Ponieważ gdzieś w głębi serca wiem, że darzę uczuciem tylko Tsukkiego.
- Ale skąd ty...
- Czyli nie zaprzeczysz? Tak myślałem - powiedział smutnym głosem. - To było widać na pierwszy rzut oka.
- Ale przecież ciebie nie było tutaj przez dłuższy czas, więc skąd wiesz?
- Zauważyłem to już wcześniej. Bez przerwy, kiedy byłaś smutna czy wesoła, zawsze dotykałaś tego wisiorka, który dał ci Tsukishima. - Mimowolnie po tych słowach sięgnęłam po zawieszę. - Kiedy coś opowiadałem nie słuchałaś, bo myślałaś prawdopodobnie o nim. Teraz kiedy przyjechał... To było nieuniknione. Dam ci dobrą radę - Popatrzył prosto w moje oczy. - Wykorzystaj to, że już ze mną nie jesteś i spróbuj być z Tsukishimą. Domyślam się, że powstrzymywałaś się tylko dlatego, bo byłaś w związku ze mną. Teraz nic nie stoi ci już na przeszkodzie.
- Ale ja nie mogę - oznajmiłam. - On ma już dziewczynę.
Ennoshita próbował delikatnie się uśmiechnąć.
- Jestem tego świadom i wiem też, że stracił pamięć, ale wydaje mi się, że on tak naprawdę gdzieś w głębi serca wie i ciebie pamięta. - Po czym lekko skinął w stronę chłopaków z Karasuno, którzy już powoli zaczęli się rozpraszać.
Pierwszą osobą na którą zwróciłam uwagę był Kei, który stał obok Yamaguchiego. Ubrany był w czarną koszulkę oraz czarne spodenki sportowe. Ogólnie wyglądał jakby wybierał się na pogrzeb, bo buty również były ciemnego koloru. Ale to nie jego strój przykuł moją uwagę. Tsukishima patrzył się wprost na mnie. Jego mina jak zawsze nie wyrażała emocji, więc nawet nie mogłam się domyślać, o czym może myśleć wlepiając we mnie swój wzrok.
Kiedy tylko spostrzegł, że na niego zerkam, odwrócił najpierw głowę w przeciwnym kierunku, po czym podszedł do Daichiego i coś mu powiedział. Dziwne to wszystko. Najpierw ta sytuacja w bibliotece, a teraz to.
- A nie mówiłem - odparł patrząc w tym samym kierunku, co ja.
***
~POV Kei~
Nie mam zielonego pojęcia, po co tu przyszedłem. W ogóle ten pomysł z grą jest jakiś dziwny i bez sensu. Przez to, że tutaj jestem musiałem odwołać jedną z sesji zdjęciowych, których nigdy za wiele. Każda okazja jest dobra, aby się wybić w modelingu. A co ja mam robić z wolnym czasem? Będę patrzeć jak grają w siatkówkę.
Tak, patrzeć, bo nie mam zamiaru w tym brać udziału. Kuroo, ten cwany kot, podszedł do mnie po jednej z sesji, po czym zapytał mnie, czy nie zechciałbym zagrać i przypomnieć sobie stare dobre czasy. Miałem już gotową odpowiedź plus wymówkę do tego, ale tak mnie przekonywał i męczył, że dla świętego spokoju się zgodziłem.
Rozglądałem się wokół nie słuchając tego, o czym mówił Daichi do mnie oraz reszty starego składu Karasuno. I tak siłą mnie tam nie zaciągnął. Zaczną grę, chwilę postoję na uboczu, po czym wyjdę niepostrzeżenie. Tak, to całkiem niezły pomysł.
Spojrzałem na znajome twarze. Nic się nie zmienili. Czuję się jakbym cofnął się do liceum. Spojrzałem na Hinatę, który chłonął każde słowo byłego kapitana jak gąbka. Westchnąłem. A miałem nadzieję, że po ukończeniu szkoły już nigdy nie zobaczę tych idiotycznych mord. A tu proszę. Kuroo miał rację. Zaczynają mnie denerwować jak za starych dobrych czasów.
Po chwili wszyscy zaczęli się rozpraszać po sali, co oznaczało koniec wypowiedzi Daichi'ego. Stanąłem na uboczu, tak jak planowałem, a Yamaguchi przystanął obok mnie i zaczął coś opowiadać. Nie słuchałem go. Nie żeby mnie to nie interesowało, ale... Nie, jednak mnie to nie interesuje.
Rozglądałem się po sali, kiedy mój wzrok padł na dziewczynę siedzącą na ławce przy ścianie. Rozmawiała z Ennoshitą, a jej mina wyrażała takie połączenie zdziwienia i smutku. Ciekawe, co jej takiego powiedział?
Zaraz, ja ją skądś znam. Hmm... Wpadła na mnie i wołała mnie po imieniu, kiedy wracałem z Ayako ze spaceru kilka tygodni temu. Poza tym była u Akiteru w mieszkaniu, otworzyłem jej drzwi do pokoju Yamaguchi'ego i ją do niego wpuściłem, oraz przylazła do biblioteki, kiedy uczyłem się z przyjacielem w bibliotece.
Chwila, dlaczego ja to wszystko pamiętam. Chyba pamięć mi się polepszyła, bo po wypadku coś szwankowała.
Właśnie, wypadek. Od tego momentu, kiedy obudziłem się w szpitalu jedna myśl nie daje mi spokoju. Kłopot polega na tym, że nie pamiętam o czym zapomniałem, a wydaje mi się, że jest to bardzo ważne.
Wpatrywałem się w tamtą dziewczynę prawie nie mrugając. Jak ona się nazywała? Chyba coś na "S", ale pewny nie jestem. Jest w niej coś dziwnego. Kiedy tylko ją widzę, czuję się jakoś... Nie wiem nawet ja to określić. Po prostu dziwnie.
Chciałem porozmawiać na ten temat z Ayako , ale ona tylko się złości, kiedy o niej wspominam.
Dotknąłem klatki piersiowej, na której spoczywał wisiorek w kształcie połówki serca z wyrytym moim imieniem. Mam go od czasu wypadku, ale wydaje mi się, że miałem go już wcześniej. Ayako mówiła, że kupiłem taki dla niej i siebie, ale ona swój gdzieś zapodziała. To również wydaje się być dziwne.
Jak mam być szczery sam ze sobą, w Ayako również coś mi nie pasuje. Była pierwszą osobą, którą zobaczyłem po otworzeniu oczu w szpitalu. Powiedziała, że jest moją dziewczyną, a ja nie sprzeczałem się, bo miałem ogromny mętlik w głowie. Od tego momentu jesteśmy razem chociaż... Ja nic do niej nie czuję. Ani razu serce szybciej mi nie zabiło na jej widok.
W odróżnieniu do tamtej dziewczyny na S. Nawet teraz czuję się taki... nieswój.
Wyjąłem komórkę i zajrzałem do galerii. Również nie mam z Ayako żadnych zdjęć sprzed wypadku. Przesunąłem palcem na sam dół folderu, po czy powiększyłem ostatnie zdjęcie. Czasami, jak mam chwilę czasu patrze na tą fotografię. Przedstawia śpiącego mnie, chyba w autobusie, a na moim ramieniu leży głowa również śpiącej dziewczyny.
Patrzyłem raz na zdjęcie, a raz na tamtą dziewczynę. Wcześniej miałem wątpliwości, ale teraz mam pewność. Śpiąca dziewczyna i ta siedząca na ławce to jedna i ta sama osoba. Czyli muszę ją znać i to bardzo dobrze. Czyli ten mój głupiutki braciszek i piegowaty kolega mieli rację. Będę musiał z nią pogadać, ale może potem.
Nagle głowa dziewczyny z twarzy Ennoshity przeniosła się na mnie. Nawet z tej odległości widzę jej duże, brązowe oczy, które wpatrują się we mnie zza okularów. Całkiem ładne oczy.
Szybko odwróciłem wzrok. O czym ja, do cholery, myślę? Muszę się ogarnąć. Bez namysłu podszedłem do Daichi'ego stojącego niedaleko mnie.
- Kapitanie, jednak zagram - wypaliłem szybko, dopóki nie dotarło do mnie, jaki to idiotyczny pomysł.
W odpowiedzi poklepał mnie po ramieniu i z uśmiechem na ustach odparł:
- Od razu wiedziałem, że zmądrzejesz. Zaraz zaczynamy. Wiesz co masz robić?
Przytaknąłem, przypominając sobie liceum i moją grę w Karasuno. Mam nie dopuścić do przedostania się piłki przez blok na naszą połowę. Łatwizna.
Tak jak obiecałam, rozdziały będą się pojawiać w każdą sobotę lub niedzielę :-)
Jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów, może dlatego, że zadziwiająco dobrze pisało mi się z perspektywy Tsukkiego. Jest też dłuższy niż wcześniejsze. Jakoś tak się rozpisałam ^_^
A jak wam się podoba? Może macie jakieś domyślenia, co zdarzy się potem?
Do zobaczenia za tydzień ;-P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro