Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 24

- Powtórz jeszcze raz, bo chyba nie zrozumiałam i muszę to sobie przyswoić. Gdzie spędziłaś noc? - Eri energiczne gestykulowała ręką w której trzymała widelec. Siedziałyśmy w stołówce, jedząc obiad, a przy okazji opowiadałam jej historię, jaka mi się przydarzyła wczoraj.

- W mieszkaniu Akiteru, brata Kei'a - odpowiedziałam spokojnie, wkładając kawałek kurczaka do ust.

- I ty mówisz mi o tym tak, jakby nic się nie stało - mówiła ożywionym głosem przyjaciółka.

- Bo nic się nie stało.

- I to wyłącznie twoja wina. - Wskazała widelcem na mnie. - Jakbyś się postarała, to już by sobie o tobie przypomniał.

- Niby co miałam zrobić? - zapytałam już lekko zirytowana. - I tak wlazłam mu do pokoju bez pozwolenia.

- I trzeba było tam zostać. Po co wychodziłaś?

Ja jej nie rozumiem. Dla mnie to i tak było za dużo, a ona chciałaby żebym od razu się jego uczepiła. Dla niej wszystko jest takie proste.

- Wyszłam, bo zaczynało robić się niezręcznie. Poza tym, Akiteru wszedł do pokoju.  - Położyłam widelec na talerzu, a następnie go odsunęłam. Przez tą rozmowę straciłam apetyt, co było do mnie niepodobne, bo ja zawsze byłam głodna.

- A, to zmienia postać rzeczy - zgodziła się po raz pierwszy dzisiejszego dnia przyjaciółka. - Ale mogłaś go zaczepić dzisiaj rano przy śniadaniu.

- Nie mogłam. Kiedy się obudziłam, jego już nie było. - Założyłam ręce na piersi i rozejrzałam się po stołówce. Jak na porę obiadową było tu zadziwiająco mało osób. Ale to dobrze. Nie lubię tłumów.

- ...  ty teraz zrobisz. Ja chyba palnęłabym go w łeb, aż by sobie przypomniał. Czy ty mnie słuchasz? - zapytała po chwili, przyglądając mi się uważnie.

Spojrzałam na nią, udając, że wiem o co chodzi. 

- Jasne, że wiem - odparłam z lekkością. - Chcesz palnąć Kei'a w łeb.

- Otóż to - przytaknęła.

- Ale ja nadal nie wiem, do czego ta rozmowa prowadzi - weszłam jej w słowo, zanim zaczęłaby swój monolog od początku.

Eri westchnęła ze zrezygnowaniem.

- Jak to nie wiesz? Musisz w końcu coś zrobić, żeby sobie przypomniał. Miałaś wczoraj idealną okazję, a ty nie zrobiłaś nic. Wiem, że chodzisz teraz z Chikarą, ale on jest daleko, w Osace, a ty nawet raz o nim nie wspomniałaś. Czy ty o nim w ogóle pamiętasz? - Zrobiła krótką przerwę, by zaczerpnąć powietrza. - Nie wiem już kogo kochasz. Ennoshitę, Tsukishimę, a może jeszcze kogoś innego? Podejmij decyzję raz, a dobrze. Nie możesz myśleć o tym w nieskończoność, bo nie tylko ty masz ciężko. Kei chciał ci wczoraj coś powiedzieć, prawda? - Przytaknęłam. -  Sama widzisz. Może on zaczyna sobie coś przypominać. Musisz podjąć decyzję, rozumiesz.

Tak, rozumiałam. Było mi głupio. Eri miała rację. Miałam chłopaka, a nawet o nim nie myślałam. Nie odezwałam się  do niego ani raz. Chikara dzwonił do mnie kilka razy, ale nigdy nie miałam czasu, aby z im porozmawiać. Pisał też na pewno maile, ale nawet nie sprawdzałam poczty. Nie zasługuję na to, aby nazywać się jego dziewczyną.

A Kei? O nim myślałam bez przerwy. Co w nim takiego jest, że nie potrafię pozbyć się go ze swojego umysłu? Niestety odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewałam.

Nadal go kochasz, Sakura

***

Minęło parę dni od tej pamiętnej rozmowy na stołówce. Cudowne miejsce na zwierzenia, nie ma co. Choć miałam dużo wolnego czasu prawie w ogóle nie myślałam o tym, co powiedziała do mnie Eri. Chodziłam tylko z kąta w kąt. Ja sama już nic z tego nie rozumiem. To jest tak zagmatwane. Eh... Muszę z kimś pogadać, bo oszaleję. Eri odpada z wiadomych przyczyn. A że nie mam wielkiej grupy znajomych, pozostaje mi tylko mój piegowaty przyjaciel.

Szybko poszłam pod odpowiednie drzwi. Mam tylko nadzieję, że go zastanę. Tadashi zapisał się na tyle dodatkowych zajęć, że nie wiem, jak on się z tym wszystkim wyrabia.

Będąc już przed właściwym pokojem, zapukałam. Nie musiałam długo czekać, aż drzwi się otworzą.

- Hej, masz chwilę? Muszę z tobą... - I wtedy zamilkłam. Oczy otworzyłam szeroko, jakby to miało mi jakoś pomóc wydusić z siebie resztę zdania. Mój przyjaciel mieszkał sam, lecz to nie on mi otworzył, bowiem w progu stał Tsukki.

- ... porozmawiać - dokończyłam szeptem, cały czas się w niego wpatrując.

- Po co? - zapytał oschle.

- To znaczy nie z tobą, tylko z Yamaguchim - odparłam już pewniejszym tonem.

- Po co? - Nie odpuszczał.

- To akurat nie twoja sprawa. A tak w ogóle, to co tutaj robisz? - zapytałam z ciekawością.

- Stoję i z tobą rozmawiam. - Kto by pomyślał, że z niego taki śmieszek? - pomyślałam.

- To widzę. - Przewróciłam oczami. -  Ech, nieważne. Jest Tadashi?

- Tak się składa, że jest jest - odrzekł otwierając szerzej drzwi. - Wejdź i się rozgość. Ja wychodzę. - Po czym wyminął mnie i poszedł korytarzem prosto w stronę schodów.  Wpatrywałam się jeszcze chwilę w jego plecy, po czym wzruszyłam ramionami i weszłam do środka zamykając za sobą drzwi.

Yamaguchi siedział na łóżku i czytał książkę. Uśmiechał się pod nosem, a kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Co on tutaj robił? - zapytałam wskazując głową w stronę drzwi.

Tadashi roześmiał się, co mnie już zaniepokoiło. Coraz bardziej bałam się o jego stan psychiczny. Chyba naprawdę miał za dużo nauki na głowie.

Kiedy w końcu się uspokoił, odparł wesołym głosem:

- Od wczoraj mieszka tutaj.

Kolejne zdziwienie dzisiejszego dnia. Przecież on mieszka ze swoim bratem. Wtedy też przypomniały mi się moja rozmowa z Akiteru w jego mieszkaniu:

- Nie przejmuj się nim - usłyszałam głos za sobą. Akiteru nie usiadł obok mnie, tylko bez przerwy stał za oparciem sofy.

- Nie przejmuję się - odparłam beznamiętnie.

- Mógłbym ci uwierzyć, ale w twoich oczach wszystko jest wypisane. - Skąd on o tym może wiedzieć, skoro nawet w nie nie spojrzał? - Ale ja mam pomysł. - Dotknął mojego ramienia, po czym przybliżył swoją twarz do mojej. - Już niedługo będziesz go widywać częściej.

- W jaki sposób to zrobisz?

- Niespodzianka. - Zabrał rękę i odsunął się ode mnie.

O kurde. A jeśli... Co ten blondyn wymyślił? Ale przynajmniej zrozumiałam, o co mu wtedy chodziło.

Spojrzałam na łóżko znajdujące się niedaleko posłania Tadashiego. Kiedy przyszłam tu wcześniej stało puste i niepościelone. Teraz leżała na nim miękka, niebieska kołdra i poduszki. Obok niego stała walizka, prawdopodobnie jeszcze nie do końca rozpakowana.

- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - odparłam z lekkim rozczarowaniem. Usiadłam blisko piegowatego przyjaciela, kładąc dłonie na kolanach.

- Wybacz. Byłem tak podekscytowany jego obecnością, że zapomniałem.

- Dobra, nic się nie stało. - Poklepałam go po ramieniu. - To opowiedz, jak to było.

Piegus od razu się ożywił.

- To nic takiego. - Pokręcił głową, śmiejąc się. - Byłem w pokoju i uczyłem się. Nagle drzwi się otworzyły. Tsukki wszedł do środka z walizką i oświadczył, że będzie tutaj mieszkać, bo brat go wywalił z mieszkania. - Akiteru go wyrzucił? Ładna mi "niespodzianka". - No i pogadaliśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i pogodziliśmy się. - Uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Ja również byłam z tego powodu szczęśliwa. W liceum byli najlepszymi przyjaciółmi, wprost nierozłączni, więc cieszę się, że przynajmniej między nimi wszystko jest w porządku.

- Ale wieczorem Ayako przyszła i go zgarnęła - rzekł zamyślonym głosem.

- Jak to "zgarnęła"? - Zaciekawiłam się.

- Zwyczajnie. Zapukała, po czym wparowała do pokoju, złapała go za rękę i wyciągnęła na korytarz.

To było co najmniej dziwne. Ale może miała powód? Tylko jaki? W mojej obecności zachowywała się normalnie. Może była trochę mało rozmowna, ale to dobrze, bo nie mam zazwyczaj humoru, aby wdawać się z nią w miłą pogawędkę.

- Nie zaniepokoiło cię to? - zapytałam dla upewnienia się, czy przyjaciel myśli tak samo jak ja.

- Trochę tak, bo w ogóle ona jak dla mnie jest trochę niepokojąca.

Czyli to nie tylko ja miałam takie przeczucia. Teraz mam prawie pewność, że z nią jest coś nie tak.  Ale skoro Kei będzie mieszkał tak blisko, to będę go miała w miarę możliwości na oku. To, że nie jest moim chłopakiem nie oznacza, że jakaś tam dziewczyna co go przez przypadek poderwała, może z nim robić co zechce.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro