# 21
- Kapitanie Daichi! To ja! Sakura! Nie poznaje mnie senpai!?
Znajomy z Karasuno przyjrzał mi się dokładnie.
- Rzeczywiście! - Daichi na chwilę zniknął, by po chwili pojawić się w towarzystwie Sugi i Asahi'ego. - Mówiłem, że to ona! - Było to bardziej skierowane do przyjaciół niż do mnie.
- Co tutaj robisz!? - zapytał mnie Koushi.
- Aktualnie stoję! A poza tym, to mieszkam w akademiku, ale się spóźniłam i mi drzwi zamknęli przed nosem! - Zaskoczył mnie ich widok. Mieszkam tutaj od kilku dni, a nawet nie zauważyłam, że zajmowali pokój tuż nad moim. Tak w głębi serca ucieszyłam się, gdy ich zobaczyłam. Przypominają mi o miłych chwilach w Karasuno, chociaż nigdy nie zamieniałam z nimi więcej niż parę słów.
- To niedobrze! Może pójdę po opiekuna, aby ci otworzył!? - odparł Asahi zmartwionym głosem.
- Nie! - powiedziałam szybko. - Poradzę sobie, nie martwcie się!
- Ale dlaczego!? - zapytali prawie jednocześnie.
- Długa historia! - Machnęłam ręką. - Ale dziękuję za troskę!
- Teraz przez ciebie nie zasnę! Będę się martwił, że coś ci się stało! - Suga-senpai nie ustępował.
- Naprawdę nic mi nie będzie! Pójdę do rodziców! - To było kłamstwo. Jakbym wróciła do mieszkania, to dostałabym taką burę, że zapamiętałabym ją do końca życia. - Dobranoc! Miłych snów!
- Dobranoc i uważaj na siebie! Może spotkamy się jeszcze któregoś dnia?! - Daichi rzekł z uśmiechem.
- W porządku! Jeszcze raz dobranoc! - Chłopaki pomachali mi jeszcze, po czym zamknęli okno. Odetchnęłam głęboko. Dobrze, że trafiłam akurat na nich. Gdyby to był koś inny pewnie miałabym przechlapane.
- Eri jesteś tam?! - Podczas mojej rozmowy ze znajomymi, przyjaciółka gdzieś poszła. Na szczęście po chwili się pojawiła. - Jakby ktoś się czepiał, że mnie nie ma to powiedz, że przenocuję u rodziców! Albo u brata!
- Dobra! Jak tam chcesz, ale i tak nie podoba mi się, że nocujesz poza akademikiem! Uważaj na siebie! Dobranoc!
- Dobranoc! - I również to okno się zamknęło.
Zostałam sama w prawie całkowitej ciemności. Strasznie było mi zimno już nie tylko w palce u nóg, ale też dreszcze przechodził mi przez całe ciało. Do matki nie zadzwonię. Do Sougo też nie. Została mi tylko jedna opcja z której również nie byłam do końca zadowolona. Ale wolałam już to niż nocowanie na dworcu.
Odeszłam trochę w cień drzew, aby nikt niepowołany mnie nie zobaczył. Palce u rąk już tak bardzo mi zdrętwiały, że ledwo mogłam nimi poruszać. Znowu wyjęłam komórkę, po czym zaczęłam przeszukiwać kieszenie. Mam nadzieję, że nie zgubiłam karteczki, na której Akiteru zapisał numer swojego telefonu.
Po chwili ją znalazłam. Była pogięta, ale na szczęście cyfry się nie zamazały. Wyprostowałam ją na tyle, na ile pozwoliły mi na to warunki. Wpisałam numer do swojej komórki i bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę. Serce biło mi jak oszalałe. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, co zamierzam zrobić. Ale różne rzeczy się robi w chwilach desperacji.
Po trzech sygnałach usłyszałam głos blondyna.
- Słucham.
- To ja, Sakura. Nie przeszkadzam? - Starałam się, abym zabrzmiała naturalnie.
- Jasne, że nie. Stało się coś?
Zadzwonić, zadzwoniłam, ale nie jestem pewna, czy mogę po niecałym dniu znajomości tak go wykorzystać. Już nawet przeskakiwanie z nogi na nogę nie pomaga mi się rozgrzać. Chyba nie mam wyboru.
- Mam do ciebie prośbę.
- O co chodzi?
- Zamknęli mi akademik i nie mam się gdzie podziać. Pomyślałam...
- Nie ma sprawy - odparł natychmiast, słysząc zapewne mój drżący głos. - Możesz u mnie przenocować. Mieszkam niedaleko, ale przyjadę po ciebie. Gdzie jesteś?
- Nie chciałam ci sprawić kłopotu.
- Przestać. Z chęcią ci pomogę. Gdzie jesteś?
- Przed akademikiem - powiedziałam to rozglądają się, aby sprawdzić czy nikt mnie nie podsłuchuje. Chociaż bardziej bałam się tego, że ktoś może mnie śledzić.
- Okej. Zaraz będę. Poczekaj tam na mnie. - I zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on już się rozłączył.
Spojrzałam na wyświetlacz, aby sprawdzić czy mogę już bezpiecznie włożyć komórkę z powrotem do kieszeni. Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam dzwoniąc do niego. Może ten pomysł z wchodzeniem do pokoju przez okno nie jest taki zły? Choć teraz jest trochę za późno na rozmyślanie o tym.
Wyszłam z powrotem na chodnik i skierowałam się na przód akademika. Szłam wolnym krokiem zastanawiając się, jak długo zajmie mu przyjazd tutaj. Było naprawdę ciemno i było to trochę przerażające. Naoglądałam się chyba za dużo horrorów, bo bałam się, że zza drzewa wyskoczy jakiś morderca, albo coś w ten deseń. Dreszcz raz po raz przechodził mi po plecach i modliłam się tylko o to, aby nic co sobie wyobraziłam, nie stało się prawdą.
Po paru chwilach byłam już w umówionym miejscu. Nie musiałam nawet długo czekać, kiedy zobaczyłam z daleka światła reflektorów. Stawały się one coraz wyraźniejsze, aż zatrzymał się przede mną piękny, granatowy, i na pewno drogi, samochód. Przynajmniej takie sprawiał pierwsze wrażenie, bo w ciemności z zasady mało widać. Ze środka, od strony kierowcy wysiadła wysoka postać, ale nawet w takich warunkach od razu rozpoznałam Akiteru.
Nie zamykając za sobą drzwi od auta, podszedł do mnie szybkim krokiem.
- Cieszę się, że zadzwoniłaś z tym problemem - odparł z uśmiechem. Lecz po chwili przyjrzał mi się z bliska, po czym przyłożył mi dłoń do czoła, a potem do policzka. - Zmarzłaś - wyszeptał zmartwiony moim stanem. - Wsiadaj szybko do auta. - Otworzył przede mną drzwi, a kiedy siadałam bez słowa obok kierowcy, dodał: - Jak będziesz mieć szczęście, to może się nie przeziębisz.
Zamknął je za mną, obszedł samochód i usiadł obok mnie. Odpalił silnik, po czym ruszył przed siebie.
- Dziękuje - powiedziałam, obejmując tułów ramionami, mając nadzieję, że zrobi mi się cieplej. Chociaż na dłuższą metę nic to nie dawało, w odróżnieniu od klimatyzacji.
- Nie ma za co. Serio - dopowiedział widząc moją zmartwioną minę. - I nie martw się. Za chwilę będziemy na miejscu.
I tak się stało. Już dosłownie po paru minutach byliśmy na miejscu. Nie byliśmy zbytnio rozmowni podczas tej krótkiej podróży. Blondyn był skupiony na drodze, a ja bez przerwy biłam się z myślami. Czy ja dobrze robię? Przecież nawet go nie znam. Na jakiegoś bandytę w końcu nie wygląda, więc to mnie trochę uspokaja. Choć z drugiej strony, w filmach zawsze ci przystojni i mili okazywali się czarnymi charakterami.
Kiedy tylko auto się zatrzymało na parkingu przed wielkim budynkiem, już bez pomocy Akiteru, wysiadłam. Owiał mnie chłodny wiatr, przez co po ciepełku, które panowało wewnątrz auta, nie pozostał nawet ślad.
Po zabraniu włosów z twarzy spojrzałam na budynek, przed którym zaparkowaliśmy. Od razu zaparło mi dech w piersi. Od razu wiedziałam, że nie mieszka on w pierwszym lepszym bloku, ale żeby od razu w czymś takim. Był to duży, śnieżnobiały gmach. Wyglądał jak apartamentowiec średniej kategorii, ale i tak robił wrażenie. Miesięczny czynsz musiał być kolosalny. Przed nim stał rząd latarni, które pięknie go oświetlały i nadawały mu specjalny klimat. Nie mogę uwierzyć, że spędzę tutaj najbliższą noc.
- Robi wrażenie, co? - wyrwał mnie z zamyśleń głos blondyna. - Lepiej chodźmy, temperatura bardzo spadła.
Bez słowa ruszyliśmy do drzwi wejściowych. Otworzył je jednym z kluczy, które wyjął z kieszeni. Weszliśmy do klatki schodowej, która była dosyć normalna, tylko większa niż w zwykłym bloku. Zadbana, czysta z pomalowanymi na biało ścianami. Po jeszcze chwili przyglądania się pustym ścianom, weszliśmy do windy. Bez przerwy w ciszy przemieściliśmy się na piąte piętro, a następnie podeszliśmy pod czarne drzwi. Ściany na korytarzu, tak samo jak na piętrze były śnieżnobiałe. Na podłodze znajdowała się wykładzina w kolorze zgniłozielonym.
Nawet nie zauważyłam, kiedy Akiteru otworzył drzwi.
- Wejdź, nie krępuj się - odparł z uśmiechem pokazując dłonią wnętrze pomieszczenia.
Przytaknęłam, po czym weszłam.
Po tym co zobaczyłam, nie wiem czy bardziej zachwycił mnie sam budynek, czy to co ujrzałam teraz. Przedpokój był przepięknie urządzony w nowoczesnym stylu. Przez to zaskoczenie prawie zapomniałam zdjąć buty. Po kilku krokach znalazłam się w salonie.
Dominował w nim dwa kolory. Białe ściany, sufit, meble. Do tego szare dodatki. Podłoga była wyłożona drewnianymi panelami. Po rozejrzeniu się zauważyłam się, że salon połączony jest z kuchnią, która też pozostawała w takim klimacie.
- Usiądź i się rozgość. Ja zrobię herbaty - powiedział miłym głosem blondyn, przechodząc obok mnie i idąc w kierunku kuchni.
Bez zastanowienia weszłam w głąb salonu i usiadłam na sofie. Okazała się być miękka i bardzo przyjemna w dotyku. Obok niej stały dwa fotele, po środku niski stolik, a na podłodze leżał puszysty biały dywan. Domyślam się, że czyszczenie go zajmuje mu mnóstwo czasu.
Na ścianie wisiał największy telewizor jaki widziałam w życiu. Oglądając film można by poczuć się jak w kinie.
Okna, które częściowo były zasłonięte szarymi zasłonami, również były ogromne. Sięgały od sufitu aż do podłogi. Wyglądało to raczej jak szklana ściana niż okna.
Na przeciwko kuchni, a obok salonu, znajdowały się schody na piętro. Białe, elegancko wykonane.
Rozglądałam się nawet nie wiem jak długo. Czas przestał dla mnie istnieć. Nie mogłam nadziwić się, że można mieszkać w tak pięknym mieszkaniu. Dopadło mnie nawet takie pytanie, skąd on ma na to pieniądze? Zapomniałam go zapytać, czym się zajmuje. Chyba, że jego rodzice są bardzo bogaci i hojni.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranego zamka w drzwiach. Spojrzałam w tamtym kierunku. Czyżby Akiteru z kimś mieszkał? Nie mówił, że ma dziewczynę. Chyba, że... Nie, tylko nie to!
Po chwili drzwi się otworzyły i do mieszkania wszedł wysoki, przystojny blondyn w okularach. Ubrany jak zawsze w gustowną białą koszulę i czarne spodnie wyglądał jak zawsze bosko. Przez ramię miał przewieszoną czarną torbę, którą zrzucił, kiedy tylko zamknął za sobą drzwi. Jeszcze mnie nie zauważył, ale za chwilę na pewno to zrobi.
Serce zaczęło mi bić tak szybko, że bałam się, że ktoś może je usłyszeć. Dłonie zaczęły mi się pocić i zaczęłam nerwowo bawić się swoimi palcami.
Kei, nawet nie sądziłam, że twój widok doprowadzi mnie do takiego stanu. Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo za tobą tęskniłam.
Nareszcie pojawia się długo wyczekiwany Tsukki. Cieszę się, że dotrwaliście to tego momentu ლ(╹◡╹ლ) Jak sądzicie, jak Kei zachowa się na jej widok?
Teraz coś z mniej przyjemnych spraw. Jak wiecie, nowy semestr - nowa dawka nauki. Nie mam teraz czasu na nic, nie licząc pisania notatek czy referatów. Ech, ciężkie życie studenta. Nie chcę zawieszać książki, ale rozdziały znowu będą pojawiać się rzadziej. Postaram się w każdej wolnej chwili coś napisać, ale nie wiem, co z tego wyjdzie.
Mam nadzieję, że ten rozdział podobał wam się bardziej niż poprzedni.
Do zobaczenia niebawem (^_^)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro