# 17
Następny dzień jak zawsze mi się ciągną, kiedy miałam coś załatwić. Siedziałam jak na szpilkach zerkając co chwilę na zegarek znajdujący się nad tablicą. Minuty wlokły się niemiłosiernie.
Po moich obawach z dnia poprzedniego nie zostało śladu. Teraz, kiedy wiem, że nie pójdę tam sama, jestem nawet ciekawa, kto to może być. Małe prawdopodobieństwo, żeby był to sam Tsukki. Chociaż wtedy zrobiłby mi tym ogromna niespodziankę. Wiem niestety, że mnie nie pamięta, więc jest to niemożliwe.
Rozejrzałam się. Chyba nikomu nie śpieszyło się tak bardzo jak mi. Dzisiaj z rana miałam tylko dwa wykłady, które kończyły się za dwadzieścia dziesiąta. Znowu spojrzałam na zegarek. Zostało tylko dziesięć minut do końca.
- Sakuro, jeśli się tutaj nudzisz, możesz wyjść - usłyszałam głos wykładowcy, starszego pana w garniturze, skierowany do mnie.
- Nie, a dlaczego pan tak sądzi? - zapytałam z niewinnością w głosie.
- Patrzysz tylko na zegarek, albo za okno. Poza tym, w ogóle nie notujesz. Ciekawy jestem, jak masz zamiar zaliczyć materiał.
Jak zawsze ten sam temat. Jak zdam? Co będę robić po studiach? Gdzie będę pracować? Po co tak daleko wybiegać w przyszłość. Na razie to czekam na koniec wykładu.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, choć dostatecznie aby usłyszał. - Już będę notować.
- Mam taką nadzieję - odpowiedział z wyższością i znowu znowu zaczął mówić.
Otworzyłam notes, a następnie wzięłam do ręki długopis. Nie mam zamiaru nic pisać. Poudaję trochę, aby się nie czepiał, bo zauważyłam, że teraz bez przerwy się na mnie patrzy. Spojrzałam ukradkiem na twarze innych studentów. Po tym jak wykładowca mnie ochrzanił sami postanowili się postarać i nawet osoby co zazwyczaj nic nie robią, pisali teraz zawzięcie.
Minuty mijały. Po paru minutach mojej ciężkiej pracy, na kartce na której miałam pisać, powstał całkiem niezły rysunek smoka. Nawet nie wiedziałam, że potrafię tak rysować.
Po chwili wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc i zbierając swoje rzeczy, wychodzili z sali. To oznacza, że nastąpiło nareszcie koniec tego czekania. Pospiesznie wsadziłam notes oraz długopis do torby, po czym wybiegłam z sali. Nie czekałam nawet na Tadashiego, który przyglądał mi sie badawczo, kiedy go mijałam. Potem wyślę mu wiadomość i w skrócie mu powiem o tym spotkaniu.
Lekko zziajana wyszłam z budynku. Zaczęłam się rozglądać, bo właśnie tutaj miałam się spotkać z Eri. Słońce skryło się za chmurami, więc nie było za gorąco. Nie lubię przesadnych upałów. Po chwili dojrzałam przyjaciółkę. Była ubrana w krótkie, jasne spodenki i beżową koszulkę na ramiączkach. Z ramienia zwisała jej torebka. Szybko do niej podbiegłam.
- Długo czekasz?
- Nie, dopiero przyszłam. Szybka jesteś. Nawet na Yamaguchiego nie czekałaś - powiedziała, poprawiając spadającą torebkę z ramienia. Wyczułam w jej głosie odrobinę zgryźliwości.
- Spieszyłam się. Wiesz przecież. Poza tym nie wiem, o co ci znowu chodzi.
Ruszyliśmy z miejsca, idąc powoli w stronę ulicy.
- No wiesz. Zawsze wychodzisz ze swoim przyjacielem.
- Właśnie. Przyjacielem - podkreśliłam. - Doskonale rozumiesz, że nic nas więcej nie łączy. Wydaje mi się, że ty wszędzie widzisz tylko romanse i wielkie miłości. - Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl. - Chyba, że tobie sie podoba - odparłam z uśmiechem.
- Weź przestań - oburzyła się. - To nawet mój typ nie jest. Lepiej pomówmy o tym, co masz zamiar teraz zrobić - zmieniła szybko temat rozmowy.
Spojrzałam na nią nie wiedząc, co odpowiedzieć. Trochę dziwne to pytanie.
- Porozmawiam z nim i tyle. Nic innego nie mam zamiaru.
- Rozumiem. - Po czym zamilkła. Jakoś dziwnie się zachowuje. Wygląda na to, że denerwuje się bardziej ode mnie. Jednak nie chcę o to nią pytać.
Szłyśmy w milczeniu, dopóki Eri nie odezwała się pierwsza.
- Domyślasz się, kto to?
- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Skąd to pytanie przyszło ci do głowy.
- Tak tylko głośno myślę.
Kroczyłyśmy tak obok siebie jeszcze chwilę. Po parudziesięciu metrach byłyśmy już niedaleko kawiarni. Było to niewielkie, ale przytulne miejsce. Pomalowany na blado różowo budynek wyróżniał sie z tłumu. Nad wejście ulokowany był wielki szyld, na którym było napisane: Kissaten, co z japońskiego znaczy po prostu kawiarnia. Było to pierwsze miejsce, które odwiedziłam zaraz po przyjeździe to do Tokio. Musiałam przejechać spory kawał drogi, aby sie tu dostać, ale dowiedziałam się, że to szczególne miejsce. Pierwsze, co dostrzegłam w tamtym czasie to duża ilość kwiatów, które stały w wazonach na stolikach, w doniczkach na parapetach oraz w ogromnych donicach na podłodze. Uwielbiam wszelkiego rodzaju rośliny, więc było wiadome, że to miejsce będzie moim ulubionym. Jest plotka, że para, którzy tutaj się zaręczy, będzie na zawsze razem, a pokłóceni przyjaciele się pogodzą. Chciałabym w to wierzyć. Pragnęłam przyjść tutaj z Tsukkim, ale teraz to tylko marzenie, które jest dalekie od spełnienia.
- To tutaj? - zapytała Eri, wyrywając mnie tym samym z moich myśli.
- Tak. Przynajmniej mam taką nadzieję. To chyba czas na ciebie. - Spojrzałam na towarzyszkę znacząco.
Przyjaciółka przytaknęła, wiedząc, że ma teraz pójść usiąść przy jakimś stoliku i udawać, że czaka na kogoś, kto nigdy się nie zjawi. Ma w tym czasie zamówić sobie coś do picia i w miarę możliwości przysłuchiwać się rozmowie.
Eri poprawiła torbę zsuwającą się jej z ramienia, a następnie wyminęła mnie, szepcząc przy okazji w moją stronę słowo powodzenia. Kiwnęłam głową na znak, że usłyszałam jej słowa. Patrzyłam na nią, stojąc oparta przy budynku kilkadziesiąt metrów dalej. Zachowywała się naturalnie, więc nie było obawy, że ktoś pomyśli, że przyszła na przeszpiegi. Weszła najpierw do budynku, by po paru minutach wyjść z jakimś napojem w ręce. Usiadła przy stoliku znajdującym się najbliżej drzwi do kawiarni. Przewiesiła torebkę przez oparcie krzesła. W porządku, poczekam kilka minut i będę mogła również iść.
Jak na razie nie widzę nikogo interesującego przy stolikach. Przy jednym jakaś para starszych ludzi, przy kolejnym trzy koleżanki. Pewnie jeszcze nie przyszedł. W sumie, co będę tutaj stać. Pójdę i usiądę gdzieś niedaleko Eri i tam poczekam. Ruszyłam więc ku stolikom.
Dopiero w tamtym momencie dostrzegłam, że jeden jeden ze stolików jest schowany za wielkim krzewem. Nie mogłam go więc wcześniej zobaczyć. Siedział przy nim jakiś chłopak. Nie mogłam rozpoznać, czy go znam, bo widziałam tylko jego spuszczoną głowę z blond włosami.
Podeszłam bliżej. Wtedy on podniósł wzrok na mnie. Patrzyliśmy się na siebie, nawet w tym czasie nie mrugając. Po tych paru sekundach, uśmiechnął się do mnie i pomachał. Właśnie coś tak czułam, że on czeka na mnie. I to zanim wykonał gest, żebym podeszła do niego. Jego wygląd wydał mi się bardzo znajomy. Blond włosy. To one przez cały czas mnie prześladują. Zaczęłam kierować się w jego kierunku. Kiedy byłam już niedaleko, może ze cztery kroki od stolika, od wstał i wyszedł mi naprzeciw.
- Witaj. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przyszłaś - przywitał mnie z uśmiechem, wyciągając dłoń w moim kierunku. Spojrzałam w jego oczy i już byłam prawie pewna, kto to jest. Takie tęczówki ma tylko jedna ze znanych mi osób. W tej chwili zaniemówiłam z tego powodu, ale miałam na tyle sprawny umysł, aby uścisnąć jego rękę. - Chodź, usiądziemy - odparł jakbyśmy znali się od dawna.
Podążyłam za nim. Po chwili staliśmy już przy stoliku. On, jak prawdziwy gentlemen odsunął przede mną krzesło. Podziękowałam mu cicho, a następnie usiadłam. Blondyn rozsiadł się na przeciwko mnie.
- Chciałabyś się czegoś napić?Ja stawiam.
- Nie, dziękuję - odpowiedziałam bez namysłu. Choć jakbym dłużej nad tym pomyślała, pić mi się chciało niesamowicie, więc z chęcią bym coś zamówiła. Ale na pewno nie na jego koszt.
- Nie chcę cię namawiać, więc w począdku. - Upił przy tym łyk kawy z czarnej filiżanki. - W takim razie powiem, jak się nazywam, choć powinienem to zrobić już na początku. Gapa ze mnie - Musiał się tym faktem trochę zestresować, bo zaczął niespokojnie gładzić swoje blond włosy. - Wybacz - odparł przepraszająco. - Nazywam się Akiteru Tsukishima i jestem starszym bratem Keia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro