Dzięki za popsucie tej chwili...
-Ej, rozumiem, że dawno się nie widzieliście, ale musimy iść już do hotelu!-Sebastian, którego wcześniej nie zauważyłam przerwał nam przytulasa.
-Dzięki, za popsucie tej chwili...-podziękował sarkastycznie Dawid i posłał Sebie mordercze spojrzenie.
-Mogę iść z wami do hotelu? Nie mam dziś nic do roboty...-spojrzałam na Wrzoska błagalnym głosem.
-Jak ci nie pozwolę, mogę się pożegnać z posadą... okej, chodź-zgodził się seba.
-Jest!-krzyknęłam razem z wokalistą.
-Pomóc ci w czymś?-zapytałam Dawida wchodząc z nim do pokoju hotelowego.
-Jakbyś mogła pomóc mi się rozpakować...-poprosił kwiatek i zrobił minę smutnego pieska.
-Pewnie!-podeszłam do torby chłopaka i zaczęliśmy go rozpakowywać.
Skończyło się na tym, że Dawid miał bokserki na głowie a ja skarpetki na uszach...
-Hej, Dawid...-Wrzosek wszedł do pokoju z zamiarem poproszenia o coś Dawida, ale jak nas zobaczył przerwał swoją wypowiedź.
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy wielkim śmiechem. Nawet nie zauważyliśmy jak Sebastian wychodzi z pokoju.
-Muszę już iść Dawid...
-Spotkamy się jutro?
-Będę na koncercie, sklerotyku-zaśmiałam się.
-A, no tak-odparł chłopak, a na jego twarzy zawitał wielki banan, po czym mnie przytulił.
-Boję się...-wyszeptalam.
-Czego?
-Wrzosia.
~~~~~~~
Koooleeejnyyy rooozdziiaał!
Jak wam się podoba?
Czytasz? Zostaw coś po sobie :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro