Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 19

~ POV Akiteru ~

Następnego dnia wypadała sobota, więc Kei już od rana był w domu. Dużo myślałem o tym, co wczoraj mi powiedział. Ta dziewczyna musi być dla niego bardzo ważna, skoro nawet po jej wyjeździe nadal o niej myśli, a nawet, ku mojemu zaskoczeniu, powiedział mi o niej bez większego przymusu. Nigdy w nikim się nie zakochał - chyba, że ja o tym nie wiedziałem - a tu proszę. Został trafiony strzałą Amora w samo serce. Nie sądziłem, że doczekam tego pięknego dnia.

Chociaż jak o tym dłużej pomyślę, to wcale nie jest dla niego taki piękny dzień. Nie widział jej w końcu już tak długo. Musi się czuć okropnie z myślą, że jest teraz z innym. Sam nie wiem jakbym ja się zachował na jego miejscu. Pewnie pojechałbym do Tokio zaraz za nią i wszystko wyjaśnił. Ale on nie jest mną i na takie szaleństwa się nie porywa. A do tego te wisiorki. Nie sądziłem, że z niego taki romantyk jest. Nawet nie zauważyłem jak nosi go na szyi, ale wczoraj mi go pokazał i muszę szczerze przyznać, że mój braciszek ma gust.

A propos braciszka. Jeszcze dzisiaj go nie widziałem, a jest już jedenasta. Nie jest on rannym ptaszkiem, ale tak późno jeszcze nigdy nie wstawał. Zaniepokoiło mnie to trochę, więc postanowiłem się do niego przejść. Nie miałem daleko, bo jego pokój znajduje się na przeciw mojego. Mam tylko nadzieję, że z tej tęsknoty nie zabarykadował się w pokoju i nie robi strajku głodowego. To nie w jego stylu, ale po dzisiejszej młodzieży nigdy nic nie wiadomo.

Zapukałem do jego drzwi, po czym nasłuchiwałem odpowiedzi. Nie usłyszałem żadnego głosu z wewnątrz, więc nie byłem pewny czy mogę wejść. Zastukałem jeszcze raz. Nadal nic. Albo specjalnie mi nie odpowiada, aby mu nie przeszkadzać, albo go tam po prostu nie ma.

I co ja ma teraz zrobić? Nie zostawię go tak samego, bo przecież sam mi wczoraj wypomniał, że nigdy mnie nie ma. Jest więc tylko jedna właściwa decyzja, którą mogę podjąć. Cicho nacisnąłem klamkę. Kiedy drzwi ustąpiły, co ogromnie mnie ucieszyło, zajrzałem do środka. W pokoju panował porządek. Nic szczególnego, on zawsze lubi mieć czysto w swoim otoczeniu. Nie musiałem się specjalnie rozglądać, aby zobaczyć Keia. Po prawej stronie stało biurko przy którym on siedział. Chociaż siedział do mnie bokiem widziałem, że myśli nad czymś intensywnie. Raz po raz pisał coś na kartce, by po chwili to wszystko skreślić. 

Nie wydaje mi się, aby odrabiał lekcje. Nigdy nie widziałem, aby to robił. Był nad wyraz utalentowany pod względem języków obcych, nauk ścisłych czy humanistycznych. Nawet ja nie uczyłem się tak dobrze jak on, chociaż się starałem. Jemu przychodzi wszystko dużo prościej.

Otworzyłem szerzej drzwi, po czym wszedłem do środka, zamykając je za sobą najciszej jak to było możliwe. Rozejrzałem się dokładniej. Nie byłem tutaj częstym gościem, ale mało się zmieniło. Białe ściany, puszysty, jasny dywan na podłodze, a poza tym łóżko po lewej, biurko po prawej nad którym wisi półka, na której stoją książki, zdjęcia w ramkach i figurki dinozaurów. Obok nich znajduje się powieszona na haczyku koszulka drużyny Karasuno z cyfrą jedenaście i nazwiskiem Tsukishima.

Postanowiłem dłużej tak nie stać i podejść.

- Długo będziesz się jeszcze tak skradać? - zapytał Kei, nie odwracając się w moją stronę.

- Nie... To znaczy... Skąd wiesz, że to ja? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, idąc do biurka, już normalnym krokiem.

- A kto inny? Złodzieje? - prychnął lekceważąco.

- Nie, no ale... Co piszesz? - Zajrzałem mu przez ramię. On od razu odwrócił kartkę, zasłaniając ją przy tym rękoma.

- Nic ciekawego - odparł wymijająco. - Nie można już nic pisać?

- Można, ale jakby to nie było nic ważnego, to byś tego nie zasłaniał - powiedziałam z uśmiechem. 

Kei na te słowa lekko się zarumienił, a następnie odkaszlnął.

- Dobra. Jak tak bardzo ci zależy, to ci powiem. Myślałem trochę nad tym i twój pomysł nie wydaje mi się aż tak zły.

- Aaa, czyli list piszesz. - Okazało się, że dobrze przypuszczałem. Posłuchał się mnie i ma zamiar wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce.

Położyłem dłoń na jego ramieniu i znowu spojrzałem na kartkę leżącą przed nim.

- Pokaż.

- Spadaj - oburzył się, odganiając się ode mnie jak od natrętnej muchy. - Zajmij się swoimi sprawami.

- Twoje sprawy są moimi - odparłem filozoficznie. - Daj. Sprawdzę ci błędy. - Wyciągnąłem dłoń po papier. Droczyłem się z nim dla żartu, ale on to przyjął tak poważnie, że jeszcze bardziej mnie to rozśmieszyło.

- Wyjdź i mi nie przeszkadzaj! - krzyknął, patrząc na mnie z mordem w oczach. Odsunął przy tym kartkę na drugi koniec biurka.

- W porządku. Tylko zapytałem. - Uniosłem ręce w geście poddania się, a następnie cofnąłem się parę kroków. - Ale jakby co, to wołaj. Przybiegnę od razu.

- Zamknij drzwi z drugiej strony - rzekł beznamiętnie, pochylając się z powrotem nad biurkiem.

Już miałem wyjść, kiedy coś przykuło moją uwagę. Zmrużyłem oczy, po czym podszedłem trochę do przodu, nie mając na uwadze tego, że braciszek znowu się na mnie zdenerwuje. Przez ten cały czas wpatrywałem się w zdjęcia stojące na półce. Wcześniej im się nie przyglądałem, dopóki nie ujrzałem tego, które nie pasuje do pozostałych. Wyróżnia je to, że na nim nie znajduje się Kei, tylko jakaś nieznajoma mi dziewczyna.

Na jednej z pozostałych fotografii siedzieliśmy obok siebie na ławce w parku i uśmiechaliśmy się do obiektywu.  Na innym brat trzyma piłkę od siatkówki, którą otrzymał od rodziców na dwunaste urodziny. Już wtedy był wyższy niż pozostali w jego wieku.

Stanąłem znowu za jego plecami, po czym wziąłem ramkę ze zdjęciem na którym jest owa obca mi osoba.

- Ty jeszcze tutaj !?  - krzyknął zszokowany moją obecnością, znowu zasłaniając kartkę.

- Kto to jest? - zapytałem, ignorując jego poirytowanie.

Przyjrzałem się jej dokładnie. Dosyć szczupła sylwetka i długie brązowe włosy to pierwsze co zauważyłem. Stała oparta o ścianę, ubrana w czarną spódniczkę i czarno-pomarańczowa koszulkę. Dodatkowo na nogach miała zakolanówki. Wyglądała trochę jak cheerleaderka. Po wnętrzu można się domyślić, że znajdowała się w sali gimnastycznej.

Myślę, że to ta dziewczyna za którą szaleje Kei, ale lepiej się upewnić.

- Sakura - odparł raczej ponuro, zabierając, a raczej wyrywając, mi zdjęcie.  Przyglądał mu się przez chwilę, jakby z melancholią, a następnie postawił z powrotem na półce.

- Ładna - stwierdziłem po chwili.

- Wiem. A czy teraz, jak już czuję się jak ostatni śmieć, mógłbyś stąd iść? - Po raz pierwszy wypowiedział wobec siebie tak ostre słowa. Chyba ma rację. Zostawię go samego, bo tego w tej chwili najbardziej potrzebuje.

- W porządku. Ale jeśli...

- Idź, proszę cię - przerwał mi łagodnym, jak na tą okoliczność głosem. 

Kiwnąłem tylko głową, by po paru sekundach wyjść, zamykając za sobą bezgłośnie drzwi.

***

Była trzecia po południu. Z braku jakiegokolwiek zajęcia postanowiłem zaczerpnąć trochę kultury i dlatego włączyłem telewizor. Usiadłem wygodnie na kanapie w salonie, bez przerwy wpatrując się w ekran. Nie jestem fanem tego urządzenia, bo albo nic nie ma ciekawego, albo są reklamy. Również nie interesujące.

Na pierwszym programie jakiś serial, odcinek trzy tysiące dwieście osiemdziesiąty trzeci. Nie wierzę. Po tylu sezonach ci aktorzy jeszcze żyją? Postanowiłem przełączyć na kolejny... Kolejny... I kolejny...

Zrezygnowałem już z poszukiwań czegoś pouczającego, dlatego zostałem na programie, w którym uczestnicy jedli spaghetti kręcąc się w pralce. Doprawdy interesujące. Aż zgłodniałem. Wstałem, wyłączając telewizor, by następnie skierować się w stronę kuchni.

Ciekawe, czy Kei skończył już pisać ten list. Mógł mi nie uwierzyć, ale naprawdę z chęcią bym mu pomógł. 

Już byłem prawie u celu, kiedy nagle na coś, a raczej na kogoś, wpadłem. Podniosłem wzrok na braciszka. Jak to się mówi: O wilku mowa. Wyglądał on na jakby speszonego moim widokiem.

- O, nareszcie opuściłeś swoją twierdzę - odparłem ze szczerym uśmiechem. - Chodź, zjemy coś. - Kiwnąłem przy tym głową w stronę kuchni.

- Może potem, teraz wychodzę. Niedługo wrócę. - Kiedy to mówił, wyminą mnie szybko, jakby strasznie mu się śpieszyło. Dopiero po chwili zauważyłem, że Kei trzyma dłonie za plecami, jakby coś przede mną ukrywał. Już się domyślam, dlaczego tak pospiesznie chce wyjść. 

- Idziesz wysłać list do Sakury - powiedziałem bez owijania w bawełnę. Widząc jego zakłopotanie, co nie jest częstym widokiem, dodałem: - Mam pomysł. Idę z tobą.

To nie poprawiło jego nastroju. Cofną się kilka kroków i teraz stał bardzo blisko drzwi.

- Po co!? Wiem gdzie jest poczta!

Podszedłem do braciszka sprężystym krokiem.

- Wiem, że wiesz. Wyjdziemy razem. Na przeciwko poczty znajduje się knajpka. Pójdę do niej, a ty w tym czasie wyślesz list. Potem do mnie dołączysz i coś razem zjemy. W porządku?

Kei przyglądał mi się podejrzliwie. Zastanawiał się zapewne, czy to jest dobry pomysł. Po chwili westchnął i powiedział:

- Dobra. Jak chcesz.

Bardzo się na tą wiadomość ucieszyłem. Szybko zmieniliśmy obuwie i już po paru chwilach byliśmy w drodze.

Kei szedł wprost błyskawicznie. Ledwo co za nim nadążałem, chociaż sam nie jestem powolny. Nie odzywaliśmy się do siebie prawie w ogóle. Jeśli nawet chciałem zacząć jakiś temat, to braciszek umiejętnie go kończył różnymi stwierdzeniami. Widać było, że nie jest zadowolony do końca moją obecnością, ale wiedział również, że tak łatwo nie dam się zbyć.

Po paru przecznicach, zasapany już konkretnie, rzekłem oburzonym głosem:

- Możemy zwolnić?

- Nie. - I tyle by było w tym temacie. Jest uparty jak osioł.

- Dlaczego? - Nogi bolały mnie coraz bardziej.  Nie jestem przyzwyczajony to takich wypraw.

- Bo tak. - Coraz częściej zastanawiam się, czy Kei to na pewno mężczyzna, bo ostatnio coraz częściej zachowuje się jak kobieta. Ma jakieś zmiany nastroju, fochy i to jego: "Bo tak".

Na szczęście po paru minutach dotarliśmy do upragnionego celu. Ja od razu usiadłem przy stoliku ulokowanym przy knajpce, zaś braciszek poczłapał czym prędzej do budynku na przeciw, jakby bał się, że nie zdąży. 

Po paru chwilach oczekiwań uregulowałem oddech. Kiedy ja ostatnio biegałem? Nawet nie pamiętam. Gram od czasu do czasu w siatkówkę, ale nigdy się aż tak bardzo nie zmęczyłem. To chyba znak, aby zabrać się za siebie.

Spojrzałem w kierunku poczty. Kei już wyszedł z budynku. Nie sądziłem, że wysłanie listu zajmie mu tak mało czasu.

Od tej pory przyglądałem się tylko jemu jak zmierza w moją stronę. Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych. Rozejrzał się w prawo i w lewo jak przystało na przestrzegającego zasad obywatela Japonii. Kiedy okazało się, że ulica jest czysta i nic nie jedzie, pospiesznie wszedł na pasy.

Od tego momentu działo się wszystko jak w zwolnionym tempie. Nie wiadomo skąd nadjechał samochód. Kei nawet nie zdążył zareagować. Ja zaś tylko zerwałem się z miejsca, choć wiedziałem, że nie zdążę już go uratować. Usłyszałem tylko dźwięk gniecionej karoserii i ciała, które upada kilka metrów dalej. Oczywiście kierowca uciekł. Nie wiedziałem, co wtedy się ze mną stało. Wszystko robiłem automatycznie. Podbiegłem, ile sił w nogach, choć bolały mnie one niemiłosiernie. Kucnąłem przy nim. Spojrzałem na jego twarz, która nie wyrażała żadnych odczuć. Krew z jego głowy sączyła się na ulice, barwiąc blond włosy i białą koszulę, która miał na sobie, na czerwono. Okulary miał połamane i przekrzywione. 

Dopiero po chwili zauważyłem, że zebrało się wokół nas spora grupa osób. Jakaś kobieta, krzycząc, że jest pielęgniarką, również uklękła przy Kei'u sprawdzając, czy ma puls. Ktoś inny zadzwonił po karetkę. Jakaś inna podeszła do mnie i zaczęła odciągać mnie od tego zgromadzenia. Poddałem się temu, bo wiedziałem, że nie zdołam mu pomóc.

Teraz w głowie bez przerwy kołatała mi tylko jedyna myśl.

 Nie umieraj, braciszku.  


Rozdział ten wyszedł mi wyjątkowy długi, ale mam nadzieję, że się podobał ;-) Mi osobiście było smutno czytając zakończenie, chociaż wiedziałam co się stanie, bo w końcu sama to napisałam.

Od razu się przyznam, że nie wiem, kiedy pojawi się kolejny. Pewnie nie tak szybko jak ten, ale postaram się zebrać i coś w czasie wolnym od zajęć napisać ;-P

Podzielcie się ze mną swoimi odczuciami. I bardzo prosiłabym o więcej niż tylko "fajny rozdział" lub "kiedy next" :-) Z góry dziękuję ^^



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro