Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 18

Czyli jednak miałam rację. Odkąd go zobaczyłam, wiedziałam, że przypomina mi Tsukkiego. Wyglądają bowiem prawie identycznie. Blond włosy, które są ich znakiem rozpoznawczym, z taką różnicą, że u Keia są minimalnie dłuższe i jaśniejsze. Wzrost, bowiem obaj są niesamowicie wysocy, no i oczywiście oczy. Kiedy tylko zobaczyłam je u Akiteru, wiedziałam, że musi mieć jakiś związek z moim byłym chłopakiem. Mogłam się domyślić, że to jego brat. W końcu wiedziałam, że ma rodzeństwo. Nie miałam jedynek pewności jak wygląda. A muszę przyznać, że jest tak samo przystojny. Jest tylko jedna różnica pomiędzy nimi, którą można zauważyć na pierwszy rzut oka. Akiteru prawie bez przerwy się uśmiecha, zaś Kei ma zawsze pochmurną minę, jakbym mu ciasto truskawkowe zjadła. Kiedyś był wobec mnie milszy i bardziej uczynny, ale i tak rzadko kiedy widziałam, aby był choć odrobinę uśmiechnięty.

- Ja chyba nie muszę sie przedstawiać, bo coś mi się wydaje, że wiesz, jak się nazywam - powiedziałam już mniej zaskoczona jego widokiem. On uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi.

- Tak, wiem. Nazywasz się Sakura Okita. Przepraszam, jeśli wydał ci się mój list dziwny.

- Nie, w porządku. Choć nie co dzień otrzymuje takie wiadomości. Nurtuje mnie tylko jedno pytanie. Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?

Akiteru nie wydawał się zdziwiony. Chociaż był trochę jakby... zażenowany.

- Hmm... Może moja odpowiedź nie będzie dla ciebie za bardzo moralna i może podlegać karze, ale... śledziłem cię.

Teraz to nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie byłam na niego zła. Sprawiał wrażenie miłego i ułożonego; w przeciwieństwie do brata. Wydaje mi się, że robił to wszystko dla Keia i nie mogłam mu w tej sytuacji nic zarzucić. Jakbym martwiła się o swojego brata, to również prawdopodobnie bym kogoś śledziła.

Kiwnęłam głową.

- Mógłbyś być niezłym detektywem, bo nie zauważyłam, kiedy za mną szedłeś - mówiłam to z lekkim uśmiechem, aby rozładować napięcie jakie wytworzył blondyn.

-  Chcę ci tylko wyjaśnić, że nie robiłem tego umyślnie. Zobaczyłem cię przez przypadek, jak szłaś ze swoja przyjaciółką z zakupów i tak przeszło mi przez myśl, że mógłbym cię zaczepić i porozmawiać. Ale jakoś nie mogłem zebrać się na odwagę i podejść. I tak oto poszedłem za wami aż pod akademik - mówił to wszystko cichym głosem, jakby ze wstydem.

- Ale skąd wiedziałeś, w którym pokoju mieszkam. - Mój ton się trochę podniósł, ale byłam strasznie ciekawa tego wszystkiego.

- To już moja tajemnica. Nie mogę powiedzieć. Nie mogę zdradzać swoich informatorów.

- W porządku, jak tam chcesz. - Położyłam ręce na stoliku i zaczęłam bawić się białą, papierową serwetką. - Ale skąd wiedziałeś jak wyglądam?

Akiteru znowu się uśmiechnął tylko, że tym razem tak jakby z nutą tajemniczości.

- O tym mniej więcej chciałem ci powiedzieć na tym spotkaniu, a od tego dojdziemy do wypadku Keia.

Patrzyłam na niego wyczekująco, nie mogąc już się doczekać, aż zacznie mówić.

***

Około półtora roku wcześniej. 

~ POV Akiteru ~

Od dłuższego czasu coś sie dzieje z Keiem. Chodzi po domu jakiś rozkojarzony, jakby nieprzytomny. Kiedy tylko wraca z treningu od razu zamyka sie w pokoju. Jest to zrozumiałe, został w trzeciej klasie kapitanem drużyny siatkarskiej i musi być zmęczony, to zrozumiałe. Ale żeby od razu się zamykać w czterech ścianach i wychodzić tylko, aby coś zjeść, albo do toalety? Znam go dobrze i wiem, że coś musiało się stać.

Wyprowadziłem się z domu jakiś czas temu i od tamtej pory mój kontakt z bratem trochę się pogorszył, ale może uda mi się z nim szczerze porozmawiać.

Poczekałem aż wróci ze szkoły. Siedziałem w kuchni, bo zawsze jak Kei wchodzi do domu, to pierwsze co robi to idzie do kuchni, aby wsiąć coś do jedzenia. Pomyślałem więc, że będzie to najodpowiedniejsze miejsce.

Nie czekałem długo. Po paru minutach zjawił się. Tak jak myślałem, od razu po zdjęciu butów i krzyknięciu: "Tadaima", co oznacza, że jest już w domu, wszedł do kuchni. Spojrzał na mnie bez zainteresowania, po czym zajrzał do lodówki.

- Jak było w szkole? - zapytałem, żeby tylko zacząć jakąś tą rozmowę.

Kei zamknął białe drzwi.

- Normalnie, tak jak zwykle. - Czyli standardowa odpowiedź. Wiedziałem, że tak sam z siebie nie wyzna mi prawdy, więc postanowiłem zapytać wprost.

- Co sie stało?

- Nic - odparł, odwracając się do mnie plecami z zamiarem opuszczenia kuchni.

- Jak to nic? Przecież mam oczy i widzę, że coś się dzieje. - Chciałem aby mój głos miał w sobie troskę, ale wyszło na to, że prawie na niego krzyknąłem.

- Przyjeżdżasz raz na jakiś czas. Prawie nigdy nie ma cię w domu. Co cię to wszystko obchodzi? - Powiedział to będąc odwrócony do mnie tyłem. Nie mogłem zobaczyć jego twarzy, ale po głosie poznałem, że chociaż udaje obojętnego, jest mu smutno.

Nic już nie dopowiedziałem. Kei ruszył przed siebie. Po chwili usłyszałem tylko trzask zamykanych drzwi. Teraz tym bardziej się martwię. On nigdy sie tak nie zachowywał. Ale postanowiłem już go nie naciskać. Jeśli zechce, sam mi o wszystkim powie.

***

Był późny wieczór. Siedziałem na tyle domu, na tarasie. Patrzyłem na kosz do koszykówki i zastanawiałem się, jak ten mój mały braciszek szybko dorósł. Jeszcze kilka lat temu po powrocie z lekcji razem z Keiem odbijaliśmy tutaj piłkę od siatkówki.  Na początku w ogóle mu nie szło, ale musi być teraz świetny skoro został kapitanem drużyny. A może tym się martwi. Boi się, że nie podoła tej funkcji. Ale to raczej do niego niepodobne, aby się czymś tak martwić. Raczej zazwyczaj udaje, że go to nie interesuje, więc tym razem coś musi być na rzeczy. 

Po chwili drzwi na taras rozsunęły się. Nie musiałem sie odwracać, aby wiedzieć, że to Kei. Nic nie mówiąc podszedł do mnie, po czym usiadł obok. Spojrzałem w jego stronę. Tak trudno mi się przyzwyczaić, że mój brat tak urósł i teraz jest wyższy ode mnie.

Zapanowała trochę niezręczna cisza. On wpatrywał się w swoje dłonie, które położył na kolanach, a ja nie chciałem już o nic pytać. Znowu by się obraził i uciekł. Więc nic nie mówiłem.

- Wybacz, jeśli powiedziałem coś nie tak - odezwał się pierwszy, przerywając ciszę. Zdziwiłem się tym wyznaniem, bo mój brat zazwyczaj nie przeprasza.

- Nic się nie stało. Powiedziałeś tylko to, co myślisz.

Sądziłem, że to już koniec rozmowy, lecz Kei znowu się odezwał.

- Będziesz dopiero drugą osobą, której o tym powiem - odparł z udawaną obojętnością. Kiedy popatrzyłem na niego pytająco, dopowiedział: - Pierwszy był Yamaguchi. - Przytaknąłem tylko, bo wiem, że Kei nie lubi, kiedy mu się przerywa. - Wszystko zaczęło się, kiedy byłem w pierwszej klasie w Karasuno. W tym czasie rozpocząłem również grać w szkolnej drużynie siatkarskiej. Nie byłem tym szczególnie zachwycony, ale mówi się trudno. Do rzeczy. Bodajże w drugim semestrze Kyoko, nasza menadżerka, utworzyła klub cheerleaderek. Kompletnie nie podobał mi sie ten pomysł, aby jakieś dziewczyny jeździły z nami na mecze.  I byłem tego zdania dopóki na salę nie przyszła ona. - Ona? Czyli już łatwo się domyślić, o co chodzi. Mój mały braciszek się zakochał. - Niby taka normalna, niska, nie wyróżniająca się niczym. Ale wiesz, ona miała coś w sobie. - Kei wyglądał teraz jakby śnił na jawie. Musiał naprawdę wpaść po same uszy. - Tylko, że... - Tutaj głos mu się lekko załamał. - Ona odeszła.

- Nie żyje? - zapytałem od razu bez zastanowienia.

Pokręcił głową.

- Żyje, a przynajmniej tak mi się wydaje. - Odetchnął głęboko i znowu zaczął mówić: - Wyjechała do Tokio. Na zawsze.

- Nie próbowałeś jej zatrzymać?

- Jestem skończonym kretynem, bo nie chciałem tego. Było mi obojętne czy jest, czy jej nie ma.

- A mógłbyś mówić trochę jaśniej? Nie wszystko rozumiem.

Westchnął. Pewnie było mu trudno mówić o tym wszystkim. Pierwszy raz widzę go w takim stanie, ale jeśli się wygada, będzie mu lżej.

- Chciałem ją poprosić, aby została moją dziewczyną. Kupiłem dwa takie same wisiorki. Dałem jej jeden, ale ona... - przerwał, aby wziąć się w garść.  - Powiedziała, że zadawała się ze mną tylko dla żartu. Znienawidziłem ją. Nie chciałem jej widzieć. Dopiero następnego dnia dowiedziałem się, że to wszystko to jej jeden, wielki wymysł. Kłamała, aby mnie chronić i bez mojej wiedzy chciała wyjechać. I to zrobiła. Nie zdążyłem, a ona odjechała. 

Dotknąłem jego ramienia. Kei nie wyglądał najlepiej, ale czułem, że teraz powinien poczuć się lepiej.

- Nadal ci na niej zależy? - Mój brat przytaknął. - W takim razie zrób coś. Napisz do niej list na przykład. Niech wie, co do niej czujesz. Znasz jej adres? 

- Tak. Mam od Yamaguchiego. Ale nie wiem, czy to jest dobry pomysł - odparł, zrzucając moją dłoń z ramienia i odrobinę się odsuwając. Znowu wydawał się być dawnym, mającym wszystko gdzieś Keiem.

- Dlaczego? - dopytałem, nie rozumiejąc, o co tak konkretnie mu chodzi. Jeszcze przed chwilą sądziłem, że jest w stanie zrobić dla tej dziewczyny wszystko. Choć z drugiej strony ja również, kiedy byłem młodszy, miałem zmieniające się humory.

- Słyszałem, że spotyka się z kimś. - Brat odchylił głowę i spojrzał na rozgwieżdżone niebo. - Najgorsza jest ta niewiedza. Zastanawiam się, ale i tak nikt nie przychodzi mi do głowy. Ale jednego jestem pewien. - Jego głos stał się silny i zdecydowany. - Nawet, jeśli byłby to sam kapitan Daichi, i tak obiłbym mu ryj.

Chciałem go zganić, ale wiedziałem, że to i tak nic nie da. Wydawał się być taki wkurzony, że i tak moją uwagę za użycie takiego słownictwa, puściłby mimo uszu.

- A może masz rację. - Z nieba przeniósł wzrok na mnie, a jego głos jakby się uspokoił. - I wiesz co? Z tym listem, to nie jest taki zły pomysł. Jutro nad nim pomyślę.

 Kei przeciągnął się, po czym wstał. Nagle coś wpadło mi do głowy. Przez całą naszą rozmowę używaliśmy zwrotów: jej lub ona. Ani razu nie powiedział jej imienia. Muszę go o to zapytać.

- Jak ta dziewczyna ma na imię?

Kei stał obok mnie, nie ruszając się nawet na krok. Trzymał ręce w kieszeniach czarnych spodni i patrzył przed siebie wprost na drzewo wiśni, które lada dzień miało zakwitnąć.

- Sakura - odpowiedział z tęsknotą.


Witam ponownie :-)

Wiem, że nie należy za bardzo zachwycać się swoimi dziełami, ale ten rozdział bardzo mi się podoba. A wy co o nim sądzicie? ^_^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro