Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 14

Podeszłam bliżej, lecz on w dalszym ciągu na mnie nie spojrzał. Odkaszlnęłam, mając nadzieję, że coś to da. Kiedy i to nie skutkowało, powiedziałam:

- Cześć, Kenma.

Dopiero wtedy podniósł wzrok zza gry i popatrzył na mnie kocimi oczami. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego ma takie oczy. Bardzo mi się podobają, ale jakoś głupio go o to zapytać.

- Cześć Sakura. Co tu robisz?

Usiadłam na krześle obok niego. Kenma jest starszy ode mnie o rok. Poznałam go już jakiś czas temu, kiedy wracałam ze szkoły. Siedział na murku przed Nekomą i jak zawsze grał na konsoli. Może to idiotyczne z mojej strony, ale podeszłam do niego, bo miał bardzo uroczą fryzurę. Nie wiedziałam od czego zacząć rozmowę, więc zapytała, w co gra. Od zdania do zdania okazało się, że rozmawialiśmy dosyć długo. Polubiłam go, ale nie mieliśmy nigdy czasu, aby się spotkać. Na szczęście on, ku mojej uciesze, czasami zapraszał mnie do Nekomy na treningi. Kenma jest bowiem rozgrywającym. Dzięki temu, że tam byłam trochę mniej tęskniłam za Karasuno. Chociaż czasami się zapominałam i próbowałam odnaleźć wśród graczy Yamaguchiego lub innego zawodnika od Kruków.

- Przyszłam do doktora Otsu - mówiąc to wskazałam na drzwi znajdujące się po lewej stronie blondyna.

- A, rozumiem - odpowiedział, a następnie znowu wlepił wzrok w grę. Jego mina jak zawsze mało wyrażała. Nie wiem, czy jest wesoły, czy smutny, chociaż po tym jak mało mówi mogę założyć, że jest zajęty.

- A ty? Też idziesz do psychologa?

- Nie - Znowu podniósł wzrok na mnie. Zauważyłam, że wyłączył konsolę. Przeze mnie pewnie nie może przejść na następny level i po prostu chce mnie wysłuchać i mieć mnie z głowy na ten moment. Kiedyś, oczywiście za jego zgodą, pożyczyłam od niego tą grę. Bardzo się starałam, ale i tak poniosłam sromotna klęskę. Był na mnie zły przez miesiąc, bo musiał zaczynać od początku. - Przyszedłem tutaj, bo przynajmniej tu będę miał chwilę spokoju.

- Przeszkodziłam ci w grze? Jak chcesz mogę już wejść do gabinetu.

- No co ty. - Zauważyłam cień uśmiechu na jego twarzy. - Konsola się sama wyłączyła. Bateria padła.

- Wspomniałeś, że tu masz spokój. A na zewnątrz, to już tego spokoju nie masz?

Kenma spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Nie widziałaś go?

- Kogo? - Teraz to ja się przestraszyłam.

- Kuroo. Chodzi za mną i chce, abym mu powystawiał - odparł ze zrezygnowaniem. Za to mi kamień spadł z serca.

- Nie, nie widziałam go. Możesz śmiało wyjść z ukrycia. A propos Kuroo. Co u niego?

Kuroo Tetsuro jest kapitanem Nekomy. Całkiem niezły chłopak, jak to określiła Akika podczas meczu Kruki kontra Koty. Z nim również nie najgorzej się dogaduję.

- To co zwykle. Chociaż ostatnio przychodzi do niego taki "kolega" - mówiąc ostatnie słowo, zrobił cudzysłów w powietrzu. - Nie wiem czy kojarzysz. Bokuto. Jego bro.

Owego Bokuto kojarzyłam ze słyszenia, chociaż wydaje mi się, że jego drużyna grała w tym samym turnieju, co Karasuno. Ale ręki bym sobie o to nie dała obciąć.

- I co z nim?

- Przychodzi do nas i śpiewa do Kuroo: Kici, kici, miał, będę ciebie brał.

Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie tą sytuację. Musiała wyglądać komicznie. Szkoda, że tego nie widziałam.

- Nie śmiej się. Jak oni coś wymyślą... - Na jego twarzy zagościł uśmiech. Muszę przyznać, że wygląda uroczo, kiedy nie jest zapatrzony w tą grę i kiedy wydaje się szczęśliwy. - Wiesz co Bokuto zrobił? - Pokręciłam głową z zaciekawieniem. - Pod naszą nieobecność przyniósł kocimiętkę, porozrzucał ją po sali i czekał w środku. Kiedy weszliśmy, biegał i skakał krzycząc, że koty się zleciały. Wyobrażasz to sobie.

Tak, bardzo dokładnie. Chciałabym poznać tego bro Kuroo.

- Co zrobił wasz kapitan?

- Rzucał w niego kocimiętką i krzyczał, że sowy powinny teraz spać i żeby poszedł sobie poszukać jakieś dziupli.

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Musiałam zakryć sobie usta dłonią.

- Było coś potem? - zapytałam, kiedy trochę się uspokoiłam.

- Tak. Bokuto wszedł na drzewo i szukał dziupli.

- Znalazł?

- Tak. Wsadził tam jedną nogę, która mu tam utknęła i nie mógł jej stamtąd wyciągnąć. Jeszcze chwila, a musielibyśmy wzywać strażaków.

Teraz naprawdę trudno mi było się nie roześmiać. Szkoda, że takie akcje zawsze mnie omijają.  Kenma chyba też dobrze się bawił opowiadając mi o tym, bo również się roześmiał. Teraz do miejsce w którym przebywaliśmy pasowaliśmy idealnie.

Otarłam łzy, które zaczęły zbierać mi się w kącikach oczu. Dawno się tak nie uśmiałam.

- Chciałabym to zobaczyć.

- Chcesz? Pokażę ci. - Wyjął telefon z kieszeni, po czym go odblokował. - Nakręciłem filmik... - po chwili dodał - Tak na wszelki wypadek, oczywiście.

Wchodził w różne foldery, aż w końcu znalazł to, czego szukał. Następnie podał mi urządzenie.  Pierwsze co zobaczyłam, to wysokiego chłopaka z dziwnymi szaro-czarnymi włosami postawionymi do góry. To musi być Bokuto. Skądś go kojarzę. Podszedł do pnia drzewa, by po chwili powoli zacząć się wspinać. Szedł ostrożnie, od gałęzi do gałęzi. Był już dosyć wysoko, kiedy w końcu się zatrzymał. Krzyknął coś niezrozumiałego i pomachał, trzymając się wolną ręką gałęzi u góry. Kuroo stał tyłem do kamery, naprzeciwko drzewa.  Poznałam go od razu po charakterystycznych dla niego włosach.

- Złaź stamtąd! Co ci do głowy strzeliło! Jeszcze sobie coś zrobisz! Może i jesteś sową, ale latać nie potrafisz! - usłyszałam krzyk Tetsuro.

Kamera nieco się oddaliła, by pokazać Bokuto stojącego nadal w tym samym miejscu. Liście przestały szumieć, więc mogłam już zrozumieć, co mówi srebrnowłosy.

- Ja nie potrafię?! Zaraz zobaczysz! Tylko najpierw zwiedzę moją dziuplę! - Następnie jakby nigdy nic zsadził stopę do wąskiej szpary w drzewie.  - O kurde, nie mogę wyciągnąć teraz nogi! Trudno! - machną ręką, po czym zaczął śpiewać: - I believe i can fly!

Roześmiałam się, chociaż trochę się o niego bałam. Jakbym widziała to na żywo, pewnie wpadłabym w histerię. Jak oni mogą w takiej sytuacji stać tak spokojnie?

- Tak z ciekawości zapytam. Jak  stamtąd zszedł? - powiedziałam to oddając telefon właścicielowi.

- Kuroo wszedł na drzewo i pomógł mu wyjąć nogę. Tak po prostu. - Mówił to tak, jakby była to była codzienność.

- Tęsknisz za Nekomą?

Przytaknął, skinieniem głowy.

- Tak, chociaż ukończyłem ją w tamtym roku.

- A Kuroo nadal chce, abyś mu wystawiał?

Również przytaknął.

Nagle drzwi, koło których siedzieliśmy otworzyły się i staną w nich Pan Otsu.

- Dzień dobry - odparłam jednocześnie z Kenmą. 

- Dzień dobry - odpowiedział. Był to około trzydziestoletni mężczyzna. Brunet w okularach w cienkiej, czarnej oprawce. Muszę przyznać, że jest całkiem przystojny . -  Czekam na ciebie, Sakuro. Pielęgniarka dzwoniła do mnie z recepcji i powiedziała, że przyszłaś. Nie chciałem przerwać twojej rozmowy z kolegą, ale dłużej nie będę czekać.

- Dobrze, już idę. - Wstałam i zrobiłam parę kroków w stronę drzwi. Przystanęłam dopiero w progu. - Do zobaczenia.  Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś znowu przypadkiem się spotkamy.

- Ja również. Do zobaczenia.

Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Dopiero teraz przyszło mi do głowy zapytać go, co teraz robi po ukończeniu szkoły średniej. Studiuje? Pracuje? Mogę mieć oczywiście jeszcze nadzieję, że zaczeka aż wyjdę. Ale jeśli nie, to mówi się trudno. Zapytam, kiedy znowu się spotkamy.

Podeszłam do białego krzesła, na którym zawsze siedziałam. W gabinecie jak w każdym kącie tego budynku jest nieskazitelnie czysto, lecz tutaj zdarzają się jakieś kolorowe akcenty. Zielone liście ogromnej rośliny stojącej obok kozetki, szara oprawa monitora komputera stojącego na biurku, albo granatowa koszula pana psychologa.

Usiadłam na przeciwko niego, patrząc z zaciekawieniem na zewnątrz. Nie był to jakiś szczególny widok, bo jedyne co wiedziałam to liście drzewa rosnącego niedaleko budynku, ale mnie takie coś bardzo uspokaja.

- W takim razie, w czym mogę ci pomóc? - zapytał psycholog.


Jejku, jak dawno nic nie dodawałam 0_0  Aż sama się zdziwiłam.

 Teraz się przyznać, kto spodziewał się dzisiaj rozdziału? ^_^ Bo ja na przykład nie  ;-)

Po raz kolejny muszę przeprosić za moją nieobecność, ale jak wiecie, studia i pisanie prac zaliczeniowych (>_<) Ale przede wszystkim dziękuję, że mnie nie opuściliście (tak mi się przynajmniej wydaję). Myślałam nawet o zawieszeniu książki, ale jakoś postaram się ją dociągnąć do końca specjalnie dla was (*^▽^*)

Na pewno zdziwiło was pojawienie się Kenmy i, w pewnym sensie, Kuroo i Bokuto. Ale są oni tutaj nie bez przyczyny. Mogę powiedzieć (napisać) tylko tyle, że odegrają oni tutaj  ważną rolę.

Dziękuję za uwagę i do zobaczenie wkrótce (=^‥^=)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro